Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 21 maja 2014, 19:22

Zdzisław Budzyński pisze:Joście pod Głupianką – o tym jak proboszcz zniszczył odwieczny
kamień ofiarny Wiary przyrodzonej Słowian


Świątynie Światła Świata – Joście

Obrazek

Wiele miejsc kultu chrześcijańskiego ma pogańską tradycję. Jednym z nich jest uroczysko Joście nad Świdrem, pod wsią Głupianka. Na leżącym tu ogromnym głazie już w czasach przedchrześcijańskich składano ofiary w czasie wiosennego zrównania dnia z nocą. Tradycja ta utrzymała się do czasów współczesnych. Kościół, nie mogąc jej zwalczyć, włączył ją do kalendarza świąt chrześcijańskich, a koło kamienia ustawiono krzyż i kapliczkę. Od wieków w Niedzielę Wielkanocną ludzie składali tu ofiary, które najstarszy mieszkaniec Głupianki rozdzielał między ubogich. Obrzęd interpretowany był jako akt chrześcijańskiego miłosierdzia wobec ludzi potrzebujących pomocy. Był jednak starym obrzędem pogańskiego Nowego Roku i święcenia wspólnej ofiary dla bogów, a następnie dzielenia tej ofiary równo, pomiędzy wszystkich obecnych uczestników obrzędu (mieszkańców, współplemieńców). Składanie ofiar nie ustało nawet po 1906 r., kiedy to głaz został rozbity na polecenie proboszcza z Kołbieli. Tradycja ta żywa była jeszcze w latach 70. XX w., a do dzisiaj w Wielkanoc odprawiana jest tutaj msza święta.

Oczywiście proboszcz nawet z końcem XX wieku musiał zwalczać mazowieckie pogaństwo – bo pogaństwo tutaj nigdy nie umarło, a nawet nie utraciło obrzędów publicznych – które wszak upadają pierwsze. Co znaczy Wiara Słowiańska Przyrodzona!!! Jakaż olbrzymia siła tkwi w obrzędach naturalnych, wyrosłych z korzeni własnej ziemi i z krwi setek pokoleń przed nami.

Miejsce jest nieatrakcyjne, zwłaszcza dla osób przywykłych do pięknych śródgórskich i puszczańskich uroczysk. Kapliczka na Jościach znajduje się pośród ugorów, ok. 500 m na południe od zabudowań Głupianki. Trzeba jednak to miejsce koniecznie docenić przez wizytę tutaj, złożenie ofiar, zapalenie kadzideł i krótką modlitwę, skierowaną głownie do Kolady – odchodzącego Bóstwa Kiru Zimowego i Jaruny – nadchodzącego Boga Kiru Wiosny. Do tych dwojga można się tu pomodlić zawsze o każdej porze roku bo to jest ICH miejsce i cczczeni tutaj byli przez tysiąclecia. Oczywiście każdy z nas wie, że modły można wznosić i ofiary składać zarówno Dziadom jak i tym bogom, których wyróżniamy osobiście – jeśli pamiętamy i równo traktujemy wszystkich to do wszystkich, jeśli kilku szczególnych to właśnie do nich.

Słowiańska Wiara Rodzima (Przyrodzona) odrodziła się oficjalnie w roku 1981 i zaczęła ponownie odprawiać obrzędy publiczne, a nie tylko katakumbowe czy prywatne. Zatem Joście pod Głupczanką nad Świdrem jest tym historycznym miejscem, które podtrzymało ciągłość Rodzimej Wiary w Polsce i ciągłość publicznych obrzędów pogańskich przez wszystkie ciemne wieki nietolerancji religijnej.

Wspomniany obrząd poświęcenia ofiary bogom i dzielenia pokarmów z tej ofiary po ich poświęceniu kościół chrześcijański przejął z Wiary Przyrodzonej Słowiańskiej i do dzisiaj z owym poświęceniem pokarmów przed orgią obżarstwa świątecznego ma problemy. Nie bardzo się komponuje z ogólnymi naukami Kościoła o tym dniu i coraz trudniej wytłumaczyć jego znaczenie ludziom. Największe problemy z wyjaśnieniem i uzasadnieniem jajka-pisanki i zajączka – symboli płodności i nowego życia (jajko jest pokryte świętymi pisami-rytami), które nijak się mają do chrystusowego zmartwychwstania z grobu po to tylko by zaraz odejść w Zaświaty. Wiosna jest antytezą śmierci, grobowca, zaświatów i tym podobnych rzeczy.

Poniżej zamieszczam artykuł, który jest dowodem w sprawie. Po pierwsze fałszuje prawdę, bo kamień rozbito w roku 1906. A pogańskie obrzędy odbywały się jeszcze w 1977 i sprowadzały ludność z rozległej okolicy. Zwalczanie Naszej Rodzimej Wiary wciąż trwa, ponieważ 2000 lat nie dało zadowalających wyników. Nadzieja umiera podobno ostatnia. Zabroniono tutaj publicznych obrzędów pogańskich w roku 1977, korzystając z osłony reżimu komunistycznego i zaczęto tutaj uprawiać - podpierając się reżimowym aparatem przymusu, który każdego protestującego wsadzał szybko za kratki – obrzędy chrześcijańskie, o których jakże wzniośle i radośnie pisze autor poniższego artykułu.

Obrazek

Wielkanoc na pogańskim uroczysku

Niespełna 50 km na południowy wschód od Warszawy leży niewielka wieś o nazwie Głupianka. Mieszkańcy tej wioski pielęgnują do dziś tradycję, która swymi korzeniami sięga jeszcze czasów pogańskich.

Uroczysko o nazwie “Joście” znajduje się niemalże za ostatnimi zabudowaniami wsi Głupianka, w odległości ok. 1,5 km od rzeki Świder i ujścia do niej rzeczki Sienniczanki.
Obecnie, w pierwszy dzień świąt wielkanocnych, o godzinie 13, odprawiana jest msza św. przez kapłana z pobliskiej Kołbieli w niewielkiej kapliczce na “Joście”, a wierni zgromadzeni na ugorze przed kapliczką w skupieniu i radosnym uniesieniu uczestniczą w liturgii Zmartwychwstania. Ta forma uroczystości datuje się od 1947 r. W liturgii uczestniczą mieszkańcy Głupianki i goście przybyli na święta do rodzin, głównie z Warszawy. Do roku 1947 przybywali także parafianie z parafii siennickiej i latowickiej.
Przed wiekami niemalże w miejscu dzisiejszej kapliczki znajdował się olbrzymi głaz z tzw. miseczkami, w których to miseczkach w określonym dniu wiosennym składano jadło z przeznaczeniem dla głodnych dusz. I wówczas na polanie wokół głazu gromadzili się nasi przodkowie, palili ogniska i sami się posilali. Tak to zrodziło się “Joście” – od jadła i jedzenia. Ta nazwa przetrwała do dnia dzisiejszego, choć “Joście” przybrało charakter uroczystości religijnej z udziałem kapłana.

Obrazek Rzeka Świder pod Głupianką

Po owym głazie pozostał niewielki odłamek, zachowany dla pamięci, umieszczony tuż przed wejściem do kapliczki. Żeby dojrzeć pozostałość po głazie owianym legendą, trzeba nieco odgarnąć piasek, którym wiatry ustawicznie zasypują ślad pogańskiej tradycji. Tym łatwiejsze to zadanie dla wiatru, bowiem ziemi tu lichutka i wiatr bez trudu przenosi drobinki piasku z miejsca na miejsce.
Ten głaz, jaki znajdował się na “Joście”, do 1896 r. nie był czymś nadzwyczajnym. Podobne głazy, w nauce zwane eratykami, znajdujemy w innych miejscach na Mazowszu, a także w innych regionach naszej ojczyzny. Występują one również w innych krajach europejskich, a także w USA. Ich wspólną cechą są symetrycznie rozmieszczone wgłębienia, zwane miseczkami. Sposób ich wykonania i niemalże powielany sposób ich rozmieszczenia pozostaje tajemnicą. Tajemne jest również ich przeznaczenie.
Składane w miseczkach jadło i świąteczne placki, oprócz składających jadło, jeszcze do 1947 r. gromadziło rzesze żebraków, zwanych dziadami. To oni w tych czasach już współczesnych byli odbiorcami przyniesionego jadła. Często mieszkańcy Głupianki obdarowywali dziadów drobnymi datkami pieniężnymi. Dochodziło do awantur i bijatyk, jak zwykle przy podziale pieniędzy, a że pieniędzy bywało niewiele, bójki wybuchały często i były niezwykle zajadłe. Dla zapobieżenia owym dziadowskim afektom, wyznaczono spośród gospodyń z Głupianki “mądrzejszą” dla rzetelnego podziału pieniędzy pomiędzy dziadów.
Tego typu spotkanie odbyło się po raz ostatni w 1947 r. Władza ludowa wydała zakaz zgromadzeń żebraczych. Tym sposobem zlikwidowano żebrzących w czasie uroczystości Wszystkich Świętych i w Dniu Zadusznym. Od tego roku uroczystości na “Joście” odbywały się z udziałem kapłana, który odprawiał uroczystą mszę św. Do 1947 r. mieszkańcy Głupianki i przybyli goście z parafii siennickiej i latowickiej, z pieśniami religijnymi, ale bez religijnych emblematów, przychodzili w zorganizowanym pochodzie na “Joście”, gdzie przez godzinę lub półtorej śpiewano pieśni maryjne, a następnie powracano do wsi na zabawę taneczną.
Obecna murowana kapliczka została wzniesiona w 1947 r. i jest piątą lub szóstą z kolei. Pierwsza, drewniana, została wybudowana w miejscu połupanego głazu. Uzyskany materiał z połupanego głazu został przetransportowany na 100 furmankach na schody budującego się w latach 1896-99 kościoła parafialnego w Kołbieli w stylu neogotyckim wg projektu J. Dziekońskiego. Wyposażenie znajdujące się w tym kościele pochodzi z XVII i XVIII w. z poprzedniego kościoła.
Mieszkańcy Głupianki dobrowolnie przeznaczyli ów głaz na schody do kościoła, a ksiądz proboszcz zobowiązał się już więcej nie ganić parafian za kultywowanie pogańskich tradycji. Od tego czasu na polach “Joście” mieszkańcy mieli się tradycyjnie spotykać dla śpiewania pieśni maryjnych. I tak powoli rodziła się nowa tradycja, aż do wykształcenia się obecnej formy.
Choć z tutejszego pejzażu zniknął głaz, legendy z nim związane przetrwały. Jedna z nich głosi, że przed dwoma tysiącami lat przechodził tędy Pan Jezus. Zmęczony odpoczywał na napotkanym głazie, odciskając kolana i łokcie, co dziś spostrzegamy jako miseczki.

Obrazek

Druga legenda głosi, że przez pola “Joście” przetaczać się będzie straszna wojna, której koniec nastąpi tu, na “Joście”. Z gór zejdzie “małe wojsko”, które pokona wojujące strony i wówczas zapanuje długotrwały i sprawiedliwy pokój.[Tyle że nie z gór, których tutaj nie ma a z Góry to jest z Nieba, zejdzie wojsko nieliczne z samych tylko Bogów Słowian złożone, których jest wszak tylko 88 + Jedna Bogini Ukryta, ale pokonać mogą wielkie armie. C.B.]

W kapliczce na “Joście” znajduje się figurka św. Anny, która wg opowieści tutejszych mieszkańców posiada moc uzdrowicielską. Do tej figurki przybywają nieliczne pielgrzymki, bowiem panuje powszechne przekonanie, że chorzy przybywszy na “Joście” w pokutnej pielgrzymce bywają nierzadko cudownie uzdrowieni poprzez potarcie cudowną figurką chorego miejsca.
Wiele ciekawostek o kultywowaniu obrzędów na “Joście” zawierała siennicka kronika prowadzona od drugiej połowy XVIII w. przez siennickich mnichów z zakonu reformatów. Niestety, kronika spłonęła w 1944 r. wraz z kościołem i zabytkowym zespołem poklasztornym.

Teren dorzecza rzeki Świder był od najdawniejszych czasów (od końca ostatniego zlodowacenia) zamieszkały najpierw przez plemiona koczownicze, a później przez plemiona prowadzące osiadły tryb życia.
Jednym z badaczy tego zakątka Mazowsza był Werner. Na początku XX stulecia opisał także zebrane wiadomości od okolicznych mieszkańców o “Joście”.
Teren o obfitości lasów i podmokłego podłoża stwarzał niezwykle dogodne warunki ludzkiego bytowania. Już w X-XI w. istniały grody w Latowiczu i Starogrodzie. Chociaż tereny te narażone były na najazdy ze Wschodu, mieszkańcy trzymali się swych siedzib, co sprzyjało przekazywaniu z pokolenia na pokolenie legend, obrzędów i kultury przodków. Obszar doliny rzeki Świder przez wieki pozostawał niejako w izolacji kulturowej, co sprzyjało przetrwaniu najdawniejszej kultury przodków. Dość późno rozpoczęto wznoszenie kościołów w okolicznych miejscowościach, przez co następował rozwój kultury katolickiej.

Zdzisław Budzyński

Obrazek Kościół w Kołbieli, którego schody zbudowane są ze Świętego Kamienia Jościa
http://bialczynski.wordpress.com/2013/1 ... j-slowian/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 23 maja 2014, 08:45

To żeś mnie "nakręcił", zaraz jadę oglądać, bo mam całkiem blisko... :D



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 25 maja 2014, 21:45

Thotal pisze:To żeś mnie "nakręcił", zaraz jadę oglądać, bo mam całkiem blisko... :D



Pozdrawiam - Thotal :)

Zdasz sprawozdanie?


EDYCJA:

Interia.pl pisze:Wiadomość z Interia.pl – z dnia 22.08.2012
Nagroda za informacje o sprawcach podpalenia Dębu Cygańskiego

Środa, 22 sierpnia (13:41)

Tysiąc złotych nagrody wyznaczył starosta bełchatowski za informacje mogące się przyczynić do ustalenia sprawcy, bądź sprawców, podpalenia Dębu Cygańskiego – liczącego prawdopodobnie ok. 900 lat pomnika przyrody. Sprawę bada policja.

Dąb rósł w lesie w miejscowości Kluki Grobla. Oprócz wyjątkowego drzewa spłonęło także około hektara poszycia leśnego. Według opinii strażaków, przyczyną pożaru było celowe podpalenie.

Zdaniem starosty bełchatowskiego Szczepana Chrzęsta, jeśli potwierdzi się hipoteza strażaków, to osoba, która tego dokonała, zasługuje na wysoką karę.

Obrazek

- Na terenie naszego powiatu nie ma wielu tego rodzaju pomników przyrody, dlatego trzeba chronić istniejące. Mam nadzieję, że nagroda pomoże w szybkim ujęciu sprawcy tego aktu bezmyślnego wandalizmu – zaznaczył Chrzęst. Zaproponował, żeby w miejscu spalonego dębu zasadzić jesienią nowe drzewo.

Postępowanie dotyczące przyczyn i okoliczności powstania pożaru prowadzi bełchatowska policja. Funkcjonariusze przeprowadzili oględziny i zabezpieczyli ślady.

Jak informuje rzecznik prasowy bełchatowskiego starostwa Krzysztof Borowski, niektóre źródła podają, że wiek Dębu Cygańskiego to około 900 lat.

Według legendy, w jego cieniu miała odpoczywać królowa Jadwiga podczas podróży do Kluk na odpust świętej Anny. Nazwa z kolei wiąże się z przekazami dotyczącymi zawierania ślubów pod tym dębem przez Cyganów wędrujących taborami.

Obrazek


Spłonął Dąb Cygański pod Klukami
2012-08-20, Aktualizacja: wczoraj 11:04
Obrazek

Dąb Cygański, liczący co najmniej kilkaset lat pomnik przyrody, spłonął dzisiejszego popołudnia. Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było podpalenie.

Pożar wybuchł około godz. 15. Akcja gaśnicza trwała ponad trzy godziny. Oprócz Dębu Cygańskiego spaliło się około hektara leśnego poszycia. Legendarny dąb przewrócił się.

Strażacy podejrzewają, że przyczyną pożaru mogło być podpalenie. Ogień wybuchł w środku częściowo spróchniałego olbrzymiego drzewa.
Dąb Cygański otoczony był nie tylko w okolicach Kluk szczególną estymą. To w jego cieniu miała niegdyś odpoczywać królowa Jadwiga, gdy udawała się do Parzna na odpust Św. Anny. jednak to nie jedyna historia związana z tym drzewem. Przed laty rozbijały się tutaj tabory cygańskie. W okolicy Kluk żyją jeszcze osoby, które mówią, że młodzi Cyganie tutaj właśnie przyjeżdżali specjalnie po to, by brać ślub. Współcześnie było to lubiane miejsce wypraw mieszkańców okolicznych miejscowości czy też wycieczek gości pobliskiego ośrodka agroturystycznego.

Dąb Cygański był wciągnięty na listę pomników przyrody.

Obrazek


ePiotrków.pl pisze:Utworzono: Wtorek, 21 sierpnia 2012

AAA
Region: Spłonął 900-letni Dąb Cygański
Region / Bełchatów / Kluki / Drzewo / Przyroda / Pożar / Policja
Policjanci z Bełchatowa ustalają przyczynę pożaru Dębu Cygańskiego, kilkusetletniego drzewa, pomnika przyrody, rosnącego na terenie gminy Kluki.

Do zdarzenia doszło wczoraj około 15.00. Oprócz wyjątkowego drzewa spłonął także około hektar poszycia leśnego. Na miejscu pożaru funkcjonariusze przeprowadzili oględziny śledcze, zabezpieczając ślady kryminalistyczne, pomocne w ustaleniu źródła powstania pożaru oraz jego przyczyny.


Obrazek

Symbolika herbu Gminy Kluki

W polu błękitnym dąb złoty, pod konarami u podstawy, lilia srebrna po prawej i takaż podkowa z zaćwieczonym krzyżem kawalerskim po lewej.

Gdzie: złoty dąb, po pierwsze: symbolizuje leśny charakter gminy, gdyż prawie 47% jej powierzchni to lasy i przez stulecia, bezpośrednim i pośrednim źródłem utrzymania miejscowej ludności były okoliczne lasy; po drugie: na terenie gminy (przysiółek Kluk – Grobla) znajduje się pomnik przyrody 900-letni „Dąb Cygański”, z którym związana jest lokalna legenda. Otóż królowa Jadwiga (obecnie Święta) podróżującą wraz z orszakiem do Parzna (miała ornat -prezent dla parzeńskiego proboszcza) i Sieradza, zabłądziła w czasie burzy w kluckich lasach. Po wielu godzinach, ktoś dostrzegł ognisko i tabor cygański rozłożony w pobliżu wspomnianego dębu. Cyganie serdecznie ugościli Królową i jej dwór i nakarmili. Srebrna lilia to nawiązanie do lilii andegaweńskiej z herbu rodowego królowej Jadwigi, o której mówi lokalna legenda. Srebrna podkowa z zaćwieczonym krzyżem kawalerskim to godło z herbu Pobóg, którym pieczętowali co najmniej od początku XIV wieku do roku 1719 założyciele, a później właściciele Kaszewic i okolicznych dóbr – ród Koniecpolskich, Byli oni w roku 1612 fundatorami istniejącego do dnia dzisiejszego kościoła w Kaszewicach. Do dnia dzisiejszego zachowała się w kaszewickim kościele inskrypcja upamiętniająca ten fakt: ECCLESIA HAEC A MICHAELE KONIECPOLSKI DOMINI KASZEWICE POSSESORE AD1612 EXTRUCTA EST. Uzasadnienie barw: błękit jest kolorem Matki Bożej (kultu maryjnego), nieba i wiary. Złoto (żółcień) symbolizuje Boski majestat, a także króla -jako Pomazańca Bożego, objawienie Ducha Świętego oraz szlachetność. Srebro (biel) to symbol czystości, uczciwości, pokoju i wody.


Obrazek


Nie ma końca barbarzyństwu: 900 letni Dąb Cygański spalony – nagroda za wskazanie sprawcy 1000 złotych – Kpina?!!!

Obrazek Axis Mundi symbolizowany w Wierze Przyrody przez Dąb – Święte Słowiańskie Drzewo

Po zatruciu i ścięciu Dębu na Łobzowie w Krakowie przy ulicy Przeskok – rok temu, przyszła kolej na następny dąb Pomnik Przyrody – który przeżył 900 lat, aż nie sięgnęła go ręka zbrodniczego wandala. Proponujemy dla tych ludzi karę śmierci, a nie 1000 złotych za ich wskazanie. Życie za Życie, oko za oko, ząb za ząb – tego typu zbrodniarzom. Średnie życie takiego cżłowieka jak ten który podpalił drzewo – licząc stopień dewastacji spowodowany zapewne alkoholem to 55 lat – zatem by wyrównać stratę – życia 900 letniego drzewa – świętego dębu Rodzimej Wiary Słowiańskiej i jak wiadomo Świętego Dębu Cyganów Polskich – należałoby powiesić tę bezwartościową istotę z pozoru tylko ludzką – z 15 razy.
Taki czyn jest dla Rodzimowierców po prostu policzkiem – wyzwaniem – przede wszystkim ze strony tych którzy kształtują i wychowują takie istoty w poczuciu bezkarności niszczycielstwa Przyrody jakiego one potem dokonują.
Jakoś nikomu w Polsce nie przychodzi do głowy – że palenie starych drzew obraża wyznawców Wiary Przyrodzonej Słowian – uraża ich uczucia religijne. Spróbowałby ktoś podpalić kościół, albo ściąć piłą krzyż na pagórku, zaraz odezwaliby się obrońcy krzyża. Co roku palone są święte drzewa. Przez kogo?! Czy tych ludzi ktoś wychowywał do tych czynów, czy oni są z “przyrodzenia źli”?! Kościół twierdzi że zło jest wartością obiektywną i że człowiek rodzi się zły (grzeszny). Ja twierdzę że człowiek rodzi się czystą kartą a “drukują” w nim tego typu zachowania wychowawcy – rodzina, media, szkoła i kościół. Innych sił wychowawczych nie widzę – bo chyba nie wychowują tych “niszczycieli – padlinomiotów” UFOle?!
Trudno oczekiwać, że w kraju w którym nie szanuje się życia ludzkiego dając zabójcom śmieszne wyroki i skazując na śmierć chorych na RAKA KTÓRYM ODMAWIA SIĘ TERAPII jaką oferuje przeciętny kraj europejski każdemu swojemu obywatelowi, będzie się szanować życie odmiennych Istot – NIŻSZYCH – według tutejszej tradycji religijnej i etycznej. Mamy przecież zatrzęsienie 1000 letnich drzew – prawda – po co je chronić?
Tak, zatrzęsienie 1000 letnich drzew było – 1000 lat temu!!! Ale się skończyło wraz z wyznaniem, które przyjął Mieszko I. Za to upowszechniła się wtedy moda na Palenie Drzew i Palenie Świętych Gajów. Jak widać ta moda jest starannie pielęgnowana. Tę 1000 letnią tradycję podtrzymują skutecznie tak śmieszne nagrody jak owe 1000 złotych od wójta i tak śmieszne kary, jak 1000 złotych za zniszczenie 900 letniego dębu – lub całkowity brak kary dla sprawców - jak w wypadku Dębu pomnika Przyrody z Łobzowa, z ulicy Przeskok, w Krakowie. Panowie urzędnicy – komu w Krakowie ścięcie dębu na Przeskoku przyniosło korzyści?! Czy to tak trudno ustalić – czyż nie właścicielowi działki?! Może wrócimy do prawa rzymskiego?! Nie będzie za trudne dla biurokratycznych miejskich wykształciuchów z grodu Kraka?! Życie za życie.


Obrazek

Dąb cygański – drzewo rosnące na terenie gminy Kluki w powiecie bełchatowskim, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Klukami a Parznem. Tabliczka informacyjna umieszczona przy nim mówi o wieku około 900 lat, jednak nie jest to miarodajne. Pierśnica drzewa 1,60 m, obwód pnia 5,02 m. Z drzewem jest związana ludowa legenda, mówiąca o tym, że niegdyś w okolicy przebywała królowa Jadwiga.
http://bialczynski.wordpress.com/slowia ... ych-kpina/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 31 maja 2014, 19:16

Spalono Dąb Napoleon

Obrazek Dąb Napoleona(fot. wikipedia)

Nadleśnictwo Przytok ufundowało 5 tys. zł nagrody dla osoby, która przyczyni się do ujęcia sprawcy podpalenia najgrubszego dębu szypułkowego w Polsce.

Kolejny tysiąc złotych nagrody ufundował Zielonogórski Zarząd Oddziału Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa – poinformowała rzeczniczka Lasów Państwowych Anna Malinowska.

Informacja o spaleniu dębu poruszyła wielu mieszkańców regionu. Maciej Boryna z Towarzystwa Bory Dolnośląskie przypomniał, że także dąb Chrobry pod Szprotawą kilka lat temu „zasmakował pożogi”.

- Zastanawia nas czy to objaw zwykłego chuligaństwa, czy może znaczące pomniki przyrody komuś w czymś przeszkadzają – pyta Boryna. Zaapelował, by, odpowiednie służby dołożyły wszelkich starań w celu ustalenia i ukarania sprawców.

Wandale ogień podłożyli prawdopodobnie w niedzielę. Postępowanie w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Zielonej Górze. – Wytypowano już osoby mogące mieć związek z tym zdarzeniem – mówi Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. Podpalaczowi grozi do dwóch lat więzienia.

Dąb Napoleona

Drzewo, którego wiek szacowano na 700 lat, spłonęło w poniedziałek. Dąb Napoleon, to jeden z najcenniejszych pomników przyrody województwa lubuskiego. Rósł na skarpie pradoliny Odry w odległości trzech kilometrów od miejscowości Zabór (powiat zielonogórski). Obwód drzewa wynosił ok. 10,5 metra, wysokość 22 metry.

Nazwa drzewa wzięła się z legendy głoszącej, że podczas wyprawy na Rosję w 1812 roku, po przeprawie przez Odrę pod jego konarami odpoczywał Napoleon Bonaparte.
http://bialczynski.wordpress.com/slowia ... -napoleon/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: Kiara » poniedziałek 09 cze 2014, 15:38

To zjawisko jest całkowicie wyjaśniane, najpierw lans na fejsie , zrobiono Marysi reklamę jako antysemitka, teraz jest już nawróconą antysemitką ..... nawet dostała w nagrodę książkę ( jazda na temacie antysemityzmu , to świetna i prosta reklama dla ludzi, znamy przykład jednego pana co palił stodołę.... ;) :lol: ) cel jest wspólny religijny zniszczyć dawną wiedzę , zatrzeć ją o miejscach mocy , postawić na nich symbole religijne, śpiewać tam takie pieśni.
Prymitywne zagranie i prostacki plan szyty ściegiem , który pokazuje co i kto pod nim bez problemu.... stare wygi stawiają w ofierze młodych niedouczonych naiwniaków.

Marysia śpiewa przed Słowiańskimi rzeźbami.



Marysia Sokołowska śpiewa Ave Maria
https://www.youtube.com/watch?v=FxRtVzE0H-o

To jednak są tacy, którzy bardzo boją się Ślęży i ludzi propagujących wiedzę o niej...... ;) :lol:
0 x


Miłość jest szczęściem!

Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Kiara » poniedziałek 09 cze 2014, 23:38

To zjawisko jest całkowicie wyjaśniane, najpierw lans na fejsie , zrobiono Marysi reklamę jako antysemitka, teraz jest już nawróconą antysemitką ..... nawet dostała w nagrodę książkę ( jazda na temacie antysemityzmu , to świetna i prosta reklama dla ludzi, znamy przykład jednego pana co palił stodołę.... ;) :lol: ) cel jest wspólny religijny zniszczyć dawną wiedzę , zatrzeć ją o miejscach mocy , postawić na nich symbole religijne, śpiewać tam takie pieśni.
Prymitywne zagranie i prostacki plan szyty ściegiem , który pokazuje co i kto pod nim bez problemu.... stare wygi stawiają w ofierze młodych niedouczonych naiwniaków.

Marysia śpiewa przed Słowiańskimi rzeźbami.



Marysia Sokołowska śpiewa Ave Maria
https://www.youtube.com/watch?v=FxRtVzE0H-o

To jednak są tacy, którzy bardzo boją się Ślęży i ludzi propagujących wiedzę o niej...... ;) :lol:


Obrazek
0 x


Miłość jest szczęściem!

Awatar użytkownika
janusz
Posty: 19105
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
x 28
x 901
Podziękował: 33080 razy
Otrzymał podziękowanie: 24134 razy

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: janusz » poniedziałek 09 cze 2014, 23:44

Obrazek
Skojarzenie dotyczące astronomiczno-astrologicznego symbolu tej rzeźby jest jak najbardziej możliwe...... ;)
Obrazek
.......Panna i Ryby.

Obrazek

Dokąd płyną ryby ?......
Jedna z nich płynie wzdłuż ekliptyki, druga zaś wzdłuż równika nadgalaktycznego. Kiedy każda z nich przebędzie drogę 150° - w swoim systemie współrzędnych – musi osobno spotkać się w gwiazdozbiorze Panny.



Ale istnieją też inne sposoby na wytłumaczenie powstanie tej rzeźby. :shock: ........

W Dniu Dziecka 1. czerwca 2014r. Marysia Sokołowska, lat 17 i jej brat Antoś, lat 12, zainicjowali Marsz Dziewic na Górę Ślężę.
Obrazek
Marysia Sokołowska, lat 17, przed rzeźbą “panna z rybą” dokumentującą szacunek okazywany na Górze Ślęży dziewczętom i młodym kobietom już w IV - III w. przed narodzeniem Chrystusa.
0 x



Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: Kiara » wtorek 10 cze 2014, 00:39

To chyba nie jest wyprawa upamiętniająca dawne Słowiańskie obyczaje, a raczej usiłująca po raz kolejny zatrzeć dawna wiedzę na rzecz katolickiej Matki Boskiej ;) :lol:

http://halat.com/marsz-dziewic-na-Gore-Sleze/

Nie ma co się łudzić iż ta panienka propaguje kult Panny z Rybą, ona wręcz rytualnie chce go przewartościować na Kult Maryjny... ;) :lol: .
A Panna z Rybą nie jest Matką Jezusa, to chyba już wiemy?
Oj wielkie starania kler poczyna w stosunku do Ślęży, możemy wnioskować z tego iż będzie ona miała niesamowite znaczenie w bliskiej przyszłości, ujawni się coś co mocno zagraża nie tylko katolikom ale religiom w całokształcie.


Obrazek
0 x


Miłość jest szczęściem!

baba
x 129

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: baba » wtorek 10 cze 2014, 00:43

Ja myślę, że dziewczyna jest po prostu młoda i nie bardzo wie o co chodzi, dla niej to pewnie jedno i to samo. Nie sądzę, żeby to było zamierzone "rytualne przewartościowanie". Co najwyżej może być wykorzystywana przez kogoś zorientowanego. 8-)
0 x



Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: Kiara » wtorek 10 cze 2014, 00:51

Gwarantuję Ci że jesteś w błędzie , at akcja sięga dalej niż sądzisz, poczytaj o tej panience na fejsie!
Jest już reklamowaną gwiazdą, która zaczęła karierę w TV od antysemityzmu i krytyki Tuska ( to takie medialne i na topie dla reklamy) teraz jest zwolenniczką Żydów, to tez ostatnio modna zmiana w środ młodych. Reklamuje się ją na silę jako młodzieżową idolkę w "wojnie religijnej", kler chce zawładnąć Ślężą przez organizowanie zlotów katolickich na niej, w ten sposób chcą zmienić jej przeznaczenie, to walka...... :lol: :lol: :twisted: :twisted:
Ona może mądra nie jest ( bo daje się podprowadzać), ale te stare wygi wiedzą jak manipulować młodzieżą.


Obrazek
0 x


Miłość jest szczęściem!

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 10 cze 2014, 10:02

Drodzy państwo, myślę że ta dyskusja powinna się toczyć w temacie o niszczeniu słowiańszczyzny.
Tu prawimy o dziwnych, niewyjaśnionych przypadkach jakie kogoś spotkały na Ślęży.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

baba
x 129

Re: Ślęża - tajemnicze zjawiska

Nieprzeczytany post autor: baba » wtorek 10 cze 2014, 13:16

Faktycznie, nie zwróciłam uwagi ale to by pasowało od postu Kiary o Ave Marija, oczywiście jeśli nie ma nic przeciwko. 8-)
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 17 cze 2014, 18:24

Proboszcz Katedry Wawelskiej i dyrektor muzeum przeciw
Rodzimowiercom Polskim [zobacz!]


http://www.youtube.com/watch?v=aH8Is1mLcfc

Obrazek

http://www.youtube.com/watch?v=DgwBzxgKACA

Zobaczcie ten film – to część kampanii Kościoła katolickiego Przeciw równoprawnej religii zarejestrowanej w Polsce, Wierze Przyrodzonej Słowian. Film 22 minuty

Obrazek
http://bialczynski.wordpress.com/2014/0 ... m-polskim/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 19 cze 2014, 17:33

Jako Słowianie jesteśmy u siebie, a traktuje się nas jak obywateli drugiej kategorii.

Obrazek

– Dziwi mnie, że uczy się w naszych szkołach o religii greckiej, rzymskiej, a niestety o naszej rodzimej się zapomina – mówi Ratomir Wilkowski, przedstawiciel polskich rodzimowierców. W rozmowie z naTemat opowiada, jak trudno jest dziś dać dzieciom starosłowiańskie imię i o tym, kim są współcześni polscy „pogani



W czerwcu „Rzeczpospolita” napisała o planowanym zjednoczeniu polskich pogan. Postanowiliśmy porozmawiać z jednym z uczestników zjazdu, o którym pisał dziennik, by dowiedzieć się więcej, co to znaczy być „poganinem” we współczesnej Polsce.

Jak powinienem się do pana zwracać?

Ratomir Wilkowski: U nas kapłanów nazywa się żercami.

Kim są żercy?

Żerca sprawuje czynności obrzędowe, poza tym prowadzi też inne czynności związkowe. Ale inaczej niż w Kościele Katolickim, musi się sam utrzymywać. Nie ma czegoś takiego, że żyje tylko z datków wiernych. Musi pracować. Funkcja żercy jest honorowa.

Czy to dlatego, że nie ma wystarczająco wielu wiernych, by żerca mógł utrzymać się z ich datków?

Myślę, że wiernych jest całkiem sporo, natomiast wątpię, żeby w tym kraju znaleźli się chętni, żeby utrzymywać jeszcze jedną grupę kapłańską. I tak z naszych podatków wszyscy łożymy na Kościół Katolicki. Natomiast zwyczaj, że żerca musi się sam utrzymywać, został wywiedziony ze źródeł historycznych: z przekazów, z kronik.

I co z tych źródeł wynika?

Kapłani rodzimowierczy utrzymywali się z pracy swoich rąk i my staramy się to kontynuować. Chociażby dlatego, żeby nie prowokować dziwnych, niejasnych sytuacji, tudzież w skrajnych przypadkach patologii, mogących zaszkodzić nie tylko związkowi, ale całemu systemowi wyznaniowemu.

Jak to się stało, że pan w ogóle zainteresował się rodzimowierstwem?

Rzecz polega na tym, że człowiek w pewnym momencie swojego życia zaczyna zadawać pytania, które są wspólne dla większości systemów wyznaniowych – o sens istnienia, nie tylko swojego, ale i otaczającego nas świata. O to, co jest przed naszym życiem, co jest po nim. Generalnie, o istotę wszechrzeczy, można powiedzieć. Różne religie, różne systemy wyznaniowe, starają się odpowiadać na te pytania na swój sposób.

Dlaczego dla pana akurat ten sposób okazał się najatrakcyjniejszy?

Może nie tyle najatrakcyjniejszy, co najbardziej zbieżny z moją filozofią życiową. Katolicyzm, który jest w naszym kraju najbardziej popularny, w najmniejszym nawet stopniu nie odzwierciedla tego, w co wierzę, ani nie znajdywał pokrycia w moim stosunku do świata.

A w czym z pana filozofią pokrywała się wiara rodzimowiercza?

Podstawową rzeczą jest to, że rodzimowierstwo słowiańskie nie jest dogmatycznym monoteizmem, tylko politeizmem, czyli wielobóstwem. Do tego jest silnie nacechowane panteizmem, czyli przekonaniem, że Bóg najwyższy jest tożsamy całemu otaczającemu nas światu, naturze. Monoteizm chrześcijański wyklucza panteizm, a tym bardziej politeizm. W rodzimowierstwie świat w skali makro nie jest stworzony przez Boga, tylko jest mu tożsamy.

Oprócz tego, przynajmniej w ramach związku, który ja reprezentuję, zakładamy istnienie pozostałych bogów, będących niejako przejawami poszczególnych aspektów Boga najwyższego. Sprawują oni pieczę nad konkretnymi aspektami natury, poprzez nie przejawiając swe istnienie.

Mówi pan o związku, który pan reprezentuje. Tymczasem związków rodzimowierczych jest kilka.

Obecnie w Polsce zarejestrowane są cztery związki rodzimowiercze, z czego czynnie działają trzy. Jest to reprezentowany przeze mnie Rodzimy Kościół Polski, związek wyznaniowy Rodzima Wiara i zachodniosłowiański związek wyznaniowy Słowiańska Wiara. Oprócz tego istnieją różne lokalne wspólnoty nieformalne, jak również formalnie zarejestrowane stowarzyszenia i grupy takie jak Stowarzyszenie Żertwa, Stowarzyszenie Watra, Stowarzyszenie Gontyna, czy grupa Wiedza i Dzieło.

Dlaczego tych grup jest tak wiele?

Bo zakres rodzimowierstwa jest dość szeroki. Czasami przyczyną tego rozwarstwienia są, mówiąc najkrócej, poglądy polityczne. Są grupy, które bardziej skłaniają się ku prawicy. Są grupy, które bardziej stawiają na folklor i wierne sięganie do źródeł. Generalnie, same różnice wyznaniowe, teologiczne nie są aż tak wielkie. I nie uważam, żeby związków było aż tak wiele. Szczególnie uwzględniając fakt, że to jest politeizm, czyli system, który nie zakłada jakiegoś jednego, uniwersalnego systemu zbliżania się do absolutu, do Boga najwyższego, czy nawet sumy bóstw. W rodzimowierstwie już samo to, że jest ono politeizmem, dopuszcza sporą tolerancję i możliwość indywidualnego podejścia do wiary.

Inaczej niż w monoteizmie.

Tak, a proszę zauważyć, że choćby chrześcijaństwo, które jest religią wyraźnie określającą zakres swoich założeń teologicznych, również nie uchroniło się od rozwarstwień. W jego ramach też musiano się spotykać na różnego rodzaju soborach, uchwalać kanony wiary, które często prowadziły nie tyle do scalenia, co wręcz dalszych podziałów. Mimo że monoteizmy często są globalnymi systemami uniwersalistycznymi, również w ich ramach dochodzi do rozłamów.

Czy wasza religia jest uniwersalistyczna? Czy zakładacie nawracanie na nią innych ludzi?

Nie. To wynika już z samej definicji rodzimowierstwa, ponieważ w przeciwieństwie do zdecydowanej większości monoteizmów, które są określane jako religie objawione czy też założone, rodzimowierstwo jest tzw. religią naturalną, czyli taką, która wykształciła się na przestrzeni wieków, istniejąc niejako od początku dziejów danej grupy etnicznej.

Opiera się ono na zmysłowej i pozazmysłowej obserwacji otaczającego nas świata, w naszym przypadku obserwacji zapoczątkowanej przez naszych słowiańskich przodków. I już chociażby przez to, że wiara ta związana jest z grupą etniczną i terenem na którym się wykształciła, nie jest ukierunkowana na nawracanie czy przekonywanie osób spoza tej grupy.

A gdyby ktoś sam się do was zgłosił?

W przypadku naszego związku jest wyraźnie powiedziane, że każdy, kto uważa się za Polaka i szanuje naszych rodzimych bogów, może formalnie przystąpić do Rodzimego Kościoła Polskiego.

Ale musi uważać się za Polaka, tak? Nie przyjęlibyście kogoś z zupełnie innej kultury?

Powiem tak – trudno mi sobie wyobrazić, żeby osoba będąca z innego kontynentu nie wyznawała swoich bogów, tylko chciała wyznawać naszych. Jeżeli ktoś chce wyznawać naszych bogów, to siłą rzeczy, niejako z definicji, zakłada się, że będzie to osoba, której szczególnie bliska będzie ta kultura, ten naród, te ziemie. Więc owszem, ten ktoś może mieć wśród swoich przodków osoby innej niż polska narodowości, ale jeśli nie ma w duszy szacunku dla naszych słowiańskich bogów, to mija się z celem, żeby przystępował do związku. To tak jakby do wojska przyszła osoba, która ma poważną wadę wzroku i chciała zostać pilotem oblatywaczem (śmiech).

Jaki jest wasz stosunek do Kościoła Katolickiego?

To jest często powtarzające się pytanie, na które wbrew pozorom bardzo ciężko odpowiedzieć. Ujmując rzecz jak najkrócej: w państwie, które teoretycznie jest demokratyczne i świeckie, nie odczuwamy, że jesteśmy traktowani na równi z dominującym Kościołem, co ponoć zapewnia nam Konstytucja. Więc na pewno nie rodzi to pozytywnego nastawienia, szczególnie uwzględniając historyczny proces chrystianizacji przeprowadzany na tych ziemiach, którego bynajmniej nie można uznać za zakończony. Mimo że jako Słowianie, jako Polacy, jesteśmy ze swoją wiarą u siebie, jesteśmy pod względem wyznaniowym traktowani jako obywatele drugiej kategorii.

W czym to się przejawia?

Nadal zawłaszczane są przez Kościół katolicki udokumentowane rodzime, słowiańskie miejsca kultowe, w obrębie których stawia się krzyże, kapliczki czy wręcz buduje kościoły. W życiu codziennym z kolei, dzieciom niejednokrotnie łatwiej jest nadać w Urzędzie Stanu Cywilnego imiona pochodzenia semickiego, niż imiona słowiańskie. To nie jest naturalne, jeśli będąc u siebie musimy udokumentować, że dane imię istniało. Na przykład przedstawiać kroniki czy słowniki etymologiczne.

Ale to ostatnie nie jest chyba akurat winą Kościoła, prawda?

Bezpośrednio pewnie nie, ale pośrednio tak. Chodzi o to, że próbuje się zawłaszczać sfery świeckie, np. przez wieszanie krzyży w urzędach, przez wprowadzanie na coraz większą skalę religii do szkół, finansowanie z budżetu państwa budowy świątyń Kościoła Katolickiego, tak jak np. warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej. Oczywiście, tego się nie robi wprost, tylko daje pieniążki na muzeum, które jest w ramach świątyni, ale de facto jest to budowanie tej właśnie świątyni. Co dalej? Wprowadzanie do wojska kapłanów. Ktoś powie, że to szczegóły, ale można by je wyliczać długo.

Ok, to może teraz opowiedziałby mi pan kilka słów o zasadach waszej wiary. Chodzi mi np. o zasady etyczne.

Naszą etykę opieramy na przekazach: dokumentach i zachowanych źródłach folklorystycznych. Posługujemy się także analogią porównawczą z innymi kulturami zbliżonymi do słowiańskiej. Pomijam w tym miejscu, że uniwersalne zasady, takie jak nie zabijaj, nie kradnij, czcij przodków, są wspólne dla wielu niezależnych kultur. Odwołujemy się też od zabytków, jak na przykład Idol ze Zbrucza. I generalnie przyjmujemy, że człowiek jest częścią natury, częścią otaczającego nas świata i zyska najwięcej, nie działając wbrew temu światu, tylko w zgodzie z jego zasadami. Stąd przyjmujemy za konieczne przestrzeganie praw natury i praw ładu społecznego.

Czy to się jakoś łączy z ekologią?

Natura jest bardzo silnie związana z naszą wiarą, natomiast byłoby nadużyciem stwierdzenie, że każdy rodzimowierca jest ekologiem, czy że każdy ekolog jest rodzimowiercą. Tak samo nie każdy rodzimowierca zajmuje się odtwórstwem historycznym. Bo wiara to nie jest odtwórstwo, to musi wynikać z rzeczywistego przekonania, a nie z hobby. Więc podobnie nie każdy odtwórca historyczny lub członek bractwa rycerskiego jest rodzimowiercą i nie każdy rodzimowierca jest zaraz odtwórcą historycznym.

Wróćmy do ekologii. Czy jest dla was ważna?

W przypadku rodzimowierstwa trudno mówić o czymś, co się potocznie określa eko-oszołomstwem. Czyli nie ma u nas np. jakichś restrykcji żywieniowych. Nikt nikomu nie zakazuje jedzenia mięsa, tym bardziej że nasi słowiańscy przodkowie byli zabijani przez zwierzęta, sami na nie polowali i spożywali ich mięso. Uważamy również, że natura ma swoje sposoby, żeby sobie radzić z zagrożeniami, które się w jej ramach pojawiają, aczkolwiek jesteśmy również świadomi tego, że działalność człowieka zbyt często prowadzi do zachwiania równowagi w przyrodzie. I o ile natura świetnie sobie poradzi bez człowieka, to człowiek poza naturą – w żadnym razie.

Czy ktoś stoi na straży reguł waszej wiary?

Uwzględniając, że rodzimowierstwo nie wykazuje jakiejś szczególnej tendencji do popadania w dogmatyzm, zasadniczo przyjmuje się założenie, że każdy może żyć jak chce, byleby przy tym nie krzywdził innych. Wbrew pozorom nie jest to to samo, co chrześcijańskie “kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” czy też „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.

Bo nie zakładacie z góry, co komu jest miłe?

Zdecydowanie tak. U nas przede wszystkim stawia się na poczucie empatii. W imię miłości bliźniego w chrześcijaństwie często tego bliźniego pozbawiało się życia. Bo katolicy, chrześcijanie wychodzili z założenia, że ważniejszą rzeczą jest nawrócenie niewiernego, osiągnięcie przez niego domniemanego zbawienia, niż wartości życia doczesnego z samym życiem doczesnym włącznie. W historii mamy wielokrotne przykłady sytuacji, gdy prowadziło to do nadużyć i licznych zbrodni. Dlatego w rodzimowierstwie stawia się głównie na samodzielne myślenie i zdolność empatii, czyli wczucie się w sytuację drugiego człowieka, w jego stan. I przede wszystkim dąży się do tego, by tego człowieka nie krzywdzić, uwzględniając jego perspektywę.

Proszę powiedzieć, jak reagują nowo poznani ludzie, kiedy dowiadują się, że jest pan
No właśnie, chciałem powiedzieć, że “jest pan poganinem”. Czy wy tak o sobie mówicie, czy to nie jest dla was obraźliwe?


Poganami lub neopoganami określają nas osoby spoza ruchu, najczęściej katolicy. Pod tym mianem do jednego worka, często w celu zdeprecjonowania, wrzuca się wiele grup: od różnych etnicznych systemów wyznaniowych po ruchy New Age, wróżki i tarocistów czy agnostyków. Poganin jest tu więc określeniem bardzo dyskusyjnym, choć przede wszystkim mało precyzyjnym.

Czyli nie powinienem mówić “poganin”, tylko “rodzimowierca”?

Myślę, że najwłaściwszym określeniem jest rodzimowierca. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, można zawsze dodać rodzimowierca słowiański.

No dobrze, to powtórzę pytanie, od którego zacząłem – jak reagują ludzie, kiedy mówi im pan, że jest rodzimowiercą?

Ja mam o tyle pozytywną sytuację, że moje otoczenie nie ma jakichś zatwardziałych uprzedzeń w tym względzie. Więc w najgorszym razie jest to chwilowe zdziwienie, które szybko przeradza się w autentyczne zaciekawienie, ponieważ ludzie często nie wiedzą, czym jest rodzimowierstwo słowiańskie. W ogóle rzadko kiedy mają choćby minimalne pojęcie o tym systemie religijnym, o tym, że Słowianie mieli swoją wiarę, swoją religię.

Dziwi to pana?

Dziwi mnie, że uczy się w naszych szkołach o religii greckiej, rzymskiej, a niestety o naszej rodzimej się zapomina. Więc, jak mówię, to zaskoczenie bardzo szybko przeradza się w zaciekawienie. Aczkolwiek znam osoby, które nie mają tyle szczęścia, bo żyją w otoczeniu katolików, których można nazwać potocznie zwolennikami Ojca Dyrektora. Oni reagują dość jednoznacznie. Zresztą najlepszy przykład to reakcje na organizowany przez nas zjazd rodzimowierczy. Może to się wydać śmieszne, ale dostajemy np. e-maile z litaniami o nasze dusze, nawrócenie, tudzież pogróżki, że będziemy się przez wieczność smażyć w piekle. Pomijając fakt, że w rodzimowierstwie słowiańskim piekło nie występuje, takie zachowania dokładnie świadczą o mentalności niektórych ludzi jak i o tym, do czego są zdolni.

Skoro nie wierzycie w piekło, to co się według wiary rodzimej dzieje z człowiekiem po śmierci?

Podejście do zaświatów w rodzimowierstwie jest trochę bardziej rozbudowane niż w chrześcijaństwie. Według Słowian elementów duchowych w człowieku było więcej niż tylko jeden, a ich losy pośmiertne były różne. Jeden z tych pierwiastków po śmierci wracał do Wyraju, czyli tzw. zaświatu górnego, by po jakimś czasie ponownie wstąpić w łono kobiety i odrodzić się jako nowy człowiek. Natomiast drugi z tych pierwiastków duchowych trafiał do Nawii, czyli zaświatu podziemnego, dolnego. I ten pierwiastek duchowy, będący niejako cieniem człowieka za życia, jednoczył się z pozostałymi duchami przodków.

Mówi pan o tym, że w szkołach uczy się o religii starożytnych Greków czy Rzymian, a nie uczy się o religii Słowian. Chciałem zapytać, dlaczego pan sądzi, że to by było wartościowe?

Zachowam się brzydko i odpowiem pytaniem na pytanie. Czy pana zdaniem, świadomość własnej tożsamości jest ważna?

Tak.

To mamy odpowiedź na pańskie pytanie. Odcinając się od wiary, która jest istotnym składnikiem naszej rodzimej kultury, odcinamy się od korzeni. A naród, który jest odcięty od korzeni, umiera. Traci swą tożsamość


I sądzi pan, że wiara wywodząca się jeszcze sprzed chrztu Polski, może dziś nam – Polakom, powiedzieć coś istotnego o nas samych?

Oczywiście.

Co na przykład?

Wyjaśnię może, dlaczego ona może nam wiele o nas powiedzieć. Ponieważ jest to wiara, która wykształciła się na tych terenach i w sposób najwłaściwszy te tereny opisując. Jak wspomniałem wcześniej, opiera się na zmysłowej i pozazmysłowej obserwacji otaczającego nas świata, zapoczątkowanej przez naszych przodków. Więc jeżeli nie mamy czerpać z tego dziedzictwa, które nam zostawili nasi właśni dziadowie, to skąd? Ze spuścizny, którą przyniosły nam ludy kulturowo wykształcone na odległych terenach, np. wśród piasków pustyni Izraela?

Może i chrześcijaństwo przyszło z daleka, ale musi pan przyznać, że chyba nieźle się na tych terenach przyjęło.

Owszem, można próbować takich zabiegów. Ale właśnie dlatego, że chrześcijaństwo było tu obce, było zmuszone adaptować na swoje potrzeby wiele zwyczajów i wiele tradycji pogańskich tu zastanych, nadając im własną symbolikę i znaczenie. Jednak dziś widać, że te protezy w katolicyzmie gną się i łamią. Ich wypaczona forma nie wytrzymuje próby czasu. A dodatkowo Kościół Katolicki sam sobie robi największą krzywdę, chociażby odsuwając od możliwości wypowiadania się własnych kapłanów, którzy zdają się być w tym związku religijnym najrozsądniejszymi, otwartymi na świat osobami. Nie będę wymieniał nazwisk, ale myślę, że wiadomo, o jakie osoby chodzi.

Całość na: NaTemat.pl
http://www.slowianskawiara.pl/jako-slow ... kategorii/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » niedziela 22 cze 2014, 22:37

polecam wszystkim zapoznanie się z artykułem, w którym pan Białaczyński zamieszcza swoje negatywne doświadczenia z moderatorami polskojęzycznej WIKI, którzy za punkt honoru postawili sobie usuwać bądź zniekształcać, zakłamywać wszystko co dotyczy Słowian (nie wklejam tego artykułu bo to same cytaty z WIKI, a by było rzetelnie musiałbym podlinkować wszystko co tam jest podlinkowane. Troszkę za dużo roboty, ale artykuł wiele wyjaśniający) :D :
http://bialczynski.wordpress.com/co-to- ... wikipedii/


EDYCJA:

Pozwolę sobie jednak zamieścić ciekawą wypowiedź jednego z forumowiczów:

Rafal pisze:Rafal said, on 19 Listopad 2010 at 9:10

Dużo informacji o starodawnej Słowiańszczyźnie można znaleźć na stronie – http://www.historiakurgany.republika.pl ... k/slow.htm

Jest w tej książce na Internecie starającej się przybliżyć nam wiele zapomnianych faktów z dawnych dziejów na bazie językoznawstwa
Jak np. -
Leksykę dzisiejszej polszczyny początkowo bardziej tworzyli Wieloci czy Polanie a nie Chrobaci, stąd Chrobacja z VI wieku sięgająca, od Turyngii włącznie do Wołgi (Kurhani ~ Gurgani ~ Kurgani ~ Pieczyngowie), była dla Wielotów czy Polan czymś zewnętrznym.
Nazwy Dorzyńców z punktu widzenia Wielotów lub Polan przejęli mieszańcy frankijsko ~ celtyccy, którzy Słowian ~ Dorzyńców z Turyngii pokonali i zniemczyli. Nazwa Mazur też w Polsce była pejoratywna (patrz str. 12 ”Słewi są Słowianie”), choć na Rusi, Mazurzy to Polacy. Dorowie czyli Dorżyńcy dokonali również najazdu na Helladę 1200 p.n.e.
(Pod terminem Pistric w HNP Naruszewicza trochę o Słowianach w Turyngii).
Awaris imię Awarisa, największego bohatera Skolotów (języczników), było to miasto zdobywców Egiptu, założone 17 wieków p.e.ch.
Awaris to bohater od imienia Gerrosów-Gierusów-Dzierusów też imię herosów-gieroji czyli nawet imię Awarowie mogło pierwotnie znaczyć tyle co bohaterowie.
Upadek kaganatu i imienia Obrów nastąpił pod koniec VIII wieku e.ch. po wojnie domowej z chrystianami wspieranymi przez imperium Chrystianorum Karola Magni, wojna znana w legendach u Słowian wschodnich i południowych jako walka Żmija Ogiennego ojca z synem Wężem Ognistym Wilkiem, po klęsce ojca odpadła Chorwacja południowa zwana później Wielką Morawą. Wielka lub Biała Chorwacja (kaganat ar-Rus) północna ze swym jądrem państwem zmarłych (Arta Nija – kraj Nyji), pozostała niepodległą do czasu jej rozpadu na kilka mniejszych lub większych państw w których władzę przechwycili despoci, tyrani i uzurpatorzy, którzy dla zalegalizowania swej uzurpacji przechodzili na chrystianizm.

Bez Dekalogu Mojżesza obyczajowość, uczciwość, prawość ludu – Slowian była bardzo wysoka do momentu wkroczenia do akcji Czarno-Boga. Polecam do obejrzenia :

Np. YouTube – Arkona – Slavsia, Rus (Polskie Tlumaczenie)


http://www.youtube.com/watch?v=_HUIWb77 ... re=related lub

YouTube – Arkona – Liki Bessmertnykh Bogov (Polskie Tlumaczenie)


http://www.youtube.com/watch?v=Ljzm_x1f ... re=related

Poza tym z romajskimi agentami dyskusje sa bezcelowe. A dlaczego – patrz ponizej -

Opinia starszyzny szczecińskiej w XII w

„U was, chrześcijan, pełno jest łotrów i złodziei; u was ucina się ludziom ręce i nogi, wyłupuje oczy, torturuje w więzieniach; u nas, pogan, tego wszystkiego nie ma, toteż nie chcemy takiej religii! U was księża dziesięciny biorą, nasi kapłani zaś utrzymują się, jak my wszyscy, pracą własnych rąk”-słowa starszyzny szczecińskiej z „Żywotów świętego Ottona” (XII wiek).”

W przeciwieństwie do romajsko-judejskiej wiary, wiara Aryan od 6 tys. lat – Slowian, Frankow, Longobardow a pozniej Wizygotów itd., wiara naszych Pra-Slowian miała bardziej rozszerzony, uniwersalny charakter od romajsko-judejskiego Dekalogu. Mówiła o poszanowani i miłości do Przyrody i do zwierząt, nie tylko do bliźnich.
Cambridge Historia Starożytna mówi o wielkiej uczciwości i orawości Słowian – Wenetów / Wendów = Wandali + Kaszubów osiadłych 1200 B.C. w płn. –wsch. Włoszech, którzy założyli póżniej Republikę Kupiecką – Wenecję na wzór Nowogrodu Wielkiego, nazwanego Perłą Północy. Z kolei Herodot w swoich pismach z okresu 500 B.C. pisze o Medach, że są Aryanami – czyli wyznawcami Jednego tylko Naczelnego Boga – Stwórcy Wszechświata. Warto na Internecie prześledzić losy zniszczonej mieczem i ogniem wiary Pra-Słowian. Przeciwnikiem Stwórcy jest Czarno-Bog w wierzeniach Słowian. Aryanie zwracając się do Stwórcy, wyciągali ręce do Niebios, skąd spływa Energia Niebios. Romajsko-judejskie praktyki to składanie razem dłoni, co blokuje dopływ Energi Niebios, padanie na kolana jak przed Carem, oskarżania się o grzechy, bicie w piersi co jeszcze bardziej osłabia strukturę Kości Krżyżowej a tym samym powoduje problemy nóg i znacznie więcej. Poza tym dopiero od około dwustu lat ta obca Duchowi Słowiańskiemu religia nabrała bardziej ludzkiego oblicza – skończyła palenie na stosach tzw. Herektyków.
http://bialczynski.wordpress.com/co-to- ... wikipedii/

Filmy wstawiłem osobiście, w oryginale są tylko odnośniki.
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 01 lip 2014, 12:20

W jednym z tematów dotyczących Polski >> @janusz wstawił ciekawy artykuł, który uwypukla plan systematycznego niszczenia naszego narodu, ale i Słowiańszczyzny. Myślę, że @janusz nie będze miał nic przeciw temu, że ów cytat zamieszczę i w tym temacie:

PLAN CARYCY KATARZYNY

Polskę zgnębić na zawsze



Historia kołem się toczy, dla mądrych jest nauczycielką /szkołą/ życia. Obyśmy należeli do tych Polaków mądrych przed szkodą.
Rozmowa carycy Katarzyny z Nikitą Paninem, jej współpracownikiem, to historia, która kołem się toczy na naszych oczach. Opublikował ją Waldemar Łysiak, któremu zdaniem wielu „.. należy się tytuł narodowego wieszcza”. Oto jej treść: :shock:
„- Widzisz pułkowniku, kiedyś mój pradziad opowiadał mojemu dziadkowi swoją rozmowę z Rosjaninem Paninem, który opowiedział mu swoje spotkanie z carycą Katarzyną. Mój prapradziad zadał mu podobne pytanie, właśnie Rosjaninowi, którego spotkał w Warszawie w 1763 roku. Panin, zaczął wtedy od zdania, które mego przodka zdumiało: Widzisz Panie Wilczurski. Naród, który jest niewolnikiem słów jest, najlepszym materiałem na niewolnictwo. Po chwili namysłu mówił dalej. Panie Wilczurski, Caryca Katarzyna wysyłając mnie na misję do Polski powiedziała, te oto słowa:

Istnieją różne narody, a raczej różne narody mają różnego ducha. Jedne można podbić i przesiedlić w celu zagarnięcia ich ziem, a świat nie podniesie wrzasku – to małe narody, plemiona. Z innych można uczynić małym wysiłkiem niewolników i będą chętnie lizali rękę Pana – to narody o podłej duszy, od kolebki niegodne samostanowienia, w wielkich obszarach Azji roztopią się bez śladu. Z trzecimi wreszcie nie można zrobić ani tego, ani tego, przynajmniej nie od razu – to Polacy. Nie można zaanektować ich państwa, bo trzeba byłoby się dzielić z Prusami, Austrią, Turcją i Bóg wie jeszcze z kim; narzuca to europejska równowaga sił. Po drugie nie można tego zrobić od ręki, gdyż są to znakomici żołnierze, a cały naród gdy otwarcie zagrożony, przypomina wściekłego wilka w nagonce. Zbyt dużo by to kosztowało, należy więc zdemoralizować ich do szpiku kości. Trzeba
rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność
Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu
Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę
Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba. Będą Oni walczyć długo, bardzo długo, nasze prochy przepadną, ale przyjdzie czas gdy sami sprzedadzą swój kraj, sprzedadzą go jak najgorszą dziwkę. My rozpoczniemy ten proces Panin! Korupcją „milczących psów”, którzy będą nimi rządzić. Bogactwem i głodem, które biednych podjudzą przeciw możnym, tych drugich zaś napełnią takim strachem i podłością, że uczynią wszystko dla zachowania swego bogactwa. Zepsujemy ich kultem prywaty, złodziejstwa, rozpusty, wszelaką demoralizacją i wiodącym ku niej alkoholem. Stworzymy tam nową oligarchię, która będzie okradać własny naród nie tylko z godności i siły, lecz po prostu ze wszystkiego, głosząc przy tym, że wszystko co czyni, czyni dla dobra ojczyzny i obywateli. Niższe szczeble tych krwiopijców będą uzależnione od wyższych w nierozerwalnej strukturze formalnej i nieformalnej piramidy. Trzeba będzie starać się, by w piramidę wpasowany był każdy zdolny i inteligentny człowiek, by zechciwiał w niej i spodlał. Niedopasowywalnych szaleńców, nieuleczalnych fanatyków, nałogowych wichrzycieli i każdą inną wartościową jednostkę wyeliminujemy operacyjnie. Zadanie to jest wielkie Panin, lecz i efekty będą wielkie. Polska zniknie w samych Polakach! Wtedy właśnie, gdy będzie wydawało się im, że mają wolność. Ale ja tego nie doczekam Panin, zaczniemy jednak ten proces, a wiesz dlaczego nienawidzę tego kraju?
- Dlaczego Pani? Zapytał Panin.
- Dlatego, że jestem kobietą i nienawidzę dziwek, które udają święte. Ja jestem prostytutką Panin, a to honor, gdy się jest do tego cesarzową.
- I dlatego jeszcze Panin, że ze zdrajców robili oni zawsze bohaterów.
- I dlatego jeszcze Panin, że nigdy nie chcieli się z nami zjednoczyć przeciw Rzymowi, a byli naszymi braćmi Słowianami, zdradzili nas Panin.
- I dlatego Panin kiedyś zginą, unicestwią się sami!
http://bialczynski.wordpress.com/2013/0 ... na-zawsze/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 01 lip 2014, 21:20

Kolejny tekst świadczący o celowym i rozmyślnym niszczeniu tego co słowiańskie, na czele z naszym narodem - kopiuję go za @Channel >>, co wynika z mej niecierpliwości >> ;) :

Jak Niemcy stworzyli Ukrainę i w jakim celu.



Prezentujemy niepublikowany dotychczas tekst autorstwa Romana Dmowskiego poświęconego Ukrainie. Materiał pochodzi z archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

[Przenikliwy, miejscami wręcz proroczy tekst Romana Dmowskiego sprzed ponad 80-ciu lat zasługuje na dokładne zgłębienie - admin]


Obrazek
Roman Dmowski – “Kwestia ukraińska”

I. Wyzwolenie narodowości

Jednym z ważniejszych zagadnień naszej polityki za­równo wewnętrznej, jak i zewnętrznej – jest kwestia ukra­ińska. Pojmuje się ją powszechnie jako jedną z kwestii narodowości, które się obudziły do samoistnego życia w dziewiętnastym stuleciu, podniosły swą mowę z narze­cza ludowego do godności języka literackiego, a w koń­cu osiągnęły niezawisły byt państwowy. W tym pojęciu, na mapie Europy – zjawienie się odrębnego państwa ukraińskiego – jest tylko kwestią czasu i to niedalekiego.

Jest to pojęcie zbyt proste. Kwestia ukraińska w obecnej swojej postaci daleko wykracza poza granice miejscowego zagadnienia narodowości: jako kwestia na­rodowości – jest ona o wiele mniej interesująca i mniej doniosła, niż jako zagadnienie gospodarczo-polityczne, od którego rozwiązania zależą wielkie rzeczy w przy­szłym układzie sił nie tylko Europy, ale całego świata. To jej znaczenie trzeba przede wszystkim rozumieć, aże­by móc w niej zająć jakiekolwiek świadome własnych celów stanowisko. Nie licząca się z nim polityka ukra­ińska będzie niepoczytalną.

O kwestiach narodowości, których cały szereg historia dziewiętnastego i początku dwudziestego stule­cia wysunęła i rozwiązała, trzeba w ogóle powiedzieć, że nie są one ani tak proste, ani tak podobne wszystkie do siebie, jak to się przy powierzchownym patrzeniu wydaje.

Klasyczny przykład odrodzenia narodowego i wzór dla innych narodowości przedstawiali Czesi. W kraju, w którym tylko lud wiejski mówił po czesku, a wszystkie inne warstwy były niemieckie, rozpoczął się w począt­ku XIX w. ruch narodowy czeski, który wykształcił sobie język literacki i stworzył w nim bogate piśmien­nictwo, szczycące się szeregiem dużej miary poetów i uczonych; zorganizował się świetnie w dziedzinie gos­podarczej, osiągnął przewagę w wytwórczości kraju, na tej drodze zdobył miasta i wytworzył przewodnie war­stwy społeczne; zorganizował się sprawnie do walki o swe prawa i interesy i poprowadził niezwykle ener­giczną, świadomą swych celów politykę, która dała Cze­chom pierwszorzędną rolę w monarchii habsburskiej; wreszcie przy rozbiorze tej monarchii nie tylko zdobył dla Czech niezawisły byt państwowy, ale osiągnął przy­łączenie do nich Słowacczyzny, Rusi Węgierskiej i części ziem polskich.

Taka wszakże imponująca historia odrodzenia zni­szczonego nie tylko politycznie, ale i cywilizacyjnie na­rodu jest wyjątkowa. Drugiego podobnego przykładu nie znajdziemy. Zrozumieć ją można tylko przypomniawszy sobie, że Czesi jako naród samoistny, mieli długą, pra­wie tysiącletnią historię, że cywilizacja czeska została zniszczona dopiero w XVII stuleciu, że jeszcze w wieku szesnastym, w złotym wieku naszej cywilizacji, pisarze nasi stwierdzali, że język czeski, jako starszy cywiliza­cyjnie, jest bogatszy i wyżej rozwinięty od polskiego. Taka długa i tak niedawno przerwana tradycja własnego, i to wysokiego życia cywilizacyjnego, której inne bu­dzące się narodowości nie miały, dała czeskiemu rucho­wi narodowemu treść bogatą i stała się główną podsta­wą jego potęgi.

W nawiasie trzeba dodać, że Czesi swego czasu odegrali dużą rolę w walce z Rzymem, biorąc wybitny udział w reformacji i w stojących za nią tajnych związkach. Tradycję tych związków politycy czescy odnowili w ostatnich czasach, co im dało ścisłe stosunki z wpływowymi żywiołami w Europie i Amery­ce, oraz energiczne poparcie ich sprawy przez tajne organizacje. Odbiło się to jednak silnie na ich młodym państwie i na duchu jego polityki, i przyszłość dopiero pokaże, czy nie pociągnie to za sobą wielkich dla niego trudności.

Sprawa narodowości wyrosła zarówno wśród ludów odradzających się narodowo, jak w opinii publicznej Europy, pod wpływem trzech głównie czynników:
1) rewolucji francuskiej, która wyprowadziła na widownię dziejów naród, istniejący niezależnie od państwa i bio­rący w swe ręce władzę nad państwem;
2) zajmującej w pierwszej połowie XIX w. uwagę całej Europy sprawy polskiej, sprawy narodu historycznego, cywilizacyjnie samodzielnego i posiadającego bogatą ideologię poli­tyczną, a pozbawionego własnego państwa; wreszcie
3) romantyzmu w literaturze, zwracającego się ku bo­gactwu duchowemu własnej rasy, wynoszącego wartość tradycji ludowej jako źródła poetyckiego natchnienia i duchowej siły narodu.

Jednakże nie można powiedzieć, żeby z tych źródeł wyrosły spontaniczny ruch narodowości był główną przyczyną ich emancypacji, ich, że tak powiemy, poli­tycznej kariery.

Z chwilą, kiedy idea narodowości zdobyła sobie swe stanowisko w Europie XIX w., dyplomacja wielkich mocarstw zrozumiała, że w wielu wypadkach można ją znakomicie wyzyskać w walce z przeciwnikiem. Wyzy­skano też ją przede wszystkim w kwestii wschodniej, przeciw Turcji. Narody bałkańskie zawdzięczały swoje wyzwolenie przede wszystkim temu, że potężne państwa dążyły do zniszczenia stanowiska Turcji w Europie.

Mocarstwa, które rozebrały Polskę spostrzegły też w XIX w., że budząc kwestię narodowości na obszarze dawnej Rzeczypospolitej można ogromnie osła­bić Polaków i potężnie zredukować obszar narodowy polski. Zaczęły one wytwarzać ruchy narodowości pla­nowo, własnymi środkami.

Klasyczny w tym względzie przykład stanowią po­czątki ruchu litewskiego. Po stłumieniu powstania [18]63-4 r. słynny Milutinowski plan organizacji oświaty w Królestwie Kongresowym miał na celu wydobycie spod wpływu polskiego wszystkich możliwych żywiołów w kraju, wszystkiej lud­ności mówiącej po rusku, po litewsku, nawet po nie­miecku i po żydowsku. Do tego prowadziło grupowanie tych żywiołów w oddzielnych możliwie szkołach średnich, które zresztą wszystkie były rosyjskie.

W tym planie gimnazjum w Mariampolu przezna­czone zostało dla synów mówiących po litewsku wło­ścian północnej części guberni suwalskiej. Istniejąca w szkołach dla Polaków dodatkowa nauka języka polskiego, w tej szkole została zastąpiona przez naukę języka litewskiego, którego pierwsze podręczniki zosta­ły opracowane na rozkaz rządu. Następnie utworzo­no przy uniwersytecie moskiewskim dziesięć stypendiów dla Litwinów, wychowańców gimnazjum mariampolskiego. Wszyscy pierwsi działacze narodowi litewscy wyszli z owych stypendystów. Znacznie później do­piero (już bez poparcia i wbrew widokom rządu rosyj­skiego) przenieśli oni ruch z Królestwa do Kowna, propagując go przede wszystkim w seminariach du­chownych.

Austria wcześniej już to samo mniej więcej robiła wśród ludności ruskiej we wschodniej Galicji.

Prusy w swoim czasie nawet próbowały w swej statystyce urzędowej opatentować wynalazek narodowości kaszubskiej i mazurskiej; wynalazku tego wszakże w następstwie się zrzekły.

Na każdą tedy kwestię narodowości trzeba patrzeć z dwóch punktów widzenia:
1) co dana narodowość przedstawia jako odrębna jednostka etniczna, pod względem językowym, cywilizacyjnym, tradycji historycz­nych? jaka jest jej spójność? i
2) kto, przeciw komu, w jakim celu dąży do jej zorganizowania w nowe państwo?

Z obu tych punktów widzenia kwestia ukraińska przedstawia się jako przedmiot bardzo skomplikowany, a tym samym bardzo interesujący.

II. Ukraina jako narodowość

Wyraz “Ukraina”, który do niedawna jeszcze ozna­czał ziemie kresowe na południowym wschodzie Polski, w języku politycznym ostatnich czasów przybrał nowe znaczenie. W dzisiejszym postawieniu kwestii ukraiń­skiej przez Ukrainę rozumie się cały obszar, którego ludność mówi w większości narzeczami małoruskimi, obszar, na którym mieszka blisko pięćdziesiąt milionów ludzi.

Narzecza wschodniosłowiańskie, zwane ruskimi, z początku mało się między sobą różniące, liczebnie się bardzo rozrosły przez kolonizację słabo zaludnionych obszarów od Karpat aż do Pacyfiku, i przez asymilację ich ludności. Wyraźne zróżnicowanie ich na odłamy wielko- i małoruski – dodać jeszcze trzeba trzeci, bia­łoruski – nastąpiło dopiero po zniszczeniu i spustosze­niu Wielkiego Księstwa Kijowskiego przez koczowniczych Połowców. Język wielkoruski, rosyjski kształtował się na leśnym obszarze między Wołgą i Oką, na którym osadnicy słowiańscy zlewali się stopniowo ze szczepami fińskimi i który przez dwa stulecia pozostawał pod jarzmem mongolskim. Stał się on językiem państwa moskiewskiego, późniejszej Rosji, i wydał wielką, bogatą i oryginalną literaturę.

Natomiast mowa małoruska stała się mową południowego zachodu, który wchodził coraz bardziej w sferę panowania polskiego. Była ona mową Podkarpacia, które przez krótki czas tworzyło własne państwo, Królestwo Halickie, oraz mową osadników posuwających się pod osłoną potęgi polskiej coraz głę­biej w step, coraz dalej na wschód, za Dniepr, od Czer­wonej Rusi przez Podole, Kijowszczyznę, województwo czernihowskie i połtawskie, i wchłaniających w siebie żywioły stepowe. Po utracie tych województw przez Polskę i następnie po rozbiorze Polski posuwanie się tych osadników na wschód, poza Don, i na południe, ku Morzu Czarnemu, nie ustało i nie ustało dalsze sze­rzenie się mowy małoruskiej. Stąd olbrzymi obszar, jaki ona obecnie zajmuje.

Ludność małoruska różni się od wielkoruskiej nie tylko mową. Już sam fakt, że ostatnia kolonizowała obszary leśne i mieszała się ze szczepami fińskimi, gdy pierwsza szerzyła się na stepie, wchłaniając w siebie jego wędrownych mieszkańców, musiał wytworzyć dużą różni­cę. Jeszcze większa wynikła z różnicy w losach dziejo­wych. Gdy tamta, pozostając długo w sferze panowania mongolskiego, urabiała się pod jego wpływami, ta ule­gła silniejszym lub słabszym wpływom zachodnim, pol­skim, a nawet w znacznej swej części przez unię ko­ścielną wciągnięta została w sferę wpływu Kościoła Rzymskiego. Można nawet powiedzieć, że różnice cha­rakteru, psychologii są większe, niż różnice mowy.

Trzeba wszakże stwierdzić, że pomiędzy poszczególnymi ziemiami, na których rozbrzmiewa mowa mało­ruska, a jak dziś się mówi ukraińska, istnieją ogromne różnice warunków przyrodzonych i większe jeszcze róż­nice w losach dziejowych.

Zaczynając od ziem podkar­packich, które już blisko tysiąc lat temu należały do Polski, a od Kazimierza Wielkiego do pierwszego rozbioru bez przerwy stanowiły integralną część Korony, które wreszcie nigdy nie były pod panowaniem rosyjskim, a kończąc na pobrzeżu czarnomorskim i późno kolonizowanych ziemiach na wschód od Połtawszczyzny, które nigdy nie widziały panowania polskiego, można podzielić obszar mowy małoruskiej na jakie siedem czy osiem odrębnych całości, z których każda miała inną historię. Stąd głębokie różnice duchowe, kulturalne i polityczne między poszczególnymi odłamami ludności mówiącej po małorusku, i ogromnie ubogi zapas tego, co jest wszystkim odłamom wspólne.

Kwestia ukraińska stoi w przeciwieństwie do kwestii wszystkich innych odradzających się narodowości. Tam w każdym wypadku jest to sprawa paru lub kilku milionów ludności względnie jednolitej, gdy tu chodzi o dziesiątki milionów, za to rozpadające się na bardzo różnorodne grupy terytorialne. Przy tej różnorodności mówić o istnieniu narodu ukraińskiego można tylko z wielką licencją.

Niemniej przeto sam fakt istnienia ludu odcinają­cego się wyraźnie od sąsiednich lub zamieszkujących z nim te same ziemie mową, zwyczajami, charakterem, wreszcie religią lub obrządkiem, już rodzi kwestię, która w sprzyjających warunkach zjawia się na terenie poli­tycznym, bądź na skutek dążeń działaczy wychodzących z tego ludu, bądź też przez machinację państw usiłują­cych wygrać ją w swoim interesie. To było nieuniknione i na obszarze mowy małoruskiej.

Kwestia narodziła się jednocześnie, w połowie dzie­więtnastego stulecia, w dwóch odległych od siebie punktach.

Ruch samorzutny, podjęty przez ludzi czystych i bezinteresownych, szukających odrębnego kulturalno-literackiego wyrazu dla odrębnego ducha swego ludu, zjawił się w tym czasie na Ukrainie Zadnieprzańskiej. Głównym jego przedstawicielem był poeta Szewczenko.

Nie było to przypadkiem, że kolebką jego była ta właśnie ziemia. Dawne województwa czernihowskie i połtawskie to była najbardziej stylowa Ukraina, najpiękniejsza rasowo i najbujniejsza duchowo. Ta ziemia wydała w pierwszej połowie XIX stulecia wielkiego pisa­rza Hohola (Gogola), który, choć pisał po rosyjsku, wyrażał w swej twórczości ducha Ukrainy. Ona też po­została ogniskiem ruchu ukraińskiego w państwie rosyjskim.

Rząd rosyjski nie stawiał przeszkód tej pracy kul­turalno-literackiej, aczkolwiek patrzył na nią niezbyt chętnym okiem. Traktował on ten ruch jako regionalistyczny. Natomiast Polacy, ze zrozumiałych względów, darzyli go sympatią oraz zachęcali do przekształcenia się na polityczny. Ich pragnieniem było wygrać go przeciw Rosji. Było to dążenie całkiem logiczne. W państwie, w którym żywioł rosyjski usiłował zalać wszystko, nale­żało dla własnej obrony podsycać wszelkie dążenia do narodowego przeciwstawienia się Rosji. Zaczynając od powstania 1863 r., na którego sztandarach obok Orła i Po­goni umieszczono św. Michała, a kończąc na Dumie ro­syjskiej, w której za przykładem Koła Polskiego powstała autonomiczna grupa ukraińska, stale istnieje pewien związek sympatii między polityką polską w państwie rosyjskim a ruchem ukraińskim.

Drugim punktem, w którym kwestia się zjawia, jest zabór austriacki, Wschodnia Galicja. Tam początki są całkiem inne. Tam rząd austriacki wytwarza kwestię ruską w celu osłabienia Polaków. Jak mówiono w Ga­licji, „hrabia Stadion wynalazł Rusinów”. Stąd kwestia tego ruchu stanęła tam od razu jako kwestia polityczna, praca zaś nad odrodzeniem kulturalnym była traktowana raczej jako zabieg pomocniczy do polityki.

Była to kwestia czysto miejscowa, kwestia państwa austriackiego, obejmująca wschodnią Galicję i północną Bukowinę, Rusini (Ruthenen) stali się prawno-politycznie jedną z narodowości austriackich. Nie wszyscy się za takich uznali: obok nielicznych żywiołów, uważających się za Polaków (gente Ruthenus, natione Polonus), silny odłam (starorusini) uważał się za Rosjan i posługiwał się w życiu kulturalnym językiem rosyjskim, uważając mowę małoruską jedynie za gwarę ludową. Ten kierunek był podsycany i zasilany przez Rosję, która aż do wojny 1914 r. patrzyła na Galicję Wschodnią jako na przyszłą swą zdobycz.

Dopiero pod koniec ubiegłego stulecia zaczęto mówić o narodowości „ukraińskiej”, zaludniającej zarówno Galicję Wschodnią, jak południe państwa rosyjskiego, i zjawiła się kwestia „ukraińska” jako zagadnienie przy­szłości politycznej ziem przez tę narodowość zaludnio­nych. Od tego czasu w austriackim języku politycznym wyraz „Rusini” szybko jest wypierany przez nowy ter­min „Ukraińcy”.

III. Ukraina w polityce niemieckiej

Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miej­scowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen) prze­skoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną austriacką kwestię ruską zamieniły na międzynarodową ukraińską, była zadziwiająca. Byłaby ona wprost nie­zrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła współ­cześnie, pod koniec ubiegłego stulecia w położeniu monarchii habsburskiej.

Związane od kilkunastu lat z Niemcami przymie­rzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślejszy, prowadzący z jednej strony do tego, żeby Niemcom i Węgrom monarchii, zagrożonym w swym panowaniu przez inne na­rodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z dru­giej zaś do podporządkowania dyplomacji austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego. Już wtedy dla poruszeń polityki austriackiej, których nie można było zrozumieć w Wiedniu, znajdowało się wy­jaśnienie w Berlinie.

Otóż w owym czasie literatura polityczna wszechniemiecka zaczęła się żywo zajmować wypracowywaniem koncepcji nowego państwa — Wielkiej Ukrainy. Jednocze­śnie utworzono konsulat niemiecki we Lwowie, nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było, ale do współpracy politycznej z Ukra­ińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione.

Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ruskich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polskością.

Okazało się, że z chwilą zamiany kwestii na ukraiń­ską środek ciężkości polityki w tej kwestii przeniósł się z Wiednia do Berlina.

Pytanie teraz, dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swym państwie, tak żywo się tą kwestią zajęły. Nie mogła to być idealistyczna, bezintere­sowna chęć popierania odradzającej się narodowości, ile że zainteresowanie kwestią wychodziło od rządu i od sfer reprezentujących zaborczą politykę niemiecką. Było to wygrywanie kwestii w interesach niemieckich. Prze­ciw komu?

W okresie poprzedzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję jako na pole swej eksploatacji eko­nomicznej i sferę swych wpływów politycznych. Nawet poza granicami Niemiec czasami traktowano Rosję jako część szerszego imperium niemieckiego. Z tego stano­wiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak gospodarczego: chodziło im o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnym polu.

Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która głównie bogactwo ziem małoruskich widziała w ich nie­słychanie urodzajnym czarnoziemie, zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obficie pokłady żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nie tylko na zapotrzebowanie krajo­we, ale i na obce rynki wschodnie. Dla Niemiec ozna­czało to nie tylko zmniejszenie w przyszłości rynku ro­syjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawod­nictwo na rynkach azjatyckich.

Z drugiej strony, Niemcy pod koniec ubiegłego stu­lecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania. Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na Morzu Czarnym i dostęp jej do Bałkanów.

Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usu­wał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej Ukrainy.

Nadto, uważawszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na pobrzeżu morskim różnorodnych żywiołów etnicz­nych, nic wspólnego nie mających z ukrainizmem, obfi­tość w kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszczyźnie i na Krymie) — można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce niemieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką.

Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filia Niemiec.

Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza pozostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych widoków na gospodarczą samodziel­ność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec. Od­cięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przesta­łaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, monarchii habsburskiej.

Z punktu widzenia celów polityki niemieckiej wzglę­dem Rosji największym niewątpliwie dziełem tej polityki byłaby wielka Ukraina.

Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny.

Gdy kwestia polska w drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną kwestię trzech mocarstw rozbiorczych, polityka niemiecka była jedyną, która mia­ła otwarte oczy na całość tej kwestii. Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrii i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestii na grunt międzynarodowy. Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bülow otwarcie mówił, że Niemcy walczą nie tylko ze swymi Polakami, lecz z całym narodem polskim.

Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki na terenie światowym prowadzi do wielkie­go konfliktu. Chwile zaś wielkich starć między mocar­stwami mają to do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestie wdzierają się na teren międzynarodowy. Kwestia polska nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła; przeciwnie pod koniec XIX stule­cia rozpoczął się w Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy, świadczący, że nowe pokolenia pol­skie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem na­prawdę politycznym, którego od dawna już w Polsce nie słyszano.

Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zni­szczyć, trzeba go było zrobić małym. Na to zaś naj­prostszym sposobem było stworzenie państwa ukraiń­skiego i posunięcie jego granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej.

Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężne­go ciosu jednocześnie Rosji i Polsce.

Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym pa­pierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Li­tewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospo­litej Ukraińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarię z drugiej. Pozostał on na pa­pierze, bo potężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać.

Pozostał on jako testament cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.

IV. Ukraina w polityce światowej

Po rewolucji rosyjskiej kwestia ukraińska weszła w nową fazę. Przy ustroju federalistycznym państwa sowieckiego, ta część jego terytorium, na której większość ludności używa mowy małoruskiej została republiką ukraińską, ze spornym zakresem samodzielności i z urzę­dowym językiem ukraińskim.

Jednocześnie, po odbudowaniu Polski na skutek wojny światowej część ziem dawnej Rzeczypospolitej z ludnością mowy ruskiej, a wśród nich dawna Galicja Wschodnia, będąca ważnym ogniskiem ruchu ukraińskie­go, weszła w skład naszego państwa.

W tym stanie rzeczy kwestia ukraińska nie została uznana za rozstrzygniętą ani przez Ukraińców, ani przez te czynniki, które się ich sprawą z tych czy innych względów opiekowały. Fermentacja na jej gruncie nie ustała i nie ustały zabiegi, skierowane ku oderwaniu ziem ruskich zarówno od Rosji sowieckiej, jak od Pol­ski. Te zabiegi wywołały nawet słynną wyprawę na Ki­jów ze strony polskiej w 1920 r., której powody i cele polityczne nie zostały dotychczas należycie wyjaśnione. Nie zmieniła ona nic zasadniczo w stanie kwestii ukra­ińskiej, tylko tyle, że pokój ryski, który po niej nastą­pił, ustalił granice Ukrainy sowieckiej na zachodzie, usu­wając Polskę ze znacznej części terytorium, które przed­tem siłą faktu zajmowała.

W tych pierwszych latach po wojnie światowej i rewolucji rosyjskiej nie przewidywano jeszcze, że kwestia ukraińska w krótkim czasie nabierze znaczenia światowego.

Jak już wszyscy dziś wiedzą, wojna 1914–18 r., która we wschodniej Europie sprowadziła przede wszystkim głębokie przewroty polityczne, dla pozostałego świata, a zwłaszcza dla zachodniej Europy, stała się wielkim przewrotem ekonomicznym. Tę rolę odegrała ona nie tylko przez to, że zniszczyła znaczną część bo­gactwa narodów i zdezorganizowała istniejący przed nią układ stosunków gospodarczych, ale także, i to w więk­szej o wiele mierze, iż znakomicie przyśpieszyła postę­pujący już przed nią proces, który polega przede wszystkim na decentralizacji przemysłowej świata. Ten pro­ces niesie katastrofę państwom, w których przemysł dotychczas się centralizował.

Te skutki wojny, nie docenione z początku należy­cie – zdawało się bowiem, że niedomagania gospodar­cze są tylko czasowe – dają się czuć coraz silniej, im dalej jesteśmy od wojny. Coraz widoczniejsze jest, iż rządy państw nie są zdolne na nie zaradzić, i sfery bez­pośrednio zainteresowane, przedstawiciele wielkiego ka­pitału, wykazują coraz większą energię i coraz większą pomysłowość w szukaniu środków ratunku.

Ulubioną ideą, nad którą pracuje dziś wiele tęgich umysłów, nie tyle politycznych, ile finansowych, jest dy­strybucja, na drodze umowy pokojowej, wytwórczości pomiędzy państwami świata, prowadząca do tego, żeby jedne pozostały producentami, inne zaś zgodziły się po­zostać konsumentami tego czy innego towaru. Ten, kto by z konsumenta chciał zaawansować na producenta, byłby uznany za wroga ustalonego porządku na świecie. Chodzi o to, żeby przodujące dziś gospodarczo i poli­tycznie państwa, produkujące coraz drożej, były zabez­pieczone od współzawodnictwa innych państw, które mogąc wytwarzać taniej, zaczęły rozwijać swój przemysł w ostatnich czasach.

Urzeczywistnienie wszakże tej niepospolitej idei, pomimo istnienia Ligi Narodów i całego szeregu innych pomocy, nie jest łatwe. Za jedną z największych prze­szkód stojących mu na drodze, uważana jest sowiecka Rosja. Wyraźnie drwi sobie ona z wysiłków kapitali­stycznej Europy i Ameryki ku ratowaniu ustalonego porządku handlowego na świecie, jak o tym świadczy chociażby ostatnia mowa Stalina w Moskwie. Te drwiny mogłyby pozostać słowami bez treści, gdyby Rosja zo­stała pozbawiona węgla i żelaza, które posiada w obfi­tości właśnie na terytorium ukraińskim. Oderwanie tedy Ukrainy od Rosji byłoby wyrwaniem jej zębów, zabez­pieczeniem się od jej współzawodnictwa i skazaniem jej na rolę. wiecznego konsumenta wytworów obcego przemysłu.

W związku z tamtą pierwszorzędne miejsce na po­rządku dziennym spraw światowych zajmuje dziś druga wielka idea.

Znaczenie, jakie dziś zdobył automobil i aeroplan w pokoju i w wojnie, oraz coraz szersze zastosowanie motorów naftowych, przede wszystkim na okrętach, sprawiło, że skromna do niedawna nafta wysunęła się na czoło surowców wydobywanych z wnętrza ziemi. Jeżeli państwa, panujące dotychczas w układzie gospodar­czym świata, zdołają skupić w swych rękach wszystką, albo prawie wszystką naftę, panowanie ich mogłoby być zabez­pieczone na długo, o ile, ma się rozumieć, jaki przewrót techniczny nie odebrałby nafcie jej dzisiejszego znaczenia.

Stąd idea podzielenia świata na skombinowanych między sobą nielicznych posiadaczy nafty, tym samym uprzywilejowanych, i na upośledzoną resztę, która to cenne paliwo może otrzymywać tylko od tamtych, albo nie otrzymywać wcale, np. w razie wojny.

Nawet ta skromna ilość nafty, która znajduje się na naszym Podkarpaciu, była główną przeszkodą w za­łatwieniu sprawy wschodniej Galicji na konferencji po­kojowej.

Przeważna ilość znanej dziś nafty znajduje się w Ameryce. Stany Zjednoczone produkują przeszło 69% wszystkiej nafty na świecie. Poza tym drugie miejsce w produkcji światowej zajmuje Wenezuela, czwarte Me­ksyk, wreszcie spore ilości wytwarzają Kolumbia, Peru i Argentyna. Na tej wszystkiej nafcie spoczywa lub ma nadzieję spocząć ręka amerykańska.

W naszym starym świecie naftę posiada w mniej­szych ilościach Europa (przede wszystkim Rumunia, potem Polska) i Azja. Persja (eksploatacja głównie w angielskich rękach) zajmuje piąte miejsce w produkcji świata, Indie Holenderskie – siódme, mniejsze ilości wy­dobywane są w Indiach Brytyjskich, w Japonii i w Chi­nach. W ostatnich latach Anglicy odkryli naftę w Iraku i rozpoczęli jej eksploatację.

Najbogatsze wszakże źródła nafty w starym świecie, przedstawiające blisko połowę produkcji całej Europy i Azji, a mogące produkować znacznie więcej, znajdują się na Kaukazie (Baku). Dzięki nim Rosja zajmuje dziś trzecie miejsce w świecie w produkcji nafty.

Tym sposobem druga wielka idea dzisiejszego pro­gramu urządzenia świata rozbija się o Rosję sowiecką.

Ukraina nie posiada nafty – mogłaby jej mieć trochę, gdyby do niej zostały przyłączone ziemie polskie z Drohobyczem i Borysławiem – ale, jeżeli dość szero­ko pojąć jej obszar, sięgnąć aż do Morza Kaspijskiego, jak to się zaczyna robić, wtedy oderwanie Ukrainy od Rosji pociąga za sobą odcięcie ostatniej od Kaukazu i wyzwolenie nafty kaukaskiej spod jej panowania.

To wiąże kwestię ukraińską z najbardziej aktualną dziś kwestią światową – kwestią nafty.

V. Perspektywy państwa ukraińskiego


Kwestii tedy ukraińskiej nie można tak traktować, jak się traktuje kwestię pierwszej lepszej narodowości, obudzonej do życia politycznego w XIX stuleciu. Zna­czeniem swoim przerasta ona wszystkie inne ze wzglę­du na liczbę ludności mówiącej po małorusku, jak na rolę obszaru przez nią zajmowanego i jego bogactw na­turalnych w zagadnieniach polityki światowej.

Już pod koniec ubiegłego stulecia zajęła ona po­czesne miejsce w planach polityki Niemiec, pod których patronatem została tak szeroko postawiona. Odbudowa­nie państwa polskiego nie zmniejszyło, ale raczej zwię­kszyło jej znaczenie w widokach polityki niemieckiej: z jej rozwiązaniem wiążą się nadzieje na zmianę granicy niemiecko-polskiej i na zredukowanie Polski do obszaru, na którym byłaby państewkiem nic nie znaczącym, od Niemiec całkowicie uzależnionym.

Ekonomiczna zaś stro­na kwestii tak wielką rolę grająca w widokach mocar­stwa Hohenzollernów, dla dzisiejszych Niemiec, przy ich potężnych trudnościach gospodarczych, jest jeszcze do­nioślejsza. Niewątpliwie miał ją między innymi na myśli szef rządu niemieckiego, gdy niedawno w swej mowie wskazywał główne źródło finansowych i gospodarczych kłopotów niemieckich w układzie rzeczy politycznych na wschód od Niemiec.

W ostatnich latach, dzięki węglowi i żelazu Zagłębia Donieckiego oraz nafcie kaukaskiej, Ukraina stała się przedmiotem żywego zainteresowania przedstawicieli ka­pitału europejskiego i amerykańskiego i zajęła miejsce w ich planach gospodarczego i politycznego urządzenia świata na najbliższą przyszłość.

Do tego trzeba dodać – co nie jest wcale najmniej znaczącym – rolę, jaką Ukraina obok Polski odgrywa w zagadnieniach polityki żydowskiej.

Dzięki temu i dzięki szeregowi jeszcze innych po­mniejszych przyczyn, jak interesy dawnych wierzycieli Rosji oraz tych, których majątki przemysłowe i rolne pozostały na terytorium obecnej Ukrainy sowieckiej, wreszcie nadzieje pewnych sfer katolickich na zaprowa­dzenie unii kościelnej na Ukrainie, o kwestii ukraińskiej nie można powiedzieć, żeby cierpiała na brak sympatii w świecie.

Na pewno też, o ile by doszło do oderwania Ukra­iny od Rosji, potężne sfery użyłyby wszelkich swoich wpływów i środków na to, ażeby rzecz się nie zakończyła utworzeniem jakiegoś względnie małego państewka. Tylko wielka, możliwie największa Ukraina mogłaby prowadzić do rozwiązania tych zagadnień, które nadały kwestii ukraińskiej tak szerokie znaczenie.

Ukraina, oderwana od Rosji, zrobiłaby wielką karierę. Czy zrobiliby ją Ukraińcy?


Młode, budzące się do roli dziejowej narodowości, skutkiem ubogiego zapasu tych tradycji, pojęć, uczuć i instynktów, które tworzą z gromady ludzkiej naród, oraz skutkiem braku doświadczenia politycznego i wy­ćwiczenia w rządzeniu własnym krajem, dochodząc do samodzielnego bytu państwowego, stają oko w oko z trudnościami, z którymi nie zawsze sobie umieją radzić. Nawet my, którzy nie przestaliśmy być wielkim narodem historycznym, na skutek względnie krótkiej przerwy w naszym bycie państwowym, po odbudowaniu państwa wykazaliśmy wielki brak doświadczenia i wielką nieudolność w uporaniu się z zadaniami, które na nas spadły. Na szczęście, zazwyczaj nieliczne i zajmujące niewielki obszar, tworzą one małe państewka, w których mają do rozwiązania zagadnienia mniejszego kalibru.

Ukraina wszakże to nie jest jakaś Litwa Kowieńska z dwoma i pół milionami mieszkańców, w której najtrud­niejsze zagadnienia tkwią w jej finansach i dają się roz­wiązywać na razie przez wyprzedawanie z góry poręb leśnych.

Ukraina stanęłaby od pierwszej chwili wobec wiel­kich zagadnień wielkiego państwa. Przede wszystkim stosunek do Rosji. Rosjanie musieliby być najniedołężniejszym w świecie narodem, żeby łatwo pogodzić się z utratą olbrzymiego obszaru, na którym znajdują się ich najurodzajniejsze ziemie, ich węgiel i żelazo, który stanowi o ich posiadaniu nafty i o ich dostępie do Mo­rza Czarnego. Następnie eksploatacja tego węgla i żela­za z wszystkimi jej konsekwencjami w ustroju i w życiu gospodarczym kraju. Wielkie zagadnienie przedstawia pobrzeże czarnomorskie, etnicznie nie będące ukraińskim, stosunek do ziem dońskich, do nieukraińskiego Krymu, a nawet do Kaukazu.

Naród rosyjski, ze swymi tradycjami historycznymi, z wybitnymi instynktami państwowymi, stopniowo do uporania się z tymi zagadnie­niami dochodził i na swój sposób je rozwiązywał. Nowy naród ukraiński musiałby od razu znaleźć swoje sposoby sprostania tym wszystkim zadaniom i niezawodnie do­wiedziałby się, że jest to nad jego siły.

Co prawda, znaleźliby się tacy, którzy by się tym zajęli, ale tu właśnie występuje tragedia.

Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona na niezawisłe państwo Ukraina stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we włas­nych krajach, kapitalistów i poszukiwaczy kapitału, organizatorów przemysłu, techników i kupców, speku­lantów i intrygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji: Niemcom, Francuzom, Belgom, Włochom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Grecy, wreszcie najliczniejsi i naj­ważniejsi ze wszystkich Żydzi. Zebrałaby się tu cała swoista Liga Narodów


Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyłyby przewodnią warstwę, elitę kraju. Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby poszczycić się tak bogatą kolekcją międzynarodowych kanalii.

Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; lu­dzie zaś marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym państwie, przekonaliby się, że zamiast własne­go państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdrowego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny.

Ten, kto przypuszcza, że przy położeniu geograficznym Ukrainy i jej obszarze, przy stanie, w jakim znajduje się żywioł ukraiński, przy jego zasobach ducho­wych i materialnych, wreszcie przy tej roli, jaką posiada kwestia ukraińska w dzisiejszym położeniu gospodarczym i politycznym świata, mogłoby być inaczej – nie ma za grosz wyobraźni.

Kwestia ukraińska ma rozmaitych orędowników, za­równo na samej Ukrainie, jak poza jej granicami. Między ostatnimi zwłaszcza jest wielu takich, którzy dobrze wiedzą, do czego idą. Są wszakże i tacy, którzy rozwią­zanie tej kwestii przez oderwanie Ukrainy od Rosji przedstawiają sobie bardzo sielankowo. Ci naiwni najlepiej by zrobili, trzymając ręce od niej z daleka.

VI. Rosja i Ukraina

Z tego, co tu powiedziano o kwestii ukraińskiej nie wynika, ażeby lud ukraiński i wszystko, co z niego wychodzi dążyło do oderwania się od Rosji.

Co do ludu, trzeba powiedzieć, że przy poziomie kultury, na którym znajduje się ludność tej części Euro­py, jedyną prawie jej troską są jej sprawy gospodarcze, a stosunek jej do państwa zależy od sposobu traktowa­nia tych spraw przez władzę państwową. Zresztą, nawet w najbardziej cywilizowanych krajach, dążenia politycz­ne narodu są przede wszystkim dążeniami jego warstw oświeconych.

Gdy chodzi o inteligencję, wychodzącą z ludu małoruskiego na południu Rosji, to niemała jej część uważa się po prostu za Rosjan: nie tylko zaspakaja w języku rosyjskim swe potrzeby kulturalne, ale posiada rosyjską ideologię polityczną: na mowę zaś małoruską patrzy jako na narzecze rosyjskie. Inni – a tych liczba dziś szybko rośnie – uważają się za Ukraińców, dążą do rozwinięcia ukraińskiego języka literackiego i bronią jego praw urzędowych, ale w większości uważają Ukrainę za integralną część państwa rosyjskiego. Sto­sunek do obecnej Rosji zależy od tego, kto jest bolsze­wikiem, a kto nim być nie chce, lub ma do tego drogę przeciętą.

Gdy chodzi o Rosjan, to z wyjątkiem chyba samo­bójczych doktrynerów, nie ma wśród nich takich, którzy by przyznawali Ukrainie prawo do oderwania się od Rosji i utworzenia własnego, niezawisłego od niej państwa. Jedni uważają ludność małoruską za takich samych Ro­sjan jak oni; drudzy patrzą przyjaźnie na kultywowanie przez nią swego języka literackiego; trzeci wreszcie przyznają jej prawo do takiego, czy innego stopnia od­rębności politycznej, ale wszyscy uważają Ukrainę za część państwa rosyjskiego, na zawsze z nim związaną.

Nie znaczy to, żeby kwestia ukraińska, przy wszyst­kich czynnikach, które ją tworzą i popierają, nie była dla Rosji kwestią poważną i niebezpieczną.

Ukraina, jako najpoważniejsza pod względem gos­podarczym część państwa rosyjskiego, jest ziemią, od której zależy cały jego rozwój w przyszłości. Nie mniejsze znaczenie ma posiadanie jej w wojnie.

Obecna Rosja sowiecka, tak samo jak dawna Rosja carska, jest najbardziej militarnym państwem na świecie. Na jej armię często się patrzy przede wszystkim jako na Armię Czerwoną, przeznaczoną do współdziałania z rewolucją światową. Zdaje się, że sam rząd sowiecki lubi, żeby tak się na jego militaryzm zapatrywano. Tym­czasem, gdy się bliżej rzeczom przyjrzymy, musimy stwierdzić, że to jest przede wszystkim armia rosyjska, której istnienie i rozmiary wywołane są potrzebą utrzy­mania całości państwa i obrony jego granic.

W rozmaitych swych częściach Rosja jest zagrożona powstaniami. Niedawno widzieliśmy powstanie w Azer­bejdżanie, kraju z ludnością właściwie turecką. Było to powstanie nie pierwsze i nie ostatnie. Azerbejdżan to Baku, a Baku to nafta; nafta zaś dzisiaj, o ile nie znaj­duje się w rękach angielskich lub amerykańskich, nabiera własności silnego fermentu politycznego. Coraz częściej w ślad za nią ukazuje się na powierzchni ziemi inny dziwny płyn – krew.

Nawiasem mówiąc, obok Amerykanów i Anglików, są i inne narody, a przede wszystkim Niemcy, które uważają, że umiałyby sobie z naftą poradzić.

Z tymi szczególnymi właściwościami nafty spotyka­my się i my na naszym Podkarpaciu, gdzie ferment po­lityczny jest bardzo silny w stosunku do ilości nafty. Na tym terenie naftowym mamy do czynienia z zagra­nicznymi przedsiębiorcami, nie tylko przemysłowymi, ale i politycznymi: ci, tak samo jak tamci, ożywiają ruch przy pomocy obcego kapitału.

Zresztą, nie tylko naftowy Azerbejdżan gotów jest w sprzyjających okolicznościach przyprawić Rosję so­wiecką o niemałe trudności wewnętrzne.

Sprawa obrony granic przed wrogiem zewnętrznym najpoważniej się przedstawia na Dalekim Wschodzie, w dalszej zaś przyszłości zapowiada się groźnie. Nawią­zany z Chinami kontakt, bez porównania bliższy, niż to było za carskiej Rosji, nie pozwala już w sprawach chiń­skich na zastój: trzeba albo robić bolszewizm w Chinach, albo z Chinami wojować. Z chwilą, kiedy Kuomintang, czy jakikolwiek inny rząd chiński, poradzi sobie na wewnątrz ze swoimi komunistami, zacznie on niewątpliwie naciskać na Rosję, ażeby ją wyprzeć z jej stanowisk na Dalekim Wscho­dzie. Sowiety, zdaje się, dobrze to rozumieją: stąd Chiny zajmują pierwsze miejsce wśród ich zainteresowań.

Nie tu miejsce na dłuższe zatrzymywanie się nad Chinami. Wystarczy tylko wskazać przede wszystkim, że Chińczycy, mając kraj najbardziej przeludniony na świecie, należą do najenergiczniejszych kolonizatorów. Ta energia ich wzmogła się ostatnimi czasy: w ostat­nich wprost kilku latach posunęli oni kolonizację tzw. Wewnętrznej Mongolii – co dla Rosji nie jest obojętne – tak znakomicie, że zamieniła się ona w kraj chiński. Jeszcze ważniejsze dla Rosji jest, że to samo się robi w Mandżurii.

Rosja sowiecka już miała niedawno ostry konflikt z Chinami w Mandżurii i na nowy w krótkim czasie musi być przygotowana. Wojna zaś z Chinami coraz mniej zapowiada się jako zabawka, nie tylko dlatego, że przyswajają one sobie europejską sztukę wojenną i ćwi­czą się wojskowo w swych wojnach domowych, ale także, i to przede wszystkim, ze względu na ich ewolu­cję gospodarczo-techniczną ostatnich czasów.

Chiny są wielkim krajem rolniczym. Są jednak rów­nież i były zawsze wielkim krajem przemysłowym. Tyl­ko, odcięte od świata, zapatrzone w siebie, ugrzęzły w starych chińskich metodach produkcji. Obecnie prze­chodzą one z ogromną szybkością na metody europej­skie. Mając wszystkie najważniejsze surowce w wielkiej ilości, w coraz szerszym zakresie przerabiają w zbudowanych według ostatnich wymagań techniki europejskiej fabrykach ziarno na mąkę, włókno bawełniane i jedwab­ne na tkaninę, rudę na żelazo i stal, piasek na szkło itd. Ułatwia im to fakt, że są jednym z najbogatszych w węgiel krajów na świecie.

Wojna tedy z Chinami będzie coraz bardziej wojną z państwem przemysłowym, a to brzmi bardzo po­ważnie.
Gdyby Rosja została pozbawiona Ukrainy, a przez to węgla, żelaza i nafty została pozbawiona – jej widoki na przeciwstawienie się Chinom w wojnie stałyby się wkrótce znikome. Historia bliskiej przyszłości byłaby historią posuwania się państwowego i kolonizacji chińskiej ku Bajkałowi, a po­tem niezawodnie dalej. Byłaby to zguba Rosji, z punktu widzenia niejednej polityki pożądana. Przyszedłby wszakże czas, i to może dość rychło, kiedy narody europejskie spostrzegłyby i nawet odczuły, że Chiny są za blisko.

To położenie sprawia, że Rosja, jakikolwiek rząd w niej będzie rządził, musi bronić Ukrainy jako swej ziemi, do ostatniego tchu, w poczuciu, że strata jej by­łaby dla niej ciosem śmiertelnym.

VII. Widoki realizacji

Przy całym znaczeniu Ukrainy dla Rosji i przy naj­dalej idącej gotowości Rosji do jej obrony, wreszcie przy całym militaryzmie tejże Rosji, można sobie wyo­brazić oderwanie od niej tego cennego kraju. Siła mili­tarna Rosji nie wystarczyłaby na prowadzenie pomyślnej wojny jednocześnie na dwóch frontach, i silne natarcie na nią z zachodu w razie jej wojny na Dalekim Wscho­dzie, która nawet w bliskiej przyszłości jest bardzo moż­liwa, musiałoby się dla niej skończyć fatalnie. Wtedy program ukraiński mógłby się stać rzeczywistością.

Na to wszakże, ażeby mogło nastąpić zajęcie Ukra­iny przez nieprzyjaciela, tym nieprzyjacielem musi być Polska i Rumunia. Żeby największe potęgi świata chciały oderwać Ukrainę od Rosji i gotowe były na to wiele poświęcić, ich chęci pozostaną tylko dobrymi chęciami, jeżeli głównymi wykonawcami ich woli nie będą Polacy i Rumuni, a przynajmniej sami Polacy.

Tu dopiero występuje cała trudność realizacji pro­gramu ukraińskiego.

Rumuni dobrze rozumieją, że za budowanie pań­stwa ukraińskiego zapłaciliby co najmniej Besarabią. Wie­dzą oni dobrze, iż wszelkie apetyty na Besarabię, które się ujawniają od czasu do czasu ze strony Sowietów, mają swoje źródło nie w Moskwie, ale w Charkowie i Kijowie. Gdyby nie hamulec moskiewski, sytuacja w tej sprawie byłaby o wiele ostrzejsza. Dla Rumunii bezpieczniej jest mieć za sąsiada wielkie państwo, którego polityka z musu przenosi swój środek ciężkości coraz bardziej do Azji, niż państwo mniejsze, które ześrodkuje swe interesy nad Morzem Czarnym. Stąd obudzenie w Rumunii zapału do odrywania Ukrainy od Rosji nie jest rzeczą łatwą.

Jeszcze ważniejsza w tej sprawie jest sytuacja, nie chcemy powiedzieć polityka, Polski. Jedno bowiem z naj­większych nieszczęść Polski tkwi w tym, że dziesięcio­lecie, które upłynęło od jej odbudowania, nie wystarczyło jej do wytworzenia programu wyraźnej, konsekwentnej polityki państwowej, odpowiadającego jej położeniu i jej interesom. Jej rozdwojenie polityczne, które wystąpiło tak jaskrawo podczas wojny światowej, nie skończyło się jeszcze, aczkolwiek zbliża się szybkimi krokami ku końcowi.

Polityczny absurd, który polegał na związaniu się z państwami centralnymi i na nagięciu całego pro­gramu polityki polskiej do ich widoków, nie zlikwido­wał się od razu. Obóz, który ten absurd reprezentował, związał ze sobą na gruncie polityki wewnętrznej różnorodne żywioły, które mu dały poparcie w sprawach po­lityki zagranicznej, nie rozumiejąc ich lub uważając je za mniej ważne. To mu dało siły do narzucenia krajowi swej polityki zewnętrznej, w której nie wiadomo, co było świadomym programem, a co po prostu przyzwy­czajeniem z ubiegłych czasów, od którego nieruchawa myśl uwolnić się nie umiała.

Stąd w polityce państwa polskiego widzimy ciągły opór przeciw temu, co się narzucało, co wynikało z lo­giki położenia, ciągłe próby wykolejenia jej, nawrócenia jej na drogi, po których szła dawniej w związku z pań­stwami centralnymi. Odbiło się to fatalnie na pozy­cji międzynarodowej państwa polskiego i nawet wy­warło ujemny wpływ na politykę naszego sojusznika, Francji.

Na szczęście, doświadczenie dziesięciu lat i dojrze­wanie polityczne żywiołów, które do niedawna dla spraw polityki zewnętrznej nie miały komórek w mózgu, spra­wia, że myśl polska szybko się w tych sprawach ujed­nostajnia; na szczęście, powiadamy, bo żadne państwo dwóch kierunków polityki zewnętrznej długo nie znie­sie, i prędzej czy później za taki luksus drogo musi zapłacić.

I w stosunku do zagadnienia ukraińskiego opinia polska bliska jest zupełnego ujednostajnienia.

Położenie nasze w tej sprawie jest bardzo wyraźne. Choćbyśmy mieli najmętniejsze pojęcie o dążeniach ukraińskich, to przecie posiadamy pisany dokument, bę­dący oficjalnym programem państwa ukraińskiego. Jest nim traktat brzeski. Konspirujący z naszymi konspira­torami Ukraińcy mogą nawet szczerze dziś deklarować wiele rzeczy, ale zdrowo myśląca polityka nie może się przecie opierać na deklaracjach pojedynczych ludzi czy organizacji, czy nawet urzędowych przedstawicieli całego narodu. Musi ona patrzeć przede wszystkim na to, co tkwi w instynktach, w dążeniach ludów i w logice rze­czy. Jakiekolwiek byłoby państwo ukraińskie, zawsze musiałoby ono dążyć do objęcia wszystkich ziem, na których rozbrzmiewa mowa ruska. Musiałoby dążyć nie tylko dlatego, że takie są aspiracje ruchu ukraińskiego, ale także dlatego, że chcąc się ostać wobec Rosji, która by się nigdy z jego istnieniem nie pogodziła, musia­łoby być jak największym i posiadać jak najliczniejszą armię.

Polska tedy o wiele większą od Rumunii zapłaciła­by cenę za zbudowanie państwa ukraińskiego.

To wszakże jest tylko jedna strona rzeczy.

Niepodległa Ukraina byłaby państwem, w którym dominowałyby wpływy niemieckie. Tak by było nie tylko dlatego, że dzisiaj działacze ukraińscy konspirują z Niemcami i mają ich poparcie; i nie tylko dlatego, że o tym marzą Niemcy i że mają na obszarze ukraińskim Niem­ców i Żydów, którzy byliby dla nich oparciem; ale także, i to przede wszystkim, dlatego, że całkowite zrealizowanie programu ukraińskiego kosztem Rosji, Polski i Rumunii, ma naturalnego, najpewniejszego protektora w Niemczech i musi Ukraińców wiązać z nimi. Polska przy istnieniu państwa ukraińskiego, znalazłaby się mię­dzy Niemcami a sferą wpływów niemieckich, można powiedzieć, niemieckim protektoratem. Nie ma potrzeby unaoczniać, jakby wtedy wyglądała.

Wreszcie, jak to wyżej powiedzieliśmy, zbudowana dziś wielka Ukraina nie byłaby w swych kierowniczych żywiołach tak bardzo ukraińska i nie przedstawiałaby na wewnątrz stosunków zdrowych. To byłby naprawdę wrzód na ciele Europy, którego sąsiedztwo byłoby dla nas fatalne.

Dla narodu, zwłaszcza dla narodu jak nasz młode­go, który musi się jeszcze wychować do swych przezna­czeń, lepiej mieć za sąsiada państwo potężne, choćby nawet bardzo obce i bardzo wrogie, niż międzynarodowy dom publiczny.

Z tych wszystkich względów program niepodległej Ukrainy nie może liczyć na to, żeby Polska za nim sta­nęła, a tym mniej, żeby zań krew przelewała. I to pol­ska opinia publiczna już dziś bardzo dobrze rozumie.

My możemy być niezadowoleni z linii granicznej pokoju ryskiego, ale to nie odgrywa w naszej polityce wielkiej roli.

Możemy żałować i niewątpliwie serdecznie żałuje­my naszych rodaków, którzy nawet w większych skupie­niach dziś żyją w granicach Ukrainy sowieckiej, i dobra polskiego, które inni tam pozostawili, ale te uczucia nie mogą nas wykoleić z drogi, którą nam dyktuje dobro Polski jako całości, i jej przyszłości.

Możemy nawet współczuć wierzycielom francuskim Rosji, ale im powiemy, że ich rewindykacje, chociaż naj­bardziej uprawnione, nic nie mają wspólnego z wielkimi celami nie tylko Polski, ale i Francji.

Zdaje się, że na kwestię ukraińską w naszej poli­tyce zewnętrznej już niema miejsca.

Tym samym, wobec naszej pozycji jako sąsiada Rosji, a w szczególności Ukrainy sowieckiej, realizacja programu ukraińskiego przedstawia się więcej, niż wąt­pliwie.

* * *

Ostateczne wykreślenie kwestii ukraińskiej z pro­gramu naszej polityki zewnętrznej pociągnie za sobą dla naszego państwa jeden przede wszystkim doniosły sku­tek. Ustali się traktowanie kwestii ruskiej w państwie polskim jako jego kwestii wewnętrznej, i tylko we­wnętrznej. Zniknie pokusa do podpalania swego domu po to, żeby się od niego zajął dom sąsiada.

Tekst pochodzi z 1930 roku.
Źródło: Archiwum MSWiA, sygn. K-458
.
http://abelikain.blogspot.se/
http://marucha.wordpress.com/2014/06/30 ... akim-celu/

ciekawe sa też komentarze pod tym materiałem
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 23 lip 2014, 19:13

Teraz ciutkę historii o tym, jak to Bizancjum (Prawosławie) miłosiernie pomogło Słowianom w obraniu jedynie słusznej drogi:

Kościół wczesnego Średniowiecza, Daniel Rops pisze:NAWRÓCENIE SŁOWIAN

Jednym z najważniejszych wydarzeń, które należy przypisać wpływowi Bizancjum, jest nawrócenie Słowian i ludów z nimi spokrewnionych. Wydarzenie to ma tym większe znaczenie, że zbiega się z wyjściem tych ludów z pierwotnego barbarzyństwa i z wejściem ich do cywilizacji. Fala Słowian, która od III wieku zalała wielką równinę nazywaną dziś Rosją, zakreśliła na przestrzeni pięciu wieków olbrzymi i podwójny kierunek najazdów: na zachodzie doszła do Łaby, Sali i zajęła Czechy, na południu wchłonęła prawie całkowicie azjatycką ludność bułgarską i wysuwała forpoczty na Bałkany; a tuż za nimi zbita masa Słowian posuwała się od Wałdaju po Dniepr i od Wołgi po Dźwinę. W ostatnich trzydziestu latach IX wieku istniały trzy ważne państwa słowiańskie: Bułgaria rywalizująca z Bizancjum, Państwo Wielkomorawskie, które najazd Węgrów podzielił na dwie części: Czechy i Słowian południowych, i wreszcie Ruś, która zaczynała szybko się rozwijać. W ciągu X wieku książęta kijowscy, wzbogaceni przez handel zręcznie prowadzony od Bałtyku po Wschód bizantyński, zdobyli wielkie znaczenie i uczynili swe posiadłości jednym z wielkich ośrodków cy­wilizacji na kontynencie.

Jest rzeczą zupełnie naturalną, że Kościół zainteresował się tymi jeszcze barbarzyńskimi ludami. Indywidualne wysiłki ewangelizacyjne były tam już od dawna podejmowane; teren był przygotowany przez stosunki handlowe oraz przez powracających żołnierzy wojsk pomocniczych i zwolnionych jeńców. Ale penetracja ziem słowiańskich znalazła się naprawdę w planach Kościoła dopiero od czasów Karola Wielkiego i jego następców. Ludami słowiańskimi zainteresował się zarówno Wschód, jak i Zachód. Karol Wielki, zdobywszy Panonię i Chorwację, sprowadził tam od razu misjonarzy; zachęcał także do wysyłania ich na rubieże ziem, na których powstanie Polska. Z drugiej strony Bizancjum, którego stosunki wojskowe, dyplomatyczne, a także i handlowe z krajami słowiańskimi ożywiały się coraz bardziej, rzuciło tam swych kapłanów i mnichów. W niektórych okolicach rywalizacja Wschodu i Zachodu chrześcijańskiego doprowadziła do zgubnych rezultatów, które dziś jeszcze dają się odczuć: na przykład u Słowian południowych, gdzie część chorwacko-dalmacka związała się z Rzymem, a część serbsko-czarnogórska weszła w sferę wpływów Bizancjum. Chociaż rezultaty tej rywalizacji były niekiedy szkodliwe, to trzeba przyznać, że wywołała ona również i święte współzawodnictwo.

Pierwszym krajem zdobytym dla Chrystusa było państwo Wielkomorawskie, dzisiejsze Czechy i Słowacja, które w początkach IX wieku było w pełni rozkwitu. Kupcy greccy i weneccy przynieśli doń ziarna Ewangelii, podobnie jak misjonarze frankijscy przybyli z Ratyzbony i Passawy. W 845 roku czternastu książąt czeskich przyjęło chrzest z rąk kapłanów zachodnich. W 852 roku na synodzie w Moguncji mówiono o „społeczności chrześcijańskiej jeszcze na pół dzikiej na Morawach"; ale jednocześnie zapuszczali się tam mnisi greccy: to już było dużo. W 846 roku zasiadł na tronie Czech, Rościsław, poparty przez Ludwika Niemieckiego, który miał nadzieję, że w ten sposób uzyska kontrolę nad tym groźnym sąsiadem. Ale młody książę myślał tylko o jednym: o uwolnieniu się od cesarza germańskiego. A ponieważ sam był ochrzczony, słusznie uważał, że sposób, w jaki dokonane zostanie nawrócenie jego ludu, będzie miał wielkie znaczenie dla jego polityki. Zwrócił się więc najpierw do Rzymu z prośbą o przysłanie misjonarzy mówiących językiem słowiańskim; kiedy mu odmówiono, zwrócił się do Bizancjum. W 862 roku posłowie z Moraw przybyli do pałacu basileusa, którym wówczas był pożałowania godny Michał III, ale na szczęście znajdował się przy nim bardzo inteligentny patriarcha, Focjusz. Ten ostatni od razu zrozumiał, że jest to wielka okazja zdobycia przewagi nad Rzymem, z którym stosunki właśnie coraz bardziej się pogarszały. Postarał się o to, by książę czeski otrzymał odpowiedź przychylną.

Obowiązek głoszenia Ewangelii na Morawach spadł na dwóch braci: Konstantyna (który przyjął imię Cyryla) i Metodego; zwłaszcza pierwszy z nich odznaczał się wybitną inteligencją. Urodzeni w Tesalonice, gdzie było bardzo wielu Słowian, obaj mówili płynnie ich językiem. Konstantyn, chociaż był jeszcze młody, wykazał już swe zalety, spełniając delikatną misję, na pół polityczną, na pół religijną u Chazarów nad dolną Wołgą i Dnieprem. A czyż fakt, że przechodząc przez Chersonez miał szczęście odnaleźć szczątki wielkiego papieża, św. Klemensa zmarłego na wygnaniu, nie był widocznym znakiem błogosławieństwa Bożego? Wybitne swe zalety wykazał w starannym przygotowaniu wyprawy misyjnej. Morawianie nie mieli własnego alfabetu, przy pomocy którego mogliby wyrazić swój język. Cyryl stworzył więc ten alfabet, tak zwaną głagolicę, łącząc alfabet grecki z elementami hebrajskimi i koptyjskimi; był to pierwowzór alfabetu rosyjskiego. Przygotował też tłumaczenie głównych tekstów liturgicznych, pragnąc, by zrozumieli je ci, do któ­rych będzie się zwracał.

Gdy w 893 roku dwaj bracia przybyli na Morawy, nie mieli łatwego zadania. Misjonarze łacińscy, to znaczy ger­mańscy, bynajmniej nie byli skłonni do ułatwiania im pracy; a ponieważ Karolingowie niemieccy interweniowali wciąż zbrojnie w kraju, następstwa tych interwencji były bardzo niebezpieczne dla Cyryla i Metodego. Mimo wszystko dzięki znajomości języka bardzo szybko osiągnęli sukcesy: ludność masowo zaczęła przyjmować chrzest. To wywołało wśród chrześcijan zachodnich niepokój; używanie w liturgii języka słowiańskiego wydawało się im czymś bluźnierczym, oskarżyli więc swych rywali przed papieżem, jako heretyków. W 868 roku, kiedy dwaj bracia czekali w Wenecji na statek, który miał zawieźć kilku ich uczniów do Bizancjum, by tam otrzymali święcenia - ponieważ Cyryl i Metody nie byli biskupami - papież Mikołaj I wezwał ich w celu złożenia wyjaśnień. Gdy jednak przybyli do Wiecznego Miasta, mając wśród swych bagaży najcenniejszy prezent, jaki można było zrobić papieżowi - relikwie św. Klemensa - wszystko zakończyło się jak najlepiej. Hadrian II udzielił im zezwolenia na odprawianie mszy w języku słowiańskim; Konstantyn zmarł w Rzymie w opinii świętości, a Metody powrócił sam, otrzymawszy tytuł arcybiskupa i władzę nad ogromną diecezją obejmującą całą dzisiejszą Czechosłowację i prawie całą Jugosławię.

Mimo to ostatnie jego lata nie były spokojniejsze. Był znów gwałtownie krytykowany przez dostojników niemieckich, nawet więziony i bity rózgami, stale oskarżany w Rzymie jako heretyk i omal nie został potępiony przez papieża Jana VIII, który, źle poinformowany, kazał mu używać języka słowiańskiego tylko w kazaniach, a nie w liturgii; odważny misjonarz jednak trzymał się dzielnie. Kiedy zmarł w 884 roku, całe Morawy były już chrześcijańskie. Gdy jego zabrakło, wpływ germański wziął górę, wygnani uczniowie Metodego szukali schronienia w Bułgarii, a społeczności chrześcijańskie, które założyli dwaj apostołowie, zwróciły się ku Zachodowi i definitywnie związały się z Rzymem. Sprawiedliwość wymaga, by oddać cześć ich świętej pamięci: jeżeli później Czechy odegrały rolę bastionu chrześcijańskiego w Europie Środkowej, to przede wszystkim było to zasługą Cyryla i Metodego, dwóch świętych bizantyńskich.

Przybywszy do Bułgarii, uczniowie dwóch apostołów Moraw zastali tam społeczność chrześcijańską już żywotną. Mniej więcej przed dwudziestu laty król Borys widząc, że Ewangelia szerzy się wśród jego ludów i że wpływ Bizancjum przenika do jego narodu, zrozumiał, że jego państwo otoczone ludami chrześcijańskimi nie może pozostać pogańską wysepką. W 863 czy 864 roku przyjął chrzest i w swym zapale neofity, stosując bardzo wiele wyroków śmierci, zmusił możnych do pójścia jego śladem. Ale jako wnikliwy polityk obawiał się, by nawrócenie nie poddało jego państwa kontroli Bizancjum, zwrócił się więc do patriarchy - którym był wówczas Focjusz - o stworzenie z Bułgarii niezależnego patriarchatu. Sprytny patriarcha odpowiedział wymijająco i zamiast oczekiwanej obietnicy przysłał całe strony metafizycznych spekulacji. Wówczas Borys zwrócił się do papieża Mikołaja I, prosząc go o ten sam przywilej i stawiając mu szereg pytań w sprawach, które go niepokoiły: na przykład, czy chrześcijaństwo zabrania mu noszenia narodowych spodni, wywieszania końskiego ogona, który stanowi jego sztandar narodo­wy, oraz posiadania kilku żon. Mikołaj I odpowiedział z taką zręcznością, tak przekonywająco obiecał utworzenie arcybiskupstwa, przysłał tyle dobrych łacińskich książek, że Borys od razu wypędził ze swego kraju misjonarzy bizantyńskich.

Niestety, ta polityka, która mogła związać Bułgarów z Rzymem, nie była kontynuowana: Hadrian II nie zgodził się na stworzenie patriarchatu. Rozgniewany Borys wysłał do Bizancjum posłów, ofiarując związanie się Bułgarii z tam­tejszą siedzibą; stało się to w 870 roku, a kiedy po dziewięciu latach Focjusz, chcąc zdobyć uznanie papieża Jana VIII, zaproponował oddanie Bułgarów, Borys sprzeciwił się: kapłani łacińscy zostali wypędzeni, a miejsce ich zajęli Grecy. Nowa społeczność chrześcijańska była więc pod względem religijnym i kulturalnym bizantyńska, ale wynikł problem języka liturgicznego. Uczniowie Cyryla i Metodego, którzy tam przybyli, zastosowali również w tym kraju metodę swych mistrzów, głosili kazania i odprawiali nabożeństwa w języku słowiańskim; stworzyli nowy alfabet, tak zwaną cyrylicę, prototyp alfabetu bułgarskiego. Borys rozumiejąc, że był to dla niego sposób pogodzenia swej przynależności ducho­wej do Bizancjum ze swymi dążeniami do niezależności, poparł to przedsięwzięcie, które doprowadziło do całkowitego zeslawizowania pierwotnego elementu azjatyckiego. Jego młodszy syn, Symeon, prowadził w dalszym ciągu tę politykę; gdy został carem, wystarał się o przyznanie autokefalii swemu Kościołowi, którego głową został arcybiskup Ochrydy. Nawet wówczas, gdy u progu IX wieku wielkie zwycięstwa Bazylego uzależniły Bułgarię od cesarstwa, ta niezależność pod względem religijnym została przynajmniej nominalnie utrzymana. Przesiąknięta kulturą bizantyńską, ale słowiańska w swej liturgii, bułgarska społeczność chrześcijańska będzie odgrywała od tego czasu rolę łącznika między Bizancjum a innymi ludami słowiańskimi: Serbami, nawróconymi między 870 a 890 rokiem, oraz plemionami ruskimi, wśród których Ewangelia zatriumfowała około roku 1000.

Pierwsze kontakty Bizancjum z plemionami ruskimi nie były szczęśliwe. W 861 roku flota złożona z barek ruskich zaatakowała stolicę, stosując taktykę Normanów, i potrzeba było całej energii patriarchy Focjusza oraz cudu Matki Bożej z Blachernos, by dać sobie z nimi radę. Chociaż ten pierwszy kontakt był tak pełen wrogości, pozwolił jednak nawiązać jakieś stosunki i nawet została wyprawiona do Kijowa misja, aby tam utworzyć ośrodek chrześcijański. W początkach X wieku stosunki między cesarstwem wschodnim a plemionami ruskimi były bardzo skomplikowane: z jednej strony prowadzono z nimi stały handel, wykorzystując w pełni ich wielkie drogi wodne; z drugiej zaś strony dochodziło do zajść zbrojnych, jak na przykład nieudane zresztą uderzenie księcia Igora na Konstantynopol w 941 roku. Wszystko to nie mogło przeszkodzić przenikaniu wpływów chrześcijańskich do różnych miast ruskich, przy czym miało to miejsce - tak jak na Morawach - za pośrednictwem misjonarzy zarówno łacińskich, jak greckich.

W 945 roku wdowa po księciu Igorze, księżna Olga, przy­jęła otwarcie wiarę chrześcijańską. Nie wiemy na pewno, czy została ochrzczona według obrządku łacińskiego, czy greckiego. Żywiąc podobne intencje, jak niegdyś król bułgarski Borys, prawdopodobnie prowadziła również politykę dwutorową: przyjęła chrzest w Bizancjum, a o misjonarzy prosiła cesarza niemieckiego Ottona III. W tym ogromnym kraju, gdzie pogaństwo było jeszcze bardzo żywotne, przenikanie chrześcijaństwa nie było łatwe. Co najmniej przez pół wieku ludność stawiała zacięty opór: nadal składano ofiary z ludzi, a misjonarze nieraz musieli uciekać. Dopiero około roku 1000 zaczęto prowadzić chrystianizację w sposób syste­matyczny, a to dzięki wielkiej i budzącej postrach sile wnuka Olgi, Włodzimierza.

Ciekawa była postać tego apostoła Ewangelii. Ten lubieżny olbrzym, nieokrzesany żołnierz, który zmarł w zgrzebnej szacie pokutnika i wsławił się miłosierdziem i łagodnością, jest w pewnym sensie reprezentatywny dla chrześcijaństwa rosyjskiego, pełnego najprzeróżniejszych sprzeczności, w któ­rym współistnieć zawsze będzie w swej krańcowej formie żywa wiara i upodobanie do grzechu. Włodzimierz jeszcze wówczas, gdy był poganinem i bardziej zajmował się wojną i kobietami niż modlitwą, otrzymał od swej babki św. Olgi wspaniałą naukę: że trzeba koniecznie stać się chrześcijaninem, by nawiązać pożyteczne stosunki z „państwem strzeżonym przez Boga". Słynna legenda zapewnia, że zwołał na swój dwór przedstawicieli wszystkich religii, nawet muzułmanów, a potem wszędzie wysłał swych posłów, by zobaczyli na miejscu różne rodzaje kościołów. Największą siłą przekonywania wykazali Grecy, a wysłannicy skierowani do Bizancjum okazali się największymi entuzjastami: „Myśleliśmy, że jesteśmy w raju". Oczywiście jest to legenda, ale przedstawia współczesny typ umysłowości. Po nawróceniu w 987 roku Włodzimierz nie spoczął, dopóki nie poślubił księżniczki „porfirogenetki" Anny, siostry basileusa. Wraz z nią wpływ Bizancjum ostatecznie ustalił się na Rusi. Kościoły o złotych kopułach, naśladujące Wschód grecki, wznosiły się w miastach otoczonych ziemnymi wałami. Duchowieństwo bizantyńskie dało pierwsze kadry dla nowych społeczności chrześcijańskich. Sprowadzone pisma religijne były niemal w całości greckie - głównie pisma św. Jana Damasceńskiego. W tym czasie kiedy miało nastąpić ostateczne zerwanie Bizancjum z Rzymem, związanie duchowe Rusi z Kościołem „prawosławnym" wschodnim, dysydenckim, musiało mieć ogromne znaczenie: wycisnęło ono piętno na całej historii chrześcijaństwa.

A jednak ten związek nie przybrał formy zależności feudalnej. Chrześcijańskie społeczności ruskie, utrzymujące stałe kontakty ze społecznościami chrześcijańskimi na Morawach i w Bułgarii, zdawały sobie sprawę z korzyści, jakie dawała liturgia słowiańska. Gdy Państwo Wielkomorawskie upadło pokonane przez Węgrów, a wielka Bułgaria - przez Bazylego II, na ziemiach ruskich osiadło wielu uchodźców, wprowadzając swą liturgię słowiańską. Kiedy w latach 1019-1054 wielki książę Jarosław zjednoczył ostatecznie ziemie ruskie, popierał to dążenie. Od tego czasu chrześcijaństwo ruskie przybrało definitywną formę, pozostało bizantyńskie pod względem powiązań duchowych, słowiańskie ze względu na cechy zewnętrzne.

Około 1054 roku, kiedy zmarł Jarosław, a cała Europa prze­żywała moment zwrotny będący zapowiedzią średniowiecza, Ruś chrześcijańska ujawniła dwie podstawowe cechy: „Kościół przyciągający wiernych mistyczną okazałością obrzędów religijnych, ale nie dający innej nauki niż ta, jaką dawały rytualne formuły w swej wspaniałej wersji słowiańskiej, oraz ideał monastyczny wyniesiony ponad codzienne życie", to znaczy pozbawiony siły oddziaływania. Ale mimo tych zastrzeżeń prawdą jest, że chrzcząc Słowian, Bizancjum spełniło zadanie o doniosłym znaczeniu. Nie należy zapominać, że od trzech wieków, od najazdu muzułmanów, chrześcijaństwo straciło ogromne tereny, że w tym czasie kiedy misjonarze greccy prowadzili swe dzieło, chrześcijańska Hiszpania ję­czała pod panowaniem Abd-er-Rahmana III, a potem wezyra Al-Mansura, ponieważ wolność zachowały jedynie małe pań­stewka położone w górach; że w Afryce północnej dogorywały dawne pełne chwały kościoły; że w Syrii pozostali przy życiu członkowie hierarchii chrześcijańskiej praktycznie byli uzależnieni od urzędników muzułmańskich, a chrześcijanie wolni musieli się ukrywać. Zdobycie nowych ziem było więc dla chrześcijaństwa opatrznościową rekompensatą: nie jest bez znaczenia, że równocześnie z tyloma upadkami i zniszczeniami nastąpiło wywyższenie chrześcijańskich książąt kijowskich; toteż o połączeniu ich krwi ze swoją będą marzyli wszyscy królowie Europy. Rozdarty, okrojony w poprzedniej epoce Wschód chrześcijański, dźwignął się dzięki tej ekspansji, i to jest zasługą Bizancjum! (Z Kościół wczesnego Średniowiecza, Daniel Rops, Warszawa 1969, s. 546-553).
http://www.cyrylimetody.marianie.pl/nawrocenie.htm
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 23 lip 2014, 20:54

Po opublikowaniu i rozesłaniu Listu otwartego do organizatorów „Festiwalu kultury słowiańskiej i cysterskiej” jedną z osób, które wystąpiły w obronie tego festiwalu okazał się niejaki dr Brzostowicz. O czym i co napisał nie wiem, jak tylko znajdę ten list niechybnie go zamieszczę, niemniej z poniższego tekstu można wnioskować, ze próbował bronić racji bycia owego festiwali i przemycać kolejne nieprawdy o Słowianach.
Poczytajcie:

Andrzej Szubert pisze:Doktorowi Brzostowiczowi w odpowiedzi

17/07/2012 by opolczykpl

Szanowny Panie,

Obawiam się, że albo nie zrozumiał Pan sensu mojego listu, albo udaje Pan, że go nie rozumie.

Wiem, że podczas „odpustu cysterskiego” nazwanego szumnie i nieprawdziwie „Festiwalem kultury słowiańskiej i cysterskiej” urządzany jest (a)historyczny pokaz tzw. „chrystianizacji” Słowian.
Poniższy filmik jest dłuższy i dobitnie to pokazuje:

http://www.youtube.com/watch?v=UrWOmW5jVw4

Nie wiem o jakich „najwybitniejszych znawcach średniowiecza w Polsce” Pan wspomina, bo ja, jako laik, natychmiast zauważyłem historyczny anachronizm. Przynajmniej dwie osoby na tym filmiku używają szabli (o zagiętych głowniach), mimo iż na ziemiach polskich w tamtym czasie szable były praktycznie nieznane. W użyciu były wówczas miecze, włócznie i topory. Pańscy „najwybitniejsi znawcy średniowiecza” pomylili epoki. Pewnie zamiast Bunscha czytali Trylogię Sienkiewicza.

Na tym dłuższym filmiku widać opór stawiany przez naszych przodków oraz brutalne i siłowe postępowanie hord wyznawców Jahwe. Nogami kopią leżący już, powalony posąg słowiańskiego boga i okładają go szablami i mieczami.

Zapewniam Pana w tym miejscu, że jeśli uda się mi być w przyszłym roku na tym festiwalu, to w tym miejscu nastąpi nieprzywidziana w scenariuszu „reakcja pogańska” połączona z paleniem kościołów, krzyży i wypędzaniem z Polski wszystkich sutanników i habitowców. Naturalnie będzie to w ramach edukacyjnych. Aby widzowie wiedzieli, że nasi przodkowie w ogólnokrajowym buncie przeciwko obcej, zawistnej i niszczycielskiej religii przywleczonej nad Wisłę i Odrę wypędzili chrześcijaństwo z polskiej ziemi. Dopiero zjednoczonymi siłami Niemców, Czechów i Rusinów pogański bunt naszych przodków został krwawo stłumiony.

Z historycznego punktu widzenia „odpust cysterski” nazywany „Festiwalem
” oddaje mniej więcej nastrój tamtej epoki – do Polski wkracza obca wiara, antykultura chrześcijańska (reprezentowana przez osobę w habicie) i NISZCZY kulturę pogańską naszych przodków, którzy stawiają jej opór.

Obawiam się jednak, że „edukacyjność” tej inscenizacji utrwali jedynie fałszywy, propagandowy, katolicki stereotyp historii Polski. Sam Pan wie, że przez prawie całe ostatnie tysiąclecie kroniki polskie pisane były przez wyznawców obcej Słowianom wiary. I oni robili wszystko, aby pogaństwo przedstawić jak najbardziej negatywnie, a ich zabobon i gusła jako coś wspaniałego i postępowego. Dlatego krążą fałszywe stereotypy, jakoby poganie byli prymitywną dziczą i dopiero chrześcijaństwo uczyniło z nich „cywilizowanych” ludzi.
Rzeczywistość była dokładnie odwrotna – Słowianie stworzyli niepowtarzalną cywilizację i kulturę opartą o tolerancję, szacunek do przyrody, szacunek do własnej tradycji, demokrację rodową i poczucie wspólnoty. Buldożer jahwizmu zniszczył to wszystko, przynosząc fanatyzm, nietolerancję, społeczeństwo hierarchiczne, różnice stanowe i pasożytniczy kler. Pod wszystkimi względami chrześcijaństwo przyniosło Polsce regres kulturowy.

Na tym dłuższym filmiku widać wyraźnie (to jest akurat autentyczne) pogardę wyznawców Jahwe dla drewnianych figur słowiańskich bogów. Nie wstarczyło im, że je obalili na ziemię. Mściwie jeszcze popychają powalone już na ziemię figury bogów nogami, siekają je mieczami, a na koniec je palą. Pychę, arogancję, poczucie wyższości, oraz nienawiść do wszystkiego, co niezgodne z ich tępą ortodoksją, widać jak na dłoni.

Pisze Pan, że sama figura słowiańskiego boga była wykonanym na tę okazję rekwizytem.
Wiem o tym doskonale!
Wszak wszystkie oryginalne figury naszych słowiańskich bogów chrześcijańska dzicz po prostu spaliła.

Do wyjątków należą takie znaleziska jak kamienny Świętowit ze Zbrucza. Uchroniło go od rozbicia na kawałki tylko to, że przeleżał w rzece prawie tysiąc lat.

Zapewniam Pana, że krzyże,które my spalimy podczas przyszłorocznego „festiwalu” będą też wykonanymi przez nas „rekwizytami”, nie będącymi ani oryginalną belką z Golgoty, ani wcześniejszymi obiektami kultu katolików. Tak więc o bezczeszczeniu chrześcijańskiego symbolu religijnego i o obrażaniu uczuć katolików nie będzie mowy!

A jeśli naszą inscenizację ktoś nagra i wrzuci na YouTube, to jeszcze mu za to podziękuję. Mojej zgody na to nie będzie potrzebował.

A tak na poważnie


Największe zastrzeżenie mam nadal do nazwy „Festiwalu”. Impreza ta pokazuje NISZCZENIE kultury słowiańskiej, przy udziale m.in cystersów. Natomiast nazwa „Festiwalu” sugeruje, jakoby kultura słowiańska i cysterska były – nie wiem – uzupełniające się, tożsame – w sumie nasze, rodzime, polskie.
Jest to oczywista nieprawda historyczna.
Tym bardziej, że nie ma czegoś takiego jak „kultura cysterska”. Cystersi byli częścią anty-kultury chrześcijańskiej, która nieomal wytępiła kulturę słowiańską. A tego, czego nie była w stanie wytępić, przywłaszczyła sobie nadając zwyczajom pogańskim ideologiczną katolicką nadbudowę .

Proszę nie zapominać o jednym niezwykle istotnym fakcie – głównym składnikiem, wręcz fundamentem jakiejkolwiek kultury są związane z nią i typowe dla niej wierzenia. To właśnie wierzenia słowiańskie odróżniały kulturę, a raczej cywilizację słowiańską, od innych kultur i cywilizacji. Zmiana wierzeń, przyjęcie czy narzucenie jakiejkolwiek kulturze innej, obcej wiary, zawsze zmienia daną kulturę i cywilizację.
Najdobitniejszym tego przykładem są Chazarowie. Po przyjęciu judaizmu stali się oni po prostu żydami – wyznawcami judaizmu, a w konsekwencji tego stali się Żydami – członkami „narodu wybranego”. Ich wcześniejsza kultura chazarska w tym momencie po prostu przestała istnieć.

Od czasu, gdy chrześcijaństwo zostało narzucone Polsce siłą, mówienie o Polsce słowiańskiej jest nadużyciem. Słowiańszczyzna istniała nadal, i owszem, ale była ona nieoficjalna, wręcz nielegalna i była notorycznie tępiona przez fanatyczny kler. Państwo, kultura, grody w owym czasie były już chrześcijańskie a nie słowiańskie.
Jedynie co po kulturze słowiańskiej pozostało i nie było zwalczane – to był słowiański folklor - niewłaściwie utożsamiany przez Pana i organizatorów festiwalu z kulturą słowiańską.

Kultura słowiańska nadal w Polsce, jak już wspomniałem, istniała – ale nieoficjalnie, a nawet w ukryciu. I wciąż była zwalczana. Oficjalny dokument kościelny poznańskiego synodu biskupów z roku 1420 potępiał nadal utrzymujące się w ich diecezji pogańskie praktyki. Musiały być one znaczne, skoro hierarchowie w ogóle poświęcili im uwagę. A to oznacza, że 454 lata po chrzcie Mieszka pogan w Polsce nadal nie brakowało. Czyli oznacza to, że uparcie trwali oni już piąty wiek przy naszej prastarej kulturze i wierze.

Możemy być z nich dumni!

Powinniśmy być z nich dumni!


Ja jestem z nich dumny!


Przypomnę jeszcze Panu, że to m.in archeologom zawdzięczamy wiedzę o tym, że już 10 700 lat temu na ziemiach dzisiejszej Polski występowała nazwana „słowiańską” haplogrupa R1a1 (Y-DNA). Dzisiaj posiada ją ponad połowa Polaków (56%). Oznacza to, że nasza pogańska, słowiańska prehistoria jest 10 razy dłuższa i starsza niż tysiącletnia historia skatoliczonej Polski. Mimo to Polacy karmieni są katolicką propagandą, jakoby „państwo polskie” powstało w 966 roku dzięki przyjęciu chrztu, a przed tą datą nic takiego na naszych ziemiach się nie działo. I że chrześcijaństwo było fundamentem budującym i scalającym Polskę – co jest oczywistą nieprawdą.

Owszem, można zaakceptować stwierdzenie, że przyjęcie katolicyzmu uchroniło Polskę od siłowej „chrystianizacji” przez cesarstwo niemieckie. Co jednak nie przeszkodziło kilkukrotnym najazdom cesarstwa na „katolicką” Polskę. Nie uchronił też „polski katolicyzm” naszego kraju przed zakusami katolickich krzyżaków.
Natomiast szkodliwość katolicyzmu od czasów kontreformacji widać gołym okiem. Katolicy od tego momentu dbali bardziej o dominację katolicyzmu w kraju niż o Polskę i polską rację stanu. Widać to jeszcze w XX wieku. Ks. Kazimierz Lutosławki, katolicki ideolog ruchu skautowego w książeczce dla harcerzy pt. „Czuj duch” wydanej w 1917 roku napisał: „Cóżby ci przyszło z wolnej ojczyzny, gdyby Kościół miał na tym stracić.”

Jeśli organizatorom „Festiwalu” nie zabraknie odwagi, powinni ten „Festiwal” nazwać „Historią niszczenia kultury słowiańskiej”.

Przeciwko dotychczasowj nazwie nadal będę protestował!

A domniemane „pomówienia”, „inwektywy” i „krzywdzące opinie” w moim liście powinien mi Pan najpierw wykazać.
Bo ja jestem w stanie wyszukać w internecie i przytoczyć Panu epitety, jakimi raczyli mnie katolicy - bezbożnik, ateista, antychryst, opętaniec, bolszewik, komuch, mason, żydowski agent zwalczający kościół, renegat, odszczepieniec, zdrajca świętej wiary naszych ojców itp.

Choć akurat te ostatnie wyzwiska pasują – wypisz wymaluj – do samych katolików. To oni są renegatami Słowiańszczyzny i to oni zdradzili świętą wiarę naszych słowiańskich ojców.

Pańskie zastrzeżenie, że „nie będziemy prowadzić dalszych dyskusji i polemik w tej sprawie” typowe jest dla osób, które wiedzą, że ich „argumenty” są niezwykle „cieńkie” i wątpliwe. Dlatego dyskusji nie podejmują.



Andrzej Szubert
http://opolczykpl.wordpress.com/2012/07 ... dpowiedzi/


EDYCJA:

Właśnie trafił mi "w łapy" wspomniany wyżej list:

Odpowiedź na list otwarty Andrzeja Szuberta
17/07/2012 by opolczykpl

.

(Podaję do publicznej wiadomości otrzymanego właśnie maila. Moją odpowiedź na niego opublikuję także, dzisiaj wieczorem – opolczyk)



*****



Odpowiedź list otwarty Andrzeja Szuberta do organizatorów “Festiwalu kultury słowiańskiej i cysterskiej”

Szanowny Panie,



W odpowiedzi na Pański list oświadczam, że scena spalenia posągu pogańskiego umieszczona na stronie YouTube (http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Y3gVAwOKtS4) jest wyrwanym z kontekstu fragmentem inscenizacji historycznej opowiadającej o chrystianizacji Słowian we wczesnym średniowieczu i jako taka jest zgodna z przebiegiem wydarzeń, o których wiedzę czerpiemy ze źródeł pisanych tej epoki. Sama figurka stanowiła rekwizyt wykonany dla potrzeb wspomnianej inscenizacji i nigdy przedtem nie była obiektem kultu, w związku z czym nie ma mowy o bezczeszczeniu symboli ani obrażaniu czyichkolwiek uczuć religijnych. Pragnę też poinformować, że film, który Pana oburzył został nakręcony i opublikowany na stronie YouTube przez jednego z widzów bez zgody i autoryzacji organizatorów VI Festiwalu Kultury Słowiańskiej i Cysterskiej w Lądzie.

Powinien Pan też wiedzieć, że festiwale w Lądzie są imprezami edukacyjnymi, nastawionymi na przybliżanie wiedzy o średniowieczu oraz historii Lądu w czasach funkcjonowania grodu słowiańskiego i klasztoru cysterskiego. Organizacja takich imprez jest zgodna z działalnością statutową Muzeum Archeologicznego w Poznaniu (http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum_new/muz_pol/muzeum/statut.html ), wynikającą z Ustawy o muzeach z dnia 21 listopada 1996 roku (z późniejszymi nowelizacjami) oraz Ustawy o działalności kulturalnej z dnia 25 października 1991 roku (z późniejszymi nowelizacjami). Ich poziom merytoryczny gwarantuje udział pracowników naszego Muzeum w przygotowywaniu poszczególnych edycji tego festiwalu, jak też obecność i konsultacja naukowa najwybitniejszych znawców średniowiecza w Polsce. Festiwal nie służy natomiast promowaniu jakichkolwiek współczesnych idei, wierzeń, przekonań i poglądów, ani też szerzeniu nienawiści do jakichkolwiek grup wyznaniowych, społecznych czy narodowościowych.

Przedstawiając stanowisko organizatorów w tej sprawie, wzywam Pana do powstrzymania się od formułowania i upowszechniania przedstawionych w Pańskim liście pomówień, inwektyw i krzywdzących opinii. Jednocześnie informuję, że nie będziemy prowadzić dalszych dyskusji i polemik w tej sprawie.



dr Michał Brzostowicz

zastępca dyrektora

Muzeum Archeologicznego w Poznaniu



Do wiadomości:

1) mojanawia@gmail.com

2) Krzysztof Jaksar zadrug@googlemail.com
http://opolczykpl.wordpress.com/2012/07 ... -szuberta/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » piątek 25 lip 2014, 17:36

Obrazek

Fragmenty książki dr A.L.Szcześniaka "Plan zagłady Słowian - Generalplan OST"

GENERALNY PLAN WSCHÓD

GENERALPLAN OST (GPO) - był to plan realizacji narodowosocjalistycznej idei zdobycia dla niemieckiej "rasy panów" ("Herrenrasse", "Herrenvolk") należnej jej rzekomo "przestrzeni życiowej" ("Lebensraum"). Przestrzeń tę Niemcy zamierzali uzyskać przede wszystkim kosztem "niższych ras słowiańskich - podludzi" ("slawische Untermenschen") oraz w mniejszej skali kosztem innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej. GPO przewidywał zniemczenie obszarów na wschód od granic III Rzeszy Niemieckiej sprzed marca 1939 roku, drogą zniewolenia, deportacji i eksterminacji "małowartościowych" narodów tam zamieszkałych, a następnie osiedlenia Niemców i Germanów z innych krajów Europy, i stworzenie "Wielkogermańskiej Rzeszy" ("das Grossgermanische Reich") i "Nowego Ładu" ("Neue Ordnung") w Europie. "Nowy Ład" miał polegać na bezwzględnej hegemonii potężnej Rzeszy na obszarach od Portugalii do Uralu, na wytępieniu Żydów, przesiedleniu bądź wytępieniu "małowartościowych" Słowian i innych pomniejszych ludów oraz na korzystaniu z niewolniczej pracy "podludzi". GPO nie jest pojęciem jednoznacznym. Składał się on z kilkunastu dużych i kilkudziesięciu mniejszych planów, realizowanych w różnym czasie i przestrzeni, a całość zamierzeń podzielona była na dwie części: Mały Plan (Kleine Planung), czyli działania przesiedleńcze, niewolnicze i ludobójcze wykonywane w czasie wojny, i Duży Plan (Grosse Planung), którego realizacja, mająca początkowo trwać przez ok. 30 lat po wojnie, została w VI 1942 roku przyspieszona, skrócona i w rezultacie tego rozpoczęła się już w listopadzie akcją na Zamojszczyźnie. W ostatecznym kształcie Duży Plan GPO miał doprowadzić do zgermanizowania dalszych kilku milionów ludzi uznanych za "wartościowych", do zniewolenia ok. 14 mln i do wysiedlenia na Syberię lub do wyniszczenia 51 mln ludzi (w tym 80-85% Polaków, 50% Czechów i Morawian, 65% Ukraińców, 75% Białorusinów oraz bliżej nie sprecyzowaną liczbę Rosjan i Tatarów Krymskich). Do GPO należało również "Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" ("Endlosung der Judenfrage"), chociaż planowane w odmiennym trybie. Plan zdobycia dla Niemców "przestrzeni życiowej" składał się z wielu elementów i zamierzeń o charakterze politycznym, represyjnym, ekonomicznym i eksterminacyjnym, nawzajem się zazębiających i uzupełniających. Były to przede wszystkim wielkie operacje, takie jak: Unternehmen "Tannenberg" (od VIII 1939 do X 1939 - zagłada polskiej inteligencji z "listy gończej": "Sonderfahndungsbuch"); akcje przeciwinteligenckie -Intelligenzaktionen: Pommern, Posen, Masowien, Schlesien, Litzmannstadt; akcje specjalne Sonderaktionen: Krakau, Ischenstochau, Lublin i Burgerbraukeller (od XI 1939 do IV 1940); AB-Akcja - Ausserordentliche Befriedungsaktion (V-VII 1940); "Generalny Plan Przesiedleńczy" ("Generalsiedlungsplan", w tym Nahplane od IX 1939); "Plan Odbudowy Wschodu" ("Planung und Aufbau im Osten" - od jesieni 1941); "Program SS Budowy Pokoju" ("SS-Friedensbauprogramm", od XII 1941); "Operacja Reinhardt" ("Unternehmen Reinhardt", od IV 1942); "Duży Plan" GPO od VI 1942, w tym Zamojszczyzna od listopada tegoż roku; trwająca całą okupację akcja germanizacyjna (Wiedereindeutschung) i jej odmiana z 1944 "Heu-Aktion" oraz realizacja wynikających z GPO zbrodniczych rozkazów, jak np. "Kommissarbefehl" z 6 VI 1941 (od l mln do 2 mln ofiar). Istotną częścią GPO był system obozów niemieckich - od przesiedleńczych do natychmiastowej zagłady, obejmujący Rzeszę i tereny okupowane. GPO stanowił pierwszy cel w rozpętanej przez niemiecki narodowy socjalizm II wojnie światowej.

"Przestrzeń życiowa dla rasy panów"

Jednym z głównych dążeń nazistów było zdobycie nowych obszarów dla narodu niemieckiego. Miało to zapobiec rzekomej degeneracji i skarłowaceniu Niemców i stworzyć im warunki do intensywnego rozwoju. Zdobycie nowych przestrzeni miało się odbyć kosztem słabych "bezwartościowych" narodów. Hitler zamierzał przy tym wrócić do zawieszonej na pewien czas odwiecznej niemieckiej polityki "parcia na Wschód", czyli "Drang nach Osten". Wyraził to w Mein Kampf, w rozdziale: "Cele narodowosocjalistyczne polityki zagranicznej": "(...) Rzesza Niemiecka jako państwo winna postawić przed wszystkimi Niemcami zadanie, aby nie tylko zachować i zjednoczyć cały rasowo wartościowy element, lecz powoli i pewnie dążyć do osiągnięcia panowania nad innymi. (...) Tak jak nasi przodkowie nie otrzymali w prezencie z nieba ziemi, na której dziś żyjemy, lecz zdobywali ją z narażeniem życia, tak i my w przyszłości zdobędziemy ziemię zwycięskim mieczem, poprzez gwałt i przemoc, a nie z łaski innych ludów. Uczynimy to dla życia naszego narodu (...). Prawo do roli i ziemi musi stać się obowiązkiem, ponieważ bez rozszerzenia naszej przestrzeni wielki naród chylić się będzie do upadku (...). Albo Niemcy staną się światową potęgą, albo w ogóle przestaną istnieć. (...) My narodowi socjaliści, świadomi tego, przekreślamy kierunek naszej polityki zagranicznej okresu przedwojennego. Rozpoczniemy działanie tam, gdzie zatrzymaliśmy się przed sześcioma wiekami. Wstrzymamy nasze odwieczne parcie Germanów na południe i zachód Europy i skierujemy spojrzenie na kraje na wschodzie. Skończymy wreszcie z polityką kolonialną i handlową okresu przedwojennego, a zajmiemy się polityką przyszłości - zdobyciem ziemi (...)". Słowa te padały na podatny grunt, gdyż po zakończeniu I wojny światowej 90% Niemców uważało za święty obowiązek wojnę, która by wymazała hańbę powstałą przez wytyczenie polskiego "korytarza". Hitler po dojściu do władzy w roku 1933 miał już przygotowany grunt pod rozpoczęcie realizacji marzeń o "Lebensraum".

Mały Plan GPO

Pierwsze plany dotyczące podboju Europy Środkowo-Wschodniej opracowane zostały na długo przed atakiem na Polskę, jeszcze wtedy, gdy Hitler zapewniał Polskę o przyjaźni i podpisywał pakt o niestosowaniu przemocy. W czasie opracowywania GPO objęte one zostały tzw. Małym Planem, tzn. że miały być realizowane jeszcze w czasie wojny. Wśród znanych elementów tego planu na szczególną uwagę zasługuje zamiar fizycznego unicestwienia przywódczej warstwy narodu polskiego, jako pierwszy etap podboju, a następnie zniewolenia i stopniowej zagłady pozostałych "niebezpiecznych" Polaków. Już w maju 1939 roku w Głównym Urzędzie SD Reichsfuhrera SS została utworzona komórka "Zentralstelle" II/P (Polen), której zadania polegały m.in. na sporządzaniu list "osób przewidzianych do ujęcia w Polsce", jakimi się interesował wywiad SS. Podobną pracę wykonywała berlińska centrala Gestapo, z tym jednak, że listy jej dotyczyły "Polaków wrogo ustosunkowanych do niemczyzny" (P. Dubiel, Wrzesień 1939 na Śląsku). Na podstawie tych list powstała "specjalna księga gończa" ("Sonderfahndungsbuch Polen") obejmująca w układzie alfabetycznym ponad 61 tys. nazwisk wybitnych Polaków. Byli to działacze polityczni, przedstawiciele świata kultury, nauki i sztuki, uczestnicy powstania wielkopolskiego i powstań śląskich z lat 1918-21, aktywiści plebiscytowi na Mazurach, Warmii i Śląsku, członkowie Związku Zachodniego i Związku Polaków w Niemczech.

Operacja "Tannenberg"

"Księga gończa" stała się podstawą do przygotowania operacji "Tannenberg" (Unternehmen "Tannenhcrg"), której celem było fizyczne wyniszczenie polskiej warstwy kierowniczej ("Liquidierung der polnischen Fuhrungsschicht", "physische Liquidierung des fuhrenden Polentums"). Operacja "Tannenberg" miała charakter nadzwyczaj radykalny, chodziło w niej mianowicie m.in. "o likwidację polskich kół kierowniczych, obejmującą tysiące osób" (R. Heydrich do Reichsfuhrera SS 2 VII 1940; por. H. Krausnick "Vierteljahrshefte fur Zeitgeschichte" 2/196). Dowództwo nad operacją "Tannenberg" powierzono Reinhardowi Heydrichowi, szefowi Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa (Sipo und SD). Realizował ją przy pomocy Specjalnego Referatu do spraw Operacji "Tannenberg", który został stworzony 25 VIII 1939 w berlińskiej siedzibie Gestapo. Do zadań tego Referatu należało m.in. zbieranie nadsyłanych przez grupy operacyjne materiałów i meldunków oraz opracowywanie na ich podstawie sprawozdań o przebiegu i wynikach operacji "Tannenberg" na użytek Reichsfiihrera SS - H. Himmlera. Jako organowi wykonawczemu przydzielono z czasem Heydrichowi 8 specjalnych Grup Operacyjnych (Einsatzgruppen Sipo und SD) oraz dodatkowo 16 Samodzielny Oddział Operacyjny. GO działały na tyłach Wehrmachtu i formalnie podlegały jego dowództwu. W rzeczywistości działały samodzielnie i im właśnie podporządkowane zostały wszystkie rodzaje policji, łącznie z pułkami SS-Totenkopf (Trupie Główki). Już w VI 1939 roku Główny Urząd Policji Bezpieczeństwa (Sipo) skierował do organów bezpieczeństwa w Prusach Wschodnich rozkaz przygotowania środków transportowych na potrzeby "przewidywanej akcji poza granicami Rzeszy" (MiD WIH, zesp. 175). Cele niemieckiej polityki wobec Polski określił wyraźnie Hitler na kilku spotkaniach z dowódcami. Przykładem jest odprawa z dnia 23 V 1939 roku, powiedział on wtedy: "(...) Gdańsk nie jest obiektem, o który nam chodzi. Idzie nam o rozszerzenie Lebensraumu na Wschodzie i zabezpieczenie wyżywienia oraz rozwiązanie problemu bałtyckiego (...)." Natomiast na odprawie przed atakiem na Polskę, odbytej 22 VIII 1939 roku, stwierdził dobitnie: "(...) Zniszczenie Polski jest na pierwszym planie. Zadaniem naszym jest zniszczenie sil żywych nieprzyjaciela, a nie dotarcie do określonej linii. Nawet gdyby wojna wybuchła na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być zasadniczym celem (...). Nasza siła leży w naszej szybkości i brutalności (...). Wydałem rozkazy i każę rozstrzelać każdego, kto piśnie słowo krytyki wobec zasady, że wojna ma na celu fizyczne zniszczenie przeciwnika. Dlatego wysiałem na Wschód tylko moje Totenkopfstandarte z rozkazem zabijania bez litości i pardonu wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci polskiej rasy i języka. Tylko w ten sposób zdobędziemy teren, którego bardzo potrzebujemy. (...) Polska zostanie wyludniona i skolonizowana przez Niemców. Mój pakt z Polską miał na celu jedynie zyskanie na czasie, a zresztą moi panowie, w Rosji stanie się to samo, do czego doprowadziłem w Polsce. Po śmierci Stalina (a jest on poważnie chory) rozbijemy w puch Związek Radziecki (...)" (T. Cyprian, J. Sawicki, Agresja na Polskę w świetle dokumentów). Realizację operacji "Tannenberg" rozpoczęto w Rzeszy Niemieckiej przed agresją na Polskę, już w VII 1939 roku zaaresztowano i zesłano do obozów koncentracyjnych ok. 2 tys. aktywistów Związku Polaków w Niemczech. Więźniów tych stopniowo w obozach likwidowano, a ich rodziny wysiedlono w pierwszej kolejności do Generalnego Gubernatorstwa. Od l IX 1939 roku operacja "Tannenberg" realizowana była na ziemiach polskich w instrukcjach dla Einsatzgruppen pojawiło się nowe zadanie: rozstrzeliwanie zakładników (Geiselerschiessungen); zakładano, że będzie to jedna z rutynowych metod eksterminacji Polaków. 7 IX 1939 roku przesądzony został ostatecznie los, już nie tylko tych Polaków, których nazwiska zamieszczone były w "Sonderfahndungsbuch Polen", ale w ogóle całej inteligencji polskiej. W tym dniu na odprawie kierownictwa operacji "Tannenberg" Heydrich przekazał do realizacji dyrektywy kierownictwa Rzeszy, które przewidywały, że "czołowe warstwy ludności polskiej należy unieszkodliwić w tym stopniu, na ile to jest możliwe". Ustalono wówczas, że "warstwy kierownicze w żadnym wypadku nie mogą pozostać na miejscu i zostaną wysłane do niemieckich KZ-tów, zaś dla drugorzędnych osób utworzy się prowizoryczne KZ-ty poza obszarami grup operacyjnych nad granicą, skąd ewentualnie można je będzie deportować natychmiast na tereny nie anektowane" (MiD WIH, zesp. 175). Na przeprowadzonym dzień później spotkaniu z admirałem W. Canarisem, szefem Abwehry, Heydrich wytłumaczył jak należy rozumieć takie rozkazy: "(...) Codziennie dokonuje się już 200 egzekucji. Sądy wojenne pracują zbyt powoli. Ludzi należy rozstrzeliwać lub wieszać natychmiast bez dochodzeń (...)". Uzasadnienie takiego postępowania dał inny z nazistowskich dygnitarzy, A. Forster: "(...) eksponentami polityki polskiej i polonizacji byli przede wszystkim duchowni, szlachta, nauczyciele i inna polska inteligencja, należało tych eksponentów polityki polonizacyjnej usunąć zaraz po objęciu kraju i w ten sposób, od samego początku, uniemożliwić ich wpływ na masy (...)" ("Danziger Vorposten", 7-8 II 1942). Operacja "Tannenberg" realizowana była z całym rozmachem; od l IX do 25 X 1939 roku, to jest w czasie działań wojennych i niemieckiego zarządu wojskowego nad okupowanymi ziemiami polskimi, Einsatzgruppen, Wehrmacht oraz wszelkiego rodzaju formacje policyjne i SS dokonały - według niepełnych danych - ponad 760 masowych mordów, w których ofiarą padło 20,1 tys. osób, w większości z "listy gończej". Do najbardziej znanych miejsc straceń tego okresu należą: Bydgoszcz ok. 1500 osób (10 IX; później kilka tysięcy), Przekopna - 900, Katowice - 750, Dynów -300, Tułowice - 300 (w tym 150 jeńców), Częstochowa - 227, Zambrów - 200 (jeńcy), Tarnów - 200, Przemyśl - 600, Szymanków - ok. 100 (kolejarze z rodzinami), Uryce - 100 (jeńcy), Majdan Wielki - 100 (jeńcy), Lasy Panewickie - ponad 150 (powstańcy śląscy, harcerze), Grudziądz - 300, Środa i okolice - 300, Lasy Szpęgawskie (Pelplin) - 78 (księża i nauczyciele), Gruczno i okolice - 189, Tuchola - 128, Kocborów -595 (pacjenci szpitala psychiatrycznego), Ciepielów -300 (jeńcy). Już od l IX 1939 roku tworzono na ziemiach polskich obozy dla jeńców i ludności cywilnej, z czasem większość z nich przekształcona została w samodzielne obozy koncentracyjne lub ich filie. Były to m.in. obozy w Nieborowicach (pow. Gliwice), w Orzeszu, w Pszczynie, w Opolu, w Skorochowicach, w Stutthofie, w Bajdytach (Prusy Wschodnie), w Potulicach, w czeskich Sudetach, w Mikołowie (Górny Śląsk), w Toruńskich i Poznańskich Fortach, w Radzimiu i Karolowie (pow. Sępolno), w Działdowie, Gdyni. Od pierwszych dni IX 1939 roku zaczęto je zapełniać ofiarami masowych aresztowań, dokonywanych przez Einsatzgruppen, Selbstschutz, SS i inne formacje w lamach akcji przeciwinteligenckich. Pod koniec IX 1939 loku w obozach w Gdyni było ponad 6200 więźniów, w Wielkopolsce - 9400. Do 26 X 1939 roku liczba więźniów uległa zwielokrotnieniu, np. tylko obóz w Stutthofie osiągnął stan 7 tys. więźniów, a Wejherowo - 3,5 tys. Poza masową eksterminacją polskiej inteligencji i aktywu politycznego, której świadectwem na Pomorzu jest ok. 280 a w Poznańskiem ponad 300 mogił, miejsc egzekucji i kaźni, niemieckie oddziały specjalne wysiedliły ponad 20 tys. ludności żydowskiej za San, zbliżoną liczbę osób z północnego Mazowsza za rzekę Narew (Biuletyn ŻIH 1961) oraz prawie 38 tys. mieszkańców Gdyni, przemianowanej już wówczas na Gotenhafen. 29 IX 1939 roku szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Heydrich poinformował kierowników departamentów central Sipo i SD, iż obszar między Wisłą a Bugiem ma stanowić "rezerwat" (Naturschutzgebiet) lub też Reichsgetto, gdzie pomieszczone zostaną wszystkie "elementy polskie i żydowskie", które wysiedli się z terenów włączonych do Rzeszy. Pod koniec niemieckiej administracji wojskowej utworzone zostało w Piotrkowie Trybunalskim pierwsze getto; ludność żydowską z Wielkopolski kierowali Niemcy do Łodzi i Kalisza, Po 26 X 1939 roku, a więc po przejęciu władzy przez niemiecką administrację cywilną, nasiliły się działania eksterminacyjne wobec Polaków. Prowadzone one były w kilku zasadniczych formach: masowe rozstrzeliwania ofiar według "specjalnych list gończych" ("Sonderfahndungsbuch Polen"), aresztowania i zsyłki do więzień, obozów karnych i koncentracyjnych osób figurujących na tych listach oraz wszystkich, którzy mogli stanowić dla Rzeszy potencjalne niebezpieczeństwo. Rozpoczęto pacyfikacje i mordy typu odwetowego oraz masowe deportacje ludności polskiej z ziem przyłączonych do Rzeszy lub przeznaczonych na cele wojskowe oraz koncentrowanie ludności żydowskiej w miastach w celu tworzenia gett.

Akcje przeciwinteligenckie

Główny jednak ciężar działań eksterminacyjnych przypadał na akcje przeciwinteligenckie. Przeprowadzona jesienią 1939 roku Intelligenzaktion Pommern spowodowała m.in. następujące ofiary: Lasy Piaśnickie - 2 tys. zamordowanych w licznych egzekucjach, Włocławek - 217 zabitych nauczycieli, Toruń - z obozu karno-represyjnego, liczącego w marcu ok. 2 tys. więźniów, wywieziono na rozstrzelanie kilkaset osób, a zapełniający się stale obóz opróżniano wysyłką do obozów koncentracyjnych. W okolicach Pelplina i Tucholi przez całą jesień 1939 roku trwały egzekucje małych grup więźniów. W Inowrocławiu w publicznej egzekucji zamordowano 59 osób oraz kilkaset osób wywieziono z obozu przejściowego do miejsc zagłady. W tym też czasie zakończono zagładę aresztowanych w VIII 1939 roku aktywistów Związku Polaków w Niemczech. Ogółem, w ramach Intelligenzaktion Pommern poddano eksterminacji ponad 230 00 Polaków. W Intelligenzaktion Masowien wymordowano m.in. na przełomie 1939-40: w Ostrołęce ok. 500 osób, w Giel-czynie pod Łomżą kilkuset więźniów (z ogólnej liczby rozstrzelanych tu 12 tys.), w Wyszkowie również kilkuset więźniów (z ogólnej liczby 7 tys. zamordowanych tu w czasie okupacji), w Wysokiem Mazowieckiem dokonano egzekucji ok. 2 tys. osób, w Ciechanowskiem - 3 tys. osób. W Intelligenzaktion Litzmannstadt w ciągu dwóch dni (9 i 10 XI 1939) zaaresztowano i wywieziono 1500 osób; część z nich rozstrzelano natychmiast, resztę zesłano do obozów koncentracyjnych. W przeprowadzonej wiosną 1940 roku Intelligenzaktion Schlesien poddano eksterminacyjnym działaniom ok. 2 tys. osób oraz rozpoczęto budowę wielozadaniowego obozu koncentracyjnego Auschwitz. W Intelligenzaktion Posen stolica Wielkopolski straciła jesienią 1939 ok. 2 tys. osób, a w dalszym przebiegu operacji "Tannenberg" w Wielkopolsce wymordowano ok. 10 tys. osób. Egzekucje odbywały się w Poznańskich Fortach oraz w różnych miejscach kaźni poza obrębem miast. W Sonderaktion Lublin eksterminacji poddano 2 tys. osób (w tym wielu duchownych), w Sonderaktion Krakau aresztowano 183 pracowników naukowych, których wywieziono do obozu koncentracyjnego Oranienburg. W XI 1939 roku przez kraj przeszła fala aresztowań, wykonanych w ramach akcji "Burgerbraukeller", do której pretekstem był zamach na Hitlera w Monachium oraz polskie święto 11 Listopada. Aresztowano wówczas: w Radomiu - 150 osób, w Krakowie -120, w Nisku uczestników zjazdu nauczycieli z Rzeszowszczyzny, w Lublinie - 50 księży, w tym dwóch biskupów. W Warszawie, Częstochowie i wielu innych miastach uwięziono bliżej nieokreśloną liczbę osób, w tym prezydenta stolicy, Stefana Starzyńskiego. Akcję tę uznano za stosunkowo łagodniejszą, bowiem aresztowanymi zainteresowała się światowa opinia publiczna, szczególnie amerykańska. Wielu aresztowanych później zwolniono; Starzyński przypłacił to jednak życiem. Dotkliwe straty przyniosła AB-Akcja (Ausserordentliche Befriedungsaktion - Nadzwyczajna Akcja Pacyfikacyjna) przeprowadzona w V-VII 1940 roku. W wyniku masowych mordów zginęło wówczas ponad 3,5 tys. osób spośród czołowych przedstawicieli inteligencji Generalnego Gubernatorstwa (Palmiry, Jasło, Częstochowa, Zamek Lubelski, więzienie Montelupich w Krakowie, Nowy Sącz, Bliżyn koło Kielc, Firlej, Tarnów). AB-Akcja została wykonana według "listy gończej" - "Sonderfahndungsbuch Polen". Niezależnie od realizacji zbrodniczych działań według list, już od pierwszych dni wojny Einsatzgruppen i Wehrmacht dokonywały mordów o charakterze represyjno-odwetowym. Taki charakter miały prawie wszystkie (310) eksterminacyjne działania Wehrmachtu w czasie kampanii wrześniowej i duża część działań Grup Operacyjnych Sipo i SD. Działalność represyjnoodwetowa nie ustała po 26 X 1939 roku. Do akcji tego typu należał mord 107 zakładników w Wawrze, pacyfikacja wsi Gałki, Huciska i Skloby (ok. 300 zamordowanych) oraz masakra na rynku w Olkuszu, w której życie straciło kilkaset osób. W GG środowiska inteligencji, zwłaszcza młodszej, zostały poważnie zdziesiątkowane w wyniku deportacji do obozów koncentracyjnych "kontyngentu 20 000 Polaków", którą w końcu IV 1940 roku zarządził Reichsftihrer SS -H. Himmler. W ramach akcji eksterminacyjnej wiosną 1940 roku wiele transportów, liczących często ponad 1000 osób, przybyło do obozów koncentracyjnych również z terenów wcielonych, np. do Oranienburga 12 IV - 1200 osób z Torunia, 5 V - 1200 osób z Suwałk. Wydarzenia z końca 1939 i początku 1940 roku miały tylko pośredni związek z operacją "Tannenberg". 20 XI 1939 roku Grupy Operacyjne Sipo i SD zostały oficjalnie rozwiązane i po częściowej reorganizacji przekształciły się w stały aparat Sipo i SD. Akt ten właściwie jest finałem operacji "Tannenberg", jednak tylko w sensie instytucjonalnym, gdyż działalność nowych organów, na których czele stanęli byli dowódcy Grup i Oddziałów Operacyjnych, stanowiła automatyczną kontynuacją zbrodniczych praktyk zapoczątkowanych w operacji "Tannenberg" (K. Radziwończyk, Akcja "Tannenberg" Grup operacyjnych Sipo i SD w Polsce jesienią 1939r.).

___________________________________________________________________________________________________

Strona glowna "ksiazek skazanych na przemilczenie"
http://www.naszawitryna.pl/ksiazki_59.html
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 01 wrz 2014, 20:25

Darek Stefański pisze:Prowokacje w ruchach słowiańskich
sobota, 05 lipca 2014 09:58

W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat można zaobserwować „odradzanie się” kultury, wiary, tradycji i wiedzy Słowian. Nie dla wszystkich zainteresowanych jest to wygodne. Stąd wiele organizacji, instytucji czy nawet państw i narodów zrobi wiele żeby takie ruchy zneutralizować. Zdusić w zarodku albo skierować tam gdzie nie będą stanowiły zagrożenie dla ich interesów.
Mają dla tych celów zarówno siły jak i środki. Nie po raz pierwszy mają do czynienia z odradzającymi się ruchami nacjonalistycznymi. (żeby było jasne ja pod pojęciem „nacjonalizm” rozumiem miłość do swojego kraju i narodu, a nie nienawiść do innych).
W zniszczenie kultury i wiary Słowian, zmanipulowanie naszej historii włożono już niemało wysiłków. I miało by teraz to wszystko pójść na marne? A może będzie trzeba jeszcze zdać sprawę ze swoich obmierzłych uczynków w tym zbrodni. Ooo nie, do tego tak bez walki nikt nie dopuści.Obserwując wszelkie ruchy słowiańskie gołym okiem można zauważyć, że niszczy się je wszelkimi metodami z zewnątrz i od wewnątrz.
Czym jak nie taką prowokacją jest rozpowszechnienie teorii niczym zresztą nie popartej, że Słowianie to określony naród, a inne narody do Słowian nie należą. To pachnie metodami Watykanu.

A kto napisał: „ Czysta krew lacka czarne włosy, czarne oczy orle nosy”? Jak mawiał Gustlik do Grigorija na filmie o czterech pancernych: „może takie czarne mieszkają gdzie pod Sandomierzem”? Ale to przecież epopeja narodowa. Chociaż może tu ktoś przez pomyłkę prawdę powiedział. „Lach” to w języku starosłowiańskim „zdrajca”. Może pisząc te słowa ktoś miał na myśli tych, którzy oderwali plemiona zamieszkujące tereny obecnej Polski od imperium Słowian w X wieku.
Szlachta, która przechwalała się jak to wywodzi się z Lechitów nie zdawała sobie sprawy co to „Lach”. Była zresztą w przeważającej mierze na skutek działania kościoła katolickiego tak otumaniona, że dało jej się wmówić wszystko. Zwłaszcza po łacinie.

I tak usiłuje się Słowian skłócić i podzielić. Już zamiana pojęć i wmówienie nam, że Słowianie to narodowość, a nie wyznanie miało prowadzić do podziałów i waśni. My sławiliśmy swoich Bogów nie po dziwacznych budowlach, a wszędzie. Nasi Bogowie żyli (żyją) wśród nas. Obcowali z nami poprzez ruch wody i powietrza. Byli w każdym drzewie i kamieniu. W całej otaczającej nas przyrodzie.
Przywieziono nam „w teczce” innych. No ale jak ktoś się uparł i przeczytał podstawową księgę wykładającą ideologię chrześcijan to wie, że tam jest mowa o Żydach, Egipcjanach i Rzymianach. Ani słowa o Słowianach. To niech tamci sobie w tą ideologię wierzą, a co my do tego mamy, Jak nie dziwne Rzymian już nie ma, ale też chrześcijanami nie byli, wśród Egipcjan i w ogóle arabów chrześcijan mało, a między Żydami paru przechrztów się znajdzie, ale też jak by mało.
Przyjrzyjmy się ruchom słowiańskim w Polsce. Podzieleni i zwaśnieni. Jedni nienawidzą „Ruskich” bo to nie Słowianie. Inni śmieją się z Czechów.
Jak ta legenda o Rusie, Prusie, Lechu i Czechu do naszych czasów przetrwała?

Szanowni Czytelnicy jak tylko na spotkaniu jakiegoś stowarzyszenia mającego w nazwie „słowiańskie” ktoś wam zacznie opowiadać dlaczego macie się ustawić bokiem do innych narodowości uważających się za „słowiańskie” włączcie procesor i zastanówcie się kto mu płaci i kto go inspiruje. Sporo tych organizacji ma za zadanie zdusić wszelką aktywność osób, które by zechciały coś zrobić. Zniechęcić ich do działania albo skierować ich aktywność na ślepe tory.

Każdy kto w jakiejkolwiek formie sieje niezgodę realizuje świadomie albo nieświadomie cudze cele. Wbrew interesom jeszcze tu żyjących Słowian.

Nie należy jednak wpadać w drugą skrajność i wpuszczać do odradzających się struktur każdego napotkanego. Polecam uwadze zainteresowanych książkę Sergiusza Daniłowa (wolnego Kozaka) pod tytułem „My i oni”.

Nie tak dawno ktoś się pomylił, albo poczuł tak pewnie, że już nie obawia się okazać kart i wypuścił w Świat twór słowno - muzyczny pod tytułem: „My Słowianie”

Pokazano dokładnie jak ze Słowian zamierza się zrobić atrakcję typu skansen gdzie kobiety będą świeciły cyckami i tłukły masło wykonując obsceniczne ruchy, a mężczyźni będą łazić w lnianych portkach, pić gorzałkę i coś tam rzeźbić. Wszyscy razem będą mieszkali w lepiankach w jakimś rezerwacie i sprzedawać turystom jakieś koraliki, świeczki z prawdziwego wosku, miód albo gliniane garnki no jeszcze może wykopane kawałki bursztynu. Albo ręcznie malowane święte obrazki czy inne figurki świętych kozikiem wyrzezane z kory dębowej. Najlepiej przedstawiające Żydów jak u tych artystów wystających w Warszawie na Barbakanie
No dokładnie amerykańskie scenariusz zrealizowany w stosunku do tubylców. Im też najpierw dali gorzały w dużych ilościach, potem napuścili jednych na drugich, a potem truli paskudztwem i wymordowali w majestacie prawa. Co porównujemy?
Ile gorzały wypijamy na głowę i o ile się to zwiększyło od czasów chociaż by II Wojny Światowej?
Jak napuścili najpierw Polaków na Rosjan potem Ukraińców na Rosjan potem na Polaków w Jugosławii wszystkich na wszystkich, a teraz na Ukrainie jednych na drugich?
Ile i jakich „suplementów diety” środków przeciw bólowych i niejadalnego, szkodliwego pożywienia nam sprzedają? Jakie kosmetyki na nas testują? Jaką chemie gospodarczą tu dostarczają -porównajcie z tą sprzedawaną po straganach produkowaną na rynki zachodnie.
A co robili w Jugosławii bombardując ludność cywilną i posypując ją proszkiem uranowym, a co robią na Ukrainie paląc i strzelając do cywilnej ludności? A co robiono w łagrach i w MBP i UB? Właśnie w majestacie prawa.

Dotarło.

A jak to jest, że w dobie powszechnie panującej komercjalizacji kiedy każdy tłucze kasę na czym może nie reaktywowano Święta Kupały? Była by kasa. Robią jakieś „Wianki”. Narzucili nam Walentynki, ale od reaktywacji pamięci o słowiańskich Bogach wara.
A w ramach ciekawostki wiecie szanowni czytelnicy kiedy Watykan swoją pierwszą agendę w Kijowie postawił. Za Juszczenki. Nigdy wcześniej tak daleko na wschód nie wlazł.

A co z tym, których się nie wyprawi do krainy wiecznych łowów, ani nie zamknie w skansenie?

Ano w Europie zachodniej, Izraelu i USA społeczeństwo się starzeje. Potrzebni są opiekunowie do podmywania tacy, którzy nie mają problemów z pracą w piątek. Zamiatać trzeba, wynosić nocniki no i jest jeszcze trochę dziedzin, w których potrzeba siły roboczej. Co ładniejsze i młode dziewczyny trafią do dobrze płatnej pracy w lokalnych agencjach towarzyskich. O tym też we wspomnianej piosence jest mowa między wierszami.
No o wykorzystaniu na przeszczepy już nie warto wspominać.
Wszyscy zachodzą w głowę jak to jest, że USA nie zniosły jeszcze wiz dla swojego najwierniejszego sojusznika – Polski.
Pretekst jest tak grubymi nićmi szyty, że ze śmiechu można pęc. Niby Polacy mają za dużo pracować na czarno. A Meksykanie, Kolumbijczycy, Włosi etc to co? No to ja wam powiem dlaczego dla polaków gest Kozakiewicza.
Rządowi wisi czy wyjadą wszyscy rdzenni Polacy - Słowianie czy paru zostanie. Wpuszczą tu więcej Wietnamczyków, Chińczyków, przygarną Afgańczyków, Irakijczyków etc. i będą żyli za ich podatki. Z tym narodem, który tu mieszkał od zawsze i tak ten rząd jest słabo związany emocjonalnie.

Ale kościółek katolicki to co innego. Żadna z wymienionych nacji na msze nie pójdzie i na tacę nie rzuci. To z czego czarna międzynarodówka będzie żyła? Przedmurze chrześcijaństwa im się rypnie.
Zaraz ktoś powie że Stany są protestanckie. No tylko sprawdźcie jakie szkoły ci co „u władzy” pokończył i kto tymi szkołami zarządza. Jezuici.
A dlaczego wielki strumień emigrujących Polaków trafia do Irlandii? Katolickiej?
Ciekawostką jest, że na rozpropagowano wszędzie pogląd o głupocie blondynki. No zawsze Słowianki miały być blondynkami z niebieskimi oczami. To pewnie znów jakaś pomyłka? A może i nie patrząc na to co sporo osób płci żeńskiej wyprawia i jakie są skutki, a one wniosków nie wyciągają i dalej brną w to samo bagno.
No to mając na względzie to co zostało przedstawione w krótkich i zwięzłych słowach jak wam szanowni czytelnicy znów ktoś zacznie opowiadać kto jest lepszym Słowianinem, a kto gorszym, kto jest, a kto nie jest Słowianinem i kogo ze Słowian trzeba niszczyć jakie są obyczaje „prawdziwych” Słowian i że się różnią od tych o których wy wiecie to podziękujcie mu za uwagą i zacznijcie myśleć samodzielnie.
Najważniejsze jest odzyskać i utrzymać swoją tożsamość i kraj. Potem się urządzimy tak jak będziemy chcieli. A doradców i kibiców no może posłuchamy ale niech oni lepiej sami sobie poradzą bo im licho wychodzi.

Pora pilnie znaleźć następców księcia Świętosława i króla Bolesława Śmiałego.

Owocnych przemyśleń drodzy czytelnicy.

Darek Stefański
http://www.slowianie.org/fragmenty-ksia ... skich.html
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: My i Oni....

Nieprzeczytany post autor: Thotal » czwartek 30 paź 2014, 15:05

Czy Seremet działa pod fałszywą pieczęcią urzędową?
ZACHOWAJ ARTYKUŁ POLEĆ ZNAJOMYM

Czy to działając na rzecz tzw. Judeopolonii, Seremet w dniu wizyty Prezydenta Izraela w POLSCE, stworzył przewodnik dla prokuratorów, do ścigania nienawiści w sieci - z urzędu?

Dnia 29.10.2014 r. w zaskoczeniu przeczytałam artykuł: Nienawiść w sieci ścigana z urzędu. Seremet stworzył przewodnik dla prokuratorów autor: Ewa Ivanova 29.10.2014, 07:47; Aktualizacja: 29.10.2014, 10:15http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/831949,nienawisc-w-sieci-scigana-z-urzedu-seremet-stworzyl-przewodnik-dla-prokuratorow.html



Wcześniej przeczytałam artykuł wtorek, 28, październik 2014 21:01: Opluwał Polaków i bili mu brawahttp://www.prawy.pl/z-kraju/7340-o ... i-mu-brawa



"Prezydent Izraela Reuwen Riwlin z małżonką rozpoczął dwudniową wizytę oficjalną w Polsce. Dziś spotkał się z prezydentem Bronisławem Komorowskim, jutro z premier Ewą Kopacz."



Przeczytałam też artykuł: Komorowski: „Izrael to nasz pożądany partner”. Odświeżmy pamięć prezydentowi! [DRASTYCZNE VIDEO]http://www.prawy.pl/z-kraju/7336-komorowski-izrael-to-nasz-pozadany-partner-odswiezmy-pamiec-prezydentowi



Wtedy pojawiło się u mnie pytanie: czy to działając na rzecz tzw. JudeoPolonii, Seremet w dniu wizyty Prezydenta Izraela w POLSCE, stworzył przewodnik dla prokuratorów, do ścigania nienawiści w sieci - z urzędu?



Wtedy skojarzyłam też, że oglądałam film na YouTube:

Czy Andrzej Seremet pracuje dla Mossadu i działa na rzecz Judeopolonii?https://www.youtube.com/watch?v=BxqDV80qtO4



Po chwili na zadane sobie pytanie odpowiedziałam twwierdząco: "Seremet, szkolony w USA przez MOSSAD, w dniu wizyty prezydenta Izraela w POLSCE, stworzył przewodnik dla prokuratorów, do ścigania nienawiści w sieci-z urzędu.



Wtedy natychmiast zadałam sobie pytanie: czy Seremet jest żydem?



Odpowiedzi na tak postawione sobe pytanie zaczełąm szukać w Google.. Odpowiedź otrzymałam twierdzącą z daty 15 Sty 2009 23:23 pod linkiem:http://forum.suwerennosc.com/viewtopic.php?f=35&t=496&start=110

"(..)Prokurator Generalny Andrzej Seremet ( Żyd koczujący w Polsce) (..)".



Przeczytałam więc w całości wpis na forum z daty 15 Sty 2009 23:23, dotyczący Seremeta:



"Będą wytyczne jak ścigać "mowę nienawiści" do okupantów umieszczaną przez Polskich Patriotów w internecie



Jak podkreśla Prokurator Generalny Andrzej Seremet ( Żyd koczujący w Polsce) problem leży nie w złym "prawie", ale "w skuteczności ścigania" przez Sanhedryn.

Wytyczne dla prokuratorów to odpowiedź na apel "Tygodnika Powszechnego" ( Watykańska Goebelsówka redagowana przez Żydów), adresowany m.in. do niego.

Była w nim mowa o żądaniu "podjęcia działań, a także inicjatyw ustawowych, które definitywnie położą kres poczuciu całkowitej bezkarności czy wręcz faktycznego przyzwolenia ze strony instytucji państwa na to, by w polskim internecie posługiwano się językiem nienawiści do Żydów, językiem oszczerstw i pomówień".

Autorzy apelu ( Żydzi) sugerują zastosowanie w Polsce rozwiązań francuskich, gdzie z taką samą surowością ścigane są wykroczenia w prasie "papierowej" i w internecie. Tamtejsze prawo wymusza także moderowanie wypowiedzi internautów przez właścicieli portali, jak i przez osoby prywatne.

Żyd Andrzej Seremet wyjaśnia, że Prokuratura Generalna od 2004 roku objęła swoim monitoringiem śledztwa w sprawach "przestępstw" motywowanych nienawiści rasową, etniczną bądź wyznaniową.

Jak podkreśla nie jest prawdą to, co sugerują autorzy apelu, że przestępstwa te nie są ścigane w Polsce, gdyż uznaje się je za znikomo szkodliwe społecznie.

Według przytoczonych przez szefa PG danych w ubiegłym roku spośród ponad 300 spraw umorzono postępowania tylko w dwóch przypadkach.

"Zadaniem prokuratorów nie jest monitorowanie sieci"

Według Andrzeja Seremeta polskie "prawo" ( ściągnięte żywcem od nowojorskich Żydów przez Sztolcmana w 1997 roku) zobowiązuje prokuratora do ścigania nie tylko podejrzanego o popełnienie "przestępstwa", ale też wszystkie osoby biorące w tym udział co oznacza że nie tylko nie można krytykować żydowskich okupantów ale nawet nie można na ten temat czytać .

Jak podkreśla Prokurator Generalny zadaniem prokuratorów nie jest monitorowanie sieci a wysłuchiwanie donosicieli niezadowolonych z treści umieszczanych w internecie.

Za skuteczność ścigania "przestępstw" odpowiadają " organa wykrywacze ( żydowscy szpicle), policja i inne służby z rezydującym w Polsce Mossadem włącznie",

Jednak prokuratura, jak przyznaje Seremet, także popełnia błędy, dlatego zapowiada on przygotowanie wytycznych dla prokuratorów.

Oznacza to że ochroną będą objęci wyłącznie Żydzi i koczownicy okupujący Polskę

Edward Maciejczyk"



W takiej sytuacji powstaje pytanie: o jakiej nienawiści, kogo do kogo, pisze Seremet w przewodniku do prokuratorów, będąc żydem szkolonym w USA przez Mossad?



Sięgnęłam więc w Google, do sprawdzenia definicji nienawiść. Przeczytałam tekst spod linka:

Miłość c/a Nienawiść czy c/a Żądza Władzy?

http://awaris.salon24.pl/414498,milosc- ... dza-wladzy



Z czego wyszło że rządzący w Polsce żydzi, żądni są bezwzględnego posłuszeństwa sobie POLAKÓW?



Co znaczy, że sporządzony przewodnik dla prokuratorów, przez żyda Seremeta, jako rzekomego Prokuratora Generalnego na treytorium POLSKI, szkolonego w USA przez Mossad w świetle wizyty prezydenta Izraela ma za zadanie uczynić POLAKÓW, niewolnikami talmudycznych zydów w POLSCE.



Przyznam się, że dojście do takiej konkluzji, było dla mnie osobiście, bardzo nieprzyjemne.



Ale dobrze że wiedziałam (to pewne), że wszystkie organy państwa na terytorium POLSKI, działają faktycznie nielegalnie, gdyż pod fałszywą pieczęcią urzędową (okrągłą), ponieważ w otoku tej pieczęci jest nielegalny znak lub znaki heksagramu (sześcioramienna gwiazda), trzy gwiazdy czyli znak bestii "***", czyli "666". Co znaczy, że wszelkie wytyczne, zarządzenia, rozporządzenia, ustawy, umowy, podejmowane przez obecny tzw. rząd - w POLSCE są nielegalne, a więc bezskuteczne.



Wszystkie pisma potwierdzone taką pieczęcią, są bezskuteczne, w świetle prawa nie są aktami prawnymi, czyli nie są dowodami, a więc nie podlegają wykonaniu ex-tunc (wstecz), na ich podstawie nikt nie może wywodzić sobie rzadnych skutków prawnych, nie podlegają też zaskarżeniu.



A co znaczy, że za taki numer, jaki POLAKOM wywinął żyd Seremet, szkolony w USA przez Mossad, tworząc wrogi wobec POLAKÓW przewodnik dla prokuratorów, POLACY są bezwzględnie zobowiązani uznać Seremeta za wroga POLSKI i POLAKÓW (persona non grata) , a dla zdjęcia go z zajmowanego nielegalnie stanowiska POLACY nie potrzebują unieważnienia jego aktu powołania na Prokuratora Generalnego, gdyż akt powołania Seremeta na Prokuratora Generalnego jest bezskutweczny (nieistniejacy ex-tunc (wstecz), jako że poświadczony jest pieczęcią urzędową (ogrągłą) która w otoku posiada nielegalny znak bestii "***", czyli "666".



Dlatego Seremet, jeśli chce, aby jego przewodnik stworzony dla prokuratorów, podlegał wykonaniu, musi najpierw publicznie udowodnić NARODOWI POLSKIEMU, że ma ważny akt powołania na Prokuratora Generalnego, gdyż MY POLACY - niewierzymy!!



Krystyna Trzcińska

dnia 30.10.2014 r.



http://trzcinska.neon24.pl/post/114523, ... a-urzedowa





Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: My i Oni....

Nieprzeczytany post autor: Thotal » czwartek 30 paź 2014, 23:54

Kto, co i komu obiecał?

30 października 2014



Szanowni Państwo!

Od wczoraj bawi w Polsce z oficjalną, dwudniową wizytą prezydent Izraela. Głównym punktem wizyty izraelskiego prezydenta jest dokonanie - wspólnie z prezydentem Komorowskim - otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich, pod który kamień węgielny położył prezydent Lech Kaczyński. Prezydent Izraela scharakteryzował to Muzeum, jako „ważne narzędzie edukacyjne dla upamiętnienia wspólnej przeszłości”. Warto przy tej okazji przypomnieć, że polscy podatnicy na sfinansowanie budowy tego Muzeum i jego funkcjonowanie zapłacili dotychczas ponad 110 milionów złotych, a teraz, kiedy zostało ono oficjalnie otwarte, będą pokrywali koszty jego funkcjonowania. Dzięki temu Muzeum będzie mogło stworzyć nową, uzupełnioną i poprawioną wersję historii Polski, w której przyszłe pokolenia naszego mniej wartościowego narodu tubylczego będą edukowane.

W tym kontekście lepiej rozumiemy, dlaczego prezydent Izraela uznał kwestię - jak się wyraził - „zwrotu mienia żydowskiego” za mniej ważną w stosunkach polsko-izraelskich, chociaż oczywiście poinformował, że sprawa ta będzie przedmiotem rozmów z polskimi Umiłowanymi Przywódcami. Przy okazji izraelski prezydent powiedział, że wie, jakie jest polskie stanowisko w tej sprawie, a także - że zna „obietnice i umowy, jakie zostały udzielone i zawarte”. To bardzo ważna deklaracja, bo polska opinia publiczna z jakichś zagadkowych przyczyn nie została poinformowana ani o polskim stanowisku w tej sprawie, ani o „obietnicach i umowach” które - jak się okazuje - „zostały udzielone i zawarte”. Myślę, że wszyscy Polacy chętnie by się dowiedzieli, kto i jakie obietnice w imieniu Polski złożył, no i jakie umowy i z kim pozawierał - bo finansowe konsekwencje tych obietnic i tych umów obciążą polskich podatników podobnie, jak wydatki związane z budową i funkcjonowaniem Muzeum Historii Żydów Polskich.

Warto w związku z tym przypomnieć, że żydowskie roszczenia wobec Polski szacowane są na 60, a może nawet 65 miliardów dolarów i nie od rzeczy będzie zwrócić uwagę, że środowisko, które na terenie Polski dysponowałoby takim majątkiem, z pewnością miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie - również dominującą pozycję społeczną i polityczną. W tym kontekście deklaracja izraelskiego prezydenta, że „Polacy i Żydzi muszą na nowo zbudować wspólne życie obu narodów” brzmi nie tylko zagadkowo, ale - co tu ukrywać - również niepokojąco. Po pierwsze dlatego, że „muszą” - co wyklucza wszelki sprzeciw z którejkolwiek strony, a po drugie - że „wspólne”, co zakłada podjęcie wymuszonego współżycia. W tej sytuacji od razu pojawia się pytanie, gdzie to wymuszone współżycie będzie się realizowało. Ponieważ nie słychać, by Polacy nosili się z zamiarem masowej emigracji do Izraela, to nie można wykluczyć, że eksperymenty z budowaniem „wspólnego życia obu narodów” będą prowadzone na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Kto te eksperymenty będzie finansował i kogo obciążą koszty ewentualnych niepowodzeń - tego, ma się rozumieć, dzisiaj jeszcze nie wiemy, chociaż dotychczasowe doświadczenia z budową i funkcjonowaniem Muzeum Historii Żydów Polskich pokazują, że jak zwykle - polskich podatników.

Wprawdzie nasi Umiłowani Przywódcy przyzwyczaili nas do tego, że bardziej dbają o interesy innych narodów i państw, niż o interes narodu i państwa polskiego, ale przecież i my czegoś jednak możemy od nich wymagać, zwłaszcza przed wyborami, kiedy to próbują się do nas przymilać. Przede wszystkim możemy wymagać - a skoro możemy, to wymagajmy - żeby nam wreszcie powiedzieli, czegóż to i komu na nasz rachunek naobiecywali, no i oczywiście - co im za to obiecano w zamian. Podobne pytanie powinniśmy zadać okupującym nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackim watahom, które - jak wiadomo - gotowe są wysługiwać się każdemu, kto tylko obieca im, że będą mogły nadal pasożytować na naszym mniej wartościowym narodzie tubylczym. Bo żeby utrzymać go w ryzach, trzeba będzie wielu tłumaczy, których właśnie kształcą odpowiednie wydziały uniwersyteckie, a także torturantów, którzy swoje kwalifikacje i przydatność wykazali nie tylko w przeszłości, ale i teraz, na przykład - w Starych Kiejkutach.

Stanisław Michalkiewicz






Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 237
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 31 paź 2014, 17:19

Białczyński pisze:07.11. Ślęża – komu zależy na konflikcie religijnym w Polsce?



Ten reportaż wyjaśnia dlaczego usunięto Świętowita ze Ślęży, i skąd „wypromieniowała” intencja jego usunięcia. Nie ma naszej zgody i nigdy nie będzie na zawłaszczenie Ślęży przez katolicki kler. W planach księdza Staszaka jest postawienie teraz 20 krzyży – stacji różańcowych na Raduni – górze która pozostała dotąd „czysta”, niezawłaszczona, i nie była pokryta symbolami Jedynej Słusznej Wiary. Druga święta góra Pogan Polskich – Rodzimowierców ma być im odebrana bezprawnie przez katolicki kler! Czy władze Gminy przerwą ten proceder?! Komu zależy na konflikcie religijnym w Polsce?

Odpowiednie fragmenty reportażu Niezależnej Telewizji 1 z Wrocławia obnażają mechanizm działania kleru przeciw Rodzimowierstwu i symbolom Wiary Przyrodzonej Słowian, które są przecież jednocześnie symbolami kultury przedchrześcijańskiej wszystkich Polaków i wszystkich Słowian. Działanie to odbywa się w całej Polsce, a nie tylko na Ślęży. Ma ono przyzwolenie najwyższych władz kościoła. Dlatego konieczne jest skierowanie petycji nie tylko do władz Kurii Wrocławskiej, nie tylko do władz lokalnych i centralnych władz państwowych w Polsce, ale także do Papieża Franciszka, czyli do Stolicy Apostolskiej. Czy Watykan popiera tę Nową Krucjatę przeciw polskim Rodzimowiercom, przeciw oficjalnie działającej w Polsce odmiennej od katolicyzmu religii?

Zobacz od 09.35 do 17.00 minuty – mówi pani sołtys Sulistrowic
http://bialczynski.wordpress.com/slowia ... -w-polsce/

Białczyński pisze:13.11 – Gazeta Wrocławska o wojnie religijnej na Ślęży!

Dzisiaj wieczorem – 13. 11. 2013 roku odczytany zostanie z anteny Niezależnej Telewizji 1 we Wrocławiu List Otwarty podpisany wstępnie przez grupę inicjatywną złożoną z wielu środowisk reprezentujących Wiarę Przyrodzoną Słowian, środowiska ekologiczne i przyrodotwórcze Zielonych , środowiska Wolnych Ludzi, polskie środowisko Ateistyczne, skierowany do władz Kościoła Katolickiego w Polsce oraz do zwierzchnika tego kościoła w Watykanie, w związku z działaniami Kościoła, poprzez osobę proboszcza z Sulistrowic, jakie mają miejsce w Masywie Ślęży. Dzisiaj wieczorem opublikujemy ten list także tutaj na naszym blogu i podamy link do strony na której będą zbierane podpisy obywateli Polski pod tym listem.

Publikujemy tutaj tekst z Gazety Wrocławskie,j który ukazał się w jej papierowym wydaniu w dniu wczorajszym, a na stronie internetowej już 11 listopada.


Obrazek

Malwina Gadawa"Światowid zniknął ze Ślęży. Podpalono też Jezusa. Wojna religijna pod Ślężą?
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/ ... a-material

Data dodania: 2013-11-11 11:11:29 Ostatnia aktualizacja: 2013-11-12 12:06:28

Obrazek Malwina Gadawa

Ze schroniska na górze Ślęży zniknął posąg Światowida. – To działanie rozbójnicze, które w żadnej mierze nie może być tolerowane. Nie pozwalamy na to, by wrogie nam siły, które odcisnęły już swoje ponure piętno na naszych przodkach, przeszkadzały nam teraz w sięganiu do naszych korzeni – mówią Rodzimowiercy, związani z kwartalnikiem „Słowianić”, którzy posąg wykonali i postawili w schronisku. Uważają, że do jego usunięcia przyczynił się proboszcz parafii w Sulistrowicach. On zaś łączy ostatnie wydarzenia na Ślęży z niedawnym podpaleniem figurki Jezusa Frasobliwego w kaplicy w Sulistrowiczkach.

Obrazek (© arch. kwartanika „Słowianić”)

Wierną replikę figury Światowida, której oryginał znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie, umieszczono trzy lata temu w Domu Turysty PTTK na Ślęży. Rzeźba, którą stworzył Piotr Kudrycki, związany z kwartalnikiem „Słowianić”, została oficjalnie zaprezentowana podczas uroczystości nazywanej „Harmonią Kosmosu”. Wtedy nie była dla nikogo problemem.

Dlatego jej twórcy zaskoczeni są tym, co się wydarzyło w ostatnim czasie.

Obrazek (© arch. kwartanika „Słowianić”)

- Nasze zdziwienie było ogromne, kiedy zobaczyliśmy, że rzeźby nie ma już w schronisku na Ślęży. Jesteśmy przekonani, że za tym wszystkim stoi proboszcz parafii w Sulistrowicach, ksiądz Ryszard Staszak. To przez jego naciski kierownictwo schroniska usunęło rzeźbę. W ostatnim czasie proboszcz bardzo się uaktywnił, postawił nawet Drogę Krzyżową na górze - mówi Marek Wójtowicz z kwartalnika „Słowianić”.

Inicjatorzy stworzenia i postawienia rzeźby na górze Ślęża wystosowali w tej sprawie nawet oficjalne oświadczenie, w którym czytamy:
Obecnie – na skutek ciągłej presji psychicznej i gróźb miejscowego proboszcza Ryszarda Staszaka – kierowniczka placówki była zmuszona usunąć rzeźbę z przestrzeni publicznej. To co zaszło na Ślęży jest działaniem rozbójniczym, które w żadnej mierze nie może być tolerowane! Nie pozwalamy na to, by wrogie nam siły, które odcisnęły już swoje ponure piętno na naszych przodkach przeszkadzały nam teraz w sięganiu do naszych korzeni. Pomrokę średniowiecza rozświetlimy jasnością naszych serc i umysłów.
Zawsze tu byliśmy i zawsze będziemy. Mają Prawosławni swoją Grabarkę, maja Katolicy swój Watykan, a świętym miejscem Słowian jest Ślęża! My, Rodzina Słowiańska zjednoczona w Duchu, dajemy odpór zakusom ciemnych sił.

Oświadczenie podpisali: Czesław Białczyński, Piotr Kudrycki, Joanna Maciejowska i Marek Wójtowicz.

Dlaczego rzeźba zniknęła ze schroniska? Z kierowniczką nie udało nam się porozmawiać, bo nie było jej na miejscu, za to pracownica, która nie chciała się przedstawić, była zirytowana tematem. - Nikogo nie interesuje to, że w schronisku nie ma wody, że jest nam ciężko, tylko jakiś klocek, który schowaliśmy – mówiła pracownica.

Na kolejne pytania, dlaczego taka decyzja zapadła, odpowiedziała zniecierpliwiona, że nikt na nich nie naciskał, ani proboszcz, ani burmistrz, ani wojewoda. Na koniec rzuciła: - Bo nie pasował nam do wystroju i tyle.

Sołtys Sulistrowic Ewa Jankowiak również nie chce się w tej sprawie wypowiadać. Mieszkańcy nie chcą mówić oficjalnie co sądzą o sprawie, bo jak twierdzą, nie chcą „zadzierać” z proboszczem, część z nich uważa, że figura powinna pozostać na swoim miejscu, bo to w końcu historia tych ziem.

Ksiądz Ryszard Staszak, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach choć na początku nie chciał komentować sprawy, dzisiaj odpiera zarzuty Rodzimowierców. – Tak naprawdę nie wiem co to są za ludzie i czego tak naprawdę chcą.

Ksiądz Staszak uważa, że trzeba szukać tego co łączy, a nie dzieli. – Ja nie walczę z żadnym pogaństwem. Uważam, że na Ślęży jest miejsca i dla Światowida, i dla Drogi Krzyżowej, którą notorycznie ktoś niszczy i to już pewnie nie jest wybryk młodzieży – mówi proboszcz.

Kapłan dodaje, że w kaplicy w Sulistrowiczkach również są pogańskie figurki, np. niedźwiedzia lub mnicha. – Trzeba mówić i o tym, co było tutaj kiedyś, ale także o tym, co jest dzisiaj. Każdy powinien się szanować.

Ksiądz Ryszard Staszak nie rozumie dlaczego grupa osób, chce sobie przywłaszczyć prawo do Ślęży, która jest dobrem wszystkich, nie tylko katolików czy pogan. Dodaje, że zgłosi także na prokuraturę sprawę internetowych wpisów, w których grożono mu i obrażano go.

Przeczytaj więcej o tej sprawie: Podpalili figurę i grozili księdzu

Przypomnijmy, że nieznani sprawcy podpalili drewnianą figurką Jezusa przy kaplicy w Sulistrowiczkach. Nadpalone zostały również drzwi do świątyni. Na szczęście pokryte były specjalnym impregnatem, więc nie doszło do większego nieszczęścia. Ks. Ryszard Staszak uważa, że to sprawa opatrzności bożej i tego, że w świątyni znajdowały się relikwie Jana Pawła II. Proboszcz uważa, że podpalenie było celowe. Mówi także o pogróżkach, które miał wcześniej dostawać.

Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji przyznaje, że funkcjonariusze jeszcze nie znaleźli winnego lub winnych podpalenia figury w Sulistrowiczkach.

Osoby związane z figurą Światowida odpierają insynuację, że mogli mieć coś z tą sprawą wspólnego. To kompletna bzdura. Nie wierzę w żadne podpalenie. To może był wybryk młodzieży lub prowokacja - mówi Marek Wójtowicz.

Dodaje także, że Rodzimowiercy będą walczyć o to, żeby figura powróciła na swoje miejsce. Jak? Tego jeszcze nie chce zdradzić, mówi tylko, że już wkrótce wszystko będzie jasne.

sobliwego w kaplicy w Sulistrowiczkach.

Obrazek Kaplica w Sulistrowiczkach

http://www.parafiasulistrowice.pl)
http://bialczynski.wordpress.com/slowia ... -na-slezy/

[quote="Białczyński pisze:13.11 – Ślęża: List Otwarty do papieża Franciszka i Metropolity Wrocławskiego
Wrocław, 13.11.2013

Ocalić Masyw Ślęży jako wspólne dziedzictwo



List otwarty do:

Jego Świątobliwość Papież Franciszek, Biskup Rzymu

Jego Ekscelencja Arcybiskup Józef Kupny, Metropolita Wrocławski


Szanowni Panowie, już od kilku lat możemy zaobserwować niepokojące poczynania proboszcza z Sulistrowic, pana prałata dra Ryszarda Staszaka, dotyczące braku respektu i poszanowania dla słowiańskich i celtyckich miejsc kultu na Masywie Ślęży.

Wszystkie góry w Masywie Ślęży – na tysiące lat przed przybyciem chrześcijaństwa – były świętym miejscem Słowian Zachodnich. Masyw stanowi rodzaj łącznika między światem przyrody a światem duchowym, i był miejscem wielu obrzędów z tym związanych. W tym sensie w świadomości polskich Słowian po dziś dzień Ślęża jest naszą świętą górą, tak jak Grabarka dla prawosławia czy Częstochowa dla katolicyzmu.

Dzisiaj dla wielu ludzi nie związanych z tradycją chrześcijańską, Ślęża i Radunia pozostają celem wycieczek, a dla wielu są miejscem medytacji, refleksji, pogłębiania własnej duchowości, zgłębiania tych tradycji w spotkaniu z pozostającymi tu artefaktami tych słowiańskich tradycji.

Od wielu dziesiątek lat miejsca te są intensywnie odwiedzane przez mieszkańców Wrocławia i okolic, przez ludność z całej Polski a nawet i z zagranicy, a także przez ludzi nie związanych z żadną tradycją religijną, w celu poszukiwania tych ww. historycznych i duchowych wartości czy też jako miejsce odpoczynku i rekreacji.

Od kilku lat trwa jednak sukcesywne zawłaszczanie publicznej i turystycznej przestrzeni Ślężańskiego Parku Krajobrazowego na wyłączną działalność Kościoła katolickiego. Z jednej strony przy głównym szlaku z Przełączy Tąpadła na Ślężę ustawia się znaki drogi krzyżowej, a na szczycie monumentalny krzyż, z drugiej zaś doprowadza się do usunięcia rzeźby, która jest wierną repliką posągu Światowida znajdującego się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Rzeźba ta stała od ponad trzech lat w Domu Turysty Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego im. Romana Zamorskiego na szczycie Ślęży, w miejscu dla siebie najwłaściwszym, lecz została usunięta na skutek nacisków ks. Staszaka.

Taka praktyka i takie poczynania proboszcza z Sulistrowic spotykają się też z niezrozumieniem i ubolewaniem ze strony wielu członków samego Kościoła katolickiego. Duża część decyzji tutejszego proboszcza odnośnie Masywu Ślęży nie ma szerszego poparciu ze strony tutejszej ludności, a jest raczej działaniem samowolnym, łamiącym dobre obyczaje pokojowego współżycia.

W imieniu całej diaspory słowiańskiej i wszystkich osób, którym dziedzictwo słowiańskie na Masywie Ślęży jest cenną wartością, wyrażamy niniejszym sprzeciw wobec polityki lokalnych administratorów Kościoła katolickiego, polegającej na braku szacunku dla naszych wspólnych słowiańskich korzeni, bo przecież i w żyłach polskich katolików płynie słowiańska krew.

Opisane powyżej wydarzenia wpisują się niestety w daleko szerszą perspektywę. Z wielkim niepokojem obserwujemy i boleśnie odczuwamy jak przestrzeń niezależnej myśli i działania wolnych ludzkich duchów kurczy się i jest zawłaszczana przez polski kler.

Nie jest to z pewnością odzwierciedleniem ideału samego Kościoła katolickiego wg Soboru Watykańskiego II, szczególnie dotyczącego tu tematu stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, wyrażonego w deklaracji Nostra Aetate, czy też w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes, wypowiadającej się tak pozytywnie o wartościach humanistycznych i ogólnoludzkich współczesnego świata.

Dialog, respekt i poszanowanie innych tradycji religijnych postawił sobie Kościół katolicki na tymże soborze jako czołowe wyzwania dla przyszłej drogi Kościoła w tych wiążących dokumentach soborowych.

Całe spektrum działań Kościoła katolickiego w Polsce jawi się jednak raczej jako odwrót od idei Soboru Watykańskiego II i powrót do fundamentalizmu religijnego, graniczącego często z fanatyzmem.

XXI wiek to czas pojednania. Zjednoczona Europa narodów, w której to jednoczeniu Kościół katolicki miał swój niezaprzeczalny wkład, jest oparta na tolerancji i poszanowaniu innych obyczajów i światopoglądów. Zjednoczona cała ludzka rodzina, bogata dorobkiem swoich tak różnych dróg, którymi kroczyła od początku dziejów, chce być uszanowana w swojej różnorodności. Czy także współistnienie daje się wpisać w treść nowej ewangelizacji?

Zwracamy się z prośbą do Jego Świątobliwości i Jego Ekscelencji, by uczynili co w Ich mocy, by odwrócić niedobre tendencje, by Święta Góra Słowian mogła stać się jednak miejscem POJEDNANIA i DIALOGU, nie waśni i podziału.

Z poważaniem i serdecznymi pozdrowieniami

(1.) Zespół Redakcyjny miesięcznika „Słowianić” (2.) wraz z grupą inicjatorów

Czesław Białczyński, Kraków, pisarz i publicysta

Piotr Kudrycki, Muchnice Nowe, sadownik i wydawca

Joanna Maciejowska, Wrocław, historyk

Marek Wójtowicz, Wrocław, inżynier

2.

Mariusz Agnosiewicz, Warszawa, wydawca

Radosław S. Czarnecki, religioznawca, Towarzystwo Kultury Świeckiej

Justyna Jakimowicz, Gajówka, Góry Izerskie

Jacek M. Kwiatkowski, Sulistrowice, teolog, coach, terapeuta

Lucyna Łobos, Chicago

Jerzy Artur Naglik, Berlin, fizyk, przedsiębiorca

Anna Olszta, Bydgoszcz, inżynier

Krzysztof Orłowski, Dublin, przedsiębiorca, i healer

Tadeusz Owsianko, Sobótka, dziennikarz

Jerzy Przybył, Norrköping (S), artysta, rzeźbiarz i malarz

Beata Rejszel, Tychy, nauczyciel

Adam Smoliński, Szczecin, dziennikarz

Emilia Szeterlak, Zielona Góra, nauczyciel

Barbara Walczak, Wadowice, Klub Zaginione Dziedzictwo

Paweł Ziemiński, Łódź, dr nauk ekonomicznych, przedsiębiorca

Podpis popierający ten list można złożyć od dnia 14 listopada 2013. List jest umieszczony na stronie internetowej http://www.slowianskasprawa.pl . Podpis należy wysłać przez pocztę e-mail, na adres: info@slowianskasprawa.pl


zmieniony adres mailowy: info@slowianskasprawa.pl

Przy składaniu podpisu pod tym listem, prosimy o podanie imienia, nazwiska, miejsca zamieszkania (tylko miejscowość) i wykształcenia albo zawodu. Podpisy będą zamieszczane i uzupełniane regularnie, każdego wieczora, na powyższej stronie WWW.

[e-mail jest z jednej strony niezbędnym weryfikatorem a z drugiej adresem kontaktowym dla tych osób, które będą chciały być powiadamiane w przyszłości o dalszym biegu naszych inicjatyw w powyższej sprawie.]

PODPISYWANIE LISTU
Szanowni Państwo, wybraliśmy drogę dla nas wymagającą najmniejszego nakładu pracy, gdy chodziło o pisanie skryptu strony internetowej. Niestety nie mogą Państwo dokonać swojego wpisu bezpośrednio sami, wypełniając formularz wersji flash. Możliwe jest to tylko przez wysłanie takiego krótkiego potwierdzenia pocztą elektroniczną. Lista sygnatariuszy jest uzupełniana systematycznie w plikach po kilku, kilkunastu sygnatariuszy.

A zatem e-mail na adres info@slowianskasprawa.pl
W tej krótkiej informacji podajemy

imię, nazwisko, miejscowość, zawód



Wzór takiej poczty potwierdzającej podpisanie listu otwartego:
Niniejszym podpisuję się pod listem otwartym „Ocalić Masyw Ślęży jako wspólne dziedzictwo”
Jan Kowalski, Warszawa, nauczyciel

Wysyłamy, i to wszystko



Dziękujemy serdecznie za poparcie tej wspólnej inicjatywy
Gdyby Pańskie imię, nazwisko nie pojawiło się na tej liście w ciągu 24h od wysłania poczty, prosimy bardzo o wyrozumiałość i o ponowienie wpisu. Dziękujemy.
http://bialczynski.wordpress.com/slowia ... ranciszka/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7767
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1423
x 407
Podziękował: 14215 razy
Otrzymał podziękowanie: 13834 razy

Re: Świadome niszczenie Słowiańszczyzny

Nieprzeczytany post autor: chanell » piątek 31 paź 2014, 21:06

abcd ,to stara sprawa i my tu ją wszyscy znamy . Ba ! nawet podpisywaliśmy petycję ,ale odpowiedzi jak nie było tak nie ma :evil:
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

ODPOWIEDZ