Poniżej o dolmenach z książki Anastazja III, czyli wg Anastazji (na tych kilku stroonach znajduje się znacznie więcej informacji niż tylko dolmeny, więc jeśli kogoś coś zainspiruje to ma okazję utworzyć nowy temat lub pisać w istniejących już wątkach):
DUCH PRAMATKI
— Któregoś ranka zrozumiałam... – rzekła cicho Anastazja i jej wzrok jakby zagłębił się w przeszłość. – Tego
ranka Władimira nie było w domu, w mieszkaniu, które chwilowo wynajmował. Nie mogłam szukać go swoim
Promieniem. Zaczynał się bowiem dzień, w którym wiele wieków temu umierała w dolmenie moja pramateńka.
W ten dzień zawsze ją wspominam. Staram się rozmawiać z nią ona rozmawia ze mną. Wy też idźcie
na cmentarz w rocznicę śmierci swoich bliskich, żeby o nich pomyśleć, porozmawiać z nimi. Ja robię to, nie
opuszczając polany. Mój Promień pomaga mi rozmawiać i widzieć na odległość, i zmarli czują mój Promień.
W ten dzień wspominałam moją pramateńkę, próbowałam z nią porozmawiać jak zawsze, lecz nie czułam jej
odpowiedzi, zupełnie nie czułam. Nie reagowała na mnie. Nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzało. Wówczas
zaczęłam szukać Promykiem jej dolmenu. Znalazłam. Świeciłam na niego z całych sił, ale pramateńka
nie reagowała. Zdarzyło się coś, o czym nie wiedziałam. W dolmenie nie było Ducha mojej pramateńki.
— Pani Anastazjo, proszę mi wyjaśnić, czym jest Duch człowieka? Z czego jest zrobiony?
— Ze wszystkiego niewidzialnego, co jest w człowieku, włącznie z niektórymi przyzwyczajeniami, nawykami,
odczuciami nabytymi w czasie istnienia ciała.
— Czy Duch posiada jakąkolwiek energię porównywalną ze znanymi nam?
— Tak. Jest to kompleks energetyczny składający się z mnóstwa energii. Po skończeniu cielesnego bytu
oddzielnej ludzkiej osobowości niektóre z tych kompleksów energii podlegają rozpadowi na pojedyncze energie,
wykorzystywane następnie w roślinnych i zwierzęcych układach, niezbędnych zjawiskach przyrody.
— Jaka jest ich siła? Jaki energetyczny potencjał ma kompleks nie podzielonych energii?
— U każdego jest inny. Najsłabszy nie może nawet przezwyciężyć siły grawitacji. Zresztą potem i tak się
rozpada.
13
— Siły grawitacji? Najsłabszy... Czy jego przejaw istnienia można zobaczyć? Odczuć? Poczuć?
— Oczywiście. Na przykład trąbę powietrzną.
— Trąbę? Trąbę, która wyrywa z korzeniami drzewa, wywraca je... Więc jaką energią dysponuje najsilniejszy
z nich?
— Najsilniejszą? To wszak On. Nie umiem do końca pojąć siły Jego energii.
—To powiedzmy jakiś średni?
— W kompleksie energii wielu średnich Duchów istnieje już wyzwolona energia myśli.
— Jaki potencjał energetyczny posiada taki średni kompleks?
— Przecież już panu odpowiedziałam: jest nim uwolniona energia myśli.
— Co to znaczy? Z czym to można porównać? Jak określić?
— Z czym? Jak określić? A jaką pański umysł, pańska myśl najmocniejszą energię jest sobie w stanie wyobrazić?
— Energię wybuchu jądrowego, albo nie... energię procesów zachodzących na Słońcu.
— To, co pan wymienił, jest zaledwie równe sile maleńkiej cząsteczki wyzwolonej energii myśli. Co zaś się
tyczy określenia, to wy sami je wymyślacie i wykorzystujecie przy kontaktach słownych z innymi. Nie pasuje
tutaj żadne z wymyślonych przez was określeń. Możecie się posługiwać tym, co wiecie, pomnożonym do nieskończoności.
— Jaka jest siła Ducha pani pramatki?
— Jest w nim obecna wyzwolona energia myśli.
— Jak się pani dowiedziała o swojej pramatce? Jak i gdzie umarła? Przecież to się zdarzyło dziesięć tysię-
cy lat temu!
— Rodzice moi przekazywali sobie o niej informację z pokolenia na pokolenie – o mojej pramateńce, która
odeszła, by umrzeć w dolmenie. – Matka pani o niej opowiadała?
— Gdy moja mamusia zginęła, byłam mała, niezdolna zrozumieć takiej informacji. Dziadek i pradziadek
opowiedzieli wszystko o moich mateczkach.
— Czy można zobaczyć Ducha zwykłym ludzkim wzrokiem?
— Częściowo. Jeśli zmienić spektrum, widzialność barw, zmienić wewnętrzny rytm.
— Czy jest to w ogóle możliwe?
— Znane wam zjawisko daltonizmu sugeruje, że to możliwe. Uważacie, że zachodzi ono pomimo woli człowieka,
że to tylko choroba, ale to nie tak.
— Powiedziała pani, że prarodzicielka, pani matka jest godna, by przekazywano o niej informację z pokolenia
na pokolenie przez tysiąclecia. Na czym polega wartość tej informacji?
— Pramateńka była ostatnią z przodków, która posiadała zdolność i wiedziała, jak i o czym powinna myśleć
kobieta podczas karmienia piersią niemowlęcia. To wiedza ludzi żyjących dziesięć tysięcy lat temu, która
zaczęła zanikać w cywilizacji. Obecnie wiedza ta w zasadzie całkowicie została utracona. Pramateńka nie by-
ła jeszcze całkiem stara, ale poszła umierać do dolmenu, żeby zachować całą wiedzę Praźródeł. I gdy do ludzi
zacznie powracać uświadomienie... obudzi się w nich potrzeba... by przekazać tę wiedzę kobietom karmiącym.
Następnie wiedzę tę będą przekazywać sobie nawzajem. Poprzez śmierć w dolmenie pramateńka
poznała jeszcze inne Prawdy niezbędne kobietom.
— Dlaczego odeszła właśnie do dolmenu? Czym różni się dolmen od zwykłego kamiennego grobowca?
Dlaczego, nie doczekawszy starości, postanowiła umrzeć w dolmenie? Czy kierowała nią świadomość celu,
czy przesąd?
— Już wówczas przywiązywano coraz mniejsze znaczenie do karmienia matczyną piersią niemowląt, a kobietom
nie oddawano na ich życzenie dolmenów. Stary wódz szanował moją pramateńkę i rozumiał, że jeśli
nie spełni prośby, nowy wódz nawet nie będzie chciał jej wysłuchać i wszystkie jej zamiary uzna jedynie za kaprys.
Stary wódz jednak nie zdołał zmusić mężczyzn, by zbudowali dolmen dla mojej pramateńki, i wtedy oddał
on swój dolmen mojej pramateńce. Mężczyźni nie zgodzili się z decyzją wodza. Odmówili zdjęcia pokrywy
dolmenu, by mogła do niego wejść moja pramateńka. Wszystkie kobiety przez całą noc próbowały same podnieść
ciężką kamienną płytę, ale ona ani drgnęła. O brzasku przyszedł stary wódz. Nie chodził już samodzielnie,
a jednak przyszedł, podpierając się kosturem. Stary wódz uśmiechnął się do kobiet, powiedział słowa zach
ęty i kobiety podniosły ciężką kamienną płytę, i pramateńka do dolmenu weszła...
— Czym różni się dolmen od zwykłego kamiennego grobowca?
— Zewnętrznie niewiele, ale do kamiennego grobowca, jak się u was nazywa dolmen, szli umierać żywi ludzie.
Dolmeny to nie tylko zwykłe, kultowe kamienne budowle, jak myślą współcześnie. To pomnik mądrości
14
i wielkiej samoofiary Ducha na rzecz przyszłych pokoleń. On i dzisiaj spełnia swoją ważną funkcję. Również
śmierć w takim dolmenie nie całkiem była zwyczajna. Słowo “śmierć” w ogóle tu nie pasuje.
— Wyobrażam sobie. żywy człowiek zamurowany w kamiennej celi... To rzeczywiście niezwykle męczeńska
śmierć.
— Wchodzący do dolmenu ludzie nie męczyli się wcale. Niezwykłość ich śmierci polegała na tym, że medytowali.
Medytowali wieczność w Duchu, na zawsze pozostając na Ziemi i zachowując niektóre ziemskie
uczucia. Ale Dusza została wtedy na wieki pozbawiona możliwości wcielania się na Ziemi w materialne ciało.
— Jak medytowali?
— Wiecie obecnie, co to jest medytacja. Zwłaszcza w religiach Dalekiego Wschodu. Są nauki pomagające
poznać małą część zjawisk medytacji, lecz niestety nie jej prawdziwe przeznaczenie. I dziś są ludzie, którzy
umieją medytować: oddzielić od swego ciała na pewien czas Ducha, a potem wrócić. Z pomocą medytacji
w dolmenie jeszcze za życia ciała Duch oddzielał się całkowicie i powracał wiele razy, dopóki żyło ciało, by
potem pozostać na zawsze w dolmenie. Duch, samotnie, czekać będzie wieczność całą, aż zbliży się ktoś
i podejdzie, by ten mógł przekazać mu mądrość źródeł. Ciało, jeżeli nawet mogło żyć jakiś czas, i tak było
uwięzione. Ale dopóki żyło, Duch mógł bywać w różnych wymiarach i powracać. Dawało to możliwość analizowania
z nieprawdopodobną szybkością naszej wyobraźni, precyzowania posiadanej Prawdy. Zmarły, czy też
ten, który odszedł w wieczną medytację poprzez dolmen, wiedział – jego Dusza, Duch nigdy już nie zdołają
się zmaterializować. Nigdy już nie będą mogły wcielić się w żadne ziemskie ciało, materię. Nigdy nie zdołają
na dłuższy czas i na większą odległość oddalić się od dolmenu, będą jednak zdolne kontaktować się z cząstką
Duszy podchodzącego do dolmenu, żyjącego człowieka. Jeśli już mowa o cierpieniach śmierci, o cierpieniu
w ogóle, to w tym przypadku polegają one na tym, że całymi tysiącleciami nikt do ciebie nie przychodzi, żeby
wziąć tę wiedzę. Brak tej potrzeby u ludzi – to ich wielka tragedia. Potrzeby, w imię której...
— Anastazjo, czy uważa pani za bardzo ważne dla kobiety – matki karmiącej piersią niemowlę, posiadanie
tej wiedzy, umiejętności?
— Bardzo ważne.
— Ale dlaczego? Przecież mleko matki żywi tylko ciało niemowlęcia.
— Nie tylko ciało. Może być ono nośnikiem ogromu informacji i wrażliwości. Powinniście przecież wiedzieć,
że każda substancja ma swoją informację, promieniowanie, wibrację...
— Tak, wiem. Ale jak pokarm matki może przekazywać wrażliwość?
— Może. On jest niezwykle wrażliwy. Jest nierozerwalnie związany z uczuciami matki. W zależności od
nich zmienia się nawet smak pokarmu. A od stresu, jeśli dosięgnie karmiącą matkę, mleko w piersiach może
nawet zaniknąć, może się zwarzyć.
— Tak, może, rzeczywiście... Może... Więc do pani prarodzicielki nikt nie przychodzi? Nie przychodzi od
wielu tysiącleci?
— Na początku przychodzili. Głównie pokolenia z rodziny i mieszkający w pobliżu ludzie. Potem Ziemię zacz
ęły nawiedzać kataklizmy, migracje. Dolmen ocalał. Ale przez ostatnie tysiąclecia do dolmenu mojej pramateńki
nie przyszedł nikt, żeby się dowiedzieć... W ogóle teraz niszczone są dolmeny... gdyż ludzie nie wiedzą...
Gdy opowiadałam Władimirowi w tajdze o dolmenach, o pramateńce, powiedział, że możliwe, iż pojedzie
do jej dolmenu. Wyjaśniłam mu wówczas, że nie zdoła zrozumieć, poczuć Ducha, Duszy pramateńki i przyjąć
od niej informacji. Mężczyzna nie zna uczuć, odczuć karmiącej kobiety – matki. I moja pramateńka oczekuje
tysiącami lat kobiet, nie mężczyzn. Jednak kobiety nie przychodzą do dolmenu. Tylko ja jedna raz do roku
kontaktuję się z nià, z moją pramateńką. I tego dnia chciałam się skontaktować, powiedzieć jej coś dobrego.
Jednak nie zdołałam.
Nie było Ducha pramateńki obok dolmenu. Nie rozumiejąc dlaczego, zaczęłam szybko wodzić Promieniem
wokół dolmenu, wciąż większe zataczając kręgi. I nagle... Ujrzałam! Ujrzałam! W niewielkim wąwozie, na kamieniach...
Na kamieniach leży zemdlony Władimir. A moja pramateńka, jej Duch, pochyla się nad nim pod
postacią zagęszczenia niewidzialnych energii. Zrozumiałam. Już wcześniej wiedziałam, że Władimir szukał
przewodników, żeby w górach przejść do dolmenów stojących dalej od drogi, ale nie znalazł. Nikt nie zgodził
się z nim iść za darmo, więc Władimir poszedł w góry sam. Spadł ze ścieżki do wąwozu. Miał zwykłe buty, nie
do chodzenia po górach. Nie miał w ogóle żadnego górskiego wyposażenia. Chciał się przekonać o istnieniu
dolmenów, dotknąć ich. Sam poszedł w góry. Szedł w rocznicę śmierci mojej pramatki do dolmenów oddalonych
od dróg.
Pramateńka nie wiedziała, dlaczego znalazł się w górach ten zupełnie nieprzygotowany do chodzenia po
15
górskich ścieżkach czΠowiek. Patrzyła na niego. I gdy poślizgnął się, runął i zaczął staczać się w dół, nagle
ona... Jej Duch sprężoną kulką powietrza rzucił się w dół. Pramateńka uratowała Władimira. Nie rozbił głowy
o kamienie, tylko stracił przytomność od wielu uderzeń, gdy się staczał. Pramateńka trzymała jego głowę na
sprężonym powietrzu niczym w dłoniach i czekała aż odzyska świadomość. Dlatego nie rozmawiała ze mną.
Gdy Władimir odzyskał świadomość, nie wróciła do dolmenu. Została w dole, w wąwozie. Została i patrzy-
ła, jak Władimir wspina się do góry, ku ścieżce.
Zrozumiałam potem, że to pramateńka znalazła się na ścieżce, bo zaczęły się z niej staczać kamyczki. To
ona sama, niby sprężony wietrzyk, zrzucała kamyki z górskiej ścieżki. Chciała pomóc Władimirowi zejść z góry.
I ja bardzo tego pragnęΠam. Zaczęłam więc bardzo szybko wodzić Promykiem po ścieżce, żeby nie była taka
mokra i śliska, żeby Władimir dał radę dojść do swojej kwatery i opatrzyć rany. Ale Władimir wyszedł z wąwozu,
usiadł na ścieżce i oglądał szkic, który nakreślił mu archeolog z noworosyjskiego muzeum. Następnie
wstał i, utykając, poszedł. Ale nie w dół po suchej już i bez kamyków ścieżce, lecz z powrotem – w górę. Zamarłam
z zaskoczenia i myślę, że pramateńka też nie od razu zrozumiała jego zamiary, bo nagle zupełnie
zboczył ze ścieżki i polazł przez kolczaste krzaki... Zrozumiałam: brnął do dolmenu pramateńki. Dotarł do niego.
Usiadł na portalu dolmenu, na skraju kamiennej płyty. Zaczął rozpinać kurtkę. Bolała go ręka. Bardzo długo
ją rozpinał. Gdy rozpiął, zobaczyłam... pod kurtką były kwiaty. Trzy różyczki. Łodyżki dwóch były złamane.
Różyczki połamały się, gdy staczał się do wąwozu, uderzając o kamienie. Niektóre kolce były we krwi. Położył
połamane różyczki na portal dolmenu. Zapalił i powiedział: “Szkoda, że kwiaty się połamały. Te kwiaty to dla
ciebie, piękna. Z pewnością byłaś piękna jak Anastazja. Mądra i dobra. Chciałaś naszym kobietom opowiedzieć
o karmieniu dzieci piersią. Tyle że nikt o tobie nie wie, bo twój dolmen stoi zbyt daleko od drogi, kobietom
ciężko jest tu dojść”.
Władimir wyjął malutką, płaską flaszeczkę z koniakiem i dwa małe, metalowe kieliszeczki. Z kieszeni wyjął
garść pogniecionych cukierków, kieliszeczki napełnił koniakiem. Wypił z jednego, a drugi postawił na portalu
dolmenu, położył na nim cukierek i powiedział: “To dla ciebie, piękna”.
Władimir robił wszystko to, co obecnie ludzie [w Rosji – przyp. tłum.] robią na cmentarzu, gdy przychodzą
do swoich bliskich z rodziny czy przyjaciół. A pramateńka... Jej Duch kulką niewidocznych energii miotał się
wokół niego. Była zdezorientowana, nie wiedziała, jak ma się zachować. Próbowała odpowiedzieć na słowa
Władimira i formowała powietrze w swoją cielesną postać, lecz jej zarys był przezroczysty i ledwie widoczny.
Władimir jej nie zauważył. A ona jemu, który nie widział ani nie słyszał, nadal próbowała coÊ wyjaśnić. Denerwowała
się z tego powodu i miotała. Fala powietrza lekko zaczepiła o kieliszek, który się przewrócił. Władimir
pomyślał, że to wietrzyk niechcący go wywrócił, i zażartował:
— Coś ty taka niezdarna, czemu wylałaś taki drogi koniak?
I Duch pramateńki nagle zamarł w kącie dolmenu. Władimir nalał od nowa koniak do jej kieliszka, położył
na nim kamyk, a na kamyku cukierek. I znów jakby do siebie zagadał: “Trzeba by chociaż ścieżkę normalną
ułożyć do twego dolmenu. Zaczekaj jeszcze trochę, będzie dróżka. Przyjdą po niej do ciebie kobiety. Opowiesz
im, o czym trzeba myśleć, gdy się karmi maleńkie dziecko piersią. Pewnie miałaś bardzo ładne piersi...”.
Potem Władimir zaczął schodzić z góry. Późną nocą dotarł do swojej kwatery. Siedział samotnie na kanapie,
w zimnym pokoju, bandażował rany i oglądał kasetę wideo, którą ludzie z różnych miast przegrywali
i przekazywali jeden drugiemu.
Na ekranie telewizora słuchała występującego człowieka duża grupa osób, głównie kobiety. Mówił o Bogu
i sile Ducha prawego człowieka. Następnie zaczął mówić o mnie. O tym, że jestem ideałem kobiety, do którego
należy dàżyć. Siła mego Umysłu i Ducha jest ogromna i pomagają mi siły światła, i obecnie, kiedy bardziej
poznaję ludzi zwykłego świata, mogę im pomóc.
Mówiono o mnie dużo dobrego. I nieoczekiwanie... stwierdzono, że nie spotkałam jeszcze prawdziwego
mężczyzny, a ten, z którym obcuję, nie jest prawdziwym mężczyzną... A wcześniej jeszcze mówili, że w Australii
jest młody człowiek wart mnie, że spotkam się z nim, spotkam się z prawdziwym mężczyzną...
A Władimir, a on... Pan rozumie... Siedział sam... Słuchał tych słów... I próbował jedną ręką przewiązać rany
na nogach. Druga r´ka, obita, bolała. WyrwaΠam si´ Promykiem do WΠadimira. ChciaΠam mu ogrzaç rany,
ukoić ból i powiedzieć... Wyrazić jakoś to, co czuję... Ale on nigdy nie słyszy, gdy do niego mówię na odległość.
Tym razem jednak udałoby mi się, jestem tego pewna... Na pewno udałoby się, ponieważ bardzo mocno
pragnęłam, żeby usłyszał. Usłyszał, jak go kocham!
Tylko jego. I jest tylko on, mój ukochany, on – prawdziwy mężczyzna.
Lecz coÊśmnie oparzyło i odrzuciło na trawę. Coś nie dopuszczało mego Promyka do Władimira. Znów
16
szybko skierowałam Promień do pokoju, gdzie siedział przed telewizorem, i zobaczyłam. Przed Władimirem
w formie zagęszczenia niewidzialnej energii klęczy Duch mojej pramateńki. Władimir nie mógł jej widzieć ani
słyszeć. Oglądał i słuchał kasety wideo. A moja pramateńka swoim oddechem ogrzewała rany na jego nogach,
gdy ten lał na ranki okropnie palącą wodę kolońską. Usiłowała coś mu powiedzieć, ale jej nie słyszał.
Pramateńka ma tak silnego Ducha, że nic niewidzialnego nie może się przebić przez jej energię. Nawet
broń psychiczna się rozpadnie, jeżeliby ją na nią skierować. Nawet nie zwróci uwagi na nią, wszystko zostanie
odrzucone. W żaden sposób więc nie mogłam się wtrącać, mogłam tylko patrzeć... Patrzyłam i bardzo szybko
myślałam. Co się wydarzyło? Dlaczego to się dzieje? Dlaczego w ten sposób mówił ten człowiek na filmie?
Czy chciał mi pomóc? Coś wytłumaczyć? Co? Dlaczego mój Promyk tak się wyrywał do Władimira? Oczywiście,
że się przestraszyłam, że zrobi mu się przykro po słowach: “Nieprawdziwy mężczyzna’” – i że będzie zazdrosny
o innego. I nagle... Och, jak to bolało... jak mi było przykro... Władimir wysłuchał wszystkiego, westchnął
i powiedział: ,,Prawdziwy mężczyzna. Jest w Australii? Spotkają się. Może wtedy oddadzą mi syna”.
Mój Promyk zadrżał. Jakby wszystko zaszło mgłą. Czy pan to rozumie?... Władimir nie był zazdrosny. Zazdrość
– to oczywiście niedobre uczucie. Ale ja chciałam, żeby choć odrobinę był zazdrosny. Władimir jakby
oddawał mnie z obojętnością innemu. Nie mogłam już tego znieść i krzyknęłam. Prosiłam, błagałam pramateńk
ę, żeby powiedziała, co zrobiłam źle. Gdzie się pomyliłam? Czym zgrzeszyłam? Nie odpowiadała, aż
Władimir opatrzył ostatnią ranę. Dopiero wtedy stwierdziła ze smutkiem: “Trzeba było po prostu kochać, córeńko.
Myśleć o najlepszym dla ukochanego, nie wywyższać się przed nim”.
Usiłowałam wyjaśnić, że chciałam jedynie dobra. Lecz pramateńka powiedziała: ,,Dla siebie chciałaś, córeńko,
obrazów, muzyki, wierszy i piosenek. Wszystko to się spełni, bo twoje marzenie jest mocne. Wiem, ono
jest dla wszystkich ludzi i dla twego ukochanego, ale tobie będzie ciężej otrzymać teraz ziemską miłość. Stajesz
się gwiazdą, córeńko. Gwiazdą można się zachwycać i kochać gwiazdę jak gwiazdę, ale nie jak kobiet´”.
Pramama już więcej nic nie powiedziała. Traciłam kontrolę nad sobą, krzyknęłam, próbując wyjaśnić czy
udowodnić, że nie chcę być gwiazdą, że chcę po prostu być kobietą i być kochaną! Jednak nikt mnie nie słyszał.
Pomóżcie mi! Teraz wiele zrozumiałam. Nie o siebie się boję, dam sobie sama ze sobą radę. Ale Władimirowi
zrozumienie tego zajmie dużo więcej czasu, bo taka informacja oddala go od Prawdy.
Niech zostanie wstrzymane rozpowszechnianie tej kasety. Wmawia ona Władimirowi i ludziom, że jestem
ideałem, gwiazdą, że nie on, ale inny powinien być ze mną.
Nie jestem gwiazdą. Jestem kobietą. Chcę kochać tego, kogo sama zechcę.
Nie tylko ja określam moją drogę.
Pomyliłam się. Marzyłam, że będzie się o mnie mówiło, będzie się poświęcać piosenki i wiersze, malarze
będą mnie malować... Tak się też dzieje.
Zawsze się wszystko spełnia, gdy zamarzę. I to się wydarzyło. Dziękuję za wiersze i piosenki, dziękuję poetom.
To był błąd, że tak zamarzyłam. Wiersze są potrzebne! Ale nie powinnam być gwiazdą.
Chciałam tego wszystkiego po to, żeby Władimir patrzył i słuchał, żeby wspominał. żeby wspominał mnie.
Ale nie wiedziałam, gdy marzyłam. Teraz zrozumiałam, że staję się gwiazdą. Wszyscy podziwiają gwiazdy,
ale kochają zwykłą kobietę.
– Anastazjo, co pani! Zatrzymać rozprzestrzenianie kasety, na dodatek takiej, którą ludzie sami kopiują, nie
da rady. To proces niekontrolowany i nikt tego nie jest w stanie zrobić.
– Widzi pan, wy nie możecie, ale Władimir... On jest przecież przedsiębiorcą. No to co, że to niekontrolowany
proces. On i tak coś by wymyślił, tyle że on tego nie chce, pogodził się z tym, że nie jestem dla niego partią.
...
17