Poniższy artykuł z Taraki ciekawie oddaje też i moje przemyślenia:
Wojciech Jóźwiak pisze:
11-08-2013
40. Dziwny ten New Age
W naszych czasach, albo na krótko przed Twoim (Czytelniku-Czytelniczko) urodzeniem, do ideosfery Zachodu, która do tego czasu była rozpięta pomiędzy dwoma biegunami Aten (które wynalazły myślenie teoretyczno-modelowe) i Jerozolimy (która wynalazła ideę zbawczej katastrofy), wtargnął trzeci wynalazek, do tej pory zupełnie tam (czyli TU, u nas) nieznany: dhjana, nieściśle nazywana „medytacją”, czyli skupienie na strumieniu bycia w tej oto chwili, co ściśle łączy się ze skupieniem na oddechu i pracy z oddechem. Wynalazek ten pochodził z Indii i krajów korzystających z ich tradycji, czyli w skrócie, znad Gangesu.
Wciąż mnie dziwi, że wynalazek dhjany, inspiracja Gangesu, zasilił jerozolimskie skrzydło. Europejczycy i Amerykanie, zasileni, pobudzeni czy doenergetyzowani różnymi praktykami dhjany, zaczęli tę jakościową nowość rozumieć po staremu – po jerozolimsku. Uznali, że ich własna osobista praktyka z Oddechem i Chwilą Obecną nie wystarczy (nie wystarczy do czego? - do duchowego wyzwolenia) i żeby mogli na tej drodze odnieść sukces, musi ich wesprzeć ruch ze strony całego otaczającego ich świata. Nie wystarczy, by John lub Françoise sami medytowali, nawet nie sami, a w swojej sandze – nie, to najwyraźniej za mało! Musi cały świat się przewrócić, obrócić, przemienić i przenicować. John i Françoise czekają więc na zbawczą kosmiczną katastrofę – zdradzają Ganges, wracają do Jerozolimy. Tak została zrobiona New Age. Z Gangesu wzięto medytację i jej „peryferie”: siedzenie po turecku i w kręgu, wyobrażanie ludzi w otoczce aury, zwiewne stroje odpowiednie dla tropikalnych monsunów, kwiaty, słońca i księżyce, krople wody, bose stopy. Ale medytacyjne pozycje i figury służyły odtąd do czegoś najzupełniej sprzecznego z dhjaną: służyły do czekania. (A czekanie jest czymś z gruntu jerozolimskim: czekając nie jesteś teraz: jesteś kiedy indziej, jesteś poza czasem. Bo jerozolimczycy są w ogóle poza: ani tu, ani teraz, żaden czas ani żadne miejsce nie jest dla nich dobre, dlaczego? - Bo czekają zagłady tego wszystkiego, świata, który dawno temu przeklęli.)
New Age jest przeniknięta duchem czekania i to czekania szczególnego: na kosmiczną zbawczą katastrofę. (Szczegóły i konkrety każdy może sobie dopowiedzieć; groteskowe sprawdzenie końca Kalendarza Majów w grudniu ub. 2012 roku było dobrym, chociaż na pewno nie ostatnim przykładem.)
To jest ciekawy temat: jerozolimskie punkty w New-Age'owym wyznaniu, i jeśli coś innego nie odwróci mojej uwagi, to postaram się więcej tych punktów zauważyć.
Wojciech Jóźwiak
http://www.taraka.pl/autopromo3,40