Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Awatar użytkownika
goratha
Posty: 1097
Rejestracja: środa 16 sty 2013, 20:03
x 21
Podziękował: 1117 razy
Otrzymał podziękowanie: 2667 razy

Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: goratha » poniedziałek 24 lut 2014, 20:06

Jak zrobić domowy odświeżacz powietrza: nietoksyczny i za grosze?

Oto kolejny sposob na zdrowe zycie :D :D
[ artykul p Marleny z jej doskonalego bloga"Akademia Witalnosci"]



Czy zastanawialiście się kiedyś co tak naprawdę wdychamy gdy rozpryskujemy w domu zakupione w drogerii gotowe odświeżacze powietrza? Ja się na tym faktem w moim „poprzednim życiu” nigdy nie zastanawiałam, wystarczyło, że ładnie pachnie, a jedynym moim problemem było zapolowanie w drogerii na nowy zapach jakiejś znanej marki i wypróbowanie reklamowanego właśnie w telewizji szałowego odświeżacza. No i tak sobie całymi latami wdychałam różne świństwa nie mając pojęcia co wdycham. Bo przecież jak ładnie pachnie to nie może być szkodliwe. Duży błąd!

Oto jakie między innymi „skarby” można znaleźć w komercyjnych odświeżaczach powietrza:

- limonene (limonen) – ma działanie alergizujące

- acetaldehyd – ma działanie niszczące na wątrobę

- aceton – podrażnia drogi oddechowe i skórę, szkodliwy dla systemu nerwowego, nerek i wątroby

- chlorometan – toksyczny gaz o działaniu odurzającym i otępiającym, prawdopodobnie taratogenny (szkodliwy dla płodu)

- 1,4-dioksan (powszechnie znany jako „rozpuszczalnik”) – toksyczne działanie układowe (wątroba, nerki), potencjalnie rakotwórczy

- 1.4 dichlorobenzen – szkodliwy (nerki, płuca), drażniący drogi oddechowe i potencjalnie rakotwórczy

- ftalany – związki toksyczne, zaburzające gospodarkę hormonalną (m.in. poziom testosteronu) i generalnie płodność oraz mające potencjalnie rakotwórcze

- toluen, formaldehyd, benzen – wszystkie te chemikalia są szkodliwe, zaburzające pracę systemu nerwowego i potencjalnie rakotwórcze (benzen podejrzewa się o powodowanie białaczki, formaldehyd o powodowania raka górnych dróg oddechowych)

- parfum! To już w ogóle czarna magia, bo producenci NIE mają obowiązku wykazywania na opakowaniu cóż to takiego konkretnie ten „parfum” za substancja, więc przyjąć należy, że może to być
dokumentnie wszystko.

Dodatkowo bardzo często składu na odświeżaczu nie sposób uświadczyć, po prostu producenci nie mają obowiązku podawać składu na odświeżaczach powietrza. Na kosmetykach wchłanianych przez skórę mają, na odświeżaczach wchłanianych przez drogi oddechowe nie mają, tzn. mogą, ale nie muszą. Zapewne dlatego, aby nie wystraszyć konsumenta nazwami związków, które normalnemu człowieku z trudem przyjdzie wymówić ;)

Jeśli chcemy mieć ładny zapach w domu to wcale nie musimy kupować drogich i toksycznych komercyjnych odświeżaczy, wystarczy zaopatrzyć się w zapas kuchennej sody oczyszczonej (5,99zł/kg) i wykorzystać jej naturalne właściwości. Soda mianowicie świetnie wchłania wszelkie zapachy. Nawet do lodówki nie kupuję już cud-odświeżaczy za ciężkie pieniądze, choć kusi mnie mini-ozonator (gdy go kupię i użyję na pewno się z Wami podzielę moją opinią). Póki co doskonale daje radę soda. Tanio i skutecznie, przyjemne z pożytecznym czyli to, co lubię najbardziej. :)

Co nam będzie potrzebne do wykonania nietoksycznego odświeżacza powietrza?

-soda oczyszczona

- olejki eteryczne

- kawałki tkaniny o luźnym splocie lub dekoracyjny papier w którym szpilką robimy dziurki

- dekoracyjne tasiemki lub sznureczki do przytrzymania tkaninowego lub papierowego „wieczka”

- kilka minut wolnego czasu ;)

Przede wszystkim zaś jakieś małe pojemniczki. Co to może być? Mogą to być puste malutkie słoiczki np. po kosmetykach (kremach do twarzy), więc gdy skończy nam się krem nie wyrzucajmy słoiczka, bo śmiało można taki nawet maciupeńki i na perwszy rzut oka do niczego nie przydatny słoiczek po kremie poddać recyklingowi – jak to mówiła moja Mama „w tym domu nic nie ma prawa się zmarnować ;)

sloiczek2

Mogą to być puste niewielkie puszeczki metalowe po czekoladkach, pluszowym miśku czy innym gadżeciku jaki kiedyś dostaliśmy w prezencie.

domowy odświeżacz w puszce

Mogą to być w końcu puste solniczki (wersja dla leniwych lub zabieganych, którym nie chce się bawić w prace ręczne). W sklepach jest tyle cudnych solniczek ze szkła lub ceramiki o rozmaitych, czasem bardzo pociesznych kształtach. Korzystając z solniczki nie musimy już dbać o wykonanie wieczka, bo dziurki już mamy. Dobrze jest gdy dziurki w solniczce są spore.

solniczkiSposób wykonania:

1. Do sody dodajemy kilka kropel naszego ulubionego olejku eterycznego (do lodówki dobrze sprawdza się cytrynowy, do pomieszczeń również inne olejki, np. lawendowy).

2. Mieszamy sodę z olejkiem, napełniamy taką pachnącą mieszanką nasze pojemniczki, przykrywamy je tkaninowym lub papierowym wieczkiem przewiązanym ładną tasiemką i gotowe!

3. Stawiamy tam, gdzie mają być pochłaniane zapachy niemiłe, a wyzwalane te miłe. W lodówce, szafach odzieżowych, szafkach na obuwie, w łazience, w samochodzie (tak, te samochodowe „choineczki” wyrzucamy tam gdzie ich miejsce, czyli do śmietnika: też są napakowane chemikaliami, żeby nie było), po prostu wszędzie gdzie nam przyjdzie na myśl taki słoiczek możemy postawić.

4. Co jakiś czas dolewamy tylko nową porcję olejku eterycznego, a raz na parę miesięcy dobrze jest sodę wymienić na całkiem nową, boz biegiem czasu żółknie, zbryla się i traci swoje właściwości pochłaniające.

5. Jeśli wyprodukujemy nadmiar odświeżaczy rozdajmy je bliskim i przyjaciołom, niech i oni oddychają ładnie pachnącym, lecz wolnym od szkodliwych związków powietrzem. Taki estetycznie wykonany odświeżacz to świetny pomysł na uniwersalny prezent, który każdego bez wyjątku ucieszy!

Nigdy więcej jednym słowem chemicznych drogich „odświeżaczy”, które raczej powinny zwać się „zatruwaczami”. Te komercyjne zapachy są ładne, ale podstępnie zabierają nam zdrowie. Nie używajmy ich zatem ani w formie spray’u, ani w formie żelowych pojemników, ani w formie elektronicznych dyfuzorów. W żadnej formie, bowiem w każdym wypadku gdy używamy konwencjonalnych produktów tego typu, zawsze narażamy się na działanie zaburzających pracę naszego systemu chemikaliów.
0 x


nie bierz zycia zbyt powaznie. I tak nie wyjdziesz z niego z zyciem:-))

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: "Stare" przepisy na zdrowie

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 24 lut 2014, 21:20

Bardzo cenię blog p. Marleny i doceniam bardzo jej różne receptury, zresztą cytowałem ją także.
Jednak jak to bywa czasami jej posty są nacechowane przesadą, lub niezbyt kompletnymi informacjami.
Od razu mówię, że jestem przeciwny odświeżaczom powietrza - zwłaszcza w "spray"-u.
Tu można byłoby się zgodzić, z większością twierdzeń o szkodliwości, ale należy wziąć pod uwagę najbardziej istotny w toksykologii czynnik - ilość. To, że coś jest niekoniecznie oznacza, że może nam zrobić krzywdę natychmiast, czy akumulując się w organizmie. Używając ich np. w WC robimy to na "odchodne" i sami tego nie wdychamy, a zanim ktoś następny wejdzie te czynniki ulegną naturalnemu rozkładowi.
Jeszcze lepiej jest w odświeżaczach stałych. kiedyś nasączano tekturkę, ale to nie wytrzymywało zbyt długo. Teraz jest to gąbczasty polimer z którego powoli paruje esencja zapachowa z rozcieńczalnikiem, bardzo powoli, bo ok. miesiąca. Na początku jest to jak twarda galareta na koniec, jak wołowa skóra.
Oczywiście uwalniana dziennie ilość rozpuszczalnika do pomieszczenia to będą stężenia pojedynczych ppm, gdzie nawet najgorsze trucizny nie są szkodliwe.

Cały "myk" leży w tym "parfum"-ie, gdzie p. Marlena nie wie co jest, a sama stosuje "naturalne" olejki zapachowe - w których również nie wie co jest, a trochę tego tam jest.

Będąc we Francji kiedyś kupiłem olejek lawendowy "od chłopa", targowałem się, bo wydawał mi się drogi jako z nie markowego źródła, więc zapewne "taki sobie", ale kupiłem. I on był zupełnie inny niż te "naturalne" z drogerii. Zapach, konsystencja, trwałość - powiem, że był wart 4 razy tyle co zapłaciłem, stara receptura.
Teraz wiem, zresztą później zwiedzałem fabrykę perfum - nie markę, tylko taką która robi zapachy pod różne marki, z Diorem włącznie. Jest ich kilka na południu Francji i choć nie znam receptur, to jest to produkcja przemysłowa, naturalnego olejku w "naturalnym" rynkowym olejku nie ma nawet 10 %.
Praktycznie zbadać można to tylko genetycznie, ale naturalny też tam jest, a ilość trudno określić.
Tak więc z odświeżaczami prawdę mówiąc wpadamy z deszczu pod rynnę, bo stabilizatorami zapachów są teraz bardzo wymyślne związki chemiczne, odkąd nie wolno stosować surowców pochodzących ze zwierząt egzotycznych.
Więc powyższy przepis "na zdrowie" jest taki sobie, jednak nadal stężenia w powietrzu są mikroskopijne, czyli nie ma o co kruszyć kopii.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 24 lut 2014, 22:55

Dzięki @goratha, pomogłaś mi w utworzeniu tematu o domowych sposobach wytwarzania róznych przydatnych w higienie oraz w codziennym życiu rzeczy, które są nam nieodzowne, ale produkowane na masową skalę często mogą stać się przyczyną wielu niepożądanych skustków.

Mamy już podany sposób, jak samemu zrobić sobie zdrową i skuteczną pastę do zębów >>, może teraz ktoś poda przepis na szampon do włosów i mydło własnej roboty.

Oczywiście wszelkie inne przepisy również będą mile widziane. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

filiżanka
Posty: 347
Rejestracja: poniedziałek 24 cze 2013, 13:29
x 2
x 7
Podziękował: 646 razy
Otrzymał podziękowanie: 582 razy

Re: "Stare" przepisy na zdrowie

Nieprzeczytany post autor: filiżanka » wtorek 25 lut 2014, 10:31

blueray21 pisze:Bardzo cenię blog p. Marleny i doceniam bardzo jej różne receptury, zresztą cytowałem ją także.

To jest nas więcej :)

Jednak jak to bywa czasami jej posty są nacechowane przesadą, lub niezbyt kompletnymi informacjami.
Od razu mówię, że jestem przeciwny odświeżaczom powietrza - zwłaszcza w "spray"-u.
Tu można byłoby się zgodzić, z większością twierdzeń o szkodliwości, ale należy wziąć pod uwagę [b]najbardziej istotny w toksykologii czynnik - ilość.[/b] To, że coś jest niekoniecznie oznacza, że może nam zrobić krzywdę natychmiast, czy akumulując się w organizmie. Używając ich np. w WC robimy to na "odchodne" i sami tego nie wdychamy, a zanim ktoś następny wejdzie te czynniki ulegną naturalnemu rozkładowi.

Tu trochę pozwole sobie polemizować. Owszem ustalone sa granice szkodliwości substancji stosowanych w produktach powiedzmy ogolnie dla czlowieka. Często granice te ustalane sa dla dorosłego , zdrowego itd.
dość idealnego :)
I tak skupiając sie na substancjacjach zapachowych są one nie tylko w odświeżaczach powietrza ale takze w szamponach, mydle, kremach, proszkach i płynach do prania, tapicerce samochodowej, płynach do sprzątania, papierze toaletowym. Sąto substancje chemichne otrzymywane syntetycznie odpowiedniki substancji wystepujących naturalnie w roslinach, czasem zwierzętach.
Normy ustalane sa dla jednego konkretnego produktu, nie uwzględniają użycia kilku , róznych rodzajów.
Tak też jest z dodatkami do żywności.
Więc powyższy przepis "na zdrowie" jest taki sobie, jednak nadal stężenia w powietrzu są mikroskopijne, czyli nie ma o co kruszyć kopii.

Kruszyc kopię, kruszyć. Im mniej polepszaczy zycia tym lepiej dla zdrowia, czyli dobrostanu ( a nie jedynie braku choroby) :)
pozdrwaiam
0 x



Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » wtorek 25 lut 2014, 11:53

Tak, zamieniamy jak w tym przysłowiu: siekierkę na kijek. Nie wąchamy, ale połykamy za to z pożywieniem kilogramy gorszych substancji - bo nie mamy wyjścia, trzeba coś jeść.
A jeśli ktoś naprawdę potrzebuje neutralizatora, a nie maskowania zapachów to proponuję napełnić atomizer z nieprzezroczystą lub ciemną butelką mocnym srebrem koloidalnym i psiknąć parę razy w powietrze i w muszlę. Wrażliwi poczują różnicę.
Zapewne EM-y, które @goratha tutaj poleca byłyby jeszcze bardziej efektywne, ale nie mam z nimi jeszcze żadnych doświadczeń, oprócz stosowania niegdyś w szambie.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 25 lut 2014, 20:51

No dobra, żeby wam ułatwić zadanie to zamieszczę w tym wątku info podane przez @songo w temacie dotyczącym fluoru:

Pasta do zębów bez fluoru, którą zrobisz sam :D
3 STYCZNIA 2013 06:00
Pasta do zębów bez fluoru, którą zrobisz sam
Obrazek

Nie ma żadnych dowodów na to, że fluor chroni nas przed próchnicą zębów, według najnowszych doniesień U.S. Center for Disease Control and Prevention (CDC). Mimo to, fluor nadal popularyzowany jest jako środek, który chroni nasze zęby.

Wielu z nas pamięta obowiązującą w szkołach podstawowych fluoryzację zębów. W rzeczywistości jednak fluor jest trującym związkiem chemicznym, który może wywoływać nowotwory, uszkodzenia systemu nerwowego, a nawet przyczynić się wręcz do osłabienia naszych zębów i kości. Fluor jest powszechnym składnikiem trutki na szczury. Z kolei naziści dodawali go do wody przeznaczonej dla więźniów, ponieważ otępia umysł i pozwala lepiej kontrolować ludzi.

W sklepach znajdziemy już pasty do zębów wolne od fluoru, ale najlepiej i najbezpieczniej będzie zrobić pastę samemu, z naturalnych składników.

Podstawowym składnikiem powinien być olej kokosowy, ponieważ ma silne działanie bakteriobójcze i przeciwgrzybicze. Jednocześnie jest znakomity dla dziąseł – regularne szczotkowanie nim zębów chroni podrażnione dziąsła i eliminuje krwawienie z nich. Olej zabija również bakterie odpowiedzialne za zapalenie dziąseł, a szczotkowanie nim powierzchni języka eliminuje pleśń i grzybice jamy ustnej. Ponadto zatrzymuje, a niekiedy wręcz odwraca próchnicę.

Drugim składnikiem naszej domowej pasty do zębów będzie soda oczyszczona. Przede wszystkim dlatego, że jest substancją delikatnie ścierającą i pozwala nam na skuteczne, ale łagodne oczyszczanie. Po drugie, ponieważ jest alkaliczna – dzięki temu, eliminuje kwasy w jamie ustnej, które często są przyczyną próchnicy. Co więcej, soda oczyszczona absorbuje nieprzyjemne zapachy, dzięki czemu pomaga zachować świeży oddech.

Aby stworzyć własną pastę do zębów, należy połączyć w proporcjach pół na pół olej kokosowy z sodą oczyszczoną. Można dodać również kilka kropel esencjonalnego olejku mięty lub mięty pieprzowej, a dla uzyskania lepszego smaku posłuży nam stevia (dla słodkiego posmaku, bez używania cukru). Po zmieszaniu wszystkich składników pastę należy przechowywać w szklanym słoiku z pokrywką. Do szczotkowania wystarczy mała łyżeczka tej mikstury lub jedno zanurzenie w niej naszej szczoteczki do zębów.

Nie ma potrzeby, aby słoik z pastą przechowywać w lodówce, ponieważ zawarty w niej olej kokosowy jest bakteriobójczy, przeciwwirusowy i przeciwgrzybiczy co jednocześnie sprawi, że również szczoteczka będzie utrzymywana w higienicznych warunkach.

Źródła:

http://www.fluoridealert.org/
http://www.thyroid-info.com/articles/shamesfluoride.htm
http://www.greaterthings.com/Lexicon/F/Fluoride.htm
http://www.coconut-oil-central.com/coco ... vitis.html
http://www.tammysrecipes.com/homemade_toothpaste

http://faktydlazdrowia.pl/pasta-do-zebo ... obisz-sam/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

baba
x 129

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: baba » wtorek 25 lut 2014, 21:07

To by do kryptoreklamy bardziej pasowało ale tu będzie w temacie. Ja preferuję olejki Avicenna Oil. Faktycznie jest duża różnica pomiędzy innymi "naturalnymi" też pewnie ale rozrzedzonymi mocno. Avicenny są o wiele bardziej skondensowane i gęste więc mam nadzieję również mają mniej zanieczyszczeń. Ględzę o tym bo na punkcie zapachów i olejków jestem trochę "nawalona" to już wiele firm wypróbowałam. 8-)
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 03 mar 2014, 19:31

Jak zrobić szampon rumiankowy do włosów?

Obrazek

Rumianek znany jest jako naturalny rozjaśniacz do włosów. Jeśli więc masz taki zamiar warto wypróbować przepisu na szampon rumiankowy podany poniżej. Ponadto włosy są bardziej błyszczące, delikatne i dłużej pozostają świeże.

Rzeczy, których potrzebujesz:
6 torebek herbaty rumiankowej, 4 łyżki zwykłych płatków mydlanych, 1 1/2 łyżki gliceryny pochodzenia roślinnego, tzw. gliceryna roślinna, wrzątek.

1. Zaparz wszystkie torebki z herbatą w 1 1/2 szklanki gorącej, wrzącej wody. Pozostaw na
dwadzieścia minut.

2. Po tym czasie wyjmij torebki z herbaty i odsącz je. Wyrzuć do kosza.

3. Do zaparzonej herbaty dodaj płatki mydlane, przemieszaj. Pozostaw płatki w herbacie. Płatki
powinny zmięknąć.

4. Gdy płatki będą już miękkie dodaj glicerynę i zmieszaj wszystko do uzyskania jednolitej
konsystencji.

5. Przelej do ciemnej buteleczki. Przechowuj z dala od światła, w zaciemnionym miejscu.
Najlepiej w szafce w łazience.
http://www.tipy.pl/artykul_11161,jak-zr ... losow.html

EDYCJA:

Zrób sobie szampon

Powraca moda na wszystko, co naturalne, czerpane wprost z natury, a tym samym odżywcze i zdrowe dla naszego organizmu.

Jak najmniej przetworzona żywność, soczyste owoce, świeże warzywa, naturalne słodycze takie jak między innymi miody czy też domowej roboty konfitury oraz ciasta, coraz częściej znajdują swoje miejsce w naszej domowej spiżarence.

Nic w tym dziwnego, wszak energia i siła czerpana wprost ze źródeł matki natury sprzyja zarówno fizycznej jak i psychicznej kondycji człowieka. Niemniej sfera życia zgodnego z naturą obejmuje nie tylko sposób odżywiania, ale również sposoby pielęgnacji naszego ciała.

W związku z powyższym coraz modniejsze staje się samodzielne produkowanie środków higienicznych, takich jak między innymi szampony do włosów.

Stworzony domowymi metodami szampon jest bowiem o wiele bezpieczniejszy w stosowaniu, aniżeli taśmowo wyrabiany kosmetyk wzbogacony zawartością szkodliwych konserwantów, takich jak na przykład parabeny bądź też ołów.

A jak, domowymi sposobami wyprodukować szampon do włosów spełniający oczekiwania i potrzeby naszych pasm? Nie obawiaj się! W rzeczywistości bowiem domowa produkcja szamponu jest czynnością o wiele łatwiejszą, aniżeli mogłoby się to z pozoru wydawać. By przekonać Cię do samodzielnej produkcji kosmetyków, poniżej prezentujemy szybkie i łatwe sposoby na szampony domowej roboty!

Nie obawiaj się! Wyprodukowanie szamponu domowymi sposobami z całą pewnością będzie czynnością o wiele prostszą, niż mogłoby się to komukolwiek wydawać! Aby więc nabrać wprawy w przygotowywaniu tego typu kosmetyków, należy w pierwszej kolejności zapoznać się z podstawową recepturą produkcji szamponu.


Szampon - receptura podstawowa
Do przygotowanie podstawowej wersji szamponu potrzebne będzie Ci:
- około 70g twardego mydła,
- 800ml wody destylowanej bądź też odwaru z ziół.

Wykonanie:
Twarde mydło zetrzyj na tarce kuchennej o grubych oczkach, a następnie przy pomocy gotującej się wody lub uprzednio przygotowanego odwaru z ziół - rozpuść. Mieszankę odstaw do ostygnięcia.

Warto dodać, iż odwar z ziół otrzymasz gotując przez około 15 minut wybrane zioła (na przykład pokrzywę, rozmaryn, kwiat rumianku bądź też lipy). Następnie poczekaj chwilę, po czym odcedź tak otrzymany odwar. Zioła dobieraj oczywiście zgodnie z potrzebami swoich włosów (pokrzywa zalecana jest do włosów o tendencji przetłuszczania, rumianek skutecznie rozjaśni jasny kolor włosów, lipa dogłębnie nawilży suche włosy, zaś zadziała w sposób kojący na podrażnioną skórę głowy).

Warto dodać, iż w celu nadania mieszance przyjemnego zapachu, możemy pokusić się o urozmaicenie receptury odrobiną olejku eterycznego na przykład, o zapachu lawendy bądź też rozmarynu.


Szampon cytrynowy
Niezwykle łagodny i delikatny szampon cytrynowy, zalecany jest zwłaszcza włosom matowym, pozbawionym blasku i witalności. Do jego sporządzenia potrzebować będziesz:
- 2 łyżek mydlnicy lekarskiej (zioło o właściwościach zbliżonych do właściwości mydła),
- 0,5 l wody,
- około 2,5 łyżki stołowej soku ze świeżo wyciśniętej cytryny (może zostać zastąpiony sokiem wyciśniętym ze świeżej pomarańczy),
- 2 żółtka jaja,
- kilka kropel olejku eterycznego o zapachu cytryny lub pomarańczy.

Wykonanie:
Wodę zagotuj wraz z mydlnicą, dodaj pozostałe składniki, po czym gotuj na wolnym ogniu przez około 15 minut. Wystudzony, gotowy szampon, przelej do buteleczki.


Szampon jajeczny
Jeśli jesteś posiadaczką włosów kruchych, łamliwych, wykazujących przy tym tendencję do rozdwojonych końcówek, bez wahania zafunduj ukochanym kosmykom kurację jajeczną. Do przygotowania jajecznego szamponu o właściwościach wzmacniających, potrzebować będziesz:
- 2 żółtek jajka,
- 1 białka,
- 1 łyżeczki miodu,
- świeżo wyciśniętego soku z jednej, całej cytryny (można zastąpić dwoma łyżeczkami oleju roślinnego, natomiast do włosów bardzo suchych polecany jest zwłaszcza olej uzyskiwany z nasion pszenicy, obfitujący w bogactwo witamin A, D, e jak również lecytynę).
Wykonanie:
Wszystkie składniki dokładnie rozdrób, a następnie połącz w jednolitą masę. Otrzymaną w ten sposób substancję przelej do buteleczki. Używaj postępując podobnie jak w przypadku tradycyjnego szamponu.

Szampon na sucho
Niekiedy, z uwagi na trudne warunki na przykład podczas pobytu na biwaku czy też po prostu z braku czasu, pokusić się możemy o zastosowanie szamponu suchego. Do jego wykonania potrzebne nam będzie:
- ok. 10dag krochmalu pszennego bądź też kukurydzianego,
- 50g sproszkowanego korzenia fiołka,
- 25g talku kosmetycznego,
- 25g białej glinki.

Wykonanie:
Wszystkie wymienione powyżej składniki dokładnie zmieszaj ze sobą i... suchy szampon gotowy! A jak go używać? Wystarczy, że tak wyprodukowaną własnymi siłami mieszankę po prostu wetrzesz we włosy, a następnie nałożysz ręcznik ponawiając czynność tarcia i pozostawisz na pasmach na czasu około 15 minut. Warto dodać, iż suchy szampon wykazuje działanie przeciwzapalne, niemniej nie może być on stosowany w charakterze zamiennika szamponu tradycyjnego, stosowanego przy użyciu dużej ilości wody.


Szampon z rozmarynem
Rozmaryn, wiecznie zielone zioło o niezwykle przyjemnym zapachu to składnik wykazujący właściwości antyseptyczne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne, odkażające i stymulujące, który w cudowny sposób potrafi również pobudzać do wzrostu cebulki naszych włosów. Do wykonania domowego szamponu na bazie rozmarynu potrzebować będziesz:
- około 50g suszonego rozmarynu,
- 1 szklankę wody destylowanej,
- około 30ml szamponu bezzapachowego dla dzieci,
- kilku kropel olejku eterycznego z rozmarynu.

Wykonanie:
Do gotującej się wody dodaj suszone ziele rozmarynu, po czym całość gotuj na wolnym ogniu przez około 15 minut. Wywar odcedź. Dodaj bezzapachowy szampon oraz olejek eteryczny z rozmarynu. Całość dokładnie wymieszaj. Całość wystudź, po czym przelej do przygotowanej uprzednio, szklanej buteleczki.
http://www.iwoman.pl/uroda/fryzury/zrob ... 16498.html
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 15 mar 2014, 15:20

Magda Borucińska pisze:Jak samodzielnie zrobić mydło?

Naturalne, ręcznie robione mydła to odkrycie wielu Wizażanek, które nie wyobrażają sobie bez nich właściwej pielęgnacji. Zapytałyśmy właścicielkę Lawendowej Farmy, panią Ewę Wasilak, o to jak powstają jej mydła, co zawierają, a czego nie i dlaczego są takie dobre dla skóry!

Co można dodać do mydła?

Samodzielne robienie mydła jest proste, trzeba tylko przestrzegać 2 prostych zasad: składniki najwyższej jakości należy dokładnie odważyć. Lepiej nie korzystać z gotowej bazy mydlanej, jeśli nie znasz jej składu. Większą frajdę daje samodzielne wymyślenie i stworzenie mydła od podstaw.

Obrazek

Do mydeł dodaj to, co dobre dla skóry:


- szlachetne oleje i tłuszcze roślinne (oliwa, olej awokado, olej ze słodkich migdałów, olej rycynowy, tłuszcz kokosowy i palmowy, masło shea), które wygładzają, zmiękczają i natłuszczają;

- odżywcze dodatki (mleko kozie, jogurt, maślankę, miód, aloes, płatki owsiane)

- przyprawy lub zioła (cynamon, papryka, kurkuma, pokrzywa, szałwia, nagietek, itp.), które wpływają na kolor i fakturę mydła

- olejki eteryczne, które oprócz pięknego zapachu korzystnie działają na skórę (przeciwtrądzikowo, przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie itp.);


Czego w naturalnym mydle nie powinno być?

Nie dodawaj: utwardzaczy, spieniaczy, zmiękczaczy, barwników (czyli tego wszystkiego, co często dodają producenci masowi), bo mydło ich nie potrzebuje. Po prostu „robi się samo” w prostej reakcji zmydlania. Zawiera naturalną glicerynę, która nawilża skórę oraz tłuszcze, które natłuszczają skórę. Dzięki temu skóra po umyciu nie jest ani przesuszona czy spierzchnięta i nie wymaga natychmiastowego stosowania balsamów i kremów.

Przepis na naturalne mydło Ewy Wasilak z Lawendowej Farmy

Obrazek

Składniki na 1 kg naturalnego mydła


- 500g tłuszczu kokosowego
- 300g oliwy
- 200g oleju ze słodkich migdałów
- 157g wodorotlenku sodu (NaOH)
- 375g demineralizowanej wody
- 1-2 bardzo płaskie łyżki ziół lub przypraw wedle uznania (lawenda, nagietek, pokrzywa, nostrzyk, dziewanna,
papryka, cynamon, kurkuma)
- 2 ulubione olejki eteryczne (po 7-10ml)

Niezbędny sprzęt:


- dwa garnki o różnej średnicy (przynajmniej jeden ze stali nierdzewnej)
- zlewki szklane lub z polipropylenu
- łyżka drewniana lub z melaminy
- waga
- gumowe rękawice
- okulary ochronne
- forma na mydło

Sposób wykonania naturalnego mydła:


1. Odważ bardzo dokładnie składniki (tłuszcz, oleje, wodorotlenek, woda)
2. Z garnków zrób łaźnię wodną (do większego wlewamy trochę wody i wkładamy stalowy garnek o mniejszej średnicy).
3. Zróby roztwór wodorotlenku sodu: do zlewki z odważoną dokładnie wodą dodaj potrzebną ilość NaOH i wymieszaj łyżką (UWAGA: koniecznie zachowaj ostrożność, ponieważ NaOH to żrąca zasada, a powstały roztwór jest bardzo gorący (80-90 °C); w trakcie mieszania wydzielają się duszące gazy, należy pamiętać o okularach, rękawicach i odpowiedniej wentylacji pomieszczenia!).
4. Tłuszcz i oleje rozpuść w łaźni wodnej w możliwie niskiej temperaturze.
5. Roztwór wodorotlenku i mieszaninę tłuszczów ostudź do temperatury pokojowej (ok. 28°C).
6. Wlej ostrożnie roztwór NaOH do mieszaniny tłuszczów i energicznie mieszaj do momentu, aż mieszanina zacznie gęstnieć.
7. Dodaj wybrane dodatki roślinne oraz ulubione olejki eteryczne i cały czas mieszaj.
8. Gęstą mieszaninę przelej do formy (jako formę możemy wykorzystać dosłownie wszystko: pudełka po lodach i jogurtach, formy na ciasto itd.; formę najlepiej wyłożyć folią).
9. Formy przykryj kocem lub ręcznikiem i zostaw na przynajmniej 24 godziny. Następnie gotowe mydło wyjmij z form i pozostawiamy na 3-4 tygodnie do wyschnięcia.

...
http://wizaz.pl/Pielegnacja/ABC-pielegn ... sama-mydlo

EDYCJA:

Ania Bielun pisze:Kiedy mój syn podrośnie i zacznie odwiedzać domy swoich małych przyjaciół, jedna rzecz prawdopodobnie go zdziwi. Będzie to fakt, że nie wszystkie mamy krzątają się po kuchniach przyrządzając pociechom apetycznie wyglądające
mydła.

Mnie zadziwiło to parę lat temu – pomyślałam wówczas, że skoro ludzie robią własne jogurty, pieką domowy chleb i osobiście kiszą ogórki, to dlaczego nie mogą sami tworzyć domowych kosmetyków? Przecież to, co leży na sklepowych półkach, prezentuje wartość co najmniej kontrowersyjną.

Takie na przykład mydło: podstawa. “Must have” każdego domu, zazwyczaj mamy go kilka kostek. Wytwarzane na bazie tłuszczów zwierzęcych, utwardzane i wybielane, okradzione z naturalnej gliceryny, którą oddziela się w procesie produkcji tak, aby wzbogacać nią inne kosmetyki. To nie brzmi dobrze

Mydlanego honoru nie ratują nawet kostki dla niemowląt – uważnie przeglądając długi po horyzont regał z tymi kosmetykami, załamałam ręce.
Pozostają eko-mydełka naturalne, które są w porządku pod jednym warunkiem – jeśli kogoś na nie stać. A ja na przykład lubię mieć dużo i nie płakać nad każdą kończącą się kostką – postanowiłam więc wziąc sprawę w swoje ręce.


Obrazek

Mydła oliwkowe

Mydło to postępna bestia: z jednej strony łatwo je zrobić: wystarczy trzymać się przepisu i sprawnie przeprowadzić produkcję. Z drugiej jednak stworzenie własnej receptury wymaga mnóstwo wiedzy i praktyki, a i wówczas zdarza się, że coś idzie nie tak i długo trzeba szukać przyczyn porażki. Na początek najłatwiej po prostu podążać za recepturą, stopniowo wgłębiając się w jej szczegóły. Dlatego zaczniemy od najprostrzego przepisu, bez żadnych szaleństw i kosztownych akcesoriów – żeby udowonić, że każdy może.

Z góry uprzedzę pytania o wodorotlenek w naszym naturalnym mydełku: musi być. Zmydlanie tłuszczu jest procesem chemicznym, do którego NaOH jest po prostu konieczny. Aby otrzymać ług używano kiedyś wody mieszanej z popiołem, specyficznie przygotowana jest bowiem mieszaniną silnie zasadową. Trudniej jest jednak kontrolować jej ph i aby jej używać trzeba być bardzo uważnym i doświadczonym. Czysty NaOH rozwiązuje ten problem, wchodząc w reakcję z fazą olejową dezaktywuje się i nie jest szkodliwy w końcowym produkcie.

Potrzebne nam więc będą:

- 1000 g. (ponad litr) wytłoków z oliwek (hasło “wytłoki” jest tu bardzo ważne, nie wystarczy żadna oliwa virgin – tylko “olive pomace”),

- 127 g. wodorotlenku sodu – NaOH (do kupienia w sklepach z odczynnikami i w hurtowniach chemicznych, sprzedawany w kilogramowych opakowaniach),

- 380 ml. zimnej wody destylowanej (można dostać na stacjach benzynowych, warto uprzednio wstawić do lodówki),

Obrazek

oraz akcesoria:


- 1 para gumowych rękawic,
- okularki ochronne,
- ubranie, do którego nie żywimy sentymentu lub fartuch na wierzch,
- stary ręcznik,
- waga kuchenna,
- szklany dzbanek lub zwykły słoik do rozrabiania wodorotlenku,
- plastikowy kubeczek bądź mały słoik do odmierzania wodorotlenku,
- blender lub drewniana łyżka,
- termometr kuchenny,
- stary garnek ze stali nierdzewnej,
- foremka (najlepiej drewniana lub silikonowa; może być umyty, dwulitrowy karton po napoju z obciętą górą.


Obrazek

Najpierw wdzianko!

Początkiem naszej pracy jest [b]zawsze założenie rękawic ochronnych. Maruderom posłużę przykładem z autopsji: spalonym na czarno stołem kuchennym, zniszczonymi panelami i odzieżą z dziurami o czarnych obwódkach. Zawsze może nam się coś wysypać lub wylać, i jeśli nie trafi na nasze gołe dłonie, straty będą do odrobienia. To samo tyczy się oczu, które również przydadzą nam się na później. Zapobiegliwi mogą też zabezpieczyć miejsce pracy kawałkiem ceraty lub kartonu, pamiętając jedynie o stabilności powierzchni.
Wyganiamy z pomieszczenia dzieci, zwierzęta i niesubordynowanych dorosłych, tłumacząc to naszym i ich bezpieczeństwem. Na wszelki wypadek.


Obrazek

Faza ługowa

Następnie spryciarsko przygotowujemy fazę ługową. Gorący ług długo stygnie, więc zajmujemy się nim na początku, żeby później nie tracić czasu na czekanie aż osiągnie odpowiednią temperaturę. W tym celu ustawiamy równiutko kuchenną wagę, stawiamy na niej naczynko do odmierzania, włączamy urządzenie i uzyskawszy na ekranie znak zera, nasypujemy 127 g. NaOH. Robimy to uważnie, nie gubiąc żadnego żrącego ziarenka. Ten sam manewr wykonujemy z wodą, odmierzając do dzbanka dokładnie 380 ml. cieczy.

Obrazek

Upewniając się, że dzbanek stoi stabilnie, powoli wsypujemy wodorotlenek do wody, mieszając miksturę łyżką. ZAWSZE robimy to w podanej kolejności: NaOH do wody. W trakcie tej czynności wydzieli się dużo ciepła, woda stanie się gorąca.

Obrazek

Delikatnie umieszczamy w ługu termometr i odstawiamy w bezpiecznym miejscu. Jeżeli zależy nam na czasie a mamy pewność co do swojego dzbanka, możemy umieścić go w zlewie z chłodną wodą, mieszanina ostygnie szybciej. Choć to wszystko brzmi groźnie, w rzeczywistości niczym nie różni się od gotowania gorących potraw. Po prostu trzeba uważać, aby odbywało się bezpiecznie. Musimy jednak pamiętać, żeby w doborze mydlanych akcesoriów pominąć te wykonane z aluminium. Wszystko co ma kontakt z ługiem musi być szklane, drewniane lub ze stali nierdzewnej.


Obrazek

Faza olejowa

Ług stygnie gdzieś na uboczu, czekając na temperaturę ok 40 stopni Celsjusza, a my tymczasem przygotowujemy olej. Odmierzamy dokładnie 1000 g. oliwkowych wytłoków i przekładając garnek na kuchenkę, podgrzewamy je do ok 40 stopni.

Obrazek

Źródła podają różnie, ale w istocie temperatury obu faz nie muszą być identyczne – w przedziale między 37 a 45 stopni Celsjusza wszystko odbędzie się jak należy. Chodzi o to, aby zarówno ług jak i oleje były w możliwie najbliższej sobie temperaturze.


Obrazek

Mieszanie

Osiągnąwszy odpowiednie wskaźniki na termometrze przystępujemy do łączenia obu faz. Powolutku, cienką strużką wlewamy ług do oleju, mieszając całość drewnianą łyżką. Możemy oczywiście zrobić to sami, trzymając dzbanek w jednym a łyżkę w drugim ręku, ale łatwiej jest zatrudnić do tego pomocną dłoń (ubrawszy ją wcześniej w rękawice i okularki).

Obrazek

Kiedy w garnku znajdzie się już cała zawartość dzbanka, odpalamy blender. Z absolutnego braku elektrycznego sprzętu możemy od biedy dalej mieszać łyżką, co jednak w przypadku tej receptury zdecydowanie odradzam (zajmie nam milion lat i niekoniecznie wróży powodzenie).

Obrazek

Miksujemy dokładnie, mieszając równomiernie blenderem. Stopniowo żółta ciecz przekształca się w kremowy budyń, na który nadal musimy uważać, bo jest silnie kaustyczny. Zdecydowanie niedobrym pomysłem jest teraz podnoszenie blendera w trakcie pracy – fala żrącego budyniu narobi nam dużych i niepotrzebnych szkód. Miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji - możemy “pisać” po powierzchni skapującą z blendera strużką.


Obrazek

Przekładanie do formy

Gotową masę przelewamy do przygotowanej foremki. Jeśli zdążyła zamienić się w gęsty budyń, pomagamy sobie łyżką.

Obrazek

Następnie szczelnie przykrywamy formę folią spożywczą lub otulamy ręcznikiem w celu zaizolowania jej. Pomoże ciepło pochodzące np. grzejnika, w pobliżu którego postawimy nasze cudo. Warto opatrzyć konstrukcję karteczką z opisem tego co znajduje się w środku – znane są bowiem przypadki wygłodzonych domowników, którzy z entuzjazmem pakowali do buzi łyżkę “pysznie wyglądającego budyniu”, co zazwyczaj kończyło się na pogotowiu. Tymczasem nawet najgłodniejszy (acz świadomy) mąż nie będzie się przecież opychał mydłem.


Obrazek

Czekanie

Teraz nasz wyrób musi już sobie radzić sam. Przejdzie przez fazę żelową, podczas której stanie się niemal przezroczystą masą, po czym zacznie twardnieć i stawać się jasnym, nieprzezroczystym blokiem. My w tym czasie nie pchamy palców i nie przeszkadzamy w metamorfozach.

Krojenie

Po ok 24 godzinach (zależy od temeratury i wilgotności powietrza) zaglądamy do mydełka. Jeśli jego powierzchnia jest dość twarda i nieprzezroczysta, możemy przystąpić do krojenia. Przystrajamy się więc w rękawiczki, delikatnie wyjmujemy produkt z formy i kroimy w plastry ciepłym, suchym nożem lub (co osobiście preferuję) metalową szpachelką (do kupienia w każdym budowlanym).

Obrazek

Gotowe kosteczki układamy na jakiejś niepotrzebnej tacy, wyściełając ją uprzednio papierem do pieczenia. Wierzch również nakrywamy papierem, żeby owoc naszej pracy się nie zakurzył, i odkładamy do leżakowania na ok. 6 tygodni. Tak pocięte mydło ma bowiem wciąż zbyt wysokie Ph i byłoby silnie drażniące dla skóry. W trakcie leżakowania zmienia ono swój odczyn, stając się coraz twardsze i łagodniejsze dla skóry. Jeśli posiadamy papierki lakmusowe, możemy dokonać porównań. Przeciętne mydełko ma odczyn między 7 a 10 Ph, zdecydowanie odpowiedni dla naszej skóry.


Obrazek

Biały osad

Tak, biały osad śni się po nocach całym rzeszom drobnych mydlarzy. Może pojawić się na wyleżakowanych mydełkach delikatny biały pyłek pokrywający wierzch kostek. Mówi się o minerałach pochodzących z wody, które gromadzą się na powierzchni mydła. Jest to pasażer niegroźny, stanowi raczej defekt kosmetyczny. Można go zignorować, ściąć cienko brzegi, na których się pojawił lub delikatnie go zetrzeć.

I co, trudno było? Oto przed nami dobry kilogram własnoręcznie wyprodukowanego mydła. Dużo piany życzę!

Obrazek
http://dziecisawazne.pl/jak-zrobic-mydlo-w-domu/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Jak to zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 18 mar 2014, 13:31

Posty dotyczące grawerowania w domowych warunkach wydzieliłem jako osobny temat: Majsterek - jak to zrobić samemu >>, a przy okazji nieco zmieniłem tytuł tego tematu. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 19 mar 2014, 21:35

Atria pisze:Naturalny krem (do twarzy i ciała) – przygotowanie od podstaw.

Obrazek

Dzień dobry,

Kiedy zaczynałam swoją zabawę z naturalnymi kosmetykami, ciągle, z tyłu głowy miałam pragnienie samodzielnego przygotowania kremu. Wiele naczytałam się o kremach samodzielnie przyrządzonych, bez dodatków konserwatnów czy sztucznych substancji i zawsze wydawało mi się, że ich ukręcenie to jakaś wyższa szkoła jazdy i coś trudnego. Nic bardziej mylnego: jeśli umiecie ukręcić majonez, umiecie ukręcić też krem! Jeśli nie potraficie ukręcić majonezu – cóż, najwyższy czas się nauczyć!:)

Pierwszy krem, który robiłam z moją przyjaciółką był to krem z gotowej mieszanki z Biochemii Urody – to była porażka. Natomiast ten, robiony od podstaw, zrobiłam szybko, sprawnie i z przyjemnością!:)

Dzisiaj drodzy Państwo, pokażę w jaki sposób przygotować własny krem do twarzy i/lub ciała. Dlaczego się w to bawić?

> wiemy co nakładamy na twarz
> nie dodajemy dodatkowych, obciążających składników
> robimy sobie krem ze składników najwyższej jakości - jeśli dodamy sobie masło shea czy oliwę z oliwek, to najlepszą. Mamy pewność, ze w kremie będą świeże składniki, które działają* i że nie znajdą się one na ostatnim miejscu w składzie. Wiecie, wiele firm pisze „z dodatkiem oleju arganowego” czy „z dodatkiem masła shea”, tymczasem znajdują się tam śladowe ilości tych substancji
> robimy krem wedle własnych upodobań
>świetnie się przy tym bawimy!

Bardzo chciałabym, żebyście po przeczytaniu tego postu nabrali pewności w kręceniu własnych kremów – postaram się nie tyle podać gotową recepturę (która też będzie!), co pokazać w jaki sposób stworzyć taką podstawową emulsję i jak łatwo ją modyfikować.

Kto chętny na kręcenie kremu ze mną?

ps. Uwaga! Przepis sam w sobie jest banalnie prosty, kto chce sam przepis – zapraszam na koniec notki. Kto jednak chce zrozumieć dlaczego się robi krem tak a nie inaczej – zapraszam do przeczytania całego postu, będziecie mogli sobie potem dowolnie eksperymetnować:)

ps. jeśli podobają się Wam te tematy, zapraszam też do postów o aromaterapii.

Jak samodzielnie zrobić krem? Wprowadzenie (cz 1)


Miałam (i mam) w podorędziu różne oleje i masła kosmetyczne: jak chociażby masło shea, olej migdałowy, arganowy etc., jednak ich aplikacja na twarz w „surowym” stanie nie należy do najprzyjemniejszych – dość długo się wchłaniają i mogą zostawiać tłusty ślad. Co więcej używanie samych olejków może doprowadzić do przesuszenia skóry (co mi się jakiś czas temu przydażyło, kiedy radośnie dwa razy dziennie smarowałam się czystym olejkiem araganowym).

Stąd też pomysł na krem: w takiej formie olejki łatwiej się wchłaniają, nie pozostawiają tłustego filmu i co najfajniejsze: można łączyć składniki o różnych właściwościach!


Jak wygląda samodzielnie kręcony krem?

Zanim zaczniemy: krem który Wam pokażę powstał wyłącznie ze składników pochodzenia naturalnego. Jest to przede wszystkim krem nawilżający i pielęgnujący, najlepiej nadaje się na noc. Moja cera jest cerą mieszaną (ostatnio raczej w stronę suchej) i krem wchłania się dość szybko – w kilka minut. Wydaje mi się jednak,że byłby zbyt tłusty pod szybki, poranny makijaż. Krem nie zastąpi nam kremu specjalistycznego np. intensywnie przeciwzmarszczkowego czy ochrony przeciwsłonecznej, ale skóra (przynajmniej moja:)) jest po nim super nawilżona, gładka, ładnie napięta.

Krem można przygotować z różnych składników, nie trzeba od razu mieć wszystkiego:)

Obrazek

Krem który przygotowałam jest to krem tzw, „surowy”, który ma krótką datę przydatności: 3-4 tygodnie, najlepiej jest przechowywać go w lodówce – jeśli krem leciutko się rozwarstwi, jest to zjawisko naturalne i nie wpływa na jego właściwości. Surowe kremy są szczególnie popularne na Zachodzie Europy, gdzie istnieją wyspecjalizowane firmy tworzące właśnie takie kremy na indywidualne zamówienia – oczywiście mają one odpowiednią cenę:)

Kremy takie należy przechowywać w chłodnym, ciemnym miejscu (ze względu na to,że oleje mogą się utleniać), najlepiej w lodówce. Można przedłużyć ważność takiego kremu, używając konserwantu - obecnie za kilka złotych można zakupić ekologiczne konserwanty, które przedłużają ważność kremu pełniąc równocześnie funkcje pielęgnacyjne (tutaj kupiłam swój konserwant - ciekawostka: ten konserwant tradycyjnie był uzyskiwany z bakterii które występowały w kimczi: i jak to wszystko się kręci wokół jedzenia:)).


Czego potrzebujemy do przygotowania kremu?

Krem, który Wam pokażę, składa się z frakcji wodnej oraz frakcji olejowej (możliwe jest także przygotowanie kremu na samych olejach, jednak będzie miał cięższą konsystencję – nie bardzo przepadam za takowymi). Jak wiemy w naturze olej i woda same ze sobą się nie łączą, dlatego potrzebujemy trzeciego składnika: emulgatora, czyli substancji, która sprawi, że olej i woda połączą się ze sobą, tworząc emulsję.

Jak to wygląda w praktyce?

1. Frakcja wodna plus gliceryna:

Możemy tutaj użyć najzwyklejszej w świecie, miękkiej wody – ja wykorzystałam hydrolat, czyli wodę kwiatową powstałą podczas destylacji olejku aromaterapeutycznego. Wykorzystałam hydrolat bławatkowy o łagodzących właściwościach: można użyć na przykład hydrolatu z róży damasceńskiej, kwiatu pomarańczy, lipy.. możliwości są bardzo duże!

Gliceryna nie jest składnikiem koniecznym, jednak dodaje się ją z dwóch powodów: ma właściwości higroskopijne (wiążące wodę), przez co nawilża skórę oraz poprawia właściwości naszego kremu – emulsja jest bardziej gładka i jednolita. Glicerynę tradycyjnie pozyskiwano głównie z tłuszczy zwierzęcych, ale obecnie można kupić pozyskiwaną z roślin, ekologiczną glicerynę, która jest odpowiednia także dla wegetarian.

W tym kremie, glicerynę mieszamy razem z wodą lub wybraną przez nas mieszanką kwiatową – oczywiście możecie puścić wodze fantazji i np. zamacerować w wodzie gałązki rozmarynu lub lawendy..

2. Frakcja tłuszczowa

Różne oleje przygotowane na potrzeby kremu – te granulki to wosk pszczeli:)

Obrazek

Czyli wszystkie te dobroci, jakie chcemy dodać do naszego kremu!:) Za podstawę polecam jakiś olej, który będzie się dobrze wchłaniał i nie będzie bardzo tłusty: u mnie jest to olej ze słodkich migdałów,który dobrze penetruje skórę i łatwo się whcłania. Pierwsze próby równie dobrze można przeprowadzić na oleju rzepakowym, słonecznikowym czy oliwie z oliwek! (tyle, że będą to kremy „cięższe”).

W komercyjnych kosmetykach często występuje tzw. „mineral oil” czyli olej mineralne pozyskiwane przy okazji wydobywania ropy naftowej: teoretycznie nie są to składniki szkodliwe (przynajmniej tak się dowiedziałam na zajęciach z kosmetologii:)), natomiast dlaczego nie dodać do naszego domowego kremu naturalnego oleju, który będzie miał właściwości pielęgnacyjne?

Nie musicie kupować wielu olejów i używać dokładnie tych samych co ja – można zacząć od kilku i potem bawić się samemu:)

Ja użyłam następujących olejków:

> olej migdałowy (gorąco polecany – kupiony w osiedlowym sklepie ze zdrową żywnością): mocno nawilżający, lekki olej
> olej kokosowy/masło kokosowe (polecany również:)) – piękny kokosowy zapach, właściwości pielęgnujące, nawilżający przede wszystkim
> masło shea – nie mogło go zabraknąć:) Właściwości głęboko nawilżające, pielęgnujące. Użyłam z rozmysłem rafinowanego, o neturalnym zapachu – tutaj znajdziecie wszystko o maśle shea:)
> w ostatniej chwili dodałam też olej z awokado, łagodzący i natłuszczający – jest to olej bardzo ciężki i ciężko się wchłania, więc nie dajemy go dużo!:)

Gdybym miała wybrać tylko dwa składniki, wzięłabym olej migdałowy i masło shea:)

3. Emulgator

Czyli coś, co połączy nasze drogocenne olejki z wodą kwiatową. U mnie jest to wosk pszczeli - dodatkowo ma także właściwości pielęgnacyjne. Można użyć zwykłego wosku ze sklepów pszczelarskich albo takiego w granulkach, który można zakupić w sklepach z surowcami kosmetycznymi. Niektóre osoby są uczulone na wosk pszczeli, jednak nie ma się co martwić!:) Można bez problemu kupić woski roślinne (na przykład wosk Caranuba) czy gotowe, roślinne i ekologiczne emulgatory:)

Ja nie mam problemu z woskiem pszczlelim, jest tani i łatwo dostępny – jeśli ktoś go nie toleruje, albo skłania się ku składnikom wegańskim, znajdzie też coś dla siebie:)

To właśnie emulgator sprawia, że olej łączy się z wodą..

Obrazek

4. Inne dodatki, którymi podkręcamy nasz krem:)

Co nam dusza podpowie – można wykorzystać:

> wspomniany wcześniej konserwant
> kwas hialuronowy: bardzo łagodna substancja, mocno nawilżająca, ma konsystencję lekkiego żelu i nic wspólnego z wyobrażeniem żrącego kwasu;)
> witamina E (może być po prostu z kapsułek, przekłutych igiełką)
> lanolina (jeśli ktoś lubi, pielęgnujący dodatek pozyskiwany z wełny owcy, obecnie praktycznie nie alregizuje)
> wyciągi: ja mam na przykład wyciąg z zielonej herbaty, ale zapomniałam dodać:)
> olejki aromatyczne – tutaj uwaga! Wybieramy sprawdzone olejki aromatyczne (tutaj więcej o tym jak wybrać olejek aromatyczny dla siebie) i robimy wcześniej test skórny – olejki moga uczulać! Uwaga numer dwa: nigdy, przenigdy nie dodajemy do kremu (zwłaszcza na twarz) olejków cytrusowych. Widziałam ich dodatek w różnych kosmetycznych recepturach internetowach, jeśli lubicie swoją twarz – nie róbicie tego. Są to olejki fotouczulające, czyli po kontakcie ze słońcem mogą zostać nam na skórze plamy, bardzo trudne do usunięcia. Olejki tak, ale dobrej jakości i z umiarem:)


Sprzęt do robienia kremu.

Robienie kremu – czynności praktyczne (część druga filmu:))


W przeciwieństwie do serów, nie trzeba dużo. Miseczka, parę pojemniczków, przyda się waga oraz blender. Wydaje mi się,że mikser by wystarczył:) Wszystko czego używamy do robienia kremu powinno być wysterylizowane tj. sparzone gorącą wodą - nie chcemy,żeby krem zepsuł się po paru dniach z powodu zanieczyszczeń, prawda?


Składniki do kremu: gdzie kupować i ile kosztują?

O.K, wiem,że wydaje się to dużo, jednak z kremem jest jak z przyprawami do kuchni egzotycznej: kupujesz raz, masz na długi czas, potem nie możesz się bez nich obejść:) Kupuję w różnych miejscach i często porównuję ceny.

Ze sklepów internetowych mogę polecć następujące:

> Ecospa.pl – bardzo ich lubię, miły kontakt, dużo ciekawych składników, szybka (!) wysyłka
> Biochemia Urody – duży wybór, gotowe mieszanki kosmetyczne (tutaj mówiłam o moich zakupach z Biochemii Urody), niestety długi czas oczekiwania na przesyłkę: nawet tydzień!
> Zrób Sobie Krem - zostałam dobrze, szybko obsłużona, bardzo dobry kontakt, duży asortyment.

Generalnie nie we wszystkich sklepach jest wszystko, z reguły porównuję ceny składnika, który akurat jest mi potrzebny i dobieram sobie potem jakieś „ekstra” rzeczy:) Czasem składniki są tańsze w sklepach stacjonarnych: np. olej z migdałów kupiłam u siebie na osiedlu:)

Ile zapłacimy za taki krem?

Niewiele, jednak jeśli chcielibyście kupić wszystko tylko do tego celu, trochę Was zaboli:

Z podanego przepisu wyjdzie nam około 250 mililitrów kremu najwyższej jakości (komercyjne opakowania to zazwyczal 30-50ml)

> 100 ml oleju ze słodkich migdałów: 10 złotych
> hydrolat 100 ml: około 6 – 12 złotych
> gliceryna, niewielka łyżeczka (kilkadziesiąt groszy)
> dodatkowe oleje/masła - trudno mi wyliczyć, liczę tak z 5 złotych (używamy małej ilości, liczę oleje z certyfikatem ekologicznym)*
> konserwant: około 5 zł za buteleczkę
> wosk pszczeli: okolo 2.50 – 3 złote za wosk kosmetyczny, jeśli kupimy w sklepie pszelarskim, to jeszcze mniej.
> dodatkowe substancje: kwas hialuronowy, olejki eteryczne etc. – wliczamy w zależności od tego, ile używamy:)

Daje nam to około 30 złotych za 250 mililitrów, czyli możemy zrobić 5 słoiczków po 50 mililitrów za 6 złotych sztuka, do tego dokupić piękne opakowania i rozdać znajomym: mówiłam już, że wiemy, że dajemy składniki najwyższej jakości?:) Jestem pewna, że za taki krem musiałabym zapłacić sporo.

* tu koszt jest trochę oszukany, bo i tak trzeba kupić całe masło: olej kokosowy kosztuje około 18 złotych, masło shea pewnie około 10 – 12, zostanie nam jednak dużo do własnych potrzeb:)

Podasz w końcu ten przepis na krem?

Podam!:)

Tylko, zanim zaczniemy jedna uwaga: wybieramy składniki, jakie toleruje nasza skóra – jeśli nie jesteśmy pewni, zróbmy małą porcję kremu i zróbmy sobie test skórny (np. na ramieniu) – każdy indywidualnie reaguje:)

I jedna bardzo ważna uwaga! Przed rozpoczęciem miksowania część olejowa i część wodna MUSZĄ mieć taką samą temperaturę (np. pokojową). To znaczy nie muszą, ale może się Wam krem rozwarstwić i będzie rozczarowanie – to co, zaczynamy?


Naturalny krem, intensywnie nawilżający. Do twarzy i ciała.

Na 250 ml

(jeśli nie wiesz jakie składniki wybrać, przeczytaj wcześniejszą część postu:))

Frakcja wodna:

> 125 ml wody lub hydrolatu
> 1/2 łyżeczki gliceryny

/mieszamy wszystko razem/

Frakcja olejowa:

> 90 g oleju ze słodkich migdałów, jako baza (może być też olej słonecznikowy, oliwa – ale będą nieco inne właściwości)
> łyżka oleju kokosowego
> dwie łyżki masła shea (u mnie rafinowane, nie chciałam intensywnego zapachu, bo zamierzam część kremu rozdać:))
> łyżka oleju z awokado (nie widać tego na filmie, ale dołożyłam go pod koniec:))
> 12 – 15 g wosku pszczelego lub innego emulgatora wedle zaleceń producenta:)

Substancje dodatkowe:

> dodałam trochę kwasu hialuronowego (nie da się go przedawkować raczej:))
> konserwant ekologiczny (opcjonalnie)

Wykonanie:

Jest bardzo proste:)

Wodę kwiatową mieszamy z gliceryną, odstawiamy.

Wszystkie oleje, masła i wosk wkładamy do miseczki, umieszczamy nad kąpielą wodną, rozpuszczamy.

Schładzamy oleje (ja,żeby przyspieszyć ten proces włożyłam miseczkę do garnka z zimną wodą) do temperatury takiej samej jak temperatura wody z giliceryną. To bardzo ważne! Moje miały akurat 20.5 stopnia – jeśli nie macie termometru, zostawcie wszystko w temperaturze pokojowej na dłużej, aby temperatury się wyrównały.

Olej przybierze półpłynną konsystencję, nie należy się tym wcale przejmować:)

Teraz zaczyna się magia: bierzemy w rękę blender, zaczynamy blendować wosk z olejami. Dodajemy wodę, małymi partiami. Blendujemy na najwyższych obrotach – następną partię wody dodajemy wtedy, kiedy pierwsza jest już wchłonięta.

Krem zacznie się robić jasny, białawy, puszysty.

Kiedy dodaliśmy całą wodę miksujemy jeszcze trochę, aż stworzy się emulsja.

Dodajemy, jeśli używamy, dodatkowe składniki: kwas hialuronowy, witaminę E, olejki aromatyczne, konserwant,co tam chcemy. Jeszcze raz mocno blendujemy.

Przekładamy do sterylnych słoiczków i przechowujemy w chłodnym miejscu – ja mam mały słoiczek w łazience, resztę trzymam w lodówce:) W lodówce konsystencja lekko stwardnieje, ale krem pod wpływem ciepłej skóry błyskawicznie się topi.

I to tyle, banalne prawda?
Obrazek

Kto spróbuje zrobić własny krem?:)

Jeśli ktoś się odważy, prześlijcie mi (jeśli chcecie oczywiście:)) zdjęcie, umieszczę na Facebooku:)

Miłego dnia!
http://ziolowyzakatek.com.pl/krem/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

baba
x 129

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: baba » czwartek 20 mar 2014, 04:54

Wielkie dzięki, Dariusz właśnie też kombinuję nad własnymi kremami i chcę wypróbować do ich przyrządzania wanienkę ultradźwiękową. Prezentowany powyżej sposób to chyba rodzaj kremu O/W olej w wodzie. A z pomocą wanienki można by było jak sądzę otrzymać również emulsje W/O i W/O/W. No i w wanience można przyrządzić malutką ilość kremu/emulsji bo blender potrzebuje trochę więcej masy, żeby miał co zakręcić. :P
Ja takie info znalazłam w temacie:
Większość kosmetyków stosowanych w codziennej pielęgnacji ciała (kremy, balsamy, mleczka) ma postać emulsji. Pod pojęciem emulsji rozumie się układ złożony z dwóch wzajemnie nie mieszających się (lub mieszających w ograniczonym stopniu) faz, w których jedna jest rozproszona w drugiej w postaci małych kropel. 
Każda emulsja składa się z:
- fazy wodnej – woda lub roztwór wodny lub  mieszanina wody z innymi hydrofilowymi cieczami 
- fazy olejowej - olej roślinny, mineralny, syntetyczny lub inna ciecz o charakterze lipofilowym.
W zależności od tego, która faza jest rozproszona, w której, rozróżnia się 3 podstawowe typy emulsji:
# O/W (olej w wodzie) – krople oleju (faza olejowa) są rozproszone w fazie wodnej zwanej fazą zewnętrzną. Jest to typ lekkiej emulsji, która dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Naturalnym przykładem tego typu emulsji jest mleko.
# W/O (woda w oleju) – krople wody (faza wodna) są rozproszone w fazie olejowej zewnętrznej. Jest to typ emulsji szczególnie polecany dla cery suchej, działa natłuszczająco, pozostawiając tłusty film na skórze. Naturalnym przykładem tego typu emulsji jest masło.
# mieszane – to podwójny układ W/O/W, czyli emulsja woda w oleju jest zawieszona w fazie wodnej.
Aby móc połączyć fazę wodną z olejową i uzyskać trwałą emulsję, stosuje się emulgatory. Grupa hydrofilowa („lubiąca” wodę, czyli rozpuszczalna w wodzie) emulgatora wnika w fazę wodną, a grupa lipofilowa („lubiąca” tłuszcz, czyli rozpuszczalna w tłuszczach) w fazę olejową. Cząsteczki emulgatora „spinają” więc w sposób trwały dwie nie mieszające się fazy, doprowadzając emulsję do stabilnego układu i zapobiegając rozwarstwianiu się faz. Uzyskanie stabilnej emulsji jest zależne od użycia odpowiednich proporcji emulgatora w stosunku do ilości fazy olejowej i wodnej emulsji. 
Wybór emulgatora do sporządzenia emulsji zależy od jego budowy. Jeżeli w cząsteczce emulgatora przeważa fragment hydrofilowy, to ma on większe powinowactwo do fazy wodnej i wykazuje właściwości emulgatora typu O/W.
Gdy w cząsteczce emulgatora przeważa fragment lipofilowy, to taki emulgator ma zwiększone powinowactwo do fazy olejowej i wykazuje właściwości emulgatora typu W/O. 
Miarą hydro- i lipofilowości emulgatorów jest wskaźnik HLB (Hydrophilic-Liphophilic Balance), tzw. stała równowagi hydrofilowo-lipofilowej, która ułatwia dobór emulgatora do konkretnej emulsji.

Myślę że jako fazę wodną można używać np wywar/napar z dowolnych ziół typu pokrzywa, bratek, skrzyp czy inne, odpowiednie do zapotrzebowania konkretnej skóry, można też dodać odrobinę rozpuszczalnych w wodzie witamin np C w proszku. A do fazy olejowej można oczywiście dodawać wit rozpuszczalne w olejach np E czy A.
Zastanawiam się czy można jako konserwanta użyć odrobiny wody utlenionej dodanej do fazy wodnej też przy okazji zysk dla skóry.. :P
Jeszcze szukam różnych emulgatorów, wiem że używana jest np lecytyna sojowa, tegomulus (do kremów W/O można z jego pomocą otrzymać emulsje matujące), inne roślinne emulgatory - lamecreme, xyliance (do kremów tłustych. 8-)
0 x



baba
x 129

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: baba » czwartek 20 mar 2014, 07:47

Sorek za posta pod postem ale przypomniało mi się o jeszcze jednym bardzo cennym składniku. Mocznik ma świetne właściwości zmiękczające, silnie nawilżające i regenerujące. Też już można kupić granulat i w odpowiedniej proporcji używając dodać do kremu a nawet zrobić maść świetnie regenerującą suchą spękaną skórę na stopach (tu jeszcze przyda się kwas salicylowy).
Wygląd
Biały, bezwonny, krystaliczny proszek.

Mała (2.5 ml) płaska łyżeczka - 1.4 g (1 ml waży 0.56 g)

Jest hygroskopijny czyli przyciąga wodę i nie pozwala jej wyparować, dzięki czemu działa intensywnie nawilżająco. Mocznik powoduje, że skóra jest gładka i jędrna.

W koncentracjach do 2% - przyspiesza podział komórek warstwy ziarnistej skóry, a tym samym jej regenerację.

W koncentracjach 5-10% - działa nawilżająco, ułatwia wiązanie wody przez keratynę i zmiękcza naskórek. (wykorzystywany w leczeniu łuszczycy, dermatoz i innych chorób skóry przebiegających z nadmierną suchością).
W koncentracjach ponad 10% - jest keratolityczny - ułatwia złuszczanie i zwiększa przepuszczalność warstwy rogowej (np. dla leków czy substancji czynnych). Działa przeciwbakteryjnie, co można wykorzystać przy cerze trądzikowej.
Preparaty mocznikowe znalazły zastosowanie w leczeniu trądziku, łuszczycy i rybiej łuski.

Rozpuszczalność
Rozpuszczalny w wodzie, alkoholu i glikolu propylenowym; nierozpuszczalny w tłuszczach.

Stężenie w kosmetykach
Najczęściej używa się mocznika w stężeniu 2-5 %.

Mocznik jest łatwo rozpuszczalny i szybko ulega hydrolizie, stąd towarzyszą mu zwykle stabilizatory (kwas mlekowy).
0 x



Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » czwartek 20 mar 2014, 09:15

Woda utleniona nie jest konserwantem! Zrobi w kremie więcej szkody niż pożytku, chyba że ma być to jakiś rodzaj peelingu do natychmiastowego zużycia.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » poniedziałek 24 mar 2014, 21:42

Ania Bielun pisze:Jak zrobić musujące kule do kąpieli?

Uwielbiam musujące kule kąpielowe. Leży człowiek w wannie, a taka pływa dookoła, śmiesznie bzyczy i miło pachnie. Szkoda tylko, że ta kupiona w sklepie może wywoływać wysypkę, nowotwory i szkodzić nerkom


Producenci, chcąc za wszelką cenę wydłużyć okres przydatności kosmetyków do użycia, dodają do nich wszelkiej maści szkodliwości. Wśród tych składników znajduje się na przykład BHT- silnie szkodliwy konserwant, w wielu krajach całkowicie zakazany w produktach dziecięcych. Tymczasem przy ostatniej wizycie w obwieszonym dzwoneczkami centrum handlowym znalazłam BHT w pięknie opakowanej kuli do kąpieli. Tekturowe pudełeczko, wypełnionego rafią i opatrzone staromodną pieczątką. Pieczątka stanowi, że wszystko zostało przygotowane ręcznie, na bazie naturalnych składników
Jednak dopisany drobnym maczkiem skład INCI brutalnie temu przeczy. Owszem – ktoś ręcznie wsypał nieco naturalnych półproduktów do mieszalnika, jednak dodał jednocześnie pół kilograma chemicznych śmieci, ktoś zaś inny sumiennie dopilnował, żeby klienci dali się nabrać na kojarzący się z ekologią wygląd opakowania.

Coby jednak nie pomstować w próżnię i nadać mojemu narzekaniu konstruktywny charakter, zrobimy tak: podam Państwu banalnie prosty przepis i wszyscy wraz poradzimy sobie bez przemysłu kosmetycznego. Obiecuję, że produkt finalny będzie sto razy lepszy niż sklepowe dziadostwo.

Moje kąpielowe babeczki będą pachniały lawendą, zachęcam jednak do własnej inwencji. Źródłem zapachu może być przecież olejek pomarańczowy i ususzone skórki ze świątecznych pomarańczy, może być cynamon, róże – co kto lubi i co komu wygodnie.

Obrazek

Potrzebne nam będzie:


> 200 g sody spożywczej,
> 100 g kwasku cytrynowego,
> 40 g pełnego mleka w proszku,
> 10 g olejku z pestek winogron,
> 30 g tłuszczu kokosowego albo innego tłuszczu stałego,
> mała buteleczka olejku eterycznego (u mnie – lawendowego),
> odrobina suszu, przyprawy, skórek czy płatków roślinnych (suszonej lawendy),

oraz akcesoria:

> jedna duża miska,
> foremki (najlepiej silikonowe) o dowolnym kształcie,
> mały spryskiwacz do kwiatków (opcjonalnie),
> sitko (opcjonalnie),
> jakaś ściereczka do wytarcia rąk,
> taca lub większy talerz, na który wyłożymy gotowe babeczki.


Obrazek

Etap I. Mieszanie suchych składników

Na początek będzie zadanie bojowe. Wsypujemy sodę, kwasek i mleko w proszku do naszej miski. Mieszamy dokładnie, rękoma lub łyżką. Czasem, przy dużej wilgotności powietrza, któreś ze składników może się nam nieco zbrylić, wtedy przecieramy delikwenta przez sitko i mieszamy dalej.
Przy okazji warto pamiętać o tym, że wszelkie ranki i zadrapania na dłoniach, potraktowane powyższą mieszanką będą nas palić żywym ogniem. W takim przypadku wystarczą zwyczajne lateksowe rękawiczki.


Obrazek

Etap II. Rozpuszczanie tłuszczu

Olejek z pestek winogron wlewamy do jednego kubeczka z tłuszczem stałym. Wszystko razem wstawiamy na moment do mikrofali lub umieszczamy w garnku z gorącą wodą. Czekamy, aż mieszanka uzyska jednolitą płynną konsystencję.

Obrazek

Etap III. Mieszanie wszystkiego

Do tej operacji przydadzą się pomocne dłonie, najlepiej takie, które się nie trzęsą. Dłonie te powolutku kapią nam rozpuszczonym olejem w naszą suchą mieszankę musującą. My w tym czasie szybko mieszamy, rozcierając w dłoniach każdą kropelkę. Trzeba zachować czujność, bo tłuszcze będą powodowały, że masa zacznie się pienić. Trzeba ją wtedy przyklepać dłonią lub po prostu szybciej mieszać, nie dopuszczając do musowania (na musowanie przyjdzie czas w wannie). W ten sposób łączymy składniki suche z tłuszczami.

Obrazek

Gotowa masa powinna mieć konsystencję mokrego piasku, który łatwo daje się formować w dłoniach. Jeśli tak nie jest, możemy lekko zwilżyć dłonie wodą i szybko ugnieść nimi masę, psiknąć delikatną mgiełką ze spryskiwacza do kwiatków lub dodać jeszcze odrobinę oleju z pestek winogron. Wszystko z umiarem, unikając bąbelków.


Etap IV. Zapach

Do gotowej masy dodajemy odrobinę wybranego olejku eterycznego (w moim przypadku lawendowego). Kapiemy po kropelce, dalej uważając, aby nasza substancja nie musowała. Rozcierając ją dłońmi wąchamy, czy uzyskane stężenie zapachu nam odpowiada i ewentualnie dodajemy więcej. Po ukończeniu tego etapu mamy przed sobą profesjonalną masę do musujących babeczek!

Obrazek

Etap V. Do foremek

Myjemy i osuszamy dokładnie ręce, po czym do każdej z foremek wsypujemy nieco lawendowego suszu (czy czegokolwiek innego, w zależności od fantazji). Następnie nakładamy masę, ugniatając ją dobrze palcami. Potrzebujemy zwartych babeczek (jakkolwiek by to nie brzmiało). Upakowaną w foremki masę możemy odstawić na kilkanaście minut, niektórzy polecają włożyć ją do lodówki. Myślę, że zależy to od wilgotności i temperatury, jaka panuje w domu – ja zazwyczaj wyciągam babeczki natychmiast po wypełnieniu foremki.

Obrazek

Aby to zrobić, delikatnie obracam formę i stukam palcami, wypychając pojedyncze babeczki na talerzyk lub tackę, ewentualnie prosto na stół. Babeczki są jeszcze nieco wilgotne, więc należy je delikatnie chwytać. Po kilku godzinach staną się twarde i gotowe do użycia – nasze całkowicie autorskie, prawdziwie ekologiczne, luksusowe babeczki do kąpieli.

Obrazek

Można wąchać, opakować w sreberko i podarować bliskim (lub sobie) w prezencie. Kwasek i soda mają za zadanie elegancko musować i zmiękczać naskórek, pełne mleko odżywia, a olejki i masła nawilżają skórę. Wybrany przez nas zapach działa aromaterapeutycznie, pływające dodatki po prostu cieszą oko.

Obrazek

Cena: parę złotych, czas wykonania: dwadzieścia minut, przyjemność w kąpieli: bezcenna!

Obrazek
http://dziecisawazne.pl/jak-zrobic-musu ... o-kapieli/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 24 mar 2014, 22:14

No i widać wspaniały efekt propagandowy Big Pharma. Oczywiście BHT w tym zakresie nie jest przebadane, bo Big Pharma nie jest zainteresowana. Jednak jeśli coś jest potężnym antyutleniaczem i tym samym konserwantem, to te same właściwości zachowa dla skóry ludzkiej, czyli należałoby się raczej cieszyć, że będzie ją "konserwował", a nie utleniał, czy wysuszał. Zresztą ile w tych kulkach tego dodatku jest, w spożywczych są limity, wydaje mi się, że 0,2%. Nawet gdyby był 1% w kilkugramowej kulce to będą wciąż miligramy. Oczywiście BHT zabezpiecza tutaj tłuszcze, bo tylko w tłuszczach się rozpuszcza - a ile i jak głęboko ten tłuszcz z kulki wniknie w skórę, a ile pozostanie w emulsji w wodzie? Do skóry dotrą śladowe ilości.
Jak zwykle wytoczono armatę na komara. Szkoda słów na brak zastanowienia się.
Nie neguję kosztów, ale wypisywanie nie uzasadnionych opinii mi nie leży.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

baba
x 129

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: baba » poniedziałek 24 mar 2014, 23:22

Blu: Oczywiście BHT zabezpiecza tutaj tłuszcze

Czyli wiemy jak zrobić własne kuleczki żeby były trwałe. Czego nasza "autorka" po prostu nie wiedziała. 8-)
0 x



Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 24 mar 2014, 23:41

Nie wiemy tylko ile BHT dodać, ale może na jakimś opakowaniu w sklepie będzie, a jak nie to te 0,2% w stosunku do tłuszczów (olei i olejków) wystarczy z nawiązką.
A jeśli ktoś nadal boi się BHT, to może użyć w to miejsce witaminy E, też skuteczny antyutleniacz i też występuje jako jeden z dodatków E ... w tabeli.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 25 mar 2014, 20:07

Dla ułatwienia przypominam, że dokładny sposób wykonania szamponów znajdziemy nieco wyżej >>.

hugger pisze:Jak zrobić szampon wzmacniający do włosów?

Szampon wzmacniający to coś, co przyda się chyba każdej z nas, a na pewno wielu. Możemy go oczywiście bez problemu kupić. Jest łatwo dostępny i oferowany przez wiele firm. Ale możemy też zrobić sobie własny szampon wzmacniający, naturalnie i 'po domowemu', jak mawiały niektóre babcie. Włosy po pewnym czasie staną się mocniejsze, nabiorą blasku. Będziesz miała ochotę bez przerwy je dotykać i pokazywać wszystkim.

Obrazek

Rzeczy, których potrzebujesz:

12 kropli winogronowego olejku eterycznego, 12 kropli pieprzowego olejku eterycznego, 12 kropli lawendowego olejku eterycznego, 85g naturalnego, hypoalergicznego mydła w płynie.

1. Do miseczki przelej mydło.
2. Dodawaj po kolei wymienione olejki eteryczne.
3. Wymieszaj wszystko bardzo dokładnie.
4. Przelej miksturę do ciemnej buteleczki.
5. Używaj jak szamponu. Pamiętaj o bardzo dokładnym spłukaniu głowy.
http://www.tipy.pl/artykul_11162,jak-zr ... losow.html
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 25 mar 2014, 21:30

Rozszerzenie tematu o kremach do ciała >>:

Atria pisze:Naturalny krem, intensywnie nawilżający. Do twarzy i ciała.

Na 250 ml

(jeśli nie wiesz jakie składniki wybrać, przeczytaj wcześniejszą część postu:))

Frakcja wodna:

> 125 ml wody lub hydrolatu
> 1/2 łyżeczki gliceryny

/mieszamy wszystko razem/

Frakcja olejowa:

> 90 g oleju ze słodkich migdałów, jako baza (może być też olej słonecznikowy, oliwa – ale będą nieco inne właściwości)
> łyżka oleju kokosowego
> dwie łyżki masła shea (u mnie rafinowane, nie chciałam intensywnego zapachu, bo zamierzam część kremu rozdać:))
> łyżka oleju z awokado (nie widać tego na filmie, ale dołożyłam go pod koniec:))
> 12 – 15 g wosku pszczelego lub innego emulgatora wedle zaleceń producenta:)

Substancje dodatkowe:

> dodałam trochę kwasu hialuronowego (nie da się go przedawkować raczej:))
> konserwant ekologiczny (opcjonalnie)

Wykonanie:

Jest bardzo proste:)

Wodę kwiatową mieszamy z gliceryną, odstawiamy.

Wszystkie oleje, masła i wosk wkładamy do miseczki, umieszczamy nad kąpielą wodną, rozpuszczamy.

Schładzamy oleje (ja,żeby przyspieszyć ten proces włożyłam miseczkę do garnka z zimną wodą) do temperatury takiej samej jak temperatura wody z giliceryną. To bardzo ważne! Moje miały akurat 20.5 stopnia – jeśli nie macie termometru, zostawcie wszystko w temperaturze pokojowej na dłużej, aby temperatury się wyrównały.

Olej przybierze półpłynną konsystencję, nie należy się tym wcale przejmować:)

Teraz zaczyna się magia: bierzemy w rękę blender, zaczynamy blendować wosk z olejami. Dodajemy wodę, małymi partiami. Blendujemy na najwyższych obrotach – następną partię wody dodajemy wtedy, kiedy pierwsza jest już wchłonięta.

Krem zacznie się robić jasny, białawy, puszysty.

Kiedy dodaliśmy całą wodę miksujemy jeszcze trochę, aż stworzy się emulsja.

Dodajemy, jeśli używamy, dodatkowe składniki: kwas hialuronowy, witaminę E, olejki aromatyczne, konserwant,co tam chcemy. Jeszcze raz mocno blendujemy.

Przekładamy do sterylnych słoiczków i przechowujemy w chłodnym miejscu – ja mam mały słoiczek w łazience, resztę trzymam w lodówce:) W lodówce konsystencja lekko stwardnieje, ale krem pod wpływem ciepłej skóry błyskawicznie się topi.

I to tyle, banalne prawda?

Obrazek

Kto spróbuje zrobić własny krem?:)

Jeśli ktoś się odważy, prześlijcie mi (jeśli chcecie oczywiście:)) zdjęcie, umieszczę na Facebooku:)

Miłego dnia!
http://ziolowyzakatek.com.pl/krem/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » wtorek 01 kwie 2014, 21:21

Switty pisze:Jak zrobić lawendowy tonik do twarzy?

Obrazek

Tonik lawendowy jest doskonały do cery tłustej, ale można stosować go również do innych typów cery. Usuwa on nadmiar sebum, a także doskonale oczyszcza pory, dzięki czemu skóra z łatwością może oddychać. Nie zaburza naturalnego pH.

Rzeczy, których potrzebujesz:

1 szklanka suszonych liści lawendy, 2 szklanki wody, 1 łyżka octu jabłkowego

2 Jeżeli posiadasz świeżą lawendę proponuję zastąpić 1 szklankę suszonej lawendy 2 szklankami świeżej.

3 Zagotuj dwie szklanki wody.

4 Włóż liście lawendy do miski i zalej gorącą wodą.

5 Pozostaw miksturę do wystygnięcia, aby liście namokły.

6 Odcedź miksturę przez sitko. Otrzymany napar wlej do słoiczka lub butelki.

7 Dolej łyżkę octu jabłkowego, zamknij butelkę/słoik i delikatnie wstrząśnij.

8 Przechowuj tonik w lodówce, wówczas dłużej zachowa swoją świeżość.

Przemywaj twarz tonikiem używając płatka kosmetycznego lub wacika. Po naniesieniu toniku na twarz poczekaj, aż wyschnie.
http://www.tipy.pl/artykul_4680,jak-zro ... warzy.html

EDYCJA:

Silminyel pisze:Jak zrobić własne bibułki matujące?

Obrazek

Bibułki matujące są zbawieniem dla kobiet, które mają problemy z nadmiarem sebum. Kiedy skóra brzydko się błyszczy, a makijaż wygląda nieestetycznie można tylko umyć twarz i malować się od nowa lub użyć bibułek matujących. Wchłaniają one nadmiar sebum ze skóry i sprawiają, że wygląda ona czysto i świeżo. Opakowanie bibułek kosztuje grosze, zazwyczaj cena jest porównywalna do ceny przeciętnego lakieru do paznokci, ale bibułek w opakowaniu jest niewiele. Bibułki często sprzedawane są w kartonowych, niewygodnych saszetkach i kopertach, które łatwo zniszczyć wrzucając do torebki. Po co regularnie wydawać na nie pieniądze, skoro można mieć za bezcen własne?

Rzeczy, których potrzebujesz:
tłuszczoodporny papier śniadaniowy, metalowy czysty pilniczek do paznokci, nożyczki, linijka, ołówek, sztywna kartka opcjonalnie:pusta puderniczka lub inne poręczne pudełko

1 Przygotuj pudełeczko, w którym będziesz przechowywać bibułki. W moim przypadku jest to dokładnie wyczyszczone opakowanie po pudrze. Rozejrzyj się wokół siebie, na pewno znajdziesz jakieś niewielkie, solidne pudełeczko. Jeżeli jest to opakowanie po kosmetyku, użyj zmywacza do paznokci, aby zetrzeć napisy. Zadbaj o to, by wyglądało ono estetycznie, przecież bibułek będziesz używać przeważnie poza domem.
Obrazek

2 Zmierz linijką wymiary swojego pudełka i narysuj na sztywnej kartce (na przykład z bloku technicznego) wzór swojej bibułki.
Obrazek

3Wytnij swój szablon i upewnij się, że pasuje on do pudełka. Po prostu włóż go do środka. Dobrze, by był około 1-2 milimetry mniejszy, żeby łatwo i bez problemu mieścił się w pudełku.
Obrazek

4 Przygotuj papier śniadaniowy. Zwróć uwagę na to, by był on tłuszczoodporny. Zapewne wydaje Ci się śmieszne to, że masz przecierać twarz papierem śniadaniowym, ale zaufaj mi, to naprawdę działa. Sebum to bardzo tłusta substancja. Taki papier idealnie ją wchłania i absorbuje. Zwykłą chusteczką nie osiągniesz takiego efektu, bo nie jest ona przystosowana do wchłaniania tłuszczu.
Obrazek

5 Wyjmij arkusz papieru i przyłóż do niego swój szablon. Uważaj, bo cienkie arkusze bardzo łatwo pognieść.
Obrazek

6 Metalowym pilniczkiem przejedź wzdłuż krawędzi szablonu, tak, jakbyś go odrysowywała. Nie używaj do tego ołówka, bo bibułki będą pozostawiać szare smugi na twarzy!
Obrazek

7 Przy pomocy nożyczek wytnij bibułkę. Kolejne przygotuj w ten sam sposób i włóż je wszystkie do swojego pudełeczka. Nikt się nie zorientuje, że sama je wykonałaś. Bibułki są równie skuteczne co te ze sklepu, a zaoszczędzone pieniądze możesz wydać na coś innego.
Obrazek
http://www.tipy.pl/artykul_15778,jak-zr ... ujace.html
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 02 kwie 2014, 14:18

Atria pisze:Naturalne wybielanie zębów – bielszy uśmiech na wiosnę!

Obrazek

Dzień dobry,

Idzie wiosna i wszyscy chyba są odrobinę bardziej uśmiechnięci:-). Natomiast z uśmiechem, zwłaszcza tak szerokim jak mój, różnie bywa. Szczególnie, jeśli jest się miłośnikiem herbaty.

Dlatego dziś zapraszam Was do postu o tym, jak w naturalny sposób wybielić zęby. Bezpiecznie, za grosze i przede wszystkim skutecznie. Będziemy wybielać je za pomocą nieco podkręconej i popularnej dawniej metody: pasty z węgla aktywnego. Tak, tego węgla, który można kupić za parę złotych w aptece i dawniej kupowało się go w przypadku różnych zatruć pokarmowych. Jest to też ten sam węgiel (no, może nie dokładnie ten sam – w węglu z apteki znajdziemy np. dodatek sacharozy), który stosowany jest do filtracji wody i usuwania z niej części zanieczyszczeń. Dodatkowo, dodamy do naszej pasty trochę oleju kokosowego oraz kropelkę olejku goździkowego. Jednak te dwa składniki są opcjonalne i równie dobrze obędziecie się samym węglem!

To niesamowite jak wszystko w naturze się łączy i jeśli pogrzebiemy głębiej w jakiejkolwiek nauce przyrodniczej i tak wcześniej czy później dojdziemy właśnie do atomów węgla:).

To co, gotowi na bielszy uśmiech?


Naturalne wybielanie zębów. Żeby nie było, że nie próbowałam na sobie:)

Przede wszystkim zachęcam Was do obejrzenia filmu. Tam zobaczycie krok po kroku jak wygląda przygotowanie takiej pasty i pokusiłam się też pod koniec o jej nałożenie przed kamerą, więc macie dowód, że pasta jest bezpieczna w stosowaniu:).

ps. zastosowałam tą metodę również tuż przed nakręceniem filmu, więc też widać jak to wygląda „po zastosowaniu”:). Możecie sobie obejrzeć jak wyglądały ząbki kilka filmów wstecz (chociaż oświetlenie czasem przekłamuje)




Dlaczego, aby było białe musi być najpierw czarne? Kilka słów o tym jak działa węgiel aktywny.

Wiem, że to może brzmi dziwnie, ale naprawdę tak jest. Najpierw trzeba sobie te zęby przyczernić, żeby były dużo, dużo bielsze i to właściwie po pierwszym użyciu „mikstury”. Dlaczego tak się dzieje?

Węgiel aktywny (czasem nazywa się go węglem leczniczym) jest pod wieloma względami, no dobrze, może oprócz koloru, wręcz idealny do wybielania zębów. Posiada bardzo porowatą strukturę i z łatwością wiąże różne organiczne związki chemiczne: mogą to być kwasy, mogą to być toksyny roślinne, drobne zanieczyszczenia, związki zapachowe czy w końcu garbniki. Jest tego naprawdę dużo. Równocześnie jednak nie wiąże minerałów np. wapnia i magnezu. Jeśli jesteście dociekliwi, to tutaj jest bardzo fajnie opisane co węgiel adsorbuje i dlaczego. Co z tego wszystkiego wynika dla naszych, wkrótce jaśniejszych, zębów?

Po pierwsze węgiel aktywny świetnie sprawdza się w oczyszczaniu zębów z osadów garbnikowych/tanin. Jeśli nic Wam to nie mówi, chodzi o ten paskudny, żółtawy kolorek, który powstaje po piciu dużej ilości kawy czy herbaty. To właśnie pozostałości związków garbnikowych, które odkładają się na naszych zębach.

Po drugie węgiel jest bardzo łagodny i nie demineralizuje nam szkliwa. To jest dobra wiadomość. Zła jest taka, że nie usunie kamienia nazębnego i po taką przyjemność trzeba wybrać się do dentysty (ja się wybieram wkrótce i to nie tylko po to – muszę wyrwać popłuczynę ewolucji zwaną zatrzymanymi ósemkami). Jednak jeśli użyjecie węgla jest też dobra strona medalu: przynajmniej zobaczycie, gdzie były przebarwienia z kawy czy herbaty, a gdzie „normalny” kamień. Raczej nie zejdziecie też poniżej naturalnego koloru swojego szkliwa . Jeśli np. macie naturalnie wysokozmineralizowane zęby z żółtawym odcieniem to tylko można się z tego cieszyć, bo to oznacza będą długo zdrowe:). Węgiel moim zdaniem to jeden z najbardziej racjonalnych sposobów naturalnego rozjaśniania, bo nie ingeruje w naturalny kolor zęba.

Po trzecie węgiel działa bardzo delikatnie, nawet dla zębów z nadwrażliwością. Moim zdaniem zwłaszcza w tym przypadku, to lepsze od wszelkiego wybielania sodą oczyszczoną czy kwasami (te wszystkie wybielania cytryną czy truskawką u mnie kończyły się nadwrażliwością). Osobiście odradzam czyszczenie zębów papką z sody oczyszczonej. Pytałam o to swojego dentysty i powiedział mi, że taka pasta może zniszczyć szkliwo (bo owszem, są pasty z sodą dostępne, ale tam jest dokładna ilość sody podana i często jest drobnusieńka) i moim zdaniem czyszczenie węglem i/lub olejem jest dużo delikatniejsze. Dodatkowo węgiel jest substancją nietoksyczną i nic się nie stanie, jeśli przez przypadek pastę połkniecie.

Po czwarte węgiel po prostu działa, ja widziałam różnicę już za pierwszym razem.

ak to jest, że nie zawsze czarne jest czarne, a białe jest białe (chociaż może bez sensu to powiedzenie tutaj?).

To co, przygotowujemy pastę?

Czarny węgiel na białe zęby. Tu nie ma magii, jest chemia!

Obrazek

Naturalna pasta do wybielania zębów: uwagi techniczne.

Węgiel aktywny możecie kupić zarówno w tabletkach jak i w kapsułkach. Bądźcie mądrzejsi niż ja i kupcie kapsułki. Wtedy nie trzeba niczego mielić (najlepiej po prostu rozdrobnić w moźdzerzu), tylko po prostu wysypać rozdrobnioną zawartość.

W recepturze wykorzystałam olej kokosowy bo daje naprawdę dobrą konsystencję, zresztą, tradycyjnie bywa używany do czyszczenia zębów (ma mocne właściwości aseptyczne). Jeśli oleju kokosowego nie macie, można użyć np. oleju sezamowego (też mocno przeciwzapalny), jakiegokolwiek innego oleju albo po prostu wody. Tyle, że z olejem koksowym wszystko elegancko się nakłada na szczoteczkę i jest po prostu smaczne!

Jeśli macie problemy z dziąsłami, jakieś stany zapalne etc., można dodać kropelkę naturalnego olejku goździkowego.

Najważniejszy jest tutaj węgiel.

Składniki:

> 2-3 tabletki węgla aktywnego, pokruszone (lub węgiel wyciągnięty z 2-3 kapsułek)
> łyżeczka oleju kokosowego (patrz: uwagi techniczne)
> kropla olejku goździkowego (opcjonalnie).

Wykonanie:

Banalne. Wszystkie składniki mieszamy razem na pastę.

Taką pastę można przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku i w suchym miejscu przez długi czas (nie podam Wam dokładnie czasu, ale jeśli nie dostanie się tam woda i będzie dobrze zakręcone to przez kilka miesięcy, a nawet dłużej).

Jak zaaplikować:

Po prostu nakładamy pastę na szczoteczkę i dokładnie szczotkujemy zęby, można masować dziąsła. Pasta jest czarna, więc się nie przeraźcie, natomiast jak dla mnie ma super smak: węgiel jest słodkawy (przynajmniej mój, dodają tam czasem sacharozę), a olej kokosowy smakuje trochę kokosem.

Wcieramy sobie więc tę pastę w zęby i zamykamy buzię na 2 – 3 minuty. Szybko poczujecie, że olej z węglem zacznie się dosłownie rozpływać w ustach, wtedy trzeba trochę poruszać ustami, tak, jakbyście chcieli płukać usta płynem do płukania zębów (oczywiście z zamkniętymi ustami). Chodzi o to, żeby ta mieszanka dobrze się po buzi rozeszła, z każdej strony.

Po 2-3 minutach wypluwamy węgiel, porządnie płuczemy zęby (będziecie to chcieli zrobić naprawdę porządnie, uwierzcie;)), myjemy sobie umywalkę i szczoteczkę. Wszystko będzie oczywiście czarne, ale węgiel naprawdę łatwo się zmywa i wystarczy opłukać wszystko pod bieżącą wodą.

Jeśli mieliście na zębach osady garbnikowe kawowo-herbaciane już po pierwszym razie powinniście zauważyć różnicę. Ja czuję po zastosowaniu że mam gładziutkie ząbki (wiem, że głupio to brzmi;)) ale jakby takie wypolerowane, pomimo, że nie ma tam zapachu pasty do zębów, czuję, że są porządnie wyczyszczone i oczywiście, jaśniejsze.

Jak długo powtarzać taką kurację?

Jak często sobie chcecie w sumie, to jest nieinwazyjna sprawa:). Myślę, że wystarczy tak ze 3 razy w tygodniu na początek, a potem tak raz w tygodniu, na „podtrzymanie” dobrej passy:)

To jak, skusicie się?

Obrazek
Jeśli ktoś z Was ma ochotę, koniecznie dajcie znać jak to u Was dało radę. Ja jestem bardzo zadowolona i bez wyrzutów sumienia popijam sobie herbatę:)
http://ziolowyzakatek.com.pl/naturalne- ... nie-zebow/

wyprostowałem link filmu /blueray21
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 27
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 01 maja 2014, 21:11

Atria pisze:Bądź promienna na przednówku! Wiosenny tonik z soku brzozowego.

Obrazek

Dzień dobry,

Wciąż wiosennie nie zapominamy o soku z brzozy:). Pominiemy dzisiaj jednak zastosowania zdrowotno-smakowe i postaramy upiększyć się tak, jak robiły nasze babki i prababki. Za pomocą soku brzozowego właśnie. Przykro mi Panowie, czytałam głównie o babkach, ale kto wie, może dziadkowie też się skusili na małe SPA?

Dzisiaj pokażę Wam jak przygotować tonik z soku brzozowego. Taki do twarzy. Skoro bowiem sok już mamy, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać go także w domowej toaletce.

Zaczynamy!


Sok z brzozy jako kosmetyk.

Soku z brzozy używano nie tylko do picia, ale także jako mikstury upiększającej. Kobiety starannie myły nim twarz wierząc, że uczyni liczko nie tylko lśniącym i gładkim ale przede wszystkim jaśniejszym. Sok z brzozy był remedium na lekkie wybielenie skóry oraz pozbycie się piegów. Wiecie, dawniej jasna cera u kobiety krzyczała coś w stylu: „jestem z wyższych sfer, nie muszę pracować polu, zobaczcie, wiatr i słońce mnie nie smagają!” i była w cenie, dlatego jeśli można było skórę wybielić nieco, dlaczego nie? Dziś jest chyba trochę na odwrót i lepiej być opaloną, zwłaszcza w środku zimy. Wtedy dajemy znać „Właśnie wróciłam z egzotycznych wakacji!” (lub z solarium, ale mam nadzieję, że czytelniczki Ziołowego nie są wielkimi fankami tych przybytków).

Czy to może działać?

Czy jednak sok z brzozy robił coś dobrego dla skóry, czy były to tylko pobożne życzenia dziewcząt? Szczerze mówiąc nie wiem jak wygląda sprawa z piegami, ale jeśli chodzi o poprawę wyglądu skóry oraz lekkie rozjaśnienie to coś więcej niż placebo. Oczywiście dawniej dziewczyny nie mogły wiedzieć tego, co wiemy teraz: że sok z brzozy oprócz szeregu mikroelementów zawiera także naturalnie występujące kwasy (jednak nie ma ich zbyt wiele, więc działają bardzo łagodnie). Przede wszystkim są to kwas octowy, askorbinowy, jabłkowy i salicylowy. To właśnie one są odpowiedzialne za bardzo łagodne działanie ujędrniające, tonizujące i lekkie rozjaśnienie skóry. Coś bardzo przydatnego po zimie, nie sądzicie?

Dzisiaj proponuję Wam przygotowanie właśnie takiego specyfiku: jako że mamy XXI wiek dodamy do niego odrobinę nawilżającej gliceryny oraz, jeśli mamy takie życzenie (a raczej mamy, ponieważ surowy sok z brzozy dość szybko fermentuje) odrobiny konserwantu kosmetycznego.

Myślę, że warto spróbować (zwłaszcza „prawdziwego” soku z brzozy, nie tego pasteryzowanego z butelki), bo koszt jest znikomy, natomiast działanie bardzo przyjemne. Testuję sobie właśnie ten tonik – nie wiem czy rozjaśnia mi skórę (mam dość jasną karnację) ale bardzo miło odświeża mi twarz i czuję, że skóra jest delikatnie naprężona, ale nie ściągnięta. Sezon w pełni, zachęcam do wypróbowania!


Tonik z soku brzozowego – jak przygotować i dlaczego działa?



http://www.youtube.com/watch?v=ZEtJqfoL ... EvjZGjnOOg

Tonik z soku brzozowego

Składniki:

> 100 ml soku z brzozy, najlepiej samodzielnie upuszczonego
> 2 łyżeczki gliceryny (do kupienia w aptece) lub 2 łyżki żelu z aloesu (do kupienia w aptece(
> konserwant kosmetyczny (opcjonalnie)*

* konserwant można zakupić na wielu stronach z półproduktami kosmetycznymi w stylu Zrób Sobie Krem etc. Stosuje się go zgodnie z zaleceniami producenta, zazwyczaj 1% (około 3 krople na 10ml). Jeśli zdecyduje się na konserwant, tonik przetrwa nawet 6 miesięcy. Jeśli nie, należy przechowywać go w lodówce i zużyć w przeciągu kilku dni.

Przygotowanie:

Wszystkie składniki mieszamy razem, przekładamy do wyparzonego słoiczka. Przechowujemy w lodówce lub w łazience, jeśli tonik jest zakonserwowany.

Przed każdym użyciem należy wstrząsnąć buteleczkę.

Ja używam zamiast toniku, można jednak stosować podobnie do hydrolatów czyli wody kwiatowej: na przykład przełożyć tonik do buteleczki z atomizerem i używać do spryskiwania twarzy, użyć go jako fazy wodnej do kremu etc.

To tyle, proste, prawda?

A jeśli nie macie w okolicy apteki czy nie macie chęci na konserwant? Można spokojnie „pobawić” się samym sokiem brzozowym.

Pięknej wiosny!


Obrazek
http://ziolowyzakatek.com.pl/sok-brzoza-tonik/

edytowałem link do filmu /blueray21
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13131
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 690
Podziękował: 30184 razy
Otrzymał podziękowanie: 19677 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » wtorek 18 lis 2014, 12:17

dostałem maila :

Zapraszamy na szkolenia: Konserwanty w kosmetykach i Ocena bezpieczeństwa kosmetyków.

za jedyne 790,00 zł.
- szkolenie - kosmetyki osobno :lol:

a wystarczy przecież nie nakladac na skórę tego czego nie można zjeść ;)

pozdrawiam
ga
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9753
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 494
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14664 razy

Re: Kosmetyki - jak je zrobić samemu?

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » wtorek 18 lis 2014, 13:01

Kosztowne szkolenie, zasada bardzo dobra, ale pewnie jest jeszcze kilka równie dobrych.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

ODPOWIEDZ