Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Co Słowianie dali Europie?

Piter1974
x 129

Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: Piter1974 » piątek 31 lip 2015, 22:11

Rozmowa z archeologami o naszych praszczurach

Choć Słowianie związani są przede wszystkim ze wschodnią, środkową oraz południową częścią Europy, ich obecność wpłynęła także na kulturę krajów basenu Morza Śródziemnego (Bizancjum, Andaluzja, państwa Maghrebu, Anatolia, kalifat bagdadzki) oraz krajów północy Europy (Skandynawia i Islandia). O skali tego zjawiska i uchwytnych archeologicznie i historycznie konsekwencjach w naszej audycji mówić będą archeolodzy : prof. Władysław Duczko i prof. Przemysław Urbańczyk.

Posłuchaj audycji.

1.Tomasz Słowianin i inni, czyli jak podbijaliśmy Europę
http://static.polskieradio.pl/3ecdb6f3-57d7-403b-a072-8fab05387427.mp3

2.Wątek wschodni, czyli Słowianie w niewoli arabskiej
http://static.polskieradio.pl/8346ebdf- ... d5884a.mp3

3.Jakim językiem mówili nasi przodkowie
http://static.polskieradio.pl/eec28c92- ... 1fd603.mp3

4.Nasza ceramika, czyli Słowianie w Skandynawii
http://static.polskieradio.pl/7f66d702- ... 1b0ee3.mp3

Zaprasza Katarzyna Kobylecka.

Źródło: Polskie Radio. http://www.polskieradio.pl/
0 x



Piter1974
x 129

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: Piter1974 » piątek 14 sie 2015, 12:31

Elitarny grób sprzed tysiąca lat odkryto w Sandomierzu

Obrazek
Wykopaliska w Sandomierzu, w miejscu, w którym odkryto nietypowy grób. Fot. Monika Bajka

Okazały grobowiec, w postaci zagłębionej w ziemię drewnianej konstrukcji, odkryli archeolodzy w czasie wykopalisk obok Bramy Opatowskiej w Sandomierzu. To pierwsze takie znalezisko na Sandomierszczyźnie.

W sąsiedztwie grobu znaleźliśmy fragmenty rozbitych naczyń i ślady palenia ognia – prawdopodobnie stanowiące pozostałość obrzędów pogrzebowych” – uważa dr Marek Florek z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie oraz sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach, który uczestniczył w wykopaliskach.

Ściany odkrytej przez archeologów komorowy grobowej wykonano w konstrukcji palisadowej - zbudowanej ze ściśle do siebie przylegających pali drewnianych. W jej obrębie złożono szczątki zmarłego mężczyzny. Przy jego głowie archeolodzy odkryli naczynie gliniane, a na wysokości szyi ozdobę – pierścień wykonany ze srebra. Były też inne przedmioty: przęślik gliniany, zapinka z brązu, zestaw do krzesania ognia w postaci żelaznych krzesiw i krzemiennych krzesaków, a także nóż i kościana rurka, służąca, zdaniem naukowców, być może do umocowania oprawy noża.

Archeolodzy określają groby tego typu jako „komorowe”. Znane są przede wszystkim z wczesnośredniowiecznej Skandynawii, Rusi, terenów północnych Niemiec, pojedyncze również z innych części Europy Środkowej. Uważane są zazwyczaj za groby przedstawicieli lokalnych elit – przywódców plemiennych, wojowników - członków drużyn książęcych. W Europie północnej często łączy się je z Wikingami, na Rusi z Waregami, ale do dzisiaj trwają dyskusje w świecie naukowym na ten temat.

Jak wyjaśnia dr Florek, na terenie Polski groby komorowe odkryto jedynie w kilku miejscach, m.in. w Kałdusie koło Bydgoszczy, Bodzi w okolicach Włocławka, Ciepłem na Pomorzu i kilku innych miejscowościach. Z Małopolski znany dotychczas był tylko jeden podobny grób, odkryty w Krakowie – Zakrzówku.

„Na ziemiach polskich w grobach komorowych chowani byli wojownicy – członkowie drużyn książęcych pierwszych Piastów, przede wszystkim Bolesława Chrobrego, kupcy oraz ich rodziny, przy czym przynajmniej w części byli oni obcego pochodzenia – wywodzili się ze Skandynawii i terenów Rusi” – opowiada dr Florek.

Grobowiec odkryty w Sandomierzu pasuje do tego schematu archeologów. Pochodzi z początków XI wieku, co zgadza się z panowaniem pierwszych Piastów.

„Należy zwrócić też uwagę, że odkryte w grobach naczynia, w których zapewne znajdowało się jedzenie i napoje, a także inne znajdujące się w nich przedmioty, wyraźnie świadczą, że mamy tu do czynienia z pochówkami osób albo będących jeszcze poganami, albo formalnie ochrzczonymi, ale kultywującymi pewne tradycje pogańskie w zakresie obrzędowości pogrzebowej” – uważa dr Florek.

Według naukowca jest prawdopodobne, że pochowano w nich przedstawicieli lokalnych elit władzy, przybyłych do Sandomierza po jego przyłączeniu do państwa piastowskiego w końcu X wieku. Dr Florek przypuszcza, że mężczyzna złożony w grobie komorowym był obcego pochodzenia, tzn. nie wywodził się z terenów Polski, może nie był nawet Słowianinem. Żeby to potwierdzić, zaplanował wykonanie badań genetycznych kości.

Grobowi komorowemu towarzyszyło kilka mniejszych pochówków. Zmarłych złożono w drewnianych trumnach. Pochodzą z tego samego okresu. W jednym z nich archeolodzy odkryli przedmioty uważane za obcego pochodzenia – zapinkę wykonaną z brązu, która służyła do spinania szat oraz żelazny czekan. Zapinki tego typu uważane są zazwyczaj za wyroby pochodzenia bałtyjskiego, zaś szczególnie popularne były na Rusi między IX a XI wiekiem. Zdaniem naukowców w grobie spoczywa wojownik.

Znaleziska są ważne dla archeologów z tego względu, że dotychczas nie udało się nikomu ustalić położenia najstarszej nekropolii w Sandomierzu. Funkcjonowała w XI i XII wieku w północnej części obecnego Wzgórza Miejskiego. Do tej pory była ona znany wyłącznie z odkryć przypadkowych.

„Obecnie odkryte groby są z pewnością najstarszymi pochówkami wczesnośredniowiecznymi, jakie odkryto dotychczas w Sandomierzu. Znaleziska te rzucają nowe światło na początki Sandomierza i należą do najważniejszych, jakie miały miejsce w ostatnich latach ” – podsumowuje dr Florek.

Wykopaliskami kierowała Monika Bajka z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. Prace trwały od 2013 roku do sierpnia br. Uczestniczył w nich zespół archeologów w składzie: Patrycja Borkowska, Katarzyna i Michał Grabowscy oraz studenci z Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie.

Źródło: http://naukawpolsce.pap.pl/
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 17 lut 2016, 23:56

Białczyńki pisze:Samowrat z Obłazowej i polskie sery starożytne na Racjonalista.pl
28 Styczeń 2016

Mumarang, bumerang ma swoją polską nazwę – samowrat. Taką samowratną siekierką rzucał bóg Piorunów – Ciosno-Turupit. Przedstawiony tutaj poniżej samowrat z Obłazowej ma 23.000 lat. Nie jest to więc wynalazek Indoeuropejczyków, ani Scytów będących rolnikami, czyli Prasłowian, lecz Kultury Łowców i Zbieraczy – miejscowej ludności Staroeuropejskiej o Y-DNA I1 lub I2, która współtworzyła i wytworzyła ze Scytami (Y-DNA R1a) etnos Słowiański. Za to w wynalazku przetwarzania mleka na sery, zapisywaniu obserwacji astronomicznych nieba i w wynalezieniu koła oraz rydwanu Słowianie mają już swój pewny udział, gdyż dowody na to pochodzą z Kujaw i Ziemi Świętokrzyskiej już z okresu przebywania tutaj ludności o haplogrupie R1a (Prasłowiańskiej = Scytyjskiej) 7500 lat temu.
CB


Obrazek

Obrazek

Polska matecznikiem sera (przedwczoraj)

Nature: „The earliest secure evidence of cheese making dates back to 5,500 BCE in Kujawy, Poland.”

Okazuje się, że mamy serowe tradycje dłuższe od Francji! Według „Nature” najstarsze dowody na produkcję sera pochodzą sprzed 7500 lat z Polski, z ziemi kujawskiej. To jedyne potwierdzone dowody na wytwarzanie sera w neolicie. Dowody mają charakter archeologiczny i biochemiczny. Wysłane do badań fragmenty pochodziły z Brześcia Kujawskiego, Miechowic, Smólska, Wolicy Nowej, Starego Nakonowa oraz Ludwinowa.

– Dowody są oszałamiające – potwierdza prof. Richard Evershed z Bristol University

Obrazek

Na świecie jest tylko jeden rejon, gdzie znaleziono wcześniejsze dowody na przetwarzanie mleka: Bliski Wschód. Ale to tam zaczęła się rewolucja neolityczna, a zatem również udomowienie zwierząt. Stąd i ślady mleka sprzed 8000 lat. Ale tam nie ma dowodów na to, że robiono ser! Sery, które 7500 lat temu wyrabiano na Kujawach, prawdopodobnie przypominały włoską mozzarellę. Następne dane dotyczące serów, już pisane, pochodzą sprzed 5000 lat.

Obrazek

Dodajmy do tego nieco wcześniejszą sensację, która wylądowała na okładce Nature, że najstarsze na ziemi ślady wyjścia zwierząt morskich na ląd pochodzą spod Kielc, że najstarszy znany dowód używania pojazdu kołowego pochodzi z świętokrzyskich Bronocic sprzed 5500 lat, że z kultury unietyckiej, której centrum znajdowało się w Wielkopolsce pochodzi najstarsza znana mapa nieba (sprzed 4000 lat), a dojdziemy do wniosku, że żyjemy w bardzo ciekawym zakątku ziemi.

więcej: http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/d,2/t,40225



Nowinki i ciekawostki naukowe

Archeologia
Bumerang z Polski – najstarszy na świecie
(przedwczoraj)

http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/t,40226

Mu-Mar-Ang to w języku Aborygenów z Australii „powracający kij”. Jednak to nie Australijczycy pierwsi użyli tej broni. Najstarszy bumerang został znaleziony w Polsce i jest przechowywany w Krakowie!

Choć bumerang znany jest jako broń myśliwska rdzennych mieszkańców Australii, nie jest ich wynalazkiem. Przed Aborygenami tą bronią posługiwali się starożytni Egipcjanie, Indianie z Arizony, Eskimosi, dawni mieszkańcy Nowych Hybrydów. Także myśliwi żyjący ok. 25 tys. lat temu na terenach dzisiejszej Polski. Dla porównania, najstarszy zachowany bumerang z Australii wykonano z drewna, a jego wiek określono na 10 tys. lat.

W 1985 roku polscy archeolodzy odkryli w Jaskini w Obłazowej na pograniczu Spiszu i Podhala skupisko cennych przedmiotów obrzędowych, w tym i bumerang. Jest on wykonany z ciosu mamuta, podczas gdy inne znane bumerangi były drewniane. Ma 71 cm długości, waży ok. 800 g i jest datowany na ok. 23 000 lat p.n.e. Przy użyciu kopii wykonanej z tworzywa sztucznego przeprowadzono testy, podczas których badano m.in. zasięg broni. W najdłuższym rzucie osiągnięto odległość 66 m. Odnaleziony przedmiot należy do grupy bumerangów, które nie wracają po rzuceniu. Miał prawdopodobnie znaczenie kultowe, gdyż pozostały na nim resztki ochry używanej w rytuałach religijnych. Dziś zabytek można zobaczyć w Muzeum PAN w Krakowie.

Obrazek

„Przyznam, że nie od razu wiedziałem, że mamy do czynienia z bumerangiem” – mówi prof. Paweł Valde-Nowak z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Krakowie. „Na początku sądziliśmy, że to starannie wykonany sztylet. Po bliższych badaniach stwierdziliśmy jednak, że z racji wyglądu kojarzonego z narzędziami używanymi przez Aborygenów, musi to być bumerang, tyle tylko, że używany przez człowieka paleolitu” – dodaje prof. Valde-Nowak.

Jedynie w Australii używanie bumerangu przetrwało do naszych czasów.

Na podst. PAP – Nauka w Polsce
Zdjęcie bumerangu z Obłazowej
Nature: Upper Palaeolithic boomerang made of a mammoth tusk in south Poland
https://bialczynski.wordpress.com/2016/ ... more-56158
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 26 cze 2016, 23:10

Poniższy artykuł pasowałby do kilku innych tematów ale zamieszczę go w tym:

Ireneusz Cwirko pisze:Wybrali się czajką za morze
środa, 15 czerwca 2016

Wybrali się czajką za morze

Nie tylko ubiór „Ludów Morza” jest dla nas interesującą wskazówką ich pochodzenia, ale również parę innych szczegółów widocznych na reliefach w świątyni Medinet Habu.

Najważniejsze znajdziemy na reliefach z bitwą morską i wizerunkach okrętów.
Różnią się one wyraźnie od kształtu okrętów egipskich i to przede wszystkim tym, że są one absolutnie symetryczne. Patrząc na ich zarys nie możemy odróżnić tego, gdzie znajdował się ich dziob a gdzie rufa.

Obrazek

Jest to bardzo ważny szczegół, ponieważ ten typ statku morskiego jest rzadkością.

Jedynymi którzy konsekwentnie stosowali taki typ budowy okrętów byli Słowianie.

Tego typu statki przetrwały aż do czasów prawie że współczesnych i najbardziej znanym przykładem są kozackie i serbskie czajki.

Obrazek

Na kolejnym rysunku widzimy konstrukcję z czasów w których stosowano armatę, ale mimo to w każdej chwili można było przenieść ster z rufy na dziob i dokonać zwrotu, zmieniając kierunek poruszania się o 180°.

Obrazek

To było właśnie główną zaletą tego typu łodzi i przyczyną przewagi nad innymi typami łodzi i okrętów w warunkach walki abordażem.

Charakterystyczne zakończenie dziobu i rufy tych statków nie było więc związane z elementami ozdobnymi, tak jak u Egipcjan, ale stanowiło konstrukcję mocowania steru. Oczywiście nie jest wykluczone, ze kształt tej konstrukcji nawiązywał do wyglądu ptasiego dzioba co podkreślano jeszcze odpowiednim zdobieniem.

Bardzo ciekawą analogię znajdziemy w postaci ceramicznej figurki wozu znalezionego w miejscowości Dupljaja w Serbii. Przednie kolo wozu jest zamocowane w ten sam sposób w jaki mocowano ster na czajkach Ludów Morza.

Obrazek

Wyjaśnia to dlaczego łodzie kozaków na Dnieprze i Serbów na Dunaju nazywano czajkami, ponieważ mocowanie steru miało kształt ptasiego dzioba.

Co ciekawe samo określenie przedniej części okrętu jako dziób jest również bardzo wymowne i z całą pewnością pochodzi z czasów kiedy ta nazwa oddawała realny wygląd łodzi.

Tak więc i w tym wypadku powiązania ze Słowianami są nie do przeoczenia.

Kolejnym elementem z reliefów są charakterystyczne pojazdy ciągnione przez woły na których poruszały się rodziny wojowników.

Obrazek

Ten typ wozu nie zmienił swojego wyglądu przez tysiąclecia i występował również na terenie Polski, co znalazło swoje odbicie w legendzie o Piaście.

Obrazek

Ostatnim argumentem jest wygląd mieczy stosowanych przez te plemiona.

Obrazek

Otóż rozprzestrzenienie znalezisk tej broni w Europie jest bardzo charakterystyczne i wskazuje na ich koncentrację w rejonie ujścia Łaby i na półwyspie Jutlandzkim

Obrazek

Dla porównania rozprzestrzenienie słowiańskiej haplogrupy R1a z mutacją Z284 w Europie. Wnioski nasuwają się same.

Obrazek

Najbardziej spektakularnego znaleziska takich mieczy dokonano w miejscowości Nebra razem z pierwszym kalendarzem astronomicznym w formie „Dysku z Nebry”.

Obrazek

Zastanawiające jest to, że „polscy” historycy ignorują te zależności kompletnie, posuwając się nawet do kłamstw na temat rozprzestrzenienia technik metalurgicznych w Europie i z uporem maniaka sugerując prymat bliskowschodniej „kolebki cywilizacyjnej”.

Oczywiście decydującymi dowodami są jednak same teksty inskrypcji w której Egipcjanie zanotowali nazwy, pod którymi plemiona Ludów Morza były im znane.
Pierwsze wzmianki znajdziemy na steli Merenptaha datowanej na rok 1208 p.n.e. Napis ten poświęcony jest opisowi zwycięstwa faraona Merenptaha nad agresorem atakującym zachodnią część delty Nilu.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stela_Merenptaha

Ze zrozumiałych względów polska wiki poświęca prawie cały artykuł spekulacjom na temat zapisania w tym tekście po raz pierwszy nazwy Izrael, a właściwy temat inskrypcji pomija kompletnym milczeniem.

W tej inskrypcji chodzi oczywiście w pierwszym rzędzie o wygraną Egipcjan w wojnie z......?

No właśnie z kim?

Już w tym momencie zaczynają się problemy, bo historycy zachodni i „polscy” uparli się aby interpretować nazwy własne plemion i postaci tak, by pasowało to do ich religijnych wyobrażeń, a te oczywiście nie przewidują czegoś takiego jak istnienie Słowian 3200 lat temu.
Już w pierwszych wyrazach tego tekstu zaczynają się przekłamania.
Początek tekst interpretowany jest jako zwrot: „ten który podbił Libię”

Obrazek

transkrypcję tych znaków zapiszemy jako (fch rbw)

Spółgłoski RBW (Egipcjanie nie odróżniali R od L) czytane są przez historyków jako Libu ewentualnie Lebu i słowo to miało oznaczać Libię, a więc sąsiadującą z Egiptem od zachodu część Afryki.

Taka interpretacja jest jednak fałszywa, ponieważ przeczy temu wygląd wojowników tego plemienia

Obrazek

ale doskonale pasuje do wyglądu Słowian zachodnich z rejonu Łaby.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot. ... lot-i.html

Co pociąga za sobą inną interpretację zapisu w postaci słowa Laba i oznacza nazwę słowiańskiego plemienia które jako pierwsze podbiło wybrzeża Afryki i którego pierwotne siedziby znajdowały się nad rzeką Łabą. Jest to typowy dla Słowian sposób nazewnictwa i korzystania z nazw geograficznych dla określenia mieszkającego na danych terenach plemienia.

Taka interpretacja pasuje idealnie do poprzednio omówionych analiz i jest ich dalszym logicznym rozwinięciem.

Łabianie jako pierwsi spośród słowiańskich plemion uderzyli na południe przemieszczając się przez Alpy i Półwysep Apeniński do Afryki, i osiedlili się na terytoriach późniejszej Kartaginy. Te tereny stały się bazą wypadową dla ich wypraw wojennych na tereny Egiptu.

Wyprawą opisaną na steli Merenptaha dowodził ich władca Meryey. Tak przynajmniej zinterpretowano napis o transkrypcji (M-r-y-yw-y). Meryey miał być synem Dedy (Dy-d).
Przypomnijmy sobie teraz co odkryłem analizując „grecki” mit o Ikarze.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot. ... ytnej.html

Oczywiście autor inskrypcji nie rozumiał języka słowiańskiego i przypisał słowiańskiemu określeniu na ojca (deid) znaczenia imienia rodziciela władcy Łabian. Do tego tematu wrócimy zresztą w dalszej części naszych rozważań.

Również imię Meryey jest przez historyków przekręcone i brakujące samogłoski są inne. Jeśli wstawimy je w prawidłowej formie to otrzymamy imię Mirosław, które dla Egipcjan w tej formie było niewymawialne dlatego zapisali je jako (M-r-y-yw-y).

Dla tych którzy się teraz oburza tym, że przywołuję tu imiona słowiańskie w formie współczesnej mogę tylko odpowiedzieć w ten sposób, że podam tu przykład z innego krańca Ziemi, z przełomu er.

Chodzi o państwo Paratava w północnym Pakistanie i jego rządzącą dynastię.

https://en.wikipedia.org/wiki/Paratarajas

Imiona tych władców to:
Yolamir (Jaromir)
Bagamir (Bogamir)
Hvaramir (Chwalimir)
Mirahvar (Mirowar)

a więc nie różniące się od współczesnych słowiańskich (polskich) imion.

Świadczy to o tym, ze Słowianie Europy Środkowej zachowali nie tylko ciągłość językową od czasów najdawniejszych, ale również swoją ciągłość kulturalną. Dlatego nie należy się temu dziwić temu, że odczytując inskrypcje Traków natrafiłem na słownictwo tak bardzo zbliżone do współczesnych języków słowiańskich.

http://krysztalowywszechswiat.blogspot. ... 0-lat.html


Oczywiście na temat kultury Paratava i jej władców nic w języku polskim nie znajdziemy.

„Nasi” historycy bardzo dbają o to aby Polakom nie mieszać w głowie. Jeszcze wpadną na pomysł, że wcale nie są potomkami zniewolonych dzikusów. Za to są też sowicie opłacani przez ich zachodnioeuropejskich sponsorów (czytaj oficerów prowadzących) i mogą prowadzić „badania” i „wykopaliska” a to nad Morzem Śródziemnym a to w Egipcie pod warunkiem niszczenia wszystkich niewygodnych śladów, tak jak to zresztą czynią już od dziesięcioleci w Polsce.

Cdn.
http://krysztalowywszechswiat.blogspot. ... morze.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 06 gru 2016, 22:14

Białczyński pisze:(Z Archiwum 2014 – NAUKA): A.D.P. Lasso – Odkrycie zaginionego ogniwa pochodzenia języka łacińskiego
6 grudnia 2016

(Wstęp pochodzi z roku 2014, a więc zapoznałem się z tym artykułem w czerwcu roku 2011, niemal 6 lat temu, każdemu więc kto tego nie zna polecam, bo to dowody naukowe na pochodzenie alfabetu łacińskiego i run oraz innych późniejszych rodzajów pisma od pisma prasłowiańskiego, czyli alfabetu Vincza) CB

Przedstawiam bardzo ciekawy tekst, z którym zapoznałem się dawno, 2 i pół roku temu, zaraz jak tylko został zamieszczony w Internecie. Jest to tekst będący fragmentami z blogu: http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html

Wtedy odłożyłem go na bok, nie znałem jeszcze prac Winicjusza Kossakowskiego, a problem pisma nie był jakimś centralnym zagadnieniem, nad którym pracowałem, więc uszedł mojej uwadze. Potem link gdzieś się zagrzebał i do teraz, do maja tego roku, sprawa leżała odłogiem. Kwestia pisma wraca jednak nieustannie jako jedna z wielkich zagadek Północnej Cywilizacji, która odżegnała się od zapisu zostawiając jakby pismo do „obsługi” tylko jednej funkcji Świętego Zapisu Taj. Ten ewidentnie widzialny w Barbarii zakaz posługiwania się pismem rytym obowiązujący przez długie stulecia w Warwarii-Wharatcie-Harcie-Harharii-Sistanie ma swoje głęboko mistyczne źródło, o którym nie czas jeszcze mówić i pisać, bo to domysły niezbyt uprawdopodobnione. Owo źródło jednak istnieje bez wątpienia i świadomość jego istnienia nie dawała mi nigdy spokoju. Wciąż jest dla mnie nie do końca zgłębioną zagadką.

Zachęcam wszystkich do przeczytania pełnego tekstu na tym blogu. Nie zrobiłem tutaj redakcji poprawności w języku polskim, tekst jest tłumaczony z języka włoskiego i zawiera czasami niewłaściwe konstrukcje w języku polskim, ale to nie jest najważniejsze. Ważne, że mamy tutaj zarysowany sensowny obraz rozwoju pisma łacińskiego z uwzględnieniem prasłowiańskiej Kultury Naddunajskiej Vinca jako źródłowej dla tego i innych alfabetów runicznych. Oczywiście mechanizm tworzenia alfabetu, jaki przedstawia autor, moim zdaniem nie jest jedynym- równie prawidłowa może być taka motywacja znaków jaką przedstawia Winicjusz Kossakowski – nazwałbym ją psycho-fizjologiczną, bo znaki powstają też według niego jako schematyczny rysunek warg, języka i krtani ułożonych w charakterystyczny sposób podczas wymowy głosek. Jedno nie wyklucza drugiego gdyż i jedno i drugie zawiera się w naturze fraktalnej Wszechświata i jest powtórzeniem fraktalu na innym poziomie odniesienia. Nie wyklucza to też wcale równocześnie występującej motywacji znaków pisma zawartej w głagolicy – którą nazwałbym motywacją kosmiczną. Jest to wszak znów odwzorowanie tego samego fraktalu w skali super-makro. Jak dobrze wiemy „jako na górze tako na dole” zatem te wszystkie składniki odbite w strukturze alfabetów nie powinny wcale dziwić. Stanowią one jednak niezbite potwierdzenie istnienia owej zasady.

Przejdźmy teraz do pracy włoskiego naukowca przetłumaczonej na stronie: http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html

Tutaj fragmenty bo nie chcemy zawłaszczać pracy wykonanej przez kogo innego i odciągać publiczności od jego pracowicie zbudowanego BLOGU. Pominięte tutaj przez nas fragmenty wywodu w dwóch miejscach i pominięte podsumowanie są ważne dla zrozumienia całości. Zwracam uwagę na świetny schemat rozwoju pisma w dziejach, który uwzględnia Kulturę Prasłowiańską nad Dunajem w czasie 5000 p.n.e – my wiemy, że ona jest tam obecna od 8000 p.n.e. a ponieważ między nią a Wyspami mamy zaznaczone strzałki zwrotne, może istnieć też inne wytłumaczenie korzeni tych znaków – Hipoteza promieniowania od Vinca na południe a nie odwrotnie. Centralne położenie Vinca i wielka rola Fenicjan-Wenetian (Ilirów/Scyto-Słowian) w tym schemacie pośrednictwa i rozwoju zapisu języków sugeruje wiele możliwych rozwiązań drogi rozwoju znaków łacińskich, który mógł też nastąpić w obrębie Haratu- Harusji i wywędrować na południe, na wyspy i do Afryki. Nie jest jednak najistotniejsze samo miejsce genezy zapisu mowy ludzkiej – najbardziej interesujący jest rysujący się rezonans fraktalny, który wskazuje na istnienie „wspólnej” Świadomości Ludzi, czy szerzej Istot Żywych, Materialnych, Świadomych, oddziałującej przynajmniej na skalę całej planety, naszej Matki, Ziemi.



CB


http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html

miércoles, 30 de marzo de 2011


NOWA TEORIA O POCHODZENIU LITER NASZEGO OBECNEGO ALFABETU

by: Agustin Demetrio Pallarés Lasso

Ten artykuł próbuje rozwinąć hipotezę pracy, która demonstruje, jak tworzyły się kolejne znaki alfabetyczne, na które składa się nasz aktualny alfabet łaciński.
Jest to teoria całkowicie nowa, która przeciwstawia się temu, co zostało ustalone dotychczas na ten temat.
Głównym narzędziem, które wypracowano, aby zademonstrować naukowo tą nową teorię było przypuszczalne wykorzystanie pisma odkrytego podczas obserwacji różnorodnych napisów skalnych, znalezionych na wyspie Fuerteventura i Lanzarote, należących do archipelagu Wysp Kanaryjskich, prezentowanych w początkach lat 80. XX wieku.

Obrazek
Rycina starożytnego pisma na najbardziej wysuniętych na wschód wyspach archipelagu Wysp Kanaryjskich

Inny scenariusz, zaproponowany w tym artykule, potwierdzający tę hipotezę pracy, to ten, jakoby większość znaków alfabetycznych zawartych w piśmie odkrytym na Wyspach Kanaryjskich już była spotykana w poprzednich pismach prehistorycznych, do których to przypisuje się aktualnie pochodzenie naszego obecnego pisma, uważanych jako spadkobierców pism ideograficznych Starożytnego Sumeru. W związki z tym, jak zdobędzie się racjonalne wytłumaczenie, jak powstały znaki alfabetyczne tego pisma znalezionego na Wyspach Kanaryjskich oraz przeszłość ich różnych znaków, o których obecnie mówi się, że są znakami-prekursorami naszego alfabetu łacińskiego, tzn. sumeryjskimi znakami ideograficznymi, to nie będzie wątpliwości, że ta nowa teoria, wyeksponowana w tej pracy, uzyska dużą wartość o naukowym charakterze i w rezultacie zagwarantuje o co, się w niej precyzuje.


SKAŁY, KTÓRE MÓWIĄ

Słynny „Kamień z Rosetty”, znaleziona przez siły zbrojne Napoleona w Starożytnym Egipcie, służyła do inskrypcji enigmatycznego pisma hieroglifowego tamtejszej starożytnej kultury. Tamten polerowany bloczek wulkanicznego bazaltu zapisywany był, używając 3 różnych języków starożytnych: starożytny alfabet grecki, demotyczny i hieroglificzny. Czasami skały „mówią” nam o sprawach starożytnych i mogą nas doprowadzić do wyjaśnienia pewnych tajemnic.

Obrazek
Kamień z Rosetty. Egipt

Dziś dwie wyspy w archipelagu kanaryjskim, zwane Fuerteventura i Lanzarote, posiadające podłoże o pochodzeniu wybitnie wulkanicznym; ich niziny, góry i pagórki, są pokryte bloczkami skał bazaltowych różnych wymiarów. Niektóre z nich przedstawiają na swojej powierzchni tajemnicze napisy skalne, symbole, inne obrazują jakieś schematy, a jeszcze inne napisy mają charakter alfabetyczny i numeryczny. Nie są jeszcze przetłumaczalne, ale ewidentnie mogą nam przekazać coś, co w przeszłości kształtowało ludzi zamieszkujących te wyspy i bez wątpienia pewnego dnia będą nam one pomocne w wyjaśnieniu niektórych zagadek z przeszłości.
Na początku trzeba by było podziękować za żmudną pracę niemieckiemu Profesorowi Wernerowi Pichlerowi, który stworzył wyśmienitą transkrypcję różnorodnych napisów skalnych z wyspy Fuerteventura, gdzie można zobaczyć wcześniej wspomniane pismo: „Die Schrift der Ostinseln Corpus der Inschriften auf Fuerteventura” opublikowana w austriackim czasopiśmie <Almogaren XXIII/1992> na stronach 313-453 (ARTYKUL PROF. PICHLER). To wszystko zostało szeroko przestudiowane przeze mnie na danych obszarach badawczych, nie tylko na Fuerteventurze, ale także na Lanzarote, jedynych miejscach na świecie, gdzie istnieją dowody tego pisma.
Obserwując z dostateczną dokładnością i zaangażowaniem, jak również z pewną dozą intuicji- to ostatnie myślę, że jest niezwykle ważne, aby móc awansować generalnie w nauce-to zadziwiające i wyjątkowe pismo, znajdujące się na tych dwóch wyspach, mogłem dzięki temu odkryć coś, co jeśli się potwierdzi, mogłoby zostać zarejestrowane jako prekursor radykalnej zmiany koncepcji, która jak dotąd określała źródło naszego obecnego pisma łacińskiego i którą poniżej przedstawię w tym artykule badawczym.


ZASKAKUJĄCY KOD UŻYWANY W CELU STWORZENIA PISMA

Wiedza, że cały wszechświat, który nas otacza utrzymuje się według oczywistej równowagi, która między innymi zapobiega zderzaniu się między sobą różnych gwiazd, które przemierzają przestrzeń kosmiczną, a nie spadają masowo w chaotyczny sposób. Astronomowie potrafią wyjaśnić całą tą równowagę za pomocą wzorów i formuł matematycznych i fizycznych.
Twierdzenia matematyczne mogą dotyczyć nawet rozwiązań nieskończonych.
Kiedy IBM rozpoczęło produkcję swoich komputerów, zaprogramowano „mózgi” tych maszyn w taki sposób, aby były w stanie rozwijać różne rozwiązania do powstałych problemów, czyli kombinację dwóch znaków, tzw. kombinacje binarne <0 – 1>
To, że obecnie robi się takie rzeczy, jest czymś zupełnie logicznym, ale w starożytności? Czy jest możliwe, że wtedy już doszło do wprowadzania rozwiązań arytmetycznych? Więc dobrze, badanie i analiza tego, na początku starodawnego pisma, znalezionego na W. Kanaryjskich dowodzi, że stworzona podstawę sugestywnej i sprawnej kombinacji znaków liniowych, które stanowią pewien logiczny ciąg, o charakterze czwórkowym (pozycyjny system liczbowy).

Obrazek
Pierwsza linia jest prosta, druga jest prostą złamaną w jednym miejscu, trzecia linia jest prostą złamaną dwa razy i trzeci znak, który zawiera tą logiczną kontynuację jest prostą z pierwszego znaku złamanego „logicznie” trzy razy.

Było to naprawdę zaskakujące móc oświadczyć, że do osiągnięcia całej produkcji (sieci) wszystkich znaków, składających się na to pismo, ta logiczna kolejność czterech znaków została dalej przekształcona w sposób niezwykle sprawny, ponieważ obrócono każdy ze znaków o 90 stopni, z wyjątkiem trudności, która została przedstawiona dla dwóch konkretnych przypadkach, dla których posłużono się pewnym wariantem rozwiązującym ten problem.

Obrazek
Pierwsza kolumna po lewej zawiera cztery pierwsze znaki w swoim logicznym ciągu czwórkowym, druga kolumna zawiera cztery znaki z ich obrotem o 90 stopni, w trzeciej kolumnie pierwsze znaki obrócone o 180 stopni, natomiast w czwartej kolumnie te same pierwsze znaki obrócone o 270 stopni.

W kaligrafii tych znaków, wynikającą z różnych obrotów, składających się na ciąg logiczny, zawsze starano się mniej lub bardziej otworzyć lub zamknąć kąty tych znaków w sposób, który jest utrzymywany w stylu linowym stylizowanym wertykalnie.


Aby nie stracić generalnego pionu liniowego sensu tych znaków zdecydowano się na dopisanie małych liniowych dodatków po różnych stronach na końcach pierwszego znaku utworzonych przez zwykłą, krótką, prostą linię.

Obrazek
Drugi znak jest przypuszczalnie następstwem przekształcenia pierwszej (zwykłej, prostej pionowej) pod kątem 90 stopni. Trzeci znak odnosi się do drugiego obróconego o 180 stopni, a czwarty jest drugim obróconym o 270 stopni.

A dla trzeciego znaku prostej złamanej w dwóch miejscach, w obrocie o 180 stopni, trzeba było go obrócić również względem hipotetycznej osi pionowej, otrzymując efekt lustrzanego odbicia:

Obrazek
Znak prostej złamanej w dwóch miejscach (trzeci znak w kolejności czwórkowej), obracając o 270 stopni pozostałby identyczny, jak ten pionowy, obrócono go więc o 180 stopni względem wyimaginowanej osi pionowej, uzyskując inwersję znaku


OBECNE TEORIE POWSTANIA ALFABETU ŁACIŃSKIEGO

Współcześnie, kiedy coś piszemy, czyli ponad trzy czwarte ludności, która zamieszkuje tę planetę, robimy to używając pisma łacińskiego, pisma narzuconego przez Rzymian już na początku tego, co później stało się Imperium. Książki, traktaty i prawa, teorie, poematy, listy miłosne itp., oraz wszystko to metodą pisaną, która używaliśmy już od wieków, używamy i będziemy używać, zgodnie z alfabetem, który został nam zapisany w tamtej odległej epoce: pismo proweniencji łacińskiej, a potwierdzeniem jest fakt, że większość liter wydrukowanych na klawiaturze mojego komputera, tych, które właśnie w tej chwili naciskam, próbując coś Państwu przekazać.
Pierwsze pytanie, które się zrodziło jest następujące: jak Rzymianom tamtej epoki udało się zlepić serię znaków alfabetycznych, które nieco później ukończyli tworząc to, co dziś nazywamy pismem łacińskim? I jeszcze jedno: skąd wzięły się te znaki alfabetyczne? I również tamte znaki, które skończono w końcu wymyślać, dalej je opracowując, aby stworzyć pismo, na jakich zasadach je tworzono i- dlaczego były takie, a nie inne?

Eksperci i naukowcy akademiccy, którzy studiowali ten temat, dlaczego nie powiedzieć pasjonujący temat, doszli do konkluzji, że alfabet łaciński używany przez Rzymian, a przez nas samych współcześnie, nie w całości był ich wymysłem, ale większość znaków tego alfabetu zaznały określoną ewolucję na przestrzeni lat zanim zostały użyte by złożyć to pismo.

Obrazek
Sumerowie rozpoczęli zapisywać swój język poprzez ideogramy, które reprezentowały słowa I przedmioty. W niektórych zbiorach tabliczek, jak tych z Uruku, naliczono aż 2000 znaków klinowych. W następnych wiekach ilość ta została znacznie zredukowana, aż do okresu akadyjskiego, kiedy było używanych na stałe w obiegu jedynie około 600 znaków.

Ślady dotyczące pochodzenia naszego alfabetu mają swój początek, (według powiedzmy oficjalnych, różnych źródeł), w dolinie ograniczoną dwoma rzekami: Tygrysu i Eufratu, na obecnej, drżącej ziemi kraju Irak. Tam, jeszcze w starożytnym kraju Sumerów , około 4500 lat temu, wyłaniały się pierwsze metody ekspresji graficznej, pierwszy nośnik kodu piktograficznego, następnie środek ekspresji graficznej, aby już później, około 3500 lat temu, czerpać korzyści z tego wszystkiego w pismach zdominowanych liniowo, podczas gdy w tej samej epoce starożytnego Egiptu stosowano pisma hieroglificzne lub symboliczne.

Obrazek
Niektóre znaki pisma hieratycznego, demotycznego i hieroglificznego Starożytnego Egiptu

TEORIA DYFUZJI ALFABETÓW POPRZEDZAJĄCYCH NASZE PISMO ŁACIŃSKIE

Dobrze, zatem uważa się, że te pisma rozprzestrzeniły się na tereny aktualnie zajmowane przez Izrael i Palestynę, względnie niedaleko od Sumeru, gdzie ludy sumeryjskie zamieszkujące tamtą strefę, rozpoczęły różnorodne praktyki, próbując stworzyć pisma prasemickie (zgodnie z tym co się nam mówi), używając dawnych wyrażeń sumeryjskich jako przykłady do rozwinięcia własnego pisma. Następnie przyszły ludy Fenicjan, rozproszone po wszystkich śródziemnomorskich wybrzeżach handlu i kultury, które prezentowały zachodniemu światu zarodek tego, czym prawdopodobnie później było nasze pismo łacińskie.W tym pozornym ziarnie, zasianym przez Wchód na Zachodzie, które wydało plon w postaci naszego dzisiejszego pisma, pojawiła się, prawie w tej samej epoce, co ogromne ekspansje Fenicjan: Grecja, ze swoim pismem greckim, także pismo kreteńskie, i to z głównej kolonii fenickiej w całej epoce, w obecnej Tunezji, w Kartaginie, ze swoimi pismami punickimi, w końcu pismo libijskie na krańcach północnej Afryki, pisma iberyjskie i artezyjskiego, pisma runiczne, prekursorów starożytnych języków germańskich ze Skandynawii i centralnej części obecnej Europy, Wysp Brytyjskich, itp. Wydaje się, że wszystkie te starożytne pisma były w pewien sposób spokrewnione i w ostatnim ogniwie ostatecznie używane przez Rzymian, jako przygotowanie (podłoże) do pisma łacińskiego, pisma etruskie, jej pochodne oraz ją poprzedzające, pisma „odrębne”(dialekty dominujące tylko na określonym obszarze ówczesnej Italii) na Półwyspie Apenińskim: pismo sycylijskie, piceńskie, faliskijskie, umbryjskie i oskijskie.

Obrazek
Linia A

Obrazek
Linia B

Pismo łacińskie powstało zdecydowanie w obecnych Włoszech około VII i VI wieku p.n.e. Alfabet tworzący wspomniane pismo składało się z 25 znaków, wszystkie litery, które obecnie nazywamy „literami dużymi”, ponieważ wyróżnienie małych liter nastąpiło dopiero w średniowieczu, ponieważ długo później wywnioskowano, że tamtejsi rzymscy twórcy pisma łacińskiego nie mogli odszyfrować obecnych małych liter tego pisma.
Ale gdy- używając pewnej dawki nonkonformizmu i przyglądając się temu, co mówią nam naukowcy, ewolucje ich genez, każdej jednej litery naszego alfabetu- w umysłach nieco bardziej doświadczonych pojawia się nagle coś dziwnego: że coś się chyba nie zgadza; ewolucja, która prawdopodobnie dotknęła różnorodne znaki alfabetyczne od rysów piktograficznych lub ideograficznych starożytnego Sumeru, aby następnie, tak jak nam mówią przejść od pism bardziej antycznych wschodniego Morza Śródziemnego, aż do znaków wyróżnionych w naszym alfabecie łacińskim, chcąc nam pokazać ewolucję liter „A”, „B”, „C”, itd. Wszystko to zmienia się wówczas w jakiś mętny wynik końcowy, w coś, co nie posiada trwałego argumentu, na którym się opiera i w rzeczywistości jest tak: wyjaśnienie, które nam się daje, że każda z liter naszego alfabetu przeszła swą własną ewolucję, zasiewa w nas małe ziarno nieufności przez swą słabość dowodową (potwierdzającą te tezy). I nie układamy tutaj jeszcze wszystkich fundamentów, które mogłaby wznieść owa krzykliwa introspekcja, ale wystarczy powiedzieć na przykład, że wiele naszych obecnych znaków stworzonych przez Rzymian były już lepiej identyfikowalne wśród starożytnych pism, tj. greckie i (według parametrów używanych w tymczasowej ewolucji liniowej, w co historycy tak bardzo chcą, żebyśmy uwierzyli) w innych, powiedzmy rozpoznawalnych pismach pochodnych greki, które się określa jako następne ogniwa potrzebnych do „wykiełkowania” pisma łacińskiego.

Obrazek
Tutaj można zobaczyć ewolucję różnych łacińskich znaków alfabetycznych od ich początkowych wersji. Zgodnie z teorią „ustaloną” aż do dnia dzisiejszego

WYJAŚNIENIE ODKRYCIA NOWEJ TEORII NA TEMAT POWSTANIA NASZEGO ALFABETU

W pewnym odległym od kulturowej scenerii miejscu, w którym rozwijały się wszystkie tamtejsze pisma starożytne, prawdopodobnie odziedziczone i w pewien sposób będące prekursorami pisma łacińskiego, wybrzeża i kraje tamtej epoki, okalające Morze Śródziemne; było to miejsce, dużo dalej od Cieśniny Gibraltarskiej, w odległości 1800 km od niej, we wschodniej strefie Oceanu Atlantyckiego, na Archipelagu Wysp Kanaryjskich, można „zauważyć” niejako starożytnych mieszkańców tych wysp, rasę czy etniczność kulturową nazywaną ogólnie „Guanczami” lub nawet przodków, którzy zaludniali te wyspy, pozostawili nam pisma, pozostawiając głównie napisy skalne „alfabetopodobne”, chociaż w mniejszym stopniu można też obserwować te napisy na innych rodzajach nośników materialnych, jak drewno czy kości. Pisma, które po pierwsze są napisami niezwykle kuriozalnymi, jeśli chodzi o formę, zmienność oraz ich odczyt, jak chociażby fakt, że jedna z nich jest oczywistym i niezaprzeczalnym dziedzictwem po piśmie używanego od mniej więcej VII i VI wieku p.n.e. w starożytnej Libii, tak bliskiej temu archipelagowi. Jednak na terenach obecnego Maghrebu utrzymują się pewne różnice w związku z tym znakiem, popatrzmy: niektóre znaki, zawarte w pismach wyróżnionych jako libijsko-kanaryjskie nie odnajduje się w ich wyglądzie prekursora sąsiedniego kontynentu afrykańskiego. Tak więc, zagłębiając się w tych niektórych materialnych dowodach piśmienniczych, znalezionych z elementami pisma libijsko-kanaryjskiego, można również spotkać znaki Tifinaghu – pisma, które prawdopodobnie pojawia się w północnozachodnich rejonach Afryki, już po narodzinach Chrystusa.
Ale są dwie, wysunięte najbardziej na wschód wyspy Archipelagu Kanaryjskiego, gdzie pojawia się pismo, nie posiadające jakiegokolwiek porównania z pismem libijsko-kanaryjskim, pomimo tego, że takowe również występuje na tych dwóch wyspach. Nie jest również obce pismo powstałe na skałach bazaltowych Lanzarote i Fuerteventury. Posiada ono absolutny paralelizm w stosunku do tych, które pojawiły się na sąsiadującym kontynencie afrykańskim. Nie chodzi nawet o żaden inny rodzaj pisma znalezionego dotychczas w innym miejscu na świecie. To znaczy, że mówimy tutaj o autentycznym endemizmie w piśmie tych dwóch wysp kanaryjskich. Chociaż, jeśli jest pewne, że to starożytne pismo, do którego się odnosimy, (które nawet w pewnych miejscach tych wysp przeplata się lub łączy się z pismem libijsko-kanaryjskim), odnajdując pewne mieszanki tych dwóch sygnatur na niektórych skalnych płaszczyznach, jest pismem endemicznym, poprzez ewidentną formę swoich znaków, jest bez wątpienia odziedziczona wraz z palestrą pism starożytnych, głównie-ze względu na swoje otoczenia-śródziemnomorskich, o których była mowa wcześniej.

Obrazek
Inskrypcje libijsko-berberyjskie kanaryjskie wyspy Hierro. Takie pismo znaleziono praktyczne we wszystkich częściach Wysp Kanaryjskich.
Na wyspach bardziej wysuniętych na wschód odkryto znaki stosowane jako jeden z argumentów do rozwoju eksponowanej tu teorii


ROZSZYFROWANE ZAGUBIONE OGNIWO, KTÓRE PRZEDSTAWIA PREZENTOWANA NOWA TEORIA

Pierwsza rzecz, która zadziwiła mnie, jeśli chodzi o starożytne, endemiczne pismo kanaryjskie były jego wyłącznie liniowe i otwarte kształty, nie istniał żaden znak o formie okręgu, a koło widniało w praktycznie wszystkich formach pismach, zarówno starożytnych, jak i nowoczesnych. Również różnorodne kombinacje pomiędzy jego znakami, tworzące pogrupowania trzech najmniejszych znaków i około czternastu pogrupowań dużych liter, utrzymując dość elegancką postać, jak i te wszystkie z pionowymi kreskami. Te ostatnie dopasowywały się w harmonii, zawiązując między sobą pewną równoległą korelację w tych kreskach.
Następnie, kiedy próbowałem zauważyć jakąś logikę, jak mogło się odczytywać te poszczególne znaki, zdałem sobie sprawę z czegoś niezwykle osobliwego i zaskakującego. Był to fakt, że czytając te ciągi znaków od lewej do prawej, odwrotnie, z góry na dół lub z dołu do góry, każdy ze znaków tego pisma miał swoją logikę i się nie dało się jej przeinaczyć pomimo zmiany pozycji poprzez jej obrócenie. Jeśli każdy znak będziemy obracać zgodnie z ruchem wskazówek zegara, bądź w odwrotną stronę, zawsze powstanie znak możliwy do zaklasyfikowania, jako jeden z przynależących do tego pisma.

Zobaczmy, że można według powyższego, osiągnąć jakąkolwiek literę tego pisma:

Obrazek
Zobaczmy, że można według powyższego, osiągnąć jakąkolwiek literę tego pisma:

Obrazek
Teraz spojrzymy na nie od góry do dołu

Obrazek
Teraz od prawej do lewej

A teraz obróćmy losowo wszystkie znaki tego słowa. Zawsze powstaną znaki, które są częścią tego pisma.
Można również zaobserwować, że zbiór tych wszystkich dziwnych znaków miał widoczne powiązanie z łaciną, ponieważ ewidentnie występują tu znaki zgodne jedna z drugą (podobne) „N”, „M”, „W”, itd. Ale jednocześnie, obiektywnie obserwując, znaki te różniły się między sobą obfitością oraz niekiedy konsekwentnym sposobem tworzenia znaków pogrupowanych oraz przekreślonych całkowicie prostymi liniami w piśmie kanaryjskim, co nie występowało w łacinie.

Obrazek

Liczne dodatki wystawały z wielu różnych znaków

Obrazek

Poza tym w piśmie kanaryjskim można zauważyć częste powiązania pomiędzy znakami, przedstawianych raz łącznie, a raz osobno z widocznymi intencjami tworzenia nowych znaków oraz znaków numerycznych i fonetycznych, przetłumaczalnych i interpretowanych w innej formie, gdy były prezentowane pojedynczo. To jasno nam wskazuje pochodzenie niektórych z liter łacińskich na podstawie powiązań dwóch znaków czwórkowego ciągu logicznego.

Obrazek

Obrazek

Wszystko to powoduje, że pismo to, odkryte na Wyspach Kanaryjskich ma w efekcie powiązania z pismem łacińskim, ale także zauważalne są przejrzyste różnice między nimi. Różnice oparte na dobrze znanych teoriach o charakterze upraszczającym, determinującym obserwacje pisma kanaryjskiego w związku z bardziej ewolucyjnym aspektem, która obrazuje łacina. Chociaż jasno można zobaczyć, jak wiele z znaków pisma kanaryjskiego czerpie z tego, co składa się na czwórkowy ciąg logiczny i powiązań między nimi, odkrytych w starożytnym piśmie kanaryjskim.
Wszystko to powoduje, że pismo to, odkryte na Wyspach Kanaryjskich ma w efekcie powiązania z pismem łacińskim, ale także zauważalne są przejrzyste różnice między nimi. Różnice oparte na dobrze znanych teoriach o charakterze upraszczającym, determinującym obserwacje pisma kanaryjskiego w związku z bardziej ewolucyjnym aspektem, która obrazuje łacina. Chociaż jasno można zobaczyć, jak wiele z znaków pisma kanaryjskiego czerpie z tego, co składa się na czwórkowy ciąg logiczny i powiązań między nimi, odkrytych w starożytnym piśmie kanaryjskim.
Możemy ostatecznie zobaczyć, że w piśmie tym występuję jedynie otwarte znaki liniowe, dlatego też jest to pismo całkowicie wolne od znaków zamkniętych, jakimi mogą na przykład być okręgi.
Wniosek, jak mogło zostać stworzone to pismo jest obalający wcześniejsze teorie, dzięki swojej oryginalności i odrębności od poprzednich oraz dzięki zastosowanemu rozumowaniu.
Pismo to miało zatem swoje źródło prawdopodobnie w rozwoju kombinacji ciągów logicznych, kończąc na niczym innym, jak na kalkulacji czwórkowej. Cztery znaki, składające się na ów logiczny ciąg i system czwórkowy to: pierwszy z nich, będący zwykłą prosta linią pionową, drugi jest de facto pierwszym, tyle że złamanym raz w połowie, trzeci-logicznie podążając- jest pierwszym złamanym dwa razy i czwarty z obliczenia czwórkowego będzie pierwszym znakiem złamanym trzy razy.
Ale to co naprawdę nadzwyczajne w tym ciągu logicznym systemu czwórkowego jest to, że różne warianty używane do złożenia całości i każdy jeden ze znaków tworzących to pasjonujące pismo jest obrócony zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zawsze o 90 stopni, z tym tylko wyjątkiem, że trzeci znak ciągu został obrócony (nie jak poprzednie zgodnie z ruchem wskazówek) o 180 stopni względem hipotetycznej osi pionowej. Czyli inaczej mówiąc, widzimy ten znak, jakby w danym momencie został odbity w tafli lustra.

PRZEDSTAWIENIE STAROŻYTNOŚCI PISMA STANOWIĄCEGO ZAGUBIONE OGNIWO, KTÓRE WŁAŚNIE ZOSTAŁO UJAWNIONE

Szukając pochodzenia każdego ze znaków, składających się na to pismo, znaków obecnych w naszym dzisiejszym piśmie łacińskim stosowanym przez rzesze ludności naszej planety, kolejną analizę, którą zamierzamy przeprowadzić jest próba wyjaśnienia, czy to pismo w najbardziej wysuniętych na wschód wyspach archipelagu kanaryjskiego jest przodkiem czy potomkiem pisma łacińskiego, wymyślonego w zaraniach cywilizacji Imperium Rzymskiego. Lub, co ważniejsze, porównać, czy te znaki wzięły swój początek lub nawet były starsze od sumeryjskich tekstów ideograficznych. Jako że nie istnieje już w zasadzie żadna szansa na określenie daty powstania tego pisma za pomocą zachowanych do dziś materiałów, (to znaczy skał bazaltowych wysp Lanzarote i Fuerteventury, bez istniejącego kontekstu strategicznego dla takowej możliwości), przeprowadziłem więc studia porównawcze i statystyczne z innymi pismami starożytnymi. Pewne jest, że niektóre ze znaków tego pisma figurują w innych starożytnych, nawet w niektórych starszych niż pierwotne pismo łacińskie, jak przede wszystkim te znaki pisma kanaryjskiego, których nie ma w starożytnym fenickim, greckim czy w etruskim, dwóm poprzednikom łaciny. Ale to co można zademonstrować to fakt, że pismo to ostatecznie jest starsze od łaciny poprzez fakt, że powstały takie znaki pisma kanaryjskiego, które nie widnieją w łacinie, a w niektórych pismach ją poprzedzających.
Ale w jakim stadium znajduje się ów pismo, jeśli rzeczywiście jest starsze niż łacińskie, w kolejności, które wskazują nam obowiązujące teorie różnych znaków, dochodząc aż do znaków łacińskich? Ponieważ zgodnie z obowiązującymi teoriami, mniej więcej cały ten proces, poczynając od symbolicznych pism Sumerów, przechodząc następnie do pisma fenickiego, greckiego i ostatecznie do pisma etruskiego, zanim jeszcze znajdując ujście w postaci pisma łacińskiego, został ustalony przez naukowców prąd kulturowy, nazywany „wschodnim”. Oznacza to, że prąd ten szedł ze wschodu na zachód, będąc w całym obrębie Basenu Morza Śródziemnego, w tych najbardziej oddalonych na zachód partiach również, w efekcie zaszczepiając jedynie pewne oznaki „ukulturowienia”, jakimi mogą być umiejętność pisania, po przybyciu Greków i Fenicjan do tych wybrzeży. Dotychczas tak to jest ustalone w terminach ogólnie przyjętych, jednak są wśród nich niektóre-nie tylko zapisy i głosy niezgodności- ale i naukowe dowody specyficznego ciężaru dewastującego, wskazującego coś zupełnie odmiennego, że już dużo wcześniej zanim przybyły wymieniane pisma ze wschodu, istniały już pewne pisma w zachodnich stronach Morza Śródziemnego, od nawet 4000 lat p.n.e. Poza tym w znakach używanych we współczesnym piśmie stworzonych przez Rzymian można dostrzec, że widnieją one w starszych sygnaturach zachodniego Morza Śródziemnego.

NAUKOWCY, KTÓRZY CZĘŚCIOWO POTWIERDZAJĄ ZAPREZENTOWANĄ TEORIĘ

Na początku chcę podziękować za nieocenioną współpracę w realizacji tej pracy badawczej Viktorii Ozarinskaia, magister języków słowiańskich Uniwersytetu w Odessie, za wsparcie dzięki umiejętnościom epigraficznym, które pomogły rozwiązać różne hipotezy tu wymieniane.
Zobaczymy również niektóre rzeczy, o których mówi nam Ana María Vázquez Hoys. Użyczyła nam niektóre ze swoich wartościowych prac i publikacji naukowych, aby wesprzeć nas w demonstracji starożytności niektórych pism i ich odpowiednich znaków, na które te pisma się składają. Pani María Vázquez jest Doktorem w zakresie historii starożytnej Uniwersytetu Complutense w Madrycie oraz profesorem Oddziału Historii Starożytnej UNED (Hiszpańskiego Uniwersytetu na Odległość), więc jest profesorem Centrum Zrzeszonego w nadmienionym Uniwersytecie w Madrycie. Członek różnorodnych stowarzyszeń dużej rangi na szczeblu międzynarodowym na temat studiach o starożytności. Autorka prawie trzydziestu książek i esejów, jak np. „Słownik świata starożytnego”, „Świat grecki. Od początków do rzymskiej konkwisty”, „Historia Rzymu I. Republika rzymska” czy „Grecja. Świat grecki” itd., itp. Doktor Historii Starożytnej mówi nam: „Na Półwyspie Iberyjski używano już znaków pisanych tysiące lat, zanim Fenicjanie pojawili się na jego wybrzeżach. Ta innowacyjna teza zostaje poparta badaniami wspieranymi tą książką” (odnosi się do książki ‘Wędrowcy Tartessosu”, Wydawnictwa Almuzara). „W muzeum Huelva w Hiszpanii znajdują się dwa pożyteczne odkrycia prehistoryczne, datowane na około IV-III tysiąclecie p.n.e., odnalezione w grobowcach megalitycznych, z dowodami dwóch różnych typów pisma.

Obrazek
Znaki pisma megalitycznego o typologii liniowej, Huelva I lub San Bartolome, o szlifie strzałek na grobowcach Dolmen z San Bartolome, Huelvy w Hiszpanii, Carlos Cerdan Marquez y Georg i Vera Leisner

Jednak nie są to jedyne okazy, istnieją też inne na południu Półwyspu. Powinniśmy poddać w wątpliwość to, co było uznawane dotychczas za prawdę niepodważalną: że to Fenicjalnie byli tym ludem, który nauczył nas pisać. A jeśli rzeczywiście wydarzyło się coś zupełnie przeciwnego?
I jak te Ludy Morza, przodków niektórych z Półwyspu Iberyjskiego, uczyły Fenicjan pisma?
Czy Fenicjanie pisaliby swoją własną historię przy użyciu pisma zachodu?
Fenicjanie, po przybyciu na Półwysep Iberyjski w końcach II tysiąclecia p. n.e. napotkali ludzi, którzy używali już szybkiego kołowrotu do polerowania złota i potrafili pisać pismem liniowym (znakami liniowymi). Grecki geograf Estrabón odnosił to do ludności Turdetanii, jako do wioski ze spisanymi prawami, mając na uwadze sześć tysięcy lat ich istnienia. Pisma z Huelvy nie są jedyne w mrocznym świecie prehistorii: liczne oznaki pism „prehistorycznych”, datowane od 7500 lat p.n.e. pojawiają się w Europie i na wyspach Morza Śródziemnego.”


(więcej na stronie: http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html)



POCZĄTEK HISTORII NIE JEST POCZĄTKIEM PISMA

Nie, ponieważ można sensownie i za każdym razem coraz lepiej przedstawić, że zanim rozpoczyna się historia z pierwszymi tłumaczeniami zwrotów- nadal ideograficznych- ze starożytnego Sumeru (Uruk IV) 3400 do 3200 lat p.n.e. i ze współczesnych pism hieroglifowych Starożytnego Egiptu, już istnieją znaki pisane, dokładnie datowane w różnych kontekstach archeologicznych, które wyjawiają nam moc ekspresji graficznej, którą posiadały już starożytne populacje neolitu i chalkolitu, jak np. różnorodne znaki alfabetyczne znalezione w grobowcach megalitycznych z Huelvy (Hiszpania). Ale odkryto także antyczne znaki pisma w Rosji i na Ukrainie lub w Rumunii czy Bułgarii. W Macedonii, na glinianych „tabliczkach z Gradeśnicy”, datowanych na 4000-5000 p.n.e., znajdują się identyczne znaki do tych, na które składa się pismo kanaryjskie, wykazane tu, aby rozwijać ta teorię.

Obrazek
Znaki z Tabliczek z Gradeśnicy (Macedonia)

Przejrzyste znaki alfabetyczne znaleziono też w prehistorycznych placówkach w Dispilio, na drewnianej tabliczce, datowaną na 5260 p.n.e. Symbole pisane starożytnej kultury Vinça w Rumunii, datowana na 5000-4000 p.n.e. Starożytne znaki pism prasłowiańskich w miastach Sitovo i Plodin w Mecedonii, ponownie niemal identyczne do przestudiowanego tu pisma kanaryjskiego.

Obrazek
Znaki z Sitova, Plodin, Macednia 4500 p.n.e.
„ponownie można perfekcyjnie zaobserwować różne znaki czwórkowego systemu przestudiowanego tutaj”


Napisy na „znaczkach z Karanova” z Bułgarii sprzed 4800 p.n.e.. „Dysk z Fajstos” z 260 wydrukowanymi znakami, ze starożytnej kultury Krety z pomiędzy 1700-1600 lat p.n.e., itd.
Wszystkie te starożytne napisy stanowią naukowe dowody, które pokazują funkcję rozwoju przedstawionej tu teorii. Dwie sprawy fundamentalne, jedna, że kiedy w starożytnym Sumerze rozpoczęto używanie pierwszych znaków liniowych, prawdopodobnie obowiązujące teorie przeobraziły się, aby utworzyć pismo fenickie i greckie, a następnie kończąc na aktualnym piśmie łacińskim. Także w Europie wschodniej, w obszarze koryta Dunaju, w znacznej bliskości Grecji oraz na Wyspach Egejskich. Tak jak na niektórych terenach Półwyspu Iberyjskiego, pisząc znakami alfabetu w formie liniowej. Kolejna kwestia, która rzuca światło na te naukowe dowody starożytnego neolitu i chalkolitu jest fakt, że wiele z tych odkrytych znaków, o starości wielu tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa, są w ciągu znaków, które tutaj próbuję przedstawić jako prawdziwych prekursorów obecnej łaciny, i tych odkryć, które można by podkreślić jako „zagubione ogniwo genezy obecnego pisma łacińskiego”.

Obrazek
Przedstawienie różnych rodzajów klasyfikacji znaków odkrytych na Wyspach Kanaryjskich-Fuerteventurze i Lanzarote
Proszę spojrzeć na elegancką linię kaligraficzną.


Można również dostrzec coś godnego poszanowania- że wszystkie znaki bezpośrednio dotyczą opisanego tu czwórkowego systemu logicznego oraz różne obroty pierwszych znaków
Warto także docenić obfitość dodatków, którymi przyozdabiano pierwsze znaki, nie tylko w tych znakach kanaryjskich, ale też w takich samych znakach znalezionych w warstwach z neolitu i chalkolitu z południa Płw. Iberyjskiego oraz inne znaki mniej więcej tej samej epoki w strefie Dunaju.


KOD CZWÓRKOWY W ZNAKACH PRZEDKÓW PISMA ŁACIŃSKIEGO

Nie tylko te znaki, które dekodujemy w ciągu logicznym systemu czwórkowego tworzyły część starodawnego pisma kanaryjskiego, nie pochodziły też z pism prehistorycznych znalezionych w Rosji, na Ukrainie, w całej strefie przybrzeżnej rzeki Dunaj, północnej Grecji, Wysp Egejskich czy z Półwyspu Iberyjskiego; wszystkie te datowane na epokę neolitu lub chalkolitu. Tak więc niektóre z nich bezpośrednio dotyczące kultur megalitycznych, ale także tych znaków, logiczne obecnych w tamtych pismach poprzedzających łacinę i już bliższych do współczesnej greki czy pisma etruskiego.

Obrazek
Pisma runiczne protoceltyckich ludów indoeuropejskich z środkowo-północnej Europy oraz z części starożytnej Brytanii z pierwszego tysiąclecia n.e. Te są prawdopodobnie spadkobiercami tamtejszych starożytnych pism protosłowniańskich z szerokiej strefy okalającej rzekę Dunaj, odczytane tu jako posiadaczy oryginalnych kodów ciągu czwórkowego, tworzącego podwaliny obecnej łaciny. Widać jasno, jak stosowano niemal wyłącznie pierwsze cztery znaki, przestudiowane w tej pracy, wraz z odpowiadającymi im obrotami oraz powiązaniami między nimi.

Obrazek
Pisma te są prawdopodobnie potomkami tych, które istniały w tej strefie w czasie epok megalitycznych, jak znaleziona w Huelva jako bezpośrednio dotycząca początku formacji pierwszych pism za pomocą kodu ciągu czwórkowego tutaj opracowanego.
Warto dodać, że przez późniejsze ludności tamtego regionu inne znaki geometryczne i symboliczne być może wzięły się z pisma o charakterze świętym, aby skończyć na tych kolejnych, potocznych pismach przedstawione na tej rycinie.


Obrazek

Obrazek

więcej: http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html


Obrazek
Zaproponowany schemat ewolucji naszego obecnego pisma łacińskiego według teorii omówionej w tej pracy. Oczywisty jest w tym przypadku charakter samej hipotezy tego obrazka, ale zachęca się do debaty nad tym studium ( naciskając za każdym razem na obrazek, jeśli chce się go powiększyć).

więcej: http://hesperyd.blogspot.co.uk/2011/03/odissea.html
Author: Agustín Demetrio Pallarés Lasso

Dzwonki: Daria Gromek

Polecam też artykuł Vincza stare europejskie naddunajskie pismo

http://bialczynski.pl/2014/03/27/vinca- ... kie-pismo/

Nowa datacja różnych rodzajów pisma nadesłana przez Jarka z Bielska przedstawiona na stronie:

http://www.ivantic.net/Ostale_knjiige/i ... -pismo.pdf

http://ivoandric.no/biblioteka/Istorija ... 0pismo.pdf

PDF do pobrania: radivoje-pesic-vincansko-pismo



a także dużo ciekawych rzeczy na temat kultur Lepenskiego Vira , Vinca i Etruskiej.

Dzieło zawiera ciekawą konkluzję (str.56) :
„Otkriće vinčanskog pisma, koje povezujemo i sa znacima iz Lepenskog vira (čija se hronologija određuje na period između 6.000 i 7.000 godine pre n.e.), o čemu smo već opširno pisali, nalaže nam, međutim, da unesemo nužne izmene u dosadašnju hronologiju nastanka pisma i izvršimo prostorno pomeranje kolevke pismenosti iz Mesopotamije na područje podunavskog basena. Tako sada nova hronologija razvoja pisma glasi:
Protopismo Lepenskog vira 8000-6000. godine pre n.e.
Vinčansko azbučno 5500-3200. godine pre n.e.
Protosumersko piktografsko 3100. godine pre n.e.
Sumersko klinopisno 3000. godine pre n.e.
Egipatsko piktografsko 3000. godine pre n.e.
Protoelamsko klinopisno 3000. godine pre n.e.
Akadsko klinopisno 2500. godine pre n.e.
Elamsko klinopisno 2500. godine pre n.e.
Protoindijsko piktografsko 2300. godine pre n.e.
Kritsko piktografsko 2000. godine pre n.e.
Kritsko linearno A 1800. godine pre n.e.
Huritsko klinopisno 1700. godine pre n.e.
Kritsko linearno B 1700. godine pre n.e.
Festoski disk 1700. godine pre n.e.
Biblosko slogovno 1700. godine pre n.e.
Protosemitsko slogovno 1700. godine pre n.e.
Hetsko klinopisno i piktografsko 1600. godine pre n.e.
Protosinajsko slogovno 1600. godine pre n.e.
Protofeničansko slogovno 1600. godine pre n.e.
Protopalestinsko slogovno 1600. godine pre n.e.
Kiparsko-minojsko 1500. godine pre n.e.
Jermensko piktografsko 1400. godine pre n.e.
Kinesko piktografsko 1300. godine pre n.e.
Feničansko slogovno 1100. godine pre n.e.
Starojevrejsko 900. godine pre n.e.
Aramejsko 900. godine pre n.e.
Etrursko (rasensko) 900. godine pre n.e.
Grčko 900. godine pre n.e.
Kiparsko slogovno 700. godine pre n.e.
Anatolijske azbuke 700. godine pre n.e.
Persijsko slogovno 600. godine pre n.e.
Latinsko 600. godine pre n.e.
Samudsko 600. godine pre n.e.
Lihjansko 600. godine pre n.e,
Safaitsko 600. godine pre n.e.
Indijsko 500. godine pre n.e.
Jevrejsko kvadratno 500. godine pre n.e.
Punsko 400. godine pre n.e.
Iberijsko 300. godine pre n.e.
Pahlavijsko 300. godine pre n.e.
Koptsko 100. godine pre n.e.
Palmirsko 100. godine pre n.e”
Ciekawe?! Na stronie 10 mamy stwierdzenie ,że spośrod wszystkich znaków „Vinca” wyodrębiniono 57 powtarzających się, spośród których wydzielono 14 samogłosek, 43 samogłoski. Ustalono również 26 ligatur , których liczba nie jest zbiorem zamkniętym. Istnieją również kropki pomiędzy słowami (sic!). Tablice znaków z podziałem na samo, spółgłoski i ligtury znajdują się na str.16.
„z većeg broja znakova izdvojio sam 57 karakterističnih. Od tog broja prepoznatljivo je 14 slova koja se mogu svrsrati u vokale [T. X]. Međutim, ponovnom analizom može se doći samo do pet koje bismo mogli prihvatiti kao vokale, dok ostale možemo smatrati njihovim varijantama. I među ostalima, koje bismo svrstali u konsonante, možemo pronaći varijante, tako da bi njihov ukupan broj iznosio 43 [T. XI]. Prema tome, vinčansko pismo bi imalo azbuku od ukupno 26 slova [T. XIV-XV]. Ali pored slovnih znakova, koji svaki za sebe ima svoju glasovnu vrednost, u vinčanskom pismu nailazimo i na ligature. Ligature su takođe
veoma prepoznatljive. Mi smo u našoj tablici izdvojili 23 ligature [T. XII], koje najbolje prikazuju princip na osnovu koga su vinčanski pisari stvarali svoje ligature, tako da se uvidom u ovaj pregled mogu prepoznavati i druge, nove ligature. Većina je karakteristično, i to ćemo istaći odmah, da u
vinčanskom pravopisu imamo i primenu tačke, jedne ili više, koje se nalaze usred reči, što će biti
kasnije uočljivo i u pismenosti potonjih civilizacija.”.
Proponuję również rzucić okiem na tablice ze str.17.
I na koniec jeszcze jedno stwierdzenie (str.11).
„materijal ukazuje i na to da vinčanska slova nisu služila samo da označe radionicu, odnosno majstora keramičkog dela, već i da iskažu izvesno trajnije saopštenje. Široko rasprostranjena upotreba pisma dokaz je da je ono služilo za komunikaciju, da je bilo sistematizovano, a jasnoća oblika slova govori o sigurnoj, uvežbanoj (ispisanoj) ruci pisara.”. To jest chyba najważniejszy kontekst tego opracowania. Pismo to służyło komunikacji, a mamy tu na uwadze okres 5500-3200. lat p. n.e., a to oznacza coś więcej niż tylko lokalny wytwór intelektu.



Dziękuję za ten wpis.

Ważne materiały znajdują się też w książce Petko Nikiolicia Viduszy „Perunowi zapisi” np. str 256 Amajlija iz Tartarie : https://books.google.pl/books?id=5n6MCw ... &q&f=false
http://bialczynski.pl/2016/12/06/z-arch ... cinskiego/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 12 sty 2017, 14:08

historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com pisze:Łaźnie i higiena u dawnych Słowian
15/12/2015

Obrazek

Łaźnie przeważnie kojarzą się nam ze starożytnymi rzymskimi termami oraz ze współczesnymi saunami. Słowianie też mieli swoje łaźnie, które były szczególnym miejscem zarówno dla ciała i duszy. Jak wyglądały łaźnie u naszych dawnych przodków? Zapraszam do lektury.

Słowiańskie tradycje łaźniowe są bardzo stare to, ale nikt nie wie naprawdę kiedy dokładnie, pojawiła się słowiańska łaźnia w formie jaką ją dziś znamy. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo jest ona powiązana z historią Słowian, można by sądzić, że była ona obecna w tej kulturze od zawsze.

Pierwsza historyczna wzmianka o stosowaniu łaźni przez Słowian pochodzi z X wieku od żydowskiego podróżnika i kupca Ibrahima ibn Jakuba:

„Nie mają oni łaźni, lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: meh. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piece z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owo okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku siebie. Wówczas otwierają się im pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi [potu] i nie zostaje na żadnym z nich śladu świerzbu czy strupa. Domek ten nazywają oni: al-istba.”

Na pewno wiemy też, że arabscy kupcy byli podwrażeniem wysokiej higieny panującej wśród Słowian. W „Księdze dróg i królestw” z 1066 roku autorstwa arabskiego pisarza i historyka Abu Obaida Abdallaha al Bekri z Kordoby, tak opisuje drewnianą łaźnię słowiańską z IX-XI wieku:

„Budują piec z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się rozgrzeje, zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Leją ją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary.(.) Wówczas otwierają pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi [potu] i nie zostaje na żądnym z nich ani śladu świerzbu czy strupa. Domek ten nazywają al-i[s]tba [izba]”.

Łaźnia dla naszych przodków była bardzo szczególnym miejsce, w których dokonywano zabiegów higienicznych, kosmetycznych oraz leczniczych. Łaźnia parowa, oprócz powszechnego i czysto praktycznego wymiaru, miała również bardzo ważne znaczenie rytualne – od niepamiętnych czasów była ona domeną potężnego boga Welesa, który był jednym z głównych bogów Słowian. Dzięki temu w łaźniach odbywało się wiele ważnych rytuałów, między innymi przed i poślubne rytuały dla nowożeńców. Przychodzono też tutaj z ważnymi sprawami lub też by rozstrzygnąć konflikty.

Obrazek

Ze względu na antyseptyczne właściwości środowiska łaźni, bywała ona też miejscem narodzin dzieci. Wszystko to dlatego, że było to miejsce czyste i wolne od zanieczyszczeń, w którym ściany i podłogi były wykładane ziołami mającymi dobroczynny wpływ na zdrowie człowieka.

Wędrowiec, zanim wpuszczony został do słowiańskiego domu, zapraszany był do łaźni, gdzie oczyszczał się psychicznie i fizycznie. Była ona uważana za miejsce święte, miejsce mistyczne, zachowywano tu ciszę jak w świątyni.

Obrazek

Słowianie uważali też ze, że odpowiednio wykonane czynności obrzędowe w łaźni/bani/ dają nie tylko krzepę, napełniają siłą, ale przynoszą uzdrowienie dla duszy i ciała. W odróżnieniu od saun innych tradycji, słowiańska łaźnia działa o wiele bardziej pobudzająco na ludzki organizm. Sprawia to nieodłączny jej atrybut – brzozowe i dębowe miotełki, którymi chłoszcze się rozgrzane ciało.

Obrazek

Ze słowiańską łaźnią był związany Łaźnik, zwany też jako Bannik. W słowiańskiej mitologii ludowej był panem łaźni i patronem kąpieli. Najczęściej był przedstawiany jako mały człowiek z dużą głową pokrytą długimi i ciemnymi zmierzwionymi włosami. Miał długi nos, ostre zęby i nieproporcjonalnie długie kończyny. Bannikowi przypisywano niekiedy żonę – bannikę.

Obrazek

Bannik pilnował paleniska i utrzymywał odpowiednią temperaturę w łaźni. Odpowiadał również za przygotowanie dębowych bądź brzozowych witek, które służyły do smagania rozgrzanego ciała. Zazwyczaj był przyjazny wobec ludzi, potrafił jednak zachowywać się nieprzewidywalny, będąc z natury nieco złośliwym i wybuchowym.

Na kąpiel pozwalał tylko trzem kolejnym grupom, a następnie na pewien czas obejmował panowanie nad łaźnią. Podówczas nikt nie ośmielał się mu przeszkadzać, wiedząc, że spotkałaby go surowa kara. Łaźnik umiał tworzyć kłęby gorącej pary, podgrzewać wódę i parzyć upatrzone ofiary. Był również w stanie porwać kąpiącego się i używając teleportu przemieścić wraz z nim do najbliższego akwenu, gdzie mógł delikwenta utopić, bądź po prostu rzucić go na pastwę rezydującego tam wodnika.

Bannik obawiał się żelażnych talizmanów, łaźnię chroniła przed nim zawieszona nad drzwiami podkowa. Żeby go uszczęśliwać – pozostawiano mu w łaźni nieco wody.

Zapewne od Bannika wywodzi się rosyjska Bania. W Rosji Bania jest rodzajem sauny/łaźni. Jej nazwa nazwa pochodzi od staroruskiego słowa, które mówi nam o kopulastym kształcie pomieszczenia. Poza funkcją higieniczną jest ona także miejscem zbiorowych kąpieli będących formą wspólnego spędzania czasu. W dawnej obyczajowości chłopskiej koedukacyjne kąpiele w bani dawały okazję do bliższego poznania się przyszłych małżonków.

Często bania ulokowana jest nad rzeką lub jeziorem, co ułatwia kąpiele w zimnej wodzie po wyjściu z niej. Najczęściej mieści się w drewnianym domku, gdzie znajduje się piec opalany drewnem. Nagrzewa się na nim kamienie.

Do bani przychodzi się podczas rozpalania ognia w piecu. Czekając na kąpiel, pije się gorące ziołowe herbaty z miodem lub innymi dodatkami. Gdy kamienie rozgrzeją się, zostają polane wodą. Następnie ciało chłoszcze się witkami (najczęściej brzozowymi, pokrzywowymi lub jałowcowymi). W bani przebywa się do czasu, aż ma się już ochotę wyjść. Po wyjściu ciało powinno zostać schłodzone zimną wodą.

Obrazek

W Polsce tradycyjne banie można spotkać na Suwalszczyźnie. Rozpowszechniły się tam prawdopodobnie pod wpływem rosyjskich staroobrzędowców, osiedlających się na Suwalszczyźnie od XVIII w. Bania jest bardzo popularna wśród ludności mieszkającej na Syberii.

_______________________________________________________________________________

Literatura:

Witold Hensel, Slowiańszczyzna Wczesnośredniowieczna, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987

Księga dróg i królestw Al-Bakriego, Pomniki dziejowe Polski, seria 2, t. 1 1946

Urszula Lewicka-Rajewska, Arabskie opisanie Słowian, Wrocław 2004,

Tadeusz Lewicki, Źródła arabskie do dziejów Słowiańszczyzny, Wrocław 1969

Andrzej Kempiński: Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich. Warszawa: Iskry, 2001.

Barbara i Adam Podgórscy: Wielka Księga Demonów Polskich – leksykon i antologia demonologii ludowej. Katowice: Wydawnictwo KOS, 2005
https://historiamniejznanaizapomniana.w ... h-slowian/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 13 sty 2017, 01:53

Polecam taki przybytek, który znajduje się w Wodziłkach, koło Suwałk.

Super sprawa, zażywałem kąpieli kilka razy :)



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 13 sty 2017, 08:40

Można by taką łaźnię u siebie na działce postawić.
Trza tylko "trochę grosza" wykrzesać. ;) :)
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 11 kwie 2017, 23:31

Kontynuacja tematu o łaźniach:

Miron pisze:Bania – Łaźnia
24 Styczeń 2015

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Słowianie, co było rzadkością w średniowieczu, dbali o higienę.
Każda wieś posiadała przynajmniej jedną łaźnię.


„Jeden z opisów „łaźni” pozostawił Ibrahim ibn Jakub, podróżnik arabski, który był członkiem poselstwa dyplomatycznego kalifatu kordobańskiego na dwór cesarza Ottona I w X wieku. Opisał dom wykonany z drewna z zatkanymi szczelnie z pomocą mchu szparami. Wewnątrz miał się znajdować w jednym z narożników kamienny piec oraz zbiornik na wodę, którą rozprowadzało się na rozgrzanym piecu, by powstały kłęby pary.
Archeolodzy nie mają wątpliwości, że Ibrahim ibn Jakub opisał łaźnię, gdyż w dalszej części tekstu pojawiają się informacje o korzyściach higienicznych i zdrowotnych wynikających z przebywania wewnątrz konstrukcji.” – bialczynski.wordpress.com

Scytowie też mają łaźnie, gdzie parę wodną wytwarzają, rozpalone wcześniej w ogniu kamienie, podobnie jest u Słowian.

Obrazek
Autor: Aleksandr Kostenko

Bannik lub łaziebnik jest słowiańskim demonem zamieszkującym łaźnie. Bannik to demon opiekuńczy (WP: Bannik nie był demonem-zduszem lecz stworzem a to dosyć duża równica – więcej o Stworzach i Zduszach), wręcz strażnik słowiańskich łaźni lub mniejszych bani, które w ówczesnych czasach znajdowały się w każdej gospodzie. Łaziebnik dbał o czystość i porządek w łaźni, pilnował ubrań osób zażywających relaksujących kąpieli. Zapewniał też komfort kąpieli dbając o idealną temperaturę wody w pomieszczeniu i odpowiednią twardość brzozowych lub dębowych witek do smagania się po ciele. W zamian za pieczołowite wypełnienie swoich obowiązków pozostawiano mu codziennie odrobinę wody w bani lub cebrze. Dostrzec tutaj można podobieństwo do innych demonów domowych wykonujących pewne czynności za odrobinę strawy lub schronienie.
Jeśli jednak bannik wykonywał swoją pracę, lecz nie otrzymywał w zamian żadnego wynagrodzenia, mścił się na gospodarzach na wiele wymyślnych sposobów. Był między innymi oskarżany o pośliźnięcia i oparzenia gorącą wodą lub parą, której postać mógł przybrać. Co gorsza, zaniedbany i zdesperowany demon mógł być odpowiedzialny za utonięcie lub przeniesienie ofiary do pobliskiego zbiornika wodnego i zwabienie innych demonów wodnych. Wraz z powstawaniem łaźni publicznych łaziebnik zaczął stawać się negatywnym demonem. Zapomniano o jego pozytywnych cechach i zasługach, a zaczęto traktować jak intruza. Ostatecznie jego pozytywny wizerunek odszedł w niepamięć, gdy po epidemii dżumy nadeszła epoka brudu i ludzie zaczęli uważać, iż częste kąpiele szkodzą zdrowiu. Zaczęto wtedy wieszać podkowy nad wejściem do łaźni, w celu zniechęcenia łaziebnika do zamieszkania w niej.

Obrazek
Autor: EvelineaErato

Postać bannika czy łaziebnika przedstawiana jest dość jednoznacznie. Najczęściej widywany był jako mały, karłowaty starzec o wielkiej głowie, długim nosie i zmierzwionych czarnych włosach na całym ciele. Charakteryzował się też długimi kończynami i drobnymi, ale ostrymi zębami. Bannik posiadał również zdolności zmiennokształtne, towarzyszył ludziom pod postacią kota, psa lub królika. Częste były też przypadki, kiedy niezadowolony bannik przyjmując postać pary wodnej oparzył swoich gospodarzy.
https://slowianskibestiariusz.pl/bestia ... we/bannik/
https://wiaraprzyrodzona.wordpress.com/ ... ia-laznia/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 23 kwie 2017, 17:33

RudaWeb pisze:Hodowle żelaza na polskich łąkach
Kwiecień 20, 2017

Obrazek

Wcześniej nasz naród opracował pierwszy w historii ludzkości wóz na kołach (5,5 tys. lat temu) i proces produkcji sera (7,5 tys.). Natomiast nie później niż 2,1 tys. lat temu na polskich łąkach hodowano
rudy żelaza. W tych też czasach obecna Polska stała się największym zagłębiem metalurgicznym w Starożytności. Przyczyną tej przemysłowej eksplozji były wojny z Rzymem.


Zmagania przodków Polaków z Rzymianami trwały pół tysiąca lat. Rozpoczęły się w dzisiejszej Francji, a zakończyły w samym Rzymie. W 58 r. p.n.e. Juliusz Cezar zaatakował u stóp Wogezów wojska Leszka Przemysła (– tak nazwali tego władcę nasi kronikarze i niektórzy historycy), zwanego Ariowitem. Cezar zwyciężył i w następnych latach opanował północną Galię, należącą uprzednio do państwa Słewów (Słowian), którym przewodził Ariowit. Ekspansja Rzymian trwała aż do drugiej połowy II w. n.e., kiedy w wojnach markomańskich ostatecznie zostali powstrzymani. Od tego czasu nasi przodkowie zaczynają systematycznie spychać imperium na południe. Ostateczną porażką Cesarstwa okazało się zdobycie w 455 r. n.e. Rzymu przez króla Wędów, czyli Wandali – Gęsierzyka, zwanego też Genzerykiem.

Wcześniej wywodzący się z Polski Wandalowie przeszli przez całą Europę zachodnią i wkroczyli do północnej Afryki. Po drodze rozbijali próbujące ich zatrzymać rzymskie oddziały. Na terenie dzisiejszej Tunezji i Algierii stworzyli własne państwo ze stolicą w Kartaginie. Inni polscy Wandalowie opanowali terytoria dzisiejszych Rumunii i Węgier, także definitywnie kończąc z rzymskimi marzeniami o panowaniu na tych ziemiach.

Nazwy Wędowie, Wenedowie i Wandalowie część polskich kronikarzy wywodziła od imienia królowej Wędy, znanej teraz pod typowo polskim imieniem Wanda. Według najstarszych przekazów byli po prostu poddanymi Wędy, którzy obrali nazwę Wędy/Wędowie na cześć wielkiej królowej z IV w. p.n.e.. Natomiast archeologowie z Wandalami utożsamiają kulturę przeworską, która panowała na ziemiach polskich i ościennych od III w. p.n.e. do V w. n.e.. Towarzyszyły jej wielkie zagłębia wytopu żelaza skoncentrowane w dwóch głównych ośrodkach – w Górach Świętokrzyskich i na Mazowszu. Kompleksy tzw. dymarek działały od I w. p.n.e. do IV w. n.e.. Okres ten obejmuje wieki zmagań z Imperium Rzymskim. Po upadku tego cesarstwa w V w. n.e. masowa produkcja polskiej stali zanika. Po pokonaniu najgroźniejszego wroga (czyli Rzymian) tak gigantyczna wytwórnia broni po prostu przestaje być potrzebna.

Największe fabryki broni w Starożytności

Najbardziej znany starożytny okręg hutniczy działał w Górach Świętokrzyskich. W pierwszych wiekach naszej ery wyprodukowano w tym regionie ponad 8 000 ton żelaza. Wykuwana z niego broń trafiała aż nad Dunaj, czyli na granicę z Rzymem. Nie była jednak stosowana przez Rzymian, lecz przeciw nim. Drugie, równie wielkie zagłębie, powstało na Mazowszu, w rejonie Milanówka i Piaseczna. Łączna liczba pieców na terenie Mazowieckiego Centrum Metalurgicznego wynosiła od 120 tys. do 150 tys.. W tych tzw. dymarkach, ogrzewanych węglem drzewnym, z rudy darniowej wytapiano żelazo. Archeolodzy odkryli w osadach hutników ślady wszystkich faz procesu metalurgicznego – odnaleźli kopalnie rudy, miejsca czyszczenia i prażenia, kopalnie gliny, z której budowano piece. Natrafili także na liczne piece wapiennicze, w których wytwarzano wapno potrzebne dla usunięcia z rudy niekorzystnych składników. Odkryli też wiele pracowni kowalskich, po których przetrwały setki palenisk, budynki z różnorodnymi urządzeniami ogniowymi i studnie potrzebne przy produkcji.

Żelazo, które można hodować na mokrej łące

Wyobraźmy sobie podmokłą łąkę. Płynie przez nią rzeczka, biorąca początek z porośniętych lasem morenowych wzgórz. Dla dawnych hutników (a raczej rudników – bo takie nosili miano) to źródło bezcennego surowca. Wystarczy bowiem zdjąć wierzchnią warstwę gleby, by z dużym prawdopodobieństwem napotkać na głębokości 20-30 cm czerwonobrunatną rudę żelaza. Grubość takiego złoża jest zwykle niewielka – od kilku centymetrów do najwyżej 1 m. Ruda ma postać pylistą lub gruzełkowatą, ale czasami tworzy twarde płyty o powierzchni do kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Jeśli nie ma rudy pod darnią, można jej poszukać w zakolach rzeki, gdzie nurt wyraźnie zwalnia, lub we wgłębieniach na zboczach doliny, którą płynie rzeka. Dobrą wskazówką obecności cennego minerału jest czerwonobrunatne zabarwienie gleby, kretowisk czy wody w zastoiskach. Ruda darniowa występuje na terenie naszego kraju właściwie wszędzie. Polskie zasoby ocenia się aż na 535 tys. ton, mimo tysięcy lat eksploatacji. Pierwsze z tych złóż powstały niedawno – w okresach ocieplenia między kolejnymi zlodowaceniami.

Mimo, że tak w Polsce powszechne, rudy darniowe różnią się od wszystkich znanych kopalin. Darniowe złoża odnawiają się bardzo szybko. Wystarczy odczekać kilka lat i
znów można je wykorzystywać. Najpierw trzeba jednak dokładnie po sobie posprzątać. Przykryć wyeksploatowane złoże darnią, przywrócić przepływ wód. Należy również poczekać, aż odnowi się roślinność i flora bakteryjna gleby. Ruda darniowa to skała osadowa, w której skład wchodzą kwarc, goethyt, syderyt, lepidokryt, skalenie, a także uwodnione tlenki i wodorotlenki żelaza, tlenki manganu, materiały węglanowe i fosforanowe. Na porowatą strukturę rudy składa się również substancja organiczna – ze skamieniałych szczątków roślinnych – częściowo przechodząca w żelaziste węglany. Te stale odradzające się zielone kopalnie trzeba tylko pielęgnować jak przydomowy trawnik. Teraz wiemy już dlaczego polskie centra metalurgiczne przez setki lat w tym samym miejscu wykorzystywały surowiec z tego samego złoża.

Nierozwiązana tajemnica starożytnych hutników

Wytop żelaza prowadzony był w obiektach określanych jako piece dymarskie typu kotlinkowego. Piec składał się z dwóch zasadniczych części – dolnej zwanej kotlinką i górnej nazywanej szybem. Kotlinka była prostą jamką wykopaną w ziemi, najczęściej o średnicy od 40-45 cm i głębokości nie przekraczającej z reguły 50 cm. Jej głównym zadaniem było magazynowanie żużla spływającego ze strefy redukcji. Bezpośrednio nad kotlinką budowano szyb, czyli naziemną część pieca. Wykonywano go z regularnych glinianych bloczków – cegieł wzmocnionych drobno pociętą słomą. Przy założeniu, że siłą napędową procesu była energia naturalnych ciągów powietrza, wysokość tej części pieca musiała wynosić przynajmniej ok. 120 cm. Szyb służył przede wszystkim do ładowania wsadu tj. rudy i węgla drzewnego, ułatwiając jego stopniowe przemieszczanie się do strefy redukcji. Tuż nad ziemią, w dolnej części szybu, znajdowały się otwory dmuchowe, które dostarczały powietrza. W Górach Świętokrzyskich były to odpowiednio przygotowane cegły z otworami wymodelowanymi w kształcie lejka.

Proces wytopu prowadzonego w tego typu obiektach, noszący w metalurgii miano redukcji bezpośredniej, odbiega zupełnie od współcześnie stosowanych technik otrzymywania żelaza, zwanych dla odmiany redukcją pośrednią. Należy podkreślić, że ze względu na względnie niskie temperatury uzyskiwane w piecach kotlinkowych, które nie przekraczały 1300° C, redukcja żelaza poprzez jego upłynnienie była niemożliwa. Teoretyczny punkt topnienia żelaza wynosi bowiem 1537° C. Obecnie w wielkich piecach takie temperatury osiągane są bez trudu, a żelazo przyjmuje postać płynnej surówki, która przerabiana jest następnie w piecach tlenowych, zwanych konwertorami, na żelazo lub stal o różnym stopniu nawęglenia. Wytop współczesny przebiega więc niejako w dwóch etapach, stąd nosi nazwę redukcji pośredniej.

Zupełnie inaczej proces ten wyglądał w piecach dymarskich. Redukcja polegała w tym przypadku na stopniowym odtlenianiu tlenków żelaza zawartych w rudzie, aż do uzyskania metalicznego żelaza. Reduktorem, czyli czynnikiem absorbującym tlen był tlenek węgla powstający przy spalaniu węgla drzewnego. Obliczono, że aby powstał kloc żużla o wadze ok. 100 kg, należało przetopić ok. 200 kg rudy i spalić 250-300 kg węgla drzewnego. Cały proces trwał 20 godzin. Powstały w jego wyniku półprodukt, zwany łupką żelazną o wadze ok. dwudziestu kilku kilogramów, zawierał szereg zanieczyszczeń, głównie w postaci żużla i węgla drzewnego. Dopiero po jej oczyszczeniu i obtopieniu żelazo trafiało do kowali, którzy przerabiali go na gotowe przedmioty.

Proces ten został całkowicie zapomniany i dopiero w latach 50. ubiegłego wieku rozpoczęła się jego żmudna rekonstrukcja. Jednak efekty obecnych eksperymentów nadal odbiegają od rezultatów pracy starożytnych hutników.

Puszcza pracuje dla zbrojeniówki Wędów

W tym miesiącu (kwiecień 2017) archeolodzy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ujawnili swoje najnowsze odkrycia w Puszczy Białowieskiej. Odkryli duże skupisko kurhanów, grodzisko, ślady pól uprawnych przedzielonych groblami, po których miały przebiegać drogi. W końcu liczne kopce, które są pozostałościami po mielerzach. Mielerz to stos drewna przykryty gliną, ziemią lub darnią, ułożony w kształcie kopuły. W wyniku spalenia drewna w takich warunkach, czyli z małym, kontrolowanym dostępem powietrza, powstaje węgiel drzewny. Najlepszy jest wytwarzany z dębiny. Wartość energetyczna kilograma takiego paliwa (węgla drzewnego) odpowiada litrowi ropy naftowej. Odkrycie stało się możliwe dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego i georadaru. Czas najbardziej intensywnego użytkowania kompleksu wstępnie oszacowano na I-V w. n.e., czyli pokrywa się ze szczytowym okresem rozwoju polskich ośrodków metalurgicznych w Starożytności. Pracował więc na pełnych obrotach w okresie intensywnych walk z Cesarstwem Rzymskim.

Broń Rzeczpospolitej Północy

Znawca starożytnej broni Bartosz Kontny, na swoim blogu przeprowadził analizę uzbrojenia odkrywanego w grobach kultury przeworskiej. Na tej podstawie wyróżnił trzy grupy polskich wojowników ostatnich wieków Starożytności:
„a) naczelników, posługujących się cenną bronią zdobioną pozłacanymi, srebrnymi okuciami, zdobionymi według miejscowych tradycji; w ten sposób zdobiono elementy tarczy (umba, imacze, aplikacje desek tarczy), miecza wraz z pochwą, rzędu końskiego oraz części pasów (biodrowego i noszonego przez ramię balteusu, służącego do zawieszania miecza),
b) grupę mieszczącą się w środku hierarchii, stosującą brązowe okucia tarczy, pochew mieczy i części pasów; grupa ta obejmowała wojowników pieszych,
c) grupę „szeregowych”, pieszych wojowników posługujących się włócznią i oszczepem oraz tarczą, zaopatrzoną w żelazne okucia”.


Kontny zauważa, że zwłaszcza w drugiej połowie II w. n.e. dostrzegalna jest standaryzacja broni. Zarówno poszczególnych jej kategorii (zwłaszcza grotów), ale także zestawów uzbrojenia odkrywanych w grobach, jak i sposobów walki (walka włócznią i oszczepem). „Towarzyszy temu nagły wzrost liczebności mogił z orężem. Ponieważ w okresie tym rozpoczyna się ekspansja ludności wandalskiej na południe (poświadczona obecnością grobów kultury przeworskiej na terenie dzisiejszej Słowacji i Ukrainy Zakarpackiej) sądzić można, że świadczy to o wyraźnej militaryzacji struktur społecznych i wzroście nastrojów wojennych. Warto podkreślić, że w tym i nieco późniejszym okresie nastąpił szczyt produkcji świętokrzyskiego ośrodka hutniczego (czyżby spełnienie zapotrzebowania na żelazo, tak potrzebne do produkcji broni?). Wtedy również zapoczątkowana zostaje fala napływu mieczy rzymskich – wysokiej jakości broni, być może sprowadzonej (złupionej?) na zamówienie naczelników, organizujących wyprawy wojenne”.

Miecze rzymskie, jak i kolczugi, które chętnie wykorzystywały Wandalki na biżuterię, pojawiły się w największym natężeniu podczas wojen markomańskich. Wówczas, po początkowych sukcesach Marka Aureliusza, jego następca Kommodus zaczął się cofać i – moim zdaniem – miecze zabitych w walce Rzymian zaczęły napływać jako trofea wojenne. Zresztą wzrastająca ilość grobów wojowników w Polsce świadczy o krwawej zaciętości starcia obu mocarstw. Natomiast standaryzacja uzbrojenia naszych przodków miała niewątpliwie związek z militarnymi reformami Marobuda (Marboda), który – jak opisał Wellejusz Paterkulus – swoje wojska: „Przez ustawiczne ćwiczenia ujął w karby prawie rzymskiej organizacji, a wkrótce powiódł na wyżyny, groźne nawet dla naszego imperium”. Król Słowian wystawił także poważną „zawodową” armię: „w liczbie 70 000 piechoty i 4 000 jazdy, którą w ciągłych wojnach z ościennymi ludami ćwiczył”. Ta armia potrzebowała sporej ilości broni zdolnej do pokonywania Rzymian.

Finał starcia imperiów

Dorota Słowińska, dyrektor Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego w Pruszkowie, w wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego”, tak oceniła znaczenie polskich zagłębi metalurgicznych dla historii starożytnej: „Obydwa ośrodki [
] Funkcjonowały mniej więcej w tym samym czasie, wyprodukowały podobną ilość żelaza. W obu przypadkach silne są związki między wydarzeniami politycznymi, jakie rozgrywały się na terenie Europy Środkowej, gdzie znajdowała się strefa konfrontacji Cesarstwa Rzymskiego i barbarzyńskiej Europy Północnej (Rzeczpospolitej Wędów – dopisek RudaWeb), a działalnością tych właśnie centrów. Dlatego możemy śmiało mówić, że Mazowieckie Centrum było źródłem żywiołów, które pod koniec IV wieku i na początku V rozlały się po całym terenie dzisiejszego kontynentu, nieodwracalnie zmieniając obraz Europy i tworząc podwaliny pod współczesną Europę”.
Inaczej mówiąc: praca całej lęchickiej ziemi – ludzi, łąk i lasów – doprowadziła do upadku Rzymu. Zakończyła Starożytność i zaczęła Średniowiecze. Rozpoczęła się dekompozycja mocarstwa śródziemnomorskiego i niestety także półnoeuropejskiego – pozbawionego jednego, wyrazistego wroga. Zaczęły się wyłaniać Francja, Niemcy, Polska, Czechy


NA ZDJĘCIU: obraz Karla Briułowa „Zajęcie Rzymu przez Genzeryka” ze zbiorów Galerii Tretiakowskiej w Moskwie.
http://rudaweb.pl/index.php/2017/04/20/ ... ch-lakach/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 04 cze 2017, 18:27

RudaWeb pisze:Meteorytowy sztylet faraona od Awarów
Styczeń 8, 2017

Obrazek

Interia (w mijającym tygodniu) z właściwą sobie wybiórczą rzetelnością opisała sztylet z żelaznym ostrzem, znaleziony w słynnym grobowcu Tutanchamona. Zwłaszcza jeden wniosek autora tego artykułu jest zabawny: „(
) Egipcjanie i ich sąsiedzi byli świadomi możliwości wytwarzania broni i innych przedmiotów ze „skał z nieba” około 2000 lat wcześniej niż Europejczycy”
. Znowu na siłę wtłacza się publiczności, że tylko Bliski Wschód był kolebką ludzkiej cywilizacji. W rzeczywistości to bzdura, bo prawda jest zupełnie inna.


Redaktor nie raczył podać przy tym źrodła swoich sensacji, a jest nim artykuł z portalu „Crazy nauka” z czerwca 2016 r.. Nic tam nie ma o tym, że Egipcjanie o tysiące lat wyprzedzili metalurgów europejskich. Natomiast na specjalistycznej stronie artmet-meteoryty.pl można znaleźć taką informację:
„Najstarszym znaleziskiem w Europie pochodzącym z lat 1750-1500 p.n.e jest zabytek z żelaza meteorytowego znalezionego w Kałmuckiej Republice pod miastem Elista w Byczkin-Bułuk. W kurhanie w postaci kopca wysokości 2 metrów datowanym na 1750-1500 p.n.e. odnaleziono trzy szkielety. Jeden (
) z szkieletów mężczyzny ułożony był w postaci półsiedzącej. To właśnie przy nim odnaleziono żelazny grot zamocowany w drewnianym drzewcu, który po analizie badań wykazał 3,65% niklu, co świadczy, że został wykonany z żelaza meteorytowego. (
) Grot z Byczkin-Bułuk jest więc najstarszym przykładem wykorzystania żelaza meteorytowego w Europie”.


Przypomnijmy, Tutanchamon panował w Egipcie w latach 1333-1323 p.n.e.. Tak więc grot ze scytyjskiego kurhanu w Rosji jest o około 200-400 lat starszy od sztyletu z grobowca egipskiego faraona. Skąd więc teza, że Europejczycy nauczyli się wytwarzać żelazo z meteorytów 2 000 lat później niż Egipcjanie? Dla jasności dodam, że tereny obecnej Republiki Kałmuckiej nad północno-zachodnimi wybrzeżami Morza Kaspijskiego, Kałmucy – wywodzący się od mongolskich Ojratów – zamieszkują dopiero od XVIII w. n.e.. W czasach wytworzenia grotu z Byczkin-Bułak na tych terenach żyły ludy identyfikowane przez genetyków jako indo-słowiańskie. Dotarły tam podczas swojej wędrówki z terenów dzisiejszej Polski i Ukrainy do Persji i Indii. Przez starożytnych Greków najczęściej zwane były Scytami i pod takim mianem zapisały się w historii powszechnej. Coraz powszechniej utożsamiani są dziś ze Słowianami.

Prawdziwa kolebka metalurgii

Sztukę obróbki metali pierwsi poznali Europejczycy. Także oni pierwsi wynaleźli pismo. Dokładnie dokonali tego Prasłowianie z Bałkanów. Takie są na dziś ustalenia nauki. Poczytajmy co na ten temat napisał w 2010 r. renomowany portal popularyzatorski Archeowieści: „Najstarsze na świecie centrum wytopu miedzi odkryli archeolodzy w Belovode w Serbii. Badacze znaleźli liczne dowody na to, że już 7000 lat temu przedstawiciele neolitycznej kultury winczańskiej prowadzili tam działalność metalurgiczną na znaczną skalę. Odkrycie nie jest jednak gigantycznym zaskoczeniem. Archeolodzy odkryli już na Bałkanach wiele śladów wczesnej metalurgii. Jednym z najbardziej imponujących jest cmentarzysko w Warnie sprzed ponad 6000 lat, w którego grobach było mnóstwo wyrobów ze złota i miedzi. Ślady działalności metalurgicznej sprzed około 7000 lat odkryto też niedawno w miejscowości Pločnik niedaleko miasta Prokuplje w południowej Serbii. Stanowisko Belovode, które było zamieszkane od 7350 do 6650 lat temu, wyprzedza o kilkaset lat znane stanowiska wytopu miedzi z Bliskiego Wschodu„.

Tracki sztylet złoto-platynowy

Przywołane już Archeowieści opisały jeszcze inny wyjątkowy wyrób z Bałkanów, starszy od grobowca Tutanchamona o ponad półtora tysiąca lat: „Sztylet wykonany ze stopu złota i platyny to najnowsze odkrycie bułgarskich archeologów. Drogocenny przedmiot znaleźli w trackim grobowcu niedaleko wsi Dubowo w środkowej Bułgarii. Mający około 5 tysięcy lat 16-centymetrowy sztylet jest ponoć tak ostry, że można się nim golić. (
) Stop złota i platyny wskazuje na bardzo wysokie umiejętności trackich rzemieślników. W tym samym grobowcu archeolodzy znaleźli 500 malutkich złotych ornamentów. W ubiegłym roku w tej samej okolicy archeolodzy znaleźli 15 tysięcy drobnych złotych elementów, z których specjaliści zrekonstruowali kilka naszyjników”.


Jak więc „młody” i mało finezyjny jest sztylet egipskiego faraona w porównaniu ze sztuką prasłowiańską z Bałkanów! Ponadto wiadomo, że sama technologia wyrobu żelaza trafiła nad Nil z Północy. Pierwsi na południowym wybrzeżu Morza Środziemnego używali żelaznej broni Hyksosi. Ich nazwę egipską starożytny historyk Maneton tak wytłumaczył: hyk: król, sos: pasterz.

Lehy władcy Awarów

W najstarszych językach indoeuropejskich Leh oznacza króla, pasterza. Miano to przetłumaczone na język starożytnych Egipcjan oznacza dokładnie to samo! To że było imieniem pierwszego władcy Polaków (PoLachów) wiadomo od tysiącleci. Hyksosi/Lehy założyli w podbitym Egipcie swoją stolicę Awaris, czyli Awarów. Awarowie/Avarini w starożytnych źródłach są wymieniani jako mieszkańcy Karpat, o czym pisaliśmy już na naszym blogu. W czasach rzymskich wchodzili w skład potężnej federacji Słewów, których sztuka wojenna powstrzymała agresję Cesarstwa Rzymskiego. Ponad półtora tysiąca lat przedtem prasłowiańskie rody prowadzone przez Lehów wyruszyły z kolebek naddunajskiej i nadwiślańskiej, by założyć m.in. państwa Hetytów (sami mówili o sobie – „nasi”), Hyksosów, Medów, Persów i aryjskie Indie. Wcześniej jeszcze byli jednak w rejonie nadwołżańskim, o czym pisze m.in. na swoim blogu Czesław Białczyński. O samych Awarach polskich ciekawie pisze poselska.nazwa.pl. Natomiast szerzej o polskich zabytkach starożytnych ze stali meteorytowej można przeczytać na stronie nautilus.org.pl.

NA ZDJĘCIU: kindżał – tradycyjny sztylet gruziński, FOTO: Livrustkammaren (The Royal Armoury)/Jenny Bergensten
http://rudaweb.pl/index.php/2017/01/08/ ... od-awarow/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 06 cze 2017, 22:45

I znów o łaźniach/baniach:

RudaWe pisze:Sława TurboSłowianom! Oficjalna nauka ujawnia prawdę o naszych przodkach.
Czerwiec 6, 2017

Obrazek

Wiedza o starej cywilizacji Słowian zaczyna być ujawniana przez naukowców głównego nurtu. Na razie czynią to antropologowie fizyczni, genetycy i niektórzy archeologowie. Są to po prostu przedstawiciele tych nauk, gdzie jest najmniej miejsca na spekulacje, a w wyniku końcowym liczą się fakty. Teraz zawodowa archeolog z Krakowa wyjaśnia skąd zaczęła rozprzestrzeniać się higiena życia codziennego w średniowiecznej Europie i że brak akweduktów w naszej części kontynentu to nie przejaw zacofania wobec Rzymu, ale innych uwarunkowań środowiskowych. Przypomnę, że pisaliśmy o tych sprawach w artykule „Słowiańska czystość ciała i ducha
. Chcemy podkreślić, że w tym artykule zwróciliśmy uwagę na odnajdywane przez archeologów nad wodami półziemianki z okresu kultury łużyckiej o nieznanym przeznaczeniu. Sugerowaliśmy, że to łaźnie. Teraz potwierdza to profesjonalista.

Dalsza część wpisu pochodzi ze strony Nauka w Polsce.

„Znajomość łaźni parowych rozprzestrzeniła się po Europie Środkowej już ponad tysiąc lat temu dzięki
Słowianom. Nie jest zatem prawdą, że zwyczaj kąpieli upowszechnił się w tej części świata dopiero wraz z powrotem rycerzy z krucjat z Ziemi Świętej” –
opowiada PAP archeolog Anna Tyniec.

Na terenie Italii już ponad dwa tysiące lat temu wnoszono monumentalne akwedukty, a na terenie Polski w tym czasie brak tego typu konstrukcji. Czy to świadczy o tym, że wówczas w Europie Środkowej nie dbano o higienę i stroniono od kąpieli? „Absolutnie nie” – odpowiada archeolog Anna Tyniec z Muzeum Archeologicznego w Krakowie.

„W naszej części Europy dostępność wody była zdecydowanie szersza niż chociażby w mateczniku Cesarstwa Rzymskiego – podkreśla rozmówczyni PAP. – Zatem ani Słowianie, ani ludy, które wcześniej mieszkały na naszych obecnych ziemiach, nie musiały wcale się natrudzić, aby skorzystać z dobrodziejstw wody”. Dostęp do wody był łatwy dzięki gęstej sieci rzek i wielu źródłom podziemnym – więc brak akweduktów nie wynika z zacofania kulturowego, ale innych warunków środowiskowych.

Z badań archeologicznych wynika, że swoje pierwsze osady Słowianie zakładali bardzo blisko rzek, moczarów, terenów podmokłych czy jezior – w dolinach cieków wodnych.

„Tak było aż do połowy XI wieku, kiedy nastąpił okres licznych tzw. powodzi błyskawicznych na skutek zwiększonych i silnych opadów. Przed ich konsekwencjami uciekano na wyższe tereny. Najczęściej są to miejsca lokacji wielu współcześnie znanych nam wsi” – opowiada Tyniec.

Jej zdaniem wskazuje to na bardzo bliską więź wczesnych Słowian z wodą – zwłaszcza do XI w. Z pewnością korzystano z dobrodziejstw wody na co dzień, również do codziennej higieny, po prostu kąpiąc się w jeziorach czy rzekach – uważa Tyniec.

Słowianie wznosili też łaźnie parowe. Z nich zapewne korzystano rzadziej, bo ich uruchomienie wymagało pewnego wysiłku. „Ich relikty archeolodzy odnajdują od bardzo wielu lat, mimo że często z tego faktu nie zdawali sobie sprawy – po prostu w inny sposób interpretowali niektóre swoje odkrycia” – dodaje specjalistka.

Jak wyglądały takie instalacje? Były to niewielkie kwadratowe w planie, lekko zagłębione w ziemię budynki o długości ścian sięgającej ok. 3,5 m. Wykonywano je w technice zrębowej, polegającej na poziomym układaniu belek drewnianych i ich łączeniu w narożach. Wewnątrz archeolodzy odkrywają najwyżej pojedyncze fragmenty naczyń, mimo to często określają je jako domy mieszkalne. „Jednak już sama wielkość wskazuje, że musiały służyć w innym celu” – wskazuje badaczka.

Do narożników budynku wnoszono duże, rozgrzane w paleniskach kamienie. Następnie polewano je wodą – na takiej samej zasadzie działają współczesne łaźnie fińskie. Archeologom znane są nawet przykłady specjalnych „platform”, na których kamienie były umieszczane.

„Naszą interpretację potwierdzają badania kamieni w przypadku słowiańskiej osady w Brzeziu. Okazuje się, że granitowe głazy były zmienione termiczne. Miejsce ich odkrycia nie nosiło śladów palenia ognia” – dodaje archeolog.

Znaleziska w postaci takich konstrukcji pochodzą z terenów Polski już z VIII-X w.

„Zatem to Słowianie doprowadzili do rozpowszechnienia się w Europie Środkowej tradycji mycia się w łaźniach parowych. Długo sądzono, że renesans zwyczaju kąpieli upowszechnił się nad Wisłą dopiero wraz z powrotem do Europy rycerzy z krucjat do Ziemi Świętej. W świetle najnowszych badań nie jest to do końca prawda” – dodaje Tyniec.

W sukurs badaczce przychodzą relacje podróżników arabskich pochodzące z tamtego okresu. Szczególnie przemawia do wyobraźni tekst Ibrahima Ibn Jakuba, który odbył ok. 965 r. podróż do Niemiec i krajów zachodniosłowiańskich. Opisał on konstrukcję wykonaną z drewna, której szpary zatykane są mchem. Wewnątrz „budują piec z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary” – relacjonował.

„Budynki częściowo zagłębione w ziemię nie były powszechnie znane poza Europą Wschodnią i Środkową, toteż autorzy arabscy uznawali je za coś wyróżniającego budownictwo Słowian” – wyjaśnia Tyniec.

W relacji Ibrahima Ibn Jakuba znajduje się też ważne spostrzeżenie dotyczące aspektów zdrowotnych łaźni używanych przez Słowian. Podróżnik stwierdził, że po zażyciu „kąpieli” użytkownikom „domków” „otwierają się pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi potu i nie zostają na żadnym z nich ani śladu świerzbu czy strupa.”

Zdaniem Tyniec oznacza to, że zapewne wskazane dolegliwości skórne Ibn Jakub zaobserwował u innych ludów ówczesnej Europy, ale nie u Słowian.

O bliskości Słowian ze środowiskiem wodnym świadczą podania zapisane w literaturze romantycznej na temat różnych bóstw lub stworzeń fantastycznych zamieszkujących jeziora czy bagna – utopców czy rusałek.

„Zapewne wiele z nich pochodzi nawet z czasów średniowiecza, co dodatkowo wzmacnia przekonanie o bardzo bliskiej zażyłości dawnych Słowian z rzekami i jeziorami” – podsumowuje krakowska archeolog.

Artykuł z serwisu PAP – Nauka w Polsce.

Oficjalnej nauce brak jeszcze otwartego przyznania, że ta wyższość codziennej higieny u Słowian datuje się znacznie wcześniej niż od Mieszka – nasze wcześniejsze ustalenia – TU.

NA ZDJĘCIU: współczesna rosyjska bania, FOT: Joachim Radtke/wikimedia.org
http://rudaweb.pl/index.php/2017/06/06/ ... przodkach/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Piter1974
x 129

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: Piter1974 » środa 11 paź 2017, 11:43

Potężni - ale poganie. O Słowianach w literaturze skandynawskiej

Obrazek

Dawni Skandynawowie doceniali urodę Słowianek, a Słowian mieli za potężnych, groźnych i walecznych wojowników, ale zarazem bezwzględnych pogan. O niejednoznacznym obrazie Słowian w skandynawskiej literaturze ze wczesnego średniowiecza mówi prof. Jakub Morawiec.
Słowianie pojawiają się już w najstarszych skandynawskich tekstach, choć na dość małą skalę. Wiadomo, że uczestniczyli oni w walkach między władcami północy - stawali po jednej ze stron.

"Z zapisów wynika, że łodzie ze słowiańskimi wojownikami brały udział w kilku bitwach pod koniec X. w., rozegranych między Norwegami i Duńczykami. Wygląda na to, że był to +słowiański kontyngent+" - opowiada PAP prof. Jakub Morawiec z Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Zdaniem naukowca wiele wskazuje na to, że ówcześni ludzie północy wysoce cenili waleczność Słowian na polu walki. W sagach lokalni królowie określani są często jako "zabijacze Słowian", mimo że w tekstach tych nie ma bezpośredniego odniesienia do walk z tym ludem. "Zatem jest to epitet stosowany względem osób, które potrafią skutecznie i umiejętnie walczyć" - uważa prof. Morawiec.

Na próżno szukać w tekstach skandynawskich odnoszących się do okresu, w którym powstało państwo polskie, opisu ziemi słowiańskich.

"Tak naprawdę skandynawskich autorów słowiańszczyzna nie interesowała. Utożsamiali ją tylko z jednym miejscem - Jomsborgiem, czyli dzisiejszym Wolinem" - opowiada historyk. Wśród naukowców trwają dyskusje na temat znaczenia Wolina w okresie wczesnego średniowiecza. Zdaniem części była to osada handlowa, stanowiąca tygiel kulturowy, gdzie dominującą grupę stanowili jednak Słowianie.

Natomiast jeśli chodzi o interior słowiańszczyzny - w tekstach skandynawskich z epoki brak jest informacji na temat jego władców czy miast. Dopiero w sagach dotyczących XIII w. padają w nich nazwy słowiańskie związane z wybrzeżem, np. Kamień Pomorski.

Czarny charakter Słowian opisywany był w sagach zwłaszcza w kontekście ich pogaństwa, mimo że Skandynawowie przyjęli chrześcijaństwo mniej więcej w tym samym czasie, gdy np. Piastowie, ale np. Obodryci (Słowianie połabscy) dopiero w XII w. Jednak Prof. Morawiec przypomina postać pierwszego świętego Skandynawii - św. Olafa. W jego hagiografii Słowianie zajmują ważną pozycje. Opisano na przykład postać Duńczyka, który dostał się do słowiańskiej niewoli. Ten zaczął się żarliwie modlić właśnie do św. Olafa. Wkrótce z jego pomocą udało mi się uwolnić się z niewoli.

To nie jedyny raz, kiedy św. Olaf pomógł Skandynawom w starciu ze Słowianami. Gdy w 1043 r. Obodryci walczyli na Jutlandii z Norwegami, sytuacja się powtórzyła. Król Magnus bardzo obawiał się starcia, jednak duch św. Olafa w ciągu nocy zmotywował go do walki. "Co więcej o poranku, w pierwszej linii wojów, można było dojrzeć św. Olafa" - dodaje naukowiec. W ten sposób Obodryci zostali pokonani.

"Słowianie mieli jednak również dobrą prasę. Pod niebiosa wychwalano piękno, inteligencję i silny charakter córki słowiańskiego władcy Burysława - Astrydy" - podkreśla historyk. Do dzisiaj nie jest jasne, z jakim historycznym władcą należy łączyć Burysława. Prof. Morawiec sądzi, że jest to literacka kreacja inspirowana Mieszkiem I, Bolesławem Chrobrym, a zwłaszcza - Bolesławem Krzywoustym.

"Wiemy tylko tyle - Burysław był potężnym królem o randze Attyli czy Teodoryka, z którym warto zawierać sojusze" - opowiada naukowiec. Dlatego siostra króla Svena, Tyra, została za niego wydana za mąż (co wynika z tekstów skandynawskich). Co ciekawe, związek ten ponoć był krótkotrwały i nieszczęśliwy. Kobieta skarżyła się, że Burysław jest starcem, a na dodatek poganinem.

W ostatnim czasie za sprawą książki "Harda" autorstwa Elżbiety Cherezińskiej spopularyzowana została postać Świętosławy, czyli domniemanej córki Mieszka I, która wysoko wspięła się w hierarchii politycznej średniowiecznej Skandynawii http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/ ... biety.html.

"Warto zaznaczyć, że w źródłach skandynawskich Sygryda Storråda - bo takie nosi imię - pochodzi ze szlacheckiej skandynawskiej rodziny. Ale wiele wskazuje, że postać ta była inspirowana między innymi pamięcią o historycznej Świętosławie” - opowiada naukowiec, który podkreśla, że ta postać historyczna najprawdopodobniej nie miała tak na imię. Zapytany, dlaczego zatem prawdopodobnie błędnie odnotowano jej pochodzenie stwierdził, że przede wszystkim historię spisano kilkaset lat później - w XIII w. Ówcześni skrybowie nie znali tak szeroko źródeł z innych rejonów, stąd ich wiedza była mniejsza. Poza tym nie przywiązywano tak dużej wagi do faktografii.

Prof. Morawiec uważa, że Świętosława została wydana za króla Szwecji, po to aby przypieczętować sojusz Piastów ze Szwedami. W ten sposób Mieszko I uzyskał wpływy w strefie Bałtyku, dzięki czemu zaczął kontrolować handel zwłaszcza u ujścia Odry.

Szymon Zdziebłowski



Źródlo: PAP - Nauka w Polsce
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 03 cze 2018, 14:17

RudaWeb pisze:PIE = Proto-Slavic; słowiański rdzeń cywilizacji Europy
Kwiecień 25, 2018

Obrazek

Określenie „Indo-Germański” jest równie wprowadzające w błąd, jak dla królestwa zwierząt wyrażenie „Trylobito-Ptaki”. Taki wniosek przedstawili w swojej pracy Petr Jandáček i Anton Perdih. Ich zdaniem, mylne jest też używanie pojęcia ProtoIndoEuropejski, bowiem w rzeczywistości mamy do czynienia z ProtoSłowiańskim, który jest wyjściowym dla wszystkich języków dziś gromadzonych w rodzinie Indoeuropejskiej. Ta teoria ma już 10 lat, ale opiera się na jeszcze wcześniejszych ustaleniach i jest wciąż potwierdzana.

W artykule „A novel view of the origins development and differenatiation of Indo-Europeans” z 2008 r. Czech i Słoweniec przedstawili teorię opartą o sposób wnioskowania nauk ścisłych. Jandáček związany jest z zespołem szkół w Los Alamos (skrót nazwy wyższej to LAHS), który powstał w ramach programu jądrowego USA podczas II wojny światowej. Perdih to pracownik wydziału chemii uniwersytetu w Lublianie oraz pomysłodawca projektu „To understand better the origin of Europeans”. Stosując sposób rozumowania znany z ich dziedzin nauki postanowili zrekonstruować historię i rozwój języków używanych przez współczesnych Europejczyków. Wyszło im, że oprócz baskijskiego, wszystkie są odsłowiańskie. Im starsza forma współcześnie używanego języka, tym bardziej widoczna jest ta zależność.

Tak opisali to zjawisko: „Słowiańskie elementy przetrwały z wielką częstotliwością w języku staroangielskim sprzed tysiąca lat. Na przykład w modlitwie ‚Fader Ure’ (Ojcze Nasz) użyto starosłowiańskiego wyrażenia ‚hlaf’ – zamiast współczesnego ‚bread’ – a więc takiego, jak Chleb, Hleb, Chlieb, Chlib itd. . Jeśli czytamy sam Psalm 23 w języku staroangielskim, to brzmi on jak język słowiański. Pod tym względem staroangielski jest bardziej słowiański niż nowoczesny angielski. Podobnie jest także w przypadku nazwisk. Takich samych spostrzeżeń, że starsza wersja języka jest bardziej podobna do słowiańskiego niż młodsza, dokonano także w przypadku niektórych innych starych języków, np. sanskrytu (wedyjski kontra klasyczny sanskryt, a także nowoczesne języki indoeuropejskie w Indiach), etruskiego i greckiego (homerycki kontra greka klasyczna)„. Przypomnę tylko, że nazwa chleb/hlajf wskazuje również dobitnie na rzeczywisty etnos Gotów.

Jandáček i Perdih stwierdzają więc, że bazowym dla tych wszystkich języków jest Protosłowiański, a nie wymyślony przez lingwistów Protoindoeuropejski (PIE). Tak więc w całej literaturze fachowej PIE powinien zostać zastąpiony terminem Proto-Slavic. Dopowiadają, że języki słowiańskie (ponieważ były podłożem innych w Europie) są bardziej wzajemnie zrozumiałe niż młodsze od nich germańskie, romańskie, celtyckie oraz inne. Za obecny stan dezinformacji w lingwistyce obwiniają niemieckie dążenia z 19 w. n.e. do marginalizacji słowiańskiej roli w historii. Dzięki prusackiej polityce historycznej termin języki „indo-germańskie” odniósł sukces w nauce światowej. Zdaniem Czecha i Słoweńca ta dezinformacja musi zostać naprawiona, a języki słowiańskie przyjęte jako klucz do rozwiązania zagadki fenomenu indoeuropejskiego. Języki słowiańskie nie powinny być postrzegane jako gałąź peryferyjna indoeuropejskich, ale uznane za pień drzewa językowego, z którego inne gałęzie czerpały soki życiowe i rozwijały się. Wszelkie analizy prowadzą do wniosku, że niemal cała Europa była najpierw słowiańskojęzyczna, by później zacząć się na swoich obrzeżach różnicować pod wpływem innych, nieindoeuropejskich ludów.

Według rekonstrukcji dokonanej przez obu badaczy, ze „słowiańskiego języka matczynego” (używanego przez lud o „słowiańskich genotypach mitochondrialnych i chromosomach Y” około 9 tys. lat temu), prawdopodobnie 4 tys. lat temu zaczęły kształtować się podstawy protogermańskie poprzez włączenie do tego procesu elementów italoceltyckich. Za geograficzny matecznik protosłowiańskiego, który do dziś w większości zajmują narody słowiańskie, wskazali obszar zasiedlony w Starożytności przez Wenedów/Wenetów (w szczególności wokół Szlaku Bursztynowego), którzy są tożsami ze Słowianami. Z tego obszaru, którego rdzeniem jest dzisiejsze Międzymorze, Słowiańszczyzna rozprzestrzeniła się w ciągu tysiącleci na olbrzymie terytorium od Indii i Władywostoku do Grenlandii. Badacze podkreślają: „Słowianie nie przemieszczali się na zachód od bagien Prypeci zaledwie 1500 lat temu, ale byli autochtoniczną populacją Europy od epoki kamienia”.

Od protosłowiańskiej ostoi w południowo-wschodniej, południowej i środkowej Europie (złożonej z refugiów – adriatyckiego, dunajskiego, egejskiego i czarnomorskiego – podczas ostatniego maksimum lodowcowego) ludzie zaczęli rozprzestrzeniać się, szczególnie po wprowadzeniu rolnictwa i hodowli w neolicie. W trakcie tej ekspansji zmieszali się z tubylcami staroroeuropejskimi. Na wschodzie Euroazji Protosłowianie mieszali się z tymi, którzy mieszkają na północ od Pamiru i regionów Himalajów oraz wchłonęli cechy językowe, które uczeni 19-wieczni utożsamiali z odmianą języka kentumowego i stopniowo tracili cechy satemowego. Na południe od Pamiru i regionu Himalajów cechy satemowe dominowały we wczesnym sanskrycie, ale w tekstach po Rigwedzie można już wykryć cechy kentumowe wskutek wpływów drawidyjskich. Jednak od paleolitu cały czas rdzeniem Słowiańszczyzny miał pozostawać obszar środkowoeuropejski – od Adriatyku i Dunaju do Bałtyku i Morza Północnego oraz od wschodniej części dorzecza Renu do zachodniej Dniepru i wybrzeży Morza Czarnego. Wiele ustaleń Jandáčka i Perdiha jest zgodnych z twierdzeniami Mario Alinei’ego, inne wskazują na zbieżność z założeniami Witolda Mańczaka, który stwierdził: „Z obliczeń przeprowadzonych na językach słowiańskich w celu rekonstrukcji przedhistorycznych migracji Słowian wynikło, że języki zachodniosłowiańskie średnio wykazują więcej podobieństw leksykalnych do pozostałych języków niż języki wschodniosłowiańskie, a te z kolei więcej niż południowosłowiańskie […]. Dane te stanowią zarazem dodatkowy argument przemawiający za zachodnią praojczyzną Słowian. Biorąc pod uwagę wszystkie te ustalenia, nie sposób zlokalizować praojczyzny Słowian gdzie indziej niż w dorzeczu Odry i Wisły”.

Zresztą, kto by nie zaczął do językoznawstwa podchodzić z uwzględnieniem aparatu nauk ścisłych, dochodził do podobnych wniosków. Mapa ewolucji języków indoeuropejskich, stworzona przez „Business Insider”, oparta na rezultatach badań Russella Graya i Quentina Atkinsona, stosujących metody obliczeniowe zbliżone do algorytmów używanych przez genetyków podczas śledzenia rozprzestrzeniających się epidemii, wskazuje na bałtosłowiański jako na prawdziwy (a nie skompilowany metodą historyczno-porównawczą) język praindoeuropejski. Zresztą pomysł Graya i Atkinsona, zaprezentowany po raz pierwszy w 2003 r., już wtedy nie był nowy, gdyż podobne propozycje, co do rozprzestrzeniania się języków indoeuropejskich, wysuwali wcześniej Schmidt, Lehmann i Renfrew. Przy czym dwaj pierwsi badacze lokowali Słowiańszczyznę w samym centrum indoeuropejskiej wspólnoty, wyprowadzając rozchodzące się od niej fale pozostałych grup językowych. Po aparat matematyczny w językoznawstwie historycznym, a konkretnie po statystykę, sięgali na długo przed Grayem i Atkinsonem – Swadesh i Mańczak, licząc zbieżności leksykalne w poszczególnych językach indoeuropejskich, albo w zestawach najbardziej reprezentatywnych stu słów, albo w słownikach, albo w porównywalnych fragmentach tłumaczenia biblii. A w każdym z tych przypadków nauka ścisła (matematyka) dowodziła niezbicie i bezlitośnie: języki słowiańskie, w szczególności polski, są kolebką języków indoeuropejskich. Zweryfikowali to w 2013 r. Garrett i Chang, potwierdzając kluczową rolę odgrywaną w tym procesie przez języki słowiańskie. W komentarzach do tych badań, w podobnym tonie, w odniesieniu do języków słowiańskich wypowiadali się Heggarty i Renfrew.

Na zakończenie refleksja nad wnioskami Jandáčka i Perdiha w zakresie rozwoju języków odsłowiańskich, przedstawionymi poprzez schemat graficzny (zdjęcie główne nad artykułem). Od źródła nazwanego „Proto-Slavic synonymous with Proto-Indo-European” wyprowadzają w pierwszym rzędzie „Baltoslavic”, a od niego bezpośrednio „Suevandalgothic”, czyli można zaproponować po polsku: „Słewędgoci” :). Natomiast „Germanic” rozwija się w osobnej odnodze poprzez skrzyżowanie bałtosłowiańskiego z italoceltyckim. Wniosek jest oczywisty i zgodny z naszymi dociekaniami, że Słewowie (Suevi), Wędowie (Wenedowie/Wandalowie) i Goci/Geci są słowiańskimi potomkami swoich bałtosłowiańskich przodków. Ponadto reprezentują przodków dzisiejszych Słowian Zachodnich, a nie jakichś w cudowny sposób zaginionych wschodnich Germanów. Etnogeneza Germanów w sensie dzisiejszym miała więc przebiegać niezależnie od słewędgockiego nurtu.


Na zdjęciu grafika przedstawiająca rdzeń i peryferie języków indoeuropejskich według Petera Jandáčka.
http://rudaweb.pl/index.php/2018/04/25/ ... ji-europy/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » środa 04 lip 2018, 21:46

RudaWeb pisze:Jad szynki i sardyńscy Wandalowie
Czerwiec 27, 2018

Obrazek

Na podstawie urywku zdania, zanotowanego być może gdzieś w północnoafrykańskiej tawernie, zachodnia nauka uznała oficjalnie, że Wandalowie byli Germanami w sensie teutońskim. Zamawiali bowiem hałaśliwie jedzenie i picie, hajlując przy tym. Jednak niemieccy, skandynawscy oraz inni specjaliści nie mogą bezsprzecznie dowieść jakie to słowa wykrzykiwali w VI w. n.e. biesiadnicy, zakłócający proces twórczy łacińskiego wierszopisarza.

W kodeksie Salmasiusa z przełomu 16 i 17 w. n.e. zawarty jest zbiór łacińskiej poezji, która może pochodzić z Północnej Afryki z czasów po rozbiciu przez Bizantyjczyków królestwa Wandalów. Tak przynajmniej można wyczytać w pracy Nicoletty F. Rancovich Onesti „Tracing the Language of the Vandals”. Autorka powołuje się oczywiście głównie na ustalenia językoznawców niemieckich, którzy jednak w przewadze piszą, że wtręt, który znalazł się w jednym z łacińskich wierszy jest gocki, a nie wandalski. Zresztą tenże urywek mówi o tym wyraźnie. Punktem zaczepienia naukowców jest dziwne skojarzenie, że skoro znalazł się on w zbiorze, mającym zawierać twórczość Rzymian po odzyskaniu Kartaginy od Wandalów, to obcokrajowcy nazwani Gotami musieli być Wandalami. W zasadzie na tym fragmencie oraz jeszcze jednym, krótkim wyrażeniu, zapisanym w tzw. języku gockim (co wyraźnie naukowcy twierdzą), oparta jest dominująca identyfikacja etnosu wandalskiego jako wschodniogermańskiego. Ten drugi fragment to ‚frauja armai’ z manuskryptu turyńskiego, który miał być formą od gockiego ‚froie arme’, oznaczającej ‚panie miłosierny’. Oczywiście powołano się przy tym na biblię gocką Wulfilli. Uznano, że takich słów w modlitwach używali ariańscy Wandalowie. Do dziś trwają spory na ile dotrwały do naszych czasów egzemplarz tej biblii jest autentyczny. Załóżmy – przy znanych wątpliwościach – że jest prawdziwy, a nie sfabrykowany dziwnym trafem także w 16 w. n.e. Nadal jednak nikt nie przytoczył realnych dowodów, że Wandalowie posługiwali się językiem podobnym do gockiego poza liturgią, spisaną w oparciu o biblię Wulfilli. Przywołuje się zdanie Prokopiusza z Cezarei, że Goci i Wandalowie posługują się wspólnym językiem zwanym gockim. Na jakiej więc podstawie przyjęto, że Goci tak nazwani przez poetę to Wandalowie, zakładając nawet, że mówili jednym językiem, ale każdy z ludów miał swoją nazwę i poczucie odrębności? W tym kontekście nie będę rozwodził się nad podobnymi, ale jednak różnymi formami ‚frauja armai’ i ‚froie arme’, które bardziej przypominają współczesną germańską ‚wolną armię’ niż ‚pana miłosiernego’, bo mam przykład uznawany za bardziej jednoznacznie określający wandalski etnos. Przytoczę tylko – niemal współczesne Prokopiuszowi – stwierdzenie Jordanesa, że Wandalowie oraz słowiańscy Antowie i Sklawinowie jednej są krwi i wspólnego pochodzenia. To zdanie nie spotkało się z tak bezkrytycznym zaufaniem niemieckiej nauki i jej sojuszników. Pominięto z góry tę możliwość na siłę szukając germańskich rozwiązań.

Naukowe hajlowanie

Onesti w swojej pracy przytacza jedno zdanie w różnych formach. Takich jak:

inter citz Gothicum, scapia madria, jadrincam;

Inter „eils” Goticum „scapia matzia ia drincan!”.


Do tego badaczka zastanawia się, czy w rękopisie nie znalazły się inne formy, np. – oprócz ‚madria’ i ‚matzia’ – ‚madzia’. Najczęściej przyjmuje się, że zapis łaciński ma formę: INTEREILSGOTICUMSCAPIAMATZIAIADRINCAN. Poza wyraźnie łacińskimi ‚inter’ i ‚goticum’ mamy więc wyrazy, które pozornie trudno wyodrębnić z ciągłego tekstu w oparciu o znajomość samej łaciny. Można więc dzielić je dowolnie i próbować odczytać przy pomocy innych znanych języków. Jednak czy dobrze zidentyfikowano ten inny język? Ponieważ nauka zachodnia w 19 w. n.e. uznała, że Wandalowie byli wymarłym ludem wschodniogermańskim, to zastosowano do rozszyfrowania wyłącznie języki germańskie w dzisiejszym znaczeniu. Powychodziło więc, że ‚citz’ z manuskryptu musiało oznaczać ‚eils’, pokrewne ‚heil’, chociaż próbowano też nawiązywać do angielskiego ‚kiss’ (całować). Sama Onesti tak pisze: „Długie cięcie powyżej citz najwyraźniej zostało wykonane przez pierwszego skrybę. Ponadto słowa citz i madria są podkreślone, a następujące uwagi znajdują się na lewym marginesie: „al. cod. eils | al. matzia „. To zrobiono inną ręką. Błąd citz nie łatwo wyjaśnić, ale musi być błędnym odczytaniem eils”. Czyli pierwszy skryba zapisujący tekst napisał ‚citz’ z długą nadpisaną linią. Takie znaki zwie się abreviatio, czyli skrócenie. Może to być linia, albo litera. Oznaczają, że w zapisie wyrazu pominięto jakieś znaki. Następnie, ktoś później czytający ten rękopis skomentował na marginesie, że – jego zdaniem – ‚citz’ mogło być ‚eils’, a ‚madria’ – ‚matzia’. Na jakiej podstawie metodologicznej badacze stwierdzili, że późniejszy dopisek, oznaczony jako inna możliwość, jest bardziej prawidłowy niż oryginał? Zaprawdę trudno pojąć… Chyba, że „musi być błędnym odczytaniem” – i tak bez wątpliwości, bo „naukowcom” to pasuje. Poprzez taką manipulację tekstem podstawiono trop germański, wykluczając dalsze odczytanie przy pomocy innych języków. Główny nurt zachodniej humanistyki mógł wznieść swój ulubiony okrzyk: Heil!

Moim zdaniem, bardziej uprawnione jest odczytanie łacińskie. ‚Citz’ to skrócona forma ‚citus’ – szybki, prędki; a dokładniej – w ablatywie, w liczbie mnogiej – ‚citis’. Czyli początek zdania jest łaciński „inter citis goticum”, a więc może – „między szybkimi gockimi” (w domyśle – słowami). Teraz dopiero następuje wtręt w obcym dla Rzymianina języku. W kontekście całego wiersza należy przyjąć, że autor skarżył się na trudności w tworzeniu z powodu szybko, gwałtownie wypowiadanych kwestii przez głośnych Gotów. Raz jeszcze podkreślam – Gotów, a nie Wandalów – ale przecież czołowi specjaliści zaliczyli ich do używających tego samego języka, pomimo upływu niemal półtora tysiąca lat. Sugerują w ten sposób, że współczesny tym ludom rzymski poeta mniej orientował się kto przy nim siedzi, niż obecni naukowcy twierdzący, że oba etnosy wyginęły i nie wiadomo gdzie są. Prawdziwie zabójcza metodologia i logika!

Twórca kelnerem z macą

To nie koniec pokrętnych wywodów. Przejdźmy do kolejnego słowa – ‚scapia’. Oto autorytatywnie stwierdzono, że ‚scapia’ to po gocku „twórca” i wywodzą m.in., że tak wołano na… kelnera. Nie będę przytaczał całego ciągu tej błyskotliwej myśli, ale to jest jej efekt końcowy. Tak więc przybyli Goci (czy życzeniowi wschodniogermańscy Wandale) do knajpy i powitali jej obsługę – „Heil, twórco (kelnerze)!”. Oczywiście dowodem na to jest osławiona biblia gocka z formą ‚gaskapjan’ i współczesne niemieckie Schöpfer (czytaj: szepfer – co to ma wspólnego ze ‚scapia’/skapia lub ‚creator’?). Absurd więc nieustannie podnosi się na wyższe poziomy. Dla mnie – jako Polaka Słowianina – to brzmienie może odpowiadać słowom ‚skapią’ bądź ‚skąpią’. Pozwólcie, że całe zdanie według słowiańskiego odczytu przedstawię później. Dla porządku – anglosaskie odczytanie to „hail; creator; eat and drink”, czyli po polsku „hajl; twórco; jeść i pić”. ‚Heil’ trudno jednoznacznie przetłumaczyć, bowiem w niemieckim może oznaczać: zbawienie, zdrowie, cało, nie uszkodzony, nietknięty czy zdrowy. Nie wspominając o nazistowskim pozdrowieniu, którego chyba nie znali starożytni Goci i Wandalowie.

Teraz ‚madria’, które może być ‚matzia’. Przyjęto to drugie, chociaż w najstarszym zapisie jest ‚madria’. Znowu zdecydował późniejszy komentarz zamiast oryginału. Turbogermanie tłumaczą, że ‚matzia’ oznacza ‚jeść”, bo w biblii gockiej „stosunkowo często” występuje jako określenie pokarmu liturgicznego. A mnie kojarzy się z macą, również religijną strawą, ale żydowską. Może równie dobrze więc być – „Hajl twórco, maca…”. Do tego stwierdza się: „Wydaje się, że r w madria zostało zmienione na z, więc wynikiem jest madzia. Wydaje się, że to się stało przez pierwszego skrybę.” Mnie wydaje się, że ta ‚madzia’ jest bardziej swojska niż ‚heil’ zamiast ‚citis’ i wydaje się, że stało się tak przez uwagi komentatora. To kolejna manipulacja. Skoro w oryginale jest ‚madria’, to szukajmy rozwiązania tego brzmienia, a nie jakiś domniemanych. ‚Modry’ to po polsku intensywnie niebieski, czyli inaczej siny. Dokładniej chodzi o rodzaj żeński – modra. Bardziej prawdopodobne okazuje się, że ‚madria’ z oryginału odpowiada polskiemu słowu ‚modra’, a nie rzekomo starogermańskiemu ‚matzia’, które można czytać jako ‚macia’ i miało oznaczać pokarm liturgiczny u Wulfilli („jedzcie i pijcie”).

Stara szynka zamiast drinka

Czas na ostatni fragment „wandalskiego” zdania: ‚iadrincam’. Turbogermańska nauka proponuje formę ‚ja drincan’. Na jakiej podstawie? Chyba znowu decyduje dopasowanie na siłę do brzmień kojarzących się najlepiej z mową ojczystą badaczy. Przyjmują, że oznacza to ‚i pić’, ponieważ ‚ja’ ma odpowiadać gockiemu ‚jah’, czyli ‚i’. Z kolei ‚drincam’ to ‚drigkan’ – ‚pić’. Słowiańskie rozwiązanie może być jednak bliższe brzmieniowo zapisowi łacińskiemu i w kontekście logiczniejsze, ale o tym za chwilę.

Do dalszej analizy mamy zdanie, które według badaczy powinno oznaczać: „Hajl twórco, jeść i pić”. Wiemy już, że żadnego ‚eils’ czyli ‚heil’ w tym zdaniu nie ma, bowiem jest to ‚citz’, czyli skrócony zapis łacińskiego ‚citis’. ‚Twórca’ miałby być kelnerem, co nie ma specjalnie sensu, ale może chodzi o wytwórcę? Nie jest też uzasadnione manipulowanie kolejnym słowem – ‚madria’, bo tak jest w oryginale, a późniejsze komentarze wstawiono w nieustalonym czasie przez nie wiadomo kogo. Nie ma tam więc ‚matzi’ ani ‚macy’. W końcu ‚iadrincam’ nie brzmi identycznie jak ‚jah drigkan’. „Iandrincam’ można podzielić wprost bez specjalnych dośpiewywań – ‚iad rincam’. Przy czym ‚iad’ to polskie ‚jad’ (czeskie i słowackie ‚jed’), czyli trucizna (np. jad kiełbasiany), zaś ‚rincam’ to ‚zrzynka’ – odcięty mniejszy kawałek od większej całości, tak jak z tuszy zwierzęcia odrzyna się właśnie szynkę, albo z całej uwędzonej szynki mniejsze ścinki/zrzynki. Co prawda nasze „mądre inaczej” słowniki twierdzą, że polska ‚szynka’ podchodzi od niemieckiej ‚Schinken’, ale bez żadnych logicznych dowodów na to. Moim zdaniem, wywód etymologii tego słowa jest odwrotny – niemiecki wyraz pochodzi od słowiańskiego, który z kolei bierze swój początek od wspomnianej ‚zrzynki’. To, że wywód odniemiecki jest nielogiczny świadczy choćby rozprzestrzenienie słowiańskiej nazwy:

białoruski – шынка;

bułgarski – шунка;

czeski – šunka;

górnołużycki – šunka;

serbski – шунка;

słowacki – šunka;

słoweński – šunka;

ukraiński – шинка;

i szwedzki – skinka.

Warto zwrócić uwagę na nazwę bułgarską, bowiem kraj ten nigdy z Niemcami nie graniczył, a od czasów rzymskich jest od północnych Słowian i Germanów oddzielony terenem zromanizowanym. Podobnie jest w przypadku Serbów. Praktycznie na całej Słowiańszczyźnie (poza Rosją) nazwa jest wspólna niezależnie od oddalenia i kontaktów z Niemcami. Mało tego, w niewątpliwie germańskiej Szwecji też mamy słowiańską nazwę ‚skinka’. I taką też nazwę – wraz z nowym produktem – przejęli Niemcy od Słowian, a nie odwrotnie. Ponadto graniczący i wyrastający z jednej wspólnoty (państwo Franków) Francuzi nie mają nazwy zapożyczonej od Niemców tylko używają ‚jambon’, a łączący się z Niemcami przez stulecia dynastiami Anglicy – ‚ham’. Po prostu niemiecka i szwedzka nazwa pochodzą od słowiańskiego ‚szynka’, bo od nas oba narody poznały ten przysmak.

Wróćmy do północnoafrykańskiej tawerny w 6 w. n.e. Według mojej rekonstrukcji, zdanie gocko-wandalskie zapisane przez rzymskiego poetę brzmiało: „skąpią – modra, jad zrzynka!„. Inaczej mówiąc: skąpią ( i podają nieświeże) – sina (od) jadu (kiełbasianego) szynka! Po prostu, nasi Wandalowie/Goci pośpiesznie ostrzegli się przy stole, że podają w tym lokalu starą, trującą szynkę. Łaciński poeta nie potrafił wyrazić swoim alfabetem dźwięków ‚ą’ ani ‚zrzy’. Uprościł więc zapis na ‚a’ i ‚ri’.

Oczywiście obudzą się głosy, że ta interpretacja jest całkowicie nieupoważniona, bo zastosowałem jako podstawę wyrazy i brzmienia współczesnej polszczyzny, a nie np. scs. Proponuje polskim językoznawcom najpierw zająć się wygibasami intelektualnymi zachodnich kolegów i przemyśleć – jak np. ‚drincam’ to ‚drigkan’, a ostatecznie ‚drink’. To samo z macą, twórcą-kelnerem itp., że o dowolnym zmienianiu oryginalnego zapisu, by brzmiał znajomo, nie wspomnę.

Sprawdzam!

Możliwe, że mój odczyt jest też wątpliwy. Jak więc rozstrzygnąć ten spór? Tylko naukowym szkiełkiem i okiem, a więc mierzalnymi dowodami, a nie spekulacjami. W roku 465 n.e. Wandalowie opanowali Sardynię. W kolejnym stuleciu utracili panowanie nad wyspą, ale ich potomkowie pozostali na wybranych terytoriach. W 2013 r. zespół genetyków, kierowanych przez Paolo Francalacci, opublikował pracę: „Low-pass DNA sequencing of 1200 Sardinians reconstructs European Y-chromosome phylogeny”. Na podstawie szczegółowego badania Y-DNA, Francalacci i współpracownicy stwierdzili, że sardyńscy Wandalowie posiadali:

35%-R1a (R1a-Z282 „sznurowców”, w tym część typowo ogólnosłowiańską Z280, a inni zachodniosłowiańską R1a-M458/L1029 +);

29%-I2a2a (L699 + i CTS616 +), występującą wśród Słowian między Renem a Wisłą;

24%-R1b (R1b-U106/Z381 + , R1b-L21/DF13> L513 + , R1b-DF27/Z196> Z209 +), celtycko- germańską;

6%-I2a1b (M423 +) dynarską – wschodnio i południowosłowiańską;

6%-I1 (I1a3a2/L1237 +) nordycką.

Biorąc pod uwagę wysoki odsetek R1a stwierdzony w genach wandalskich na Sardynii, należy sądzić, że znakomita większość ich linii była słowiańska. W tym składzie genetycznym możemy zidentyfikować Słowian Zachodnich (Słewów/Suevów czy Wenedów/Wandalów) i Wschodnich (Antów i Sklawenów) oraz mieszany genotyp celtycko-germańsko-słowiański R1b + I2a2a charakterystyczny dla terenów dzisiejszych Niemiec, który pewnie dołączył do Wandalów podczas przekraczania przez nich Renu. Natomiast typowo teutońska haplogrupa I1, pochodzenia nordyckiego, jest w składzie Wandalów lub Burgundów marginalna. Nieprawdopodobne, by mogła być dominująca kulturowo i językowo, bowiem język Gotów, Wandalów, Słewów i Burgundów był związany głównie z genotypem słowiańskim. Wiadomo więc przy pomocy jakich języków należy w pierwszym rzędzie odczytywać wszelkie inskrypcje kojarzone z tymi ludami. Koniec, kropka.

Fot. pixabay.com

http://rudaweb.pl/index.php/2018/06/27/ ... andalowie/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: Thotal » czwartek 25 paź 2018, 22:42

https://www.facebook.com/kamil.bernard. ... 0909555528




Kamil Vandal Bernard
23 października o 15:16 ·
VANDALE jako WZÓR MORALNOŚCI u pisarza wczesnochrześcijańskiego! 5000 znaków
Wygrzebałem ciekawostkę, bo kto szuka ten zawsze coś znajdzie a kto niczego nie szuka ten nigdy niczego nie znajdzie ;)
Salwian z Marsylii (ur. ok.400 w Trewirze lub Kolonii - zm. ok. 470) był galijskim wczesnochrześcijańskim pisarzem.
Należał do wyższych sfer społeczeństwa późnego antyku, ożenił się z niechrześcijanką Palladią, a kiedy narodziła im się córka Auspiciola, małżonkowie postanowili żyć we wstrzemięźliwości, swój dobytek rozdali ubogim, w 429 r. przyjął święcenia kapłańskie, i żył przynajmniej do 469 lub 470 roku.
Salwian napisał dzieło pt. De gubernatione Dei.(O rządach bożych).
Pisał ten traktat w ciągu 10 lat przed 450 rokiem.
* https://www.wikiwand.com/pl/Salwian_z_Marsylii

Przybliżmy trochę czasy w którym Salwian napisał swoje dzieło.
Był to okres politycznej i społecznej dezintegracji Cesarstwa rzymskiego
W 410 r. Alaryk, król Wizygotów, spustoszył Rzym.
Po jego śmierci w tym samym roku Wizygoci powrócili na północ, otrzymali Akwitanię i potem stali się jednym z zaufanych sprzymierzeńców Rzymu. (tacy z nich Sławianie byli - 70% R1b)
Prawdziwi Sławianie czyli Vandale w 409 roku przekroczyli Pireneje i razem ze Swebami (też Sławianami) i Alanami (sarmaccy bracia Vandalów - słowo Alan pochodzi od Arya a wszyscy Alani byli blond dużymi chłopakami w przeciwieństwie do reszty Sarmatów) weszli gładko w Hiszpanię.
* http://www.iranicaonline.org/articles/a ... Nj6DuqtWAg

Vandale żyli z ziem, przez które przechodzili, po drodze pokonując małe kontyngenty armii rzymskiej, ale rolnictwo to nie było dla nich wymarzone zajęcie co potem pokaże historia.
"Morze jest domem każdego Vandala" - tak jeden mądry Vandal kiedyś powiedział ;)
Wizygoci zmusili Vandali do migracji do Afryki Północnej - cesarskiego spichlerza Rzymu.
Walia - król Wizygotów walczący po stronie Rzymu, podczas wojen w Hiszpanii w latach 416-418 zlikwidował prawie całe plemie Vandalów Silingów a resztki Alanów schroniły się u Hasdingów (takie z Gotów ziomki Vandali)
Salwian żył w czasach, gdy jego rodzinna Galia była pogrążona w kompletnym chaosie i płakał nad sytuacją swojej ojczyzny.
Można powiedzieć, że dla mieszkańców państwa rzymskiego wtedy "runął świat” a chrześcijanie pytali swojego Boga, dlaczego nie obronił ich przed "barbarzyńcami"

Salwian w De Gubernatione Dei napisał:

"Nie ma cnoty, w której my, Rzymianie, prześcigniemy Vandali. Patrzymy na nich jako na heretyków, a oni są lepsi od nas pod względem lęku przed Bogiem. Vandale są postawione nad nami, aby ukarać najbardziej niemoralnych ludzi za pomocą najbardziej moralnych. Tam, gdzie panują Goci, nikt nie jest niemoralny, z wyjątkiem Rzymian, ale tam, gdzie rządzą Vandale, nawet Rzymianie stają się cnotliwi."

Narracja Autora jest taka że nieszczęście obecnego czasu jest karą Bożą, a Vandale są BICZEM BOŻYM (dzwonią dzwoneczki kto miał taką ksywkę? powinny ;) ).
Ta kara niszczy niesprawiedliwe społeczeństwo rzymskie, jak również wielką rzeszę rzymskich zatwardziałych grzeszników.

Salwian wygłosił mowę pochwalną na cześć Vandalów.
W podobnym duchu ukazuje zwycięski marsz wojsk vandalskich od Galii przez Hiszpanię aż do Afryki Północnej.
Autor odwołuje się do pewnej wczesnochrześcijańskiej tradycji literackiej, że to "ręka niebieska” wyprowadziła Vandalów z Galii do Hiszpanii, a następnie do Afryki celem ukarania haniebnych czynów rzymskich mieszkańców Hiszpanii i Afryki.
Po zdobyciu Kartaginy, Vandale stali się dla rzymskich mieszkańców wzorem cnót, zwłaszcza w zakresie obyczajowości.
Niemal całą księgę VII poświęcił Salwian piętnowaniu różnorakich nadużyć mieszkańców Afryki w zakresie etyki seksualnej.
Na tym tle postawę Vandalów ukazuje w sposób następujący:

"Miasta Afryki przepełnione były potwornymi sprośnościami, a szczególnie dominujące miasto królewskie. Vandale zaś nie zostali zbrukani tego typu bezeceństwem. Czy ci barbarzyńcy, o których mówimy, nie zostali powołani, by zetrzeć skazę naszych bezeceństw? Oni usunęli ze wszystkich miejsc Afryki ludzi zniewieściałych, oni mieli wstręt do kontaktów z damami z półświatka i nie tylko odczuwali do nich wstręt i nie tylko doraźnie oddalili, lecz sprawili, że w ogóle taka sytuacja nie miała u nich miejsca”

Ludzie zniewieściali w opisie Salwiana czyli sodomici, bo Kartagina była rajem dla sodomitów a ich zachowanie było wg Salwiana bardzo zaraźliwe dla reszty społeczeństwa.
Ten opis zgadza się z faktami.
Vandale po opanowaniu Kartaginy w 439 r. przerażeni tym jak bardzo miasto zostało splugawione różnymi patologicznymi zjawiskami szybko te sytuacje wyprostowali.
Genzeryk kazał zamknąć wszystkie burdele i zakazał prostytucji i sodomii.
Wśród Vandalów nie było sodomii.
Za sodomię była kara utopienia w bagnie i taki delikwent wg wierzeń błąkał się po zaświatach ponieważ ciało nie zostało spalone, dusza nie mogła reinkarnować, podobnie było pózniej np. u Prusów.

Jest tu mowa pochwalna za wielką obyczajność Vandalów, ale także wyrażenie przekonania o powołaniu ich przez Boga, aby nawrócili katolickich mieszkańców Afryki i Rzymian na obyczajne, zgodne z prawem Bożym, życie. ;)
Autor jest przekonany, że ta "misja Vandalów" odniosła swój skutek, o czym świadczy cytat z ostatniego rozdziału księgi VII De gubernatione Dei:

„Umiłowanie wstydliwości i surowej dyscypliny tak szczęśliwym u barbarzyńców cieszyło się powodzeniem, że nie tylko oni sami są czystymi, ale – i to jest rzecz nowa, sprawa nie do wiary, prawie niesłychana – oni spowodowali, że czystymi są także Rzymianie”

Ta "wstydliwość" i czystość to poprostu wysoka moralność i etyka, kilka wieków pózniej podobne opisy będą np u Helmolda względem Pomorzan i pogańskich Ranów bo to przecież te same ludy i te same zasady :)

https://earlychurchtexts.com/main/salvi ... jwYyNlt8vU

https://ingriahf.wordpress.com/2017/04/ ... sQxRYwddz0

Tu mały pdf po polsku, nie podświetli się, trzeba skopiować link
file:///C:/Users/u%C5%BCytkownik/Downloads/tom-35-4-12-kolosowski.pdf

Obrazek

Obrazek


Pozdrawiam - Thotal :)


Wstawiłam cały tekst - chanell
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: chanell » czwartek 25 paź 2018, 23:43

O tym właśnie mówią Ci dwaj panowie :)


Pol Lechicki - Grzegorz Skwarek - o korzeniach...
https://youtu.be/MucgAb2pGZw


Pol Lechicki
Opublikowany 25 paź 2018
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 09 mar 2019, 14:26

RudaWeb pisze:Niebieskoocy twórcy cywilizacji
Sierpień 26, 2018

Obrazek

Kończący się tydzień przyniósł publikację badań ważnych dla rozwiązania jednej z największych zagadek starożytnego Lewantu. Izraelsko-amerykański zespół nakowców z uniwersytetów w Tel Avivie i Harvard oraz Izraelskiego Zarządu Starożytności (Israel Antiquities Authority) przeprowadził najobszerniejsze jak do tej pory badania DNA ze stanowisk tzw. kultury gaszulskiej (Ghassulian culture). Przedstawiciele tej kultury przynieśli na terytoria dzisiejszego Izraela, Palestyny i Jordanii metalurgię, wcześniej nieznaną wśród miejscowych społeczności.

Kultura gaszulska pojawiła się w tym regionie nagle ok. 5 tys. lat p.n.e. i równie zagadkowo znikła ok. 3,5 tys. lat p.n.e. Wyróżniała się stosowaniem zaawansowanej technologii obróbki miedzi – tzw. wosku traconego. To metoda odlewnicza polegająca na wyrzeźbieniu woskowego prototypu. Następnie prototyp okleja się specjalnie spreparowanym gipsem lub masą ogniotrwałą. Później usuwa się wosk (np. gorącą wodą). Do pustej formy wlewa się płynny metal. Po rozbiciu formy przedmiot dodatkowo poddaje się szlifowaniu. Ponadto znaleziono ślady użycia koła garncarskiego oraz bogate zabytki ceramiczne, w tym świadczące o rozwiniętych kultach pogrzebowych. Grobowce z okresu kultury gaszulskiej można podzielić na trzy typy: dolmeny, kurhany i proste pochówki ziemne. Przed gaszulijczykami, kultury południa Bliskiego Wschodu nie znały zaawansowanej technologii metalurgicznej. Natomiast taka metalurgia miedzi wcześniej rozwinęła się na Bałkanach oraz w Anatolii i Iranie. Ten rejon wyjściowy technologicznej ekspansji na świat epoki kamienia potwierdziły teraz badania naukowców z Izraela i USA. Ich wyniki ukazały się w magazynie „Nature Communications”. Archeolodzy i genetycy przebadali szczątki 22. osób z masowego grobowca odkrytego w jaskini Peqi’in na północy Izraela. Okazało się, że blisko połowa pochowanych tam ludzi nie miała tubylczego pochodzenia. W pracy z 20 sierpnia 2018 r., „Ancient DNA from Chalcolithic Israel reveals the role of population mixture in cultural transformation”, zespół Éadaoina Harney’a stwierdził, że 57 proc. genów na tym stanowisku to potomkowie miejscowych, natomiast 43 proc. należy do przybyszy z Północy, ze wskazaniem na Anatolię i Iran. Określenie tych terytoriów jako źródła kultury gaszulskiej, w miarę blisko położonych w stosunku do Palestyny, nie było jednak największą sensacją tej analizy.

Błękitnoocy z Północy

Uczestnicząca w badaniach, dr Hila May napisała na portalu natureecoevocommunity.nature.com artykuł:[/color] „What were blue eyed people doing in Northern Israel 6,500 years ago?”. Zawarta w tym pytaniu informacja została powszechnie podchwycona przez izraelskie media. „Mysterious 6,500-year-old Culture in Israel Was Brought by Migrants, Researchers Say Genetic analysis shows ancient Galilean farmers warmly embraced blue-eyed, fair-skinned immigrants from Iran and Turkey in the late Copper Age” – napisano w haaretz.com. „Anomalous blue-eyed people came to Israel 6,500 years ago from Iran, DNA shows” – podał timesofisrael.com. Zresztą artykuły o podobnych tytułach i główkach ukazały się w ciągu kilku dni na kilkudziesięciu lub kilkuset stronach internetowych na całym świecie, co świadczy o sile polityki historycznej Izraela, lecz to nie temat mojego wpisu, a więc pozostawię to spostrzeżenie bez komentarzy. Jakiejby jednak publikacji w tej sprawie nie rozpatrywać, to przekaz jest jednoznaczny – ludzie o błękitnych oczach i jasnej skórze z Północy przynieśli do centrum Bliskiego Wschodu nieznaną tu wcześniej zaawansowaną cywilizację.

Zanim pokrótce przybliżę dane DNA zawarte w omawianej pracy, warto przypomnieć skąd wzięli się niebieskoocy ludzie. Niebieskie oczy to wynik mutacji genetycznej sprzed 4-8 tys. lat p.n.e. – stwierdził profesor Hans Eiberg z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Zdaniem naukowców, wcześniej wszyscy ludzie mieli brązowe oczy. Błękitny kolor oczu pojawił się najpierw w północno-zachodniej części regionu Morza Czarnego, ale Eiberg rozważał też północną część Afganistanu. Inni badacze ustalili, że pojedyncza mutacja genu OCA2 (odpowiedzialnego za jasny kolor oczu i skóry) pojawiła się około 6 tys. lat p.n.e. u jednego z mieszkańców północno-zachodniego wybrzeża Morza Czarnego. Nie sprecyzowano czy to tereny dzisiejszej Rumunii i Mołdawii, czy też Ukrainy południowo-zachodniej. Zmiany dotyczyły genu OCA2, który jest zaangażowany w produkcję barwnika melaniny. Mutacje nie wyłączyły całkowicie OCA, ale zmniejszyły jego aktywność, a więc ilość powstającej melaniny. W ten sposób brązowe oczy „pojaśniały” do niebieskich. Generalnie melanina w skórze chroni jej głębsze warstwy przed szkodliwym działaniem promieni ultrafioletowych, które wchodzą w skład promieniowania słonecznego. Spadek tych substancji w ludzkim organiźmie mógł więc być odpowiedzią na pobyt pierwszych niebieskookich w rejonach mniej narażonych na intensywne promieniowanie słoneczne.

Haplogrupy i klimat nie wszystko wyjaśniają

Wszystkie osoby z niebieskimi oczami mają identyczną mutację dokładnie w tym samym miejscu łańcucha DNA, co oznacza, że pochodzą od wspólnego przodka. Nie skojarzono jednak do dziś bezsprzecznie tej mutacji z określoną haplogrupą męską czy żeńską. Najstarsze przeanalizowane pod tym kątem ludzkie szczątki pochodzą z 6 tysiąclecia p.n.e. Obie próbki są z Europy – człowiek La Braña 1 (Hiszpania) z ok. 5 tys. lat p.n.e. miał Y-DNA (haplogrupę męską) C, natomiast najwcześniejsze jasnoskóre i niebieskookie szczątki ludzkie pochodzą z ok. 5,7 tys. lat p.n.e. z Motali w Szwecji (Y-DNA: I2a1b). W obu przypadkach mamy do czynienia ze starymi europejskimi rodami, które zamieszkiwały Biały Kontynent przed potomkami rodu R, dziś cechującymi się powszechnym występowaniem niebieskich oczu. Badania szczątków z izraelskiej jaskini też nie wskazują na konkretny związek. Wyodrębniono tam 9 mutacji T1a1 oraz po jednej T i E. Według omawianej pracy izraelsko-amerykańskiej, haplogrupa T1a1 miała powstać w Maroku (ok. 3780-3650 p.n.e.), ale została też wykryta w znacznie starszej próbce z Bałkanów, z ok. 5800-5400 p.n.e., co może wskazywać na anatolijskie pochodzenie konkretnych podklas napotkanych w jaskini Peqi’in. Jednak ten sam zespół sugeruje, że nie można odrzucić „potencjalnego pochodzenia Proto-Semickiego” dla okresu 4500-3500 p.n.e. W każdym bądź razie największe zagęszczenie mutacji pochodnych haplogrupy T dziś odnotowuje się w Somalii i południowo-wschodnich Indiach. Jednak ani w Maroku, ani w Somalii, ani w drawidyjskiej części Indii niebieskie oczy nie są normą. Jedynym kierunkiem zgodnym z wiedzą o terytorium powstania niebieskookiej rasy pozostają Bałkany. Nie dość, że zgadza się to z obszarem przy zachodnich wybrzeżach Morza Czarnego, to jeszcze wiek T1a1 stąd zawiera się w czasie wyznaczonym na powstanie mutacji niebieskich oczu. Tak więc już wiemy, że ta haplogrupa nie mogła powstać najpierw w Maroku, ale raczej w rejonie Bałkanów i tu lub w pobliżu mogła zostać wzbogacona genem niebieskookich. Zaś jej przedstawiciele w tym czasie uczestniczyli w kształtowaniu cywilizacji Starej Europy (słowiańska kultura Vinča) i mogli jej zdobycze przenieść na Południe wraz z objęciem Anatolii przez kulturę winczańską. W świetle wyników izraelsko-amerykańskich badań nie mogło być odwrotnie. Jeszcze mniej podstaw do łączenia genu niebieskich oczu z konkretną mutacją mamy w przypadku haplogrup żeńskich. Zróżnicowanie próbek z Peqi’in jest znacznie większe niż dla męskich. Wyodrębniono wśród nich dwie potencjalnie ciekawe próbki – po jednej H i U6d. Pierwsza z nich miała powstać na terenie dzisiejszego Iranu ponad 20 tys. lat p.n.e. Nie podążyła jednak na Południe lecz w kierunku Europy. Dziś mutacje H posiada ok. 40 proc. Europejek (w Polsce – 45 proc.) i jest ona najintensywniej reprezentowana wśród nich. Z kolei najstarsza kopalna U6 została odkryta w rumuńskich południowych Karpatach i pochodzi z ok. 30 tys. lat p.n.e. Natomiast wiek wyodrębnienia się U6d przyjmuje się na ok. 10 tys. lat p.n.e. w północno-zachodniej Afryce – teraz jest tam licznie reprezentowana, ale odnotowywana również w Europie.

Obecnie największe nasycenie ludźmi o jasnych oczach mamy wokół Bałtyku, gdzie dominują haplogrupy męskie R1a i N1c oraz żeńskie mutacje pochodne od H i U (zwłaszcza U5). Na pewno jednak nie możemy przyporządkować konkretnej haplogrupy żeńskiej do pierwszych nosicielek genu niebieskookich. Również powszechnie akceptowane wyjaśnienie, że skóra i oczy ludzkie jaśnieją wraz z coraz zimniejszym klimatem nie do końca sprawdza się. Może ważniejsze jest określenie specyficznych warunków naturalnych występujących między Dunajem a północną Skandynawią, gdzie nie tylko mamy mniejsze natężenie promieniowania słonecznego, ale także pierwotnie pokrywały je gęste puszcze. Dlatego tułów proporcjonalny do długości kończyn oraz mała ilość pigmentu w skórze, ułatwiająca syntezę witaminy D, uznawane są za przystosowania do warunków środowiska w tym naturalnym regionie występowania białego człowieka. Eskimosi, żyjący jeszcze dalej na Północ – jednak w terenie bez lasów, przecież mają ciemne oczy i włosy oraz oliwkową skórę.

Na razie mamy dane, by twierdzić, że rasa błękitnookich powstała w Europie na terenach i w czasach związanych z rozwojem cywilizacji winczańskiej. Rozprzestrzeniła się wśród różnych rodów genetycznych i wraz z nimi rozeszła się nie tylko na Północ, ale i na Południe. Jej ekspansji od ok. 5 tys. p.n.e. towarzyszyła zaawansowana cywilizacja. Pozostałością tego procesu są liczne mity o błękitnookich i jasnowłosych „bogach”, którzy różnym społecznościom na całym globie przynosili nowe technologie i systemy wierzeń. Potwierdzają to coraz liczniejsze odkrycia archeologiczne. To samo wydarzyło się ponad 6,5 tys. lat temu na terenie dzisiejszego Izraela.

Na zdjęciu fragment fotomontażu, złożonego z wizerunków najwybitniejszych twórców i naukowców pochodzenia słowiańskiego – m.in. Fiodora Dostojewskiego, Lwa Tołstoja, Dimitra Mendelejewa, Piotra Czajkowskiego, Marii Skłodowskiej, Nikoli Tesli, Henryka Sienkiewicza i Jana Pawła II. Fot. Stolichanin/wikimedia.org.
http://rudaweb.pl/index.php/2018/08/26/ ... wilizacji/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Co Słowianie dali Europie?.. i światu

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 10 mar 2019, 13:55

RudaWeb pisze:Topór, miedź i korab ponad Atlantykiem
Lipiec 18, 2018

Obrazek

Wielkie zagłębie górnictwa miedzi, założone przez jasnoskórych żeglarzy w centrum północnej Ameryki. Połączone transatlantyckim szlakiem żeglugowym z Europą, gdzie w tym samym czasie Słowianie opanowali metalurgię. Tym morskim traktem przepłynęły setki tysięcy ton rudy w ciągu tysięcy lat. W końcu w Europie zaczęła się epoka żelaza i amerykańskie wydobycie oraz import ustały.

Najwięcej kopalni znajdowało się na Isle Royale – wyspie leżącej na Jeziorze Górnym, niedaleko dzisiejszej granicy USA i Kanady. Niektóre odkrywki mierzą od 3 do 10 metrów głębokości i połączone są podziemnymi tunelami. Według jednego z wyliczeń, wykonanie systemu o takim zasięgu wymagałoby pracy 10 tys. ludzi przez tysiąc lat. Wydobycie na Isle Royale zaczęło się ok. 5000 r. p.n.e. Dopiero od ok. III tys. p.n.e. pojawiają się dowody na wytapianie metalu w Ameryce i to także po to, by półprodukt gdzieś wywieźć. Prace wydobywcze zatrzymały się ok. XIII w. p.n.e., a ok. roku 1000 p.n.e. wróciły i trwały aż do 1320 r. n.e. W czasie drugiej fazy wydobyto 2 tys. ton, skromne w porównaniu z czasami pierwszej – ponad 250 tys. ton. Obok kopalni znajdowały się liczne przystanie oraz port z długim na pół kilometra drewnianym pirsem. Badacze twierdzą, że stąd urobek był dostarczany do Europy. W okolicy natrafiono także na ślady pochówków. W co najmniej 70. kopcach odnaleziono spalone szczątki kilku tysięcy ludzi. Indiańskie legendy opowiadają o jasnoskórych żeglarzach, którzy licznie przybyli i wykopywali „kości Matki Ziemi”. W tym rejonie występuje najczystsza na całym globie miedź w naturalnych pokładach, bo o zawartości ponad 99-proc. minerału.

W czasach kiedy ruszyło wydobycie w tej części świata tylko jedna ludzka kultura opracowała już i stosowała metalurgię miedzi – winczańska na Bałkanach…

W południowej Serbii odkryto piec hutniczy z wyposażeniem kuźni – miedzianym dłutem, młotkiem oraz toporkiem. Obok spoczywały odlane tam przedmioty. Podczas prac natrafiono również na kilka figurek. Archeolog Julka Kuzmanović-Cvetković uznała na ich podstawie, że kobiety kultury Vinča „chodziły pięknie ubrane, podobnie jak dzisiejsze dziewczęta – w krótkich topach i mini spódniczkach. Nosiły również bransolety.” Zabytki te oszacowano na 5400-4700 p.n.e. Żyjący tu wówczas ludzie znali więc przemysł wydobywczy i hutniczy, rzemiosło i sztukę. Najstarsze na świecie centrum wytopu miedzi odkryli archeolodzy w Belovode w Serbii. Badacze znaleźli liczne dowody na to, że 7 tys. lat temu przedstawiciele kultury winczańskiej prowadzili tam działalność metalurgiczną na znaczną skalę. Stanowisko Belovode było zamieszkane od 5 350 p.n.e. i wyprzedza o kilkaset lat znane stanowiska wytopu miedzi z Bliskiego Wschodu. Ślady działalności metalurgicznej sprzed około 7 tys. lat odkryto też w miejscowości Pločnik niedaleko miasta Prokuplje, także w południowej Serbii. Cywilizacja winczańska stosowała ciałopalenie zmarłych, przy zachowaniu pochówków szkieletowych. Pochodzące od niej kultury rozprzestrzeniły się na szerokich połaciach Europy – od Francji do Ukrainy i od Anatolii do Bałtyku. Polskę ten krąg cywilizacyjny obejmuje z przybyciem pierwszych rolników nad Odrę i Wisłę – od 5 600 p.n.e.. Pod Krakowem odkryto pierwsze, jedyne tak stare, w pełni ciałopalne cmentarzysko w Europie, a prawdopodobnie i na świecie. Następna fala znad Dunaju odbywa się w zorganizowanej ekspansji kultury lendzielskiej, z charakterystycznymi dla niej owalnymi konstrukcjami nazwanymi rondelami. W IV tys. p.n.e. wytwarza się w rejonie Sandomierza kultura złocka – pierwsza ze śladami rodzimej metalurgii miedzi. Ciąg tych kultur paleolingwiści uznali za protosłowiański.

W POSZUKIWANIU ATLANTYDY


Brytyjski badacz i pisarz, Gavin Menziens stawia tezę, że amerykańskimi górnikami z Europy byli Minojczycy. W swojej książce „Atlantyda odnaleziona”, uznawanej za historyczne fantazy, zakłada jednak działanie kopalń nad Jeziorem Górnym na 2400-1200 p.n.e., czyli na znacznie późniejszy czas niż pierwsze stanowiska eksploatacji miedzi w tej okolicy, wydatowane metodą radiowęglową na okres między 5 000 a 4 000 lat p.n.e. Ponadto w Europie Środkowej, w okresie uznanym przez niego za „minojski”, mamy najpierw rozwiniętą kulturę brązu – unietycką (z największym ośrodkiem produkcyjnym w Bruszczewie), a następnie wspólnotę ośrodków związanych z bogatymi zasobami zabytków brązowych w Europie Środkowo-Zachodniej. Miedź jest podstawowym składnikiem tego stopu. Ok. 25 proc. to cyna, którą w Europie wydobywano m.in. w Kornwalii. Dodatkowo w I połowie XVII wieku p.n.e. wybucha wulkan na egejskiej wyspie Thera, który niszczy wiele ośrodków minojskich. Minojczycy z natury rzeczy musieli zająć się przetrwaniem, a nie dalej prowadzić globalny handel miedziowy. Ich cywilizacja podupadła, a następnie odbudowywała się w mniejszej skali, by po 1 450 p.n.e. przejść w mykeńską, założoną przez przybyszy z niewątpliwie słowiańskiej Europy Środkowej. Zresztą wskazuje się, że minojscy kowale korzystali z miedzi cypryjskiej. Tak wiec w XV w. p.n.e. zastąpili ich Mykeńczycy i co najwyżej właśnie oni mogli włączyć się do atlantyckiego szlaku, w okresie przed przerwaniem wydobycia nad Wielkimi Jeziorami. Jednak w okresie schyłku kultury minojskiej i ekspansji mykeńskiej na Grecję „W drugim tysiącleciu p.n.e. wśród ludności Europy środkowej jak i strefy egejskiej zaobserwowano wyraźną koncentrację bogactw, istotny potencjał demograficzny, społecznopolityczną kontrolę struktury osadniczej oraz rozwinięte kontakty dalekosiężne, co wskazuje na znaczny stopień rozwarstwienia społecznego oraz zaawansowania procesów zmierzających do rozwoju gospodarczego i do wykształcenia się politycznych organizacji o ponadlokalnym charakterze…” – ustaliła archeolog Paulina Suchowska w pracy „Kontakty społeczności Europy środkowej i strefy egejskiej…”, nazywając te organizmy „państwami archaicznymi typu zdecentralizowanego”. Badaczka dostrzegła wyraźną unifikację Europy środkowej i egejskiej, która: „[…] miała charakter wieloaspektowy (społeczny, kulturowy, ideologiczny i technologiczny). Cechowała się przede wszystkim powszechnym użyciem stopu cyny i miedzi do produkcji różnych przedmiotów, jego wymianą oraz transmisją wiedzy technologicznej związanej z metalurgią brązu oraz z metalami szlachetnymi (Gillis et al. 2004:82). Nie bez znaczenia była także szeroko rozwinięta ideologia związana z metalurgią.” Podstawowy zasięg tej cywilizacji wyznaczają tereny najobfitszego występowania wspólnej dla niej waluty. W Europie Środkowej między 2000 a 1600 p.n.e. stosowano obręcze brązowe, zamiast sztabek znanych z basenu Morza Śródziemnego. Ich depozyty występują z największym natężeniem od górnego Renu do dolnej Wisły, od Bałtyku do niemal Adriatyku – to wyraźny zasięg jądra środkowoeuropejskiej „walutowej unii europejskiej” opartej na stopie miedzi i cyny. W tym czasie świat egejski był raczej peryferyjny. Zwłaszcza technologie metalurgiczne docierały do Grecji ze środkowej Europy, a nie odwrotnie. Z Północy nad Morze Egejskie trafiły też pochówki ciałopalne i kurhanowe. Przypomnijmy, że nad Wielkimi Jeziorami Amerykańskimi odkryto ponad 70 kopców ze spalonymi szczątkami kilku tysięcy ludzi.

PRASTARE DZIEJE LUDZKIEJ ŻEGLUGI

Szacunki znawców wskazują, że w epoce miedzi i brązu w Europie wykorzystano znacznie więcej miedzi niż mogły dostarczyć ówcześnie eksploatowane złoża na Starym Kontynencie. Jednocześnie artefakty znalezione w USA i Kanadzie dla epok miedzi i brązu zawierają znikomy procent rudy miedzi, wydobytej w tym okresie nad Jeziorem Górnym. Stąd naturalnym jest kojarzenie północnoamerykańskiego zagłębia z odbiorcami urobku za Atlantykiem. Jedynym poglądem, który stawia w wątpliwość takie rozwiązanie jest powszechne przekonanie, że w tamtych czasach człowiek nie był w stanie odbywać oceanicznych rejsów.

Menziens (który służył w Royal Navy) twierdzi, że po stopieniu lodowców poziom jezior amerykańskich zaczął się podnosić i główne ujście ich wód wiodło w stronę rzeki Św. Wawrzyńca, a więc tak jak dzisiejszy główny szlak żeglugowy do Atlantyku. Jednak Brytyjczyk uporczywie trzyma się szlaku południowego przez Missisipi. Pod prąd tej wielkiej rzeki raczej trudno żeglować. Niemniej w środku lata nurt wody uspokaja się, a wiatry przybierają kierunek z południowego-zachodu. I te optimum żeglugowe mogło pozwolić na dopłynięcie statków w górę rzeki. Natomiast w innych porach roku załadowane korabie łatwo mogły spłynąć z nurtem do Zatoki Meksykańskiej – przekonuje brytyjski autor. Ślady archeologiczne wskazują, że w późniejszym czasie wytapiano miedź w piecach również w Ameryce – w Poverty Point (Luizjana, 1700-1100 p.n.e.) i stamtąd przewożono bloki półsurowca do Europy. Być może starożytni żeglarze czekali na wysokości delty Missisipi na sprzyjające wiatry i prądy, które wskazywały wędrujące na Północ wieloryby. Korzystali z Golfsztromu – dalej dowodzi Brytyjczyk. Krótsza, ale niebezpieczniejsza była trasa wprost na Wschód poprzez trakt Św. Wawrzyńca. Z kolei do przebycia Atlantyku z Europy do Ameryki wykorzystywali Prąd Równikowy. W grobach wokół zagłębia znaleziono muszle z Północnego Atlantyku i Zatoki Meksykańskiej oraz wyroby miedziane. Zupełnie nowe światło na zdolności żeglarskie naszych przodków rzuca praca „Argonauci epoki kamienia” Andrzeja Pydyna z UMK. Autor stawia tezę, że od paleolitu Cieśnina Gibraltarska służyła do przemieszczania się ludzi między Afryką a Europą. Opisuje też jak już neandertalczycy wykorzystywali morze, docierając w środkowym paleolicie na Kretę, Korsykę, Sardynię i Wyspy Jońskie. Umiejętności te rozwinął Homo sapiens sapiens, dzięki czemu 60 tys. lat temu dopłynął do Australii, a potem do wybrzeży obu Ameryk. Zdaniem Pydyna, zdolności pokonywania dużych akwenów są znacznie starsze niż dotąd sądzono. Jeszcze innym elementem układanki są ustalenia Agustina D. Pallarés Lasso z pracy „Odkrycie zaginionego ogniwa pochodzenia języka łacińskiego”. Uwzględnia on w genezie alfabetu łacińskiego słowiańskie pismo winczańskie, którego wpływy odnajduje w inskrypcjach z Wysp Kanaryjskich. Szacuje te zabytki na ok. 5 tys. p.n.e., czyli z okresu początków działania zagłębia amerykańskiego i pierwszych warsztatów winczańskich. Mamy więc prawdopodobny port pośredni na szlaku transatlantyckich importerów miedzi.

EUROPOCENTRYZM MOŻLIWY WE WSPÓŁDZIAŁANIU

Za możliwością utworzenia atlantyckiego szlaku miedziowego przed tysiącami lat opowiadają się niektórzy naukowcy północnoamerykańscy. Ich poglądy zwalcza uporczywie twórca strony copperculture.homestead.com. Próbuje podważyć szacunki Driera i Du Temple’a z 1961 r., Mertza z 1967 r. czy Soddersa z 1990 r., którzy twierdzą, że w starożytnych kopalniach nad Wielkimi Jeziorami wydobyto od 250 tys. do 750 tys. ton miedzi. Ponadto w zdecydowanie ideologiczny sposób uderza w – jak sam to nazywa – „europocentryzm”. Tymczasem S.A. Barrett – pierwszy archeolog badający Aztalan, stanowisko w pobliżu miejsca wydobycia rudy – uważał, że prehistoryczni górnicy pochodzili z Europy. Wniosek swój oparł głównie na typach znajdowanych tam narzędzi, które nie były znane miejscowym. Dopuszcza jednak, że wykorzystywana tu siła robocza, choć nadzorowana przez Europejczyków, mogła pochodzić z najbliższych obszarów. Tak więc nie sposób w ogóle pominąć udziału tubylców w rozbudowie zagłębia, ale nie ma śladów pozwalających uznać ich za jego twórców. Tym bardziej, że technologie zastosowane przez starożytnych górników były nieznane Indianom znad Wielkich Jezior, kiedy przybyli tam europejscy kolonizatorzy w czasach nowożytnych. W przypadku twórców i organizatorów wielkiego przedsięwzięcia, funkcjonującego przez tysiące lat, takie powszechne zapomnienie jest nieprawdopodobne. Okazuje się, że potwierdzenie obcego pochodzenia miedziowych górników zachowało się właśnie w tradycji samych Indian. Plemię Menominaee, którego przodkowie wywodzili się z terenów w Michigan, zachowało przekaz o „morskich ludziach”, jasnoskórych żeglarzach z rudymi włosami, którzy przybyli zza oceanu w wielkiej liczbie i „zranili Matkę Ziemię, wykopując jej lśniące kości”, a następnie mieli zostać przegnani – zapewne za to świętokradztwo. Innym ważnym przyczynkiem do uwzględnienia teorii o „obcych” górnikach są wykopaliska w Poverty Point nad dolną Missisipi, gdzie miał znajdować się port przeładunkowy miedzi północnoamerykańskiej i odnaleziono ślady pieców hutniczych z II tys. p.n.e. Osada otoczona była systemem równoległych wałów ziemnych, a na jej terenie odkryto kilka kopców. Podczas badania tych obiektów metodą radiowęglową stwierdzono, że niektóre z konstrukcji były użytkowane w tym samym czasie, ale artefakty w nich znalezione na tyle różniły się, że uznano je za zamieszkałe przez dwie niezależne, odrębne etnicznie grupy, które żyły obok siebie – podaje strona ancientamerica.com. Logicznym wnioskiem jest, że przybysze i tubylcy, wspólnie w jednym miejscu i czasie, gospodarowali w tym ośrodku handlowo-przemysłowym starożytnej Ameryki.

Z kolei w 1922 r. William A. Ferguson odkrył na północnym wybrzeżu Isle Royale pozostałości potężnej przystani i pomostu, który mierzył ok. 500 m. Sugeruje to, że przybywające tu statki miały znaczne rozmiary. W starożytnym porcie możliwy był załadunek i rozładunek wielkiej ilości towarów. W miejscu tym mogło dochodzić do załadunku miedzi w celu jej dalszego transportu, tym bardziej, że nie znaleziono w tym rejonie śladów pieców hutniczych. Jednostki używane do transportu wodnego nie pochodziły od miejscowych, jako że Indianie używali jedynie maleńkich kanu. Odpowiednimi statkami mogli dysponować „jasnoskórzy żeglarze zza oceanu”.

Są też odkrycia wskazujące co działo się z „rudowłosymi górnikami” zimą, kiedy przerywano prace wydobywcze i żeglugę. Część mogła udawać się do Europy, by wrócić kiedy śniegi i lody puściły. Jednak najpewniej w dużej ilości pozostawali, by doczekać wiosny. Miejscem zimowania były prawdopodobnie Aztalan i Rock Lake, gdzie pod powierzchnią ziemi odkryto ślady budynków i świątyni. Ponieważ miejsca te oddalone są o ok. 50 km na południe od linii długotrwałego zalegania śniegu, to stanowią doskonałe miejsce do osadnictwa. Tym bardziej, że z kopalniami łączył je rzeczny szlak. Wokół Rock Lake natrafiono także na ślady pochówków w postaci wspomnianych już ponad 70. kopców, w których zidentyfikowano spalone szczątki tysięcy ludzi. Jeden z lepiej zachowanych grobów zawierał ciało mężczyzny dzierżącego młotek, przypominający te używane na Isle Royale. Menziens – kamienne młoty starożytnych górników z Ameryki – porównał do podobnych narzędzi znalezionych w dawnych kopalniach cyny w Kornwalii. Natomiast narzędzia brązowe, odnajdywane w tej części Ameryki, przyrównał do minojskich. Szczególną wagę przywiązuje do obustronnych toporów (labrysów).

OKRĘTY MINOJCZYKÓW I SŁOWIAN

Pavel Serafimov i Giancarlo Tomezzoli w pracy „Evidence for early Slavic presence in Minoan Crete” tak opisują pochodzenie symbolu labrysu w kulturze minojskiej: „Królewski symbol minojski – podwójny topór – był powszechnie używany przez Traków. Jego najbardziej starożytna nazwa to DAPURO, odpowiadająca słowiańskiemu słowu TOПOP – topór”. Dalej badacze wywodzą: „Dobrze archeologicznie poświadczone jest przybycie na Kretę ludów z Bałkanów (Tracja, Scytia, Iliria) w trzecim i drugim tysiącleciu p.n.e. […]. Zdumiewające jest podobieństwo pism kreteńskich: hieroglificznego i linearnego A, B ze starszymi pismami kultury Vinča, Gradeshnitsa, Karanovo. […] Nazwa stolicy Krety, Knossos (KO-NO-SO w piśmie linearnym B), nie ma znaczenia w języku greckim, ale odpowiada dobrze trackiemu słowu knisa – miejsce erozji, potwierdzonemu również w bułgarskim toponimie Kнишава”. Obaj autorzy są przekonani, że kultura minojska jest odsłowiańska. Również analizy genetyczne zespołu Iosifa Lazaridisa z 2016 r. wskazują na związki populacji kultur minojskiej i mykeńskiej z ludami środkowej i południowo-wschodniej Europy oraz Anatolii, czyli z genotypem słowiańskich kultur Bałkanów i kręgu naddunajskiego. Menziens dodaje jednak kolejny argument „minojski” – budowę i zawartość wraku z Uluburun. Wydatowany na ok. 1300 p.n.e. i odkryty w XX w. n.e. u wybrzeży Turcji zawierał na swoim pokładzie ładunek złożony z wyrobów wielu kultur ówczesnego świata. Przede wszystkim znaleziono na nim wyjątkowej czystości sztaby miedzi, które Brytyjczyk powiązał z kopalniami północnoamerykańskimi. Z wyrobów brązowych najwięcej zaliczono do mykeńskich – były to długie szpile, brzytwy, noże i miecze oraz diademy. Znaleziono również wytwory z bałtyckiego bursztynu. Takie same wyroby, również stylistycznie, znajdowane są w kurhanach II tys. p.n.e. nad Dunajem, Odrą i Łabą – ornamentowane czekany, diademy, różnego typu sztylety i miecze oraz długie (dochodzące do 60 cm) szpile, w końcu biżuteria z bursztynem bałtyckim. Tak więc, wrak z Uluburun nie był statkiem Minojczyków, bo nie odkryto tam wytworów ich kultury, ale przypisane mykeńskiej, wzorowane na środkowoeuropejskiej. Ponadto jego budowa została zakwalifikowana jako „cypryjsko-kaananejska”, czyli związana z morskimi tradycjami Filistynów, o których wiemy, że byli Słowianami. Zwraca uwagę powtarzana przez tysiąclecia typowa słowiańska konstrukcja tego korabia – o równych dziobie i burcie, z solidną stępką, wiosłami raczej do sterowania niż napędu i centralnym prostokątnym żaglem.

Obrazek
Fot. Martin Bahmann/wikimedia.org.

Ponad tysiąc lat później na obszarach dzisiejszej Belgii, Holandii, północnej Francji i południowej Anglii królowali żeglarze i kupcy Wenedów, których tak opisał Juliusz Cezar w “Commentarii de Bello Gallico”: “mają bardzo wiele okrętów, na których zwykli żeglować do Brytanii, a wiedzą i doświadczeniem żeglarskim przewyższają pozostałe plemiona; dzięki wielkiej burzliwości bezmiernego i otwartego morza i z rzadka rozsianym portom stanowiącym własność Wenetów, niemal wszyscy zwykle z tego morza korzystający płacili im daniny”. Dalej Cezar pisze z uznaniem o ich okrętach: “dna bardziej płaskie niż w naszych okrętach, aby mogły się łatwiej wyzwalać z mielizn i odpływów; dzioby równie wysoko podniesione jak rufy były przystosowane do wysokiej fali i burz; okręty były w całości zbudowane z dębiny, aby mogły wytrzymywać wszelkiego rodzaju napór fal oraz urażenia; żebra z belek grubych na jedną stopę były razem zbijane przy pomocy żelaznych gwoździ grubości palca; […]. A gdy dochodziło do spotkań naszej floty z tymi okrętami, to przewyższała je ona tylko szybkością i napędem wiosłowym, pod wszystkimi innymi względami były one lepiej i bardziej odpowiednio dostosowane do właściwości tutejszego morza i gwałtowności burz”.

Tymczasem statki Minojczyków, tak jak rzymskie, były przystosowane do żeglugi po spokojniejszych wodach śródziemnomorskich. Oto rekonstrukcja statku minojskiego z ok. 1500 p.n.e., dokonana w porcie Chania na Krecie. Na pierwszym planie model statku, a na drugim oryginał (skala 1:5).

Obrazek
Fot. kolorykrety.blogspot.com.

Mało prawdopodobne jest więc, by Minojczycy mogli zorganizować ten transoceaniczny szlak. Działał on tysiące lat przed powstaniem ich cywilizacji i wygasł wieki po jej upadku. Masowe wydobycie miedzi nad Wielkimi Jeziorami zaczęło się w czasach rozkwitu kultury winczańskiej, z najstarszymi na świecie świadectwami hutnictwa tego metalu. Zostało przerwane, kiedy w Europie Środkowej rozwijała się już epoka żelaza. Statki Kreteńczyków nie nadawały się do przewożenia ciężkich towarów poprzez wzburzone tysiące mil oceanu – żeglowali wzdłuż brzegów śródziemnomorskich usianych zatoczkami i wyspami, nadającymi się do szybkiego schronienia przed sztormem. Narzędzia pozostawione przez jasnoskórych górników w Ameryce przypominają wyroby kultur środkowoeuropejskich i bałkańskich takich, jak trackie topory. Minojczycy mogli na pewnym etapie być jedynie uczestnikami starszej i bardziej zaawansowanej metalurgiczne cywilizacji, stanowiąc jej lokalną odmianę.

Zresztą, wokół amerykańskich ośrodków miedziowych nie znaleziono podobnych konstrukcji jak na Krecie. Mamy budowle ziemne – wały i kopce. Wśród obiektów zalanych częściowo przez wody Wielkich Jezior odnaleziono za to kamienne kręgi. Największy z nich miał 121 metrów średnicy i złożony był z 39 głazów na północnym krańcu jeziora Michigan – Beaver Island. Podejrzewa się, że służyły do prowadzenia obserwacji astronomicznych. Takie konstrukcje znane są doskonale z naszej części świata, poczynając od lendzielskich rondeli, a także późniejszych i mniejszych kręgów „gockich”. Podobne miało być słynne Stonehenge, ale jest późniejsze od założeń między Bałtykiem a Dunajem. Niewykluczone więc, że także powstało na ich wzór, ale później po inwazji rolników słowiańskiej kultury ceramiki sznurowej.

ZACHODNI BRZEG ZA BLISKI

Atlantyckiego szlaku nie stworzyły też raczej kultury z zachodnioeuropejskich wybrzeży Atlantyku. Nie odnaleziono tam równie starych i zaawansowanych śladów przetwórstwa miedzi, jak na obszarze bałkańsko-środkowoeuropejskim. Pomijając dokonania cywilizacji winczańskiej, w wielkopolskim Bruszczewie archeolodzy odkopali magazyn pełen gotowych wyrobów z brązu. Międzynarodowy zespół naukowców ustalił, że w tym miejscu cztery tysiące lat temu istniała warownia metalurgów. Wówczas był to największy taki ośrodek na północ od Alp. Podobnych centrów – mimo intensywnych poszukiwań – nie udało się odnaleźć archeologom w Niemczech. Nie znaleziono też takich ani na ziemiach obecnej Wielkiej Brytanii, ani Francji czy Hiszpanii. Gród wielkopolskich kowali istniał od 2000 do 1700 p.n.e.. Tak więc miedź nie była w tych czasach masowo przetwarzana w zachodniej Europie. Była natomiast na wielką skalę wykorzystywana w sercu Starego Kontynetu i na jego południowym Wschodzie. Jak tam docierała – dokładnie nie wiemy, bo choćby nie znaleziono wraku statku sprzed co najmniej 4 tys. lat, który mógłby sprostać zadaniu przewiezienia ton rudy przez Atlantyk. Jednak pozostałe fakty wskazują na logiczny trakt – z dorzecza Missisipi do zlewni Dunaju, a później m.in. Odry.

Na zdjęciu głównym minojski podwójny topór (labrys), fot. Jebulon/wikimedia.org.
http://rudaweb.pl/index.php/2018/07/18/ ... lantykiem/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

ODPOWIEDZ