Rozważania o medytacji - mętlik w głowie -Mam problem ,medytacja
: środa 02 sty 2019, 16:57
Witam wszystkich, forum czytam już od pewnego czasu, ale dopiero teraz zdecydowałam się na założenie konta, ponieważ męczy mnie pewna sprawa.
Chodzio o medytację. Jako że wielu ludziom jest ona i daje ona wiele korzyści, właściwie jest czymś uniwersalnym, to jednak mnie zastanawia jej sens praktykowania oraz to skąd pochodzi. Mianowicie, medytacja została spopularyzowana przez buddyzm, a konkretnie przez Buddę i wielu ludziom się z nim zresztą kojarzy. Jednakże, mało ludzi praktykuje ją w taki sposób jak robił to jej propagator, czyli ciągłe praktyki medytacyjne aż do osiągnięcia pełnego oświecenia (Budda siedział pod drzewem 6 dni i nocy aż osiągnął pełne oświecenie i wyzwolił się od iluzji rzeczywistości). Dlaczego więc nikt go nie naśladuje dosłownie, skoro on po to ludzi uczył medytacji?
My praktykujemy medytację wybiórczo, żeby pozbyć się negatywnych programów/emocji i skupić na pozytywnych, a jednak Budda całkowicie porzucił doczesny świat i "chciał pozbyć się wszystkiego" tzn. mówił, że każde pragnienie wiąże się z cierpieniem, że trzeba wyzwolić się od cierpienia, nawet te pozytywne potrzeby, ponieważ będą one później prowadziły do cierpienia. Cała filozofia buddyzmu kojarzy mi się z taką ucieczką od życia i przeświadczeniem że świat jest zły i jest iluzją, więc za pomocą medytacji i pewnych technik trzeba się od niego wyzwolić. W tym wypadku skupianie się na pozytywnych rzeczach też jest złe, ponieważ najlepiej by było mieć neutralny stosunek do wszystkiego i uciec od tego świata.
Szukam swojej drogi i bardzo dużo osób zachwala praktyki buddyjskie, stawia sobie Buddę jako wzór człowieka oświeconego, a jednak nikt nie postępuje dokładnie tak jak on i nie wyrzeka się życia doczesnego. Przez właśnie takie myślenie nie mogę przekonać się do praktyk medytacyjnych, bo jakby prawdziwy ich sens nadany ok. 2500 lat temu został zatracony. Być może mój problem polega na tym, że nie wyznaję pół środków i jeżeli miałabym coś praktykować, to robiłabym to według jego pierwotnego przeznaczenia, a nie tak jak mi wygodnie. I chociaż mało jest krytyki wokół tej filozofii (nie mówię o religii) to jednak nikt nie praktykuje jej tak jak uczono u źródła. Jaki jest Wasz stosunek do tej filozofii? Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś się wypowiedział na ten temat, bo chyba się trochę zagubiłam w moich rozmyślaniach.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!
Chodzio o medytację. Jako że wielu ludziom jest ona i daje ona wiele korzyści, właściwie jest czymś uniwersalnym, to jednak mnie zastanawia jej sens praktykowania oraz to skąd pochodzi. Mianowicie, medytacja została spopularyzowana przez buddyzm, a konkretnie przez Buddę i wielu ludziom się z nim zresztą kojarzy. Jednakże, mało ludzi praktykuje ją w taki sposób jak robił to jej propagator, czyli ciągłe praktyki medytacyjne aż do osiągnięcia pełnego oświecenia (Budda siedział pod drzewem 6 dni i nocy aż osiągnął pełne oświecenie i wyzwolił się od iluzji rzeczywistości). Dlaczego więc nikt go nie naśladuje dosłownie, skoro on po to ludzi uczył medytacji?
My praktykujemy medytację wybiórczo, żeby pozbyć się negatywnych programów/emocji i skupić na pozytywnych, a jednak Budda całkowicie porzucił doczesny świat i "chciał pozbyć się wszystkiego" tzn. mówił, że każde pragnienie wiąże się z cierpieniem, że trzeba wyzwolić się od cierpienia, nawet te pozytywne potrzeby, ponieważ będą one później prowadziły do cierpienia. Cała filozofia buddyzmu kojarzy mi się z taką ucieczką od życia i przeświadczeniem że świat jest zły i jest iluzją, więc za pomocą medytacji i pewnych technik trzeba się od niego wyzwolić. W tym wypadku skupianie się na pozytywnych rzeczach też jest złe, ponieważ najlepiej by było mieć neutralny stosunek do wszystkiego i uciec od tego świata.
Szukam swojej drogi i bardzo dużo osób zachwala praktyki buddyjskie, stawia sobie Buddę jako wzór człowieka oświeconego, a jednak nikt nie postępuje dokładnie tak jak on i nie wyrzeka się życia doczesnego. Przez właśnie takie myślenie nie mogę przekonać się do praktyk medytacyjnych, bo jakby prawdziwy ich sens nadany ok. 2500 lat temu został zatracony. Być może mój problem polega na tym, że nie wyznaję pół środków i jeżeli miałabym coś praktykować, to robiłabym to według jego pierwotnego przeznaczenia, a nie tak jak mi wygodnie. I chociaż mało jest krytyki wokół tej filozofii (nie mówię o religii) to jednak nikt nie praktykuje jej tak jak uczono u źródła. Jaki jest Wasz stosunek do tej filozofii? Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś się wypowiedział na ten temat, bo chyba się trochę zagubiłam w moich rozmyślaniach.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!