Witam wszystkich użytkowników tego forum
17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.
25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.
/blueray21
W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum
To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.
Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.
/blueray21
Medytacja ....od podstaw
- janusz
- Posty: 18734
- Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
- x 28
- x 885
- Podziękował: 32899 razy
- Otrzymał podziękowanie: 23627 razy
Re: MEDYTACJA...
ŚWIADOMY ODDECH, Relaksacja i Medytacja Uzdrawiania MOCĄ ABSOLUTU. Andrzej Nikodemowicz
Data premiery: 9 kwi 2021
https://www.youtube.com/watch?v=phXRynCmKCc
Telewizja ATN
Zapraszam Państwa do Ogrodu Szambali w Norymberdze / tak ogród ten nazwałem /, skąd prowadzę bardzo potrzebną na obecne czasy terapię i medytację zdrowia.
Data premiery: 9 kwi 2021
https://www.youtube.com/watch?v=phXRynCmKCc
Telewizja ATN
Zapraszam Państwa do Ogrodu Szambali w Norymberdze / tak ogród ten nazwałem /, skąd prowadzę bardzo potrzebną na obecne czasy terapię i medytację zdrowia.
0 x
- Mgławica NGC6960
- Posty: 436
- Rejestracja: niedziela 28 mar 2021, 07:44
- x 5
- x 19
- Podziękował: 134 razy
- Otrzymał podziękowanie: 570 razy
- janusz
- Posty: 18734
- Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
- x 28
- x 885
- Podziękował: 32899 razy
- Otrzymał podziękowanie: 23627 razy
Re: MEDYTACJA...
Medytacja Kierowana: Wyzwolenie od Blokad Przeszłości
5 gru 2016
https://www.youtube.com/watch?v=TH3m9tBA3JQ
Nagrywałem to tegorocznego lata w lesie, w warunkach najzupełniej prymitywnych- mikrofonem kamery. Jest to pierwsze moje tego typu nagranie. Miałem tego nie publikować, ponieważ w mojej opinii, w pierwszych minutach nagrania ptaki nagrały się zbyt głośno. Ale las to las
Podróż ku wolności
Medytacja Wyzwolenia od Blokad Przeszłości
Medytacja Kierowana
Medytacja uzdrawiająca
BezChaosowania
5 gru 2016
https://www.youtube.com/watch?v=TH3m9tBA3JQ
Nagrywałem to tegorocznego lata w lesie, w warunkach najzupełniej prymitywnych- mikrofonem kamery. Jest to pierwsze moje tego typu nagranie. Miałem tego nie publikować, ponieważ w mojej opinii, w pierwszych minutach nagrania ptaki nagrały się zbyt głośno. Ale las to las
Podróż ku wolności
Medytacja Wyzwolenia od Blokad Przeszłości
Medytacja Kierowana
Medytacja uzdrawiająca
BezChaosowania
0 x
- janusz
- Posty: 18734
- Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
- x 28
- x 885
- Podziękował: 32899 razy
- Otrzymał podziękowanie: 23627 razy
Re: MEDYTACJA...
#4 Odwiedziny Wewnętrznego Mędrca [Medytacja prowadzona]
Premiera rozpoczęła się 6 godzin temu
https://www.youtube.com/watch?v=0cReiVogXgM
BezChaosowania
Poprzednie medytacje:
1.Wyzwolenie od Blokad Przeszłości https://youtu.be/TH3m9tBA3JQ
2.Powrót do Źródła Duszy i Rodu https://youtu.be/QtmgTPF1DpM
3.Wewnętrzne Przenikanie dla dwojga https://youtu.be/QQpycKzfzs0
Zapraszam Was w zupełnie niedaleką podróż. Cel tej wędrówki i osoba jaką odwiedzimy możne Was zaskoczyć. W drogę
Premiera rozpoczęła się 6 godzin temu
https://www.youtube.com/watch?v=0cReiVogXgM
BezChaosowania
Poprzednie medytacje:
1.Wyzwolenie od Blokad Przeszłości https://youtu.be/TH3m9tBA3JQ
2.Powrót do Źródła Duszy i Rodu https://youtu.be/QtmgTPF1DpM
3.Wewnętrzne Przenikanie dla dwojga https://youtu.be/QQpycKzfzs0
Zapraszam Was w zupełnie niedaleką podróż. Cel tej wędrówki i osoba jaką odwiedzimy możne Was zaskoczyć. W drogę
0 x
- janusz
- Posty: 18734
- Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:25
- x 28
- x 885
- Podziękował: 32899 razy
- Otrzymał podziękowanie: 23627 razy
Re: MEDYTACJA...
Ten 200-letni mnich medytuje do dziś
3 paź 2022
https://www.youtube.com/watch?v=gNqt0_51dqk
Ayhan Infire
Tajemniczy medytujący mnisi, mumie czy prawdziwi ludzie? To być może tajemnica XXI wieku i dlaczego ludzie, z którymi medytuję, mają tak nieludzkie moce? Myślę, że każdy z nas boi się pogrzebania żywcem. Nawet myśl o tym przeraża nas piekielnie. Wyobraź sobie, jak to jest leżeć w podziemnej trumnie, nikt cię nie słyszy, panikujesz, nie możesz się ruszyć i dusisz się z braku tlenu. Tak, to rzeczywiście bardzo straszna sytuacja i mam nadzieję, że nikt z nas nigdy się w niej nie znajdzie.
Przypomniało mi się to, gdy natknąłem się na bardzo ciekawą historię o 200-letnim tybetańskim mnichu, który podobno jest w stanie głębokiej medytacji, mimo że sam już dawno zamienił się w istną mumię. Niesamowicie, naukowcy uważają, że ten mnich nadal wykazuje pewne oznaki życia. O nim i o innych mumiach opowiem w tym filmie.
===============================
Ten 200-letni mnich medytuje do dziś
===============================
CZAS - KODY
00:00 Początek
1:28 Ten 200-letni mnich medytuje do naszych czasów
2:19 Mumia mnicha
5:07 Rosalia Lombardo
5:56 Tutanchamona
6:33 Mumia Yotsi
7:33 Człowiek z Grobolu
8:08 La Doncella
9:09 Człowiek z miasta
10:02 Xin Zhui
11:12 Ostatnie słowa
===============================
3 paź 2022
https://www.youtube.com/watch?v=gNqt0_51dqk
Ayhan Infire
Tajemniczy medytujący mnisi, mumie czy prawdziwi ludzie? To być może tajemnica XXI wieku i dlaczego ludzie, z którymi medytuję, mają tak nieludzkie moce? Myślę, że każdy z nas boi się pogrzebania żywcem. Nawet myśl o tym przeraża nas piekielnie. Wyobraź sobie, jak to jest leżeć w podziemnej trumnie, nikt cię nie słyszy, panikujesz, nie możesz się ruszyć i dusisz się z braku tlenu. Tak, to rzeczywiście bardzo straszna sytuacja i mam nadzieję, że nikt z nas nigdy się w niej nie znajdzie.
Przypomniało mi się to, gdy natknąłem się na bardzo ciekawą historię o 200-letnim tybetańskim mnichu, który podobno jest w stanie głębokiej medytacji, mimo że sam już dawno zamienił się w istną mumię. Niesamowicie, naukowcy uważają, że ten mnich nadal wykazuje pewne oznaki życia. O nim i o innych mumiach opowiem w tym filmie.
===============================
Ten 200-letni mnich medytuje do dziś
===============================
CZAS - KODY
00:00 Początek
1:28 Ten 200-letni mnich medytuje do naszych czasów
2:19 Mumia mnicha
5:07 Rosalia Lombardo
5:56 Tutanchamona
6:33 Mumia Yotsi
7:33 Człowiek z Grobolu
8:08 La Doncella
9:09 Człowiek z miasta
10:02 Xin Zhui
11:12 Ostatnie słowa
===============================
0 x
- BertramSzydlowski
- Posty: 5
- Rejestracja: środa 12 paź 2022, 13:03
- Lokalizacja: Rzeszów
Re: MEDYTACJA...
Ja dopiero zaczynam medytację. Słyszałem, że jest to bardzo pomocne, by być bardziej świadomym.
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA???
MEDYTACJA
… czego od niej oczekujemy?
W czasach, gdy jeszcze namiętnie oglądałem telewizję, a zwłaszcza programy popularnonaukowe, można było trafić np. na dokumenty o mnichach tybetańskich i innych tzw. uduchowionych pokazujących możliwości swojego ciała i ducha.
Potrafili w medytacji (skupieniu) podnosić ciepłotę swojego ciała do takiej temperatury, że położone na ich nagich torsach ręczniki nasiąknięte lodowatą wodą z górskiego potoku, po pewnym czasie zaczynały parować tak intensywnie, że stawały się zupełnie suche przy temperaturze powietrza zaledwie 2-3 stopni powyżej zera.
Innym spektakularnym wyczynem, zarejestrowanym kamerą, była medytacja razem z mantrą, a skutkująca lewitowaniem w powietrzu ponad podłożem (mnicha pustelnika), na którym wcześniej siedząc pokazywał owe możliwości własnego ciała.
Oglądając coś takiego, nie dowierzamy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, w którym uskuteczniamy mimo woli myśl, marzenie – też tak bym chciał!
Czy jednak intencją doprowadzającą nas na ścieżkę medytacji są tak fantastyczne możliwości...
Medytacja, medytacji nierówna. Każdy w niej zapewne szuka czegoś innego mając jednocześnie w pamięci obrazki z telewizji, wiedzę o różnorakich technikach zaczerpniętą z książek, znalezionych na stronach internetowych lub na forach.
I co dalej? Stać cię na osiągnięcia, o których wspomina się, gdy zastosujesz właśnie taką czy inną technikę...to wynik murowany!
Zaczyna się zabawa w usilne dążenie do czarnej dziury, która pochłania wszystko. Po której nie pozostaje nic. Może jedynie rozczarowanie lub sporadyczne przebłyski czegoś niezwykłego. Wtedy się irytujemy, szukamy przyczyn niepowodzenia, gniewamy się na własne ciało za to, że nam nie pomaga. Rozgrzany do czerwoności umysł wypełniony bełkotem różnorakich wiadomości również obarczamy winą za niepowodzenie. Zostajemy z irytacją i rozżaleniem w tle tak naprawdę własnej nieodpowiedzialności. Rzucamy się z motyką na słońce, by pokazać światu, że słońce ma nas gdzieś.
Na szczęście medytacja to przede wszystkim wyciszenie natłoku myśli przelatujących przez nas bez ustanku. Danie umysłowi, ciału i całemu naszemu skomplikowanemu jestestwu impulsu do zatrzymania się w przyjemnym bezruchu, letargu, wyciszeniu. By móc odciąć się od nadmiaru często niepotrzebnych bodźców towarzyszących nam zewsząd. Cdn...
… czego od niej oczekujemy?
W czasach, gdy jeszcze namiętnie oglądałem telewizję, a zwłaszcza programy popularnonaukowe, można było trafić np. na dokumenty o mnichach tybetańskich i innych tzw. uduchowionych pokazujących możliwości swojego ciała i ducha.
Potrafili w medytacji (skupieniu) podnosić ciepłotę swojego ciała do takiej temperatury, że położone na ich nagich torsach ręczniki nasiąknięte lodowatą wodą z górskiego potoku, po pewnym czasie zaczynały parować tak intensywnie, że stawały się zupełnie suche przy temperaturze powietrza zaledwie 2-3 stopni powyżej zera.
Innym spektakularnym wyczynem, zarejestrowanym kamerą, była medytacja razem z mantrą, a skutkująca lewitowaniem w powietrzu ponad podłożem (mnicha pustelnika), na którym wcześniej siedząc pokazywał owe możliwości własnego ciała.
Oglądając coś takiego, nie dowierzamy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem, w którym uskuteczniamy mimo woli myśl, marzenie – też tak bym chciał!
Czy jednak intencją doprowadzającą nas na ścieżkę medytacji są tak fantastyczne możliwości...
Medytacja, medytacji nierówna. Każdy w niej zapewne szuka czegoś innego mając jednocześnie w pamięci obrazki z telewizji, wiedzę o różnorakich technikach zaczerpniętą z książek, znalezionych na stronach internetowych lub na forach.
I co dalej? Stać cię na osiągnięcia, o których wspomina się, gdy zastosujesz właśnie taką czy inną technikę...to wynik murowany!
Zaczyna się zabawa w usilne dążenie do czarnej dziury, która pochłania wszystko. Po której nie pozostaje nic. Może jedynie rozczarowanie lub sporadyczne przebłyski czegoś niezwykłego. Wtedy się irytujemy, szukamy przyczyn niepowodzenia, gniewamy się na własne ciało za to, że nam nie pomaga. Rozgrzany do czerwoności umysł wypełniony bełkotem różnorakich wiadomości również obarczamy winą za niepowodzenie. Zostajemy z irytacją i rozżaleniem w tle tak naprawdę własnej nieodpowiedzialności. Rzucamy się z motyką na słońce, by pokazać światu, że słońce ma nas gdzieś.
Na szczęście medytacja to przede wszystkim wyciszenie natłoku myśli przelatujących przez nas bez ustanku. Danie umysłowi, ciału i całemu naszemu skomplikowanemu jestestwu impulsu do zatrzymania się w przyjemnym bezruchu, letargu, wyciszeniu. By móc odciąć się od nadmiaru często niepotrzebnych bodźców towarzyszących nam zewsząd. Cdn...
- Załączniki
-
- Medytacja.jpg (23.24 KiB) Przejrzano 5423 razy
0 x
-
- Posty: 719
- Rejestracja: niedziela 03 lut 2013, 16:21
- x 13
- x 96
- Podziękował: 5072 razy
- Otrzymał podziękowanie: 1607 razy
Re: MEDYTACJA???
To zjawisko nie jest wynikiem samej medytacji lecz połączenia ćwiczeń z energią zywiołów. W tym przypadku chodzi o ćwiczenie z energią żywiołu ognia.ZbyniuZbynio pisze: ↑niedziela 19 lut 2023, 12:29MEDYTACJA
… czego od niej oczekujemy?
Potrafili w medytacji (skupieniu) podnosić ciepłotę swojego ciała do takiej temperatury, że położone na ich nagich torsach ręczniki nasiąknięte lodowatą wodą z górskiego potoku, po pewnym czasie zaczynały parować tak intensywnie, że stawały się zupełnie suche przy temperaturze powietrza zaledwie 2-3 stopni powyżej zera.
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA II
MEDYTACJA
… czego od niej oczekujemy?
Cz. II
Pomyślmy...jesteśmy zabiegani, rozdygotani przez system, dogmat, irracjonalne marzenia czy dążenia do absurdów, którymi się nas karmi w imię naszego dobra, naszego szczęścia i samozadowolenia. Owszem, musimy jakoś egzystować, zarabiać
pieniądze by utrzymać nasze ciała w kondycji. Często przy okazji zapominamy o kondycji naszego umysłu. Jakby nie było, trza się dopasować do systemu na tyle, by spokojnie w nim egzystować. Każdy innych aspekt naszego bytu tu na Ziemi powinniśmy jednak odgradzać od takowego systemu, by móc się rozwijać.
Medytacja jest jednym z elementów rozwoju zarówno umysłu, ciała oraz duchowości. Kolejność w ostatnim zdaniu nie jest przypadkowa.
By coś poczuć, umysł powinien być wyciszony i otwarty, wyczulony na subtelne wibracje, a nie obarczony negatywnymi myślami, zawiścią, nienawiścią czy uzależnieniem od różnorakiego rodzaju negatywnych impulsów ciągniętych za sobą.
Zadbane ciało poprzez zdrowe odżywianie, ruch, elastyczność i giętkość (nie ociężałość, zdobytą w fasfudach, lenistwie, nic nierobieniu) daje poczucie lekkości i dobrego samopoczucia oraz chęci do działania, do wysiłku. Nie chodzi bynajmniej o atletyczność, wysportowaną posturę, a ogólną dbałość o swoją fizyczność.
Duchowość to siła wewnętrzna, którą w sobie doskonalimy dzięki miłości do siebie samego (mej), do bliźnich, do natury, do innych istot (w tym zwierząt). Do ćwiczenia w sobie łagodności, ufności z raz obranej drogi ku dobru, miłości! W pewności, że nasi opiekunowie tam na górze, wspierają nas w tych dążeniach i chronią przed popełnianiem większych głupot w rozwoju.
W duchowości nie ma miejsca na pomyłki, gdyż zbyt wiele negatywnych energii tylko czeka na nasze potknięcia i zaciera ręce. Widzą, wyczuwają i cieszą się, spoglądając na niektóre jednostki ludzkie w swojej bezmyślności pchające się nieświadomie ku złu, myśląc, że zbliżają się do światła. Ludzka energia jest wysoko energetyczna, to też bywa łakomym kąskiem dla innych bytów, gdy się za daleko bez ochrony zapuścimy w nie znane.
Naturalna ochrona to dobro i bezwarunkowa miłość z nas emanujące. Powtarzam – dobro. Gdy posiadamy w sobie złe emocje względem bliźnich, jakieś zadawnione negatywne sytuacje sprowokowane przez nas a przeżyte w przeszłości, to wpadanie w głęboką medytację bywa samobójstwem. Mocne słowo, ale proszę zauważyć, że czym emanujemy to samo przyciągamy, również w innych przestrzeniach.
Gdy oczyścimy własną przestrzeń z ciągniętych za sobą negatywnymi emocjami i niezakończonymi sprawami, to trzeba je domknąć, by poczuć lekkość i satysfakcję z normalizacji własnej przestrzeni. Oczyszczanie własnej przestrzeni to przeproszenie tych osób, którym zaserwowaliśmy kiedyś niezbyt pozytywne emocje, nie oddaliśmy czegoś, nie pomogliśmy w potrzebie...
Można te tematy przerobić w sobie, w myślach prosząc szczerze, chociażby kochane Źródełko w naszym imieniu o wybaczenie z drugiej strony. Przy możliwości naprawienia niecnych zdarzeń w bezpośrednim kontakcie z pokrzywdzoną osobą,
daje fantastycznego kopa energetycznego. To kwestia przełamania własnych oporów i gnębiącej nas myśli, że się ośmieszymy. Owszem, może tak się zdarzyć, ale warto dla własnego nie egoistycznego dobra.
Po tym wszystkim możemy zacząć się wdrażać w ćwiczeniu się w tzw. medytowaniu, a dokładniej w wyciszeniu, wylajtowaniu samego siebie. Czy spodziewaliście się takiego przydługiego wstępu? Cdn...
… czego od niej oczekujemy?
Cz. II
Pomyślmy...jesteśmy zabiegani, rozdygotani przez system, dogmat, irracjonalne marzenia czy dążenia do absurdów, którymi się nas karmi w imię naszego dobra, naszego szczęścia i samozadowolenia. Owszem, musimy jakoś egzystować, zarabiać
pieniądze by utrzymać nasze ciała w kondycji. Często przy okazji zapominamy o kondycji naszego umysłu. Jakby nie było, trza się dopasować do systemu na tyle, by spokojnie w nim egzystować. Każdy innych aspekt naszego bytu tu na Ziemi powinniśmy jednak odgradzać od takowego systemu, by móc się rozwijać.
Medytacja jest jednym z elementów rozwoju zarówno umysłu, ciała oraz duchowości. Kolejność w ostatnim zdaniu nie jest przypadkowa.
By coś poczuć, umysł powinien być wyciszony i otwarty, wyczulony na subtelne wibracje, a nie obarczony negatywnymi myślami, zawiścią, nienawiścią czy uzależnieniem od różnorakiego rodzaju negatywnych impulsów ciągniętych za sobą.
Zadbane ciało poprzez zdrowe odżywianie, ruch, elastyczność i giętkość (nie ociężałość, zdobytą w fasfudach, lenistwie, nic nierobieniu) daje poczucie lekkości i dobrego samopoczucia oraz chęci do działania, do wysiłku. Nie chodzi bynajmniej o atletyczność, wysportowaną posturę, a ogólną dbałość o swoją fizyczność.
Duchowość to siła wewnętrzna, którą w sobie doskonalimy dzięki miłości do siebie samego (mej), do bliźnich, do natury, do innych istot (w tym zwierząt). Do ćwiczenia w sobie łagodności, ufności z raz obranej drogi ku dobru, miłości! W pewności, że nasi opiekunowie tam na górze, wspierają nas w tych dążeniach i chronią przed popełnianiem większych głupot w rozwoju.
W duchowości nie ma miejsca na pomyłki, gdyż zbyt wiele negatywnych energii tylko czeka na nasze potknięcia i zaciera ręce. Widzą, wyczuwają i cieszą się, spoglądając na niektóre jednostki ludzkie w swojej bezmyślności pchające się nieświadomie ku złu, myśląc, że zbliżają się do światła. Ludzka energia jest wysoko energetyczna, to też bywa łakomym kąskiem dla innych bytów, gdy się za daleko bez ochrony zapuścimy w nie znane.
Naturalna ochrona to dobro i bezwarunkowa miłość z nas emanujące. Powtarzam – dobro. Gdy posiadamy w sobie złe emocje względem bliźnich, jakieś zadawnione negatywne sytuacje sprowokowane przez nas a przeżyte w przeszłości, to wpadanie w głęboką medytację bywa samobójstwem. Mocne słowo, ale proszę zauważyć, że czym emanujemy to samo przyciągamy, również w innych przestrzeniach.
Gdy oczyścimy własną przestrzeń z ciągniętych za sobą negatywnymi emocjami i niezakończonymi sprawami, to trzeba je domknąć, by poczuć lekkość i satysfakcję z normalizacji własnej przestrzeni. Oczyszczanie własnej przestrzeni to przeproszenie tych osób, którym zaserwowaliśmy kiedyś niezbyt pozytywne emocje, nie oddaliśmy czegoś, nie pomogliśmy w potrzebie...
Można te tematy przerobić w sobie, w myślach prosząc szczerze, chociażby kochane Źródełko w naszym imieniu o wybaczenie z drugiej strony. Przy możliwości naprawienia niecnych zdarzeń w bezpośrednim kontakcie z pokrzywdzoną osobą,
daje fantastycznego kopa energetycznego. To kwestia przełamania własnych oporów i gnębiącej nas myśli, że się ośmieszymy. Owszem, może tak się zdarzyć, ale warto dla własnego nie egoistycznego dobra.
Po tym wszystkim możemy zacząć się wdrażać w ćwiczeniu się w tzw. medytowaniu, a dokładniej w wyciszeniu, wylajtowaniu samego siebie. Czy spodziewaliście się takiego przydługiego wstępu? Cdn...
- Załączniki
-
- Medytacja II.jpg (15.54 KiB) Przejrzano 5368 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA III
MEDYTACJA
… czego od niej oczekujemy?
Cz. III
Zapewne ciekawsze by było napisanie o różnych technikach, sposobach, skrótach w dojściu do ciekawych przeżyć, doświadczeń i poczuciu nieznanego. Nie jestem tu, by popisywać się wiedzą innych. Jestem tu, by tylko przekazać własne przemyślenia, spostrzeżenia bez narzucania własnych racji w imię własnej niby nieomylności.
To teraz właściwy moment na temat. Moja perspektywa z medytacją jest specyficzna. Uwielbiałem kiedyś czytać, bywać na zamkniętych prelekcjach, poznawać to czy tamto, lecz nigdy zdobytych wiadomości o medytowaniu nie wprowadzałem w własną przestrzeń życiową. Wykorzystałem wyłącznie wiadomości o oczyszczaniu się z zbędnego balastu, który w sobie nosimy. I czynię to do dzisiaj. W każdy następny dzień swojego życia! Bo jesteśmy niedoskonali, bo popełniamy różne błędy, również w zachowaniu względem innych. Ciągle się uczymy i zawsze będą się zdarzać negatywne zdarzenia z naszym udziałem. To po prostu nieuniknione w dzisiejszych nerwowych czasach.
Dlatego tak usilnie wspominam o codziennym oczyszczaniu własnej przestrzeni poprzez pokorę, wdzięczność, miłość...by z pozycji niezmąconego dobra móc wchodzić w stan zwany szumnie medytacją. Jak to kiedyś Glorian wspomniał w luźnym tłumaczeniu - po przebytej długiej drodze powracamy do czystej prostoty.
I tu niespodzianka, od pewnego czasu nie rozróżniam, nie klasyfikuję co jest czym, a ludzka natura niestety ciągle ma potrzebę nadawania nazwy wszystkiemu i katalogowaniu wszystkiego. Dla mnie medytacja stała się pojęciem względnym, gdyż każde doświadczenie w wyciszeniu, w własnym dobrostanie jest po coś. Zatem czy umownie jest to świadomy sen, śnienie, bycie w przestrzeniach równoległych, w innych wymiarach, jest dla mnie zawsze nauką, gdyż każde takie doświadczenie jest równie ważne dla osobistego poznawania bardziej subtelnych wibracji...
Spojrzeć poza formę,
Poza teraźniejszość
Osiągnąć spokój,
Bez poddawania się emocjom
Sięgnąć poza siebie
Być poza radością czy bólem,
Oddzielonym od osądu
By móc spojrzeć poza wszechświat
I zobaczyć ostateczną rzeczywistość rzeczy
Pojąć, że każda chwila jest
Skutkiem wywołanym przez przyczynę...
(cytat z filmu „Mały Budda”)
Cóż się wydarzy, gdy osiągniemy powyższy stan?
Osoba, której kiedyś towarzyszyłem na tzw. warsztatach u jasnowidza, które to opisuję w innym dziale, osiągnęła ten stan z niczego, zwyczajnie bez chcenia, bez usiłowania przeżycia czegoś wyjątkowego czy niesamowitego.
Ten stan bycia poza wszystkim, samym własnym jestestwem, samą świadomością... jest nie do opisania.
Na moje pytanie – jak było, co czułaś? - otrzymałem odpowiedź w stylu, że tego stanu zwyczajnie nie da się opisać ludzkimi słowami. To jest nie do ogarnięcia...ale było poparte kilkuletnia pracą nad własną przestrzenią z pozycji zarówno wewnętrznego jak i zewnętrznego spokoju, dobroci i miłości. Z czynienia dobra i byciem tym dobrem. Z pozycji tworzenia pozytywnej „przestrzeni” wokół siebie i „zarażaniem” nią innych. Bez negatywnego balastu życiowego, bez szukania skrótów w postaci różnorakich technik, odpowiednich ćwiczeń, odpowiedniego usytuowania ciała itp. Bo można niepostrzeżenie utkwić w czymś, co nie zawsze idealnie z naszym wnętrzem, z naszą energią musi rezonować.
Różne dostępne techniki mogą nas na jakimś etapie wspomóc, ale równie mogą nas poprowadzić na bezdroża, o czym się przekonałem, a właściwie przekonała się osoba, zachwycona swoim znajomych, który w przypadkowym zetknięciu ze mną ujawnił zupełnie inny obraz własnej istoty jakże odmienny od tego, tworzonego przez lata w jednej ze szkół praktykujących pewną odmianę medytacji...cdn..
… czego od niej oczekujemy?
Cz. III
Zapewne ciekawsze by było napisanie o różnych technikach, sposobach, skrótach w dojściu do ciekawych przeżyć, doświadczeń i poczuciu nieznanego. Nie jestem tu, by popisywać się wiedzą innych. Jestem tu, by tylko przekazać własne przemyślenia, spostrzeżenia bez narzucania własnych racji w imię własnej niby nieomylności.
To teraz właściwy moment na temat. Moja perspektywa z medytacją jest specyficzna. Uwielbiałem kiedyś czytać, bywać na zamkniętych prelekcjach, poznawać to czy tamto, lecz nigdy zdobytych wiadomości o medytowaniu nie wprowadzałem w własną przestrzeń życiową. Wykorzystałem wyłącznie wiadomości o oczyszczaniu się z zbędnego balastu, który w sobie nosimy. I czynię to do dzisiaj. W każdy następny dzień swojego życia! Bo jesteśmy niedoskonali, bo popełniamy różne błędy, również w zachowaniu względem innych. Ciągle się uczymy i zawsze będą się zdarzać negatywne zdarzenia z naszym udziałem. To po prostu nieuniknione w dzisiejszych nerwowych czasach.
Dlatego tak usilnie wspominam o codziennym oczyszczaniu własnej przestrzeni poprzez pokorę, wdzięczność, miłość...by z pozycji niezmąconego dobra móc wchodzić w stan zwany szumnie medytacją. Jak to kiedyś Glorian wspomniał w luźnym tłumaczeniu - po przebytej długiej drodze powracamy do czystej prostoty.
I tu niespodzianka, od pewnego czasu nie rozróżniam, nie klasyfikuję co jest czym, a ludzka natura niestety ciągle ma potrzebę nadawania nazwy wszystkiemu i katalogowaniu wszystkiego. Dla mnie medytacja stała się pojęciem względnym, gdyż każde doświadczenie w wyciszeniu, w własnym dobrostanie jest po coś. Zatem czy umownie jest to świadomy sen, śnienie, bycie w przestrzeniach równoległych, w innych wymiarach, jest dla mnie zawsze nauką, gdyż każde takie doświadczenie jest równie ważne dla osobistego poznawania bardziej subtelnych wibracji...
Spojrzeć poza formę,
Poza teraźniejszość
Osiągnąć spokój,
Bez poddawania się emocjom
Sięgnąć poza siebie
Być poza radością czy bólem,
Oddzielonym od osądu
By móc spojrzeć poza wszechświat
I zobaczyć ostateczną rzeczywistość rzeczy
Pojąć, że każda chwila jest
Skutkiem wywołanym przez przyczynę...
(cytat z filmu „Mały Budda”)
Cóż się wydarzy, gdy osiągniemy powyższy stan?
Osoba, której kiedyś towarzyszyłem na tzw. warsztatach u jasnowidza, które to opisuję w innym dziale, osiągnęła ten stan z niczego, zwyczajnie bez chcenia, bez usiłowania przeżycia czegoś wyjątkowego czy niesamowitego.
Ten stan bycia poza wszystkim, samym własnym jestestwem, samą świadomością... jest nie do opisania.
Na moje pytanie – jak było, co czułaś? - otrzymałem odpowiedź w stylu, że tego stanu zwyczajnie nie da się opisać ludzkimi słowami. To jest nie do ogarnięcia...ale było poparte kilkuletnia pracą nad własną przestrzenią z pozycji zarówno wewnętrznego jak i zewnętrznego spokoju, dobroci i miłości. Z czynienia dobra i byciem tym dobrem. Z pozycji tworzenia pozytywnej „przestrzeni” wokół siebie i „zarażaniem” nią innych. Bez negatywnego balastu życiowego, bez szukania skrótów w postaci różnorakich technik, odpowiednich ćwiczeń, odpowiedniego usytuowania ciała itp. Bo można niepostrzeżenie utkwić w czymś, co nie zawsze idealnie z naszym wnętrzem, z naszą energią musi rezonować.
Różne dostępne techniki mogą nas na jakimś etapie wspomóc, ale równie mogą nas poprowadzić na bezdroża, o czym się przekonałem, a właściwie przekonała się osoba, zachwycona swoim znajomych, który w przypadkowym zetknięciu ze mną ujawnił zupełnie inny obraz własnej istoty jakże odmienny od tego, tworzonego przez lata w jednej ze szkół praktykujących pewną odmianę medytacji...cdn..
- Załączniki
-
- 112087e.jpg (50.06 KiB) Przejrzano 5164 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA IV ...
MEDYTACJA IV
...zafiksowanie w danej technice.
Intuicyjnie od zawsze unikałem jakichkolwiek schematów, które towarzyszą w technikach pobudzających wewnętrzną mądrość czy moc, gdyż każdy z nas jest inny, a co za tym idzie, inaczej będzie spostrzegał pewne kwestie w rozwoju, praktykach i rozbudzaniu własnych potencjałów, tych potencjałów, które są do danej energii jakby przypisane.
Wpadnięcie w głęboką wodę, czyli jednoczesne rozbudzenie pewnych osobistych zdolności może być nie tylko kłopotliwe, ale bywa, że nieoczekiwanym, niechcianym dodatkiem. Tak zdarza się czasem na tzw. warsztatach, a później następuje totalny rozgardiasz w życiu osobistym i duchowym.
To też, gdy „Góra” podrzuciła mi taki przypadek i nie wiadomo było, jak pozbierać tak wyrzuconą z szarej rzeczywistości osobę w jedną spójną całość i uziemić przede wszystkim w tym realnym trójwymiarowym wymiarze, bo tu mamy doświadczać i z tego poziomu odczuwać, przypominając sobie, kim byliśmy, jesteśmy i będziemy.
Więc poza codziennymi rozmowami telefonicznymi od czasu do czasu jechałem do centralnej Polski, by kilka godzin spędzić na tłumaczeniu różnych tematów na łonie parkowej natury czy w ogrodowej kafejce pijąc zieloną herbatę w słoneczny letni dzionek.
I tak pijąc w luźnej atmosferze po raz wtóry usłyszałem o osobie, która ma takie ciepło w sobie, a w dłoniach taką gorącą energię itp. Jednak słysząc owe superlatywny, odczuwałem coś innego i miałem okazję się o tym osobiście przekonać, gdyż opisywana osoba akurat przechodziła obok kafejkowego ogrodu. Znajoma zachwycona zawołała i poprosiła do stolika.
Wstałem, podałem dłoń i usiedliśmy. W tej radości wspomniała, że o mnie mówiła osobie, która teraz siedziała obok mnie. Nie byłem tym faktem zachwycony ale cóż, „gościu” około 35 lat, również wyraził chęć na zieloną herbatę, zatem znajoma osobiście poszła zamówić „zieloną”.
W międzyczasie nowo poznana osoba wstała z ogrodowego fotelika znowu podając mi dłoń na przywitanie argumentując, że się sobie nie przestawiliśmy. I tak trzymając moją dłoń, drugą zbliżał do mojej. W mgnieniu oka zorientowałem się, że będzie chciał mnie energetycznie prześwietlić (osobiście takich zabiegów nie stosuję, bo wchodzenie w czyjąś przestrzeń bez pozwolenia jest niedopuszczalne), zatem szybką intencją odciąłem energetycznie moją dłoń od reszty ciała, przyglądając się, jak mnie trzymając próbuje coś wysondować, jednak na jego twarzy i w wyrazie oczu pojawił się grymas totalnego zaskoczenia, który spowodował puszczenie mojej ręki w wyrazie subtelnego niezadowolenia i...usiedliśmy czekając na nadchodzącą wspólną znajomą.
Rozpoczęła konwersację na mój temat, jakim to ja jestem dla niej wsparciem i wyraziła zadowolenie, że mogła „nas” osobiście zapoznać. Słuchając tych słów, rozluźniony wyczułem spory rozgardiasz we wnętrzu poznanej przed chwilą osoby, co mnie szczerze nie zaskoczyło. Nie muszę nikogo dotykać, prześwietlać...wystarczy, że przebywam w bezpośredniej przestrzeni danej osoby, by wiedzieć, jaką emanuje energią, gdyż na poziomie subtelnym emanujemy tym, czym jesteśmy tu i teraz. Po tych komplementach skupiła uwagę na japońskiej odmianie techniki medytacyjnej, którą praktykował znajomy. Przyjąłem postawę wolnego słuchacza, a znajomy zaczął z atencją i uznaniem opowiadać o tym, co ćwiczy na co dzień. Wsłuchiwałem się w jego krótką opowieść, gdy w chwili przerwy zapytać, kiedy medytuje w tej technice?
- Rano, przed południem i wieczorem – odpowiedział.
- O stałych porach? - dopytałem
- Tak, zawsze w tych samych godzinach – dodał.
- Czyli utkwiłeś w schemacie – spostrzegłem łagodnie.
- Nie! To żaden schemat! To nie jest tak! - mocno podirytowanym głosem odpowiedział.
Image ciepłej, niezwykle przyjaznej osoby w tej jednej chwili prysł. Znajoma była totalnie zaskoczona takim wybuchem, a ja tym jednym spostrzeżeniem sprawiłem, że „gościu” pokazał swoje prawdziwe „rozdygotane” wnętrze zupełnie inne od okazywanego na zewnątrz.
Nie podjąłem dalej tematu, gdyż celem było wydobycie prawdziwego obrazu tej osoby. Siedziałem sobie spokojnie, patrząc w dal, a znajoma próbowała zmienić temat i nastrój znajomego.
Nie za bardzo jej wyszło, gdyż znajomy po 15-tu minutach ewakuował się, co mnie zupełnie nie zdziwiło.
- Jestem w szoku. Nie znałam jego od tej strony i tak szybko się zmył – szczerze zaskoczona rozpoczęła bezpośrednią rozmowę ze mną.
- A ja nie, bo po raz pierwszy pokazał swoje prawdziwe oblicze – odpowiedziałem.
- I te kilka lat tworzenia przed tobą fajnego uduchowionego wizerunku rozsypało się w jednej chwili – dopowiedziałem.
- Zbyniu, z ciebie to numer. Zawsze wyczujesz, co jest grane. Będę musiała z nim sobie szczerze porozmawiać – odpowiedziała będąc pewna, że tak się stanie.
- Nie odezwie się już do ciebie. Daj mu trochę przestrzeni. Niech sam sobie przemyśli to, w czym tkwi - odpowiedziałem, wiedząc jak będzie.
I pokrótce opowiedziałem o swoim energetycznym odczuciu, rozterki i rozdrożu, na jakim się znalazła opisywana osoba po 10-ciu latach tkwienia w danej technice. Jak mimo pewnych zdolności i pobudzonej energii w sobie nie czuje radości. Jakby się zatrzymał i nie może w tym, co tkwi, pójść dalej, bo ten rodzaj rozwoju zwyczajnie nie do końca z nim współgra.
Już nigdy się do znajomej nie odezwał. Nie odbierał połączeń telefonicznych, nie odpowiadał na sms-y i unikał miejsc, gdzie można było go spotkać.
A że nic nie jest dziełem przypadku, miało się tak wydarzyć, jak się stało. Bo każde przeżycie czy doświadczenie jest po coś, by móc coś w swojej przestrzeni zmienić na lepsze. Na byciu świadomym każdej przeżytej chwili, na byciu w ciągłej uważności tu i teraz...cdn..
...zafiksowanie w danej technice.
Intuicyjnie od zawsze unikałem jakichkolwiek schematów, które towarzyszą w technikach pobudzających wewnętrzną mądrość czy moc, gdyż każdy z nas jest inny, a co za tym idzie, inaczej będzie spostrzegał pewne kwestie w rozwoju, praktykach i rozbudzaniu własnych potencjałów, tych potencjałów, które są do danej energii jakby przypisane.
Wpadnięcie w głęboką wodę, czyli jednoczesne rozbudzenie pewnych osobistych zdolności może być nie tylko kłopotliwe, ale bywa, że nieoczekiwanym, niechcianym dodatkiem. Tak zdarza się czasem na tzw. warsztatach, a później następuje totalny rozgardiasz w życiu osobistym i duchowym.
To też, gdy „Góra” podrzuciła mi taki przypadek i nie wiadomo było, jak pozbierać tak wyrzuconą z szarej rzeczywistości osobę w jedną spójną całość i uziemić przede wszystkim w tym realnym trójwymiarowym wymiarze, bo tu mamy doświadczać i z tego poziomu odczuwać, przypominając sobie, kim byliśmy, jesteśmy i będziemy.
Więc poza codziennymi rozmowami telefonicznymi od czasu do czasu jechałem do centralnej Polski, by kilka godzin spędzić na tłumaczeniu różnych tematów na łonie parkowej natury czy w ogrodowej kafejce pijąc zieloną herbatę w słoneczny letni dzionek.
I tak pijąc w luźnej atmosferze po raz wtóry usłyszałem o osobie, która ma takie ciepło w sobie, a w dłoniach taką gorącą energię itp. Jednak słysząc owe superlatywny, odczuwałem coś innego i miałem okazję się o tym osobiście przekonać, gdyż opisywana osoba akurat przechodziła obok kafejkowego ogrodu. Znajoma zachwycona zawołała i poprosiła do stolika.
Wstałem, podałem dłoń i usiedliśmy. W tej radości wspomniała, że o mnie mówiła osobie, która teraz siedziała obok mnie. Nie byłem tym faktem zachwycony ale cóż, „gościu” około 35 lat, również wyraził chęć na zieloną herbatę, zatem znajoma osobiście poszła zamówić „zieloną”.
W międzyczasie nowo poznana osoba wstała z ogrodowego fotelika znowu podając mi dłoń na przywitanie argumentując, że się sobie nie przestawiliśmy. I tak trzymając moją dłoń, drugą zbliżał do mojej. W mgnieniu oka zorientowałem się, że będzie chciał mnie energetycznie prześwietlić (osobiście takich zabiegów nie stosuję, bo wchodzenie w czyjąś przestrzeń bez pozwolenia jest niedopuszczalne), zatem szybką intencją odciąłem energetycznie moją dłoń od reszty ciała, przyglądając się, jak mnie trzymając próbuje coś wysondować, jednak na jego twarzy i w wyrazie oczu pojawił się grymas totalnego zaskoczenia, który spowodował puszczenie mojej ręki w wyrazie subtelnego niezadowolenia i...usiedliśmy czekając na nadchodzącą wspólną znajomą.
Rozpoczęła konwersację na mój temat, jakim to ja jestem dla niej wsparciem i wyraziła zadowolenie, że mogła „nas” osobiście zapoznać. Słuchając tych słów, rozluźniony wyczułem spory rozgardiasz we wnętrzu poznanej przed chwilą osoby, co mnie szczerze nie zaskoczyło. Nie muszę nikogo dotykać, prześwietlać...wystarczy, że przebywam w bezpośredniej przestrzeni danej osoby, by wiedzieć, jaką emanuje energią, gdyż na poziomie subtelnym emanujemy tym, czym jesteśmy tu i teraz. Po tych komplementach skupiła uwagę na japońskiej odmianie techniki medytacyjnej, którą praktykował znajomy. Przyjąłem postawę wolnego słuchacza, a znajomy zaczął z atencją i uznaniem opowiadać o tym, co ćwiczy na co dzień. Wsłuchiwałem się w jego krótką opowieść, gdy w chwili przerwy zapytać, kiedy medytuje w tej technice?
- Rano, przed południem i wieczorem – odpowiedział.
- O stałych porach? - dopytałem
- Tak, zawsze w tych samych godzinach – dodał.
- Czyli utkwiłeś w schemacie – spostrzegłem łagodnie.
- Nie! To żaden schemat! To nie jest tak! - mocno podirytowanym głosem odpowiedział.
Image ciepłej, niezwykle przyjaznej osoby w tej jednej chwili prysł. Znajoma była totalnie zaskoczona takim wybuchem, a ja tym jednym spostrzeżeniem sprawiłem, że „gościu” pokazał swoje prawdziwe „rozdygotane” wnętrze zupełnie inne od okazywanego na zewnątrz.
Nie podjąłem dalej tematu, gdyż celem było wydobycie prawdziwego obrazu tej osoby. Siedziałem sobie spokojnie, patrząc w dal, a znajoma próbowała zmienić temat i nastrój znajomego.
Nie za bardzo jej wyszło, gdyż znajomy po 15-tu minutach ewakuował się, co mnie zupełnie nie zdziwiło.
- Jestem w szoku. Nie znałam jego od tej strony i tak szybko się zmył – szczerze zaskoczona rozpoczęła bezpośrednią rozmowę ze mną.
- A ja nie, bo po raz pierwszy pokazał swoje prawdziwe oblicze – odpowiedziałem.
- I te kilka lat tworzenia przed tobą fajnego uduchowionego wizerunku rozsypało się w jednej chwili – dopowiedziałem.
- Zbyniu, z ciebie to numer. Zawsze wyczujesz, co jest grane. Będę musiała z nim sobie szczerze porozmawiać – odpowiedziała będąc pewna, że tak się stanie.
- Nie odezwie się już do ciebie. Daj mu trochę przestrzeni. Niech sam sobie przemyśli to, w czym tkwi - odpowiedziałem, wiedząc jak będzie.
I pokrótce opowiedziałem o swoim energetycznym odczuciu, rozterki i rozdrożu, na jakim się znalazła opisywana osoba po 10-ciu latach tkwienia w danej technice. Jak mimo pewnych zdolności i pobudzonej energii w sobie nie czuje radości. Jakby się zatrzymał i nie może w tym, co tkwi, pójść dalej, bo ten rodzaj rozwoju zwyczajnie nie do końca z nim współgra.
Już nigdy się do znajomej nie odezwał. Nie odbierał połączeń telefonicznych, nie odpowiadał na sms-y i unikał miejsc, gdzie można było go spotkać.
A że nic nie jest dziełem przypadku, miało się tak wydarzyć, jak się stało. Bo każde przeżycie czy doświadczenie jest po coś, by móc coś w swojej przestrzeni zmienić na lepsze. Na byciu świadomym każdej przeżytej chwili, na byciu w ciągłej uważności tu i teraz...cdn..
- Załączniki
-
- Medytacja IV.jpg (55.12 KiB) Przejrzano 4969 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA V
MEDYTACJA V
...w sytuacjach ekstremalnych.
Wstęp.
W stanie medytacji szuka się przeważnie spokoju, wyciszenia i odcięcia od zewnętrznej strony prozy zwanej życiem. Bywa, że szuka się niesamowitych wrażeń, by je odczuć, posmakować i rozpłynąć się w nich.
Ale prawdziwą sztuką staje się umiejętność wyciszenia (wejścia w stan medytacji) w sytuacjach, które nie mają nic wspólnego z spokojem i ciszą zarówno w naszej trójwymiarowej ziemskiej przestrzeni jak również w tych, gdzie próbuje się nas dosłownie doić z życiodajnej energii.
Można temu zaradzić, choć nie jest to proste i wymaga determinacji w wyćwiczeniu sobie pewnych automatycznych odruchów, dzięki którym to MY zarządzamy przestrzenią, w której się znaleźliśmy lub zostaliśmy wrzuceni. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, iż każda istota ludzka jest indywidualnością, co może wpływać na skutek danych działań lub nawet ich brak. Ale zawsze warto szukać w swojej przestrzeni sposobów, które sami poczujemy, wyćwiczymy i z czasem staną się jakby naszą dodatkową tarczą ochronną w pewnych niesympatycznych sytuacjach.
W realnym życiu najtrudniej o wewnętrzny spokój, który jest tym, co nas rozpędza w rozwoju. Wiadomo, łatwiej jest, gdy mamy miłą i sympatyczną przestrzeń wokół siebie. Jednak to ideał, do którego nam daleko nawet w rodzinnych klimatach, nie wspominając o dotychczasowych systemowych znajomościach ciągnących się za nami czy pracy w korporacyjnym tyglu, gdzie obowiązuje prawo buszu.
Wszędzie możemy tworzyć sobie własną „nietykalną” przestrzeń. Aby tak było, trzeba mieć w sobie wewnętrzny spokój, który na zewnątrz przejawia się niereagowaniem na wszelkie chimery otoczenia, czy to w domu rodzinnym, czy to w firmie, czy też każdej innej społeczności czy grupie.
Emanowanie spokojem i niewzruszeniem na różnej sytuacje powoduje niepokój po stronie tych, dla których rozgardiasz i tworzenie ciężkich klimatów jest jakby standardem, by świadomie, lub przy pomocy tych „podczepionych bytów czy energii demonicznych” nieświadomie doprowadzać nas do niesympatycznych, niskowibracyjnych zachować.
Bycie w wewnętrznym spokoju to jakby stan przypominający medytację. Można ją pogłębić do takiego stopnia, że dana negatywna osoba lub osoby zwyczajnie będą z zdystansowanym respektem podchodzić nie tylko do tak nie reagującej emocjami osoby, ale również będą się źle czuły w jej przestrzeni – dotyczy to zarówno domowej przestrzeni np. własnego pokoju, czy firmowego biura czy też innego miejsca pracy. Z czasem można dojść do takiej „wprawy”, że przestrzeń firmowa nie będzie się różnić od tej domowej – i jest to możliwe, gdyż sam tak mam.
Zdarzyło mi się któregoś dnia na 30 minut przed zakończeniem pracy odlecieć przy przypadkowo włączonej stacji radiowej z kilkoma najbardziej znanymi utworami Mozarta słuchanych na prawdziwym sprzęcie audio „na głośno” będąc wyłożonym w pozycji pół leżącej na fotelu, który otrzymałem od byłego szefa, z nogami na biurku. Niby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odlot był razem z fizycznym Mozartem, stojącym z mojej lewej strony przy moim fotelu i z dziecinną radością co jakiś czas powtarzającym – to moje, to moje. Czując jego osobę i radosny nastrój byłem w stanie tylko pokazać fizycznie kciukiem, że jest super. Odlot trwał ponad 20 minut, choć za ścianami mojego pomieszczenia towarzystwo z wybujałym ego i dążących do celu po trupach. Cdn...
...w sytuacjach ekstremalnych.
Wstęp.
W stanie medytacji szuka się przeważnie spokoju, wyciszenia i odcięcia od zewnętrznej strony prozy zwanej życiem. Bywa, że szuka się niesamowitych wrażeń, by je odczuć, posmakować i rozpłynąć się w nich.
Ale prawdziwą sztuką staje się umiejętność wyciszenia (wejścia w stan medytacji) w sytuacjach, które nie mają nic wspólnego z spokojem i ciszą zarówno w naszej trójwymiarowej ziemskiej przestrzeni jak również w tych, gdzie próbuje się nas dosłownie doić z życiodajnej energii.
Można temu zaradzić, choć nie jest to proste i wymaga determinacji w wyćwiczeniu sobie pewnych automatycznych odruchów, dzięki którym to MY zarządzamy przestrzenią, w której się znaleźliśmy lub zostaliśmy wrzuceni. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, iż każda istota ludzka jest indywidualnością, co może wpływać na skutek danych działań lub nawet ich brak. Ale zawsze warto szukać w swojej przestrzeni sposobów, które sami poczujemy, wyćwiczymy i z czasem staną się jakby naszą dodatkową tarczą ochronną w pewnych niesympatycznych sytuacjach.
W realnym życiu najtrudniej o wewnętrzny spokój, który jest tym, co nas rozpędza w rozwoju. Wiadomo, łatwiej jest, gdy mamy miłą i sympatyczną przestrzeń wokół siebie. Jednak to ideał, do którego nam daleko nawet w rodzinnych klimatach, nie wspominając o dotychczasowych systemowych znajomościach ciągnących się za nami czy pracy w korporacyjnym tyglu, gdzie obowiązuje prawo buszu.
Wszędzie możemy tworzyć sobie własną „nietykalną” przestrzeń. Aby tak było, trzeba mieć w sobie wewnętrzny spokój, który na zewnątrz przejawia się niereagowaniem na wszelkie chimery otoczenia, czy to w domu rodzinnym, czy to w firmie, czy też każdej innej społeczności czy grupie.
Emanowanie spokojem i niewzruszeniem na różnej sytuacje powoduje niepokój po stronie tych, dla których rozgardiasz i tworzenie ciężkich klimatów jest jakby standardem, by świadomie, lub przy pomocy tych „podczepionych bytów czy energii demonicznych” nieświadomie doprowadzać nas do niesympatycznych, niskowibracyjnych zachować.
Bycie w wewnętrznym spokoju to jakby stan przypominający medytację. Można ją pogłębić do takiego stopnia, że dana negatywna osoba lub osoby zwyczajnie będą z zdystansowanym respektem podchodzić nie tylko do tak nie reagującej emocjami osoby, ale również będą się źle czuły w jej przestrzeni – dotyczy to zarówno domowej przestrzeni np. własnego pokoju, czy firmowego biura czy też innego miejsca pracy. Z czasem można dojść do takiej „wprawy”, że przestrzeń firmowa nie będzie się różnić od tej domowej – i jest to możliwe, gdyż sam tak mam.
Zdarzyło mi się któregoś dnia na 30 minut przed zakończeniem pracy odlecieć przy przypadkowo włączonej stacji radiowej z kilkoma najbardziej znanymi utworami Mozarta słuchanych na prawdziwym sprzęcie audio „na głośno” będąc wyłożonym w pozycji pół leżącej na fotelu, który otrzymałem od byłego szefa, z nogami na biurku. Niby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że odlot był razem z fizycznym Mozartem, stojącym z mojej lewej strony przy moim fotelu i z dziecinną radością co jakiś czas powtarzającym – to moje, to moje. Czując jego osobę i radosny nastrój byłem w stanie tylko pokazać fizycznie kciukiem, że jest super. Odlot trwał ponad 20 minut, choć za ścianami mojego pomieszczenia towarzystwo z wybujałym ego i dążących do celu po trupach. Cdn...
- Załączniki
-
- Medytacja V.jpg (40.47 KiB) Przejrzano 4225 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA VI
MEDYTACJA VI
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 1
Każde doświadczenie nas i naszą przestrzeń wzmacnia – jeśli jesteśmy tego faktu świadomi!
To też warto na bieżąco wyciągać wnioski z pojawiających się zdarzeń, które bezpośrednio lub pośrednio nas dotyczą. To bycie w stanie całkowitej uważności każdej przeżytej chwili w tu i teraz.
Nawet w najbardziej skołowanej przestrzeni nas otaczającej, możemy w spokoju stworzyć wokół siebie taką przestrzeń, która stanie się barierą dla wszystkiego co fizyczne lub energetyczne w niskowibracyjnym wykonaniu. Bo to jest wykonalne, wręcz wskazane dla naszego dobra, gdy jesteśmy na styku energii z opadającej linii czasowej i tworzącej się czwarto-wymiarowej przestrzeni tu, na ziemskim padole.
Przez ostatnie pół roku miałem bezpośrednią styczność z bliską mi osobą z rodziny, która wchodząc w szybki stan demencji, zaawansowanej demencji o podłożu agresywnym, przyspieszonej w wyniku mieszania leków psychotropowych z alkoholem i dodatkowych atrybutem niskowibracyjnym w postaci demonicznego, bardzo mocnego podpięcia, stała się nie lada wyzwaniem, nie tylko dla mnie.
Temu wyzwaniu nie sprostała partnerka opisywanej osoby (małżeństwo z 50 letnim! stażem), która została doprowadzona na skraj psychicznego i fizycznego zmęczenia poprzez skrajne, nie zawsze do końca świadomymi zachowaniami partnera. Mimo co tygodniowych wyjazdów w weekendy w celu monitorowania sytuacji, okazało się, iż demoniczna istota bardzo dobrze kamuflowała się w ciele opisywanej demencyjnej osoby, czując w pobliżu moją energię. Do czasu....
Podczas przyspieszającej choroby, załatwiając sprawy związane z niepoczytalnością i niesamodzielnością życiową tak agresywnej osoby, które niemiłosiernie się przeciągały (komisja lekarska, procedury sądowe itp.) nie dało się ochronić partnerki prze destrukcyjnymi poczynaniami małżonka. Skończyło się lewostronnym paraliżem ciała i utratą możliwości mówienia.
Małżonka wylądowała w szpitali z diagnozą – zawał mózgu, z którego została przewieziona do specjalistycznego ośrodka opiekuńczego. W takim stanie przeżyła jeszcze 4-miesiące, a ja miałem świadomość, iż pod koniec jej bytności na Ziemi, przy ostatnich odwiedzinach bardzo serdecznie wyściskałem, podziękowałem za wszystko i będąc już na zewnątrz budynku, podszedłem jeszcze do okna, zajrzałem przez nie do pokoju gościnnego, pomachałem na dowidzenia, mając świadomość, że prawdopodobnie widzimy się po raz ostatni.
Na drugi dzień, po rozładowaniu emocji wszedłem w pewnego rodzaju stan wyciszenia, by porozmawiać z duszą osoby, która równie mocno się ze mną pożegnała przytulając mnie przez kilka minut siedząc na wózku inwalidzkim. Nie chciałem wstrzymywać zamiarów jej duszy dając wolny wybór – jeśli chce dalej tu doświadczać w fizycznej przestrzeni, zrobię wszystko, by miała jak najlepszą opiekę, jeżeli jednak szykowała się do zakończenia doświadczania na tym fizycznym planie, przekazałem, iż w pełni uszanuję jej wybór.
Dzień później otrzymałem wiadomość telefoniczną o śmierci tej osoby, której dusza przyfrunęła do mojego nowego miejsca zamieszkania, którego już za życia nie miała okazji zobaczyć, jakby spełniając swoje ostatnie ziemskie życzenie z pożegnaniem włącznie.
Cóż, gdy czuje i widzi się więcej, nie zawsze to bywa przyjemne z ziemskiego emocjonalnego spojrzenia i odczuwania. Dla mnie ta inna, szersza rzeczywistość jest po to, by pomagać osobom uwikłanym w tak ekstremalnych sytuacjach, które okazały się wstępem do spojrzenia w oczy tej sile, która również mnie próbowała doprowadzić do fizycznego paraliżu. Jednak piszę o tym, zatem owe doświadczenie mogło mnie fizycznie i psychicznie wykończyć, jednak stało się inaczej. Cdn...
PS: trochę czasu minęło od ostatniego mojego wpisu na tutejszym forum i było to świadome działanie, gdyż będąc przez wiele miesięcy na styku z demoniczna siłą, nie chciałem zanieczyszczać tutejszego forum moją energią, która nie zawsze była „dobrych lotów”, gdyż musiałem zaniżyć swoją wibrację, by to coś pokazało swoje ja, dzięki czemu zostało zneutralizowane w ciele opisywanej osoby.
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 1
Każde doświadczenie nas i naszą przestrzeń wzmacnia – jeśli jesteśmy tego faktu świadomi!
To też warto na bieżąco wyciągać wnioski z pojawiających się zdarzeń, które bezpośrednio lub pośrednio nas dotyczą. To bycie w stanie całkowitej uważności każdej przeżytej chwili w tu i teraz.
Nawet w najbardziej skołowanej przestrzeni nas otaczającej, możemy w spokoju stworzyć wokół siebie taką przestrzeń, która stanie się barierą dla wszystkiego co fizyczne lub energetyczne w niskowibracyjnym wykonaniu. Bo to jest wykonalne, wręcz wskazane dla naszego dobra, gdy jesteśmy na styku energii z opadającej linii czasowej i tworzącej się czwarto-wymiarowej przestrzeni tu, na ziemskim padole.
Przez ostatnie pół roku miałem bezpośrednią styczność z bliską mi osobą z rodziny, która wchodząc w szybki stan demencji, zaawansowanej demencji o podłożu agresywnym, przyspieszonej w wyniku mieszania leków psychotropowych z alkoholem i dodatkowych atrybutem niskowibracyjnym w postaci demonicznego, bardzo mocnego podpięcia, stała się nie lada wyzwaniem, nie tylko dla mnie.
Temu wyzwaniu nie sprostała partnerka opisywanej osoby (małżeństwo z 50 letnim! stażem), która została doprowadzona na skraj psychicznego i fizycznego zmęczenia poprzez skrajne, nie zawsze do końca świadomymi zachowaniami partnera. Mimo co tygodniowych wyjazdów w weekendy w celu monitorowania sytuacji, okazało się, iż demoniczna istota bardzo dobrze kamuflowała się w ciele opisywanej demencyjnej osoby, czując w pobliżu moją energię. Do czasu....
Podczas przyspieszającej choroby, załatwiając sprawy związane z niepoczytalnością i niesamodzielnością życiową tak agresywnej osoby, które niemiłosiernie się przeciągały (komisja lekarska, procedury sądowe itp.) nie dało się ochronić partnerki prze destrukcyjnymi poczynaniami małżonka. Skończyło się lewostronnym paraliżem ciała i utratą możliwości mówienia.
Małżonka wylądowała w szpitali z diagnozą – zawał mózgu, z którego została przewieziona do specjalistycznego ośrodka opiekuńczego. W takim stanie przeżyła jeszcze 4-miesiące, a ja miałem świadomość, iż pod koniec jej bytności na Ziemi, przy ostatnich odwiedzinach bardzo serdecznie wyściskałem, podziękowałem za wszystko i będąc już na zewnątrz budynku, podszedłem jeszcze do okna, zajrzałem przez nie do pokoju gościnnego, pomachałem na dowidzenia, mając świadomość, że prawdopodobnie widzimy się po raz ostatni.
Na drugi dzień, po rozładowaniu emocji wszedłem w pewnego rodzaju stan wyciszenia, by porozmawiać z duszą osoby, która równie mocno się ze mną pożegnała przytulając mnie przez kilka minut siedząc na wózku inwalidzkim. Nie chciałem wstrzymywać zamiarów jej duszy dając wolny wybór – jeśli chce dalej tu doświadczać w fizycznej przestrzeni, zrobię wszystko, by miała jak najlepszą opiekę, jeżeli jednak szykowała się do zakończenia doświadczania na tym fizycznym planie, przekazałem, iż w pełni uszanuję jej wybór.
Dzień później otrzymałem wiadomość telefoniczną o śmierci tej osoby, której dusza przyfrunęła do mojego nowego miejsca zamieszkania, którego już za życia nie miała okazji zobaczyć, jakby spełniając swoje ostatnie ziemskie życzenie z pożegnaniem włącznie.
Cóż, gdy czuje i widzi się więcej, nie zawsze to bywa przyjemne z ziemskiego emocjonalnego spojrzenia i odczuwania. Dla mnie ta inna, szersza rzeczywistość jest po to, by pomagać osobom uwikłanym w tak ekstremalnych sytuacjach, które okazały się wstępem do spojrzenia w oczy tej sile, która również mnie próbowała doprowadzić do fizycznego paraliżu. Jednak piszę o tym, zatem owe doświadczenie mogło mnie fizycznie i psychicznie wykończyć, jednak stało się inaczej. Cdn...
PS: trochę czasu minęło od ostatniego mojego wpisu na tutejszym forum i było to świadome działanie, gdyż będąc przez wiele miesięcy na styku z demoniczna siłą, nie chciałem zanieczyszczać tutejszego forum moją energią, która nie zawsze była „dobrych lotów”, gdyż musiałem zaniżyć swoją wibrację, by to coś pokazało swoje ja, dzięki czemu zostało zneutralizowane w ciele opisywanej osoby.
- Załączniki
-
- Niska wibracja.jpg (15.54 KiB) Przejrzano 1974 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA VI
MEDYTACJA VI
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 2
To, co miało się dopiero wydarzyć, przerosło nawet moje wyobrażenie, choć widziałem i doświadczałem takich rzeczy, które nie jedną osobę przyprawiły by o palpitację serca lub zawał. Jednak czym innym jest doświadczanie czegokolwiek z przestrzeni bez większego emocjonalnego zaangażowania, a czym innym jest doświadczanie, gdy podłożem tegoż doświadczenia są emocje związane z najbliższą rodziną. Gdy tak się zadzieje, poprzeczka trudności pikuje bardzo wysoko. Emocje również.
Musiałem ogarnąć zarówno dom jak i opisywaną osobę, choć pracowałem i mieszkałem w innym województwie. Doszło do tego, że najwięcej czasu spędzałem w pociągu, a najmniej w własnym lokum i w firmie (praktycznie jedną dobę w tygodniu, by podlać rośliny i zanieść kolejne zwolnienie lekarskie).
Okazało się, że to coś w tej osobie dobrze się kamuflowało, gdy przyjeżdżałem na weekendy. Wiedziałem, jaką mocą to licho dysponuje, ale starało się być wycofane, ukryte.
Jednakże moja codzienna bytność „tam” i brak możliwości czerpania energii z partnerki, która zmarła i odcięcie od energii pobieranej od sąsiadów, na podwórko których wchodził pobudzony (bo kradną drewno, bo wyjadają nasiona słoneczników, choć to robiły ptaki bytujące w ogrodzie), zwiastowało tylko jedno – konfrontację ze mną.
Coraz częściej, głośniej i dłużej wsłuchiwałem się w potok oskarżeń, epitetów, wulgaryzmów najgrubszego kalibru, których to nie da się nawet powtórzyć, a wszystko w imię zirytowania, pod denerwowania i emocjonalnego pobudzenia mnie, by podłączyć się pod moją energię. Bo gdy jesteśmy w stanie emocjonalnego pobudzenia, które przestajemy kontrolować (wybuchy gniewu, reagowanie tak, jak chce to coś) nasza przestrzeń staje otworem dla niskowibracyjnych energii i możemy przy okazji złapać podczepy, które się już w nas usadowią na stałe. Warto pamiętać, że wokół nas jest mnóstwo rożnego rodzaju niskich wibracji, czekających na naszą życiową energię jako pożywne wysoce energetyczne amku.
Pojawiła się pewna prawidłowość – codzienne pobudzanie mnie praktycznie przez cały dzień do energetycznego reagowania, które próbowałem mieć na wodzy, jednak od czasu do czasu nerwy puszczały, mówiłem co myślę i po chwili ta osoba znikała do swojego pokoju, włączając telewizję i oglądając kabarety, śmiała się w najlepsze, nie mając świadomości, co działo się wcześniej. W takich sytuacjach trzeba od razu reagować. Nie tylko nie dać się sprowokować, ale również czyścić i zabezpieczać własną przestrzeń zarówno fizyczną jak i tą bardziej subtelną – energetyczną.
Aby nie zwariować, zacząłem zmieniać powoli taktykę. Otóż, gdy „ta” osoba wchodziła w stan podwyższonego pobudzenia, zwyczajnie zostawiałem wszystko i wychodziłem do lasu, który był blisko.
Poza czakrami umiejscowionymi w naszym ciele, mamy również czakry poza naszym ciałem fizycznym, w tym czakrę Ziemi umiejscowioną około kilkadziesiąt centymetrów poniżej naszych stóp. Chodząc w podwyższonym skupieniu boso po lesie, doładowywałem się energetycznie czystą zielona energią Matki Ziemi, Gdy owe doładowanie uruchomiałem przez czakrę Ziemi, efektywność takiego działanie bardzo wzrastała. Każda sytuacja wymaga improwizacji i twórczego podejścia. Zatem wchodząc do lasu pieszo, wchodząc w podwyższony stan skupienia otwierałem swoją przestrzeń zarówno na energię Ziemi jak i Źródła. Ogólnie ujmując, poprzez czakrę pod stopami kumulowałem czystą zieloną regeneracyjną energię Matki Ziemi, jednocześnie ściągając najczystsze światło Źródła z góry tworząc swego rodzaju energetyczny koktajl (wir) wewnątrz własnego ciała. Wracając średnio po 40, 50 minutach zamykałem ten proces w sobie, Poza oczyszczeniem i podwyższaniem własnej wibracji, coraz łatwiej było mi panować nad własnymi emocjami i coraz trudniej drugiej stronie było cokolwiek na mnie wymóc. Również przebywanie w mojej bezpośredniej bliskości stawało się dyskomfortem dla tego czegoś. Ale przestrzeń nie znosi stagnacji, lubi za to niespodzianki...cdn.
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 2
To, co miało się dopiero wydarzyć, przerosło nawet moje wyobrażenie, choć widziałem i doświadczałem takich rzeczy, które nie jedną osobę przyprawiły by o palpitację serca lub zawał. Jednak czym innym jest doświadczanie czegokolwiek z przestrzeni bez większego emocjonalnego zaangażowania, a czym innym jest doświadczanie, gdy podłożem tegoż doświadczenia są emocje związane z najbliższą rodziną. Gdy tak się zadzieje, poprzeczka trudności pikuje bardzo wysoko. Emocje również.
Musiałem ogarnąć zarówno dom jak i opisywaną osobę, choć pracowałem i mieszkałem w innym województwie. Doszło do tego, że najwięcej czasu spędzałem w pociągu, a najmniej w własnym lokum i w firmie (praktycznie jedną dobę w tygodniu, by podlać rośliny i zanieść kolejne zwolnienie lekarskie).
Okazało się, że to coś w tej osobie dobrze się kamuflowało, gdy przyjeżdżałem na weekendy. Wiedziałem, jaką mocą to licho dysponuje, ale starało się być wycofane, ukryte.
Jednakże moja codzienna bytność „tam” i brak możliwości czerpania energii z partnerki, która zmarła i odcięcie od energii pobieranej od sąsiadów, na podwórko których wchodził pobudzony (bo kradną drewno, bo wyjadają nasiona słoneczników, choć to robiły ptaki bytujące w ogrodzie), zwiastowało tylko jedno – konfrontację ze mną.
Coraz częściej, głośniej i dłużej wsłuchiwałem się w potok oskarżeń, epitetów, wulgaryzmów najgrubszego kalibru, których to nie da się nawet powtórzyć, a wszystko w imię zirytowania, pod denerwowania i emocjonalnego pobudzenia mnie, by podłączyć się pod moją energię. Bo gdy jesteśmy w stanie emocjonalnego pobudzenia, które przestajemy kontrolować (wybuchy gniewu, reagowanie tak, jak chce to coś) nasza przestrzeń staje otworem dla niskowibracyjnych energii i możemy przy okazji złapać podczepy, które się już w nas usadowią na stałe. Warto pamiętać, że wokół nas jest mnóstwo rożnego rodzaju niskich wibracji, czekających na naszą życiową energię jako pożywne wysoce energetyczne amku.
Pojawiła się pewna prawidłowość – codzienne pobudzanie mnie praktycznie przez cały dzień do energetycznego reagowania, które próbowałem mieć na wodzy, jednak od czasu do czasu nerwy puszczały, mówiłem co myślę i po chwili ta osoba znikała do swojego pokoju, włączając telewizję i oglądając kabarety, śmiała się w najlepsze, nie mając świadomości, co działo się wcześniej. W takich sytuacjach trzeba od razu reagować. Nie tylko nie dać się sprowokować, ale również czyścić i zabezpieczać własną przestrzeń zarówno fizyczną jak i tą bardziej subtelną – energetyczną.
Aby nie zwariować, zacząłem zmieniać powoli taktykę. Otóż, gdy „ta” osoba wchodziła w stan podwyższonego pobudzenia, zwyczajnie zostawiałem wszystko i wychodziłem do lasu, który był blisko.
Poza czakrami umiejscowionymi w naszym ciele, mamy również czakry poza naszym ciałem fizycznym, w tym czakrę Ziemi umiejscowioną około kilkadziesiąt centymetrów poniżej naszych stóp. Chodząc w podwyższonym skupieniu boso po lesie, doładowywałem się energetycznie czystą zielona energią Matki Ziemi, Gdy owe doładowanie uruchomiałem przez czakrę Ziemi, efektywność takiego działanie bardzo wzrastała. Każda sytuacja wymaga improwizacji i twórczego podejścia. Zatem wchodząc do lasu pieszo, wchodząc w podwyższony stan skupienia otwierałem swoją przestrzeń zarówno na energię Ziemi jak i Źródła. Ogólnie ujmując, poprzez czakrę pod stopami kumulowałem czystą zieloną regeneracyjną energię Matki Ziemi, jednocześnie ściągając najczystsze światło Źródła z góry tworząc swego rodzaju energetyczny koktajl (wir) wewnątrz własnego ciała. Wracając średnio po 40, 50 minutach zamykałem ten proces w sobie, Poza oczyszczeniem i podwyższaniem własnej wibracji, coraz łatwiej było mi panować nad własnymi emocjami i coraz trudniej drugiej stronie było cokolwiek na mnie wymóc. Również przebywanie w mojej bezpośredniej bliskości stawało się dyskomfortem dla tego czegoś. Ale przestrzeń nie znosi stagnacji, lubi za to niespodzianki...cdn.
- Załączniki
-
- Energia lasu.jpg (83.03 KiB) Przejrzano 1579 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA VII
MEDYTACJA VII
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 3
Wokół nas jest mnóstwo różnorakiego rodzaju niskowibracyjnych energii tylko czekających na naszą zniżkę formy, by z przestrzeni umownie zwanej astralną móc prześliznąć się do naszej bezpośredniej przestrzeni, by w nas niepostrzeżenie się umiejscowić i czerpać energię z naszego poddenerwowania, niepewności, złości, nienawiści itp.
Każdy taki zjazd energetyczny czy to w stresujących klimatach firmowych, rodzinnych czy towarzyskich może się zakończyć infekcją nie tylko w naszej przestrzeni, ale wręcz w naszym ciele fizycznym czegoś lub kogoś niepożądanego. Dlatego taki nacisk kładę na uważność własnych myśli i poczynań w tu i teraz – na bieżąco.
Jednak bycie w podwyższonej uważności w stresogennej przestrzeni wymaga wydatkowania własnej energii, co nie jest na dłuższa metę dla nas korzystne. Stąd pomysł na wyciszenie w stanie medytacji połączonej z stworzeniem wokół własnej przestrzeni energii nie do przejścia dla niskowibracyjnych istot czy takowych energii.
Metodycznie dostosowywałem swój sposób na wyciszenie i zabezpieczenie w zależności od zmieniającej się sytuacji. Była to niezła szkoła życia w byciu przypartym energetycznie do ściany. Ale jak to się mówi, doświadczenie czyni mistrza...
Apogeum ciężkich klimatów tak naprawdę rozpoczynał się wieczorem, gdyż wieczór i noc to czas, w którym demoniczne istoty i byty niezwykle się uaktywniają, wchodzą w najwyższe stadium swoich działań dla pozyskania energii. Mimo, iż ja sam byłem w miarę naładowany energią Źródła i Matki Ziemi, to jednak przestrzeń dwóch pokoi w domu, w którym przebywałem, była rozbita przez uporczywe wchodzenie podpiętej demonem osoby i przeszkadzaniem mi np. przeglądaniu netu czy czytaniu, lub słuchaniu muzyki przy minimalnym oświetleniu, poprzez przemieszczanie się po tych pokojach w nerwowym podnieceniu, słownych wulgaryzmach i zapalaniu wszelkiego oświetlenia.
Aby temu zaradzić, najpierw fizycznie wykręciłem żarówki z tych lamp, które nie musiałem używać. Efekt był natychmiastowy, gdyż spowodował niepewność agresywnej osoby w chodzeniu po pokojach.
Następnym etapem było tzw. rozkręcanie energii po obydwóch pomieszczeniach w celu nie tylko oczyszczenia tych przestrzeni i siebie, ale spowodowania dyskomfortu dla demonicznej istoty, gdy w takiej przestrzeni się znajdzie.
Siedząc wygodnie w fotelu w dłoniach rozkręcałem energię Źródła. Nigdy nie powinno się rozkręcać własnej energii w celu ochronnym, gdyż nasza energia jest naszym adresem, do którego może niepostrzeżenie przycumować coś, co nam nie sprzyja. Samą intencją w wyższym stanie skupienia przez siebie przepuszczamy energię Źródła (bo sami w nim cały czas jesteśmy) i kumulując w dłoniach, wizualizując sobie ową energię lub po prostu ją widząc jako kulę, która wirując powiększa się do rozmiarów przestrzeni, w której jesteśmy, by czyściła ową przestrzeń z różnych energii przyklejonych do tej przestrzeni jak i nas samych. Każdy zapewne będzie inaczej widział takowe działanie, bo u mnie owa kula rozrastając się w wirowaniu zgodnie ze wskazówkami zegara przemieszczała się w postaci mnóstwa płatków przypominających duże płatki śniegu opadające z nieba na ziemię. Owe płatki przenikały wszystko zmieniając barwę na przybrudzoną do szarej, co znaczyło, że niskowibracyjne struktury były zrywane z samej przestrzeni jak i mnie samego.
Fajny widok, gdy z prawej strony wchodzi w ciebie czysta śnieżnobiała-złota energia, a wychodzi częściowo przybrudzona. Tą przybrudzoną intencją wypychałem za okno z prośbą do istot od światła o zagospodarowanie tym koktajlem energetycznym, by nie tracić koncentracji i skupienia na samym rozkręcaniu energetycznego wiru....przy muzyce wszelkich wulgaryzmów dochodzących za drzwi, gdzie „ta” osoba chodziła niezwykle mocno pobudzona z bezsilności czerpania jakiejkolwiek energii. Efekt końcowy był taki, że osiągnąłem pełną kontrolę nad sobą, nad całą przestrzenią, a osobę zainfekowana demonem, owy demon zżerał energetycznie z braku otrzymania energii od innych, co skutkowało spaniem w łóżku do 12, 1 w dzień. Po wstaniu będąc w stanie wyczerpania fizycznego. W przestrzeni spraw prawnych wszystko ruszyło z miejsca lotem błyskawicy, gdy sam uporządkowałem swoją przestrzeń, owa przestrzeń nad wyraz szybko porządkowała sprawy formalne i urzędowe, co mnie mocno zaskoczyło. Dalsze wydarzenia przyspieszyły, tym szybciej, im bardziej zdesperowana była demoniczna istota szukająca pokarmu, tracąc kontrolę nad przyszłymi poczynaniami. To był początek końca. Cdn...
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 3
Wokół nas jest mnóstwo różnorakiego rodzaju niskowibracyjnych energii tylko czekających na naszą zniżkę formy, by z przestrzeni umownie zwanej astralną móc prześliznąć się do naszej bezpośredniej przestrzeni, by w nas niepostrzeżenie się umiejscowić i czerpać energię z naszego poddenerwowania, niepewności, złości, nienawiści itp.
Każdy taki zjazd energetyczny czy to w stresujących klimatach firmowych, rodzinnych czy towarzyskich może się zakończyć infekcją nie tylko w naszej przestrzeni, ale wręcz w naszym ciele fizycznym czegoś lub kogoś niepożądanego. Dlatego taki nacisk kładę na uważność własnych myśli i poczynań w tu i teraz – na bieżąco.
Jednak bycie w podwyższonej uważności w stresogennej przestrzeni wymaga wydatkowania własnej energii, co nie jest na dłuższa metę dla nas korzystne. Stąd pomysł na wyciszenie w stanie medytacji połączonej z stworzeniem wokół własnej przestrzeni energii nie do przejścia dla niskowibracyjnych istot czy takowych energii.
Metodycznie dostosowywałem swój sposób na wyciszenie i zabezpieczenie w zależności od zmieniającej się sytuacji. Była to niezła szkoła życia w byciu przypartym energetycznie do ściany. Ale jak to się mówi, doświadczenie czyni mistrza...
Apogeum ciężkich klimatów tak naprawdę rozpoczynał się wieczorem, gdyż wieczór i noc to czas, w którym demoniczne istoty i byty niezwykle się uaktywniają, wchodzą w najwyższe stadium swoich działań dla pozyskania energii. Mimo, iż ja sam byłem w miarę naładowany energią Źródła i Matki Ziemi, to jednak przestrzeń dwóch pokoi w domu, w którym przebywałem, była rozbita przez uporczywe wchodzenie podpiętej demonem osoby i przeszkadzaniem mi np. przeglądaniu netu czy czytaniu, lub słuchaniu muzyki przy minimalnym oświetleniu, poprzez przemieszczanie się po tych pokojach w nerwowym podnieceniu, słownych wulgaryzmach i zapalaniu wszelkiego oświetlenia.
Aby temu zaradzić, najpierw fizycznie wykręciłem żarówki z tych lamp, które nie musiałem używać. Efekt był natychmiastowy, gdyż spowodował niepewność agresywnej osoby w chodzeniu po pokojach.
Następnym etapem było tzw. rozkręcanie energii po obydwóch pomieszczeniach w celu nie tylko oczyszczenia tych przestrzeni i siebie, ale spowodowania dyskomfortu dla demonicznej istoty, gdy w takiej przestrzeni się znajdzie.
Siedząc wygodnie w fotelu w dłoniach rozkręcałem energię Źródła. Nigdy nie powinno się rozkręcać własnej energii w celu ochronnym, gdyż nasza energia jest naszym adresem, do którego może niepostrzeżenie przycumować coś, co nam nie sprzyja. Samą intencją w wyższym stanie skupienia przez siebie przepuszczamy energię Źródła (bo sami w nim cały czas jesteśmy) i kumulując w dłoniach, wizualizując sobie ową energię lub po prostu ją widząc jako kulę, która wirując powiększa się do rozmiarów przestrzeni, w której jesteśmy, by czyściła ową przestrzeń z różnych energii przyklejonych do tej przestrzeni jak i nas samych. Każdy zapewne będzie inaczej widział takowe działanie, bo u mnie owa kula rozrastając się w wirowaniu zgodnie ze wskazówkami zegara przemieszczała się w postaci mnóstwa płatków przypominających duże płatki śniegu opadające z nieba na ziemię. Owe płatki przenikały wszystko zmieniając barwę na przybrudzoną do szarej, co znaczyło, że niskowibracyjne struktury były zrywane z samej przestrzeni jak i mnie samego.
Fajny widok, gdy z prawej strony wchodzi w ciebie czysta śnieżnobiała-złota energia, a wychodzi częściowo przybrudzona. Tą przybrudzoną intencją wypychałem za okno z prośbą do istot od światła o zagospodarowanie tym koktajlem energetycznym, by nie tracić koncentracji i skupienia na samym rozkręcaniu energetycznego wiru....przy muzyce wszelkich wulgaryzmów dochodzących za drzwi, gdzie „ta” osoba chodziła niezwykle mocno pobudzona z bezsilności czerpania jakiejkolwiek energii. Efekt końcowy był taki, że osiągnąłem pełną kontrolę nad sobą, nad całą przestrzenią, a osobę zainfekowana demonem, owy demon zżerał energetycznie z braku otrzymania energii od innych, co skutkowało spaniem w łóżku do 12, 1 w dzień. Po wstaniu będąc w stanie wyczerpania fizycznego. W przestrzeni spraw prawnych wszystko ruszyło z miejsca lotem błyskawicy, gdy sam uporządkowałem swoją przestrzeń, owa przestrzeń nad wyraz szybko porządkowała sprawy formalne i urzędowe, co mnie mocno zaskoczyło. Dalsze wydarzenia przyspieszyły, tym szybciej, im bardziej zdesperowana była demoniczna istota szukająca pokarmu, tracąc kontrolę nad przyszłymi poczynaniami. To był początek końca. Cdn...
- Załączniki
-
- Medytacja VII.png (561.92 KiB) Przejrzano 1480 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA VIII
MEDYTACJA VIII
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 4
Człowieka łatwo wyprowadzić z przysłowiowej równowagi w stan emocjonalnego podrażnienia, pobudzenia. Istota demoniczna będąca w ciele fizycznym odcinana od życiodajnego pokarmu złożonego z niskowibracyjnych emocji, również potrafi stracić kontrolę nad swoimi poczynaniami za pośrednictwem ciała fizycznego, w którym się usadowiła.
Gdy dotychczasowe działania nie przynoszą odpowiedniej energii, to wtedy sytuacja się mocno energetycznie zagęszcza. Będąc świadomym zaistniałej sytuacji, łatwiej kontrolować poczynania zarówno opisywanej osoby jak i samego demona w tym, by podprowadzić ich razem do pewnych zachowań, które spowodują zwłaszcza odcięcie demonicznej siły od jakiegokolwiek pokarmu. Jest to możliwe i wykonalne poprzez istniejąc system, w którym żyjemy. Jeżeli żyjemy w nim na swoich warunkach, to owy system zawsze można wykorzystać w pozytywny sposób dla ogółu...
Zatem zmieniłem reguły gry. Mając pod kontrolą siebie i swoje emocje i przestrzeń, w której przebywałem, zacząłem podprowadzać subtelnie do pewnych sytuacji, by móc odciąć to coś od jakiejkolwiek energii dla dobra samej podpiętej osoby jak i otoczenia. Na początku sondowałem, jak dalece jestem wstanie „ich dwoje” kontrolować. To proces rozłożony w czasie, ale czym lepsze czucie „ich” tym głębsza kontrola.
Zaczęło się niewinnie...jedząc w spokoju kolację po wcześniejszym podaniu kolacji opisywanej osobie w bardzo dużej kuchni w kształcie prostokąta, nagle pojawiła się w kuchni ta osoba, patrząc na mnie ze wściekłością. Zachowałem spokój nie zważając na pobudzenie tej osoby, choć mając pełną kontrolę wizualną i czuciową nad tym, co zamierza robić. Zaczęła chodzić za moimi plecami wzdłuż całej kuchni wyzywając mnie wszelkimi epitetami, próbując mnie co najmniej zirytować. W takich warunkach nie da się jeść to, co miałem na stole, to też wstałem, odwróciłem się do tej osoby ciągle chodzącej tam i z powrotem, Oparłem się o stół rękoma i pośladkami wodząc wzrokiem za chodzącą w podnieceniu osobą, próbując złapać jego wzrok, którym uciekał, jedynie spoglądając przez chwilkę zawracając tam i z powrotem. Tą chwilę złapałem i zobaczyłem w oczach czystego demona, oczy zupełnie inne od fizycznych tej osoby. Było grubo.
W takich sytuacjach nauczyłem się wchodzić w stan bycia obserwatorem (podwyższonej uważności). Przyglądam się temu, co się dzieje, ale jakby z boku, bez emocji. Taki stan jakby czynnego letargu powoduje, iż owszem, słyszę wszelkie słowa i widzę różne gesty, ale jako tylko słowa i gesty bez emocjonalnego zaangażowania. Ujmując inaczej, całość tego energetycznego koktajlu, który jest mi oferowany, odbija się ode mnie, bo jestem w takim stanie nienaruszalnym monolitem. Ten stan prowadzi przy okazji do zatracenia odczuwania czasu. Czyli taka ekstremalna sytuacja może trwać 5, 10 minut lub godzinę, dla mnie to bez różnicy, bo nie doświadczam w takim stanie skupienia upływu czasu, a wysiłki drugiej strony są wtedy pozbawione efektywności, zwłaszcza te rozciągnięte w czasie. W pewnym (po chyba kilkunastu minutach) momencie ta osoba zatrzymała się patrząc na mnie tępym wzrokiem. Wtedy podszedłem do niej, spojrzałem prosto w jej oczy, mówiąc do tego czegoś w niej – zapamiętaj, od tej pory nie będziesz już pogrywać sobie ze mną. To koniec i basta. Po tej kwestii wróciłem do stołu, siadając by dokończyć kolację. Ta osoba stała w tym samym miejscu jeszcze około minuty, by wyjść z odrętwienia i poszła do swojego pokoju, włączyła telewizor z jakimś kabaretem i zaczęła się śmiać z głupich skeczów. Na drugi dzień była całkowicie nie do życia, bez życiowej energii, gdyż wydatkowaną energię na zirytowanie mnie musiało to coś skądś ściągnąć. Ściągnęło z ciała, w którym przebywało. Taki podczep nie dba o ciało, w którym przebywa. Liczy się tylko energia, którą może uzyskać i temu podporządkowane są jej działania.
Bycie w tak mocnym stanie skupienie, w byciu poza tym, co się fizycznie dzieje spowodowało, że włączyło mi się słyszenie myśli podpiętej osoby, co było ciekawe, zwłaszcza, gdy pojawiały się osoby trzecie.
Po tym incydencie wiedziałem już, jak zneutralizować tą osobę mając świadomość, iż moje czucie wzrosło i zacząłem przewidywać przyszłe poczynania tej osoby, która tracąc nad sobą całkowita kontrolę, została ubezwłasnowolniona. Ale tak się stało dopiero za trzecim podejściem. Cdn...
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 4
Człowieka łatwo wyprowadzić z przysłowiowej równowagi w stan emocjonalnego podrażnienia, pobudzenia. Istota demoniczna będąca w ciele fizycznym odcinana od życiodajnego pokarmu złożonego z niskowibracyjnych emocji, również potrafi stracić kontrolę nad swoimi poczynaniami za pośrednictwem ciała fizycznego, w którym się usadowiła.
Gdy dotychczasowe działania nie przynoszą odpowiedniej energii, to wtedy sytuacja się mocno energetycznie zagęszcza. Będąc świadomym zaistniałej sytuacji, łatwiej kontrolować poczynania zarówno opisywanej osoby jak i samego demona w tym, by podprowadzić ich razem do pewnych zachowań, które spowodują zwłaszcza odcięcie demonicznej siły od jakiegokolwiek pokarmu. Jest to możliwe i wykonalne poprzez istniejąc system, w którym żyjemy. Jeżeli żyjemy w nim na swoich warunkach, to owy system zawsze można wykorzystać w pozytywny sposób dla ogółu...
Zatem zmieniłem reguły gry. Mając pod kontrolą siebie i swoje emocje i przestrzeń, w której przebywałem, zacząłem podprowadzać subtelnie do pewnych sytuacji, by móc odciąć to coś od jakiejkolwiek energii dla dobra samej podpiętej osoby jak i otoczenia. Na początku sondowałem, jak dalece jestem wstanie „ich dwoje” kontrolować. To proces rozłożony w czasie, ale czym lepsze czucie „ich” tym głębsza kontrola.
Zaczęło się niewinnie...jedząc w spokoju kolację po wcześniejszym podaniu kolacji opisywanej osobie w bardzo dużej kuchni w kształcie prostokąta, nagle pojawiła się w kuchni ta osoba, patrząc na mnie ze wściekłością. Zachowałem spokój nie zważając na pobudzenie tej osoby, choć mając pełną kontrolę wizualną i czuciową nad tym, co zamierza robić. Zaczęła chodzić za moimi plecami wzdłuż całej kuchni wyzywając mnie wszelkimi epitetami, próbując mnie co najmniej zirytować. W takich warunkach nie da się jeść to, co miałem na stole, to też wstałem, odwróciłem się do tej osoby ciągle chodzącej tam i z powrotem, Oparłem się o stół rękoma i pośladkami wodząc wzrokiem za chodzącą w podnieceniu osobą, próbując złapać jego wzrok, którym uciekał, jedynie spoglądając przez chwilkę zawracając tam i z powrotem. Tą chwilę złapałem i zobaczyłem w oczach czystego demona, oczy zupełnie inne od fizycznych tej osoby. Było grubo.
W takich sytuacjach nauczyłem się wchodzić w stan bycia obserwatorem (podwyższonej uważności). Przyglądam się temu, co się dzieje, ale jakby z boku, bez emocji. Taki stan jakby czynnego letargu powoduje, iż owszem, słyszę wszelkie słowa i widzę różne gesty, ale jako tylko słowa i gesty bez emocjonalnego zaangażowania. Ujmując inaczej, całość tego energetycznego koktajlu, który jest mi oferowany, odbija się ode mnie, bo jestem w takim stanie nienaruszalnym monolitem. Ten stan prowadzi przy okazji do zatracenia odczuwania czasu. Czyli taka ekstremalna sytuacja może trwać 5, 10 minut lub godzinę, dla mnie to bez różnicy, bo nie doświadczam w takim stanie skupienia upływu czasu, a wysiłki drugiej strony są wtedy pozbawione efektywności, zwłaszcza te rozciągnięte w czasie. W pewnym (po chyba kilkunastu minutach) momencie ta osoba zatrzymała się patrząc na mnie tępym wzrokiem. Wtedy podszedłem do niej, spojrzałem prosto w jej oczy, mówiąc do tego czegoś w niej – zapamiętaj, od tej pory nie będziesz już pogrywać sobie ze mną. To koniec i basta. Po tej kwestii wróciłem do stołu, siadając by dokończyć kolację. Ta osoba stała w tym samym miejscu jeszcze około minuty, by wyjść z odrętwienia i poszła do swojego pokoju, włączyła telewizor z jakimś kabaretem i zaczęła się śmiać z głupich skeczów. Na drugi dzień była całkowicie nie do życia, bez życiowej energii, gdyż wydatkowaną energię na zirytowanie mnie musiało to coś skądś ściągnąć. Ściągnęło z ciała, w którym przebywało. Taki podczep nie dba o ciało, w którym przebywa. Liczy się tylko energia, którą może uzyskać i temu podporządkowane są jej działania.
Bycie w tak mocnym stanie skupienie, w byciu poza tym, co się fizycznie dzieje spowodowało, że włączyło mi się słyszenie myśli podpiętej osoby, co było ciekawe, zwłaszcza, gdy pojawiały się osoby trzecie.
Po tym incydencie wiedziałem już, jak zneutralizować tą osobę mając świadomość, iż moje czucie wzrosło i zacząłem przewidywać przyszłe poczynania tej osoby, która tracąc nad sobą całkowita kontrolę, została ubezwłasnowolniona. Ale tak się stało dopiero za trzecim podejściem. Cdn...
- Załączniki
-
- Medytacja VIII.jpeg (79.12 KiB) Przejrzano 1375 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 261
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 28
- Otrzymał podziękowanie: 144 razy
MEDYTACJA IX
MEDYTACJA VIII
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 5
Przebywanie w towarzystwie osoby o zaawansowanej agresywnej demencji i mocnym demonicznym podpięciu jest wyzwaniem. Gdy reagujemy systemowo, to po nas. Jeżeli jednak jesteśmy poza zrębami systemu, to „naturalnie” nas obliguje do szerszego postrzegania danej osoby, danej przestrzeni. Mamy po prostu większą świadomość tego, co wokół nas się dzieje nie tylko w domu, ale też np. w pracy, w życiu prywatnym itp. A jeżeli tak jest, to warto swoje poszerzone czucie i widzenie zacząć praktycznie wykorzystywać dla naszego osobistego dobra, a poprzez nas dla dobra ogółu.
Półtora dnia „ta” osoba spędziła sama w domu, bo musiałem pojechać do swojego lekarza po dalsze zwolnienie. Wracając,zastanawiałem się, co zastanę. Okazało się, że niby jest ok, jednak biorąc się z tyłu ogrodu za porządki i paląc resztki gałęzi, podeszła do mnie sąsiadka z drugiej strony ulicy, która wie wszystko i zaczęła mi mówić, co się działo, gdy mnie nie było. W międzyczasie „ta” osoba podeszła, powiedziała – dzień dobry – i zaczęła się w milczeniu przysłuchiwać.
Sąsiadka była zwrócona do mnie, a bokiem do tej osoby. Słuchałem jej dyskretnie przyglądając się tej osobie, której wzrok diametralnie się zmienił i nie były to już oczy tej osoby, ale tę zmianę tylko ja widziałem i zacząłem słyszeć myśli tej osoby, które były dla mnie szokujące zdając sobie sprawę, że robi się naprawdę niebezpiecznie.
- Wypierd...stąd. Masz szczęście, że on (czyli ja) tu jest, bo bym cię potraktował widłami albo siekierą – słyszałem umownie w jednym uchu, w drugim sąsiadkę niezdającą sobie sprawy, co tak naprawdę się dzieje. Podziękowałem za informację wymigując się ogromem pracy w ogrodzie myśląc sobie, jak dobrze, że jakiś czas temu pochowałem ostre, ogrodowe i nie tylko ogrodowe narzędzia.
Na drugi dzień zaczęła się od rana jazda bez trzymanki, więc wezwałem pogotowie. Ta osoba w międzyczasie uciekła na cmentarz niby się pomodlić. Ratownik spokojnie powiedział, że poczekamy i poprosił o aktualne zdjęcie tej osoby. Miałem w komórce obok siebie zrobione zdjęcia, gdy ta osoba miała około 30 lat i współczesne. Ratownik przyjrzał się mówiąc, że potrafi odczytać z twarzy, z kim ma do czynienia i zaciekawiło mnie jego spostrzeżenie. Przyglądając się po dłuższej chwili stwierdził krótko – mocny gość.
Ten gość się pojawił, był grzeczny, uprzejmy i zaskoczony, co ta karetka robi na podwórku. Cóż, nie było podstaw, by go zabrać, więc podali mu lek uspakajający i otrzymałem wydrukowaną notatkę opisującą to, co im powiedziałem. Karetka odjechała i zaczął się szał, istny szał. Już wiedziałem, że ta osoba staje się zagrożeniem dla innych i żarty się skończyły. W takich przypadkach nie ma czasu na sentymenty, na współczucie itp. emocje. Trzeba działać.
Pracując w ogrodzie byłem obrzucany obelgami, podchodziła z zaciśniętymi pięściami, jednak ja nie reagowałem, mając wzmożoną uwagę na to, co się dzieje, gdyż obok mnie były grabie, łopata i pomniejsze ogrodowe przybory. W końcu spokojnie powiedziałem, by poszedł do domu i pooglądał sobie coś w tv. Jednak w domu przy uchylonym oknie na ogród dalej słyszałem wzmożony jazgot słowny. Otrzymałem w sobie info, aby nagrać na komórkę całą sytuacje. Poszedłem więc do wolno stojącego garażu po komórkę, którą ustawiłem w trybie video i poprzez przedsionek wszedłem do domu, zostawiając otwarte drzwi na podwórko jak i z domu do przedsionka. Stanąłem i w odległości ok. 3,5 metra od tej osoby, która patrząc w okno była w słownym amoku nagrywałem. Zauważyła mnie i powiedziała – no, filmuj sobie - i nagle...w ułamku sekundy znalazła się przede mną machając pięściami. Brałem pod uwagę możliwość takiej sytuacji, jednak nie spodziewałem się tak zwinnej i szybkiej reakcji tej 89-letniej osoby. Komórkę trzymałem w lewej dłoni, by prawą w razie czego móc zareagować. Zrobiłem krok do tyłu by lekko palcem prawej dłoni pchnąć drzwi na oścież. Pierwszy cios trafił w wewnętrzną stronę drzwi, drugi w zewnętrzną, ale ja już byłem w przedsionku spokojnie tyłem cofając się do wyjścia. Ta osoba ruszyła za mną. Wyszedłem na zewnątrz zatrzymując się z 3 metry od drzwi wejściowych. Ta osoba również zatrzymała się w progu drzwi wrzeszcząc – ty chamie, bydlaku, świnio, suko itp.
- Nareszcie pokazałeś swoje prawdziwe oblicze. To mi wystarczy – powiedziałem spokojnie wyłączając nagrywanie. Spojrzał zaskoczony i szybko wycofał się do domu zamykając za sobą drzwi.
Osoby z mocnym podpięciem potrafią być bardzo szybkie bez względu na wiek czy sprawność fizyczną, gdyż działają w energii tego podpięcia, tej destrukcyjnej siły, która w nich tkwi.
Wykonałem szybki telefon na pogotowie informując krótko – że jest bardzo źle i jeżeli nie przyjadą po raz drugi, ja wyjeżdżam, zostawiając tą osobę i nie wiem, co komu może się stać, jak mnie nie będzie. Reakcja była natychmiastowa.
Przyjechała po 15 minutach inna ekipa tym razem doświadczonych ratowników. Ta osoba w międzyczasie poddenerwowana i niespokojna wyszła przed dom, by usiąść w fotelu wypoczynkowym mając świadomość, że coś się za chwilę wydarzy. Ja wyszedłem przed bramę czekając na karetkę.
Wskazałem, by wjechali na podwórko. Jeden z ratowników podszedł do tej osoby, ja drugiego poprosiłem na bok mówiąc – chciałem nagrać, jak mnie wyzywała, a nagrało się to – puściłem filmik patrząc na reakcje ratownika. Z racji wieku nie jedno widział, ale to co zobaczył, wywarło na nim mocne wrażenie. Zapytał tylko o leki. Weszliśmy do domu, dałem mu leki do dłoni, wyszedł i zapytał – czy bierze pan lekarstwa?. W odpowiedzi usłyszał – a po co, przecież dobrze się czuję.
Nie chciał pojechać z ratownikami, więc jeden z nich wyjął samorostawiające się nosze i podjechał do niego. Nie pomogło, więc przyniósł kaftan bezpieczeństwa i położył na noszach. Pomogło. Grzecznie wsiadł do karetki, jednak gdy wyjeżdżali za bramę, znów zaczął się słowny potok obelg.
Po półtorej godzinie zadzwonił lekarz z szpitala psychiatrycznego a w tle słyszałem tą osobę, dalej wyzywająca wszystkich wokół.
Jak to lekarze, podeszli systemowo do nowego pacjenta, nie mając świadomości, że ten pacjent ma w sobie coś, co nawet farmakologicznie będzie trudno okiełznać.
Nasuwa się pytanie, czemu to coś w takiej osobie by nie usunąć np. przez osobę obeznaną w tym temacie? Można usunąć, zneutralizować, ale gdy taka osoba nie jest w pełni świadoma swoich poczynań, to na miejsce po tym czymś szybko wejdzie coś innego. Gdy znamy sposób postępowania tego, co jest w danej osobie, to mamy jakąś tam kontrolę. Gdyby weszło coś nowego, to tak naprawdę nie mamy pojęcia, czego można się spodziewać. Jedyny sposób, to jednak farmakologia, choć bardzo niszcząca zdrowie, zwłaszcza serce, to jednak odcina to coś od osoby, w której tkwi. Odcina od jej świadomości. Lekarze jednak mieli problem. Cdn...
...w sytuacjach ekstremalnych.
Cz. 5
Przebywanie w towarzystwie osoby o zaawansowanej agresywnej demencji i mocnym demonicznym podpięciu jest wyzwaniem. Gdy reagujemy systemowo, to po nas. Jeżeli jednak jesteśmy poza zrębami systemu, to „naturalnie” nas obliguje do szerszego postrzegania danej osoby, danej przestrzeni. Mamy po prostu większą świadomość tego, co wokół nas się dzieje nie tylko w domu, ale też np. w pracy, w życiu prywatnym itp. A jeżeli tak jest, to warto swoje poszerzone czucie i widzenie zacząć praktycznie wykorzystywać dla naszego osobistego dobra, a poprzez nas dla dobra ogółu.
Półtora dnia „ta” osoba spędziła sama w domu, bo musiałem pojechać do swojego lekarza po dalsze zwolnienie. Wracając,zastanawiałem się, co zastanę. Okazało się, że niby jest ok, jednak biorąc się z tyłu ogrodu za porządki i paląc resztki gałęzi, podeszła do mnie sąsiadka z drugiej strony ulicy, która wie wszystko i zaczęła mi mówić, co się działo, gdy mnie nie było. W międzyczasie „ta” osoba podeszła, powiedziała – dzień dobry – i zaczęła się w milczeniu przysłuchiwać.
Sąsiadka była zwrócona do mnie, a bokiem do tej osoby. Słuchałem jej dyskretnie przyglądając się tej osobie, której wzrok diametralnie się zmienił i nie były to już oczy tej osoby, ale tę zmianę tylko ja widziałem i zacząłem słyszeć myśli tej osoby, które były dla mnie szokujące zdając sobie sprawę, że robi się naprawdę niebezpiecznie.
- Wypierd...stąd. Masz szczęście, że on (czyli ja) tu jest, bo bym cię potraktował widłami albo siekierą – słyszałem umownie w jednym uchu, w drugim sąsiadkę niezdającą sobie sprawy, co tak naprawdę się dzieje. Podziękowałem za informację wymigując się ogromem pracy w ogrodzie myśląc sobie, jak dobrze, że jakiś czas temu pochowałem ostre, ogrodowe i nie tylko ogrodowe narzędzia.
Na drugi dzień zaczęła się od rana jazda bez trzymanki, więc wezwałem pogotowie. Ta osoba w międzyczasie uciekła na cmentarz niby się pomodlić. Ratownik spokojnie powiedział, że poczekamy i poprosił o aktualne zdjęcie tej osoby. Miałem w komórce obok siebie zrobione zdjęcia, gdy ta osoba miała około 30 lat i współczesne. Ratownik przyjrzał się mówiąc, że potrafi odczytać z twarzy, z kim ma do czynienia i zaciekawiło mnie jego spostrzeżenie. Przyglądając się po dłuższej chwili stwierdził krótko – mocny gość.
Ten gość się pojawił, był grzeczny, uprzejmy i zaskoczony, co ta karetka robi na podwórku. Cóż, nie było podstaw, by go zabrać, więc podali mu lek uspakajający i otrzymałem wydrukowaną notatkę opisującą to, co im powiedziałem. Karetka odjechała i zaczął się szał, istny szał. Już wiedziałem, że ta osoba staje się zagrożeniem dla innych i żarty się skończyły. W takich przypadkach nie ma czasu na sentymenty, na współczucie itp. emocje. Trzeba działać.
Pracując w ogrodzie byłem obrzucany obelgami, podchodziła z zaciśniętymi pięściami, jednak ja nie reagowałem, mając wzmożoną uwagę na to, co się dzieje, gdyż obok mnie były grabie, łopata i pomniejsze ogrodowe przybory. W końcu spokojnie powiedziałem, by poszedł do domu i pooglądał sobie coś w tv. Jednak w domu przy uchylonym oknie na ogród dalej słyszałem wzmożony jazgot słowny. Otrzymałem w sobie info, aby nagrać na komórkę całą sytuacje. Poszedłem więc do wolno stojącego garażu po komórkę, którą ustawiłem w trybie video i poprzez przedsionek wszedłem do domu, zostawiając otwarte drzwi na podwórko jak i z domu do przedsionka. Stanąłem i w odległości ok. 3,5 metra od tej osoby, która patrząc w okno była w słownym amoku nagrywałem. Zauważyła mnie i powiedziała – no, filmuj sobie - i nagle...w ułamku sekundy znalazła się przede mną machając pięściami. Brałem pod uwagę możliwość takiej sytuacji, jednak nie spodziewałem się tak zwinnej i szybkiej reakcji tej 89-letniej osoby. Komórkę trzymałem w lewej dłoni, by prawą w razie czego móc zareagować. Zrobiłem krok do tyłu by lekko palcem prawej dłoni pchnąć drzwi na oścież. Pierwszy cios trafił w wewnętrzną stronę drzwi, drugi w zewnętrzną, ale ja już byłem w przedsionku spokojnie tyłem cofając się do wyjścia. Ta osoba ruszyła za mną. Wyszedłem na zewnątrz zatrzymując się z 3 metry od drzwi wejściowych. Ta osoba również zatrzymała się w progu drzwi wrzeszcząc – ty chamie, bydlaku, świnio, suko itp.
- Nareszcie pokazałeś swoje prawdziwe oblicze. To mi wystarczy – powiedziałem spokojnie wyłączając nagrywanie. Spojrzał zaskoczony i szybko wycofał się do domu zamykając za sobą drzwi.
Osoby z mocnym podpięciem potrafią być bardzo szybkie bez względu na wiek czy sprawność fizyczną, gdyż działają w energii tego podpięcia, tej destrukcyjnej siły, która w nich tkwi.
Wykonałem szybki telefon na pogotowie informując krótko – że jest bardzo źle i jeżeli nie przyjadą po raz drugi, ja wyjeżdżam, zostawiając tą osobę i nie wiem, co komu może się stać, jak mnie nie będzie. Reakcja była natychmiastowa.
Przyjechała po 15 minutach inna ekipa tym razem doświadczonych ratowników. Ta osoba w międzyczasie poddenerwowana i niespokojna wyszła przed dom, by usiąść w fotelu wypoczynkowym mając świadomość, że coś się za chwilę wydarzy. Ja wyszedłem przed bramę czekając na karetkę.
Wskazałem, by wjechali na podwórko. Jeden z ratowników podszedł do tej osoby, ja drugiego poprosiłem na bok mówiąc – chciałem nagrać, jak mnie wyzywała, a nagrało się to – puściłem filmik patrząc na reakcje ratownika. Z racji wieku nie jedno widział, ale to co zobaczył, wywarło na nim mocne wrażenie. Zapytał tylko o leki. Weszliśmy do domu, dałem mu leki do dłoni, wyszedł i zapytał – czy bierze pan lekarstwa?. W odpowiedzi usłyszał – a po co, przecież dobrze się czuję.
Nie chciał pojechać z ratownikami, więc jeden z nich wyjął samorostawiające się nosze i podjechał do niego. Nie pomogło, więc przyniósł kaftan bezpieczeństwa i położył na noszach. Pomogło. Grzecznie wsiadł do karetki, jednak gdy wyjeżdżali za bramę, znów zaczął się słowny potok obelg.
Po półtorej godzinie zadzwonił lekarz z szpitala psychiatrycznego a w tle słyszałem tą osobę, dalej wyzywająca wszystkich wokół.
Jak to lekarze, podeszli systemowo do nowego pacjenta, nie mając świadomości, że ten pacjent ma w sobie coś, co nawet farmakologicznie będzie trudno okiełznać.
Nasuwa się pytanie, czemu to coś w takiej osobie by nie usunąć np. przez osobę obeznaną w tym temacie? Można usunąć, zneutralizować, ale gdy taka osoba nie jest w pełni świadoma swoich poczynań, to na miejsce po tym czymś szybko wejdzie coś innego. Gdy znamy sposób postępowania tego, co jest w danej osobie, to mamy jakąś tam kontrolę. Gdyby weszło coś nowego, to tak naprawdę nie mamy pojęcia, czego można się spodziewać. Jedyny sposób, to jednak farmakologia, choć bardzo niszcząca zdrowie, zwłaszcza serce, to jednak odcina to coś od osoby, w której tkwi. Odcina od jej świadomości. Lekarze jednak mieli problem. Cdn...
- Załączniki
-
- Agresja.jpg (28.83 KiB) Przejrzano 609 razy
0 x