Witam wszystkich użytkowników tego forum
17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.
25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.
Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.
/blueray21
W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum
To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.
Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.
/blueray21
PONAD WYMIAROWY REAL
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL
ENERGIA MYŚLI
...potrafi tworzyć jak i siać zniszczenie
Zdarzenie...
Odpoczywając sobie w pozycji na wpół leżącej, wsłuchując się w siebie i wyciszając całkowicie umysł przy pełnej świadomości popadłem w stan przyjemnego letargu. Po pewnym czasie „oczami” świadomości zobaczyłem wokół siebie białawą poświatę podobną do mgły otaczającą moje ciało o grubości kilku centymetrów. Zastanawiałem się, cóż tym razem się zdarzy lub co zostanie mi pokazane jako temat do przemyśleń.
Wpatrując się z wzmożonym zainteresowaniem, dostrajając się do zaistniałego widzenia zaczęła pojawiać się wielobarwna lawina prostych linii lecących do mnie z każdej strony. Linie proste, takie, jakie rysowaliśmy kiedyś w szkole przykładając linijkę. Jedne były grubsze, inne cienkie, ale każda charakteryzowała się jakąś barwą.
Wiadomo, że czymś jaśniejszy kolor, tym bardziej subtelna energia. Czym ciemniejszy, tym bardziej nieprzyjazna.
Owe linie zlatywały się z każdej strony i mogłem spokojnie się zorientować, od kogo dane linie dochodziły po tym, gdzie kto mieszkał lub po czuciu energii konkretnej osoby.
Festiwal barw był piorunujący i niezwykle dynamiczny, choć pojawił się konkretny podział na kolory, które emanowały równie konkretną energią.
Jasne soczyste barwy lub pastelowe odpowiedniki pikujące ku mnie z łatwością przechodziły przez białawą poświatę bezpośrednio do mnie.
Ciemne kolory, zwłaszcza te wpadające w czerwień, czerń itp. pikując z dużą szybkością, odbijały się od mojej poświaty i pogrubione z jeszcze większym impetem wracały do adresata.
Znałem każdego adresata, który myślami powodował taką barwną mozaikę. Zatem warto się czasem zastanowić, jak myślimy i jakimi emocjami emanujemy wobec innych, gdyż te nieskoordynowane, puszczane mimochodem, podkręcone niesympatycznością zawsze wrócą z dwojoną siłą do twórcy takiej energii.
...potrafi tworzyć jak i siać zniszczenie
Zdarzenie...
Odpoczywając sobie w pozycji na wpół leżącej, wsłuchując się w siebie i wyciszając całkowicie umysł przy pełnej świadomości popadłem w stan przyjemnego letargu. Po pewnym czasie „oczami” świadomości zobaczyłem wokół siebie białawą poświatę podobną do mgły otaczającą moje ciało o grubości kilku centymetrów. Zastanawiałem się, cóż tym razem się zdarzy lub co zostanie mi pokazane jako temat do przemyśleń.
Wpatrując się z wzmożonym zainteresowaniem, dostrajając się do zaistniałego widzenia zaczęła pojawiać się wielobarwna lawina prostych linii lecących do mnie z każdej strony. Linie proste, takie, jakie rysowaliśmy kiedyś w szkole przykładając linijkę. Jedne były grubsze, inne cienkie, ale każda charakteryzowała się jakąś barwą.
Wiadomo, że czymś jaśniejszy kolor, tym bardziej subtelna energia. Czym ciemniejszy, tym bardziej nieprzyjazna.
Owe linie zlatywały się z każdej strony i mogłem spokojnie się zorientować, od kogo dane linie dochodziły po tym, gdzie kto mieszkał lub po czuciu energii konkretnej osoby.
Festiwal barw był piorunujący i niezwykle dynamiczny, choć pojawił się konkretny podział na kolory, które emanowały równie konkretną energią.
Jasne soczyste barwy lub pastelowe odpowiedniki pikujące ku mnie z łatwością przechodziły przez białawą poświatę bezpośrednio do mnie.
Ciemne kolory, zwłaszcza te wpadające w czerwień, czerń itp. pikując z dużą szybkością, odbijały się od mojej poświaty i pogrubione z jeszcze większym impetem wracały do adresata.
Znałem każdego adresata, który myślami powodował taką barwną mozaikę. Zatem warto się czasem zastanowić, jak myślimy i jakimi emocjami emanujemy wobec innych, gdyż te nieskoordynowane, puszczane mimochodem, podkręcone niesympatycznością zawsze wrócą z dwojoną siłą do twórcy takiej energii.
- Załączniki
-
- Energia.jpg (19.56 KiB) Przejrzano 1395 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL II
ENERGETYCZNY WAMPIR
...często działa nieświadomie, gorzej jak świadomie.
Zdarzenie
Miałem na dniach do czynienia z istotą, która świadomie próbowała podłączyć się choćby na chwilę pod moją subtelną energię. Pierwszy raz miałem do czynienia z tak bezpośrednim działaniem siły, demonicznej siły w „ludzkim ciele”.
Wieczorem wracałem pociągiem do domu z rowerem. Wysiadając skierowałem się do długiego podziemnego tunelu ciągnącego się w szerz czteropasmowej drogi. Idąc tunelem i prowadząc rower czułem, że coś jest nie tak. Ostatni odcinek tunelu był pusty. Do moich uszu, a raczej świadomości dochodziły dziwne lecz subtelne dźwięki jakby z fletu, co nie było normalne, choć rozluźniające. Gdy czuję jakąś irracjonalność, moje czucie natychmiast wzrasta i z automatu wiem, co robić.
Więc zatrzymałem się, odwracając głowę na lewy bok przed samym zatrzymania się. Moim oczom ukazała się szczupła, niezbyt wysoka kobieta na luźno ubrana, w białych spodniach i czarnej skórze (nie był to jednak strój typowo jesienny) i w nieokreślonym wieku (pomiędzy 18-30 lat) z matową twarzą bez wyrazu i czarnych długich i dość nieskładnych włosach. Szła po mojej lewej stronie o dwa kroki z tyłu. Gdy się zatrzymałem, ta osoba zrównując się ze mną, również się zatrzymała i spojrzała na mnie nieprzyjemnym wzrokiem i poczułem, że nie była zadowolona, że stanąłem.
Mając mocne uziemienie, odpowiedziałem tym samym wbijając wzrok w jej oczy dostrajając się do poszerzonego widzenia. Podczas natychmiastowego dostrojenia oczy tej osoby zniknęły, pojawiła się za to czerń wypełniający miejsca oczu. Usta się otworzyły, ale nie było widać zębów, tylko czerń. Gdy przycisnąłem swoim wzrokiem to coś w tej osobie, odwróciła głowę na drugi bok i szybko cofnęła się o krok do tyłu, nie ruszając się z miejsca. Jakby zastygła w bezruchu.
Cóż, po podróży, zmęczony i chcący znaleźć się w domu jak najszybciej, zwyczajnie ruszyłem do wyjścia mając pod kontrolą, co za mną się dzieje. Owa osoba ruszyła za mną. Wchodząc po schodach na poziom ulicy z premedytacją postawiłem rower i stojąc włączyłem tylne i przednie światło, choć tą czynność przeważnie wykonuję w locie, jadąc. Kątem oka zerknąłem, gdzie jest ta osoba. Stała w bezruchu o dwa, trzy schodki za mną. Rower w tym wypadku okazał się rozwiązaniem tej sytuacji, gdyż zwyczajnie szybko odjechałem.
Po 15 minutach, będąc w domu, z przezorności całą swoją przestrzeń ciała mentalnego, duchowego i fizycznego przepuściłem światłem samego Źródła, by ewentualne nie współgrające przyklejone energie energią Źródła oczyścić, wyrzucić z w własnej przestrzeni i odprowadzić przy pomocy istot od światła do ich miejsca przeznaczenia.
Mógłbym pokusić się na konfrontację z tą istotą, lecz trzeba czuć, kiedy sobie zwyczajnie odpuścić, tym bardziej, że w tunelu przy sztucznym oświetleniu nie był widoczny żaden cień wokół opisywanej osoby, choć fizycznie mógłbym z wyglądu jak i stroju dokładnie ją opisać. Właściwie pisząc ten tekst, nie mam pewności, czy „ta” osoba była realna, czy tylko odwzorowana w naszej rzeczywistości, czy ja zwyczajnie dostroiłem się do przestrzeni tej osoby, która w ten sposób w przestrzeni tunelu zwyczajnie się dokarmia życiodajną energią ludzi, wchodząc w ich pole energetyczne. Jeżeli działa z tej niewidocznej przestrzeni, to tym razem była zaskoczona, ale i tak zdeterminowana, by próbować cokolwiek ze mnie ściągnąć.
...często działa nieświadomie, gorzej jak świadomie.
Zdarzenie
Miałem na dniach do czynienia z istotą, która świadomie próbowała podłączyć się choćby na chwilę pod moją subtelną energię. Pierwszy raz miałem do czynienia z tak bezpośrednim działaniem siły, demonicznej siły w „ludzkim ciele”.
Wieczorem wracałem pociągiem do domu z rowerem. Wysiadając skierowałem się do długiego podziemnego tunelu ciągnącego się w szerz czteropasmowej drogi. Idąc tunelem i prowadząc rower czułem, że coś jest nie tak. Ostatni odcinek tunelu był pusty. Do moich uszu, a raczej świadomości dochodziły dziwne lecz subtelne dźwięki jakby z fletu, co nie było normalne, choć rozluźniające. Gdy czuję jakąś irracjonalność, moje czucie natychmiast wzrasta i z automatu wiem, co robić.
Więc zatrzymałem się, odwracając głowę na lewy bok przed samym zatrzymania się. Moim oczom ukazała się szczupła, niezbyt wysoka kobieta na luźno ubrana, w białych spodniach i czarnej skórze (nie był to jednak strój typowo jesienny) i w nieokreślonym wieku (pomiędzy 18-30 lat) z matową twarzą bez wyrazu i czarnych długich i dość nieskładnych włosach. Szła po mojej lewej stronie o dwa kroki z tyłu. Gdy się zatrzymałem, ta osoba zrównując się ze mną, również się zatrzymała i spojrzała na mnie nieprzyjemnym wzrokiem i poczułem, że nie była zadowolona, że stanąłem.
Mając mocne uziemienie, odpowiedziałem tym samym wbijając wzrok w jej oczy dostrajając się do poszerzonego widzenia. Podczas natychmiastowego dostrojenia oczy tej osoby zniknęły, pojawiła się za to czerń wypełniający miejsca oczu. Usta się otworzyły, ale nie było widać zębów, tylko czerń. Gdy przycisnąłem swoim wzrokiem to coś w tej osobie, odwróciła głowę na drugi bok i szybko cofnęła się o krok do tyłu, nie ruszając się z miejsca. Jakby zastygła w bezruchu.
Cóż, po podróży, zmęczony i chcący znaleźć się w domu jak najszybciej, zwyczajnie ruszyłem do wyjścia mając pod kontrolą, co za mną się dzieje. Owa osoba ruszyła za mną. Wchodząc po schodach na poziom ulicy z premedytacją postawiłem rower i stojąc włączyłem tylne i przednie światło, choć tą czynność przeważnie wykonuję w locie, jadąc. Kątem oka zerknąłem, gdzie jest ta osoba. Stała w bezruchu o dwa, trzy schodki za mną. Rower w tym wypadku okazał się rozwiązaniem tej sytuacji, gdyż zwyczajnie szybko odjechałem.
Po 15 minutach, będąc w domu, z przezorności całą swoją przestrzeń ciała mentalnego, duchowego i fizycznego przepuściłem światłem samego Źródła, by ewentualne nie współgrające przyklejone energie energią Źródła oczyścić, wyrzucić z w własnej przestrzeni i odprowadzić przy pomocy istot od światła do ich miejsca przeznaczenia.
Mógłbym pokusić się na konfrontację z tą istotą, lecz trzeba czuć, kiedy sobie zwyczajnie odpuścić, tym bardziej, że w tunelu przy sztucznym oświetleniu nie był widoczny żaden cień wokół opisywanej osoby, choć fizycznie mógłbym z wyglądu jak i stroju dokładnie ją opisać. Właściwie pisząc ten tekst, nie mam pewności, czy „ta” osoba była realna, czy tylko odwzorowana w naszej rzeczywistości, czy ja zwyczajnie dostroiłem się do przestrzeni tej osoby, która w ten sposób w przestrzeni tunelu zwyczajnie się dokarmia życiodajną energią ludzi, wchodząc w ich pole energetyczne. Jeżeli działa z tej niewidocznej przestrzeni, to tym razem była zaskoczona, ale i tak zdeterminowana, by próbować cokolwiek ze mnie ściągnąć.
- Załączniki
-
- Wampir.jpg (59.56 KiB) Przejrzano 1331 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL III
UPIĘKSZONA RZECZYWISTOŚĆ A REAL
...bywa diametralnie odmienna.
Doświadczenie
Iluzja życia jest naszym chlebem powszednim, gdyż cały czas zmyślny system utrzymuje nas w przekonaniu, że to co nas otacza i to, co jest dla nas najlepsze, tak naprawdę sprzyja samemu systemowi zwanym ustrojem politycznym, wiarą w religię i w wszechobecny materializm jako najważniejszy afrodyzjaki dla sensu naszego istnienia, dla sensu naszego bycia.
Osoby przebudzające się, wychodzące z zrębów otaczających nas systemowych kleszczy, osoby uwolnione zwane uduchowionymi, czasem oświeconymi przestają żyć w ogólnie przyjętej iluzji, gdyż swoim postępowaniem, swoją przestrzenią życiową, energią, dobrocią i naturalną miłością przestają pasować do tak ładnie ułożonej iluzji i tym bardziej bywają zauważane jako nietypowe, niepasujące zjawisko nie mieszczące się w typowych społecznych standardach.
Istnieją jednaki wśród nas takie istoty, które wywołują wokół swojej osoby upiększoną wizję siebie samych, by osoby postronne utwierdzały się w przekonaniu, iż ta sztucznie upiększoną rzeczywistość uważać za tą godną zainteresowania, za pożądaną, za oczekiwaną i prawdziwą.
Jakiś czas temu miałem możność osobiście doświadczyć (dane mi to było) w sposób bezpośredni, różnicę między zmanipulowanym wizerunkiem, upiększonym w sztuczny sposób obrazem rzeczywistości, a jego prawdziwą realną perspektywą, nie mającą nic wspólnego z tą sprzedawaną, reklamowaną.
Cóż, przekaz internetowy często nie odzwierciedla odczuć przy bezpośrednim kontakcie, jeśli osoba usilnie upiększająca swój wizerunek jest nieświadoma, że w realnej rzeczywistości może być zweryfikowana na żywo.
Wracając pociągiem z aktywnego urlopowego wypoczynku (z rowerami) miałem wyjątkową okazję zobaczyć i poczuć klimat pewnej wizualnie atrakcyjnej młodej kobiety (takowe określenia w komentarzach pod filmikami na YouTube) o czarnych włosach i równie ciemnym stroju (czarna skóra). Siedząc w przedziale przy drzwiach na korytarz i czytając interesującą książkę, nie skupiałem się na zewnętrznej przestrzeni wokół mnie. Pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji i do przedziału, w którym czytałem weszła wyżej opisana młoda kobieta. Właściwie wśliznęła się niepostrzeżenie, przysiadając na skraju środkowego siedzenia po przeciwnej stronie. Zastanawiający był fakt, że wchodząc nie odezwała się (nie przywitała proforma), tylko od razu usiadła bokiem w kierunku okna nie zwracając zupełnie uwagi na współpasażerów w liczbie 3 osób. Zachowanie dość osobliwe, bo z reguły lubimy się zorientować, kto będzie nam współtowarzyszyć w podróży i jakby z automatu lustrujemy przedział.
Zaskakujące było to, że przechodząc obok mnie, pochłoniętego treścią czytanej książki, kątem oka zauważyłem tylko ciemną smugę (jak bardzo ciemna chmura na niebie) przesuwającą się przy mnie. Nie widziałem ani osoby ani ubioru. Nic fizycznego, namacalnego! Jedynie ciemną gęsta smugę bez określonego koloru.
Zdziwiłem się bardzo i dopiero podnosząc wzrok znad książki, zauważyłem tą fizyczna istotę w ładnym kobiecym opakowaniu, która wizualnie istniała, a zarazem jej tak naprawdę nie odczuwałem, jakby był to jedynie mechaniczny robot w ludzkiej powłoce. Jednocześnie była, ale starała się być niezauważalna, niedostępna i nie zaczepiana choćby wzrokiem, nie wspominając o rozmowie. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie by się zorientować, z kim tak naprawdę mam do czynienia zarówno od strony emanowanej energii jak i wizualnej. Wstałem niedbale, wychodząc z przedziału na korytarz z komórką, by wysłać sms-a do osoby mi towarzyszącej, która siedziała prawie wiza wi opisywanej osoby, zadając jej pytanie – czy poznaje ową osobę udzielającą się na YouTube? Podając jednocześnie dwuczłonowego nicka używanego przez tą osobę.
Odpowiedź przyszła błyskawicznie – żarty sobie stroisz?
Odpisałem, by w komórce poszukała jakikolwiek filmik z udziałem tej osoby i skonfrontowała wizualnie z osobą w naszym przedziale.
– Tak, to ta osoba! - brzmiała odpowiedź. Bingo! Trafienie w przysłowiową dziesiątkę. Namacalna możliwość porównania osoby z filmików z realnym bytem okazała się diametralnie różna, wręcz zupełnie odmienna.
Od dawna wiedziałem, iż treści mające pomagać oglądającym z przyjemnością tą osobę, chłonąc wiedzę w pełni ufając tym przekazom medialnym, nie byli i nie są świadomi, że usłyszane treści nie wynikają z wnętrza przekazującej osoby, nie są od serca, a służą do konkretnych celów nie zawsze tych najpozytywniejszych.
Osoby uduchowione, pogodzone z własnym jestestwem i współgrające z otaczającą ich przestrzenią i Źródłem, emanujące naturalnym ciepłem „uprzejmością” i zwyczajną, niewymuszoną kulturą wobec bliźnich, wyczuwamy na odległość. Odczuwają takową empatię nawet ci, co utknęli bardzo mocno w systemie, schemacie doczesnego życia.
Dysonans między tą osobowością w przedziale wagonu, a tą z filmików jeszcze bardziej się pogłębia poprzez konfrontację odczuć, energii i zwyczajnej obserwacji na żywo. A opisuję jedynie swoje odczucia, obserwację pozbawioną oceny. Nie jestem od cenzurowania kogokolwiek. Opisując z grubsza sytuację wynikłą z własnego konkretnego doświadczenia, pokazuję tylko, co w życiu nas spotyka i jak często wyobrażenia bywają dalekie od tych, realnych, chcianych, a nie zawsze tak uroczych.
Umiejętność perfekcyjnego lawirowania słowem, mową ciała i w jakimś stopniu energią, która na jakimś tam pośrednim etapie rozwoju można odpowiednio ukierunkowywać, utrzymując w ten sposób sztuczne zainteresowanie, ciągłe zainteresowanie słuchaczy jest wyłącznie czystym, egoistycznym interesem takowej osoby. Dając coś złudnego bliźnim, tak naprawdę jedynie korzysta na owej manipulacji, na energii osób, zwłaszcza tych, którzy otrzymują od tej osobowości darmowe gadżety lub za niewielką opłatą.
Czy istota obudzona pełna miłości, dobra i wiary potrzebuje jakichkolwiek gadżetów do własnego, indywidualnego rozwoju?
Byłem kiedyś na spotkaniu, a właściwie prelekcji, która prowadziła niewiasta nie szukająca rozgłosu, poklasku i zachwytu, tylko przekazywała konkretne informacje z pogranicza świata żywych i zmarłych dla dobra bliźnich. Otrzymała taka łączność, dar po przejściu tzw. śmierci klinicznej. Dużo widziała, czuła i przede wszystkim pomagała od serca ludziom, bezpośrednio, pośrednio i przekazywała informacje, w jakich sytuacjach można się znaleźć na styku z światem duchowym, ale tym negatywnym. Nie opowiadała o zaklęciach, o ściąganiu bogactwa do siebie, partnera, partnerki za pomocą pewnych możliwości ezoterycznych, tylko o zagrożeniach wynikających z niewiedzy, z łatwowierności i ślepej wiary w słowa pewnych osób mających się za kogoś wyjątkowego. Uczyła rozgraniczania pewnych sfer od prywatnego życia i nie dopuszczania do niego osób o nie do końca znanych czy wyczuwanych intencjach.
Nie wspominam np. o możliwości otrzymywania zmaterializowanych podarunków materialnych od wizualnie zmaterializowanych w naszej fizycznej przestrzeni duchów czy demonów, co wiąże się jednoznacznie z poważnymi konsekwencjami.
To trudne tematy wiejące czasem grozą tak samo jak opisywana osoba, która w swojej grupie uskutecznia wymianę chociażby energii (ciągnięcie energii) i jest to skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie, którego osobiście należy unikać.
Osoba emanująca ciepłym naturalnym wnętrzem nie dba, nie stara się o rozgłos, o podziwianie, o krąg zachwyconych i zaślepionych słuchaczy. Osoba ufająca sobie i sile wyższej nie czuje zagrożenia, nie wpada w irytację, nie obgaduje, nie prześwietla innych, gdyż jest istotą pogodzoną z swoją fizycznością, duchowością, własnym wnętrzem i własną duszą.
Szczerze – nie trzeba być wyjątkowo „rozgarniętym” by zauważyć, zwłaszcza po długim słuchaniu czy oglądaniu tej lub innej osoby, co sobą reprezentuje. Język ciała, mowy i „ego” dostatecznie zdradzają, z kim tak naprawdę mamy do czynienia, choć czasami bywa kamuflowany z niezłym skutkiem. Jednakże emocje zawsze są zauważane i wyczuwane nawet pobieżnie.
Można z poszczególnych filmików konkretnej osoby zauważyć zarówno wzrost lub zjazd emocjonalny, irytacje, rozbawienie itp. odczucia. Człowiek jest tak dalece skomplikowaną istotą, że podlega na dłuższej przestrzeni czasu nieuniknionym zmianom. Do kogo lub czego można porównać osobę, która wypowiada się bez emocji, w sposób sztuczny artykułuje poszczególne słowa i zdania. Pokazuje swoją niezmienność w mowie ciała i słowa? Nasuwa się na myśl sztuczna inteligencja, inna negatywna nacja choć zdaję sobie sprawę, że to tylko skrót myślowy. Ale brak zmienności nastroju, chwili słabości itp. cech zauważanych chociażby w nas samych czy nie jest zastanawiające?
Hmmm...gdy mamy do czynienia z istotą w dobrze skrojonej, atrakcyjnej na swój sposób zewnętrznej powłoce ludzkiej, to zawsze będzie przyciągać naszą powierzchowną uwagę. Czy warto jednak skupiać swoją energię na niewspółgrającej energii płynącej z filmików, pod którymi istnieje wiele komentarzy zapatrzonych w ten wyuczony, dopieszczony wizerunek?
Ale to tylko moja subiektywna obserwacja. Każdy jest po coś, by kto inny mógł się przekonać, z kim czy czym ma do czynienia.
PS: byłem jedyny, który na innym forum opisał "tą" osobę i zostałem zalany hejtem do czasu, gdy wpisy zaczęły umieszczać dwie osoby, które doświadczyły wspólnej medytacji z opisywaną osobą i...otrzymały ciężki podczep, który był kłopotliwy w utylizacji.
Ciekawostka. TA osoba lubiła się udzielać chociażby na tzw. Harmonii Kosmosu
ZAWSZE KIERUJCIE SIĘ INTUICJĄ!!! Jeśli podpowiada - NIE, to znaczy, że nie. Jeżeli TAK - to roztropnie podchodzimy do danej sytuacji, tematu.
...bywa diametralnie odmienna.
Doświadczenie
Iluzja życia jest naszym chlebem powszednim, gdyż cały czas zmyślny system utrzymuje nas w przekonaniu, że to co nas otacza i to, co jest dla nas najlepsze, tak naprawdę sprzyja samemu systemowi zwanym ustrojem politycznym, wiarą w religię i w wszechobecny materializm jako najważniejszy afrodyzjaki dla sensu naszego istnienia, dla sensu naszego bycia.
Osoby przebudzające się, wychodzące z zrębów otaczających nas systemowych kleszczy, osoby uwolnione zwane uduchowionymi, czasem oświeconymi przestają żyć w ogólnie przyjętej iluzji, gdyż swoim postępowaniem, swoją przestrzenią życiową, energią, dobrocią i naturalną miłością przestają pasować do tak ładnie ułożonej iluzji i tym bardziej bywają zauważane jako nietypowe, niepasujące zjawisko nie mieszczące się w typowych społecznych standardach.
Istnieją jednaki wśród nas takie istoty, które wywołują wokół swojej osoby upiększoną wizję siebie samych, by osoby postronne utwierdzały się w przekonaniu, iż ta sztucznie upiększoną rzeczywistość uważać za tą godną zainteresowania, za pożądaną, za oczekiwaną i prawdziwą.
Jakiś czas temu miałem możność osobiście doświadczyć (dane mi to było) w sposób bezpośredni, różnicę między zmanipulowanym wizerunkiem, upiększonym w sztuczny sposób obrazem rzeczywistości, a jego prawdziwą realną perspektywą, nie mającą nic wspólnego z tą sprzedawaną, reklamowaną.
Cóż, przekaz internetowy często nie odzwierciedla odczuć przy bezpośrednim kontakcie, jeśli osoba usilnie upiększająca swój wizerunek jest nieświadoma, że w realnej rzeczywistości może być zweryfikowana na żywo.
Wracając pociągiem z aktywnego urlopowego wypoczynku (z rowerami) miałem wyjątkową okazję zobaczyć i poczuć klimat pewnej wizualnie atrakcyjnej młodej kobiety (takowe określenia w komentarzach pod filmikami na YouTube) o czarnych włosach i równie ciemnym stroju (czarna skóra). Siedząc w przedziale przy drzwiach na korytarz i czytając interesującą książkę, nie skupiałem się na zewnętrznej przestrzeni wokół mnie. Pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji i do przedziału, w którym czytałem weszła wyżej opisana młoda kobieta. Właściwie wśliznęła się niepostrzeżenie, przysiadając na skraju środkowego siedzenia po przeciwnej stronie. Zastanawiający był fakt, że wchodząc nie odezwała się (nie przywitała proforma), tylko od razu usiadła bokiem w kierunku okna nie zwracając zupełnie uwagi na współpasażerów w liczbie 3 osób. Zachowanie dość osobliwe, bo z reguły lubimy się zorientować, kto będzie nam współtowarzyszyć w podróży i jakby z automatu lustrujemy przedział.
Zaskakujące było to, że przechodząc obok mnie, pochłoniętego treścią czytanej książki, kątem oka zauważyłem tylko ciemną smugę (jak bardzo ciemna chmura na niebie) przesuwającą się przy mnie. Nie widziałem ani osoby ani ubioru. Nic fizycznego, namacalnego! Jedynie ciemną gęsta smugę bez określonego koloru.
Zdziwiłem się bardzo i dopiero podnosząc wzrok znad książki, zauważyłem tą fizyczna istotę w ładnym kobiecym opakowaniu, która wizualnie istniała, a zarazem jej tak naprawdę nie odczuwałem, jakby był to jedynie mechaniczny robot w ludzkiej powłoce. Jednocześnie była, ale starała się być niezauważalna, niedostępna i nie zaczepiana choćby wzrokiem, nie wspominając o rozmowie. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie by się zorientować, z kim tak naprawdę mam do czynienia zarówno od strony emanowanej energii jak i wizualnej. Wstałem niedbale, wychodząc z przedziału na korytarz z komórką, by wysłać sms-a do osoby mi towarzyszącej, która siedziała prawie wiza wi opisywanej osoby, zadając jej pytanie – czy poznaje ową osobę udzielającą się na YouTube? Podając jednocześnie dwuczłonowego nicka używanego przez tą osobę.
Odpowiedź przyszła błyskawicznie – żarty sobie stroisz?
Odpisałem, by w komórce poszukała jakikolwiek filmik z udziałem tej osoby i skonfrontowała wizualnie z osobą w naszym przedziale.
– Tak, to ta osoba! - brzmiała odpowiedź. Bingo! Trafienie w przysłowiową dziesiątkę. Namacalna możliwość porównania osoby z filmików z realnym bytem okazała się diametralnie różna, wręcz zupełnie odmienna.
Od dawna wiedziałem, iż treści mające pomagać oglądającym z przyjemnością tą osobę, chłonąc wiedzę w pełni ufając tym przekazom medialnym, nie byli i nie są świadomi, że usłyszane treści nie wynikają z wnętrza przekazującej osoby, nie są od serca, a służą do konkretnych celów nie zawsze tych najpozytywniejszych.
Osoby uduchowione, pogodzone z własnym jestestwem i współgrające z otaczającą ich przestrzenią i Źródłem, emanujące naturalnym ciepłem „uprzejmością” i zwyczajną, niewymuszoną kulturą wobec bliźnich, wyczuwamy na odległość. Odczuwają takową empatię nawet ci, co utknęli bardzo mocno w systemie, schemacie doczesnego życia.
Dysonans między tą osobowością w przedziale wagonu, a tą z filmików jeszcze bardziej się pogłębia poprzez konfrontację odczuć, energii i zwyczajnej obserwacji na żywo. A opisuję jedynie swoje odczucia, obserwację pozbawioną oceny. Nie jestem od cenzurowania kogokolwiek. Opisując z grubsza sytuację wynikłą z własnego konkretnego doświadczenia, pokazuję tylko, co w życiu nas spotyka i jak często wyobrażenia bywają dalekie od tych, realnych, chcianych, a nie zawsze tak uroczych.
Umiejętność perfekcyjnego lawirowania słowem, mową ciała i w jakimś stopniu energią, która na jakimś tam pośrednim etapie rozwoju można odpowiednio ukierunkowywać, utrzymując w ten sposób sztuczne zainteresowanie, ciągłe zainteresowanie słuchaczy jest wyłącznie czystym, egoistycznym interesem takowej osoby. Dając coś złudnego bliźnim, tak naprawdę jedynie korzysta na owej manipulacji, na energii osób, zwłaszcza tych, którzy otrzymują od tej osobowości darmowe gadżety lub za niewielką opłatą.
Czy istota obudzona pełna miłości, dobra i wiary potrzebuje jakichkolwiek gadżetów do własnego, indywidualnego rozwoju?
Byłem kiedyś na spotkaniu, a właściwie prelekcji, która prowadziła niewiasta nie szukająca rozgłosu, poklasku i zachwytu, tylko przekazywała konkretne informacje z pogranicza świata żywych i zmarłych dla dobra bliźnich. Otrzymała taka łączność, dar po przejściu tzw. śmierci klinicznej. Dużo widziała, czuła i przede wszystkim pomagała od serca ludziom, bezpośrednio, pośrednio i przekazywała informacje, w jakich sytuacjach można się znaleźć na styku z światem duchowym, ale tym negatywnym. Nie opowiadała o zaklęciach, o ściąganiu bogactwa do siebie, partnera, partnerki za pomocą pewnych możliwości ezoterycznych, tylko o zagrożeniach wynikających z niewiedzy, z łatwowierności i ślepej wiary w słowa pewnych osób mających się za kogoś wyjątkowego. Uczyła rozgraniczania pewnych sfer od prywatnego życia i nie dopuszczania do niego osób o nie do końca znanych czy wyczuwanych intencjach.
Nie wspominam np. o możliwości otrzymywania zmaterializowanych podarunków materialnych od wizualnie zmaterializowanych w naszej fizycznej przestrzeni duchów czy demonów, co wiąże się jednoznacznie z poważnymi konsekwencjami.
To trudne tematy wiejące czasem grozą tak samo jak opisywana osoba, która w swojej grupie uskutecznia wymianę chociażby energii (ciągnięcie energii) i jest to skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie, którego osobiście należy unikać.
Osoba emanująca ciepłym naturalnym wnętrzem nie dba, nie stara się o rozgłos, o podziwianie, o krąg zachwyconych i zaślepionych słuchaczy. Osoba ufająca sobie i sile wyższej nie czuje zagrożenia, nie wpada w irytację, nie obgaduje, nie prześwietla innych, gdyż jest istotą pogodzoną z swoją fizycznością, duchowością, własnym wnętrzem i własną duszą.
Szczerze – nie trzeba być wyjątkowo „rozgarniętym” by zauważyć, zwłaszcza po długim słuchaniu czy oglądaniu tej lub innej osoby, co sobą reprezentuje. Język ciała, mowy i „ego” dostatecznie zdradzają, z kim tak naprawdę mamy do czynienia, choć czasami bywa kamuflowany z niezłym skutkiem. Jednakże emocje zawsze są zauważane i wyczuwane nawet pobieżnie.
Można z poszczególnych filmików konkretnej osoby zauważyć zarówno wzrost lub zjazd emocjonalny, irytacje, rozbawienie itp. odczucia. Człowiek jest tak dalece skomplikowaną istotą, że podlega na dłuższej przestrzeni czasu nieuniknionym zmianom. Do kogo lub czego można porównać osobę, która wypowiada się bez emocji, w sposób sztuczny artykułuje poszczególne słowa i zdania. Pokazuje swoją niezmienność w mowie ciała i słowa? Nasuwa się na myśl sztuczna inteligencja, inna negatywna nacja choć zdaję sobie sprawę, że to tylko skrót myślowy. Ale brak zmienności nastroju, chwili słabości itp. cech zauważanych chociażby w nas samych czy nie jest zastanawiające?
Hmmm...gdy mamy do czynienia z istotą w dobrze skrojonej, atrakcyjnej na swój sposób zewnętrznej powłoce ludzkiej, to zawsze będzie przyciągać naszą powierzchowną uwagę. Czy warto jednak skupiać swoją energię na niewspółgrającej energii płynącej z filmików, pod którymi istnieje wiele komentarzy zapatrzonych w ten wyuczony, dopieszczony wizerunek?
Ale to tylko moja subiektywna obserwacja. Każdy jest po coś, by kto inny mógł się przekonać, z kim czy czym ma do czynienia.
PS: byłem jedyny, który na innym forum opisał "tą" osobę i zostałem zalany hejtem do czasu, gdy wpisy zaczęły umieszczać dwie osoby, które doświadczyły wspólnej medytacji z opisywaną osobą i...otrzymały ciężki podczep, który był kłopotliwy w utylizacji.
Ciekawostka. TA osoba lubiła się udzielać chociażby na tzw. Harmonii Kosmosu
ZAWSZE KIERUJCIE SIĘ INTUICJĄ!!! Jeśli podpowiada - NIE, to znaczy, że nie. Jeżeli TAK - to roztropnie podchodzimy do danej sytuacji, tematu.
- Załączniki
-
- Rzeczywistość.jpg (48.98 KiB) Przejrzano 1278 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL IV
NAJWYŻSZE WIBRACJE
...mogą być niestrawne z naszej przestrzeni.
Zdarzenie
Wpadam w pewną określoną przestrzeń nacechowaną błękitem, która emanuje, wibruje wyłącznie pozytywnymi fluidami. Zero pośrednich odczuć, emocji. Jedynie te chciane, oczekiwane, nacechowane dobrocią, że aż chce się w tych emocjach, w tej przestrzeni pozostać na zawsze.
To jak kop adrenaliny tej ekscytującej, pobudzającej i powodującej, iż uśmiech nie znika z mojej twarzy nawet po powrocie do ziemskiej rzeczywistości.
Bywa tak, że czujemy tak mocno, że chcemy jak najwięcej chłonąć owych emocji z rzadka dostępnych na ziemi, ''tam'' będących niezmiennym ciągiem zdarzeń. Ciągnie nas do nich przy okazji zapominając o realnym życiu tu i teraz, które jest najważniejsze, mimo tych frykasów, doświadczanych w innych przestrzeniach.
Czując całym sobą dobro, szczęście i radość z przebywania w tej przestrzeni ani przez chwilę nie miałem myśli – chcę tu zostać!
Gdy coś wyjątkowego nas spotyka, pragniemy dany moment, daną emocję zatrzymać najdłużej, jak się da. Tylko po co? To tylko emocja, kolejna z wielu, która będzie nam dana do odczucia, do przeżycia.
Pławiąc się w tej wibracji intencją (myślą) pytam, czy istnieje jeszcze większa, odczuwalna wibracja, ale bardziej esencjonalna, bardziej dotykająca mnie w całości? Efekt mojej intencji był nad wyraz zaskakujący. Pojawiam się w przestrzeni o jeszcze większym natężeniu wyżej odczuwanych emocji. To już jest haj, prawdziwy nachalny wręcz haj, poza którym nic już nie odczuwam. Tylko haj, jak najczystszej próby narkotyk, dający równą czystość omanów. Ot, takie porównanie, choć nigdy ich nie próbowałem. Bo trudno porównać cokolwiek z stamtąd z czymkolwiek tutaj. To inny stan percepcji i odczuć. Brnę w tej emocji jak w transie, dalej nie mając przy sobie myśli – że tu zostaję!
Zatem w swojej niezmiernej ciekawości i perwersyjnej wręcz chęci doświadczania mocnych wrażeń, gdyż tylko one czegoś nas uczą (jeśli są pozytywne) ponownie zapytałem – czy dalej jeszcze można coś więcej odczuć?
Jak myślicie? Było coś dalej?
Było, oj było krótko i zwinnie...jak uderzenie obuchem w głowę. Szybkie odczucie całkowitego odlotu i równie szybki powrót w nasz trójwymiarowy świat. Moja percepcja nie była wstanie nawet przez chwilę strawić owej trzeciej wersji emocji. Miałem możność jedynie tą przestrzeń liznąć i objadłem się smakiem. Jestem świadomy, że jeszcze chwila w tej przestrzeni i moje jestestwo mogło by nie przetrzymać takich wysublimowanych, energetycznych doznań.
Czemu o tym piszę? Mam ku temu jeden powód. W naszym rozwoju doświadczamy coraz więcej, coraz bardziej subtelnych zdarzeń, emocji i wrażeń różnego typu i o różnym natężeniu. Pochłaniają z czasem nas bezgranicznie i bywa, że zaczynamy zaniedbywać nasze konkretne realne otoczenie, w którym żyjemy w ciele nie jako jednostki, ale bywa, że w rodzinie, z najbliższą osobą czy grupą.
Niezauważenie zaczynamy jedną nogą lewitować w zaświatach, a drugą w realnym życiu. Ta druga noga jest niezmiernie ważna. Ważniejsza od tej chcianej – pierwszej.
Bo utrzymuje nas w równowadze tych różnych rzeczywistości, które mamy możność odczuwać. Dane jest nam coś, co dla większości jest nieosiągalne. Ale to coś mamy w umiejętny sposób spożytkować dla dobra ogółu, a nie wyłącznie dla własnej prywatności. Nie napisałem – egoizmu, gdyż jeśli się pojawia, to wyłącznie z chęci czucia emocji, które na ziemi nie mają miejsca lub są ubogimi krewnymi tych, tam w innych, bardziej subtelnych sferach.
...mogą być niestrawne z naszej przestrzeni.
Zdarzenie
Wpadam w pewną określoną przestrzeń nacechowaną błękitem, która emanuje, wibruje wyłącznie pozytywnymi fluidami. Zero pośrednich odczuć, emocji. Jedynie te chciane, oczekiwane, nacechowane dobrocią, że aż chce się w tych emocjach, w tej przestrzeni pozostać na zawsze.
To jak kop adrenaliny tej ekscytującej, pobudzającej i powodującej, iż uśmiech nie znika z mojej twarzy nawet po powrocie do ziemskiej rzeczywistości.
Bywa tak, że czujemy tak mocno, że chcemy jak najwięcej chłonąć owych emocji z rzadka dostępnych na ziemi, ''tam'' będących niezmiennym ciągiem zdarzeń. Ciągnie nas do nich przy okazji zapominając o realnym życiu tu i teraz, które jest najważniejsze, mimo tych frykasów, doświadczanych w innych przestrzeniach.
Czując całym sobą dobro, szczęście i radość z przebywania w tej przestrzeni ani przez chwilę nie miałem myśli – chcę tu zostać!
Gdy coś wyjątkowego nas spotyka, pragniemy dany moment, daną emocję zatrzymać najdłużej, jak się da. Tylko po co? To tylko emocja, kolejna z wielu, która będzie nam dana do odczucia, do przeżycia.
Pławiąc się w tej wibracji intencją (myślą) pytam, czy istnieje jeszcze większa, odczuwalna wibracja, ale bardziej esencjonalna, bardziej dotykająca mnie w całości? Efekt mojej intencji był nad wyraz zaskakujący. Pojawiam się w przestrzeni o jeszcze większym natężeniu wyżej odczuwanych emocji. To już jest haj, prawdziwy nachalny wręcz haj, poza którym nic już nie odczuwam. Tylko haj, jak najczystszej próby narkotyk, dający równą czystość omanów. Ot, takie porównanie, choć nigdy ich nie próbowałem. Bo trudno porównać cokolwiek z stamtąd z czymkolwiek tutaj. To inny stan percepcji i odczuć. Brnę w tej emocji jak w transie, dalej nie mając przy sobie myśli – że tu zostaję!
Zatem w swojej niezmiernej ciekawości i perwersyjnej wręcz chęci doświadczania mocnych wrażeń, gdyż tylko one czegoś nas uczą (jeśli są pozytywne) ponownie zapytałem – czy dalej jeszcze można coś więcej odczuć?
Jak myślicie? Było coś dalej?
Było, oj było krótko i zwinnie...jak uderzenie obuchem w głowę. Szybkie odczucie całkowitego odlotu i równie szybki powrót w nasz trójwymiarowy świat. Moja percepcja nie była wstanie nawet przez chwilę strawić owej trzeciej wersji emocji. Miałem możność jedynie tą przestrzeń liznąć i objadłem się smakiem. Jestem świadomy, że jeszcze chwila w tej przestrzeni i moje jestestwo mogło by nie przetrzymać takich wysublimowanych, energetycznych doznań.
Czemu o tym piszę? Mam ku temu jeden powód. W naszym rozwoju doświadczamy coraz więcej, coraz bardziej subtelnych zdarzeń, emocji i wrażeń różnego typu i o różnym natężeniu. Pochłaniają z czasem nas bezgranicznie i bywa, że zaczynamy zaniedbywać nasze konkretne realne otoczenie, w którym żyjemy w ciele nie jako jednostki, ale bywa, że w rodzinie, z najbliższą osobą czy grupą.
Niezauważenie zaczynamy jedną nogą lewitować w zaświatach, a drugą w realnym życiu. Ta druga noga jest niezmiernie ważna. Ważniejsza od tej chcianej – pierwszej.
Bo utrzymuje nas w równowadze tych różnych rzeczywistości, które mamy możność odczuwać. Dane jest nam coś, co dla większości jest nieosiągalne. Ale to coś mamy w umiejętny sposób spożytkować dla dobra ogółu, a nie wyłącznie dla własnej prywatności. Nie napisałem – egoizmu, gdyż jeśli się pojawia, to wyłącznie z chęci czucia emocji, które na ziemi nie mają miejsca lub są ubogimi krewnymi tych, tam w innych, bardziej subtelnych sferach.
- Załączniki
-
- Wibracja.jpg (42.92 KiB) Przejrzano 1188 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL V
PRZESTRZEŃ CIEMNOŚCI
Zdarzenie
Znalazłem się w przestrzeni, która była przeciwieństwem tej, wcześniej opisywanej.
Stałem, a raczej byłem zawieszony w ponurym korytarzu w kształcie kwadratu, opadającym lekko w dół, a jego kontury były z grubsza tylko wyczuwalne ze względu na panującą ciemność. Jedynie w odległym jego końcu był rozświetlony nieprzeniknioną szarością nie mającą nic wspólnego z światłem. To tak, jakby znaleźć się w podziemnym korytarzu prowadzącym do schronu, bez oświetlenia.
Najmocniejsze wrażenia, odczucia Góra serwuje mi poprzez odczuwane emocje. Strona wizualna jest jakby drugorzędnym aspektem, gdyż nie odpowiada nam znanej rzeczywistości, gdzie ktoś może mnie gonić, bo chce mnie zjeść na śniadanie czy zabić, bo ma taką potrzebę, lub odwrotność w postaci przytulenia, życzliwości itp. odczuć. Pojawiam się w danej przestrzeni, gdzie esencją doznań są odczuwane emocje całym sobą, a nie same wizualne zdarzenia. Wizualnie istnieje konkretna przestrzeń w nieokreślonej formie z pozycji naszego świata, a reszta jest odczuwaną, słyszaną i fizycznie otaczającą energią. W ten sposób dane jest mi odczuwać najbardziej energetyczne stany (wibracje).
Całym sobą wyczuwałem, iż znalazłem się w jednoznacznie negatywnej energii, wibracji, która dawała do zrozumienia, że nic tu po mnie. Jednakże z przekory często rzucam się na głęboką wodę, to czemu by i tym razem nie uczynić tak samo.
Zastanowiłem się, jak zlustrować ten korytarz, zachowując minimum „zdrowego rozsądku”. Tak naprawdę, czując tą przestrzeń, powinienem natychmiast ją opuścić. Ale, ja to ja. Zatem obrazowo ujmując, zacząłem przesuwać się po tej mrocznej przestrzeni wzrokiem, gdy reszta świadomości dalej tkwiła w tym samym miejscu, gdzie się pojawiłem. Przesuwanie się wzrokiem można porównać do filmowania kamerą video, gdy odległy punkt przybliżamy zoomem, samemu będąc nieruchomym w oddali od przybliżanej przestrzeni.
Rozsądek podpowiadał – spadaj stąd! Ciało to samo – znikaj stąd! A że moja natura jest mocno przekorna, postąpiłem według własnych standardów – odwrotnie.
Przesuwając się „wzrokiem” powoli do przodu ku opisywanej szarości, kątem moich wirtualnych oczu zaczęły mi przemykać obok energie w kształcie półprzezroczystych, ciemnych smug, które wydawały z siebie nieartykułowane szmery, dźwięki. Czym dalej się zapuszczałem, tym większą wiało grozą. Niestety, ma jednak kontrolowana ciekawość wygrywała popychając mnie dalej w nieznaną przestrzeń bez intencji ochrony, afirmacji o nią. Cóż, tym większa była też i jazda.
Mam świadomość, że mam bardzo mocną ochronę, ale nigdy nie wolno zapominać o tzw. profilaktyce, o afirmacje ochrony prosto od Źródła. Dupochron dla własnego bezpieczeństwa zawsze jest najważniejszy. Tym razem z lekka poszedłem na żywioł, co było lekkim absurdem, a tak naprawdę nauczką na przyszłość, gdyż z energiami nie ma żartów.
Dziwne, ale czym dalej, tym mocniej chciałem poczuć, jak dalece jestem wstanie wytrzymać prawdziwe zło.
Dobrze, że nie wpadłem na pomysł, by móc odczuć pierwotne zło, bo mogłoby się to skończyć naprawdę źle. To taki już standard mojego poznawania, ale nikomu jednak „go” nie polecam, gdy nie czujemy dostatecznej ochrony własnego jestestwa zarówno duchowego jak i fizycznego. Tak naprawdę, nie powinno się bawić w odczuwanie bardzo niskich wibracji. One są po to, by dane istnienia miały możliwość poprawy, gdy poznają owy negatyw podskórnie.
Owa szara przestrzeń coraz bardziej mnie intrygowała, wciągała, a ja czemu nie – dalej i dalej. Posuwając się powoli jak saper na polu minowym, powoli tolerowałem, przyzwyczajałem się do czucia tych nieprzychylnych energii na podobnej zasadzie, jak to było w odczuwaniu dobra. Tylko gdzie wibruje dobro, a gdzie negatyw?
Czym bliżej szarości, tym większy mętlik nisko wibracyjnych energii odczuwanych jako emocje i dźwięki. Jednak coraz bardziej te wibracje były nieprzyjazne trzęsące się, jak jazda samochodem po wertepach. Wszystko coraz mocniej drgało, jakby miało się rozpaść. I tym mocniej zaczęło mnie odpychać wbrew mej woli od czoła szarości.
Być może Góra stwierdziła, że przeginam albo ma energia była coraz bardziej niestrawna w tej sferze, w której się znalazłem?
Będąc już naprawdę blisko tej nieprzejednanej szarości, jakby niezauważalnie zaczęto mnie jednak odpychać do tyłu. Jestem jednak konsekwentny w poznawaniu, to też stało się, jak się stało, jak miało się wydarzyć. Pojawiła się, wręcz wyrosła przede mną (przed oczami) ciemna nieokreślona masa, powłoka zagradzająca mi bezpośrednio, namacalnie dostęp do umownej szarości, wydając z siebie niezwykle silny, nieziemski i bardzo mocny energetycznie dźwięk przypominający ostre krzyknięcie, ale zwielokrotnione niską wibracją. Odczułem to jako energię czystego negatywu, wręcz kującego jak tysiące ostrzy. Gwałtownie mnie wysadziło do realu, słysząc jedynie końcówkę mojego głośnego jęku, który wydobył się z mojego gardła.
Obudziłem się z wygiętym w łuk do tyłu ciałem, jakby z bólu wewnętrznego, ale nie fizycznego.
Można sparzyć się zarówno najwyższą, krystalicznie czystą emanacją dobra i bezkresnej miłości jak i totalną przeciwnością. Tym razem dotarło do mnie, że pojechałem za mocno po bandzie.
Pierwszą rzeczą po przebudzeniu i uspokojeniu emocji w ciele fizycznym, na które również przenosi się część danych odczutych wibracji, była już zrównoważona i wyciszona afirmacja, prośba o światło Źródła, by mnie wypełniło i oczyściło z każdej ewentualnej drobiny energii, którą miałem możność odczuć.
Tym razem było to bardzo mocna lekcja pokory, by mieć większy dystans i rozwagę (której mi na co dzień swego czasu brakowało) przy odczuwaniu różnych energii. Takie emocje już jednak nie na moje emocjonalne nerwy. Podstawa, to wyważona równowaga ze zdecydowanym wskazaniem na energie płynące z samego Źródła i wszystkich innych pozytywnych istot.
PS: Nic nie dzieje się przypadkiem. Zawsze otrzymujemy możliwość doświadczania na tyle, na ile jesteśmy wstanie sami znieść. Ten pułap odczuwania w obecnej chwili został przekroczony kilkukrotnie w wyniku rozwojowi ku dobru. Pozytywne wibracje zawsze będą wyżej niż negatywne, dlatego są tak wspaniałą ochroną.
Zdarzenie
Znalazłem się w przestrzeni, która była przeciwieństwem tej, wcześniej opisywanej.
Stałem, a raczej byłem zawieszony w ponurym korytarzu w kształcie kwadratu, opadającym lekko w dół, a jego kontury były z grubsza tylko wyczuwalne ze względu na panującą ciemność. Jedynie w odległym jego końcu był rozświetlony nieprzeniknioną szarością nie mającą nic wspólnego z światłem. To tak, jakby znaleźć się w podziemnym korytarzu prowadzącym do schronu, bez oświetlenia.
Najmocniejsze wrażenia, odczucia Góra serwuje mi poprzez odczuwane emocje. Strona wizualna jest jakby drugorzędnym aspektem, gdyż nie odpowiada nam znanej rzeczywistości, gdzie ktoś może mnie gonić, bo chce mnie zjeść na śniadanie czy zabić, bo ma taką potrzebę, lub odwrotność w postaci przytulenia, życzliwości itp. odczuć. Pojawiam się w danej przestrzeni, gdzie esencją doznań są odczuwane emocje całym sobą, a nie same wizualne zdarzenia. Wizualnie istnieje konkretna przestrzeń w nieokreślonej formie z pozycji naszego świata, a reszta jest odczuwaną, słyszaną i fizycznie otaczającą energią. W ten sposób dane jest mi odczuwać najbardziej energetyczne stany (wibracje).
Całym sobą wyczuwałem, iż znalazłem się w jednoznacznie negatywnej energii, wibracji, która dawała do zrozumienia, że nic tu po mnie. Jednakże z przekory często rzucam się na głęboką wodę, to czemu by i tym razem nie uczynić tak samo.
Zastanowiłem się, jak zlustrować ten korytarz, zachowując minimum „zdrowego rozsądku”. Tak naprawdę, czując tą przestrzeń, powinienem natychmiast ją opuścić. Ale, ja to ja. Zatem obrazowo ujmując, zacząłem przesuwać się po tej mrocznej przestrzeni wzrokiem, gdy reszta świadomości dalej tkwiła w tym samym miejscu, gdzie się pojawiłem. Przesuwanie się wzrokiem można porównać do filmowania kamerą video, gdy odległy punkt przybliżamy zoomem, samemu będąc nieruchomym w oddali od przybliżanej przestrzeni.
Rozsądek podpowiadał – spadaj stąd! Ciało to samo – znikaj stąd! A że moja natura jest mocno przekorna, postąpiłem według własnych standardów – odwrotnie.
Przesuwając się „wzrokiem” powoli do przodu ku opisywanej szarości, kątem moich wirtualnych oczu zaczęły mi przemykać obok energie w kształcie półprzezroczystych, ciemnych smug, które wydawały z siebie nieartykułowane szmery, dźwięki. Czym dalej się zapuszczałem, tym większą wiało grozą. Niestety, ma jednak kontrolowana ciekawość wygrywała popychając mnie dalej w nieznaną przestrzeń bez intencji ochrony, afirmacji o nią. Cóż, tym większa była też i jazda.
Mam świadomość, że mam bardzo mocną ochronę, ale nigdy nie wolno zapominać o tzw. profilaktyce, o afirmacje ochrony prosto od Źródła. Dupochron dla własnego bezpieczeństwa zawsze jest najważniejszy. Tym razem z lekka poszedłem na żywioł, co było lekkim absurdem, a tak naprawdę nauczką na przyszłość, gdyż z energiami nie ma żartów.
Dziwne, ale czym dalej, tym mocniej chciałem poczuć, jak dalece jestem wstanie wytrzymać prawdziwe zło.
Dobrze, że nie wpadłem na pomysł, by móc odczuć pierwotne zło, bo mogłoby się to skończyć naprawdę źle. To taki już standard mojego poznawania, ale nikomu jednak „go” nie polecam, gdy nie czujemy dostatecznej ochrony własnego jestestwa zarówno duchowego jak i fizycznego. Tak naprawdę, nie powinno się bawić w odczuwanie bardzo niskich wibracji. One są po to, by dane istnienia miały możliwość poprawy, gdy poznają owy negatyw podskórnie.
Owa szara przestrzeń coraz bardziej mnie intrygowała, wciągała, a ja czemu nie – dalej i dalej. Posuwając się powoli jak saper na polu minowym, powoli tolerowałem, przyzwyczajałem się do czucia tych nieprzychylnych energii na podobnej zasadzie, jak to było w odczuwaniu dobra. Tylko gdzie wibruje dobro, a gdzie negatyw?
Czym bliżej szarości, tym większy mętlik nisko wibracyjnych energii odczuwanych jako emocje i dźwięki. Jednak coraz bardziej te wibracje były nieprzyjazne trzęsące się, jak jazda samochodem po wertepach. Wszystko coraz mocniej drgało, jakby miało się rozpaść. I tym mocniej zaczęło mnie odpychać wbrew mej woli od czoła szarości.
Być może Góra stwierdziła, że przeginam albo ma energia była coraz bardziej niestrawna w tej sferze, w której się znalazłem?
Będąc już naprawdę blisko tej nieprzejednanej szarości, jakby niezauważalnie zaczęto mnie jednak odpychać do tyłu. Jestem jednak konsekwentny w poznawaniu, to też stało się, jak się stało, jak miało się wydarzyć. Pojawiła się, wręcz wyrosła przede mną (przed oczami) ciemna nieokreślona masa, powłoka zagradzająca mi bezpośrednio, namacalnie dostęp do umownej szarości, wydając z siebie niezwykle silny, nieziemski i bardzo mocny energetycznie dźwięk przypominający ostre krzyknięcie, ale zwielokrotnione niską wibracją. Odczułem to jako energię czystego negatywu, wręcz kującego jak tysiące ostrzy. Gwałtownie mnie wysadziło do realu, słysząc jedynie końcówkę mojego głośnego jęku, który wydobył się z mojego gardła.
Obudziłem się z wygiętym w łuk do tyłu ciałem, jakby z bólu wewnętrznego, ale nie fizycznego.
Można sparzyć się zarówno najwyższą, krystalicznie czystą emanacją dobra i bezkresnej miłości jak i totalną przeciwnością. Tym razem dotarło do mnie, że pojechałem za mocno po bandzie.
Pierwszą rzeczą po przebudzeniu i uspokojeniu emocji w ciele fizycznym, na które również przenosi się część danych odczutych wibracji, była już zrównoważona i wyciszona afirmacja, prośba o światło Źródła, by mnie wypełniło i oczyściło z każdej ewentualnej drobiny energii, którą miałem możność odczuć.
Tym razem było to bardzo mocna lekcja pokory, by mieć większy dystans i rozwagę (której mi na co dzień swego czasu brakowało) przy odczuwaniu różnych energii. Takie emocje już jednak nie na moje emocjonalne nerwy. Podstawa, to wyważona równowaga ze zdecydowanym wskazaniem na energie płynące z samego Źródła i wszystkich innych pozytywnych istot.
PS: Nic nie dzieje się przypadkiem. Zawsze otrzymujemy możliwość doświadczania na tyle, na ile jesteśmy wstanie sami znieść. Ten pułap odczuwania w obecnej chwili został przekroczony kilkukrotnie w wyniku rozwojowi ku dobru. Pozytywne wibracje zawsze będą wyżej niż negatywne, dlatego są tak wspaniałą ochroną.
- Załączniki
-
- Przestrzeń ciemności.jpg (26.62 KiB) Przejrzano 1090 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL VI
NOCNE MARY
...nie zawsze bywają przyjemne.
Stoję na polanie zalanej słońcem i porośniętej różnej wysokości trawami, ziołami oraz gdzieniegdzie krzewami. Rozglądam się zachwycony nad urodą oglądanej natury i zauważam po lewej stronie daleko ode mnie jakąś nietypową, nieokreśloną dwunożną istotę, jakże nie pasującą do otoczenia. Nie przejmuję się nią, gdyż jest daleko. Spoglądam w prawo by dalej cieszyć się widokiem, ale kątem oka spojrzałem odruchowo w lewo i zauważam, że obserwowana istota w mgnieniu oka przesunęła się o kilkadziesiąt metrów jakby jednym susem, przeskokiem w moim kierunku. Poczułem, iż nie ma pozytywnych zamiarów, ale dalej delektowałem się naturą. Jednakże za każdym razem, gdy mój wzrok gubił tą istotę na chwilę, ta systematycznie co kilkadziesiąt metrów się przybliżała do mnie. Zacząłem być bardziej czujny i na wszelki wypadek po prawej stronie wyszukałem sobie punkt do...
W sennych marach, śnieniu czy też w innych przestrzeniach zdarza się, że coś lub ktoś próbuje nas zaatakować, by nas wystraszyć (oby tylko), nakręcić na jak najmocniejsze stresowe emocje, tak pożądane dla takowych istot.
Jednym z sposobów w takiej sytuacji jest skupienie swojej uwagi na jakimkolwiek przedmiocie czy fragmencie przestrzeni by uniknąć złapania, skrzywdzenia. Ten sposób opisywał Castaneda i przez przypadek z automatu tak zrobiłem i efekt był natychmiastowy.
Mając już szczególne baczenie na to coś, jednocześnie skupiałem coraz bardziej uwagę na fragmencie oglądanej przestrzeni z pojedynczym drzewem. Istota systematycznie przybliżała się. Czym była bliżej tym bardziej okazywała swoje niezadowolenie z mojej obecności w tamtej przestrzeni. Gdy odległość między nami zmniejszyła się do około 20 metrów, stałem się bardzo uważny mając świadomość, że mogę zostać zaraz zaatakowany. Przy kolejnym przeskoku do zaledwie kilku metrów przede mną, spojrzałem intensywnie i w pełnym skupieniu na opisywana przestrzeń po prawej stronie i nastąpił automatyczny przeskok „mnie” w bezpośrednią bliskość przestrzeni, nad którą skupiłem szczególną uwagę.
W momencie przeskoku z lewej strony z niezwykle sugestywnym złym wyrazem twarzy istota w tym doskoku próbowała mnie złapać. Niestety, w tym samym czasie nastąpił przeskok mojej istoty i zwyczajnie minęliśmy się po drodze. Tak samo dzieje się w pomieszczeniach zamkniętych. Skupiając szczególną uwagę na jednym elemencie wystroju lub fragmencie przestrzeni efekt jest taki sam. Czym bardziej skupiona uwaga (intencja znalezienia się w konkretnym miejscu) tym szybsze działanie, szybszy przeskok.
Nie umiejąc jeszcze w pełni świadomie i spokoju reagować na takie niespodzianki, gdy nam się przytrafią, to jeden ze sposobów w unikaniu przykrych doświadczeń na początku drogi, która nie zawsze wiedzie przez przestrzenie mlekiem i miodem płynące z odczuwaniem nie tylko mnóstwa niewyobrażalnie pozytywnych emocji nie dostępnych na ziemskim padole. To zbieranie doświadczenia i obeznania w tym, jak się poruszać i jak reagować. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, iż każdy z nas jest oryginalną istotą o konkretnych zasobach potencjałów, które są dla nas przeznaczone, choć często nieuaktywnione, skryte w oczekiwaniu na to, że kiedyś dorośniemy do ich odkrycia i uaktywnienia. Zatem stosowania jakiegoś konkretnego sposobu czy techniki nie zawsze musi współgrać z tym, czym w sobie dysponujemy i nie zawsze może przynieść pożądany efekt.
Czasem, gdy znajdę się w jakieś przestrzeni nie z własnej woli (ostatnio bardzo rzadko mi się tak zdarza), a kreowanej dla próby ściągnięcia ze mnie energii, bywa, że wchodzę z pełną świadomością zagrożeń w ten nieoczekiwany teatr, by nabierać doświadczenie w niedawaniu własnej energii, przy tym poznając co raz to nowe pomysły, których nie brakuje zwłaszcza tej niezbyt sympatycznej stronie niskich wibracji.
Pojawiam się w opuszczonej hali produkcyjnej, gdzie gromadka małych dzieci bawi się w najlepsze przy wystającym postumencie w jednym z rogów hali, coś na kształt niskiej estradowej sceny. Jak to dzieci, biegają, krzyczą, śmieją się nie zwracając zupełnie na mnie swojej uwagi. Jeden chłopiec jednak był nieco inny, gdyż siedział na postumencie trzymając w dłoni blaszany bębenek. Przykuł moją uwagę, gdyż spod dziecięcego wyglądu emanował od niego dziwny złowrogi spokój dorosłej osoby.
Czułem, że czym bliżej znajdę się przy tym chłopcu, tym szybciej się przekonam, co z nim nie tak. Powolnym krokiem zmierzałem ku niemu, co zauważył i zaczął się irytować, wiercić, być niezadowolonym z faktu, że mu się bacznie przyglądam. Czym bliżej, tym miałem większą pewność, że pod powłoką ludzkiego dziecka kryje się coś znacznie mniej sympatycznego.
Siedział po środku sceny, gdy dochodziłem na jej skraj. Nie było mi dane wejść na nią, bo chłopiec zmienił się diametralnie fizycznie w coś ciemnego, nieziemsko złowrogiego szykującego się nie do obrony, a raczej do ataku. Problemem nie była bliskość mej osoby, a fakt, że widziałem przebijający się obraz prawdziwej istoty pod opisywaną młodą ludzką powłoką i jako jedyny wiedziałem czym jest. Jego irytacja sięgnęła zenitu poprzez przeraźliwy ryk, który wydobył się z jego wnętrza i zaraz po tym dosłownie rzucił się na mnie. W momencie ataku, sam skierowałem wzrok na konkretny przedmiot znajdujący się po drugiej stronie hali. Opisywana istota już w „locie” ku mnie rozwarła swoje szpony, by we mnie się wbić, ale znów bokiem przemknąłem, nastąpił przeskok do przestrzeni, na której skupiłem swoją uwagę (intencję).
W bardziej subtelnych przestrzeniach (bardziej energetycznych niż fizycznych) wszystko dzieje się natychmiast. Myśl, intencja i od razu pojawia się skutek. Ale tak można „tam” działać przy wyłączonych ziemskich emocjach, gdyż właśnie poprzez emocje nasza siła „tam” maleje. Ich brak na zasadzie niewzruszonego obserwatora daje spokój i chłodny przegląd sytuacji. Dlatego brak emocji z naszej strony jest problemem dla energii i istot o niskich wibracjach, bo nie są wstanie w nas wygenerować energii dla której tworzą przestrzenie pełne niepokoju i strachu, by naszym kosztem zdobywać swój specyficzny pokarm. Cdn...
...nie zawsze bywają przyjemne.
Stoję na polanie zalanej słońcem i porośniętej różnej wysokości trawami, ziołami oraz gdzieniegdzie krzewami. Rozglądam się zachwycony nad urodą oglądanej natury i zauważam po lewej stronie daleko ode mnie jakąś nietypową, nieokreśloną dwunożną istotę, jakże nie pasującą do otoczenia. Nie przejmuję się nią, gdyż jest daleko. Spoglądam w prawo by dalej cieszyć się widokiem, ale kątem oka spojrzałem odruchowo w lewo i zauważam, że obserwowana istota w mgnieniu oka przesunęła się o kilkadziesiąt metrów jakby jednym susem, przeskokiem w moim kierunku. Poczułem, iż nie ma pozytywnych zamiarów, ale dalej delektowałem się naturą. Jednakże za każdym razem, gdy mój wzrok gubił tą istotę na chwilę, ta systematycznie co kilkadziesiąt metrów się przybliżała do mnie. Zacząłem być bardziej czujny i na wszelki wypadek po prawej stronie wyszukałem sobie punkt do...
W sennych marach, śnieniu czy też w innych przestrzeniach zdarza się, że coś lub ktoś próbuje nas zaatakować, by nas wystraszyć (oby tylko), nakręcić na jak najmocniejsze stresowe emocje, tak pożądane dla takowych istot.
Jednym z sposobów w takiej sytuacji jest skupienie swojej uwagi na jakimkolwiek przedmiocie czy fragmencie przestrzeni by uniknąć złapania, skrzywdzenia. Ten sposób opisywał Castaneda i przez przypadek z automatu tak zrobiłem i efekt był natychmiastowy.
Mając już szczególne baczenie na to coś, jednocześnie skupiałem coraz bardziej uwagę na fragmencie oglądanej przestrzeni z pojedynczym drzewem. Istota systematycznie przybliżała się. Czym była bliżej tym bardziej okazywała swoje niezadowolenie z mojej obecności w tamtej przestrzeni. Gdy odległość między nami zmniejszyła się do około 20 metrów, stałem się bardzo uważny mając świadomość, że mogę zostać zaraz zaatakowany. Przy kolejnym przeskoku do zaledwie kilku metrów przede mną, spojrzałem intensywnie i w pełnym skupieniu na opisywana przestrzeń po prawej stronie i nastąpił automatyczny przeskok „mnie” w bezpośrednią bliskość przestrzeni, nad którą skupiłem szczególną uwagę.
W momencie przeskoku z lewej strony z niezwykle sugestywnym złym wyrazem twarzy istota w tym doskoku próbowała mnie złapać. Niestety, w tym samym czasie nastąpił przeskok mojej istoty i zwyczajnie minęliśmy się po drodze. Tak samo dzieje się w pomieszczeniach zamkniętych. Skupiając szczególną uwagę na jednym elemencie wystroju lub fragmencie przestrzeni efekt jest taki sam. Czym bardziej skupiona uwaga (intencja znalezienia się w konkretnym miejscu) tym szybsze działanie, szybszy przeskok.
Nie umiejąc jeszcze w pełni świadomie i spokoju reagować na takie niespodzianki, gdy nam się przytrafią, to jeden ze sposobów w unikaniu przykrych doświadczeń na początku drogi, która nie zawsze wiedzie przez przestrzenie mlekiem i miodem płynące z odczuwaniem nie tylko mnóstwa niewyobrażalnie pozytywnych emocji nie dostępnych na ziemskim padole. To zbieranie doświadczenia i obeznania w tym, jak się poruszać i jak reagować. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, iż każdy z nas jest oryginalną istotą o konkretnych zasobach potencjałów, które są dla nas przeznaczone, choć często nieuaktywnione, skryte w oczekiwaniu na to, że kiedyś dorośniemy do ich odkrycia i uaktywnienia. Zatem stosowania jakiegoś konkretnego sposobu czy techniki nie zawsze musi współgrać z tym, czym w sobie dysponujemy i nie zawsze może przynieść pożądany efekt.
Czasem, gdy znajdę się w jakieś przestrzeni nie z własnej woli (ostatnio bardzo rzadko mi się tak zdarza), a kreowanej dla próby ściągnięcia ze mnie energii, bywa, że wchodzę z pełną świadomością zagrożeń w ten nieoczekiwany teatr, by nabierać doświadczenie w niedawaniu własnej energii, przy tym poznając co raz to nowe pomysły, których nie brakuje zwłaszcza tej niezbyt sympatycznej stronie niskich wibracji.
Pojawiam się w opuszczonej hali produkcyjnej, gdzie gromadka małych dzieci bawi się w najlepsze przy wystającym postumencie w jednym z rogów hali, coś na kształt niskiej estradowej sceny. Jak to dzieci, biegają, krzyczą, śmieją się nie zwracając zupełnie na mnie swojej uwagi. Jeden chłopiec jednak był nieco inny, gdyż siedział na postumencie trzymając w dłoni blaszany bębenek. Przykuł moją uwagę, gdyż spod dziecięcego wyglądu emanował od niego dziwny złowrogi spokój dorosłej osoby.
Czułem, że czym bliżej znajdę się przy tym chłopcu, tym szybciej się przekonam, co z nim nie tak. Powolnym krokiem zmierzałem ku niemu, co zauważył i zaczął się irytować, wiercić, być niezadowolonym z faktu, że mu się bacznie przyglądam. Czym bliżej, tym miałem większą pewność, że pod powłoką ludzkiego dziecka kryje się coś znacznie mniej sympatycznego.
Siedział po środku sceny, gdy dochodziłem na jej skraj. Nie było mi dane wejść na nią, bo chłopiec zmienił się diametralnie fizycznie w coś ciemnego, nieziemsko złowrogiego szykującego się nie do obrony, a raczej do ataku. Problemem nie była bliskość mej osoby, a fakt, że widziałem przebijający się obraz prawdziwej istoty pod opisywaną młodą ludzką powłoką i jako jedyny wiedziałem czym jest. Jego irytacja sięgnęła zenitu poprzez przeraźliwy ryk, który wydobył się z jego wnętrza i zaraz po tym dosłownie rzucił się na mnie. W momencie ataku, sam skierowałem wzrok na konkretny przedmiot znajdujący się po drugiej stronie hali. Opisywana istota już w „locie” ku mnie rozwarła swoje szpony, by we mnie się wbić, ale znów bokiem przemknąłem, nastąpił przeskok do przestrzeni, na której skupiłem swoją uwagę (intencję).
W bardziej subtelnych przestrzeniach (bardziej energetycznych niż fizycznych) wszystko dzieje się natychmiast. Myśl, intencja i od razu pojawia się skutek. Ale tak można „tam” działać przy wyłączonych ziemskich emocjach, gdyż właśnie poprzez emocje nasza siła „tam” maleje. Ich brak na zasadzie niewzruszonego obserwatora daje spokój i chłodny przegląd sytuacji. Dlatego brak emocji z naszej strony jest problemem dla energii i istot o niskich wibracjach, bo nie są wstanie w nas wygenerować energii dla której tworzą przestrzenie pełne niepokoju i strachu, by naszym kosztem zdobywać swój specyficzny pokarm. Cdn...
- Załączniki
-
- Nocne mary.jpg (42.14 KiB) Przejrzano 778 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL VII
NOCNE MARY
...i nie tylko.
Wieczór, na ulicach jakiegoś miasteczka w półmroku słabo świecących latarni idę zastanawiając się gdzie, po co i dlaczego. Za chwilę będę miał okazję się o tym dobitnie przekonać, ale tym razem przekroczę pewien próg, poza którym stanę się już samodzielnym kreatorem własnych poczynań w wykreowanych przestrzeniach przez innych.
Wcześniej czy później dobrniemy do chwili, gdy w nas samych, w naszym świadomym postrzeganiu zaczniemy wszystko odmieniać na własny użytek. Nawet sytuacje i zdarzenia kreowane na naszą niekorzyść.
Pozbywając się zmiennych emocji, a tym samym scalając siebie w jedność myśli, nienaruszalnych pozytywnych emocji i czynów możemy stać się monolitem, który trudno będzie w jakikolwiek sposób naruszyć. Tym bardziej pobudzić do skrajnych emocji.
Instynktownie czuję, że coś lub ktoś się za mną skrada. Zaczynam bacznie kątem oka rozglądać się na boki, by nie okazać, że zaczynam się denerwować (w takich chwilach budzą się ludzkie emocje, które przenosimy do tych przestrzeni, gdzie próbuje się nas wykorzystywać energetycznie).
Nie wytrzymuję, przystaję i odwracam się bokiem patrząc za siebie i ku memu zaskoczeniu, w cieniu ściany jednej z kamienic próbuje być niezauważona istota z grubsza przypominająca ludzką istotę ale poruszająca się na czterech kończynach, choć górne są rękoma, a dolne nogami. Jedno musiałem przyznać – wyglądała odrażająco.
Co róż to robiła zwroty w jedną stronę to w drugą ciągle bacznie mnie obserwując jak drapieżnik szykujący się do ataku na upatrzoną zdobycz. Zdecydowałem ruszyć przed siebie szybciej, by znaleźć jakieś drzwi, za którymi mógłbym się schować przed tym czymś. Niestety sklepy były zamknięte, a w pobliżu nie było ani jednego lokalu, by do niego wejść i przeczekać. Moje szybsze ruszenie stało się biegłem i klucząc pomiędzy budynkami co róż spoglądałem, czy to coś zgubiłem. Niestety, paskuda ciągle mnie miała w zasięgu wzroku, więc postanowiłem wbiec pod schody, prowadzące do sklepu na pół piętrze. Pod schodami były niedomknięte (niezamykające się) drzwi do pakamery, w której tylko odbijały się nieliczne promienie światła z najbliższej latarni. To coś wpadło za mną sycząc i śliniąc się.
Przyparty do ściany i odcięty od możliwości ewakuacji zwyczajnie odwróciłem się do tej istoty i ku mojemu zaskoczeniu, zupełnie się wyluzowałem. W mgnieniu oka odszedł strach, zdenerwowanie, panika itp. emocje. Poczułem totalny spokój i pewność, że w tej przestrzeni nic nie może mi się stać. Śliniącą się istotę wręcz zamurowało, zaskoczyło moje zachowanie. Uśmiechnąłem się do niej stając swobodnie, ale z szacunkiem naprzeciw niej i zapytałem – co dalej?
Wyprostowała się i jakby nie wiedziała co dalej począć. Ja za to zrobiłem krok do przodu i dalej się przyglądałem. Po chwili następny krok i znów oczekiwałem na jej reakcję. Dotarło do niej, że już nie będzie mogła wzbudzić we mnie emocji, którymi się karmiła, zatem tak szybko jak się pojawiła, równie szybko uciekła. Zniknęła.
Pamiętam jak dziś, stałem dłuższą chwilę wczuwając się w uczucie wewnętrznego spokoju i nienaruszalności. Nie było we mnie żadnych ziemskich emocji. Po prostu emanowałem spokojem i miłością.
To był punkt zwrotny. Moment, gdy moja energia stawała się nietykalna, gdyż mając świadomość faktu, że było to tylko powtarzające się doświadczenie, aby umieć z niego wyciągnąć naukę, doświadczenie w postaci bycia nienaruszalna istotą, zwłaszcza pod względem emocji, które potrafią wzbogacać, ale też zgubić nas w najmniej oczekiwanym momencie naszego doświadczania.
Przekraczając ten punkt „umiejętności” bycia bez emocji, bycia chłodnym, ale i wnikliwym obserwatorem, stawałem się powoli w pełni świadomą istotą tam, gdzie inni próbują naszym postępowaniem kierować, manipulować w imię własnych często niecnych celów.
Pokonując swoją niemoc, możemy wkraczać w przestrzenie, które do tej pory były dla nas niedostępne, nieosiągalne, ale również brać czynny udział w tych kreowanych przestrzeniach, w których poprzez odpowiednią manipulacją zdarzeniami próbuje się ściągać z nas esencjonalną energię.
Pojawiam się w dwupiętrowym drewnianym pensjonacie na dużej polanie. Wokół las i pagórki i zero cywilizacyjnych obrazów. Tylko natura, pensjonat i goście w postaci kilkudziesięciu osób na spotkaniu w rodzaju sympozjum.
Sielska atmosfera, napotkane osoby przemiłe, radosne i w tym tkwił mój niepokój, gdyż wyglądało to zbyt ładnie. Wkrótce miałem się o tym przekonać.
Na drugi dzień kilka osób niespodziewanie zniknęło. Wkradł się niepokój w szeregi pozostałych osób biorących udział w jakimś tam sympozjum. W południe drugiego dnia zauważono dwa ciała uczestników na polanie w agonalnym stanie. Osoby mające styczność z obydwa ciałami zaczynają dziwnie się zachowywać i źle patrzeć na pozostałych. Dochodzi do nas, ze to może być jakiś wirus powodujący agresję w stosunku do innych napotkanych osób. Zaczyna się zabawa w unikanie zarażonych osób, które same polują na zdrowych. Droga na zewnątrz odcięta od błąkającej się coraz większej liczby uczestników. Problemem jest rozpoznaniem, kto jest zarażony kto jeszcze nie. Wraz z niewielką grupą i jednym z ocalałych pracowników znającym każdy kąt pensjonatu, ciągle metodycznie i w spokoju kluczyliśmy, by nie wpaść na zainfekowane osoby ciągle się przemieszczając dla niepoznaki. Gdy na zewnątrz zrobiło się w miarę spokojnie, postanowiliśmy dobiec na skraj lasu i tam próbować się do najbliższej miejscowości i zawiadomić o zaistniałych wypadkach. Udało nam się, a nasza radość nie miała końca.
Całe zdarzenie trwało tak naprawdę przez prawie pół nocy, a powyższy opis jest tylko telegraficznym skrótem. Sensem tego zdarzenia był fakt, że zdeklarowałem się pozostać w tej przestrzeni i pomóc osobom utkwionym w tamtej przestrzeni. Zatem od początku do końca byłem kreatorem wszelkich zdarzeń z moją osobą. Miałem wpływ na całą tamtejszą przestrzeń i tu powstaje diametralna różnica. Nie byłem pionkiem, z którego bezkarnie można ciągnąć energię np. strachu, a sam tworzyłem przestrzeń w tej, która była jakby na zamówienie tych sił, które karmią się naszą esencją życiową. Stałem się równoprawnym graczem w ich kreacjach, burząc tym samym ich ład w tworzeniu negatywnych emocji. Ale tak było kiedyś...
...i nie tylko.
Wieczór, na ulicach jakiegoś miasteczka w półmroku słabo świecących latarni idę zastanawiając się gdzie, po co i dlaczego. Za chwilę będę miał okazję się o tym dobitnie przekonać, ale tym razem przekroczę pewien próg, poza którym stanę się już samodzielnym kreatorem własnych poczynań w wykreowanych przestrzeniach przez innych.
Wcześniej czy później dobrniemy do chwili, gdy w nas samych, w naszym świadomym postrzeganiu zaczniemy wszystko odmieniać na własny użytek. Nawet sytuacje i zdarzenia kreowane na naszą niekorzyść.
Pozbywając się zmiennych emocji, a tym samym scalając siebie w jedność myśli, nienaruszalnych pozytywnych emocji i czynów możemy stać się monolitem, który trudno będzie w jakikolwiek sposób naruszyć. Tym bardziej pobudzić do skrajnych emocji.
Instynktownie czuję, że coś lub ktoś się za mną skrada. Zaczynam bacznie kątem oka rozglądać się na boki, by nie okazać, że zaczynam się denerwować (w takich chwilach budzą się ludzkie emocje, które przenosimy do tych przestrzeni, gdzie próbuje się nas wykorzystywać energetycznie).
Nie wytrzymuję, przystaję i odwracam się bokiem patrząc za siebie i ku memu zaskoczeniu, w cieniu ściany jednej z kamienic próbuje być niezauważona istota z grubsza przypominająca ludzką istotę ale poruszająca się na czterech kończynach, choć górne są rękoma, a dolne nogami. Jedno musiałem przyznać – wyglądała odrażająco.
Co róż to robiła zwroty w jedną stronę to w drugą ciągle bacznie mnie obserwując jak drapieżnik szykujący się do ataku na upatrzoną zdobycz. Zdecydowałem ruszyć przed siebie szybciej, by znaleźć jakieś drzwi, za którymi mógłbym się schować przed tym czymś. Niestety sklepy były zamknięte, a w pobliżu nie było ani jednego lokalu, by do niego wejść i przeczekać. Moje szybsze ruszenie stało się biegłem i klucząc pomiędzy budynkami co róż spoglądałem, czy to coś zgubiłem. Niestety, paskuda ciągle mnie miała w zasięgu wzroku, więc postanowiłem wbiec pod schody, prowadzące do sklepu na pół piętrze. Pod schodami były niedomknięte (niezamykające się) drzwi do pakamery, w której tylko odbijały się nieliczne promienie światła z najbliższej latarni. To coś wpadło za mną sycząc i śliniąc się.
Przyparty do ściany i odcięty od możliwości ewakuacji zwyczajnie odwróciłem się do tej istoty i ku mojemu zaskoczeniu, zupełnie się wyluzowałem. W mgnieniu oka odszedł strach, zdenerwowanie, panika itp. emocje. Poczułem totalny spokój i pewność, że w tej przestrzeni nic nie może mi się stać. Śliniącą się istotę wręcz zamurowało, zaskoczyło moje zachowanie. Uśmiechnąłem się do niej stając swobodnie, ale z szacunkiem naprzeciw niej i zapytałem – co dalej?
Wyprostowała się i jakby nie wiedziała co dalej począć. Ja za to zrobiłem krok do przodu i dalej się przyglądałem. Po chwili następny krok i znów oczekiwałem na jej reakcję. Dotarło do niej, że już nie będzie mogła wzbudzić we mnie emocji, którymi się karmiła, zatem tak szybko jak się pojawiła, równie szybko uciekła. Zniknęła.
Pamiętam jak dziś, stałem dłuższą chwilę wczuwając się w uczucie wewnętrznego spokoju i nienaruszalności. Nie było we mnie żadnych ziemskich emocji. Po prostu emanowałem spokojem i miłością.
To był punkt zwrotny. Moment, gdy moja energia stawała się nietykalna, gdyż mając świadomość faktu, że było to tylko powtarzające się doświadczenie, aby umieć z niego wyciągnąć naukę, doświadczenie w postaci bycia nienaruszalna istotą, zwłaszcza pod względem emocji, które potrafią wzbogacać, ale też zgubić nas w najmniej oczekiwanym momencie naszego doświadczania.
Przekraczając ten punkt „umiejętności” bycia bez emocji, bycia chłodnym, ale i wnikliwym obserwatorem, stawałem się powoli w pełni świadomą istotą tam, gdzie inni próbują naszym postępowaniem kierować, manipulować w imię własnych często niecnych celów.
Pokonując swoją niemoc, możemy wkraczać w przestrzenie, które do tej pory były dla nas niedostępne, nieosiągalne, ale również brać czynny udział w tych kreowanych przestrzeniach, w których poprzez odpowiednią manipulacją zdarzeniami próbuje się ściągać z nas esencjonalną energię.
Pojawiam się w dwupiętrowym drewnianym pensjonacie na dużej polanie. Wokół las i pagórki i zero cywilizacyjnych obrazów. Tylko natura, pensjonat i goście w postaci kilkudziesięciu osób na spotkaniu w rodzaju sympozjum.
Sielska atmosfera, napotkane osoby przemiłe, radosne i w tym tkwił mój niepokój, gdyż wyglądało to zbyt ładnie. Wkrótce miałem się o tym przekonać.
Na drugi dzień kilka osób niespodziewanie zniknęło. Wkradł się niepokój w szeregi pozostałych osób biorących udział w jakimś tam sympozjum. W południe drugiego dnia zauważono dwa ciała uczestników na polanie w agonalnym stanie. Osoby mające styczność z obydwa ciałami zaczynają dziwnie się zachowywać i źle patrzeć na pozostałych. Dochodzi do nas, ze to może być jakiś wirus powodujący agresję w stosunku do innych napotkanych osób. Zaczyna się zabawa w unikanie zarażonych osób, które same polują na zdrowych. Droga na zewnątrz odcięta od błąkającej się coraz większej liczby uczestników. Problemem jest rozpoznaniem, kto jest zarażony kto jeszcze nie. Wraz z niewielką grupą i jednym z ocalałych pracowników znającym każdy kąt pensjonatu, ciągle metodycznie i w spokoju kluczyliśmy, by nie wpaść na zainfekowane osoby ciągle się przemieszczając dla niepoznaki. Gdy na zewnątrz zrobiło się w miarę spokojnie, postanowiliśmy dobiec na skraj lasu i tam próbować się do najbliższej miejscowości i zawiadomić o zaistniałych wypadkach. Udało nam się, a nasza radość nie miała końca.
Całe zdarzenie trwało tak naprawdę przez prawie pół nocy, a powyższy opis jest tylko telegraficznym skrótem. Sensem tego zdarzenia był fakt, że zdeklarowałem się pozostać w tej przestrzeni i pomóc osobom utkwionym w tamtej przestrzeni. Zatem od początku do końca byłem kreatorem wszelkich zdarzeń z moją osobą. Miałem wpływ na całą tamtejszą przestrzeń i tu powstaje diametralna różnica. Nie byłem pionkiem, z którego bezkarnie można ciągnąć energię np. strachu, a sam tworzyłem przestrzeń w tej, która była jakby na zamówienie tych sił, które karmią się naszą esencją życiową. Stałem się równoprawnym graczem w ich kreacjach, burząc tym samym ich ład w tworzeniu negatywnych emocji. Ale tak było kiedyś...
- Załączniki
-
- Nocne mary.jpg (30.88 KiB) Przejrzano 656 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL VIII
KREOWANIE
...to my jesteśmy boskimi kreatorami w otaczającej nas przestrzeni.
Cz. I
Kilka lat temu przetoczyła się przez YouTube fala info dotycząca tzw. 5D. Kto żyw, kto chciał być na topie, zajmował się powyższym tematem uskuteczniając wizje znalezienia się i bycia w 5D. Mało kto zauważał fakt, że z poziomu naszej trójwymiarowej rzeczywistości możemy kreować dokładnie to, co w wyższych wibracjach...tylko taką subtelną wibrację należy w sobie otworzyć, dostroić się do niej, być w niej ciągle by tworzyć energetycznie przestrzeń tu i teraz.
Sam się dobitnie o tym przekonałem, gdy zaserwowałem sobie mocną intencją brak pewnego odruchu w swoim ciele i jaki miałem problem z cofnięciem wykreowanego skutku, który stał się jeszcze większym problemem.
Siedziałem sobie w firmie przy biurku z mocnym bólem gardła, co zresztą było irracjonalnym zjawiskiem, gdyż przez cały rok kursuję na rowerze, to też zmienne warunki atmosferyczne mnie nie wzruszają, a organizm zwyczajnie jest uodporniony.
Ale jakimś trafem z rana w firmie pojawił się problem przełykania czegokolwiek, w tym śliny, gdyż czułem ostry ból. Ból fizyczny i niezadowolenie z faktu, że coś takiego mnie trafiło.
Postanowiłem z tym fantem coś zrobić i wpadłem na genialny pomysł nie-przełukania. Puściłem bezmyślnie zdecydowaną, mocną intencję, aby nie musieć przełykać, bo ból był naprawdę uciążliwy.
Po minucie zauważyłem, że ślina zbiera mi się w podniebieniu i jest jej coraz więcej. Do tego stopnia, że mogłem się za chwilę udławić. Postanowiłem ją przełknąć bez względu na ból, a tu niespodzianka – zanikł mi odruch przełykania. Dosłownie – zanikł!
Z małego dokuczliwego problemu zrobił się duży problem, bo co zrobić z śliną?
Miałem kubek z herbatą, której spróbowałem i poszło z śliną. Czyli musiałem choć trochę popić, by móc cokolwiek przełknąć. Nie wspomnę o jedzeniu, gdyż tu była porażka całkowita. Brak możliwości wprowadzenia treściwego jedzenia oprócz czegokolwiek płynnego.
Zorientowałem się, iż puściłem wolną, nieprecyzyjną intencję bez nawet ram czasowych i zastanawiałem się, jak odruch przełykania znów uruchomić. Problem może się wydawać blachy, wręcz śmieszny, gdyby nie fakt, że dopiero po trzech dniach udało mi się wycofać energię intencji „nieprzełykania” z mojego organizmu.
Całą sytuację miałem po prostu przeżyć, by mieć świadomość, że nie mogę już bezwiednie puszczać myśli i intencje w czasoprzestrzeń, które przekształcają się w bardzo krótkim czasie w realizacje w fizycznej przestrzeń.
Wcześniej pewna osoba, z którą korygowaliśmy różne klimaty energetyczne w naszej i nie tylko naszej przestrzeni powiedziała mi dosłownie – uważaj na swoja energię, gdyż nie wiesz, jaką masz w sobie siłę sprawczą. Ktoś inny pomagając z poziomu energetyki również stwierdził to samo. A że to tylko słowa, dano mi w bezpośredni sposób do zrozumienia, bym uważał sam na siebie.
W bardziej subtelnych wibracjach trzeba być w ciągłej uważności. Być świadomym co się myśli i co się robi, gdyż można sobie lub bliźnim pomóc, a nieopacznie również zaszkodzić do tego stopnia, że jeżeli komuś życzymy źle, to tak się stanie, nawet do śmierci włącznie. Taka jest siła kreacji. Jeżeli jest świadomą, to super, jeśli jednak nieświadomą, to problemy murowane.
A kreować możemy wszystko, choć gdy to potrafimy, ciągle bywamy zaskakiwani tym, że tak naprawdę nie ma granic owej kreacji, jeżeli oczywiście wynika z potrzemy serca, miłości i czynienia dobra. Efekty bywają tak niesamowite, że o większości nie powinno się nawet wspominać, gdy je zauważasz w swojej przestrzeni jak i u tych, którzy wibrują już wyłącznie na subtelnych częstotliwościach, które są niezwykle lotne i sprawcze...cdn.
...to my jesteśmy boskimi kreatorami w otaczającej nas przestrzeni.
Cz. I
Kilka lat temu przetoczyła się przez YouTube fala info dotycząca tzw. 5D. Kto żyw, kto chciał być na topie, zajmował się powyższym tematem uskuteczniając wizje znalezienia się i bycia w 5D. Mało kto zauważał fakt, że z poziomu naszej trójwymiarowej rzeczywistości możemy kreować dokładnie to, co w wyższych wibracjach...tylko taką subtelną wibrację należy w sobie otworzyć, dostroić się do niej, być w niej ciągle by tworzyć energetycznie przestrzeń tu i teraz.
Sam się dobitnie o tym przekonałem, gdy zaserwowałem sobie mocną intencją brak pewnego odruchu w swoim ciele i jaki miałem problem z cofnięciem wykreowanego skutku, który stał się jeszcze większym problemem.
Siedziałem sobie w firmie przy biurku z mocnym bólem gardła, co zresztą było irracjonalnym zjawiskiem, gdyż przez cały rok kursuję na rowerze, to też zmienne warunki atmosferyczne mnie nie wzruszają, a organizm zwyczajnie jest uodporniony.
Ale jakimś trafem z rana w firmie pojawił się problem przełykania czegokolwiek, w tym śliny, gdyż czułem ostry ból. Ból fizyczny i niezadowolenie z faktu, że coś takiego mnie trafiło.
Postanowiłem z tym fantem coś zrobić i wpadłem na genialny pomysł nie-przełukania. Puściłem bezmyślnie zdecydowaną, mocną intencję, aby nie musieć przełykać, bo ból był naprawdę uciążliwy.
Po minucie zauważyłem, że ślina zbiera mi się w podniebieniu i jest jej coraz więcej. Do tego stopnia, że mogłem się za chwilę udławić. Postanowiłem ją przełknąć bez względu na ból, a tu niespodzianka – zanikł mi odruch przełykania. Dosłownie – zanikł!
Z małego dokuczliwego problemu zrobił się duży problem, bo co zrobić z śliną?
Miałem kubek z herbatą, której spróbowałem i poszło z śliną. Czyli musiałem choć trochę popić, by móc cokolwiek przełknąć. Nie wspomnę o jedzeniu, gdyż tu była porażka całkowita. Brak możliwości wprowadzenia treściwego jedzenia oprócz czegokolwiek płynnego.
Zorientowałem się, iż puściłem wolną, nieprecyzyjną intencję bez nawet ram czasowych i zastanawiałem się, jak odruch przełykania znów uruchomić. Problem może się wydawać blachy, wręcz śmieszny, gdyby nie fakt, że dopiero po trzech dniach udało mi się wycofać energię intencji „nieprzełykania” z mojego organizmu.
Całą sytuację miałem po prostu przeżyć, by mieć świadomość, że nie mogę już bezwiednie puszczać myśli i intencje w czasoprzestrzeń, które przekształcają się w bardzo krótkim czasie w realizacje w fizycznej przestrzeń.
Wcześniej pewna osoba, z którą korygowaliśmy różne klimaty energetyczne w naszej i nie tylko naszej przestrzeni powiedziała mi dosłownie – uważaj na swoja energię, gdyż nie wiesz, jaką masz w sobie siłę sprawczą. Ktoś inny pomagając z poziomu energetyki również stwierdził to samo. A że to tylko słowa, dano mi w bezpośredni sposób do zrozumienia, bym uważał sam na siebie.
W bardziej subtelnych wibracjach trzeba być w ciągłej uważności. Być świadomym co się myśli i co się robi, gdyż można sobie lub bliźnim pomóc, a nieopacznie również zaszkodzić do tego stopnia, że jeżeli komuś życzymy źle, to tak się stanie, nawet do śmierci włącznie. Taka jest siła kreacji. Jeżeli jest świadomą, to super, jeśli jednak nieświadomą, to problemy murowane.
A kreować możemy wszystko, choć gdy to potrafimy, ciągle bywamy zaskakiwani tym, że tak naprawdę nie ma granic owej kreacji, jeżeli oczywiście wynika z potrzemy serca, miłości i czynienia dobra. Efekty bywają tak niesamowite, że o większości nie powinno się nawet wspominać, gdy je zauważasz w swojej przestrzeni jak i u tych, którzy wibrują już wyłącznie na subtelnych częstotliwościach, które są niezwykle lotne i sprawcze...cdn.
- Załączniki
-
- Kreacja.png (272.46 KiB) Przejrzano 541 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL IX
KREOWANIE
...to my jesteśmy boskimi kreatorami w otaczającej nas przestrzeni.
Cz. II
Posiadamy w sobie nieograniczone możliwości. Elity zarządzające całym systemem dokładnie wiedzą, jaką mamy w sobie moc sprawczą w połączeniu ze Źródłem. Dlatego stworzono religie, abyśmy byli mali, marni nic nie znaczącymi tzw. grzesznikami. Po to tworzy się energie strachu (epidemie, wojny, czarne przepowiednie), by oddalić od nas to, co jest w nas. Naszą wewnętrzną mądrość, wiedzę i moc, czyli energię samego Źródła.
Jak to się przejawia w naszej realnej rzeczywistości?
Siedzę sobie w gościach w ogrodzie w pozycji pół leżącej na rozkładanym ogrodowym fotelu w towarzystwie osoby posiadającej ten cudny ogród. W ciszy delektujemy się słoneczną aurą, gdy na niebie pojawiła się pierwsza chemiczna smuga „chemtrails”.
- Zaczyna się – burknąłem sam do siebie.
- Faktycznie. Zaczyna się – usłyszałem w odpowiedzi.
Kątem oka zacząłem się przyglądać osobie obok, która kciukiem namierzała ową smugę. W intencji chciała ją wyczyścić jak gumką ślad po ołówku na kartce.
Zamknąłem oczy i dalej wsłuchiwałem się w ogrodowy szum. Jednak wyczułem, że coś się wydarzyło.
Na niebie powstała przerwa w chemicznej chmurze, choć dzionek był bezwietrzny.
Spojrzałem w bok i zrozumiałem, czyja to była sprawka.
- Jeżeli potrafisz wymazać fizyczną chmurę, to uważaj, bo możesz to samo zrobić z latającymi obiektami – całkiem poważnie stwierdziłem.
W tym samym czasie pojawił się następny „śmierdziel” zatruwający niebo i Naturę. Znów kciuk poszybował w przestrzeń i....zabawa się skończyła. Osoba posiadająca takie możliwości otrzymała krótki lecz zdecydowany przekaz – nie marnuj energii na takie zabawy.
Umysł podpowiada – niemożliwe. Gdy mamy otwarty umysł – nie ma rzeczy niemożliwych i tak działa intencja, gdy jest w naturalny sposób tworzona, od serca, bez przymusu, usilnego chcenia czy żądania. A jeżeli jest tworzona, musi być precyzyjna, gdyż „ogólna” rzucona od niechcenia może stać się kłopotliwa.
Zimowy wyjazd w góry, by osobie towarzyszącej pokazać urok gór zimą. Jednak wjeżdżając w teren przedgórski było szaro, brudno i gdzieniegdzie dogorywały resztki śnieżnej powłoki. Widok był nad wyraz smutny, gdyż chciałem pokazać zupełnie co innego.
Zatem puściłem intencję, aby na czas naszego pobytu napadało tyle śniegu, by wszelkie brudy zostały zakryte.
Wieczorem dojeżdżając do miejsca pobytu, śnieg zaczął prószyć. Z automatu wyraziłem wdzięczność od serca za realizację szczerej intencji. Nie miałem pojęcia, że nieprecyzyjna intencja może przybrać niespodziewane rozmiary w realnej rzeczywistości.
Mieliśmy widok wyłącznie na góry, który nam rano się ukazał się przez ścianę okien od strony balkonu. Zdziwiłem się, gdy na balustradzie zobaczyłem kilkanaście centymetrów śniegu. Wstałem, spojrzałem przez okno poniżej na okolice, która była dokładnie pokryta białym puchem. Pomyślałem - jest ok.
Po śniadaniu zaczęło znów sypać. Ot, prawdziwa zima w górach, trzeba wybrać się na spacer.
- Miałeś rację. Na prawdę jest cudnie – usłyszałem przed wyjściem na zewnątrz.
- Cudnie będzie, gdy zacznie porządnie padać i wiać – rzuciłem przelotem, naprawdę tego chcąc, by poczuć prawdziwy mroźny klimat.
Po kilku minutach od wyjścia zaczęło wiać i tak sypać, że mieliśmy śnieg na rzęsach , brwiach i było zajebiście. Dobrze ubrani, widzieliśmy jak w okolicy zamarł ruch kołowy, ludzie byli albo zaskoczeni albo wkurzeni, tylko dzieciaki miały ubaw.
Po kilkudziesięciu minutach doszliśmy do sklepowej ciastkarni umiejscowionej w starym drewnianym domu, gdzie na co dzień sprzedawano własne wyroby od pieczywa po ciastka z wydzielonym przestronnym miejscem na kawę, herbatę i oczywiście słodkości. Śnieg padał dalej. Po południu wróciliśmy zmachani ale zadowoleni z takiej zawieruchy.
Na spokojnie znów wyraziłem wdzięczność i ostatnia intencję – już wystarczy, niech zostanie tak, jak jest.
Następne dni w pełnym słońcu, a w dzień naszego wyjazdu, śnieg zaczął szybko topnieć.
Podobną sytuację opisała autorka „Gwiezdnych Dzieci”, też nie zdając sobie wtedy sprawy z mocy własnej intencji, na którą trzeba mieć baczenie i pełną kontrolę, gdy się wzrasta na bardziej subtelną przestrzeń odczuwania. Cdn...
...to my jesteśmy boskimi kreatorami w otaczającej nas przestrzeni.
Cz. II
Posiadamy w sobie nieograniczone możliwości. Elity zarządzające całym systemem dokładnie wiedzą, jaką mamy w sobie moc sprawczą w połączeniu ze Źródłem. Dlatego stworzono religie, abyśmy byli mali, marni nic nie znaczącymi tzw. grzesznikami. Po to tworzy się energie strachu (epidemie, wojny, czarne przepowiednie), by oddalić od nas to, co jest w nas. Naszą wewnętrzną mądrość, wiedzę i moc, czyli energię samego Źródła.
Jak to się przejawia w naszej realnej rzeczywistości?
Siedzę sobie w gościach w ogrodzie w pozycji pół leżącej na rozkładanym ogrodowym fotelu w towarzystwie osoby posiadającej ten cudny ogród. W ciszy delektujemy się słoneczną aurą, gdy na niebie pojawiła się pierwsza chemiczna smuga „chemtrails”.
- Zaczyna się – burknąłem sam do siebie.
- Faktycznie. Zaczyna się – usłyszałem w odpowiedzi.
Kątem oka zacząłem się przyglądać osobie obok, która kciukiem namierzała ową smugę. W intencji chciała ją wyczyścić jak gumką ślad po ołówku na kartce.
Zamknąłem oczy i dalej wsłuchiwałem się w ogrodowy szum. Jednak wyczułem, że coś się wydarzyło.
Na niebie powstała przerwa w chemicznej chmurze, choć dzionek był bezwietrzny.
Spojrzałem w bok i zrozumiałem, czyja to była sprawka.
- Jeżeli potrafisz wymazać fizyczną chmurę, to uważaj, bo możesz to samo zrobić z latającymi obiektami – całkiem poważnie stwierdziłem.
W tym samym czasie pojawił się następny „śmierdziel” zatruwający niebo i Naturę. Znów kciuk poszybował w przestrzeń i....zabawa się skończyła. Osoba posiadająca takie możliwości otrzymała krótki lecz zdecydowany przekaz – nie marnuj energii na takie zabawy.
Umysł podpowiada – niemożliwe. Gdy mamy otwarty umysł – nie ma rzeczy niemożliwych i tak działa intencja, gdy jest w naturalny sposób tworzona, od serca, bez przymusu, usilnego chcenia czy żądania. A jeżeli jest tworzona, musi być precyzyjna, gdyż „ogólna” rzucona od niechcenia może stać się kłopotliwa.
Zimowy wyjazd w góry, by osobie towarzyszącej pokazać urok gór zimą. Jednak wjeżdżając w teren przedgórski było szaro, brudno i gdzieniegdzie dogorywały resztki śnieżnej powłoki. Widok był nad wyraz smutny, gdyż chciałem pokazać zupełnie co innego.
Zatem puściłem intencję, aby na czas naszego pobytu napadało tyle śniegu, by wszelkie brudy zostały zakryte.
Wieczorem dojeżdżając do miejsca pobytu, śnieg zaczął prószyć. Z automatu wyraziłem wdzięczność od serca za realizację szczerej intencji. Nie miałem pojęcia, że nieprecyzyjna intencja może przybrać niespodziewane rozmiary w realnej rzeczywistości.
Mieliśmy widok wyłącznie na góry, który nam rano się ukazał się przez ścianę okien od strony balkonu. Zdziwiłem się, gdy na balustradzie zobaczyłem kilkanaście centymetrów śniegu. Wstałem, spojrzałem przez okno poniżej na okolice, która była dokładnie pokryta białym puchem. Pomyślałem - jest ok.
Po śniadaniu zaczęło znów sypać. Ot, prawdziwa zima w górach, trzeba wybrać się na spacer.
- Miałeś rację. Na prawdę jest cudnie – usłyszałem przed wyjściem na zewnątrz.
- Cudnie będzie, gdy zacznie porządnie padać i wiać – rzuciłem przelotem, naprawdę tego chcąc, by poczuć prawdziwy mroźny klimat.
Po kilku minutach od wyjścia zaczęło wiać i tak sypać, że mieliśmy śnieg na rzęsach , brwiach i było zajebiście. Dobrze ubrani, widzieliśmy jak w okolicy zamarł ruch kołowy, ludzie byli albo zaskoczeni albo wkurzeni, tylko dzieciaki miały ubaw.
Po kilkudziesięciu minutach doszliśmy do sklepowej ciastkarni umiejscowionej w starym drewnianym domu, gdzie na co dzień sprzedawano własne wyroby od pieczywa po ciastka z wydzielonym przestronnym miejscem na kawę, herbatę i oczywiście słodkości. Śnieg padał dalej. Po południu wróciliśmy zmachani ale zadowoleni z takiej zawieruchy.
Na spokojnie znów wyraziłem wdzięczność i ostatnia intencję – już wystarczy, niech zostanie tak, jak jest.
Następne dni w pełnym słońcu, a w dzień naszego wyjazdu, śnieg zaczął szybko topnieć.
Podobną sytuację opisała autorka „Gwiezdnych Dzieci”, też nie zdając sobie wtedy sprawy z mocy własnej intencji, na którą trzeba mieć baczenie i pełną kontrolę, gdy się wzrasta na bardziej subtelną przestrzeń odczuwania. Cdn...
- Załączniki
-
- Kreowanie II (2).jpg (41.9 KiB) Przejrzano 469 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL X
POSZERZONE CZUCIE I WIDZENIE (UFO)
Żyjąc w okopach systemu doświadczamy wyłącznie naszymi fizycznymi zmysłami i to nas z reguły zadowala. Zdarza się jednak, że coś innego nam się włącza, jakby przeczucie czy intuicja lub czysta ciekawość, ale na początku takowe fanaberie gonimy, bo mają się nijak do realnej, namacalnej rzeczywistości. Tylko co tak naprawdę jest realne a co nie?
Spędzając urlop w paśmie górskim, a raczej pagórkowatym zwanym Gorce (ok. 25-30 km od skomercjalizowanego do granic absurdu Zakopanego), które były bazą wypadową zarówno w Gorce jak i Tatry Polskie oraz Słowackie, z okna pokoju miałem wspaniały widok przez duże okno na same Gorce jak i niebo. Codziennie przyglądałem się wieczorem po górskich trasach w niebo w miłym towarzystwie osoby „Y”, by zauważyć pewną anomalię, występującą w każdy następny dzień pobytu w tym miejscu (Klikuszowa).
Nie mamy czasu na patrzenie na niebo, a szkoda, gdyż taka praktyka nie tylko wycisza nas i nasz umysł, ale bywa, że serwuje nam dodatkowe atrakcje jak te, których nie tylko ja byłem świadkiem, a chodziło o NOL (niezintensyfikowane obiekty latające) z angielska – UFO.
Na wieczornym i nocnym niebie przy dużej przejrzystości widać nie tylko gwiazdy, ale również przemieszczające się niektóre satelity. Ziemia się obraca, zatem poszczególne jasne punkty na niebie również się przemieszczają. Jednak jeden codziennie tkwił w połowie godziny 12-13 na widnokręgu przez kilka nocnych godzin. Wiem, że takie obiekty w różnych częściach ziemskiego nieba się znajdują, gdyż odpowiadają za bezpieczeństwo naszej planety przed negatywnymi intruzami z innych galaktyk. Taki obiekt ciągle widnieje w Borach Tucholskich, lecz zachowuje się nieco inaczej.
Gdy zwróciliśmy szczególną uwagę w trzeci dzień pobytu na to coś, okazało się, że jest kompletnie nieruchomy, ale wokół jego bezpośredniej przestrzeni krążyły mniejsze punkty (jakby sondy) w ilości od 3 do 5 sztuk. Zmieniały swoje położenie łagodnie, lub nagle przeskakiwały w inne miejsce. Taki podniebny balet. Jednak, gdy osoba „Y” włączyła swoje poszerzone widzenie, a ja wraz z nią intencję o danie jakiegoś znaku czy ruchu, zrobiło się jeszcze ciekawiej.
Główny nieruchomy obiekt przesunął się łagodnie w pionie na kilka centymetrów w dół (w jego bezpośredniej przestrzeni to musiał być ruch liczony w kilometrach, byśmy mogli dojrzeć różnicę), co można było zauważyć na odległości obiektu od górnej krawędzi okna, po czym powrócił równie łagodnie na swoje docelowe miejsce. Cóż, już wiedzieliśmy że to nie tylko sztuczny obiekt, bo mieścił w sobie jakieś istoty.
Idąc tym tropem, puściliśmy intencję, aby zmienił np. kolor. Błyszczał zimnym, bladym diodowym światłem, które po kilkudziesięciu sekundach od naszej intencji zmieniło się na żółty, później w lekko pomarańczowy by na krótko rozbłysnąć czerwonym. Po czym znów pojawiła się blada diodowa poświata zimnego światła. Postanowiłem dla ciekawości złapać to coś w kamerze i owszem, udało mi się na największym optycznym zbliżeniu odnaleźć ten punkt, który słabo wypadał gdyż miejscowość w nocy była oświetlona i psuła nocną przejrzystość przy tym, co widziały moje oczy.
Wiem, że można na poziomie mentalnym wejść w interakcje z niektórymi technicznie rozwiniętymi (nie tylko pozytywnymi) nacjami. Znam to z opowieści zarówno bezpośrednich jak i zasłyszanych czy obejrzanych w różnych programach. Tym razem miałem możliwość bezpośredniego doświadczenia owej interakcji, co w późniejszym czasie zmieniło się w dość nieprzyjemne odczucie.
Jako, że wraz z rozwojem duchowym pewne potencjały się samoczynnie uruchamiają, właściwie zostajemy do nich dopuszczeni, zatem osoba „Y” posiadająca umiejętność poszerzonego widzenia nie tylko naszej przestrzeni, ale również tych zakrytych czy też kamuflowanych, by nasze fizyczne zmysły nie umiały ich dostrzec, zaczęła mi głośno komentować co się dzieje.
Dotychczasowy opis osobiście był dla mnie widoczny, dalej to już realna relacja usłyszana w bezpośrednim komentarzu na bieżąco.
Główny nieruchomy obiekt był osią dla poświaty w formie rurowatym, którą można przyrównać do szklanej laboratoryjnej rurki w nocy podświetlonej np. pojedynczym promieniem diody, uzyskując delikatną poświatę na ściankach całej długości rurki. Ta poświata ciągnęła się od samego kosmosu do samej ziemi. Po środku tej poświaty pomiędzy końcem ziemskiego nieba a ziemią był zawieszony wcześniej obserwowany obiekt. W środku tej poświaty (jakby drogi, portalu) odbywał się ledwie widoczny ruch czegoś nieokreślonego w liczbie co najmniej kilku, w jedną i drugą stronę.
Na moje zapytanie o jeszcze dokładniejsze dostrojenie się do widzianej poświaty nadeszła natychmiastowa odpowiedź mentalna, że nie powinniśmy się tym za bardzo interesować. To była bardzo dobitna prośba.
Cóż, nie można naginać rzeczywistości, gdy otrzymuje się bezpośrednio intencje zwrotną o zaprzestanie wzmożonej obserwacji.
Nasze zaciekawienie i ingerencja w zachodzące wypadki na niebie spowodowały, że następnej nocy obiekt zmienił swoje położenie na tyle, że był ledwie widoczny z okna, uniemożliwiając nam dalszą spokojną obserwację. Skupiliśmy się więc na wrażeniach z codziennych wypraw w góry, które dawały nam w kość.
Po dwóch dniach obiekt wrócił na swoje miejsce pomiędzy godzinę 12-13. Chciałem jeszcze raz sfilmować kamerą ten obiekt przy jednoczesnym robieniu zdjęć, gdyż obie funkcje są dostępne w czasie rzeczywistym. Tym bardziej, że poprzedni film skasowałem, bo był mało wyrazisty przy tym, co widziały nasze oczy. A tu niespodzianka, obiekt widziany oczyma był niedostępny, dosłownie niedostępny w kamerze. Nie byłem wstanie go namierzyć, choć kierowałem zbliżenie na gwiazdę, znajdującą się w pobliżu. Gwiazda była widoczna, obiekt będący obok – nie.
Ciąg dalszy zdarzeń nie był już tak sympatyczny, gdy sam wybrałem się w Gorce, by „zaliczyć” najwyższy szczyt Gorców – Turbacz, do kolekcji Korony Polskich Gór.
Otóż, nie zdawałem sobie sprawy, że obierając trasę na Turbacz, wchodziłem w teren, gdzie opisywana poświata się kończyła.
Niektóre podejścia na trasie były specyficzne, gdyż na dnie rynny piaskowej mnóstwo luźnych kamieni, które obciążają mocno nogi, a podczas ulewy tymi rynnami spływa woda. To też poziom trawy, krzaków jagód ma się na wysokości pasa, a bywało, że wzroku, a wyżej jeszcze roślinność. Wrażenie, jakby się szło w wyżłobionym tunelu.
Po około 1,5 godzinnym marszowym tempie (chodzę szybko mając wtedy niezbędny zapas czasowy na powrót) przez kolejną rynnę, wyjąłem kamerę by tak specyficzne podejście filmować przy podchodzeniu w górę. Jednak dość szybko poczułem bardzo nieprzyjemne, zmrożone spojrzenie na sobie. Wiem, gdy z dala przygląda się mi zwierze, a kiedy człowiek lub kiedy obok znajduje się coś nisko wibracyjnego jak błąkający się byt, czy dusza, która utknęła w jakimś miejscu w wyniku szoku wywołanego np. niespodziewaną śmiercią w wyniku wypadku lub zabójstwa.
To było całkowicie nowe odczucie, ciężkie i nieprzyjemne odczucie, które pierwszy raz w życiu właśnie doświadczałem. Na wszelki wypadek, idąc i filmując głośno powiedziałem o swoim odczuciu, by się w razie czegoś zachowało...
Zatrzymałem się jednak, dokładnie rozglądając się dookoła, ale wszędzie był gęsty busz i nic nie mogłem dostrzec, choć wiedziałem, że jak ja się zatrzymałem, to to coś również stało. Ruszyłem dalej i dopiero po ok. 10 minutach moje zmysły i ciało zaczęło się wyciszać.
Na Turbaczu był fajny widok, zatem postanowiłem zrobić wielką pętlę (nigdy nie wracam tą samą trasą) gdyż przy moim tempie chodzenia miałem 2 godzinny zapasu (cała pętla w 9 godzin). Schodziłem spokojnie, spotykając na trasie zaledwie 3 osoby. Jaka to fajna odmiana od zatłoczonych Polskich Tatr.
Schodząc zupełnie nową trasą jednak przecinałem w innym miejscu ten sam obszar, gdzie czułem brak sympatii do mojej osoby. Znowu to odczucie się pojawiło, choć o wiele bliżej. Gdyż zauważyłem, że z boku ruszającą się w odległości ok. 3 metrów gałąź na wysokości powyżej 1,70 cm, choć było bezwietrznie. Trochę mnie zmroziło, choć poza zielenią nic nie byłem wstanie dostrzec, ale powróciło to nowe nieprzyjemne odczucie. To nie było zwierzę, ani człowiek, a jednak coś fizycznego, choć zupełnie odmiennego, co wcześniej nigdy nie miałem okazji odczuć, tym bardziej zobaczyć.
Dopiero po powrocie do miejsca pobytu po godzinie 18-tej, prysznicu i pokazaniu nagranego filmu dotarło do mnie, że przechodziłem dokładnie przez teren, gdzie mniej więcej kończyła się opisywana wcześniej poświata łącząca ziemię z kosmosem i obiektem po środku nieba...
Na moje zapytacie, czy razem zaliczymy tą trasę, by osoba "Y" mogła poczuć i zobaczyć to coś, kategorycznie odmówiła, gdyż jej odczucia po tym, co opowiedziałem, były jeszcze bardziej intensywne i bardzo niesympatyczne.
Żyjąc w okopach systemu doświadczamy wyłącznie naszymi fizycznymi zmysłami i to nas z reguły zadowala. Zdarza się jednak, że coś innego nam się włącza, jakby przeczucie czy intuicja lub czysta ciekawość, ale na początku takowe fanaberie gonimy, bo mają się nijak do realnej, namacalnej rzeczywistości. Tylko co tak naprawdę jest realne a co nie?
Spędzając urlop w paśmie górskim, a raczej pagórkowatym zwanym Gorce (ok. 25-30 km od skomercjalizowanego do granic absurdu Zakopanego), które były bazą wypadową zarówno w Gorce jak i Tatry Polskie oraz Słowackie, z okna pokoju miałem wspaniały widok przez duże okno na same Gorce jak i niebo. Codziennie przyglądałem się wieczorem po górskich trasach w niebo w miłym towarzystwie osoby „Y”, by zauważyć pewną anomalię, występującą w każdy następny dzień pobytu w tym miejscu (Klikuszowa).
Nie mamy czasu na patrzenie na niebo, a szkoda, gdyż taka praktyka nie tylko wycisza nas i nasz umysł, ale bywa, że serwuje nam dodatkowe atrakcje jak te, których nie tylko ja byłem świadkiem, a chodziło o NOL (niezintensyfikowane obiekty latające) z angielska – UFO.
Na wieczornym i nocnym niebie przy dużej przejrzystości widać nie tylko gwiazdy, ale również przemieszczające się niektóre satelity. Ziemia się obraca, zatem poszczególne jasne punkty na niebie również się przemieszczają. Jednak jeden codziennie tkwił w połowie godziny 12-13 na widnokręgu przez kilka nocnych godzin. Wiem, że takie obiekty w różnych częściach ziemskiego nieba się znajdują, gdyż odpowiadają za bezpieczeństwo naszej planety przed negatywnymi intruzami z innych galaktyk. Taki obiekt ciągle widnieje w Borach Tucholskich, lecz zachowuje się nieco inaczej.
Gdy zwróciliśmy szczególną uwagę w trzeci dzień pobytu na to coś, okazało się, że jest kompletnie nieruchomy, ale wokół jego bezpośredniej przestrzeni krążyły mniejsze punkty (jakby sondy) w ilości od 3 do 5 sztuk. Zmieniały swoje położenie łagodnie, lub nagle przeskakiwały w inne miejsce. Taki podniebny balet. Jednak, gdy osoba „Y” włączyła swoje poszerzone widzenie, a ja wraz z nią intencję o danie jakiegoś znaku czy ruchu, zrobiło się jeszcze ciekawiej.
Główny nieruchomy obiekt przesunął się łagodnie w pionie na kilka centymetrów w dół (w jego bezpośredniej przestrzeni to musiał być ruch liczony w kilometrach, byśmy mogli dojrzeć różnicę), co można było zauważyć na odległości obiektu od górnej krawędzi okna, po czym powrócił równie łagodnie na swoje docelowe miejsce. Cóż, już wiedzieliśmy że to nie tylko sztuczny obiekt, bo mieścił w sobie jakieś istoty.
Idąc tym tropem, puściliśmy intencję, aby zmienił np. kolor. Błyszczał zimnym, bladym diodowym światłem, które po kilkudziesięciu sekundach od naszej intencji zmieniło się na żółty, później w lekko pomarańczowy by na krótko rozbłysnąć czerwonym. Po czym znów pojawiła się blada diodowa poświata zimnego światła. Postanowiłem dla ciekawości złapać to coś w kamerze i owszem, udało mi się na największym optycznym zbliżeniu odnaleźć ten punkt, który słabo wypadał gdyż miejscowość w nocy była oświetlona i psuła nocną przejrzystość przy tym, co widziały moje oczy.
Wiem, że można na poziomie mentalnym wejść w interakcje z niektórymi technicznie rozwiniętymi (nie tylko pozytywnymi) nacjami. Znam to z opowieści zarówno bezpośrednich jak i zasłyszanych czy obejrzanych w różnych programach. Tym razem miałem możliwość bezpośredniego doświadczenia owej interakcji, co w późniejszym czasie zmieniło się w dość nieprzyjemne odczucie.
Jako, że wraz z rozwojem duchowym pewne potencjały się samoczynnie uruchamiają, właściwie zostajemy do nich dopuszczeni, zatem osoba „Y” posiadająca umiejętność poszerzonego widzenia nie tylko naszej przestrzeni, ale również tych zakrytych czy też kamuflowanych, by nasze fizyczne zmysły nie umiały ich dostrzec, zaczęła mi głośno komentować co się dzieje.
Dotychczasowy opis osobiście był dla mnie widoczny, dalej to już realna relacja usłyszana w bezpośrednim komentarzu na bieżąco.
Główny nieruchomy obiekt był osią dla poświaty w formie rurowatym, którą można przyrównać do szklanej laboratoryjnej rurki w nocy podświetlonej np. pojedynczym promieniem diody, uzyskując delikatną poświatę na ściankach całej długości rurki. Ta poświata ciągnęła się od samego kosmosu do samej ziemi. Po środku tej poświaty pomiędzy końcem ziemskiego nieba a ziemią był zawieszony wcześniej obserwowany obiekt. W środku tej poświaty (jakby drogi, portalu) odbywał się ledwie widoczny ruch czegoś nieokreślonego w liczbie co najmniej kilku, w jedną i drugą stronę.
Na moje zapytanie o jeszcze dokładniejsze dostrojenie się do widzianej poświaty nadeszła natychmiastowa odpowiedź mentalna, że nie powinniśmy się tym za bardzo interesować. To była bardzo dobitna prośba.
Cóż, nie można naginać rzeczywistości, gdy otrzymuje się bezpośrednio intencje zwrotną o zaprzestanie wzmożonej obserwacji.
Nasze zaciekawienie i ingerencja w zachodzące wypadki na niebie spowodowały, że następnej nocy obiekt zmienił swoje położenie na tyle, że był ledwie widoczny z okna, uniemożliwiając nam dalszą spokojną obserwację. Skupiliśmy się więc na wrażeniach z codziennych wypraw w góry, które dawały nam w kość.
Po dwóch dniach obiekt wrócił na swoje miejsce pomiędzy godzinę 12-13. Chciałem jeszcze raz sfilmować kamerą ten obiekt przy jednoczesnym robieniu zdjęć, gdyż obie funkcje są dostępne w czasie rzeczywistym. Tym bardziej, że poprzedni film skasowałem, bo był mało wyrazisty przy tym, co widziały nasze oczy. A tu niespodzianka, obiekt widziany oczyma był niedostępny, dosłownie niedostępny w kamerze. Nie byłem wstanie go namierzyć, choć kierowałem zbliżenie na gwiazdę, znajdującą się w pobliżu. Gwiazda była widoczna, obiekt będący obok – nie.
Ciąg dalszy zdarzeń nie był już tak sympatyczny, gdy sam wybrałem się w Gorce, by „zaliczyć” najwyższy szczyt Gorców – Turbacz, do kolekcji Korony Polskich Gór.
Otóż, nie zdawałem sobie sprawy, że obierając trasę na Turbacz, wchodziłem w teren, gdzie opisywana poświata się kończyła.
Niektóre podejścia na trasie były specyficzne, gdyż na dnie rynny piaskowej mnóstwo luźnych kamieni, które obciążają mocno nogi, a podczas ulewy tymi rynnami spływa woda. To też poziom trawy, krzaków jagód ma się na wysokości pasa, a bywało, że wzroku, a wyżej jeszcze roślinność. Wrażenie, jakby się szło w wyżłobionym tunelu.
Po około 1,5 godzinnym marszowym tempie (chodzę szybko mając wtedy niezbędny zapas czasowy na powrót) przez kolejną rynnę, wyjąłem kamerę by tak specyficzne podejście filmować przy podchodzeniu w górę. Jednak dość szybko poczułem bardzo nieprzyjemne, zmrożone spojrzenie na sobie. Wiem, gdy z dala przygląda się mi zwierze, a kiedy człowiek lub kiedy obok znajduje się coś nisko wibracyjnego jak błąkający się byt, czy dusza, która utknęła w jakimś miejscu w wyniku szoku wywołanego np. niespodziewaną śmiercią w wyniku wypadku lub zabójstwa.
To było całkowicie nowe odczucie, ciężkie i nieprzyjemne odczucie, które pierwszy raz w życiu właśnie doświadczałem. Na wszelki wypadek, idąc i filmując głośno powiedziałem o swoim odczuciu, by się w razie czegoś zachowało...
Zatrzymałem się jednak, dokładnie rozglądając się dookoła, ale wszędzie był gęsty busz i nic nie mogłem dostrzec, choć wiedziałem, że jak ja się zatrzymałem, to to coś również stało. Ruszyłem dalej i dopiero po ok. 10 minutach moje zmysły i ciało zaczęło się wyciszać.
Na Turbaczu był fajny widok, zatem postanowiłem zrobić wielką pętlę (nigdy nie wracam tą samą trasą) gdyż przy moim tempie chodzenia miałem 2 godzinny zapasu (cała pętla w 9 godzin). Schodziłem spokojnie, spotykając na trasie zaledwie 3 osoby. Jaka to fajna odmiana od zatłoczonych Polskich Tatr.
Schodząc zupełnie nową trasą jednak przecinałem w innym miejscu ten sam obszar, gdzie czułem brak sympatii do mojej osoby. Znowu to odczucie się pojawiło, choć o wiele bliżej. Gdyż zauważyłem, że z boku ruszającą się w odległości ok. 3 metrów gałąź na wysokości powyżej 1,70 cm, choć było bezwietrznie. Trochę mnie zmroziło, choć poza zielenią nic nie byłem wstanie dostrzec, ale powróciło to nowe nieprzyjemne odczucie. To nie było zwierzę, ani człowiek, a jednak coś fizycznego, choć zupełnie odmiennego, co wcześniej nigdy nie miałem okazji odczuć, tym bardziej zobaczyć.
Dopiero po powrocie do miejsca pobytu po godzinie 18-tej, prysznicu i pokazaniu nagranego filmu dotarło do mnie, że przechodziłem dokładnie przez teren, gdzie mniej więcej kończyła się opisywana wcześniej poświata łącząca ziemię z kosmosem i obiektem po środku nieba...
Na moje zapytacie, czy razem zaliczymy tą trasę, by osoba "Y" mogła poczuć i zobaczyć to coś, kategorycznie odmówiła, gdyż jej odczucia po tym, co opowiedziałem, były jeszcze bardziej intensywne i bardzo niesympatyczne.
- Załączniki
-
- UFO.jpg (48.81 KiB) Przejrzano 435 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XI
MENTALNY TRENING
Nie zdajemy sobie sprawy, jak często nasze konkretne myśli mają na nas wpływ, a zwłaszcza na nasze otoczenie, które jest kreowane z energii, którą emanujemy poprzez myśli. Często mentalnie jesteśmy porozbijamy i nie mamy jakby spójności w tym, co chcemy zrobić, czym emanować i do czego dążyć. Niezauważany, że największym wrogiem dla siebie jesteśmy my sami, gdy brak nam pewności, wiary we własne siły i fajną, kreowaną świetlaną przyszłość.
Zatem sami siebie ograniczamy, choć nasze możliwości są nieograniczone, lecz tłamszone przez umysł i współczesny system, w którym tkwimy z reguły biernie, choć lepiej jest, gdy czynnie na niego możemy wpływać w taki sposób, by sprzyjał nam, bliźnim i otaczającej naturze. Nigdy odwrotnie.
Zastanawiając się nad jakimś tematem, czy szerszym kontekstem bycia tu na ziemi, bywa, że poprzez emocje pokazywana jest mi ta, nieskażona alternatywna rzeczywistość, która powinna być tą realną, w której obecnie istniejemy. Niestety, „ta” obecna jest mocno niedoskonała i tak ułożona, byśmy pozostali jak najdłużej w prozie systemowego życia. Dlatego doświadczyłem czegoś, co powinno być standardem tu, choć brzmi to trochę jak absurdalne wywody neurotyka.
Przed moimi oczami pojawiło się pasmo zieleni nieco odmiennej do naszej, leśnej. To był wydzielony (prostokąt) kilkuset metrowy pas drzew ciągnących się pod sporą, lecz łagodną górkę. Tą odmiennością było fakt, że drzewa rosły w poziomie, z głównymi pniami położonymi na ziemi, a z nich wyrastającymi konarami ku niebu. Było to takie specyficzne, lecz przejrzyste kłębowisko konarów, ale bezlistnych. Dlaczego akurat tam się znalazłem?
Otóż, ciekawi mnie wspinaczka skałkowa, która wymaga niezwykłe elastycznej tężyzny fizycznej, skupienia i koordynacji ruchów. I ku mojemu zdziwieniu, na tym pasmie zieleni, osoby trenowały uchwyty i siłę wśród konarów, systematycznie wspinając się w górę, bez dotykania stopami do podłoża. Od razu nasunęło mi się skojarzenie małpiarni w ZOO, ale w ludzkim wykonaniu (bez urazy). Bardziej doświadczeni przemykali na co najmniej kilku metrach, inni tuż nad ziemią.
Spoglądałem z zaciekawieniem, w jaki sposób to czynią, gdy obok mnie stanęła osoba, pytając mnie, czy sam nie chciałbym spróbować? Wyraziłem chęć, więc dostałem odpowiedni ubiór z osprzętem i po prostu ruszyłem w busz.
Osobiście, uwielbiam góry, gdyż uczą pokory i rozsądku w planowaniu, działaniu i samym wspinaniu się (lub chodzeniu po szlakach). Pokonuje się wielogodzinne przejścia, by móc przez chwilę poczuć się, jak na czubku świata. Zdarzyło mi się raz, gdy stojąc na szczycie, metr poniżej były widoczne tylko chmury, a wyżej piękne promienie słońca. Poczułem się jak w przysłowiowym niebie. Miałem ochotę skoczyć w te chmury, jak z trampoliny do wody. Dziwne, ale w pamięci pozostaje emocja związana z tym widokiem na samej górze, a trudy wejścia jak i zejście są jakby tylko dodatkiem, ciekawym tematem do rozmów o bezsensowności tej pasji, która przyciąga zwłaszcza dzięki nieskażonej naturze.
Tam czuje się przemożną, nierozerwalną łączność z Matką Ziemią, tak nam brakującej w cywilizowanym, zurbanizowanym świecie.
Pokryłem dłonie białym proszkiem i ruszyłem naprzód. Pierwszy chwyt i uczucie lekkości, jakbym to robił od wielu lat. I tu niespodzianka, czym me myśli przy tym wspinaniu były lżejsze, pozytywne (w stylu, jestem wstanie sobie spokojnie poradzić), tym owe specyficzne przemieszczanie się stawało się coraz łatwiejsze. Energia moich myśli bezpośrednio przekładała się na jakość i łatwość pokonywania trasy. Kątem oka widziałem, jak inni zatrzymywali się i patrzyli z niedowierzaniem na to, co ja wyprawiam, a ja robiłem tylko swoje w takiej pewności własnych umiejętności, że wyglądałem, jakbym miał zwinność małpy.
W połowie trasy, pokusiłem się o coraz bardziej wymyślne chwyty i przejścia. To była zabawa z moimi myślami, gdyż pewność danej myśli od razu przekładała się na tamtejszą fizyczną przestrzeń. Kontrola myśli powodowała zwiększoną kontrolę ruchów. To taka bezpośrednia nauka przekazywania energii myśli na daną rzeczywistość. Przed tzw. metą na górze pokusiłem się o specyficzny, kontrolowany przeskok całym ciałem na inny konar, jednak wbrew fizycznemu przyciąganiu i to tyłem, co wprawiło w zdumienie osoby na samej górze. Sprawiłem sobie tym samym ogromną radość, która doprowadziła do jeszcze ciekawszych odczuć.
W alternatywnych rzeczywistościach pewne przykłady są mi podawane w taki sposób, by moja umiejętność rozumowania potrafiła sobie z daną treścią (przeżyciami, emocjami) poradzić. Większość doświadczeń jest odwzorowanych na przykładzie moich byłych czy obecnych zainteresowań, bo wtedy bardziej wyrazista jest skala porównawcza pomiędzy tym, co umownie potrafimy, a tym, co byśmy potrafili uwalniając swój umysł i wewnętrzną energię w nas.
Podeszła do mnie młoda para, dając mi do zrozumienia, że moje umiejętności wykraczają poza ich możliwości, dlatego chcieliby mi pokazać coś równie osobliwego, a zarazem ciekawego. Przystałem na ta propozycję i nastąpił szybki przeskok (mnie z tą parą) do dużej sali ćwiczeń, wyłożonej matami. Jak się okazało, była tam bardzo zaawansowana nie tylko technicznie, mała grupa osób, doskonaląca się w konkretnych wschodnich sztukach walk, wymieniając się zarówno w pokazywaniu swojego potencjału czysto technicznego, jak i w współgraniu z potencjałem duchowym (energetycznym).
Znalazłem się jednym słowem, w niesamowitym otoczeniu niezwykle ciepłych, empatycznych osób wspierających się w swojej pasji, która nie miała już nic wspólnego tylko z czystym, ciężkim, fizycznym treningiem.
Przestawiono mnie tej zacnej grupie osób obojga płci, po czym pokazano nagranie z moimi wygibasami w lesie, sam nie mając świadomości, iż byłem nagrywany.
Po obejrzeniu najciekawszych fragmentów, pojawił się ściszony „szelest” wymiany komentarzy w tej grupie. Wywołałem jednak pewnego rodzaju podziw wśród zgromadzonych, zatem zaprosili mnie do wspólnej rozmowy.
Na pytanie - jak potrafię wykonywać tak przeczące prawom fizyki ewolucje? - odpowiedziałem, że wspomagam się energią myśli, co wprawiło ich w mocne zdziwienie. Ale nie wiedzieli, że ja właściwie w tamtej przestrzeni byłem bardziej duchowo niż fizycznie, stąd miałem tak mocne przełożenie energii z myśli na czyny.
Dalej rozmowa potoczyła się w kierunku, w jakim oni sposób postrzegają energie i jak ją potrafią wykorzystać.
Osoby, które po wyjściu z ciała czy w chwili śmierci, doświadczają lekkości, ale są również na początku w pewnym sensie niezdarni, niezgrabni. Dzieje się tak, gdyż „tam” wszelkie działania są wykonywane jedynie za pomocą intencji (myśli).
W naszym świecie trzeba wykonać wiele czynności, by coś zrobić, czy gdzieś pojechać. Tam wystarczy myśl, owa intencja i występuje natychmiastowy skutek.
Gdyby nas tam wpuścić bez przygotowania z naszymi rozdygotanymi, zmiennymi jak karuzela myślami, to narobilibyśmy sobie tylko biedy. Postrzegano by nas jako przedszkolaków, dopiero uczących się życia. Dlatego też, po drugiej stronie, gdy zejdziemy z tego padołu, będą czekać na nas krewni, z którymi łączyły nas pozytywne więzi na ziemi, by ułatwić nam w pierwszych chwilach poruszanie się w tamtejszej, duchowej przestrzeni.
W międzyczasie zaczęło być jeszcze ciekawiej, gdyż z uprzejmości grona, w którym się zalazłem, poszczególne osoby pokazywały mi swoje umiejętności. Nie da się w dwóch zdaniach opisać tego co widziałem, ale szczerze, szczęka mi opadła z wrażenia. Najciekawsze jednak było na końcu. Najbardziej zaawansowana osoba i w pewnym sensie guru (chwalebny przykład) tej grupy pokazał współgranie perfekcyjnej techniki z mocą, która w nim rozkwitła.
Mianowicie, biorąc krótki rozbieg po macie, wbiegł na ścianę na wysokość 3-4 metrów, gdyż hala miała jeszcze wyżej dach, na tej wysokości się odbił wykonał kontrolowaną przewrotkę z jednoczesnym opadaniem. Jednakże, czym bliżej był podłoża, tym opadanie jego ciała wyhamowywało, jakby pod spodem miał hamującą jego ciało poduszkę energetyczną.
Fajny pokaz, dłonią pokazałem wyraz szacunku dla umiejętności. Następnie powtórzył tą samą czynność, ale jakby przykleił się do gładkiej ściany, jakby miał na dłoniach i stopach jakiś super klej. Po krótkiej chwili, swobodnie odepchnął się od ściany i równie swobodnie opadł z tym samym wyhamowaniem, co wcześniej. Tym razem mój wyraz zdziwienia chyba zrobił na nich wrażenie. Zapytano mnie, czy przy użyciu własnej energii byłbym wstanie wykonać podobny pokaz. Szczerze, myśląc po naszemu, zwątpiłem, ale od razu w pamięci pojawił mi się obraz wygibasów wśród zalesionej górki. Wystarczyło zatem tylko przenieść to, czym się tak popisałem, na matę w sali, w której się znalazłem. Wyraziłem zgodę, czym zupełnie zaskoczyłem forum, bo okazało się, że zadane pytanie było w pewnym sensie pytaniem retorycznym. Ok. Powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć i „b”.
Na tak nietypowym realnym przykładzie, pokazano mi bezpośrednio, jak możemy kreować własną przestrzeń fizyczną za pomocą pozytywnych myśli. Oczywiście ten przykład jest ekstremalny, i o to chodziło, gdyż ciągła koncentracja myśli na danej czynności, gdy jest pozytywna, przynosi z czasem pozytywne rozwiązania.
Przy wzrastaniu w nas energii, ten czas diametralnie się skraca. Negatywne myśli rozbijają naszą przestrzeń. Mamy wolną wolę, to też w sposób kreatywny próbujmy przynajmniej ją czuć i wykorzystywać.
Stanąłem przy ścianie, dotknąłem jej, jakby nie wierząc, że ona istnieje, i poczułem opór na dłoni. Zrozumiałem, że odczucia są ewidentnie realne, to też trzeba było się naprawdę skupić. Dano mi czas niezbędny do prób. Pierwsza próba to odbicie z maty, odbicie od ściany i swobodne lądowanie. Zaskoczyło mnie, że wykonałem to bez zbędnego wysiłku, ale nie podpaliłem się, że mogę wszystko. Druga próba na większej wysokości, ale opadłem już wolniej, bo tak założyłem. Trzecia próba, to pełna próba kopiująca wyczyn guru. Jedyna różnica polegała na tym, że moje wyhamowanie nastąpiło tuż nad matą. Wow! Mój umysł szalał z radości, przy okazji widząc zdziwienie na twarzach zgromadzonej grupy. Zrozumiałem w jednej chwili, że całkowity stan skupienia i kierowania myślami bezpośrednio miało wpływ na moje działania.
Guru był mocno zaintrygowany tym, co uczyniłem, to też pokazał mi jeszcze trudniejszą „sztuczkę”. Wbiegł na ścianę i po niej na sufit sali, na którym zawisł przyczepiony dłońmi i stopami do sufitu. Wyglądało to tak, jak pająk w domu spoglądający na otoczenie z sufitu. To było coś!
Oniemiałem, wlepiając wzrok w Guru, który po chwili opadł na nogi przede mną. Uśmiechnął się łagodnie do mnie, pytając w myślach, czy pokuszę się zrobić to samo. Tym razem się zastanawiałem, czy warto. Wyczuł moją niepewność, dlatego zaproponował mi, bym najpierw popróbował na ścianie ten element zatrzymania. Przystałem na to tym bardziej, że gwarantował mi osobiście asekurację.
Nie pozostało mi nic innego jak spróbować zawisnąć na ścianie – zrobiłem tak metr nad matą. Rozbawiło to serdecznie obserwujących, ale w pocieszny, pozytywny sposób. Odkleiłem się od ściany, cofnąłem na kilka kroków i zrobiłem to samo na suficie. Perspektywa spoglądania na zdziwione twarze z góry była dla mnie wyjątkową nagrodą. Poczułem się trochę jak pająk, ale nie próbowałem przejść się po suficie (znowu zadziałał ziemski sposób myślenia), więc spokojnie opadłem na dół, wyhamowując po swojemu przed samą matą. Rozejrzałem się dookoła i zapytałem, czy są jeszcze jakieś zapytania?
Nastąpiło ogólne rozbawienie i ciekawostka, nikt mi nie zazdrościł mojego wyczynu, tylko każdy gratulował mi odwagi i tak wyjątkowych możliwości...
Nie zdajemy sobie sprawy, jak często nasze konkretne myśli mają na nas wpływ, a zwłaszcza na nasze otoczenie, które jest kreowane z energii, którą emanujemy poprzez myśli. Często mentalnie jesteśmy porozbijamy i nie mamy jakby spójności w tym, co chcemy zrobić, czym emanować i do czego dążyć. Niezauważany, że największym wrogiem dla siebie jesteśmy my sami, gdy brak nam pewności, wiary we własne siły i fajną, kreowaną świetlaną przyszłość.
Zatem sami siebie ograniczamy, choć nasze możliwości są nieograniczone, lecz tłamszone przez umysł i współczesny system, w którym tkwimy z reguły biernie, choć lepiej jest, gdy czynnie na niego możemy wpływać w taki sposób, by sprzyjał nam, bliźnim i otaczającej naturze. Nigdy odwrotnie.
Zastanawiając się nad jakimś tematem, czy szerszym kontekstem bycia tu na ziemi, bywa, że poprzez emocje pokazywana jest mi ta, nieskażona alternatywna rzeczywistość, która powinna być tą realną, w której obecnie istniejemy. Niestety, „ta” obecna jest mocno niedoskonała i tak ułożona, byśmy pozostali jak najdłużej w prozie systemowego życia. Dlatego doświadczyłem czegoś, co powinno być standardem tu, choć brzmi to trochę jak absurdalne wywody neurotyka.
Przed moimi oczami pojawiło się pasmo zieleni nieco odmiennej do naszej, leśnej. To był wydzielony (prostokąt) kilkuset metrowy pas drzew ciągnących się pod sporą, lecz łagodną górkę. Tą odmiennością było fakt, że drzewa rosły w poziomie, z głównymi pniami położonymi na ziemi, a z nich wyrastającymi konarami ku niebu. Było to takie specyficzne, lecz przejrzyste kłębowisko konarów, ale bezlistnych. Dlaczego akurat tam się znalazłem?
Otóż, ciekawi mnie wspinaczka skałkowa, która wymaga niezwykłe elastycznej tężyzny fizycznej, skupienia i koordynacji ruchów. I ku mojemu zdziwieniu, na tym pasmie zieleni, osoby trenowały uchwyty i siłę wśród konarów, systematycznie wspinając się w górę, bez dotykania stopami do podłoża. Od razu nasunęło mi się skojarzenie małpiarni w ZOO, ale w ludzkim wykonaniu (bez urazy). Bardziej doświadczeni przemykali na co najmniej kilku metrach, inni tuż nad ziemią.
Spoglądałem z zaciekawieniem, w jaki sposób to czynią, gdy obok mnie stanęła osoba, pytając mnie, czy sam nie chciałbym spróbować? Wyraziłem chęć, więc dostałem odpowiedni ubiór z osprzętem i po prostu ruszyłem w busz.
Osobiście, uwielbiam góry, gdyż uczą pokory i rozsądku w planowaniu, działaniu i samym wspinaniu się (lub chodzeniu po szlakach). Pokonuje się wielogodzinne przejścia, by móc przez chwilę poczuć się, jak na czubku świata. Zdarzyło mi się raz, gdy stojąc na szczycie, metr poniżej były widoczne tylko chmury, a wyżej piękne promienie słońca. Poczułem się jak w przysłowiowym niebie. Miałem ochotę skoczyć w te chmury, jak z trampoliny do wody. Dziwne, ale w pamięci pozostaje emocja związana z tym widokiem na samej górze, a trudy wejścia jak i zejście są jakby tylko dodatkiem, ciekawym tematem do rozmów o bezsensowności tej pasji, która przyciąga zwłaszcza dzięki nieskażonej naturze.
Tam czuje się przemożną, nierozerwalną łączność z Matką Ziemią, tak nam brakującej w cywilizowanym, zurbanizowanym świecie.
Pokryłem dłonie białym proszkiem i ruszyłem naprzód. Pierwszy chwyt i uczucie lekkości, jakbym to robił od wielu lat. I tu niespodzianka, czym me myśli przy tym wspinaniu były lżejsze, pozytywne (w stylu, jestem wstanie sobie spokojnie poradzić), tym owe specyficzne przemieszczanie się stawało się coraz łatwiejsze. Energia moich myśli bezpośrednio przekładała się na jakość i łatwość pokonywania trasy. Kątem oka widziałem, jak inni zatrzymywali się i patrzyli z niedowierzaniem na to, co ja wyprawiam, a ja robiłem tylko swoje w takiej pewności własnych umiejętności, że wyglądałem, jakbym miał zwinność małpy.
W połowie trasy, pokusiłem się o coraz bardziej wymyślne chwyty i przejścia. To była zabawa z moimi myślami, gdyż pewność danej myśli od razu przekładała się na tamtejszą fizyczną przestrzeń. Kontrola myśli powodowała zwiększoną kontrolę ruchów. To taka bezpośrednia nauka przekazywania energii myśli na daną rzeczywistość. Przed tzw. metą na górze pokusiłem się o specyficzny, kontrolowany przeskok całym ciałem na inny konar, jednak wbrew fizycznemu przyciąganiu i to tyłem, co wprawiło w zdumienie osoby na samej górze. Sprawiłem sobie tym samym ogromną radość, która doprowadziła do jeszcze ciekawszych odczuć.
W alternatywnych rzeczywistościach pewne przykłady są mi podawane w taki sposób, by moja umiejętność rozumowania potrafiła sobie z daną treścią (przeżyciami, emocjami) poradzić. Większość doświadczeń jest odwzorowanych na przykładzie moich byłych czy obecnych zainteresowań, bo wtedy bardziej wyrazista jest skala porównawcza pomiędzy tym, co umownie potrafimy, a tym, co byśmy potrafili uwalniając swój umysł i wewnętrzną energię w nas.
Podeszła do mnie młoda para, dając mi do zrozumienia, że moje umiejętności wykraczają poza ich możliwości, dlatego chcieliby mi pokazać coś równie osobliwego, a zarazem ciekawego. Przystałem na ta propozycję i nastąpił szybki przeskok (mnie z tą parą) do dużej sali ćwiczeń, wyłożonej matami. Jak się okazało, była tam bardzo zaawansowana nie tylko technicznie, mała grupa osób, doskonaląca się w konkretnych wschodnich sztukach walk, wymieniając się zarówno w pokazywaniu swojego potencjału czysto technicznego, jak i w współgraniu z potencjałem duchowym (energetycznym).
Znalazłem się jednym słowem, w niesamowitym otoczeniu niezwykle ciepłych, empatycznych osób wspierających się w swojej pasji, która nie miała już nic wspólnego tylko z czystym, ciężkim, fizycznym treningiem.
Przestawiono mnie tej zacnej grupie osób obojga płci, po czym pokazano nagranie z moimi wygibasami w lesie, sam nie mając świadomości, iż byłem nagrywany.
Po obejrzeniu najciekawszych fragmentów, pojawił się ściszony „szelest” wymiany komentarzy w tej grupie. Wywołałem jednak pewnego rodzaju podziw wśród zgromadzonych, zatem zaprosili mnie do wspólnej rozmowy.
Na pytanie - jak potrafię wykonywać tak przeczące prawom fizyki ewolucje? - odpowiedziałem, że wspomagam się energią myśli, co wprawiło ich w mocne zdziwienie. Ale nie wiedzieli, że ja właściwie w tamtej przestrzeni byłem bardziej duchowo niż fizycznie, stąd miałem tak mocne przełożenie energii z myśli na czyny.
Dalej rozmowa potoczyła się w kierunku, w jakim oni sposób postrzegają energie i jak ją potrafią wykorzystać.
Osoby, które po wyjściu z ciała czy w chwili śmierci, doświadczają lekkości, ale są również na początku w pewnym sensie niezdarni, niezgrabni. Dzieje się tak, gdyż „tam” wszelkie działania są wykonywane jedynie za pomocą intencji (myśli).
W naszym świecie trzeba wykonać wiele czynności, by coś zrobić, czy gdzieś pojechać. Tam wystarczy myśl, owa intencja i występuje natychmiastowy skutek.
Gdyby nas tam wpuścić bez przygotowania z naszymi rozdygotanymi, zmiennymi jak karuzela myślami, to narobilibyśmy sobie tylko biedy. Postrzegano by nas jako przedszkolaków, dopiero uczących się życia. Dlatego też, po drugiej stronie, gdy zejdziemy z tego padołu, będą czekać na nas krewni, z którymi łączyły nas pozytywne więzi na ziemi, by ułatwić nam w pierwszych chwilach poruszanie się w tamtejszej, duchowej przestrzeni.
W międzyczasie zaczęło być jeszcze ciekawiej, gdyż z uprzejmości grona, w którym się zalazłem, poszczególne osoby pokazywały mi swoje umiejętności. Nie da się w dwóch zdaniach opisać tego co widziałem, ale szczerze, szczęka mi opadła z wrażenia. Najciekawsze jednak było na końcu. Najbardziej zaawansowana osoba i w pewnym sensie guru (chwalebny przykład) tej grupy pokazał współgranie perfekcyjnej techniki z mocą, która w nim rozkwitła.
Mianowicie, biorąc krótki rozbieg po macie, wbiegł na ścianę na wysokość 3-4 metrów, gdyż hala miała jeszcze wyżej dach, na tej wysokości się odbił wykonał kontrolowaną przewrotkę z jednoczesnym opadaniem. Jednakże, czym bliżej był podłoża, tym opadanie jego ciała wyhamowywało, jakby pod spodem miał hamującą jego ciało poduszkę energetyczną.
Fajny pokaz, dłonią pokazałem wyraz szacunku dla umiejętności. Następnie powtórzył tą samą czynność, ale jakby przykleił się do gładkiej ściany, jakby miał na dłoniach i stopach jakiś super klej. Po krótkiej chwili, swobodnie odepchnął się od ściany i równie swobodnie opadł z tym samym wyhamowaniem, co wcześniej. Tym razem mój wyraz zdziwienia chyba zrobił na nich wrażenie. Zapytano mnie, czy przy użyciu własnej energii byłbym wstanie wykonać podobny pokaz. Szczerze, myśląc po naszemu, zwątpiłem, ale od razu w pamięci pojawił mi się obraz wygibasów wśród zalesionej górki. Wystarczyło zatem tylko przenieść to, czym się tak popisałem, na matę w sali, w której się znalazłem. Wyraziłem zgodę, czym zupełnie zaskoczyłem forum, bo okazało się, że zadane pytanie było w pewnym sensie pytaniem retorycznym. Ok. Powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć i „b”.
Na tak nietypowym realnym przykładzie, pokazano mi bezpośrednio, jak możemy kreować własną przestrzeń fizyczną za pomocą pozytywnych myśli. Oczywiście ten przykład jest ekstremalny, i o to chodziło, gdyż ciągła koncentracja myśli na danej czynności, gdy jest pozytywna, przynosi z czasem pozytywne rozwiązania.
Przy wzrastaniu w nas energii, ten czas diametralnie się skraca. Negatywne myśli rozbijają naszą przestrzeń. Mamy wolną wolę, to też w sposób kreatywny próbujmy przynajmniej ją czuć i wykorzystywać.
Stanąłem przy ścianie, dotknąłem jej, jakby nie wierząc, że ona istnieje, i poczułem opór na dłoni. Zrozumiałem, że odczucia są ewidentnie realne, to też trzeba było się naprawdę skupić. Dano mi czas niezbędny do prób. Pierwsza próba to odbicie z maty, odbicie od ściany i swobodne lądowanie. Zaskoczyło mnie, że wykonałem to bez zbędnego wysiłku, ale nie podpaliłem się, że mogę wszystko. Druga próba na większej wysokości, ale opadłem już wolniej, bo tak założyłem. Trzecia próba, to pełna próba kopiująca wyczyn guru. Jedyna różnica polegała na tym, że moje wyhamowanie nastąpiło tuż nad matą. Wow! Mój umysł szalał z radości, przy okazji widząc zdziwienie na twarzach zgromadzonej grupy. Zrozumiałem w jednej chwili, że całkowity stan skupienia i kierowania myślami bezpośrednio miało wpływ na moje działania.
Guru był mocno zaintrygowany tym, co uczyniłem, to też pokazał mi jeszcze trudniejszą „sztuczkę”. Wbiegł na ścianę i po niej na sufit sali, na którym zawisł przyczepiony dłońmi i stopami do sufitu. Wyglądało to tak, jak pająk w domu spoglądający na otoczenie z sufitu. To było coś!
Oniemiałem, wlepiając wzrok w Guru, który po chwili opadł na nogi przede mną. Uśmiechnął się łagodnie do mnie, pytając w myślach, czy pokuszę się zrobić to samo. Tym razem się zastanawiałem, czy warto. Wyczuł moją niepewność, dlatego zaproponował mi, bym najpierw popróbował na ścianie ten element zatrzymania. Przystałem na to tym bardziej, że gwarantował mi osobiście asekurację.
Nie pozostało mi nic innego jak spróbować zawisnąć na ścianie – zrobiłem tak metr nad matą. Rozbawiło to serdecznie obserwujących, ale w pocieszny, pozytywny sposób. Odkleiłem się od ściany, cofnąłem na kilka kroków i zrobiłem to samo na suficie. Perspektywa spoglądania na zdziwione twarze z góry była dla mnie wyjątkową nagrodą. Poczułem się trochę jak pająk, ale nie próbowałem przejść się po suficie (znowu zadziałał ziemski sposób myślenia), więc spokojnie opadłem na dół, wyhamowując po swojemu przed samą matą. Rozejrzałem się dookoła i zapytałem, czy są jeszcze jakieś zapytania?
Nastąpiło ogólne rozbawienie i ciekawostka, nikt mi nie zazdrościł mojego wyczynu, tylko każdy gratulował mi odwagi i tak wyjątkowych możliwości...
- Załączniki
-
- Mentalny trening.jpg (23.29 KiB) Przejrzano 389 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XII
SKRYTE EMOCJE
...czystość intencji.
Każda istota ludzka z wiekiem nabiera pewnych przyzwyczajeń, przywar, które bywają przeszkodą w rozwoju własnego jestestwa do bardziej subtelnych sfer.
Jednakże ciągłe dążenie do rozwoju, daje nam siłę w pokonywaniu przeszkadzających klimatów przy pomocy szczerej intencji wypływającej z własnego serca.
Nasiliły się we mnie pewne utrwalone przyzwyczajenia rozbijające czasem mą spójność i wewnętrzny spokój. Kilka razy próbowałem się pozbyć tych kłopotliwych naleciałości, przyzwyczajeń, a i tak wracały z nową siłą oddziaływania. W niedzielny wieczór wyjątkowo szczerą i mocną intencją postanowiłem zamknąć ten rozdział życia pewnych przyzwyczajeń raz na zawsze. Wyrzuciłem wszystko, co przypominało mi owe powracające klimaty do śmietnika bez jakiegokolwiek żalu i smutku, by oczyścić swoja przestrzeń...i poszedłem w tak mocnym przekonaniu spać.
Rano przebudziłem się wyjątkowo wyciszony, wyczyszczony z zbędnych, ciążących emocji. Fajne odczucie, choć jednocześnie zaskakująco dziwnie. Jakbym wyrwał ze swojego życiorysu zabrudzoną, pogryzmoloną kartkę. Nie przypuszczałem, że to dopiero początek jazdy...
Wyobraźcie sobie, że ciągle coś was męczy w umyśle i ciele wprowadzając w sprzeczne emocje, które swoją siłą zagłuszają ład w waszym życiu. Nagle z dnia na dzień budzicie się całkowicie odcięci, odciążeni od tych często skrajnych emocji, w pełnym wyciszeniu i błogostanie. Ale to fajne.
To był początek ostatnich niskich emocji wewnątrz mnie. Po kilku dniach kompletnego wyciszenia poddano mnie próbie, bym sam mógł się przekonać, a raczej utwierdzić w działaniu mej intencji.
W alternatywnej rzeczywistości tak żywej, jak nasza rzeczywistość, spotkałem wyjątkowo pięknie „skrojoną” systemową piękność w kobiecej postaci. Każdy facet jest wyczulony na kobiece piękno (które ma nie jedno imię) bez względu na wiek.
Kwestia dostrzeżenia takowego piękna , a myślenie na zasadzie – co by było, gdyby się zdarzyło – to jakby dwie odrębne kwestie.
Osobiście poznałem uroczą kobietę w doskonałym wieku równowagi pomiędzy wyglądem zewnętrznym, a mądrością życiową oraz świadomością wewnętrznej siły w umiejętności oddziaływania na mężczyzn. Jednym słowem, kobieta w pełni fizycznej atrakcyjności, z osobistym urokiem i nie wymuszoną, naturalną kulturą osobistą.
Taki zbiór atutów szczególnie przyciąga uwagę i zainteresowanie tabunem „ego” mężczyzn, chcących podkreślić swój egoistyczny image „dodatkowym” pięknem. Ale pojawił się niespodziewanie mały szkopuł, mimo, że me „ego” pod stopami mych nóg.
Owa kobieta była bardzo wyczulona na obdarowywanie ją niewerbalnymi względami i nie tylko. Wystarczyła myśl, spojrzenie nie wspominając o dotyku, by się sparzyć.
Jej poziom wyczulenia na takie zachowania był wyjątkowo mocny, wręcz sensorycznie negatywny! Zacząłem się zastanawiać, czemu akurat ja mam mieć do czynienia w tej zaistniałej przestrzeni z tak interesującą i intrygującą (osobowość, naturalność, urok i styl) kobietą?
Miałem się nauczyć bycia przy niej bez jakichkolwiek emocji. Z czystej przyjemności przebywania w jej towarzystwie, jej prywatnej przestrzeni na zasadzie stricto koleżeńskiej relacji bez podtekstów. Trudne doświadczanie panowania nad każdą swoją emocją poprzez zachowanie, słowa, myśli i gesty. Z jednej strony było przesympatycznie i szczerze, iż wyraziła chęć poświęcenia swojego wolnego czasu dla mnie na neutralnym gruncie (przeskoki, jak szybkie cięcia w kinowym filmie na przystani jachtowej, imprezie kulturalnej, deptaku, kafejce). Każda odwzorowana sytuacja była powiązana z danym zachowaniem (moimi naleciałościami).
W miarę pozbywania się beznadziejnych, niskich emocji (instynktów) poza takimi jak uczynność, niewymuszona uprzejmość, zainteresowanie wspólna konwersacją, kontakt stawał się coraz bardziej serdeczny. Można by rzecz, że przyjacielski, a zarazem neutralny uczuciowo. Wyglądało na to, jakby przy pozbywaniu się kolejnych drobnych choć irytujących przywar emocjonalnych, dystans pomiędzy nami zaczynał zanikać. I znikł całkowicie! To jednak nie była nagroda...
Dobrym sposobem na oczyszczenie się z różnych przywar, emocji i standardów zachowań powszechnych i dopuszczalnych w istniejącym systemie, jest ich dogłębne odczucie na sobie poprzez bliźnich. Ale alternatywna przestrzeń ani łatwa ani przyjemną nie była, jeśli miałem doświadczyć konkretnych emocji, które miały we mnie obudzić bardziej racjonalne, subtelne odczucia, a przez nie moje zachowanie w obowiązującej fizycznej przestrzeni. Uważałem się za dobrego obserwatora i czuciowca. Tak naprawdę, tylko po części tak było.
W tych ciętych jak film spotkaniach, sukcesywnie odcinało mnie od konkretnych systemowych zachowań na rzecz prawdziwej bezinteresowności, naturalności, bezwiednej przychylności bez podtekstów, tak popularnych w naszym realnym żywocie. Dotarliśmy wspólnie do etapu przyjacielskiej zażyłości, w której obydwoje przy jakichkolwiek kłopotach, zawsze wzajemnie byśmy się wsparli.
I tu niespodzianka! Zyskałem przyjaciółkę, jednocześnie będącą obcą istota w ludzkim ciele. To dopiero był test dla szczerości mej przyjaźni.
Ostatni kadr z filmu zdarzył się w kafejce na wygodnej sofie, gdzie siedzieliśmy razem zwróceni ku sobie. Poprosiła mnie o szczere przytulenie, ale taką, jaką jest w rzeczywistości. Samą myślą przytaknąłem i natychmiast pojawił się przede mną obraz owadziej rasy wielkości postury przeciętnego ludzkiego ciała, z wieloma odnóżami, czółkami i pomarszczoną skórę ala pancerz. Cóż, jak tu się przytulić – to była moja jedyna myśl, jedyny problem na zaistniałą sytuację, by tej prawdziwej żeńskiej istocie nic nie uszkodzić....i nie miałem żadnych estetycznych obiekcji!
Nikt poza mną nie widział owej przemiany, która była dostępna wyłącznie mojej percepcji. Przytuliłem się delikatnie aczkolwiek bardzo serdecznie z intencją przekazania wszelkich pozytywnych emocji i energii, jakie we mnie były. Ten gest od serca zaowocował tym, że tak przytulając tą owadzią istotę, z własnej inwencji natychmiast powróciła do poprzedniej, fizycznej kobiecej postaci, dając w ten sposób wyraz wdzięczności za przyjacielską szczerość. To był tak subtelny efekt zespolenia naszych energii, iż właściwie nie da się go opisać, gdyż słowo pisane i mówione jest zbyt ubogie w swoim wyrazie.
Szczerość intencji zawsze popłaca. Dobro odpłacane jest dwakroć. Bywa tak, że otrzymujemy niespodziewanie wyrazy wzajemności mogące nas nieraz mocno pozytywnie zaskoczyć, zaszokować. W tej wirtualnej przestrzeni jeszcze raz doznałem olśnienia, jakby finałowego, będącego kwintesencją mej mentalnej odmiany, jakże pouczającej.
Zakończenie w tej przestrzeni było jeszcze bardziej zaskakujące. Po szczerej wymianie przyjacielskich emocji, w fajnej ciepłej atmosferze wymienialiśmy się uwagami na temat naszej tak nietypowej znajomości, w tej wyjątkowo serdecznej korelacji. Nagle w tej przestrzeni pojawiła się kobieta (też kosmitka) będąca w tamtym czasie ze mną połączona energetycznie. Obydwie Panie przedstawiłem sobie i wspólna konwersacja popłynęła dalej. Po jakimś czasie odszedłem od stolika za potrzebą do przybytku dobrej nadziei zwanej WC. Wracając „lżejszy” przysiadłem niezauważalnie przy barowej ladzie, nie przeszkadzając w wesołej, radosnej rozmowie. Zachowywały się, jakby znały się od lat jako serdeczne przyjaciółki, choć dla pierwszej (kosmitki) byłem kimś więcej niż przyjacielem, dla drugiej (owadziej) serdeczną, przyjazną istotą i żadna z nich nie była o mnie zazdrosna, gdyż sam w sobie miałem czystość odczuć i uczuć nie dające obydwu Paniom cienia wątpliwości, co do mych emocji i intencji względem nich. To był przepiękny widok!
...czystość intencji.
Każda istota ludzka z wiekiem nabiera pewnych przyzwyczajeń, przywar, które bywają przeszkodą w rozwoju własnego jestestwa do bardziej subtelnych sfer.
Jednakże ciągłe dążenie do rozwoju, daje nam siłę w pokonywaniu przeszkadzających klimatów przy pomocy szczerej intencji wypływającej z własnego serca.
Nasiliły się we mnie pewne utrwalone przyzwyczajenia rozbijające czasem mą spójność i wewnętrzny spokój. Kilka razy próbowałem się pozbyć tych kłopotliwych naleciałości, przyzwyczajeń, a i tak wracały z nową siłą oddziaływania. W niedzielny wieczór wyjątkowo szczerą i mocną intencją postanowiłem zamknąć ten rozdział życia pewnych przyzwyczajeń raz na zawsze. Wyrzuciłem wszystko, co przypominało mi owe powracające klimaty do śmietnika bez jakiegokolwiek żalu i smutku, by oczyścić swoja przestrzeń...i poszedłem w tak mocnym przekonaniu spać.
Rano przebudziłem się wyjątkowo wyciszony, wyczyszczony z zbędnych, ciążących emocji. Fajne odczucie, choć jednocześnie zaskakująco dziwnie. Jakbym wyrwał ze swojego życiorysu zabrudzoną, pogryzmoloną kartkę. Nie przypuszczałem, że to dopiero początek jazdy...
Wyobraźcie sobie, że ciągle coś was męczy w umyśle i ciele wprowadzając w sprzeczne emocje, które swoją siłą zagłuszają ład w waszym życiu. Nagle z dnia na dzień budzicie się całkowicie odcięci, odciążeni od tych często skrajnych emocji, w pełnym wyciszeniu i błogostanie. Ale to fajne.
To był początek ostatnich niskich emocji wewnątrz mnie. Po kilku dniach kompletnego wyciszenia poddano mnie próbie, bym sam mógł się przekonać, a raczej utwierdzić w działaniu mej intencji.
W alternatywnej rzeczywistości tak żywej, jak nasza rzeczywistość, spotkałem wyjątkowo pięknie „skrojoną” systemową piękność w kobiecej postaci. Każdy facet jest wyczulony na kobiece piękno (które ma nie jedno imię) bez względu na wiek.
Kwestia dostrzeżenia takowego piękna , a myślenie na zasadzie – co by było, gdyby się zdarzyło – to jakby dwie odrębne kwestie.
Osobiście poznałem uroczą kobietę w doskonałym wieku równowagi pomiędzy wyglądem zewnętrznym, a mądrością życiową oraz świadomością wewnętrznej siły w umiejętności oddziaływania na mężczyzn. Jednym słowem, kobieta w pełni fizycznej atrakcyjności, z osobistym urokiem i nie wymuszoną, naturalną kulturą osobistą.
Taki zbiór atutów szczególnie przyciąga uwagę i zainteresowanie tabunem „ego” mężczyzn, chcących podkreślić swój egoistyczny image „dodatkowym” pięknem. Ale pojawił się niespodziewanie mały szkopuł, mimo, że me „ego” pod stopami mych nóg.
Owa kobieta była bardzo wyczulona na obdarowywanie ją niewerbalnymi względami i nie tylko. Wystarczyła myśl, spojrzenie nie wspominając o dotyku, by się sparzyć.
Jej poziom wyczulenia na takie zachowania był wyjątkowo mocny, wręcz sensorycznie negatywny! Zacząłem się zastanawiać, czemu akurat ja mam mieć do czynienia w tej zaistniałej przestrzeni z tak interesującą i intrygującą (osobowość, naturalność, urok i styl) kobietą?
Miałem się nauczyć bycia przy niej bez jakichkolwiek emocji. Z czystej przyjemności przebywania w jej towarzystwie, jej prywatnej przestrzeni na zasadzie stricto koleżeńskiej relacji bez podtekstów. Trudne doświadczanie panowania nad każdą swoją emocją poprzez zachowanie, słowa, myśli i gesty. Z jednej strony było przesympatycznie i szczerze, iż wyraziła chęć poświęcenia swojego wolnego czasu dla mnie na neutralnym gruncie (przeskoki, jak szybkie cięcia w kinowym filmie na przystani jachtowej, imprezie kulturalnej, deptaku, kafejce). Każda odwzorowana sytuacja była powiązana z danym zachowaniem (moimi naleciałościami).
W miarę pozbywania się beznadziejnych, niskich emocji (instynktów) poza takimi jak uczynność, niewymuszona uprzejmość, zainteresowanie wspólna konwersacją, kontakt stawał się coraz bardziej serdeczny. Można by rzecz, że przyjacielski, a zarazem neutralny uczuciowo. Wyglądało na to, jakby przy pozbywaniu się kolejnych drobnych choć irytujących przywar emocjonalnych, dystans pomiędzy nami zaczynał zanikać. I znikł całkowicie! To jednak nie była nagroda...
Dobrym sposobem na oczyszczenie się z różnych przywar, emocji i standardów zachowań powszechnych i dopuszczalnych w istniejącym systemie, jest ich dogłębne odczucie na sobie poprzez bliźnich. Ale alternatywna przestrzeń ani łatwa ani przyjemną nie była, jeśli miałem doświadczyć konkretnych emocji, które miały we mnie obudzić bardziej racjonalne, subtelne odczucia, a przez nie moje zachowanie w obowiązującej fizycznej przestrzeni. Uważałem się za dobrego obserwatora i czuciowca. Tak naprawdę, tylko po części tak było.
W tych ciętych jak film spotkaniach, sukcesywnie odcinało mnie od konkretnych systemowych zachowań na rzecz prawdziwej bezinteresowności, naturalności, bezwiednej przychylności bez podtekstów, tak popularnych w naszym realnym żywocie. Dotarliśmy wspólnie do etapu przyjacielskiej zażyłości, w której obydwoje przy jakichkolwiek kłopotach, zawsze wzajemnie byśmy się wsparli.
I tu niespodzianka! Zyskałem przyjaciółkę, jednocześnie będącą obcą istota w ludzkim ciele. To dopiero był test dla szczerości mej przyjaźni.
Ostatni kadr z filmu zdarzył się w kafejce na wygodnej sofie, gdzie siedzieliśmy razem zwróceni ku sobie. Poprosiła mnie o szczere przytulenie, ale taką, jaką jest w rzeczywistości. Samą myślą przytaknąłem i natychmiast pojawił się przede mną obraz owadziej rasy wielkości postury przeciętnego ludzkiego ciała, z wieloma odnóżami, czółkami i pomarszczoną skórę ala pancerz. Cóż, jak tu się przytulić – to była moja jedyna myśl, jedyny problem na zaistniałą sytuację, by tej prawdziwej żeńskiej istocie nic nie uszkodzić....i nie miałem żadnych estetycznych obiekcji!
Nikt poza mną nie widział owej przemiany, która była dostępna wyłącznie mojej percepcji. Przytuliłem się delikatnie aczkolwiek bardzo serdecznie z intencją przekazania wszelkich pozytywnych emocji i energii, jakie we mnie były. Ten gest od serca zaowocował tym, że tak przytulając tą owadzią istotę, z własnej inwencji natychmiast powróciła do poprzedniej, fizycznej kobiecej postaci, dając w ten sposób wyraz wdzięczności za przyjacielską szczerość. To był tak subtelny efekt zespolenia naszych energii, iż właściwie nie da się go opisać, gdyż słowo pisane i mówione jest zbyt ubogie w swoim wyrazie.
Szczerość intencji zawsze popłaca. Dobro odpłacane jest dwakroć. Bywa tak, że otrzymujemy niespodziewanie wyrazy wzajemności mogące nas nieraz mocno pozytywnie zaskoczyć, zaszokować. W tej wirtualnej przestrzeni jeszcze raz doznałem olśnienia, jakby finałowego, będącego kwintesencją mej mentalnej odmiany, jakże pouczającej.
Zakończenie w tej przestrzeni było jeszcze bardziej zaskakujące. Po szczerej wymianie przyjacielskich emocji, w fajnej ciepłej atmosferze wymienialiśmy się uwagami na temat naszej tak nietypowej znajomości, w tej wyjątkowo serdecznej korelacji. Nagle w tej przestrzeni pojawiła się kobieta (też kosmitka) będąca w tamtym czasie ze mną połączona energetycznie. Obydwie Panie przedstawiłem sobie i wspólna konwersacja popłynęła dalej. Po jakimś czasie odszedłem od stolika za potrzebą do przybytku dobrej nadziei zwanej WC. Wracając „lżejszy” przysiadłem niezauważalnie przy barowej ladzie, nie przeszkadzając w wesołej, radosnej rozmowie. Zachowywały się, jakby znały się od lat jako serdeczne przyjaciółki, choć dla pierwszej (kosmitki) byłem kimś więcej niż przyjacielem, dla drugiej (owadziej) serdeczną, przyjazną istotą i żadna z nich nie była o mnie zazdrosna, gdyż sam w sobie miałem czystość odczuć i uczuć nie dające obydwu Paniom cienia wątpliwości, co do mych emocji i intencji względem nich. To był przepiękny widok!
- Załączniki
-
- Skryte emocje.jpg (22.48 KiB) Przejrzano 342 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XIII
HADKOROWE WIBRACJE
Cz. 1
Z tymi wibracjami bywa różnie. W systemie zwyczajnie nie mamy z grubsza pojęcia, co z czym się je. Wypadając poza system zaczynamy inaczej odczuwać i szukać jak najwyższych, najbardziej subtelnych wibracji w różny sposób, by poczuć jak to jest.
A jest coraz ciekawiej, ale też zdarza się totalna jazda bez trzymanki, bo nasze zbytnie rozświetlenie ma wpływ na innych i jest solą w oku istot, które nas próbują za wszelką cenę zatrzymać w tzw. matriksie.
Powtórzę – za wszelką cenę i wszystkimi dostępnymi środkami zawartymi nie tylko w trójwymiarowej fizycznej przestrzeni naszego życia.
Będąc w firmie, gdzie mam swoją przestrzeń, którą skrzętnie wykorzystuję na wrzucanie np. tutaj przedziwnych różności z prywatnego laptopa i robieniu sobie porannego śniadanka ala wege ze świeżych produktów jest jakby standardem od poniedziałku do piątku przy muzyce (mam sprzęt grający z prawdziwego zdarzenia), którą mi do godziny 8.30 nikt nie zakłóca. Tym razem zdarzyło się coś nietypowego, co wyostrzyło mi od razu wszystkie zmysły werbalne i niewerbalne.
Po 8 rano otrzymałem SMS-a z zapytaniem – czy mogę oddzwonić. Jako, że wyczuwam energię również z pozoru nic nie znaczących wiadomości, tak mocno mnie podkręciło emocjonalnie w niepokoju, że niezwłocznie oddzwoniłem myśląc, co za chwilę się zdarzy.
Jednym z dodatkowych atutów wzrastania jest odczuwanie różnych energii, dzięki czemu ułatwia mi to zawczasu nastawienie się do ewentualnych biegu wypadków, zdarzeń. To fajny handikap, pomagający w natychmiastowym zdystansowaniu się i chłodnym, trzeźwym myśleniu, by bez emocji sprostać nadchodzącym problemom, tak chętnie nam podrzucanym przez systemowe rozwiązania, w które często wplątuje się nawet najbliższą rodzinę, która tego faktu nie jest świadoma w przeciwieństwie np. do nas, wibrujących inaczej i zaczyna być ciekawie.
Wyszedłem z budynku w ustronne miejsce, bo podskórnie czułem, że system potocznie próbuje dokręcić śrubę do końca. Oddzwoniłem nie marnując czasu z zapytaniem - co się dzieje?
Usłyszałem zatrważający monolog pełen desperacji i zrezygnowania. Było naprawdę źle, na granicy życia i śmierci, przed którym faktem została postawiona nie tylko osoba po drugiej stronie słuchawki, ale też moja świadomość, że jesteśmy już na bardzo cienkiej granicy.
Osoba o niezwykłych możliwościach, posiłkująca się w wyjątkowych sytuacjach energią Stwórcy dzięki pełnemu otwarciu osobistego połączenia (które wszyscy posiadamy często niezbyt aktywne) była na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Całą noc była konsekwentnie atakowana przez niezwykle mocne demoniczne siły, co objawiło się również min. siniakami na szyi i wokół oczu jak i psychicznym wykończeniem do tego stopnia, że zrodziło się zastanowienie – czy stąd nie odejść.
Rankiem, gdy powieki tej osoby się zamykały ze zmęczenia, od razu pojawiał się demoniczny świat i tak za każdym zmrużeniem oczu czy ich zamknięciu ze zmęczenia.
Nie było czasu na myślenie, gdy czuje się, że osoba, z którą rozmawiam jest na skraju wyczerpania, to też tylko się krótko pytałem, cóż uczyniła, by się zabezpieczyć, odseparować, zrobić tzw. ścianę od tych istot, które włożyły niesamowitą ilość energii w taką kreację wydarzeń, by zdławić, pozbawić wszelkiej nadziei osobę, która rozświetla bliźnich.
W takich sytuacjach zdrowy dystans do wszelkich emocji, zwłaszcza własnych jest wręcz zbawienny, gdyż szuka się na chłodno konkretnych rozwiązań, wynikających nie z logicznego rozumnego myślenia, a wypływającego z wewnętrznej mądrości, wiedzy, która się otwiera na tyle, na ile jesteśmy wstanie strawić dochodzące do nas podpowiedzi i rozwiązania.
Właściwie wszelkie sposoby zawiodły, które do tej pory opisywana osoba zawsze uskuteczniała. Jednak też trzeba mieć na uwadze, że w takim stanie totalnej desperacji nie da się coś sensownego wymyślić, tym bardziej zastosować. Jednak potwierdza się od zawsze fakt, że najtrudniej zastosować to, co jest prostą oczywistością. Zapytałem w chwilowym „olśnieniu”, czy opisywana osoba poprosiła Górę o bezpośrednią ochronę. Miałem na uwadze coś w rodzaju bańki energetycznej z energii samego Źródła.
Czasami rozmawiamy na różne dziwne tematy i był poruszany wcześniej temat, że w subtelnej rzeczywistości wyglądamy jak coś na kształt bąbla energetycznego, jakby na kształt jajka rozmiarem dopasowanym mniej więcej do naszego ciała.
Istoty od światła zawsze nas wspomogą, jeżeli wyrazimy intencję, prośbę szczerą od serca i z pełnym przekonaniem, zaufaniem. Ale same z siebie nie mogą tego czynić, gdyż z naszej strony musi pojawić się zdeklarowana intencja wspomożenia nas.
Wszystko opiera się o intencję nie tylko po tamtej stronie, ale też tu i teraz. Dlatego siła prawdziwej intencji jest poparta również działaniem niezwykle czystej energii. Nie muszę wspominać, że różne wyuczone, wytresowane w sobie praktyki mają się nijak do emanacji światła płynącego ze Źródła. Tym sformułowaniem mogę się wielu osobom narazić, ale już nie raz się przekonałem, gdzie leży prawdziwe efektywne działanie.
Fajnie jest, gdy rozmawiając z daną osobą, od razu, jakby z automatu już działa, wprowadza w ruch przekazaną propozycję. Po krótkiej chwili usłyszałem, że dzieje się. Jednak nie za bardzo w tym momencie wiedziałem – co?
Faktycznie, powstała eteryczna (energetyczna) bańska wypełniona światłem obok osoby potrzebującej ochrony. Wystarczyło, że weszła do niej, by nikt i nic nie miało dostępu, nawet zasięg telefonu komórkowego.
- Muszę kończyć, bo tracę zasięg. Tu jest cudownie - usłyszałem. Wyłączyłem się, zdając sobie sprawę, w jakim opłakanym stanie mentalno-fizycznym była osoba, której udostępniono tak niesamowitą ochronę i możliwość regeneracji.
Wróciłem do budynku zadowolony, ale też mocno naruszony w trzymaniu wszelkich emocji na wodzy. Od razu zrodziło się w mojej głowie pytanie – pomagając tej konkretnej osobie, sam na siebie mogłem zwrócić uwagę, a konsekwencje mogły być różne. Były, ale inne, choć dla mnie do tej pory niespotykane. Chociażby prawdziwy „przytulak” z demoniczną istotą. To zaskakujące wrażenie...cdn.
Cz. 1
Z tymi wibracjami bywa różnie. W systemie zwyczajnie nie mamy z grubsza pojęcia, co z czym się je. Wypadając poza system zaczynamy inaczej odczuwać i szukać jak najwyższych, najbardziej subtelnych wibracji w różny sposób, by poczuć jak to jest.
A jest coraz ciekawiej, ale też zdarza się totalna jazda bez trzymanki, bo nasze zbytnie rozświetlenie ma wpływ na innych i jest solą w oku istot, które nas próbują za wszelką cenę zatrzymać w tzw. matriksie.
Powtórzę – za wszelką cenę i wszystkimi dostępnymi środkami zawartymi nie tylko w trójwymiarowej fizycznej przestrzeni naszego życia.
Będąc w firmie, gdzie mam swoją przestrzeń, którą skrzętnie wykorzystuję na wrzucanie np. tutaj przedziwnych różności z prywatnego laptopa i robieniu sobie porannego śniadanka ala wege ze świeżych produktów jest jakby standardem od poniedziałku do piątku przy muzyce (mam sprzęt grający z prawdziwego zdarzenia), którą mi do godziny 8.30 nikt nie zakłóca. Tym razem zdarzyło się coś nietypowego, co wyostrzyło mi od razu wszystkie zmysły werbalne i niewerbalne.
Po 8 rano otrzymałem SMS-a z zapytaniem – czy mogę oddzwonić. Jako, że wyczuwam energię również z pozoru nic nie znaczących wiadomości, tak mocno mnie podkręciło emocjonalnie w niepokoju, że niezwłocznie oddzwoniłem myśląc, co za chwilę się zdarzy.
Jednym z dodatkowych atutów wzrastania jest odczuwanie różnych energii, dzięki czemu ułatwia mi to zawczasu nastawienie się do ewentualnych biegu wypadków, zdarzeń. To fajny handikap, pomagający w natychmiastowym zdystansowaniu się i chłodnym, trzeźwym myśleniu, by bez emocji sprostać nadchodzącym problemom, tak chętnie nam podrzucanym przez systemowe rozwiązania, w które często wplątuje się nawet najbliższą rodzinę, która tego faktu nie jest świadoma w przeciwieństwie np. do nas, wibrujących inaczej i zaczyna być ciekawie.
Wyszedłem z budynku w ustronne miejsce, bo podskórnie czułem, że system potocznie próbuje dokręcić śrubę do końca. Oddzwoniłem nie marnując czasu z zapytaniem - co się dzieje?
Usłyszałem zatrważający monolog pełen desperacji i zrezygnowania. Było naprawdę źle, na granicy życia i śmierci, przed którym faktem została postawiona nie tylko osoba po drugiej stronie słuchawki, ale też moja świadomość, że jesteśmy już na bardzo cienkiej granicy.
Osoba o niezwykłych możliwościach, posiłkująca się w wyjątkowych sytuacjach energią Stwórcy dzięki pełnemu otwarciu osobistego połączenia (które wszyscy posiadamy często niezbyt aktywne) była na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Całą noc była konsekwentnie atakowana przez niezwykle mocne demoniczne siły, co objawiło się również min. siniakami na szyi i wokół oczu jak i psychicznym wykończeniem do tego stopnia, że zrodziło się zastanowienie – czy stąd nie odejść.
Rankiem, gdy powieki tej osoby się zamykały ze zmęczenia, od razu pojawiał się demoniczny świat i tak za każdym zmrużeniem oczu czy ich zamknięciu ze zmęczenia.
Nie było czasu na myślenie, gdy czuje się, że osoba, z którą rozmawiam jest na skraju wyczerpania, to też tylko się krótko pytałem, cóż uczyniła, by się zabezpieczyć, odseparować, zrobić tzw. ścianę od tych istot, które włożyły niesamowitą ilość energii w taką kreację wydarzeń, by zdławić, pozbawić wszelkiej nadziei osobę, która rozświetla bliźnich.
W takich sytuacjach zdrowy dystans do wszelkich emocji, zwłaszcza własnych jest wręcz zbawienny, gdyż szuka się na chłodno konkretnych rozwiązań, wynikających nie z logicznego rozumnego myślenia, a wypływającego z wewnętrznej mądrości, wiedzy, która się otwiera na tyle, na ile jesteśmy wstanie strawić dochodzące do nas podpowiedzi i rozwiązania.
Właściwie wszelkie sposoby zawiodły, które do tej pory opisywana osoba zawsze uskuteczniała. Jednak też trzeba mieć na uwadze, że w takim stanie totalnej desperacji nie da się coś sensownego wymyślić, tym bardziej zastosować. Jednak potwierdza się od zawsze fakt, że najtrudniej zastosować to, co jest prostą oczywistością. Zapytałem w chwilowym „olśnieniu”, czy opisywana osoba poprosiła Górę o bezpośrednią ochronę. Miałem na uwadze coś w rodzaju bańki energetycznej z energii samego Źródła.
Czasami rozmawiamy na różne dziwne tematy i był poruszany wcześniej temat, że w subtelnej rzeczywistości wyglądamy jak coś na kształt bąbla energetycznego, jakby na kształt jajka rozmiarem dopasowanym mniej więcej do naszego ciała.
Istoty od światła zawsze nas wspomogą, jeżeli wyrazimy intencję, prośbę szczerą od serca i z pełnym przekonaniem, zaufaniem. Ale same z siebie nie mogą tego czynić, gdyż z naszej strony musi pojawić się zdeklarowana intencja wspomożenia nas.
Wszystko opiera się o intencję nie tylko po tamtej stronie, ale też tu i teraz. Dlatego siła prawdziwej intencji jest poparta również działaniem niezwykle czystej energii. Nie muszę wspominać, że różne wyuczone, wytresowane w sobie praktyki mają się nijak do emanacji światła płynącego ze Źródła. Tym sformułowaniem mogę się wielu osobom narazić, ale już nie raz się przekonałem, gdzie leży prawdziwe efektywne działanie.
Fajnie jest, gdy rozmawiając z daną osobą, od razu, jakby z automatu już działa, wprowadza w ruch przekazaną propozycję. Po krótkiej chwili usłyszałem, że dzieje się. Jednak nie za bardzo w tym momencie wiedziałem – co?
Faktycznie, powstała eteryczna (energetyczna) bańska wypełniona światłem obok osoby potrzebującej ochrony. Wystarczyło, że weszła do niej, by nikt i nic nie miało dostępu, nawet zasięg telefonu komórkowego.
- Muszę kończyć, bo tracę zasięg. Tu jest cudownie - usłyszałem. Wyłączyłem się, zdając sobie sprawę, w jakim opłakanym stanie mentalno-fizycznym była osoba, której udostępniono tak niesamowitą ochronę i możliwość regeneracji.
Wróciłem do budynku zadowolony, ale też mocno naruszony w trzymaniu wszelkich emocji na wodzy. Od razu zrodziło się w mojej głowie pytanie – pomagając tej konkretnej osobie, sam na siebie mogłem zwrócić uwagę, a konsekwencje mogły być różne. Były, ale inne, choć dla mnie do tej pory niespotykane. Chociażby prawdziwy „przytulak” z demoniczną istotą. To zaskakujące wrażenie...cdn.
- Załączniki
-
- Hadcor.jpg (23.7 KiB) Przejrzano 262 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XIV
HADKOROWE WIBRACJE
Cz. 2
„Przytulak demona”
Bardzo mocne wcielenia z dalszej przeszłości, w którym w jednym palcu miałem umiejętności tworzenia jak i rozprawiania się z demonicznymi energiami i czarną magią bywają pomocne, gdyż tak mocne wcielenia niesą za sobą szczątki tamtejszej energii, którą w każdym następnym wcieleniu wyczuwają niezbyt pozytywne, ale za to te najbardziej z inteligentnych niskowibracyjnych istot. Jednym z przejawów ich możliwości jest kreowanie tak namacalnej rzeczywistości, pozytywnej rzeczywistości (energii), że bardzo łatwo można w taką pułapkę wpaść.
Spodziewałem się wieczorem jakiś sensacji, więc przezornie postanowiłem pójść bardzo późno spać, gdyż wystarczą mi tylko 4 godziny snu do pełnego wypoczynku, aby mieć kontrolę nad tak krótkim odpoczynkiem.
Zatem pół godziny przed pierwszą w nocy, poszedłem wziąć prysznic i zanim udało mi się umyć, poczułem kilka bardzo niskich energii wokół siebie. Zrobiło to na mnie wrażenie, tym bardziej, że były bardzo pobudzone, wręcz wściekłe, gdyż nie zastały mnie śpiącego. Stanąłem wyprostowany, choć bez spięcia, zamknąłem spokojnie oczy i zacząłem się wczuwasz to, co wokół mnie się dzieje. Wiedziałem, że zastanawiają się cóż począć, bo zakłóciłem ich plany. Nie czekałem, aż coś wymyślą będąc w totalnym naburmuszeniu, tylko zacząłem z mety czyścić przestrzeń wokół siebie i w całym mieszkaniu.
Gdy czuję niskie wibracje, nie wchodzę w żadne emocje, zwłaszcza w ziemskie odczucia (strachu, niepewności itp.) bo uruchamia mi się pamięć takich energii z „tamtych” wcieleń, to też spokojnie się wczuwam, analizuję na chłodno tym samym jeszcze bardziej podkręcając irytację po tamtej stronie. To bycie niewzruszonym na wszelkie przejawy tego, co nieznane, albo niepewne. To jakby stan zawieszenia całkowitego zawieszenia umysłu, podświadomości i ziemskich odczuć i odruchów.
Staję się czuciem, obserwatorem, choć po plecach przechodziły mnie ciary, których wcześniej nie doświadczałem. Stałem pośrodku w łazience bez jakichkolwiek emocji.
Emocje tylko odczuwało moje ciało ze względu na styczność innych, niewspółgrających wibracji. Wokół krążyły energie próbujące wzbudzić we mnie ludzkie odruchy, by podkręcić negatywne emocje. Ja w wewnętrznym spokoju intencją zacząłem mentalnie ściągać najczystsze światło Źródła w celu oczyszczenia mojej bezpośredniej przestrzeni jak i całego mieszkania. Stałem się przekaźnikiem światła, które wypełniało całą moją istotę duchową i fizyczną, przez które światło rozpraszałem na całą przestrzeń mieszkania. Zrobiło się cicho, ciało się wyciszyło. Ciary na plecach znikły i zwyczajnie dokończyłem wieczorną toaletę.
Później się przekonałem, że popełniłem jednak błąd. Cóż, wyrzuciłem owe energie poza swoją przestrzeń, co nie znaczy, że odeszły. O tym mogłem się przekonać, idąc po 2-szej w nocy do łóżka z zamiarem spokojnie przespanej nocy. Jakże było moje zdziwienie, gdy po położeniu się i zamknięciu oczu i kilkuminutowym nic nierobieniu, takim przedsennym letargu zostałem niemile zaskoczony.
W ułamku sekundy moja świadomość została przerzucona do wykreowanej przestrzeni, która była odzwierciedleniem tej, istniejącej w fizycznym świecie. Jednak mam jedną wyuczoną przypadłość, której uczę osoby, na których udaje się drugiej stronie ugrać energie po przez kreowanie ziemskich emocji.
Mianowicie, gdziekolwiek się pojawię, a dotyczy to przestrzeni odwzorowanych na ziemskie klimaty, bardzo dokładnie przyglądam się zastałej przestrzeni. Szukam subtelnych szczegółów, (również braku logiki), które jest najtrudniej odwzorować, gdyż wymagają mnóstwa energii. Ogół bywa bardzo podobny do oryginału i jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach.
Znalazłem się w pokoju z dwoma rozłożonymi wersalkami, które znam z autopsji, lecz kolor ścian był nieco odmienny, obydwa legowiska były nieco inaczej ustawione, a i nie mogłem doszukać się konkretnych elementów drobnego wyposażenia. Takie zafiksowanie na punkcie szczegółów automatycznie izoluje od danej przestrzeni energetycznie, gdyż skupiając uwagę na drobiazgach, nie poddaję się emocjom, które na mnie próbuje się wymusić.
Na jednym rozdzielonym łóżku pojawiła się osoba, z którą z rana miałem telefoniczny kontakt. Podszedłem, przytuliłem, poprawiłem kołdrę i poprosiłem, by nałożyła sobie ochronna bańkę, a ja będę obok na drugim łóżku. Układając się, odwróciłem się do ściany, by nie dekoncentrować osoby, którą rano wspomagałem, czyli wziąłem udział w kreowanej przestrzeni zastanawiając się, jak to się skończy. Długo nie musiałem czekać, gdyż na plecach poczułem tą osobę, która jak mi się wydawało, opuściła energetyczną bankę, by się do mnie przytulić z tyłu na znak podziękowania za pomoc.
Odczucie faktycznie, jakby to była ta konkretna osoba z emanującą energią miłości i wdzięczności. Czyli w niskowibracyjnych klimatach taką energię również można wykreować jako pułapkę. Nie zareagowałem, spokojnie leżąc i ciesząc się tak miłym odczuciem. Po chwili dłoń tej osoby zaczęła mnie obejmować na wysokości brzucha. Spojrzałem katem oka w tą stronę i już wiedziałem, co się święci.
Będąc w dobru i bezgranicznej miłości zawsze mamy przewagę nad niższymi wibracjami, pod warunkiem, że nie damy się sprowokować, by emanować takimi emocjami, z których czerpią energię (emocjami strachu, paniki, wściekłości, nienawiści itp.). Brak takich emocji bez względu na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, jest naszą kartą przetargową, która zawsze wygrywa. Brak emocji można w sobie wyrobić i wyrabia się dzięki właśnie dokładnemu lustrowaniu przestrzeni, bo skupiamy się na wizualnych aspektach, które nam nie pasują, tym samym sami nie wchodzimy w żadne emocje.
Ręka była w kolorze brunatno – szarych plam, z nabrzmiałymi żyłami w jeszcze ciemniejszym kolorze. Sama dłoń była o połowę dłuższa od przeciętnej dłoni z jeszcze bardziej wydłużonymi palcami zakończonymi szpiczastymi paznokciami.
Przyglądałem się, jak owa ręka obejmuje mój brzuch i zaczyna mocno przyciągać do siebie. Hmm, byłem zaskoczony, ale zamiast się wyrywać, uciec do ściany, odwrócić się i być gotowym na stracie (to było zamierzeniem drugiej strony) spokojnie zamknąłem oczy i wypuściłem szczerą od serca miłość i wdzięczność (za to doświadczenie) do tej istoty w połączeniu z światłem Źródła.
W międzyczasie został mi pokazany zrzut z pozycji sufitu i ujrzałem szczupłą istotę ponad dwumetrowej wysokości coraz mocniej scalającą się z moim wirtualnym ciałem. Ten zrzut był zaledwie chwilą, bo w następnej chwili ta istota została ode mnie wręcz odstrzelona, oderwana i poleciała tam, skąd ją wysłano. To taki efekt, gdy w kosmosie będąc w statku kosmicznym, nagle odpadł by właz i próżnia by was wyssała na zewnątrz. Przyznaję, efekt mojej szczerej intencji był piorunujący jak i powrót do realnego świata. Otworzyłem oczy i utwierdziłem się w przekonaniu, że jednak lekko nie będzie tej nocy.
Trzeba umieć zachować stoicki spokój. Być niewzruszonym na przebyte zdarzenia i spokojnie utwierdzać się w przekonaniu, że przy połączeniu z Źródłem (Stwórcą, Bogiem) jesteśmy nietykalni, a wszelkie niemiłe niespodzianki są jedynie po to, by te połączenie się w nas wzmacniało, stawało się namacalną pewnością.
Do rana przysypiałem i za każdym razem podrzucano mi jakby systemowe zajadki, abym wszedł w emocje, ale to było tylko zabawa, gdy się jest poza zrębami systemu. Czekali na finał, gdyż zmęczenie jednak wcześniej czy później daje się we znaki i ze zmęczenia można szybko wejść w tzw. fazę REM (głęboki sen). Czasami bywa, że coś nas ściga, próbuje ukatrupić, a my nic nie potrafimy zdziałać będąc cały czas potencjalną ofiarą. Często tak bywa w tej głębokiej fazie snu, bo tam najłatwiej dopaść nas w emocjach.
Finał był ciekawy choć w podobnym stylu. Oczekiwałem na przyjazd podmiejskiego szybkiego pociągu. Nad głową były wiadukty, taki widok super nowoczesnego miasta. Zacząłem znów uważnie się rozglądać i byłem pełen podziwu nad zastaną (wykreowaną) rzeczywistością, która była tym razem naprawdę rewelacyjna.
Długo to nie trwało, bo na peron zaczął wjeżdżać z impetem wykolejony pociąg towarowy z innego peronu, przecinając peron, na którym ja się znajdowałem.
Nie namyślając się skoczyłem na tory chowając się przy występie peronu. Po chwili zrobiło się przeraźliwie cicho, nad głową widziałem połamane elementy wiaduktu i tylko w jednym miejscu widziałem kawałek czystego nieba. Zastanowił mnie, fakt, że nie było żadnego kurzu, zapylenia po takim zdarzeniu. Leżałem pomiędzy peronem a torem, co nie było wygodne. Gdy tylko tak pomyślałem, znalazłem się na szarym materacu w tej samej przestrzeni z jedna znaczącą różnicą...leżąc na boku przed moimi oczyma leżała również na boku atrakcyjna, młoda kobieta odwrócona do mnie plecami, a jej prawa dłoń niedbale spoczywała na moim udzie.
Zaskoczył mnie ten widok i od razu otrzeźwił, bo był irracjonalny. Delikatnie odłożyłem jej dłoń na jej udo czując, że muszę zrobić wszystko, by się tylko nie odwróciła w moim kierunku. Utwierdziłem się tym bardziej w tym przekonaniu jak nieznacznie jej ciało zaczęło się przesuwać ku mnie. Podkurczyłem nogi, by jej tułów nie mógł dalej się przesuwać. Czułem wzrastające napięcie i uciekający czas.
Przymrużyłem oczy wykonując tą samą intencję, jak wcześniej. Przed skończeniem przekazywania szczerej intencji obróciło jej ciało o 180 stopni i spojrzałem w oczy czegoś, co było tak niezmiernie szpetne z twarzy, że wywarło na mnie ogromne wrażenie, ale intencja była już wyrażona, więc po chwili tą istotę odstrzeliło z takim rykiem, że w natychmiastowym wybudzeniu jeszcze słyszałem ten nieartykułowany krzyk i poruszone moje emocje z stamtąd. Dlatego unikam bezpośredniej konfrontacji wzrokowej, gdyż na tym punkcie najszybciej można wygenerować w nas skrajne emocje.
Była godzina 4 rano. Miałem dosyć i stwierdziłem, że nie warto wystawiać się na następne klimaty, więc wstałem i zacząłem dzień będąc zadowolonym, że konsekwencje spotkania z negatywną stroną były znikome do tych, których doświadczyła wcześniej opisywana osoba.
Cz. 2
„Przytulak demona”
Bardzo mocne wcielenia z dalszej przeszłości, w którym w jednym palcu miałem umiejętności tworzenia jak i rozprawiania się z demonicznymi energiami i czarną magią bywają pomocne, gdyż tak mocne wcielenia niesą za sobą szczątki tamtejszej energii, którą w każdym następnym wcieleniu wyczuwają niezbyt pozytywne, ale za to te najbardziej z inteligentnych niskowibracyjnych istot. Jednym z przejawów ich możliwości jest kreowanie tak namacalnej rzeczywistości, pozytywnej rzeczywistości (energii), że bardzo łatwo można w taką pułapkę wpaść.
Spodziewałem się wieczorem jakiś sensacji, więc przezornie postanowiłem pójść bardzo późno spać, gdyż wystarczą mi tylko 4 godziny snu do pełnego wypoczynku, aby mieć kontrolę nad tak krótkim odpoczynkiem.
Zatem pół godziny przed pierwszą w nocy, poszedłem wziąć prysznic i zanim udało mi się umyć, poczułem kilka bardzo niskich energii wokół siebie. Zrobiło to na mnie wrażenie, tym bardziej, że były bardzo pobudzone, wręcz wściekłe, gdyż nie zastały mnie śpiącego. Stanąłem wyprostowany, choć bez spięcia, zamknąłem spokojnie oczy i zacząłem się wczuwasz to, co wokół mnie się dzieje. Wiedziałem, że zastanawiają się cóż począć, bo zakłóciłem ich plany. Nie czekałem, aż coś wymyślą będąc w totalnym naburmuszeniu, tylko zacząłem z mety czyścić przestrzeń wokół siebie i w całym mieszkaniu.
Gdy czuję niskie wibracje, nie wchodzę w żadne emocje, zwłaszcza w ziemskie odczucia (strachu, niepewności itp.) bo uruchamia mi się pamięć takich energii z „tamtych” wcieleń, to też spokojnie się wczuwam, analizuję na chłodno tym samym jeszcze bardziej podkręcając irytację po tamtej stronie. To bycie niewzruszonym na wszelkie przejawy tego, co nieznane, albo niepewne. To jakby stan zawieszenia całkowitego zawieszenia umysłu, podświadomości i ziemskich odczuć i odruchów.
Staję się czuciem, obserwatorem, choć po plecach przechodziły mnie ciary, których wcześniej nie doświadczałem. Stałem pośrodku w łazience bez jakichkolwiek emocji.
Emocje tylko odczuwało moje ciało ze względu na styczność innych, niewspółgrających wibracji. Wokół krążyły energie próbujące wzbudzić we mnie ludzkie odruchy, by podkręcić negatywne emocje. Ja w wewnętrznym spokoju intencją zacząłem mentalnie ściągać najczystsze światło Źródła w celu oczyszczenia mojej bezpośredniej przestrzeni jak i całego mieszkania. Stałem się przekaźnikiem światła, które wypełniało całą moją istotę duchową i fizyczną, przez które światło rozpraszałem na całą przestrzeń mieszkania. Zrobiło się cicho, ciało się wyciszyło. Ciary na plecach znikły i zwyczajnie dokończyłem wieczorną toaletę.
Później się przekonałem, że popełniłem jednak błąd. Cóż, wyrzuciłem owe energie poza swoją przestrzeń, co nie znaczy, że odeszły. O tym mogłem się przekonać, idąc po 2-szej w nocy do łóżka z zamiarem spokojnie przespanej nocy. Jakże było moje zdziwienie, gdy po położeniu się i zamknięciu oczu i kilkuminutowym nic nierobieniu, takim przedsennym letargu zostałem niemile zaskoczony.
W ułamku sekundy moja świadomość została przerzucona do wykreowanej przestrzeni, która była odzwierciedleniem tej, istniejącej w fizycznym świecie. Jednak mam jedną wyuczoną przypadłość, której uczę osoby, na których udaje się drugiej stronie ugrać energie po przez kreowanie ziemskich emocji.
Mianowicie, gdziekolwiek się pojawię, a dotyczy to przestrzeni odwzorowanych na ziemskie klimaty, bardzo dokładnie przyglądam się zastałej przestrzeni. Szukam subtelnych szczegółów, (również braku logiki), które jest najtrudniej odwzorować, gdyż wymagają mnóstwa energii. Ogół bywa bardzo podobny do oryginału i jak to mówią - diabeł tkwi w szczegółach.
Znalazłem się w pokoju z dwoma rozłożonymi wersalkami, które znam z autopsji, lecz kolor ścian był nieco odmienny, obydwa legowiska były nieco inaczej ustawione, a i nie mogłem doszukać się konkretnych elementów drobnego wyposażenia. Takie zafiksowanie na punkcie szczegółów automatycznie izoluje od danej przestrzeni energetycznie, gdyż skupiając uwagę na drobiazgach, nie poddaję się emocjom, które na mnie próbuje się wymusić.
Na jednym rozdzielonym łóżku pojawiła się osoba, z którą z rana miałem telefoniczny kontakt. Podszedłem, przytuliłem, poprawiłem kołdrę i poprosiłem, by nałożyła sobie ochronna bańkę, a ja będę obok na drugim łóżku. Układając się, odwróciłem się do ściany, by nie dekoncentrować osoby, którą rano wspomagałem, czyli wziąłem udział w kreowanej przestrzeni zastanawiając się, jak to się skończy. Długo nie musiałem czekać, gdyż na plecach poczułem tą osobę, która jak mi się wydawało, opuściła energetyczną bankę, by się do mnie przytulić z tyłu na znak podziękowania za pomoc.
Odczucie faktycznie, jakby to była ta konkretna osoba z emanującą energią miłości i wdzięczności. Czyli w niskowibracyjnych klimatach taką energię również można wykreować jako pułapkę. Nie zareagowałem, spokojnie leżąc i ciesząc się tak miłym odczuciem. Po chwili dłoń tej osoby zaczęła mnie obejmować na wysokości brzucha. Spojrzałem katem oka w tą stronę i już wiedziałem, co się święci.
Będąc w dobru i bezgranicznej miłości zawsze mamy przewagę nad niższymi wibracjami, pod warunkiem, że nie damy się sprowokować, by emanować takimi emocjami, z których czerpią energię (emocjami strachu, paniki, wściekłości, nienawiści itp.). Brak takich emocji bez względu na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, jest naszą kartą przetargową, która zawsze wygrywa. Brak emocji można w sobie wyrobić i wyrabia się dzięki właśnie dokładnemu lustrowaniu przestrzeni, bo skupiamy się na wizualnych aspektach, które nam nie pasują, tym samym sami nie wchodzimy w żadne emocje.
Ręka była w kolorze brunatno – szarych plam, z nabrzmiałymi żyłami w jeszcze ciemniejszym kolorze. Sama dłoń była o połowę dłuższa od przeciętnej dłoni z jeszcze bardziej wydłużonymi palcami zakończonymi szpiczastymi paznokciami.
Przyglądałem się, jak owa ręka obejmuje mój brzuch i zaczyna mocno przyciągać do siebie. Hmm, byłem zaskoczony, ale zamiast się wyrywać, uciec do ściany, odwrócić się i być gotowym na stracie (to było zamierzeniem drugiej strony) spokojnie zamknąłem oczy i wypuściłem szczerą od serca miłość i wdzięczność (za to doświadczenie) do tej istoty w połączeniu z światłem Źródła.
W międzyczasie został mi pokazany zrzut z pozycji sufitu i ujrzałem szczupłą istotę ponad dwumetrowej wysokości coraz mocniej scalającą się z moim wirtualnym ciałem. Ten zrzut był zaledwie chwilą, bo w następnej chwili ta istota została ode mnie wręcz odstrzelona, oderwana i poleciała tam, skąd ją wysłano. To taki efekt, gdy w kosmosie będąc w statku kosmicznym, nagle odpadł by właz i próżnia by was wyssała na zewnątrz. Przyznaję, efekt mojej szczerej intencji był piorunujący jak i powrót do realnego świata. Otworzyłem oczy i utwierdziłem się w przekonaniu, że jednak lekko nie będzie tej nocy.
Trzeba umieć zachować stoicki spokój. Być niewzruszonym na przebyte zdarzenia i spokojnie utwierdzać się w przekonaniu, że przy połączeniu z Źródłem (Stwórcą, Bogiem) jesteśmy nietykalni, a wszelkie niemiłe niespodzianki są jedynie po to, by te połączenie się w nas wzmacniało, stawało się namacalną pewnością.
Do rana przysypiałem i za każdym razem podrzucano mi jakby systemowe zajadki, abym wszedł w emocje, ale to było tylko zabawa, gdy się jest poza zrębami systemu. Czekali na finał, gdyż zmęczenie jednak wcześniej czy później daje się we znaki i ze zmęczenia można szybko wejść w tzw. fazę REM (głęboki sen). Czasami bywa, że coś nas ściga, próbuje ukatrupić, a my nic nie potrafimy zdziałać będąc cały czas potencjalną ofiarą. Często tak bywa w tej głębokiej fazie snu, bo tam najłatwiej dopaść nas w emocjach.
Finał był ciekawy choć w podobnym stylu. Oczekiwałem na przyjazd podmiejskiego szybkiego pociągu. Nad głową były wiadukty, taki widok super nowoczesnego miasta. Zacząłem znów uważnie się rozglądać i byłem pełen podziwu nad zastaną (wykreowaną) rzeczywistością, która była tym razem naprawdę rewelacyjna.
Długo to nie trwało, bo na peron zaczął wjeżdżać z impetem wykolejony pociąg towarowy z innego peronu, przecinając peron, na którym ja się znajdowałem.
Nie namyślając się skoczyłem na tory chowając się przy występie peronu. Po chwili zrobiło się przeraźliwie cicho, nad głową widziałem połamane elementy wiaduktu i tylko w jednym miejscu widziałem kawałek czystego nieba. Zastanowił mnie, fakt, że nie było żadnego kurzu, zapylenia po takim zdarzeniu. Leżałem pomiędzy peronem a torem, co nie było wygodne. Gdy tylko tak pomyślałem, znalazłem się na szarym materacu w tej samej przestrzeni z jedna znaczącą różnicą...leżąc na boku przed moimi oczyma leżała również na boku atrakcyjna, młoda kobieta odwrócona do mnie plecami, a jej prawa dłoń niedbale spoczywała na moim udzie.
Zaskoczył mnie ten widok i od razu otrzeźwił, bo był irracjonalny. Delikatnie odłożyłem jej dłoń na jej udo czując, że muszę zrobić wszystko, by się tylko nie odwróciła w moim kierunku. Utwierdziłem się tym bardziej w tym przekonaniu jak nieznacznie jej ciało zaczęło się przesuwać ku mnie. Podkurczyłem nogi, by jej tułów nie mógł dalej się przesuwać. Czułem wzrastające napięcie i uciekający czas.
Przymrużyłem oczy wykonując tą samą intencję, jak wcześniej. Przed skończeniem przekazywania szczerej intencji obróciło jej ciało o 180 stopni i spojrzałem w oczy czegoś, co było tak niezmiernie szpetne z twarzy, że wywarło na mnie ogromne wrażenie, ale intencja była już wyrażona, więc po chwili tą istotę odstrzeliło z takim rykiem, że w natychmiastowym wybudzeniu jeszcze słyszałem ten nieartykułowany krzyk i poruszone moje emocje z stamtąd. Dlatego unikam bezpośredniej konfrontacji wzrokowej, gdyż na tym punkcie najszybciej można wygenerować w nas skrajne emocje.
Była godzina 4 rano. Miałem dosyć i stwierdziłem, że nie warto wystawiać się na następne klimaty, więc wstałem i zacząłem dzień będąc zadowolonym, że konsekwencje spotkania z negatywną stroną były znikome do tych, których doświadczyła wcześniej opisywana osoba.
- Załączniki
-
- Demonicznie.jpg (33.87 KiB) Przejrzano 180 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XIV
ŚWIATY RÓWNOLEGŁE
...też w nich istniejemy.
Istnieją różne przestrzenie, w których nasza dusza się realizuje. Nie mamy jej na wyłączność w tym trójwymiarowym świecie, gdyż jej energia jest podzielna i realizuje się w tych światach, zaświatach...zwał jak chciał...w których doświadcza zdarzeń uzupełniających paletę jej doświadczeń (emocji).
Zatem jesteśmy szczególnie połączeni energetycznie z tymi istotami, które dzielą energię naszej wspólnej duszy, potrafiącej występować w wielu miejscach tu i teraz, bo czas nie istnieje, Wszystko wydarza się teraz!
Zatem zdarza się nam, iż np. śnimy, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znaleźliśmy się w jakimś dziwnym miejscu tylko z grubsza przypominającym nam znaną rzeczywistość, a bywa, że bywa diametralnie odmienną, wręcz niezrozumiałą dla naszej wyobraźni, naszej percepcji.
Zapamiętujemy jakieś fragmenty wydarzeń, które nijak pasują do naszego życia, chociaż podświadomie czujemy, jakbyśmy znali tą osobę, istotę, która tam się realizuje. Czujemy, bo jesteśmy z nią złączeni w tej samej duszy, energii.
Mi również takie zdarzenia się pojawiały, ale nigdy tak szczegółowo, jak ostatnio, gdy mogłem prześledzić prawie cały niejako swój żywot w konkretnej przestrzeni równoległej, przypominającej nieco nasz świat. Zaskoczeniem był finał tej historii, która stała się interaktywna.
Całe zdarzenie toczyło się w dużej biznesowej aglomeracji, typowej dla współczesnego świata zaawansowanych korporacyjnych gospodarek. Historia osoby, właściwie chłopca w wieku nastu lat zaczyna się od różnych przebojów niekoniecznie zgodnych z prawem, które się pogłębiają wraz z latami jego życia do momentu, gdzie miał wybór – pójść na całość w negatywny półświatek, lub z niego się wydostać. Działo się jak w filmach sensacyjnych z finałem w postaci blokady kilku ulic przez tamtejszą policję przy pewnym konkretnym miejscu handlowym, do którego wkraczały jednostki specjalne z długa bronią i wielkim bumm.
Wiedziałem, że te wydarzenia są następstwem „moich” działań w tamtym świecie. Jeszcze ciekawiej się porobiło, gdy z obserwatora wydarzeń stałem się tym, który tam tak rozrabiał. Byłem w jego „skórze” odczuwając jego rozchwiane emocje i bojaźń o własne życie. Było naprawdę ekstremalnie, ale dzięki pomocy młodej kobiety (partnerki), która zapewniła, że razem dadzą radę wyjść obronną ręką z tej całej „rorpierdziuchy” życiowej, emocje się wyciszyły i zobaczyłem niespodziewany finał w tamtym świecie.
Ukazała mi się znów jako obserwatorowi scena w domu, gdzie gościu (ten ja z tamtej przestrzeni) w wieku około 50 lat w okularach siedzi na dużej kanapie ze swoimi dziećmi w wieku od kilku do mniej więcej 20 lat, a było ich siedmioro (!), większość w okularach...i przyglądałem się tej scenie wiedząc, że tylko on mnie wyczuwa.
Dostałem od niego telepatyczny przekaz – niczego nie żałuję, i gdybym miał okazję, powtórzyłbym to życie, które ty zobaczyłeś.
W naszym życiu bywa tak, że coś planujemy, a życie i tak nas weryfikuje, bo to co zaplanowała dusza w nas, musi się wydarzyć. Gdy się wydarzy i zweryfikuje swoje odczucia i emocje, które miała do przerobienia, możemy w pewnym sensie już iść własną drogą, jednak we współpracy z naszą duszą. Nie ma innej możliwości.
Mimo uczucia wyspania po porannym przebudzeniu, byłem jednak emocjonalnie zmęczony tak skondensowanymi emocjami w ciągu tych kilku godzin doświadczeń w innym wymiarze.
...też w nich istniejemy.
Istnieją różne przestrzenie, w których nasza dusza się realizuje. Nie mamy jej na wyłączność w tym trójwymiarowym świecie, gdyż jej energia jest podzielna i realizuje się w tych światach, zaświatach...zwał jak chciał...w których doświadcza zdarzeń uzupełniających paletę jej doświadczeń (emocji).
Zatem jesteśmy szczególnie połączeni energetycznie z tymi istotami, które dzielą energię naszej wspólnej duszy, potrafiącej występować w wielu miejscach tu i teraz, bo czas nie istnieje, Wszystko wydarza się teraz!
Zatem zdarza się nam, iż np. śnimy, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znaleźliśmy się w jakimś dziwnym miejscu tylko z grubsza przypominającym nam znaną rzeczywistość, a bywa, że bywa diametralnie odmienną, wręcz niezrozumiałą dla naszej wyobraźni, naszej percepcji.
Zapamiętujemy jakieś fragmenty wydarzeń, które nijak pasują do naszego życia, chociaż podświadomie czujemy, jakbyśmy znali tą osobę, istotę, która tam się realizuje. Czujemy, bo jesteśmy z nią złączeni w tej samej duszy, energii.
Mi również takie zdarzenia się pojawiały, ale nigdy tak szczegółowo, jak ostatnio, gdy mogłem prześledzić prawie cały niejako swój żywot w konkretnej przestrzeni równoległej, przypominającej nieco nasz świat. Zaskoczeniem był finał tej historii, która stała się interaktywna.
Całe zdarzenie toczyło się w dużej biznesowej aglomeracji, typowej dla współczesnego świata zaawansowanych korporacyjnych gospodarek. Historia osoby, właściwie chłopca w wieku nastu lat zaczyna się od różnych przebojów niekoniecznie zgodnych z prawem, które się pogłębiają wraz z latami jego życia do momentu, gdzie miał wybór – pójść na całość w negatywny półświatek, lub z niego się wydostać. Działo się jak w filmach sensacyjnych z finałem w postaci blokady kilku ulic przez tamtejszą policję przy pewnym konkretnym miejscu handlowym, do którego wkraczały jednostki specjalne z długa bronią i wielkim bumm.
Wiedziałem, że te wydarzenia są następstwem „moich” działań w tamtym świecie. Jeszcze ciekawiej się porobiło, gdy z obserwatora wydarzeń stałem się tym, który tam tak rozrabiał. Byłem w jego „skórze” odczuwając jego rozchwiane emocje i bojaźń o własne życie. Było naprawdę ekstremalnie, ale dzięki pomocy młodej kobiety (partnerki), która zapewniła, że razem dadzą radę wyjść obronną ręką z tej całej „rorpierdziuchy” życiowej, emocje się wyciszyły i zobaczyłem niespodziewany finał w tamtym świecie.
Ukazała mi się znów jako obserwatorowi scena w domu, gdzie gościu (ten ja z tamtej przestrzeni) w wieku około 50 lat w okularach siedzi na dużej kanapie ze swoimi dziećmi w wieku od kilku do mniej więcej 20 lat, a było ich siedmioro (!), większość w okularach...i przyglądałem się tej scenie wiedząc, że tylko on mnie wyczuwa.
Dostałem od niego telepatyczny przekaz – niczego nie żałuję, i gdybym miał okazję, powtórzyłbym to życie, które ty zobaczyłeś.
W naszym życiu bywa tak, że coś planujemy, a życie i tak nas weryfikuje, bo to co zaplanowała dusza w nas, musi się wydarzyć. Gdy się wydarzy i zweryfikuje swoje odczucia i emocje, które miała do przerobienia, możemy w pewnym sensie już iść własną drogą, jednak we współpracy z naszą duszą. Nie ma innej możliwości.
Mimo uczucia wyspania po porannym przebudzeniu, byłem jednak emocjonalnie zmęczony tak skondensowanymi emocjami w ciągu tych kilku godzin doświadczeń w innym wymiarze.
- Załączniki
-
- Swiaty równoległe.jpg (52.47 KiB) Przejrzano 110 razy
0 x
- ZbyniuZbynio
- Posty: 138
- Rejestracja: niedziela 11 gru 2022, 16:36
- Lokalizacja: Trójmiasto
- x 2
- x 20
- Otrzymał podziękowanie: 79 razy
PONAD WYMIAROWY REAL XIV
SEN / ŚNIENIE
Pojawił mi się widok pól z łanami zbóż wokół. Wśród nich domek, właściwie kwadratowa altanka z pojedynczymi oknami na trzech ścianach, na czwartej drzwi wejściowe. Dano mi do zrozumienia, że siłą intencji, woli mogę tam się znaleźć i tak też się stało. Znalazłem się w środku, a właściwie nastąpił przeskok z widoku z góry na pola do znalezienia się w samym wnętrzu domku.
Przez okna wdzierały się promienie słońca oświetlające jedyny mebel w tym pomieszczeniu – krzesło. Stało na środku i mnie to trochę zdziwiło, ale cieszyłem się, że za oknami cudny widok, więc od okna do okna przechodziłem by chłonąć rozjaśnione widoki na zewnątrz. Ale w końcu zapragnąłem wyjść na zewnątrz by się delektować namacalnie Naturą i tu pojawił się problem.
Powyższy tytuł jest nieco mylny, gdyż jak ubrać w ramki przestrzeń, którą się pod nas kreuje, aby nas sprawdzić lub wykorzystać, aby czerpać energię strachu, niepewności, paniki. Granice bycia tam, z czasem się zacierają i tracą sens, gdyż każde odczucie, doznanie może odbywać się na odmiennych warunkach, emocjach i przestrzeni.
Nie mogłem otworzyć drzwi. Naciskając klamkę, nie działo się nic. Jakby były specjalnie zaryglowane. Podszedłem do każdego okna z osobno i ten sam efekt. Jakbym został uwięziony w tym pomieszczeniu.
Wtedy zaczynają się wkradać wszystkie „ziemskie” emocje, które nie powinno dopuszczać się do głosu, bo mogą się okazać pułapką dla nas samych. Stan poddenerwowania jednak szybko wyciszyłem jeszcze dokładniej przyglądając się całej przestrzeni, która mnie otaczała. Była niezwykle realistyczna pod względem fizycznym, zapachowym i w odczuwaniu.
Przypomniałem sobie, że intencją zmieniłem perspektywę widzenia z zewnątrz na tą, w której utkwiłem. Zatem spokojnie usiadłem sobie na krześle, wyciszyłem wzbierające emocje znane z fizycznego ziemskiego świata i zamknąłem oczy. Krótka myśl/intencja powrotu do własnego ciała fizycznego spowodowała natychmiastowy przeskok do ciała i wybudzenie, po którym jeszcze przez dłuższy czas czułem ten świeży naturalny zapach natury i ciepło słonecznych promieni.
Gdziekolwiek nas wyrzuci, zawsze warto zachować stoicki spokój. Każda zmiana nastroju, zwłaszcza niepewność, poddenerwowanie czy panika natychmiast będą podkręcone, gdyż to potencjalna energia, która musi być od nas pobrana, aby zrekompensować tą, wykorzystaną na wytworzenie przestrzeni, w której wylądowaliśmy jak i zwyczajnie możemy być pożywnym energetycznym pokarmem dla twórców tej zabawy od wyciągania energii. Można jednak też inaczej wykorzystać fakt bycia gdzieś tam.
Widzę siebie śpiącego (widok z góry, jakby był zawieszony) i postanawiam się wybudzić w tym ciele. Następuje przeskok i otwieram oczy jakbym się dopiero co obudził mając świadomość, że jeszcze przed chwilą patrzyłem na siebie z góry.
Tak leżąc na wznak z otwartymi oczami myślę sobie – fajnie jest, tylko co dalej. Wpadłem na genialny jak i bardzo niebezpieczny pomysł, by zasnąć w tym obudzonym ciele i wejść w przestrzeń, wykreowaną w następnym ciele. Tak też się stało. W realu wyglądało to tak, że spokojnie spałem w ciele fizycznym, z którego przebudziłem się w ciele powiedzmy „wirtualnym”, które również usnęło i mnie przeniosło do następnej przestrzeni do kolejnego wirtualnego ciała. Byłem ze swoją świadomością w trzecim obudzonym ciele i uświadomiłem sobie, jak niewiele mnie dzieli od intencji, by pójść jeszcze dalej.
Z czasem nauczyłem się na chłodno podchodzić do zastałych sytuacji w innych bardziej kreowanych przestrzeniach, bo wiadomo, że jak czegoś nowego doświadczamy to tak potrafi nas to podkręcić, że można autentycznie napytać sobie biedy od chciejstwa poczucia coś więcej.
W bardziej subtelnych przestrzeniach czy też wymiarach trzeba mocno uważać na swoje myśli, gdyż każda z nich może być potencjalną, jest potencjalną intencją, która z automatu wchodzi w samorealizację. Tam nie ma miejsca na wolno myślicielstwo a wyłącznie na chłodne, zdyscyplinowane stwierdzanie faktów, w których chcemy brać udział lub też nie. Dla mnie to był ułamek sekundy od pójścia dalej lub wycofania się.
Włączył się jednak instynkt chłodnej kalkulacji i...po kolei jak w cofanym do tyłu filmie, klatka po klatce, przechodziłem proces odwrotny do wcześniej opisywanego, aż do wybudzenia w realnej przestrzeni, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo mogło już tak się nie zdarzyć.
Dotarło do mnie, że gdyby któreś z śpiących ciał się wybudziło, miałbym ogromne kłopoty z powrotem do realności. Swoją świadomością w każdej przestrzeni możemy kreować swoją własną przestrzeń i tam pozostać. Będziemy nadal istnieć ale jako istota subtelna, a co wtedy się mogłoby się stać z naszym fizycznym ciałem?
Od pewnego czasu przestałem klasyfikować - co jest czym. Nic nie dzieje się przypadkiem, dlatego każde doświadczenie nas obejmujące jest po coś.
Pojawił mi się widok pól z łanami zbóż wokół. Wśród nich domek, właściwie kwadratowa altanka z pojedynczymi oknami na trzech ścianach, na czwartej drzwi wejściowe. Dano mi do zrozumienia, że siłą intencji, woli mogę tam się znaleźć i tak też się stało. Znalazłem się w środku, a właściwie nastąpił przeskok z widoku z góry na pola do znalezienia się w samym wnętrzu domku.
Przez okna wdzierały się promienie słońca oświetlające jedyny mebel w tym pomieszczeniu – krzesło. Stało na środku i mnie to trochę zdziwiło, ale cieszyłem się, że za oknami cudny widok, więc od okna do okna przechodziłem by chłonąć rozjaśnione widoki na zewnątrz. Ale w końcu zapragnąłem wyjść na zewnątrz by się delektować namacalnie Naturą i tu pojawił się problem.
Powyższy tytuł jest nieco mylny, gdyż jak ubrać w ramki przestrzeń, którą się pod nas kreuje, aby nas sprawdzić lub wykorzystać, aby czerpać energię strachu, niepewności, paniki. Granice bycia tam, z czasem się zacierają i tracą sens, gdyż każde odczucie, doznanie może odbywać się na odmiennych warunkach, emocjach i przestrzeni.
Nie mogłem otworzyć drzwi. Naciskając klamkę, nie działo się nic. Jakby były specjalnie zaryglowane. Podszedłem do każdego okna z osobno i ten sam efekt. Jakbym został uwięziony w tym pomieszczeniu.
Wtedy zaczynają się wkradać wszystkie „ziemskie” emocje, które nie powinno dopuszczać się do głosu, bo mogą się okazać pułapką dla nas samych. Stan poddenerwowania jednak szybko wyciszyłem jeszcze dokładniej przyglądając się całej przestrzeni, która mnie otaczała. Była niezwykle realistyczna pod względem fizycznym, zapachowym i w odczuwaniu.
Przypomniałem sobie, że intencją zmieniłem perspektywę widzenia z zewnątrz na tą, w której utkwiłem. Zatem spokojnie usiadłem sobie na krześle, wyciszyłem wzbierające emocje znane z fizycznego ziemskiego świata i zamknąłem oczy. Krótka myśl/intencja powrotu do własnego ciała fizycznego spowodowała natychmiastowy przeskok do ciała i wybudzenie, po którym jeszcze przez dłuższy czas czułem ten świeży naturalny zapach natury i ciepło słonecznych promieni.
Gdziekolwiek nas wyrzuci, zawsze warto zachować stoicki spokój. Każda zmiana nastroju, zwłaszcza niepewność, poddenerwowanie czy panika natychmiast będą podkręcone, gdyż to potencjalna energia, która musi być od nas pobrana, aby zrekompensować tą, wykorzystaną na wytworzenie przestrzeni, w której wylądowaliśmy jak i zwyczajnie możemy być pożywnym energetycznym pokarmem dla twórców tej zabawy od wyciągania energii. Można jednak też inaczej wykorzystać fakt bycia gdzieś tam.
Widzę siebie śpiącego (widok z góry, jakby był zawieszony) i postanawiam się wybudzić w tym ciele. Następuje przeskok i otwieram oczy jakbym się dopiero co obudził mając świadomość, że jeszcze przed chwilą patrzyłem na siebie z góry.
Tak leżąc na wznak z otwartymi oczami myślę sobie – fajnie jest, tylko co dalej. Wpadłem na genialny jak i bardzo niebezpieczny pomysł, by zasnąć w tym obudzonym ciele i wejść w przestrzeń, wykreowaną w następnym ciele. Tak też się stało. W realu wyglądało to tak, że spokojnie spałem w ciele fizycznym, z którego przebudziłem się w ciele powiedzmy „wirtualnym”, które również usnęło i mnie przeniosło do następnej przestrzeni do kolejnego wirtualnego ciała. Byłem ze swoją świadomością w trzecim obudzonym ciele i uświadomiłem sobie, jak niewiele mnie dzieli od intencji, by pójść jeszcze dalej.
Z czasem nauczyłem się na chłodno podchodzić do zastałych sytuacji w innych bardziej kreowanych przestrzeniach, bo wiadomo, że jak czegoś nowego doświadczamy to tak potrafi nas to podkręcić, że można autentycznie napytać sobie biedy od chciejstwa poczucia coś więcej.
W bardziej subtelnych przestrzeniach czy też wymiarach trzeba mocno uważać na swoje myśli, gdyż każda z nich może być potencjalną, jest potencjalną intencją, która z automatu wchodzi w samorealizację. Tam nie ma miejsca na wolno myślicielstwo a wyłącznie na chłodne, zdyscyplinowane stwierdzanie faktów, w których chcemy brać udział lub też nie. Dla mnie to był ułamek sekundy od pójścia dalej lub wycofania się.
Włączył się jednak instynkt chłodnej kalkulacji i...po kolei jak w cofanym do tyłu filmie, klatka po klatce, przechodziłem proces odwrotny do wcześniej opisywanego, aż do wybudzenia w realnej przestrzeni, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo mogło już tak się nie zdarzyć.
Dotarło do mnie, że gdyby któreś z śpiących ciał się wybudziło, miałbym ogromne kłopoty z powrotem do realności. Swoją świadomością w każdej przestrzeni możemy kreować swoją własną przestrzeń i tam pozostać. Będziemy nadal istnieć ale jako istota subtelna, a co wtedy się mogłoby się stać z naszym fizycznym ciałem?
Od pewnego czasu przestałem klasyfikować - co jest czym. Nic nie dzieje się przypadkiem, dlatego każde doświadczenie nas obejmujące jest po coś.
- Załączniki
-
- Sen śnienie.jpg (31.77 KiB) Przejrzano 37 razy
0 x