Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Język polski a Sanskryt

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 27 mar 2016, 21:21

A to by tłumaczyło ich dziwną mowę. ;) :lol:
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 10 paź 2016, 09:36

Pozwolę sobie na śmiałość i pociągnę temat prof. Miodka ( viewtopic.php?f=60&t=1309&start=25#p47435 ):

FABULARNE Light pisze:Sztuka rzucania kurwami.

Amerykańscy uczeni ( a jakże! ) przeprowadzili badania, które potwierdzają bezpośredni związek pomiędzy przeklinaniem a inteligencją. Wyszło im, że im człowiek inteligentniejszy, tym częściej bluzga. W jakiś pokrętny sposób łączy się to bezpośrednio z ilością i jakością przeczytanych książek, które wpływają na ogólną elokwencję i naturalnie poszerzają zasób słów-w tym też tych obelżywych. Są też inne wyniki, innych badań, przeprowadzonych na innym uniwersytecie, które pokazują, że najbardziej przeklinają Ci najgłupsi i Ci najbystrzejsi, a Ci tacy średnio rozgarnięci klną najmniej. Wynika to ponoć z tego, że te średnio rozgarnięte gapy myślą, że jak będą mniej przeklinały, to się od motłochu skutecznie odetną i automatycznie będą postrzegane jako lepsze i mądrzejsze. Podoba mi się ta teoria.

Zanim jednak -Drogi Czytelniku- zaczniesz skakać pod sufit z radości i zachwytu, nad tym, że się okazało, że o ja pierdolę kurwa mać jestem wchuj inteligentny, to pozwól, że ustalimy sobie najpierw jedną, ważną rzecz. Przeklinać to trzeba umieć. Nie chodzi o to, żeby być chamskim burakiem, który używa przekleństw zamiast przecinka, i który nieustannie reperuje swe językowe ułomności kurwochujoprotezami. O nie, to jest zwykły rynsztok, tego nie lajkujemy.

Jeśli przyjmiemy, że wulgaryzmy są po prostu słowami, i jak każde inne słowa, mają swoje konkretne znaczenie, moc, wydźwięk i swoją melodię, to staną się one po prostu kolejnymi ,dostępnymi narzędziami komunikacji, jakie mamy na podorędziu. Każde z nich w ręku- a raczej ustach- artysty, stworzy oralne arcydzieło, a w ustach niedouczonego rzemieślnika, skończy jako werbalny gniot. Damy radę, jeśli tylko potrafimy określić znaczenie danego wulgaryzmu, znamy zasady dobrego wychowania oraz zachowamy szacunek dla osób przebywających w pobliżu, wtedy możemy spokojnie rzucić jakimś „mięsem”, bez obawy że robimy coś nie tak.

Znana aktorka, Magdalena Zawadzka opowiedziała kiedyś anegdotę, jak to do „Spatifu” wtoczył się pijany Himilsbach i stojąc jeszcze w drzwiach wrzasnął na całą salę: inteligencja wypierdalać! Na to wstał dostojny Gustaw Holoubek i dostojnie przemówił: nie wiem jak państwo, ale ja wypierdalam. I wyszedł. Finezja. Pokazuje to, że dobrze użyty wulgaryzm może być narzędziem rozładowania napięcia, rozluźnienia atmosfery i sposobem na zademonstrowanie dystansu do samego siebie.

Obrazek

Głównie jednak „kurwy” i „chuje” pojawiają się w towarzystwie gniewu, który czasem po prostu dopada każdego z nas. I w tych właśnie chwilach, nie bójmy się sięgać do wora z „panienkami”, bo jak pokazują wszystkie, możliwe badania naukowe, lepiej gniew rozładować, niż tłumić w sobie złe emocje. To jest bardziej niezdrowe od cholesterolu, glutenu, nikotyny, cukru, soli i czego tam jeszcze Ania Lewandowska nie pozwala. Objawiła nam się oto „kurwa” jako suplement diety.

„Kurwa” jest królową w świecie bluzgów i patrząc na jej zakorzenienie w naszej kulturze, jestem przekonany, że długo nic jej z tronu nie strąci. Ma ona w sobie jakąś magiczną siłę, która nas zniewala i z wszystkich dzieł pisanych , śpiewanych, i wyświetlanych na ekranach, najchętniej cytujemy te, które w „kurwę” są przyozdobione. Sam mam kilka takich ulubionych „kurw”, które mnie na ekranie urzekły i do których chętnie wracam.


Lista ulubionych „kurw”, które mnie na ekranie urzekły i do których chętnie wracam.

5. Cicho, kurwa to cha mój.
„Chłopaki nie płaczą” i Mariusz Czajka jako Alf, tuż przed akcją z afrykańskim czarodziejem. Najszybciej wypowiedziana-wręcz jednosylabowa- „kurwa” na ekranie:



4. Muzeum Lotnictwa kurwa jego mać.
„Chłopaki nie płaczą” i Bohdan Łazuka w koncertowo zagranej roli Szefa. Kultowy tekst o dżonym łolkerze z przepiękną puentą o wycieczce do muzeum lotnictwa:



3. To be kurwa, or not to be.
„Dzień świra” i pomnikowa scena, w której Marek Kondrat w roli Adasia Miauczyńskiego i Misiek Koterski w roli Syna ćwiczą angielski. Scena gigant:



2. Kurwa, kurwa, kurwa.
„Psy” i Cezary Pazura jako Waldemar Morawiec w scenie życia. Dramaturgia sceny powala, a Pazura daje upust swoim nieprzeciętnym zdolnościom aktorskim. Trzeba to znać:



1. Co ty kurwa wiesz o zabijaniu?
Najkultowszy tekst z „Psów” ,który
nigdy nie padł na ekranie. W oryginale Bogusław Linda odtwarzający rolę Franza Maurera, wypowiada sentencję: „nie mów mi kurwa nic o zabijaniu, bo coś o tym wiem”. Bez tej „kurwy” obyć się nie może:




No i co, można? Można.

Można „kurwować” na śmieszno, na smutno, można dramatycznie, agresywnie i z polotem. Może się „kurwa” w historii zapisać, może i się stać kultowa, bywa nawet czasem do rangi sztuki podniesiona.

Serio kurwa.
https://fabularnelight.wordpress.com/20 ... e-urzekly/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 07 gru 2016, 06:30

czy to już było tu na forum?...

https://www.youtube.com/watch?v=tLzPniMz9HE




Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 20 lut 2017, 17:57

Paweł Lech Ruszczyński pisze:Wiedza i dzieje ukryte w naszych słowach
cz.1

18 lutego 2017

Obrazek Obrazek Obrazek
ROD.

„Jest bogiem, który czuwa i troszczy się o rodzinę, ród, plemię-naród. Posiada złote koło i złątą trąbitę. Postać Roda personifikuje zbiorowość ludzi i symbolizuje odwieczną spójnię świata ducha i ciała.”
cyt. Jerzy Przybył.


Czym, dla każdego Polaka o słowiańsko-Lechickim RODowodzie, jest RODzina, nie trzeba tłumaczyć. Ciekawe, że mało kto wie o RODowitych powiązaniach pośRÓD naszymi słowami i w naszej RODzimej mowie. RODzenie dzieci albo naRODzenie człowieka, dziecięcia, członka RODziny jest radosną powinnością i RODzicielskim obowiązkiem, każdej RODzicielki RODu i każdego bRODatego właściciela przyRODzenia. A uRODzony nowoRODek razem z RODzonym RODzeństwem ma pomagać by RÓD rósł w siłę i aby naRÓD się rozrastał. Osobne RODziny tworzyły RODy a te jeszcze liczniejsze naRODy. RODy budowały gRODy i tam licznie w śRODku, zasiedlały domostwa a śRODek gRODu był zawsze ważnym ośRODkiem (osią grodu ze świętym drzewem np. ;-). GRODy były gRODzone wokół tegoż śRODka a wewnątrz przegRODzono go drogami. Podobnie w domostwach budowano przegRODy dzieląc posiadłości RODowe na izby czy pokoje. Można powiedzieć że to taki RODzimy charakter naszego budownictwa. Dodatkowo wszyscy naRODzeni w Lechii poza miłością i poszanowaniem wśRÓD RODów mieli od małego uświadamianą, naturalną miłość i poszanowanie do to tego, co nas otacza, do przyRODy. To ta przyRODa dawała naRODom wszystko co było potrzebne do życia. Udomowione URODziwe rośliny pomogły tworzyć ogRODy, które RODziły różnego RODzaju owoce a których uRODzaj, był źRÓDłem zdrowia i radości a zebrane nasiona były zaRODkami do wysiania w przyszłości. Można by jeszcze wspomnieć o RODowodach naszych zwierząt domowych tak cenionych i pożądanych a trzymanych w zagRODach. Widać wyraźnie że żywicielka-przyRODa stanowiła dla naszych przodków tak samo ważną funkcję jak sam RÓD. Jak widać Słowianie, RODzimowiercy mają wRODzony talent do tworzenia słów pokrewnych ale sciśle dotyczących danej części życia. Zapewne pomagali w tym bóg ROD i bogini przyRODa.

Ten krótki przykład pokazuje, jak budowano nasz język, nasze słownictwo, naszą kulturę. Ukazuje wspaniałość, prostotę i wyrafinowanie zarazem. To wiele mówi o naszych przodkach, oni świadomie i z rozmysłem rozwijali swój język, szanowali go, wiedzieli co i jak wymawiać należy. Widać, że doskonale rozumieli potęgę słowa. Zapewne z nudów, na drzewach jeszcze, w VI w.n.e., (no bo wg germanofilskiej nauki wcześniej nas nie było), nasi przodkowie uprawiali nie rolę a słowotwórstwo.

Okazuje się, że nasz język należy do grupy posiadających największą ilość słów, ich odmian oraz wszelkich dodatków w postaci zaimków, przyimków, przydawek, przysłówek, partykuł, itd. Ten (niszczony od wieków), rozbudowany mechanizm porozumiewania się Słowian, pozwala na niezwykle wysublimowaną i precyzyjną wymowę naszych myśli. Ilość kombinacji, których możemy użyć do budowy zdań, jest chyba największa na świecie! Umożliwia to budowanie zwrotów zawierających wiele subtelności, których nie ma (i zapewne nigdy nie bedzie) w pozostałych językach. Mnogość słów i ich odmian powoduje, że ilość kombinacyjna ich użyć, jest również największa na świecie. A to powoduje, że nasze mózgi muszą się (i mogą bo są wytrenowane) bardziej wysilić przy konstruowaniu zdań. Dowodem na to są tłumaczenia na obce języki polskich dzieł literackich. Kto zna angielski niech spróbuje poczytać tłumaczenia Mickiewicza, np Pana Tadeusza. Wersja naszego dzieła narodowego w języku anglosaskim to jak czytanie „Siekierezady”, takiej tępoty nasz Mickiewicz by zapewne nie zniósł.

Być może to właśnie nasza mowa i nasze mózgi powodują, że Słowiańscy imigranci są w świecie tak cenieni za swoją pomysłowość i nieszablonowe a skuteczne działanie. Jednocześnie może dlatego kraje słowiańskie są zarazem tłamszone i trzymane pod butem, by czasem za bardzo nie urosły w siłę.

Być może, anglicyzacja naszych dzieci i naszego życia, to jest największa zbrodnia od wieków na naszych słowiańskich narodach.

Aby temu przeciwdziałać, należy tylko zrozumieć, że zadbanie o poprawną wymowę, że zadbanie o świadome używanie słów polskiego pochodzenia (czyli nie upowszechniać słów z języków obcych), że poszanowanie naszego języka jest jedną z form miłości do naszych tradycji i jest równocześnie dbaniem o przetrwanie wiedzy zawartej w słowach, a wszystko to dla dalszych pokoleń.

cdn.
http://polskabc.pl/wiedza-i-dzieje-ukry ... h-slowach/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 14 lip 2017, 07:52

Ruda Web pisze:Tata, chleb i biblia gocka – na tropie dawnych fałszerzy
Lipiec 8, 2017

Obrazek

Czołowym wykwitem spekulacji lingwistów jest tzw. język gocki. Uznawany powszechnie za język Germanów, którzy pochodzili ze Szwecji, ale jakoś dziwnie nie jest podobny do szwedzkiego, lecz rzekomo do niemieckiego. Tak twierdzą znawcy, którzy analizowali tzw. biblię gocką. Dla usystematyzowania tego języka wymyślono nawet nieistniejącą grupę języków wschodniogermańskich.

Nie lubię zabaw lingwistycznych, bowiem – w zależności od miejsca wychowania i urodzenia – językoznawca łatwiej wychwytuje źródłosłowy ze swojej mowy ojczystej od innych, nawet znakomicie później wyuczonych. Dlatego językiem gockim zajmę się poprzez tylko dwa słowa, ale bezprzecznie podstawowe w każdym ludzkim języku. Prześledzę formy nazw – ojciec i chleb.

Otec, tata, pater, fader – atta

Atta to ojciec po gocku, ale także w hetyckim (czyli „naszym”, bo sami Hetyci mówili na siebie Nasi). Po staropolsku – otec lub tata. Formy otec do dziś używają Słowacy. Z kolei zapisana łacińskim alfabetem forma rosyjska to atiec. Natomiast szwedzka – far lub fader. Inaczej brzmi niemiecka – vater, czyli z łacińskiego pater. Z tego wniosek, że właściwa starogermańska forma to najprawdopodobniej far, a inne we współczesnych językach germańskich (np. angielskie father) pochodzą od łacińskiej pater. Jeśli założymy, że Goci pochodzili ze Szwecji (co dla mnie jest niezbyt udokumentowaną teorią), to znaczy, że farów czy faderów – ojców nie mieli. Dopiero przechodząc przez ziemie słowiańskie zostali spłodzeni przez swoich attów – atców, otców, tatów. Oczywisty absurd, nie tylko w kategoriach biologicznych.

Słowo mama i tata to pierwsze słowa wypowiadane przez ludzi i najdłużej zachowywane w niezmiennej postaci przez pokolenia narodów. Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest, że ojców od początków swojego ludu nazywali podobnie jak Hetyci i Słowianie, a nie Germanie i Romanie. Do tego forma gocko-słowiańska jest pierwotną dla całej wspólnoty praindeuropejskiej. Atiec, atta, tata – a więc otec/ojciec i tata – to po: fryzyjsku taatje, walijsku tat, starobrytyjsku tatos, kornwalijsku tat, albańsku ate, a po baskijsku aita. Z tego wniosek, że Goci swoich rodzicieli nazywali mianem starszym niż jakiekolwiek przypisywane językom germańskim i romańskim. Wywodzili się więc ze znacznie starszego ludu, którego niewątpliwie bezpośrednimi potomkami są Słowianie.

Hlejf – chlieb i chleb, a bröd z milukiem – mlekiem i milkiem

Kiedy już człowiek narodzi się, to musi coś jeść, aby żyć. Najpierw jest mleko matki – po gocku miluk. Tu najbardziej podobne jest angielskie milk. Podobnie brzmi polskie mleko. Po szwedzku będzie mjölk. W starocerkiewnosłowiańskim mlieko. Jednak prawdopodobnie – moim zdaniem – wszystkie te nazwy mogą pochodzić od prasłowiańskich. Choćby dlatego, że to na Kujawach odkryto pierwsze ślady przetwórstwa mleka, a więc tradycja spożywania go u nas prawdopodobnie była najstarsza. Niemniej brak tu podstaw do jednoznacznego określenia skąd w gockim wzięła się forma miluk. Być może to tak stara nazwa jak mama, bo określa pierwszy pokarm w życiu człowieka. Ocenianie jej pragermańskości czy prasłowiańskości byłoby więc jałowe.

Za to inny pokarm jest ciekawszy :) Jeszcze zanim człowiek uzyska pierwszy garnitur zębów może zacząć odżywiać się chlebem. Jak owi goccy Pragermanie nazywali chleb? Otóż hlajf lub hlejf. Z jaką współczesną nazwą ta forma jest najbardziej zbieżna? Wyliczmy – polskie chleb, bułgarskie chljab, macedońskie lieb i w końcu rosyjskie, białoruskie i serbskie chlieb. Zaś po łacinie pane lub panis. Dla porównania chleb w językach germańskich – szwedzki bröd, angielski bread i niemiecki brot. Jeśli tu ktoś widzi dowód na pragermańskość Gotów, to moja fantazja za takim ciągiem luźnych skojarzeń nie nadąża i chyba nigdy nie nadąży, dopóki mam jeszcze resztki zdrowego rozsądku w swoim umyśle.

Biblijne wątpliwości

Nie będę tu odwoływał się do prac historyków z takiej czy innej szkoły lub wywodów filologów, ale wprost do oglądu samych źródeł. Biorąc pod uwagę ogólnie dostępne opisy z wikipedii, jedynie użyję krytycznego rozumu oraz tego, co pamiętam z praktycznych nauk paleografii łacińskiej i neografii gotyckiej, m.in. dyktand zaliczeniowych, które polegały na odtworzeniu różnych starych stylów pisma, przy pomocy narzędzi wzorowanych na oryginalnych (odpowiednio przycięte pióro gęsie i patyk, zamaczane w atramencie).

Najbardziej znanym i obszernym, ale nie jedynym, zabytkiem języka gockiego jest tzw. biblia Wulfilii. Wulfila, jako pierwszy w IV w. n.e., miał przetłumaczyć prawie całą biblię (oprócz Ksiąg Królewskich) na język inny, niż oryginalne (aramejski, grecki i hebrajski). Oryginał tego dzieła – jak w wielu podobnych przypadkach – do dziś nie przetrwał. Dla celów swojego tłumaczenia Wulfila miał opracować alfabet gocki. To abecadło jest zbitką znaków greckich i łacińskich, natomiast nie wykazuje cech runicznych. Są dwa zabytki, w których znawcy dopatrzyli się śladów run. Pierwszy to z VI w. Documentum Neapolitanum. Pismo, jakim sporządzony został dokument, bardzo się różni od zachowanego egzemplarza odpisu biblii Wulfilii („Srebrnej Biblii”) z rzekomo VI w.. Poszczególne litery uzyskują inne kształty, które zdradzają wpływy pisma runicznego. Zachodzą też różnice gramatyczne. Kolejny z tych dokumentów to Documentum Aretinum – papirusowy dokument w języku gockim z połowy VI wieku. W 1731 roku wydano we Florencji facsimile (dziś powiedzielibyśmy – fotokopię), a oryginał później spłonął. Do naszych czasów zachowało się słabej jakości facsimile, więc nie będziemy go analizowali.

Do tego dochodzi, pochodząca również z VI w. biblia napisana po łacinie, której technologia stworzenia jest bliźniaczo podobna do „Srebrnej Biblii” gockiej. To Codex Brixianus. Naukowcy zauważyli podobieństwa pomiędzy tym łacińskim tekstem i gockim. Podobieństwa miały wyniknąć z rewizji starołacińskiego tekstu dokonanej w oparciu o tekst grecki, natomiast tekst gocki miał być rewidowany przez tekst łaciński. Ponadto wstęp w kodeksie Brixianus wzmiankuje o notach marginalnych z wariantami tekstowymi, których jednak w Brixianus brak, lecz są obecne w „Srebrnej Biblii” (Argenteus). Oba miały powstać w tej samej szkole kaligrafii. Już z tych dociekań możemy zakładać, że twórca księgi gockiej mógł wzorować się na wcześniejszej łacińskiej.

Mamy więc do porównania trzy dokumenty – kodeksy Srebrny (Argenteus) i Brixianus, oraz dokument neapolitański (Documentum Neapolitanum). Wszystkie – według znawców – z VI w. n.e..

Popatrzmy na zapiski z Neapolu:

Obrazek

To szybkie, niedbałe pismo ze znakami, które nie pochodzą ani z greki, ani z łaciny.

Zupełnie inny alfabet niż ten, który jest w gockiej „Biblii Srebrnej”:

Obrazek

Ten dokument wypełniony jest doskonale powtarzalnymi znakami i zachowany – mimo ponad półtora tysiąca lat od stworzenia – w znakomitym stanie.

A teraz – mający pochodzić z tego samego czasu i tej samej szkoły kaligrafii – łaciński Brixianus:

Obrazek

Już na pierwszy rzut oka widać znacznie gorszy stan zachowania egzemplarza łacińskiego, chociaż oba miały powstać w takiej samej technologii (srebrny atrament na barwionym purpurą pergaminie) i w tym samym czasie (VI w.) oraz miały być równie pieczołowicie przechowywane. Jednak zdecydowanie upływ czasu bardziej odcisnął się na egzemplarzu łacińskim.

Jeszcze ciekawsze rzeczy wychodzą przy porównaniu detali pisma w obu zabytkach.

W łacińskim kodeksie pierwsza litera słowa CANON, czyli C jest pisana ze starannością zachowania formy, ale od razu widać, że na sąsiadujących stronach kształty liter różnią się. To samo dotyczy A, a dalej N i O. Na pewno dokument ten sporządzono pismem odręcznym.

W gockim egzemplarzu widzimy litery tak podobne, że nasuwają na myśl druk. Są idealnie tak samo „pisane”, a jeśli gdzieniegdzie są jakieś różnice, to przypominają niedokładne odbicie na podłożu tej samej czcionki. Tak, jak dziś nie zawsze uda się identycznie przyłożyć pieczątkę – raz fragment litery jest wyraźnie odbity w każdym detalu, innym razem tuszu zaczęło brakować. Poza tym wiadomo, że każda z ołowianych czcionek mogła mieć drobne usterki, ale na pewno nie wpływające na ogólny kształt liter.

Tu dochodzimy do ciekawych konluzji. Gocka biblia pojawiła się nagle i dość tajemniczo dopiero w XVI w.. Biblia ta nie jest wspominana w żadnych katalogach ani listach ksiąg przez ponad tysiąc lat swej rzekomej historii. Tak więc, choć księga ma pochodzić z VI w., to jej udokumentowana historia zaczyna się dopiero w XVI w., gdy miano ją odkryć w benedyktyńskim klasztorze w Werden, w Niemczech. Czy nie jest dziwne, że kodeks odkryty został w Niemczech, w klasztorze mnichów wyspecjalizowanych w pisaniu i przepisywaniu ksiąg, a jego język ma przypominać niemiecki, nie zaś skandynawski, czyli podążając za opisem Jordanesa właściwy dla pierwszych Gotów? Na dodatek gocki kodeks został „napisany” w technice, odbiegającej od ręcznego stylu pisarskiego z VI w.! Litery w tej księdze wyglądają, jakby były wybite czcionką drukarską, znaną już niemal od stu lat – tyle minęło od chwili zastosowania druku przez Gutenberga do momentu znalezienia „Srebrnej Biblii” w Werden.

Węglowa wiarygodność

Jedynym dowodem uprawdopodobniającym pochodzenie benedyktyńskiego egzemplarza z VI w. ma być datowanie radiowęglowe.

Czy wyniki otrzymywane w ten sposób są godne zaufania? W górnych partiach atmosfery ziemskiej, pod wpływem promieniowania kosmicznego, stale zachodzi przemiana azotu w radioaktywny węgiel. Dzięki fotosyntezie trafia on do obiegu w przyrodzie. Tam następuje nieustanna wymiana materii. W momencie śmierci, organizm zostaje wykluczony z tego procesu, a zgromadzony radioaktywny węgiel 14 zaczyna się rozpadać według pewnego schematu, nazywanego czasem połowicznego rozpadu. Prawo to mówi, po jakim okresie z całej puli atomów zostanie ich połowa. Ma to być około 5740 lat. Brzmi logicznie, ale w naturze nie działa. Koncentracja tego izotopu w atmosferze nie jest stała. Zależy w dużej mierze od aktywności słońca oraz promieniowania z innych źródeł pochodzenia pozaziemskiego. Podobnie jest z ilością C12 czy C13, która jest uwarunkowana naturalnymi procesami klimatycznymi i geologicznymi Ziemi, jak na przykład erupcje dużych wulkanów czy zlodowacenia. Już to sprawia, że określenie proporcji węgla w danym momencie historii staje się praktycznie nieosiągalne. Inną istotną kwestią jest czystość badanych próbek. Aby datowanie radiowęglowe zadziałało prawidłowo, musielibyśmy mieć do czynienia z układem zamkniętym, tzn. izolowanym, laboratoryjnym środowiskiem. Okazało się np., że żywe skorupiaki złowione z dna rowu oceanicznego, poddane datowaniu węglem C14, oszacowane zostały na około
2 miliony lat.

WNIOSKI:


Tzw. biblia Wulfilii może być XVI-wiecznym falsyfikatem, stworzonym dla udokumentowania tezy o germańskości (niemieckości) Gotów i nie tylko ich. Do tego dochodzą nasze wstępne ustalenia, dotyczące różnic między wybranymi, zachowanymi słowami rzekomo gockimi, a współczesnymi germańskimi, co kontrastuje z podobieństwami do przytoczonych form słowiańskich. W XVI w. cesarz Maksymilian II zaczął propagować teorię o pochodzeniu Niemców od Germanów, opisanych przez Tacyta. Zresztą nie tylko arcykatolicki Habsburg zaczął fałszować historię. Także czołowy protestant Marcin Luter dołożył się do tego dzieła, tworząc z Arminiusza (Żarmina) pierwszego Niemca – Herrmanna. Habsburgowi na pewno nie brakowałoby pieniędzy na opłacenie pracowni benedyktynów w celu odtworzenia starych, dobrze im znanych technologii, które następnie „przełożono” na znany już druk. Oprócz tego mogło dojść do celowego sfabrykowania nowego języka na bazie słownictwa z różnych innych. Nie sposób jednak było wszystko oprzeć o słowa pochodzące z ówczesnego niemieckiego, bo taka produkcja od razu wzbudziłaby zastrzeżenia co do jej autentyczności, stąd zachować się mogły słowiańskie relikty z języka rzeczywistych Gotów/Getów, o czym już pisaliśmy. Być może benedyktyni z Werden nie tylko mieli dostęp do kodeksu Brixianus, ale też fragmentów oryginału lub wcześniejszych odpisów Wulfilii.

Przyjmowanie i upowszechnianie sfabrykowanych rewelacji mogła wspomóc choćby ideologiczna siła Lutra i jego zwolenników, o możnych aryckatolickich Habsburgach nie wspominając.

Tak więc – Panie i Panowie Naukowcy – nie tylko Prokosz może być wątpliwy :) – choć jest.

NA ZDJĘCIU: fotokopia jednej ze stron „gockiej biblii”.
http://rudaweb.pl/index.php/2017/07/08/ ... falszerzy/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 14 lip 2017, 14:34

Kontynuacja artykułu zamieszczonego dwa posty wyżej( viewtopic.php?f=60&t=1309&start=50#p64360 ):

Paweł Lech Ruszczyński pisze:Wiedza i dzieje ukryte w naszych słowach
cz.2

19 lutego 2017

Kolejnym słowem, które weźmiemy na warsztat jest słowo żyć.

Każdy Lechita żyje zgodnie z tradycjami przekazanymi przez swój ród, jest żywicielem i opiekunem swojej żony, żywi również swoje dzieci, jednym słowem potrafi wyżywić całą rodzinę. Kiedyś uprawiał życiodajne żyta a teraz prowadzi ożywione życie towarzyskie ze swoimi braćmi, z którymi przyszło mu prowadzić sąsiedzki żywot. Życie toczyło się spokojnie, aż tu ożyły stare wspomnienia z ,zywotów naszych przodków. Naukowcy, w tym genetycy, prowadzą obecnie ożywione dyskusje, na temat naszych dziejów. Okazuje się, że baja to nie bajka, baja to wspaniała opowieść o życiu naszych wielkich przodków. W tym kontekście np. dzieje bajeczne Kadłubka nabierają rumieńców. Otóż współczesne badania genetyków dowodzą, iż na tych terenach, od tysięcy lat żyli nasi praprzodkowie. Nieprawdą jest, wymyślona opowiastka o wielkiej wędrówce ludów (Słowian) w VI-VIII w. I nie ma na tą chwilę, większego znaczenia, czy żyjemy tu od 6 czy 11 tysięcy lat, a może i od 13-14 tyś. od końca zlodowacenia
Ustalenie tego może pozostać dziełem życia nie jednego, przyszłego, naukowca. Ważne jest, że polska nauka w trakcie rozbiorów nie istniała a teraz dzięki Internetowi, odżywa na nowo. Każdy żywy jako żywo, gdy dowie się o ogromie manipulacji germanofilów (zwanych nie wiadomo dlaczego historykami), powinien czym prędzej wyciągnąć własne wnioski i najpierw spytać DLACZEGO?

Dlaczego ożywione dzieje naszych przodków są tak niewygodne ?

Kogo żywoty naszych przodków, tak bardzo uwierają?

Jaka jest prawda o życiu naszych praojców?

Dlaczego fala hejterów ma żywotny interes aby przeciwdziałać wzrostowi świadomości naszego narodu?

DLACZEGO?

Lechita, który zna dzieje swojego rodu, życiorysy swoich przodków, ich dokonania: cywilizacyjne, społeczne i gospodarcze nie da sobie w kaszę nadmuchać, żyje dumnie i nie żywi strachu przed wrogiem. Dlatego, żaden najeźdźca, nigdy w życiu nie pozwoli, by taka „niepoprawna” wiedza siała niepotrzebny zamęt, wśród żywych niewolników. Najlepszą żyłą złota dla „miłościwie nam panujących” jest nic nieświadomy, niedouczony, niedożywiony i dający się wykorzystywać niewolnik (a dziś podatnik). Ano, marny żywot człowieka bez korzeni
(przy okazji, ciekawe kto promuje kosmopolityzm
)

KTO?

„Historia jest pisana przez zwycięzców” (Winston Churchill).

A kto dokonał rozbiorów Polski i kto temu mocno przyklaskiwał? Polska ma paru zażyłych wrogów i nie chodzi tu wcale o sąsiedzkie współżycie z Niemcami czy Rosją czy innym narodem. Nie chodzi o to czy żywimy do kogoś jakiś uraz na tle dziejowym. Chodzi o to, że zawsze znajdzie się jakaś żyła, która chce wyciskać z nas ostatnie soki, chodzi o życiodajny i wspaniały (również geostrategicznie) teren w Europie. Zawsze chodzi o żywotne, olbrzymie interesy mocarstw (obecnie korporacji). Przy poparciu Watykanu i Wielkiej Brytanii, rozbiorów dokonali Niemcy wraz z Rosją i Austro-Węgrami, które to rozwijały zażyłe stosunki właśnie z Niemcami.

To niemiecka cenzura nie pozwalała na rozwijanie polskiej myśli naukowej. A jeśli choć na włos odchodziła ona od wyznaczonych torów szła w zapomnienie. Skutki tego obserwujemy do dziś i to we wszystkich płaszczyznach współczesnego życia! Najeźdźcy do dziś kopią nas w rzyć.

PRAWDA O POLAKACH?

Prawda jest jedna! Każdy kto żyje na tej ziemi i każdy kto nie jest tu pasożytem, doskonale czuje to w swym sercu! Żyjemy tu spokojnie, współżyjemy z każdym kto przyjmuje nasz sposób życia i nie jest ważne czy jest czarny, żółty, czy ma w sobie R1a, czy jest kosmitą. Przybyszu, jeśli nasze wartości a przede wszystkim życie w WOLNOŚCI są dla Ciebie równie ważne, to ŻYJ TU Z NAMI!!! Natomiast z każdym wrogiem, będziemy bić się na śmierć i życie w imię WOLNOŚCI, właśnie, tak jak to czynili za swego żywota nasi dziadowie!

CO Z TYMI HEJTERAMI?

Nikt nie lubi, jak mu się zdobycz z rąk wyślizguje – to dotyczy narodów, które sobie ułożyły plan zapanowania nad wolnymi ludźmi. Dlatego właśnie wszelkiej maści zawodowi polskojęzyczni trolle jadą równo po każdym kto próbuje coś powiedzieć i wskazać na szereg przeinaczeń, półprawd i kłamstw w oficjalnym nurcie, nie wiedzieć czemu zwanym naukowym. Próbują np. zdyskredytować i ośmieszyć żywych wrogów nazywając ich np. TURBOSŁOWIANAMI.

Zarówno Niemcy i Rosja (a nie zdziwiłbym się gdyby i Wielka Brytania z USA ) oraz kościół rzymskokatolicki robią wszystko, by nie ożywiać legendy naszego kRaju. Wszyscy mają żywotne interesy w tym, by jak najdłużej ciągnąć z naszego narodu maksymalne korzyści materialne (lub geostrategiczne).

Ten czas się kończy. Lechici ożyli i ożywili Lechię – tego już nikt nie zatrzyma a efekt śniegowej kuli już trwa.

Niech żyje Lechia!

Tak! Jestem turbosłowianinem i jestem z tego dumny!
http://polskabc.pl/wiedza-i-dzieje-ukry ... wach-cz-2/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: Thotal » czwartek 14 wrz 2017, 12:14


Wspaniała Rzeczpospolita
Polskie dziedzictwo na świecie

Językoznawco, Szach Mat!




W tym artykule zawarte są niepodważalne dowody na to, że język polski/słowiański jest źródłem dla łaciny, greki i germańskiego/angielskiego.

Ten artykuł jest po części kontynuacją artykułu Niepiśmienni Słowianie. Dlatego zalecam przeczytać go wcześniej.

Dość często w komentarzach pojawia się tok rozumowania: No dobra, wiemy już, że wszystkie języki to tak naprawdę jeden język i jego dialekty. Ale skąd wiadomo, że to łacina i greka są z polskiego/słowiańskiego, a nie odwrotnie? Skąd ta pewność, że słowo Forum pochodzi od słowa Dwór (W→F), a nie odwrotnie. I co z tym Praindoeuropejskim, przecież każde słowo wyprowadzone jest z rdzenia praindoeuropejskiego. No to przecież słowiański, grecki i łaciński są z praindoeuropejskiego, a nie ze słowiańskiego.

Istotnie, na pierwszy rzut oka często nie wiadomo, kto od kogo wziął słowo. Widać tylko, że jest to to samo słowo. Jednak jeśli wiemy, że głoski dźwięczne są starsze od bezdźwięcznych (bo dźwięczne dużo łatwiej wymówić) to już z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że Dwór jest starszy od la:Forum, Dzwon od el:Phone czy Pierd od en:Fart. Ponadto najstarszy zapisywany język świata, który używany jest do dziś, czyli Sanskryt potwierdza, że 4000 lat temu ludzie mówili tak samo jak we współczesnej Polsce. Wspomniane wyżej Pierdzieć 4000 lat temu w Indiach wymawiano/zapisywano jako Pierdać (angielska transkrypcja jako Perdate). Proszę też zauważyć, że i w przypadku Dworu i Dzwonu w zachodnich językach D/DZ znika! To nie Polacy sobie dokładają D, bo chce im się utrudnić wymowę, a to Grecy i Rzymianie usunęli D/DZ, bo nie potrafią wymawiać zbitek spółgłosek!

A jeśli wiemy, że wszystkie rdzenie praindoeuropejskie brane są tak, jak i cały ten wymyślony język Praindoeuropejski z ciemnej otchłani (jak i wspomniane wyżej Pierdać), to zostaje na placu boju w zasadzie tylko Słowiański i Sanskryt. O tym dlaczego Słowiański jest starszy od Sanskrytu wyjaśniam w artykule Sloveniska Samskrta. To dla każdego myślącego człowieka wszystko staje się klarowne. Ale zaraz, zaraz… skąd Pan wie, że wszystkie rdzenie praindoeuropejskie pochodzą z ciemnej otchłani tzw. językoznawców? Otóż jeśli weźmiemy sobie jakikolwiek z brzegu rdzeń, chociażby wspomniany wyżej Dwór/Forum, to ze słownika dowiemy się, że:


From Proto-Indo-European *dʰworom (“enclosure, courtyard, i.e. something enclosed by the door”), accusative of *dʰwor-.

Wywnioskować z tego można, że słowo Dwór jest słowem pierwotnym, więc nie pochodzi od niczego innego jak tylko od Allaha (albo językoznawców) i nie posiada rodzeństwa czy rodziców. Otóż NIE! Słowo to TYLKO w grece, łacinie czy germańskim nie ma rodziny. Otóż w języku polskim ma i to nie małą. Pierwszym takim słowem są DRZWI (czyli brama do Dworu). Po polsku pojawia się przestawka R↔W, ale w pozostałych słowiańskich już jej nie ma. Drzwi najczęściej brzmią Dvere. Ta forma znana jest od co najmniej 4000 lat (Sanskryt: Dvara), a w polskim występuje np. w słowie odDźWieRny (kolejność liter sprzed przestawki).
Magia Tworzenia

Skoro wiemy już, że litery dźwięczne i bezdźwięczne się wymieniają, to od razu jasnym się staje, dlaczego Drzwi się oTWieRa (D→T)! Otóż Otwierać w prostej linii pochodzi od Dwór/Drzwi. Ale skąd ten Dwór się w ogóle wziął? Otóż został on sTWoRzony! Od słowa Tworzyć pochodzą wszystkie Twory, ale i Przetwory. Takimi Tworami są ToWaRy. Oczywiście w słowniku znajdziecie, że Towar to nie od TWoRzenia, ale od tureckiego Tavar (Towar)?!?! Jeszcze 100 lat i się dowiemy, że polskie Król pochodzi nie od Kraj (J→L), a od tureckiego Kral (które oczywiście jest z polskiego).

Tutaj jeszcze mała turecka dygresja, co do Węgrów, bo też w komentarzach zdarza mi się tłumaczyć, że Węgrzy to Słowianie, którzy ulegli madziaryzacji. A ludzie robią duże oczy, żę przecież jest to niemożliwe, węgierski taki do polskiego niepodobny… a jednak! O tym, że nazwa Budapeszt jest słowiańska pisałem w artykule Głodnemu chleb na myśli. Ale mało kto wie, że pierwszą stolicą Węgrów nie był Budapeszt, a Białogród Stołeczny (obecnie: Szekesfehervar). Jeśli ma się jakiekolwiek pojęcie o języku węgierskim, to się wie, że Szekesfehervar to DOSŁOWNE TŁUMACZENIE POLSKIEJ NAZWY!


1 Szek to Krzesło, czyli Stół po staropolsku, porównaj dzisiejsze Stołek. A nazwa stąd, że stoi.
2 -es to końcówka przymiotnika czyli Stołek→Stołeczny, Szek → Szekes
3 Feher to Biały
4 Var to Zamek (jak nasze Warownia). Porównaj słowo Varos (ta sama końcówka co Szekes) i uzyskujesz słowo Gród/Miasto po węgiersku. Varos = Warowny / Zamkowy = Gród (porównaj czeskie i słowackie Hrad=Zamek i polskie Gród = Miasto).

Czyli Szekeszfehervar to dosłownie Białogród Stołeczny. Chyba nie muszę dodawać, że nazwą Stolica/Stołeczny (miejscem gdzie jest tron czyli Stół/Stołek) nazywa się miasta TYLKO po POLSKU I ROSYJSKU! W każdym innym języku oznacza się je słowem Głowa/Główny np. en:Capital ←Kapo (głowa) ←Kupa (Stos, coś co jest u góry), de:Hauptstadt ←Kapo (K→H, Głowa) + Stać (miasto stoi w jednym miejscu), cs:Hlavne mesto ←Głowa + Mieścić, hu:Fovaros ←Fo (Głowa) + Varos (Miasto) ←Pan (coś nad nami, coś głównego, ważnego) + Var (Zamek).

Czyli już mamy pewność, że historyczna węgierska stolica miała polską nazwę. No ale co do tego ma Turcja? Otóż Turcja wbiła się w Europę i opanowała Białogród Stołeczny i całe Bałkany na stulecia. Zatrzymał ich dopiero Sobieski pod Wiedniem. Więc skoro to, co mówią nam w szkole jest prawdą i Turcy opanowali Białogród w 1543 roku, a Węgrzy nie mówili po polsku… to ja się kulturalnie zapytowywuję… Jakim cudem miasto to po turecku nazywa się Istolni Belgrad?!?!? Jeśli na tym terenie mówiono głównie po węgiersku, to miasto powinno nazywać się mniej więcej Sikesfehirvar, a nazywa się jak po polsku, czyli Istolni Belgrad (Początkowe I dodawane jest do słowiańskich zlepków spółgłosek na początku wyrazu – tak samo ma Istambuł). Można to potwierdzić turecką Wikipedią: http://www.wikiwand.com/tr/%C4%B0stolni%20Belgrad.

Wyjaśnienie jest tylko jedno. Turcy poznali to miasto po polskiej nazwie nie dlatego, że mówiło się tam w XVI wieku po węgierski, ale PO POLSKU!!!

Wracając do naszego Tworzenia i Dworu z niego wywodzącego się, chciałbym jeszcze niedowiarkom podpowiedzieć kolejne słowo z tej samej rodziny, które do Dworu ma podobną budowę. Tym słowem jest TWieRdza. Skoro wiemy, że Twierdza jest od Tworzenia, to wiemy już że i ToWeR Bridge i Eiffel ToUR (W→U) i FernsehTURm i cała reszta tych słów jest słowiańskiego pochodzenia.

Oczywiście jak coś sTWoRzono to ma to TWaRz i nie powinno nikogo dziwić, że hinduski bóg tworzący wszechświat (czyli odpowiednik chrześcijańskiego boga z pierwszego rozdziału Tory) nazywa się… Twastar czyli Stwórca. W polskiej Wiki go nie ma… ale w angielskiej jest tu: http://www.wikiwand.com/en/Tvastar.

Kolejnym ciekawym słowem z tej serii jest Towarzysz. Otóż kiedyś słowo Towarzysz oznaczało kolegę z pracy… takiego czeladnika, z którym się razem coś tworzyło. Stąd takie dzisiejsze słowa jak Towarzyszyć czy Stowarzyszenie. To ostatnie słowo prowadzi nas do kolejnej części
Psikuta czyli Psikutas bez S

Towarzystwo → Stowarzyszenie. Jest to dobitny przykład na to, że w językach słowiańskich początkowe S jest naturalnym przedrostkiem niezmieniającym zasadniczo znaczenia słowa. Jego znaczenie jest Z czymś lub Z czegoś np. Z Towarzystwem → Stowarzyszenie, Z prowadzeniem → Sprowadzenie czy Z komputerami → Skomputeryzowanie. Przedrostek ten z czasownikami często czyni je dokonanymi, no bo jak coś jest Z końcem, to jest Skończone, a jak Z robieniem to Zrobione. Tutaj mamy przykład, że Z/S (dźwięczna/bezdźwięczna) się wymieniają. Oczywiście po słowiańsku nie tylko S/Z można dodać jako przedrostek, ale i każdy inny przyimek np. Prosić → Sprosić, Wprosić, Wyprosić, Uprosić, Zaprosić, Przeprosić itd. Szczególną mnogość znaczeń widać przy takiej przyimkowej odmianie bluzgów.

Dlaczego to S/Z jest tak ważne? Otóż jest ono “niewyjaśnionym” zjawiskiem języków indoeuropejskich. To zjawisko polega a tym, że te sam rdzeń występuje w wersji z S i bez S (jak tytułowy Psikutas :P). Idealnym przykładem jest tu Mały → Small. Otóż z politycznych względów nie można powiedzieć, że to jest słowiańskie S, bo świat językoznawczy by się zawalił. Proszę porównać jeszcze takie rdzenie:

KL/KR oznacza po polsku Koło, stąd i Car (Samochód) po angielsku. No i z niego mamy zarówno KRzywy jak i SKRzywiony (w wersji z S i bez S) i dla nas jest to proste, logiczne i jasne dlaczego tak jest. No chyba, że jesteśmy językoznawcą, wtedy zagadka jest nierozwiązywalna, bo jak wyjaśnić: la:Curvus (czyli dosłownie nasz Krzywy) oraz hinduskie sa:Skarana (czyli dosłownie nasze Skrzywiony). Dla tęgich głów z uniwersytetów jest to po prostu niewyjaśnialne.

Dam jeszcze jedno, takiej mniej typowe… czyli Więdnąć. Słowo ewidentnie polskie (pochodzi od słowa Woda) i z niego mamy np. en:Wither (D→TH, Więdnąć). I każdy Polak wie, że Więdnąć i Zwiędnąć to jest TO SAMO! Następuje tu tylko zmiana aspektu, ale znaczenie jest identyczne. Jednak jeśli takiego Polaka wysłać a uniwersytet na lingwistykę, nagle okaże się, że niewyjaśnialne jest dlaczego po angielsku jest Wither, a po niemiecku jest Schwinden. No magia jakaś!

Oczywiście o tym, że Więdnąć/Zwiędnąć jest polskie to nikt nie powie, bo NIE WOLNO wyjaśniać procesów słowotwórczych w oparciu o języki słowiańskie, bo grozi za to wyrzucenie z uniwersytetu. Więcej o tym w artykule: Pierwsze przykazanie lingwistyki: Zawsze ignoruj rdzeń słowiański!

Skoro podstawy językoznawstwa już każdy czytelnik ma, to lecimy:
Dowód nr 1: Sekret

Otóż każdy z Was po odmóżdżającym pobycie w szkole wie, że słowo Sekret jest obcego pochodzenia. G. PRAWDA!

Wymyśla się różne bzdety, że to od Secretus, czy tam Securus czy inne takie tam bzdury. Otóż słowo Sekret pochodzi od słowa SKRYĆ! A dlaczego? Bo jak już wyjaśniłem powyżej początkowe S ma tylko sens w języku SŁOWIAŃSKIM! Nie istnieje taki przedrostek jak S- ani w Łacinie (jest tam co-), ani w Grece (jest tam Koinos), ani w germańskim (jest tam ge-). Przedrostek S- jest TYLKO I WYŁĄCZNIE PRZEDROSTKIEM SŁOWIAŃSKIM! Dlatego słowo to musi być słowiańskie. Skoro wiemy, że Sekret pochodzi od Skryć/Kryć (wersja z S i bez S) to zobaczmy czy są jakieś inne słowa to potwierdzające. Oczywiście, że są! I jest to: Skóra (S + Krycie) czy Skarb (coś Skrytego). A czy taki ktoś jak Kret Wam coś mówi? Nazywa się tak, bo się Kryje! Tak samo Skrzat! A i Krzak służy przecież do ukrycia. A jak coś pokryjemy… to czy nie jest to poKRywka? A jak to odkryjemy, to będzie to OdKRycie! Czy wiecie, że to czym się pokrywamy to KOLOR (R→L). Może to trochę zaskakiwać, ale kolor to jest właśnie wierzchnia warstwa wszystkiego, dlatego ma taką nazwę! A co robi złodziej? KRadnie! Czyli Ukrywa! Kraść rdzeniowo jest tożsame z Ukrywać.

Oczywiście słowo Secure/Security (Bezpieczny / Bezpieczeństwo) też pochodzi od słowa Kryć/Skryć.

Ale skąd w takim razie słowo Kryć? Może ono nie jest polskie? Ależ oczywiście, że jest i pochodzi od słowa Góra (G→K). Krycie, Kolor czy Skóra są po prostu na wierzchu czyli są U GÓRY. Słowu Góra poświęciłem oddzielny artykuł i jest nim: Góra, Dół i Armageddon. Co ciekawe, taką samą etymologię ma słowo Kolec (Mała góra).

Czy wśród milionów czytelników tego bloga jest choć jeden, który udowodni niesłowiańskość słowa Sekret? Oczywiście nie interesują mnie pseudonaukowe uniwersyteckie bzdury o języku praindoeuropejskim i wyssanych z palca jego rdzeniach. Ma być jasno i klarownie, to z tego, a to z tamtego.
Dowód nr 2: Używać

Skoro już każdy wie, że słowa z S i bez S to te same słowa i wie, że to samo ma się z innymi polskimi przedrostkami to zobaczmy sobie taki właśnie inny przedrostek. Niech nim będzie U. U ma podstawowe znaczenie U kogoś. Jest to przedrostek zbliżony do W oraz WY. W niektórych językach U i W są przemienne, łączone lub nawet tożsame. Np. hr/sr:U=pl:W. Po serbsku czy chorwacku można powiedzieć Sam U domu (Jestem W domu). Po polsku powiemy W czymś, ale U kogoś. Czyli W domu, szkole, Polsce, ale U Joli, Kasi, Basi. Bo w Joli, Kasi i Basi ma trochę inne znaczenie. Przy czym U domu, U szkoły, U Polski się nie spotyka, chyba że np. U bram szkoły (w sensie Przy szkole).

Jakie jest znaczenie U przedrostkowego? Moim zdaniem jest to “Powodować” np. Ciec/Ciekać →Uciekać (powodować odpłynięcie), Niknąć → Unikać (Powodować znikanie – samego siebie), Spać → Uśpić (Spowodować spanie), Kryć → Ukryć (Spowodować Krycie) itd. Więc jeśli mamy słowo Żyć, to Używać znaczy Spowodować Życie danej rzeczy. I jest to prawda. Leży sobie młotek na półce i jak go Użyjemy to spowodujemy, że “będzie żył” w naszych rękach. Jeśli użyjemy komputera, to spowodujemy, że będzie działał, a dzięki temu “żył”.

Skoro już wiemy, że w języku polskim to NIE JEST ZAPOŻYCZENIE i ma jasny i logiczny źródłosłów. To zobaczmy jak to słowo brzmi w innych językach.

angielski: Use
hiszpański: Usar
łacina: Usare
szkocki: Uise
esperanto: Uzi

Zastanawiające!

Co ciekawe w słownikach te słowa wyprowadza się od łacińskiego Uti (Używać), porównaj Utylizacja, przy czym specjalnie dla tego JEDNEGO słowa stworzono praindoeuropejski rdzeń *h₃eyt- !!! Należy zauważyć, że tylko w wersji Uti jest T, w każdej innej wersji jest S. Żeby odpodobnić słowo od słowiańskiego rdzenia, rdzeń praindoeuropejskie ma T, a nie S jak prawie wszystkie wyrazy z tej rodziny. Czy ktoś potrafi to logicznie wytłumaczyć?
Dowód nr 3: Wąż

Zacznę trochę od środka, bo od początku to by wyszedł referat baaaaardzo długi.

Co to jest Wiedza, każdy wie. Polskie słowo Wiedza jest zatwierdzone nawet w antycznym języku Wedyjskim, który od polskiej Wiedzy ma swoją nazwę. Ten kto ma Wiedzę, ten WIE dokąd idzie i Wiedzie ludzi za sobą. Dziś powiemy ProWADZI, ale to to samo słowo co Wodzić. Ten kto Wodzi/Prowadzi ludzi to jest Wódz. Od Wodza pochodzi DoWÓDca. Od tego samego polskiego słowa pochodzi perskie Wezyr (DZ→Z) czyli Dowódca. Od Wodza, który jest Najwyżej, pochodzi słowo Wysoki (DZ→S). Po dziś dzień mówi się do Władców Wasza Wysokość. Od Wysokości mamy i Wieszać i Wisieć i Wieżę (SZ→Ż). Zazwyczaj jak coś jest Wysokie, to jest Wąskie. Dlatego oba te słowa współdzielą ten sam rdzeń. Jak coś ściśniemy, czyli Zwężymy, to stanie się to zazwyczaj Dłuższe czyli Wyższe. Jak coś Wydłużymy, stanie się Wąskie. Jest to dość logiczne. Jak chcemy zrobić coś Wąskim to to Wiążemy (S→Ż). A jak kogoś Zwiążemy to jest Więźniem (Ż→Ź) i trafia do Więzienia. Jak chcemy, by coś było Wysoko, to musimy to WZiąć (S→Z). A jak coś Weźmiemy na odległość, to mówimy, że to Wozimy. I tak słowa można tworzyć w NIESKOŃCZONOŚĆ! Po co to napisałem? Ażeby wyjaśnić, że słowo Wąski nie jest zapożyczeniem i NIGDY NIE BĘDZIE (jakby tego chcieli pseudojęzykoznawcy). Słowo to ma tysiące słów pokrewnych w języku polskim, więc łatwo je wyprowadzić od innych słów.

Otóż jeśli byśmy mieli nazwać jakieś zwierzę, które jest Wąskie… to które byśmy wybrali? no które się pytam drodzy językoznawcy? Moim zdaniem wybrać należy Węża! Bo Wąż po prostu jest WĄSKI! I stąd jest jego nazwa (S→Ż). Przecież słowo ZWĘŻAĆ można zrozumieć również jako “Robić z czegoś Węża”! Tak samo jak słowa Wąs i Włos! Przecież to jasne i logiczne dla każdego Polaka. Ale nie dla językoznawcy po uniwersytecie. Otóż zanim zostaniecie językoznawcami, musicie zeznać na egzaminie, co następuje:

Polskie Wąż pochodzi od prasłowiańskiego Ąż

From Proto-Slavic *ǫžь

Prasłowiańskie Ąż natomiast pochodzi od Praindoeuropejskiego Henguis?!??!?!

from Proto-Indo-European *h₂éngʷʰis (“snake”).

Noż ku… ja pierd…. po prostu nóż się w kieszeni otwiera!

Kto to ku… wymyślił?!?!

A dlaczego to słowo wygląda tak, a nie inaczej? A no bo po łacinie polski wąż to Anguis, więc trzeba było zrobić taki PIE rdzeń, żeby był jak najmniej podobny do polskiego, a jak najbardziej do łaciny, bo jeszcze się ktoś skuma, że ktoś tu perfidnie kłamie!

A skąd wiemy, że to łacińcy wzięli słowo od nas? Po pierwsze udowodniłem, że Wąż to nie jest oddzielny rdzeń, a pochodzi od innego słowa (tj. Wąski, Zwężać), a po drugie jak weźmiemy nasze Wąż i zlatynizujemy… czyli usuniemy pierwsze W jak to często robią łacińcy z naszymi słowami, a potem zamienimy Ż na G jak to robią łacińcy z naszymi słowami, a na koniec zastąpimy nosówkę zbitką AN jak to robią łacińcy z naszymi słowami to powstanie nam nikt inny jak właśnie ANG! A jak wiemy łacińcy lubują się w końcówkach typu UM, OS, IS no to mamy wypisz-wymaluj Anguis! Co za popapraniec to wymyślał?!?! Pewnie ma niejeden dyplom!

Ale to jeszcze nie koniec PIE magii rdzeni. Otóż idiotom od PIE wcale nie przeszkadza, że rdzeń*h₂éngʷʰis wzięty jest z d… Otóż w PIE istnieje jeszcze jeden rdzeń oznaczający węża i te rdzeń to: h₁ógʷʰis czyli Hoguis. Oczywiście dla każdej myślącej istoty jest to taki sam rdzeń jak ten poprzedni (Henguis vs Hoguis), a właściwie, żadne z nich nie jest żadnym rdzeniem, bo rdzeń to nie ma rodziców (dlatego jest RDZeniem – czyli tym co RODZI), ale tego właśnie uczą “na uniwersytetach”!

Dla przykładu: Awestyjski: Ażi, Sanskryt: Ahi (Ż→H), Ormiański: Iż, Grecki: Ofis (W→F). Grecki jest dowodem na to, że W nie jest polskim wymysłem, a było tam od zawsze, po prostu zamienili je sobie na F. Pojęcie Ofiologia (Nauka o Wężach) jest więc polskiego pochodzenia!

Dodatek: Żmija pochodzi od słowa Ziemia (bo żyje przy Ziemi). Snake ma tę samą etymologię, co nasza Noga. Pochodzi od słowa Niz → Niż → Noga (Ż→G, część ciała, która jest Nisko). Z Niżem → Z Nogą → Snake (G→K, znów pojawia się “magiczne” S na początku). Porównaj też Sanskryt: Naga (Wąż). Serpent natomiast pochodzi od naszego słowa Sierp i jego kształtu. Porównać też można po raz kolejny Sanskryt: Sarpa (Wąż). Ciekawe, że Sanskryt posiada wszystkie 3 rdzenie na oznaczenie Węża!
Podsumowanie

Jeśli wśród czytelników jest KTOKOLWIEK kto potrafi udowodnić niesłowiańskość powyższych słów zapraszam do przedstawienia dowodu. Wszystkim pozostałym chciałem w ten sposób zaznaczyć, że jeśli istnieją słowa, których słowiańskości nie sposób jest podważyć, a mimo to jawnie się kłamie, by ten fakt ukryć (oficjalnie wszystkie słowa poza Wampir, Wódka i Robot są niesłowiańskie). A przy tym pozostałe słowa “indoeuropejskie”, to takie, których niesłowiańskości nie da się udowodnić, to możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa uważać, że wszystkie te słowa są słowiańskie, a Praindoeuropejski = Słowiański = Polski.
Seria

Językoznawco, Szach Mat! Część 1.
Językoznawco, Szach Mat! Część 2.
Językoznawco, Szach Mat! Część 3.



http://wspanialarzeczpospolita.pl/2015/ ... szach-mat/





Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 28 wrz 2017, 08:01

Marian Nosal pisze:Język polski - wracamy do korzeni
23 września 2017

Nasz język został sztucznie zachwaszczony słowami i strukturami pochodzącymi z innych języków. Chodzi tu szczególnie o słowa pochodzące z języków niesłowiańskich. W kręgach "inteligenckich i naukowych" jest wręcz moda na używanie takich słów. Naszym zadaniem jest odchwaszczenie podstawowego dobra Polków, jakim jest nasz język polski. Będzie też o wpływie języka na naszą historię, psychologię, energetykę i duchowość.

Dlaczego pielęgnowanie naszego języka jest ważne?

Otóż każde słowo i struktura niosą ze sobą pewne pole znaczeniowe, obraz i pewną wibrację (=drżenie) znaczenia i dźwięku.

Na przykład słowo "wibracje" kojarzy się nam z techniką, słowo "drżenia" z różnymi drganiami o małej amplitudzie (=o małym zakresie), ale też z uczuciami, a "trzęsienie się" z ruchami występującymi w przyrodzie.

Wibruje młot pneumatyczny lub jakiś, być może delikatny, ale techniczny, przyrząd wibrodiagnostyczny

Drży zaś od uczuć nasze Serce.

Niby to samo znaczenie, ale inne konteksty i stąd krańcowo różne rozumienie tych pozornych niby synonimów.

Jeżeli Serce zawibruje, zatrzęsie się od uczuć, a młot pneumatyczny zadrży, to niby nic się nie stanie, tylko nasz świat będzie trochę inny.

Mniej spójny z tym, z czego wyrośliśmy, bez tej harmonii (=ładu), której potrzebujemy, aby dobrze żyć.

Tak tak, wiem że użyte przed chwilą przeze mnie słowo struktura nie jest słowem polskim, oznacza ono w łacinie "budowę, sposób budowania"

Jeżeli poczujemy taki brak polskiego słowa, to nie myślimy, że nasz język jest gorszy, tylko szukamy tego słowa i w sposób kreatywny (=twórczy), bazując (=opierając się) na mowie naszych przodków kreujemy (=tworzymy) go i konfrontujemy (=sprawdzamy) go w kontaktach (=spotkaniach, zetknieciach) z innymi użytkownikami naszego języka.

Nie jestem lingwistą (=językoznawcą), wiec może nie potrafię znaleźć optymalnych (=najlepszych) rozwiązań, ale język nie należy do nauki, język należy do nas, a naukowcy mogą nam, użytkownikom języka najwyżej swoją wiedzą w tym dziele pomóc.

Na początku tego artykułu użyłem słowa "wibracja", czy też "drgania", "drżenie"

Czujecie chyba, że słowo "drżenie" powoduje inne drżenia na naszym języku i w naszym sercu niż łacińsko-imperialno-rzymskie słowo "vibracja".

Mnie się to zupełnie inaczej kojarzy.

Drżenia i trzęsienia są dla mojego ucha i dla mojej Duszy Słowiańskiej bogatsze i bardziej wielowymiarowe.

Drżenia i trzęsienia są zamknięte i zwarte, bo "rż" i "rz" chwilę trwają, a potem jest zamkniete "e" lub "ę".

Nie ma tu miejsca na wycieki Energii, jest za to rezonans drżeń z Esencją Przyrody.

Zaś vibracja z powodu głoski "a" występującej po "r" otwartą jest (=aperta est↓) i powoduje poczucie imperialnej wielkości, ale też straty energetyczne.

Samo "r" też jest krótkie.

Vibrovanie jest może dobre dla osób z Pówyspu Apenińskiego, bo Rzymianie mają inne widzenie świata, ale nie dla nas.

Ich widzenie świata tym różni się od naszego, czym nasze Słowiańskie Piramidy od Coloseum.

Piramidy te odkryto w kilku miejscach w Polsce, między innymi w Wietrzychowicach – wsi położonej w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie włocławskim, w gminie Izbica Kujawska. [3]

Są starsze, niż słynne piramidy egipskie.

Słowiańskie Piramidy, to hołd dla Wieczności, zaś Coloseum, to pomnik niewolnictwa i upodlenia.

Nasze głoski i sylaby inaczej brzmią i rezonują.

"Drż" i "trz", to nie to samo, co prymitywne, dla naszego ucha "...ra…" w słowie vibracje!!!

Bracia Czesi lepiej to słyszą, bo w słowie "třást se" jest mocniej, niż nasze "rz" drżąca [drżrżrżąca] czeska, starosłowiańska zgłoska "ř".

A po tym mocno drżącym "ř" mamy wydłużone i akcentowane "á" , które te drżenia jeszcze podkreśla.

Jest też w tym czeskim słowie duża delikatność wymowy.

Wpływ obcych, zachodnich języków osłabił nasze "ř", osłabił siłę naszych drżeń, osłabił nasz Czakram Podstawy i inne, doskonale znane Słowianom Struktury Energetyczne.

Osłabił też pośrednio nasz Czakram Wawelski i inne Słowiańskie Miejsca Mocy.

My, przyzwyczajeni przez panującą nam Cywilizację Niewolniczo-Techniczną, do przedmiotowego, w dwu tego słowa znaczeniach, traktowania wszystkiego i wszystkich, odruchowo myślimy, że Czakram, to przedmiot, takie bierne urządzenie techniczne emitujące energię, coś jak duże dynamo.

A tymczasem Czakram jest też żywą istotą i ma swoją specyficzną Duszę.

Reaguje na otoczenie.

Nie powinno to być zaskoczeniem, bo Ludy Przyrody zawsze twierdziły, że przedmioty "martwe" mają Pamięć i Świadomość.

Przypominam, że w naszej cywilizacji mówienie do zwierząt było tematem tabu, a teraz już się powszechnie mówi o ważności takiej formie kontaktu z nimi.

Do dzieci jeszcze w brzuszku matki też warto mówić, mimo że jeszcze długo nie będą odpowiadać verbalnie (=przy pomocy słów).

Miejsca Mocy są zazwyczaj Czakramami Matki Ziemi, ale też, aby mogły utrzymać swój charakter, powinny być pielęgnowane i wspierane przez miejscową ludność.

Dlatego jest istotne, kto do niego mówi i jakim językiem.

Wystarczy kilka mocnych ceremonii odprawionych nad danym Miejscem Mocy, w jakimś języku i zachodzą zmiany pozytywne (=dobre), gdy język ten jest spójny z tym Miejscem i Duchem Zamieszkałej Tam Ludności lub negatywne (=złe) , gdy język ten jest nie taki, jak trzeba.

Takie obcojęzyczne ceremonie były odprawiane na Wawelu już od dawna.

Ich kulminacją były niemieckojęzyczne "modły" prowadzone przez generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich Hansa Franka i innych Niemców na Wawelu.

Były to różne spotkania i faszystowskie imprezy propagandowe.

Oczywiście także dręczenie Polaków i tym podobne imprezy, za cel mające wyniszczenie naszej kultury i Źródeł Naszej Siły.

Była to typowa antypolska Czarna Magia.

Jest to szczególnie istotne w przypadku nas, Słowian i naszych Starożytnych Miejsc Mocy, ponieważ nasza kultura była i jest bardzo subtelna.

Słowianie nie byli agresywni, byli otwarci oraz ekstremalnie (=skrajnie) gościnni, o czym piszą dawne kroniki i czego do dziś można doświadczyć.

Stąd wrażliwość ich kultury, języka, psychologii, energetyki i duchowości na, zazwyczaj bardziej brutalne, wpływy obce.

Czakram Wawelski, na przykład, i w tej chwili ma siłę, ale jego Pole jest zanieczyszczone, bo jego drżenia stały się Trochę Zabrudzonymi Vibracjami.

Dlatego Krakowiacy są szybcy i bystrzy, ale nie ma w nich Siły i Wytrwałości.

Tak samo prawie wszyscy Polacy.

Na szczęście są już Dobre Słowiańskie Dusze, które nad Czakramem Wawelskim pracują.

To były praktyczne skutki osłabienia naszej mowy, naszego Słowiańskiego "ř" i innych Mocnych Głosek.

Szczególnie bolesny dla naszej Duchowości jest brak rozróżnienia w mowie głosek pisanych jako "ż" i "rz" oraz "h" i "ch".

Te głoski dają siłę i delikatność.

Brak ich rozróżnienia, w mowie i w odsłuchu, zakłóca melodię języka i daje chaos (=bałagan).

Zaś nasze Słowiańskie drżenia i trzęsienia są dla mnie jak liść osiki drżący i trzęsący się na wietrze.

Jak Ziemia drżąca i trzęsąca się w głębi, a czasami też na powierzchni.

Muszę tu dodać, że literatura i media (=rozgłaszacze) widzą drżenia i trzęsienia Ziemi tylko jako klęski żywiołowe.

I tylko przeliczają straty na $$$ i EURO.

Straszą, bo dobry niewolnik musi się bać.

A tymczasem ludzie wrażliwi odbierają Drżenia Ziemi również jako sposób na połączenie z Jądrem Ziemi, z jej Duchowa Naturą, co może zasilać nasz System Czakramów, a szczególnie Czakram Podstawy.

Podobnie jest z Grzmotami i Piorunami, które są wypowiedziami Peruna i głosem Przyrody.

Używając czeskiej wymowy, Grzmot zapisalibyśmy jeszcze mocniej: "Hřmot", z mocno wibrujacym "ř" oraz dźwięcznym, gardłowym i nisko wymawianym "h".

Potęga!

Co prawda teraz Czesi częściej na Grzmot mówią Hrom, ale kiedyś ta siła była!

A oto pełna lista odpowiedników Grzmotu po czesku: hrom, zahřmění, hřmění, hromová rána, dunění, burácení, rachot, hukot, hřmot.

Na końcu mamy nasz tytułowy "Hřmot".

Urok tych słów objawia się, jeżeli rozróżnimy długość, dźwieczność i drżenia czeskich głosek.

Myślę, że w języku polskim też tak kiedyś było.

Nie dajmy sobie odebrać tego, co jeszcze zostało i przywracajmy to, co było!

Tyle o drżeniach i trzęsieniach.

Wibracje zaś fizycznie, psychicznie i duchowo są jak młot pneumatyczny - proste i jednowymiarowe.

Młot wali w jednym kierunku i bardzo mocno.

Młot jest po to, aby kruszył beton i skałę (Matkę Ziemię), jest aPrzyrodniczy (=jest wrogiem Matki Przyrody).

Niszczy wszystko, a obsługujący go robotnicy chorują na chorobę vibracyjną.

Mają problemy fizyczne, psychiczne i duchowe.

Po prostu "siada im" Cakram Podstawy.

Kto taki gwałt na Przyrodzie jest w stanie wytrzymać, może jakieś Szaraki?

Ale kogo to obchodzi?

Odpowiadam: nas to powinno obchodzić, Ludzi Wolnych i Uczciwych!

Oczywiscie słowa "wibracja" i "wibrować" da się oswoić i oSłowianić, na pewno mają one, jak większość słów narodów starożytnych, jakieś słowiańskie korzenie, ale nasze "drżenia" są jednak dla nas bliższe i piękniej… vibrujące.

Co do pochodzenia języków antycznych (=starożytnych) z języków słowiańskich, przeczytajcie na przykład artykuł Sławomira Ambroziaka, tutaj zacytuję tylko jedno zdanie:

"…Mogą więc mieć się z pyszna wielce uczeni prześmiewcy, drwiący z Wojciecha Dembołęckiego, który już w XVII w. pisał, że łacina i wszystkie języki europejskie to tylko zniekształcona, w ten czy innych sposób, polszczyzna, pochodząca, jak też inne języki słowiańskie, w prostej linii od dialektów scytyjskich…" [2]

I wracając do współczesnego języka polskiego: czy "trzęsionek" zamiast rzymsko-łacińskiego "vibratora"?

Jakoś vibracje nie kojarzą mi się językowo z czymś intymnym (=bliskim, osobistym, miłym).

Mamy już ptaszka trzęsiogonka, czyli pliszkę, dlaczego nie pójść dalej?

Wydaje się, że wibratora powinny używać osoby nad-ambitne i nad-wykształcone, zaś trzęsionka my, normalni ludzie.

Jeżeli w ogóle używać, bo nie ma doniesień, co praPolacy (=Starzy Słowianie), ludzie żyjący w zgodzie z przyrodą, o tym bardzo technicznym urządzeniu sądzili :-)

Nie wiem czy ten "trzęsionek" to jest dobry pomysł, mnie się podoba, ale przede wszystkim zaczynamy myśleć w taki twórczy sposób.

Ten sposób myślenia nie tylko rozwinie naszą inteligencję i pamięć, ale też spowoduje powrót do źródeł.

Taki Powrót Do Źródeł (pisany z dużych liter) spowoduje inne działanie naszego mózgu, a przede wszystkim naszego serca.

A gdzie Serce Twoje, tam Dom Twój.

Zbyt siłowe wprowadzanie słów obcych, to jakby wprowadzanie obcych energii i idei do naszego domu.

Obca gramatyka, to obcy sposób myślenia.

Zniemczenie Czech i Śląska zaczęło się od wprowadzania słów i dźwięków niemieckich.

Na początku XVIII wieku czeskie elity mówiły w zasadzie tylko po niemiecku!

Dopiero w XVIII i XIX wieku Czesi i Morawianie wielkim wysiłkiem odzyskali swój język.

Inicjatorem Czeskiego Narodowego Odrodzenia był jezuita Bohuslav Balbín, który w latach 1672–1673 napisał książkę "Rozprava na obranu jazyka slovanského, zvláště pak českého", czyli "Rozprawa dla obrony języka słowiańskiego, szczególnie zaś czeskiego".

Czy to nie piękny tytuł?

Jeżeli nie będziemy szanować swojej mowy, to stracimy, jak XVIII wieczni Czesi, swoją słowiańską duszę oraz wpływ na losy swojego kraju i też nam ktoś będzie musiał takie książki pisać.

Historia sąsiedniego słowiańskiego kraju uczy nas, że temat tego artykułu wcale nie jest abstrakcją.

W średniowieczu też wydawało się, że łacina, czy niemczyna mogą zastąpić lokalne jezyki.

Jednak powszechne stosowanie łaciny w Polsce i niemczyny w Czechach i na Śląsku osłabiło znacznie nasz słowiański żywioł i doprowadziło do upadku i niewoli naszych narodów.

Nie ma tu miejsca na dokładne omówienie tematu, ale krótko wyjaśnię, że powszechne używanie łaciny i łacińskiego alfabetu do pisma polskiego zmieniło znacznie wymowę, dźwieki, wibracje języka polskiego.

Zaś stosowanie gramatyki rzymskiej zmieniło nasz sposób myślenia.

Z prostego, jasnego, szczerego na pokrętny, pozornie uporządkowany, ale jednak wspierający rozwiązania siłowe i przymus nad uczciwość.

Kto zna prawo i historie Rzymu, ten wie o czym mówię.

Mniej wtajemniczonym wyjaśniam, że Rzymianie na podbitych ziemiach, na przykład w Galii wprowadzali swój "wspaniały aparat prawny", aby oszukiwać, okradać i mordować tubylców.

A biedni autochtoni (=tubylcy) nie mogli z tym w żaden sposób walczyć.

Nie rozumieli jak można być w zgodzie z prawem rzymskim i równocześnie tak podłym.

Wiemy jednak, że mieszkańcy dorzecza Renu, również nasi bracia Słowianie, nie lubili rzymskich prawników, bo w czasie antyrzymskich powstań przed zabiciem rzymskich obrońców sądowych wyrywali im języki, tłumacząc im, że to właśnie było ich narzędzie najstraszniejszych zbrodni.

Rzymianie potrafili zabijać językiem, słowem pisanym i mówionym.

Dlatego zastanówmy się, dlaczego w naszym Sądzie Najwyższym w Warszawie wiszą na ścianach różne "szlachetne" sentancje prawa rzymskiego, oczywiście pisane po łacinie.

Byłem kilka razy w tym gnieździe nieprawości i widziałem na przykład łacińskie napisy typu: "Nemo iudex in causa sua", czyli "Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie", zamiast szczerych słowiańskich zdań typu "Badź uczciwy, nie oszukuj swoich braci".

Rzymianie, używając swojej łaciny, nie odoływali się do wrodzonej Wolności i wypływającej z niej Uczciwości ludzi.

Oni tylko wymyślili aparat prawny, który miał dyscyplinować niewolników różnych szczebli i sankcjonować układ pan-niewolnik.

Podobnie jest w tej chwili w Polsce.

Panem są zachodnie korporacje, postKomuchy (=popłuczyny po komunistach) i inne tego typu byty, a niewolnikami… no zgadnijcie kto?

Należy to zmienić poprzez wprowadzenie Słowiańskiej Mowy Uczciwości zamiast powielania jadowitego języka Rzymu, Babilonu i Brukseli nad Wisłą.

Wracajac z Czech i z Rzymu do Polski i idąc dalej tropem ptaszka trzęsiogonka, czyli pliszki, ktoś może w twórczy sposób vibrator nazwać trzęsiczłonkiem lub jakoś tak podobnie, czyli trzęsi...coś...tam, zgodnie ze swoją na ten temat wiedzą, zgodnie z tym jak się komuś kojarzy i zgodnie z duchem języka ojczystego.

Dlaczego nie?

Myślę, że jest to po polsku i zgodnie z duchem języka.

Frywolny (=nieobyczajny, nieprzyzwoity) temat łacińsko-imperialnych vibracji oraz globalistyczno-technicznego vibratora wziąłem na tapet(ę) (=opracowałem), żeby rozluźnić atmosferę i nie robić z powrotu do źródeł polszczyzny problemu (=zagadnienia) tylko naukowego i narodowocierpiętniczego.

Ten powrót do źródeł ma być również grą słów i zasad językowych, zabawą i przyjemnością!

Przy okazji zauważamy, że pewnych słów w języku polskim można używać publicznie, a innych tylko prywatnie, mimo, że nie są wulgarne, wręcz przeciwnie, dotyczą spraw miłych i potrzebnych dla życia i zdrowia.

Potrzebnych dla przeżycia jednostek i całego Narodu.

Dotyczy to także sfery słów i wyrażeń związanych z erotyką.

Jest to lingwistyczny (=językoznawczy) dowód na to, że w świat rzymsko-niemiecko-chrześcijańskiej hipokryzji (=zakłamania) weszliśmy dość boleśnie, nie tak gładko, jak na przykład Francuzi, którzy słownictwo erotyczne mają bardzo bogate i piękne.

W naszym języku kilka naturalnych sfer życia jest "be", bo Niewolnik Zachodu musi żyć w stresie (=w strachu).

Nie może być szczęśliwy.

A wiemy, że w Czasach Słowiańskich było inaczej.

Ale nie martwmy się, w konfucjańskich Chinach i w innych "patriarchalnych" kulturach, na przykład w komunizmie i w faszyzmie było podobnie.

W Chinach, na przykład, pierwotni taoiści promowali (=krzewili) życie zgodne z Przyrodą, zaś konfucjaniści styl życia, który z człowieka czyni niewolnika.

Skąd my to znamy?

O Chińczykach mówi się, że w pracy są konfucjanistami, a w domu taoistami.

Ważne jest, abyśmy tę Słowiańską, czy taoistyczną sferę Wolności zachowali w naszym życiu i w naszym języku przynajmniej w domu i wśród przyjaciół.

Słowianie byli ludem bardzo związanym z Przyrodą(=byli ECO↓) i dlatego archeolodzy ich miejsca zamieszkania czasami nazywali "pustką osadniczą", co bardzo mnie śmieszy.

Tym panom archeologom z tytułami naukowymi wydaje się, że jeżeli ktoś zostawia po sobie mało śmieci i innych pozostałości w ziemi, to jest mniej rozwinięty lub w ogóle go nie ma :-)

Przecież taka "pustka osadnicza", to najwyższy komplement dla jej mieszkańców.

Prasłowianie rzeczywiście nie zostawiali po sobie śmieci, a po śmierci kremowali się (=spalali się) i dlatego nie znajdujemy szkieletów w grobach naszych starożytnych przodków.

Fortyfikacji (=umocnień obronnych) w wielu okresach swoich dziejów nie potrzebowali, bo broniła ich bogata Przyroda, a poza tym byli bitni, więc nikt ich nie atakował.

Jeżeli chcemy ten starosłowiański archetyp (=pierwowzór) życia zgodnego z naturą przywrócić do życia, to mówmy spójnie, świadomie i po polsku.

Język nie jest tylko słowno-gramatyczną skorupą, ma też swoje wnętrze, swoją psychologię i duchowość.

Jest nośnikiem sposobu myślenia, sposobu odczuwania, sposobu widzenia świata, a tak naprawdę sposobu życia.

W kontaktach z innymi ludźmi i w kontakcie ze sobą, kiedy myślimy, ciągle używamy naszego języka.

"Mówię, więc jestem" - czy ktoś już tak powiedział?

Pewnie tak.

Więc znane przysłowie "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz" można w przypadku naszej mowy wyrazić jako "jak sobie powiesz, tak będzie".

Język ma funkcję (=zadanie) nie tylko komunikacyjną (=do porozumiewania się).

Język służy też do kreacji (=stwarzania) tego co jest.

Tak, język jest magią (=czarami).

I nie jest to żadna niezwykła, nadprzyrodzona, ezoteryczna (=tajemna) magia (=czary).

Jest to technologia (=sposób) działania naszego świata, wszystkiego, co jest.

Przecież zanim zjesz sandwicza (=kanapkę, hmm… coś obco to brzmi), to najpierw, może nieświadomie, myślisz: "jestem głodny…, ...i tu cały ciąg myślowo-językowy…, ...no to zjem kanapkę".

I dopiero wtedy dostajesz albo dajesz sobie przyzwolenie na zjedzenie tych dwóch kromek z czymś w środku.

I tu uwaga: jeżeli mówiąc, myśląc i obrazując kanapkę robiliśmy to solidnie i spójnie, to otrzymana, czyli stworzona kanapka była bardzo smaczna.

Jeżeli zaś proces tworzenia był niespójny, to… możemy narzekać tylko na swoją niechlujność.

To język kreuje (=tworzy) rzeczywistość.

A może ktoś z Was zjadł kiedyś kanapkę bez użycia mowy, może wystarczyły na przykład odczucia i obrazy?

Tak byłoby najpiękniej, ale mowa, to najczęstsze medium (=środek) pozwalający nam na kontakt ze światem przejawionym, czyli Jawią.

Szczególnie w kontaktach z ludźmi, chociaż właściciele zwierzątek i ukochanych swoich samochodów wiedzą, że nie tylko :-)

Dlatego jakość języka jest sprawą kluczową.

Jego słowiańskość również.

Bo my Polacy odziedziczyliśmy przystosowanie właśnie do tego zestawu słów, dźwięków i struktur (=zespołów) językowych.

Mieszanie różnych języków daje sieczkę dźwiękowo-obrazowo-odczuciowo-pojęciową.

Świat przestaje być spójny.

Nie chciałbym nikogo wyśmiewać, ale miarą prymitywizmu Polaków, którzy wyjechali za granicę (=emigrantów↓) jest powszechnie spotykane i powszechnie wyśmieszane mieszanie słów polskich i obcych.

Bardzo prześmiesznie jest cytować rodaka z Chicago mówiącego "tam za cornerem stoi moja cara".

A my jak mówimy, czy nie podobnie???

Szczególnie w rozmowach "na poziomie".

Tylko już sobie z tego nie zdajemy sprawy, niestety.

Taki rodak z Chicago jest częściowo usprawiedliwiony, ponieważ po pierwsze jest mało wykształcony, a po drugie jest to jego droga i sposób na wejście w "wyższe rejony" bogatej i wpływowej kultury północnoamerykańskiej (banksterski $ + US Army i wielkie zasoby broni ABCDE…).

My nie mamy takiego wytłumaczenia, chcemy przecież budować Polskę i jej kulturę, a nie jakieś inne zamorskie ziemie i mowy.

Dlatego mam propozycję (=pomysł): jeżeli już używamy obcych słów, bo tak jest prościej, to używajmy ich świadomie i może też akcentujmy ich obcość modulacją głosu.

Pozwoli nam to na ogarniecie się i spozycjonowanie się (=określenie się) w jakim miejscu jesteśmy.

Można mówić różnymi językami, byleby nie wszystkimi naraz, bo to jest synonim (=równoważnik, słowo o podobnym znaczeniu do…) szaleństwa.

A początek tego szaleństwa to stopniowe zaśmiecanie naszego mother language (=języka ojczystego).

Szanujmy naszego mader lenguidża (=język ojczysty), a przede wszystkim twórczo myślmy w nim i o nim.

Tak, myślmy po polsku o języku polskim.

Niech twórcza praca nad językiem będzie naszą codzienną zabawą i pracą oraz formą (=sposobem) tworzenia naszej Nowej Rzeczywistości!

Myślmy o historii (=dziejach) języka i jego współczesności!

O starych i nowych możliwościach ekspresji (=wyrażenia) naszych myśli, naszego stanu ducha, naszych uczuć, jakie daje mowa polska.

Niech stanie się to nową odmianą patriotyzmu, nową modą (=nową powszechną potrzebą wspólnego działania), pozytywną nowo-modą!

I niech na naszych T-shirtach (=koszulkach) pojawią się napisy "Mówię po polsku", albo "Mówię po polsku i myślę", zamiast bezmyślnych "I love New York City"!

Marian Nosal
Warszawa, 2 lutego - 23 września 2017 roku

Literatura:
1) Cały ocean języka polskiego i innych

2) Sławomir Ambroziak
Lachy i Wandale
http://bialczynski.pl/2017/02/25/slawom ... y-wandale/

3) Dariusz
Słowiańskie Piramidy z Wietrzychowic

https://youtu.be/7zdVUEK4pCs
http://slowianieiukrytahistoriapolski.p ... ex,pl.html
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
Kokosik7
Posty: 22
Rejestracja: czwartek 17 sie 2017, 19:50
x 4
x 2
Podziękował: 14 razy
Otrzymał podziękowanie: 30 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: Kokosik7 » sobota 30 wrz 2017, 18:35

Niesamowicie intrygujący temat... Sam uczyłem się paru języków, w tym czeskiego i hawajskiego :!: ;) trochę łaciny, chwilowo jestem w ,,stanie spoczynku'' ale łączyłem ze sobą różne słowa i odkrywałem podobieństwa, co jest naprawdę wciągające. Akurat hawajski jest jednym z bardziej poetyckich i wieloznacznych, ',,duchowych'' języków, bo jedno słowo może mieć wieele znaczeń. Np. wai oznacza wodę, sok, coś płynnego, kolor, czy nawet spermę i miesiączkę(!), rzekę, strumień, płynąć, a słowa nie odmieniają się przez osoby, przypadki, nie istnieją praktycznie żadne czasy!

Naszą polską mowę uważam także za niezwykle bogatą i pełną niuansów, których nie sposób szukać np. w angielskim i uważam, że z pewnością miała wpływ na inne cywilizacje i ich sposób wysławiania się.
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 07 paź 2017, 00:33

Niejako w kontekście ale porusza pogranicza i nie tylko "łaciny" w naszym języku ale wykorzystywaniu jej przeciw nam:

Poziom upodlenia Polaków przez pasożytów , przybłędów ! poraża !
https://youtu.be/3JDcw311jqo
https://www.youtube.com/watch?v=3JDcw311jqo
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 03 cze 2018, 10:40

Wiara i Wiedza Przyrody, zawarta w języku Słowian, czyli o religii w Wielkiej Lechii

https://youtu.be/3iY-baRpoLY
https://www.youtube.com/watch?time_cont ... iY-baRpoLY

MarianNosalTV - Słowianie i ukryta historia Polski
Opublikowany 28 maj 2018
FIlm o stwórczej roli prajęzyka Słowian, czyli o tym, jak wydając sakralne pra-dźwięki stworzylismy Świat Cały. Oraz o tym, jak ten wspaniały proces nadal w zgodzie z Przyrodą i harmonijnie w Dzisiejszym Świecie kontynuować.
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 01 mar 2019, 17:05

RudaWeb pisze:Y-DNA i słowo, mtDNA i brzmienie – nie tylko Leszczyński
Październik 3, 2018

Obrazek

W genetycznych rodach indoeuropejskich słownictwo jest sprawą ojców. Nauki wymawiania głosek udzielają matki. Współcześni potomkowie Słowian i Ariów są sobie bliscy genetycznie, natomiast ich towarzyszki życia dzieli wyraźny dystans. Najbliższe słowiańskiemu słownictwu jest litewskie i… irlandzkie. Artykułowanie głosek najbliższe Polkom i Ukrainkom mają… Kurdyjki. Najbliżsi źródłom Słowiańszczyzny wydają się Słoweńcy.

To niektóre wnioski z tegorocznej pracy zespołu badaczy z uniwersytetu szanghajskiego – Menghan Zhang, Hong-Xiang Zheng, Shi Yan i Li Jin – pod tytułem „Reconcilling the father tongue and mather tongue hypothesis in Indo-European populations”. Są to studia genetyczno-językowe nad 34. współczesnymi populacjami indoeuropejskimi w celu sprawdzenia prawdziwości teorii o języku ojca i języku matki. Pierwsza z nich twierdzi, że język dziedziczy się po przodkach męskich, zaś druga, że po żeńskich. Autorzy stwierdzili, że genetyczne i lingwistyczne dystanse znacznie korelują ze sobą, a nie tylko z odległościami geograficznymi pomiędzy populacjami. Jednakże, kiedy śledzimy poszczególne kierunki geograficzne, to potwierdza się związek między genami ojcowskimi a słownictwem oraz między macierzyńskimi a fonemami. Inaczej formułując, Y-DNA jest odpowiedzialne za przenoszenie leksyki (słownictwa), a mtDNA – fonemów (podstawowych dźwięków mowy).

W omawianej pracy zestawiono haplogrupy z językami. W męskich DNA jedyna mutacja wydzielona spośród ojcowskich to R1a. Wykazuje ona, co nie jest żadną niespodzianką, związek z językami słowiańskimi oraz indoirańskimi. Najwyższym jej udziałem odznaczają się Polacy, Afgańczycy i Sindhi. R ogólnie (bez podziałów) najczęściej występuje wśród Irlandczyków, Anglików, Francuzów, Hiszpanów i Portugalczyków, co też nie jest niespodzianką. Ciekawiej wygląda związek haplogrup żeńskich z grupami językowymi. M dominuje w indyjskich, zaś H w europejskich. W miarę równomierny w obu tych grupach językowych jest udział U, ale zdecydowanie mniej zaznaczony od dwóch pierwszych.

Obrazek

Powyżej inny wykres z tej pracy (Fig. 2), na którym przedstawiono sieć sąsiedztwa 34. populacji indoeuropejskich.

Okazało się, że genetycznie Czesi są bardziej oddaleni od Słowian Północnych (w tym Polaków) niż Norwegowie.
Południowi Słowianie są bliżsi Kurdom, Irańczykom, Ormianom, Grekom i Szwedom. Jednak oprócz Słoweńców, którzy – bardziej niż wspomniani Czesi – są bliscy Słowianom Północnym i Norwegom. Pod kątem zbieżności słownictwa wszystkie współczesne, badane ludy podzielono na ogólnie znane podgrupy językowe (słowiańskie, romańskie, germańskie itd.). Ze Słowian najbliżej hipotetycznego centrum indoeuropejskiego znaleźli się Słoweńcy, a z Indoirańczyków – Persowie, Pendżabowie, Bengalczycy i użytkownicy hindi, czyli najpowszechniejszego języka Indii. Pozornie zaskakuje małe oddalenie Anglików. Jednak przypomnę, że analiza dotyczy języków w dzisiejszych ich postaciach – w zglobalizowanym świecie kultury anglosaskiej. Z tego wykresu można wysnuć jeszcze jeden zaskakujący wniosek – dla słowiańskich najbliższe są litewski (co nie jest dziwne) i… irlandzki.

Po Y-DNA i leksyce, czas na mtDNA i fonemy. Pod względem genetycznym rzuca się w oczy ogromny dystans między Europejkami a Hinduskami, przy dużej zwartości tych pierwszych. Natomiast Ormianki, Kurdyjki, Iranki i Afganki znalazły się kolejno na długiej przestrzeni między Europą a Indiami. W fonetyce zanotowano możliwe do przewidzenia duże oddalenie hindi i irlandzkiego. Natomiast zaskakująca wydaje się bliskość polskiego i ukraińskiego z kurdyjskim.

Badanie chińskiego zespołu rysuje ogólne zależności między językami a genami ich użytkowników. Zostało wykonane w oparciu o podstawowe haplogrupy. Bez ich zróżnicowania na mutacje, co ma znaczenie przy dokładnym przyporządkowywaniu relacji między DNA a odmianami ludzkiej mowy. Jednak jest kolejnym, które bezsprzecznie wiąże słownictwo narodów z ich genotypami, przede wszystkim męskimi. Ponadto, nawet na takim poziomie ogólności przynosi kilka ciekawych spostrzeżeń, które mogą być użyteczne w odczytaniu zagadek etnogenezy ludów indoeuropejskich.

Irlandczycy i Słoweńcy, Polki i Kurdyjki

Powszechność mtDNA M w populacjach indyjskich
– obecnie najwyższa koncentracja w Tybecie i Japonii, choć bardzo rozpowszechniona w całej Azji. Są dwie teorie jej pochodzenia – afrykańska i azjatycka. W Europie najstarsze dwie próbki znaleziono w słynnej jaskini Goyet, z ok. 35 tys. lat temu. Wszystko wskazuje na to, że towarzyszyła Ariom najpóźniej od Azji Środkowej – już od Pamiru i Hindukuszu, a także podnóży Karakorum oraz była w Indiach miejscowa, gdy przybyli mężczyźni R1a z Północy. Na subkontynencie indyjskim zdominowała żeńskie haplogrupy, spychając na plan dalszy europejskie U, które mogło przyjść z R1a. Skutkiem jest zróżnicowanie brzmień języków Indii, które rozwijały się na bazie słownictwa sanskryckiego. Oczywiście przy porównywaniu języków współczesnych Indii i Europy należy zawsze brać poprawkę na ich kilkutysiącletnie rozdzielenie i dystans geograficzny.

Podobieństwo słownictwa irlandzkiego i słowiańskiego przywodzi na myśl celtycką legendę o twórcy alfabetu Ogham i języka gaelickiego – Feniusie Farsaidzie. Miał on dać mieszkańcom Zielonej Wyspy pierwsze pismo i doskonałą mowę stworzoną wraz z 72. jego uczniami, a przybył ze Scytii, czyli terenów m.in. dzisiejszej Rosji, Ukrainy i Polski. Można wiązać to wydarzenie z rozwojem kultury ceramiki sznurowej, której przedstawiciele dotarli na Wyspy Brytyjskie w III tys. p.n.e. Nazywający się Skotami, przybyli najpierw do Irlandii, a następnie do Wielkiej Brytanii. Skoti pochodzi od tego samego terminu co rosyjskie określenie bydła – skot (to samo znaczenie w staropolskim). Co tożsame jest ze scytyjskim Skołoti (jak Scytowie sami siebie nazywali). Termin oznaczał hodowców bydła, dla których te zwierzęta miały szczególną wartość. Szkocko-rosyjski duet badaczy – Andrew MacEacharn i Anatol Klyosov – stwierdził, że przodkiem klanów dzisiejszych szkockich górali był mężczyzna o haplogrupie R1a1, który żył ok. 5 tys. lat temu na Niżu Rosyjskim. Byłby on także przodkiem „sznurowców”, Scytów i większości współczesnych Polaków. R1a przybył do Brytanii i Irlandii w paleolicie, czyli w okresie kiedy nie było jeszcze rolnictwa na tym terenie, a wiązać go można z R1a-M458, słowiańską mutacją z kultury ceramiki sznurowej. Tak więc Słowianie/Scytowie mieliby przynieść na Wyspy pismo, hodowlę i umiejętność uprawy roli. Tegoroczne wnioski chińskich badaczy dają jeszcze jeden argument na rzecz tej teorii, skoro tysiące lat po tych wydarzeniach stwierdzają duże podobieństwo leksyki irlandzkiej oraz słowiańskiej. Dodajmy, że irlandzki był jedynym językiem celtyckim uwzględnionym w przywoływanej pracy. Tak więc kultura celtycka, jaka do dziś przetrwała, może mieć wspołne źródła ze Słowiańszczyzną, a nie we wpływach afrykańsko-iberyjskich.

Bliskość polskiego i ukraińskiego z kurdyjskim w fonetyce. To zaskakujące ustalenie może mieć związek z mtDNA Kurdyjek. Ivan Nasidze z zespołem, w pracy „MtDNA and Y‐chromosome Variation in Kurdish Groups”, zwrócili uwagę na typową dla Kurdyjek haplogrupę HV1, która pochodzi z tego rejonu świata i jest bliska H (45 proc. u współczesnych Polek) oraz V. Stwierdzili, że – spośród zachodnioazjatyckich – w mtDNA populacje kurdyjskie są najbardziej podobne do europejskich. Ta szczegółowa praca przedstawia więc trochę inaczej dystans Kurdyjek od Europejek niż zrobili to Chińczycy, ale – jak już wspominałem – w zakresie genetyki ich opracowanie jest bardzo ogólne (poza R1a – bez mutacji, kladów itp.).

Słoweńcy genetycznie są bliżsi Słowianom Północnym i Norwegom niż Czesi. Natomiast językowo wydają się najbliżej historycznego rdzenia języków bałtosłowiańskich wśród dzisiejszych Słowian.

Największe zbieżności między słoweńskim a sanskrytem wedyjskim w pracy „Indo-Aryan and Slavic Affinities” zauważyli Joseph Skulj i Jagdish C. Sharda. Przedstawili bogaty zbiór wspólnego słownictwa obu języków. Oto fragment ich ustaleń – najpierw słowo polskie, następnie sanskryckie, a na końcu słoweńskie: ożywiać adżidżivat oživeti, ogień agni ogenj, ognisko agnisztha ognjišče, pławić apuplavat poplaviti, oskubać askauti oskubiti, odsuwać asuvati suvati, usta auszta usta, boleć balate boleti, bóg bhaga bog, bogaty bhagavat bogat, bojaźń bhijas bojazen, błyskać bhlasate bleščati, brat bhratri brat, brew bhru brow, być bhuta biti, wzburzać bhurati buriti, biegać bes’ati bežati, prawić braviti praviti, budzić bodhati buditi – itp., itd.

W sanskrycie wedyjskim mamy najstarsze zapisane formy języka, którym posługiwali się wspólni przodkowie dzisiejszych Słowian i Hindusów. Z Europy Środkowej i/lub Wschodniej, w III i II tysiącleciu p.n.e., jego użytkownicy rozprzestrzenili tę mowę od Irlandii po Indie. To, że najwierniej zachowała się w językach zachodnich gałęzi Słowian Północnych (do których należałoby zaliczyć Słoweńców – wbrew przyjętej klasyfikacji) wskazuje na najbardziej prawdopodobne czasowo, geograficznie i lingwistycznie źródło współczesnych języków indosłowiańskich.

Zarzucając małe uszczegółowienie chińskiej pracy pod względem zastosowanych genotypów, jest ona jeszcze jednym dowodem, jak we współczesnej nauce na całym świecie upowszechniła się wiedza o powiązaniu ludzkich haplogrup z używanymi przez poszczególne populacje językami. Udowadnia, że analizy prowadzone w tym kierunku potrafią sprawdzać trafność różnych teorii lingwistów czy historyków.

Leszczyński mówi

Osobom, które lubią przekaz w formie mówionej polecam, porządkujący stan wiedzy o korelacji genów z językami, wykład Adriana Leszczyńskiego. Przedstawił go na III Festiwalu Historycznym, który odbył się w tym roku w Muchowie. Leszczyński omówił, pod tytułem „Pochodzenie Słowian według badań genetycznych”, dotychczasowe wnioski wypływające z ustaleń genetyki w odniesieniu do Słowian. Zaznaczę tylko, że nie zgadzam się z wnioskowaniem wyłącznie na podstawie próbek kopalnych, bo dla Słowiańszczyzny dają niepełny obraz z powodu obrzędu ciałopalenia.

https://youtu.be/QubGk9OET8k

Na zdjęciu głównym fotografia z relacji Adriana Leszczyńskiego ze Słowenii – cały fotoreportaż na stronie Czesława Białczyńskiego. Proponujemy też wrażenia Polaka z obcowania z językiem słoweńskim na słowianieukrytahistoriapolski.pl.

http://rudaweb.pl/index.php/2018/10/03/ ... szczynski/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 10 mar 2019, 15:41

RudaWeb pisze:Sławianie z wielu bóstw indyjskich wyobrażeniem
Maj 21, 2018

Obrazek

W „Odkryciu najdawniejszich Pomnikow Narodu Polskiego” Tadeusz Wolański, opisując przedstawienia lechickiej bogini miłości Dziedzilii (Leli, Lejli), zauważa: „Bogini Lakschmi, jedna z żon potężnego boga Indyan Wisznu, która podobnie jak rzymska Wenera z piany morskiej powstała, wyobrażona jest z dzieckiem w ręku. Z takiem tej Lakschmi bogini, jako też wielu innych bóstw indyjskich wyobrażeniem, Sławianie azyatyckie swe porzuciwszy siedliska, do Europy przybyli”.

XIX-wieczny autor wykazując się dużą przenikliwością słusznie zauważył związki między panteonem hinduskim, a słowiańskim. Jednak błędnie określił kierunek rozprzestrzeniania się wizerunków starych bóstw. Dziś, dzięki ustaleniom genetyki, a także odkryciom archeologicznym i zastosowaniu nowych metod językoznawczych, możemy stwierdzić, że przepływ wierzeń był odwrotny – z serca Europy na Wschód i do Azji południowej. Ten wielki ruch misyjny – jak byśmy dziś powiedzieli – przypada na III tys. p.n.e. i daje się powiązać z ekspansją ludów wyrosłych w obszarze wzajemnych oddziaływań kultur ceramiki sznurowej i amfor kulistych. Nałożenie się tych kultur jest charakterystyczne dla ziem polskich.

Jednak analiza pierwszych źródeł pisanych, dotyczących najważniejszych opowieści wiary przodków Słowian i Hindusów, wskazuje na jeszcze starsze wspólne korzenie. Najstarszy zachowany tekst świętej księgi Indii – Rygwedy – jest datowany na około 1 200 r. p.n.e. Thomas Oberlies w „Die Religion des Rgveda” stwierdził, że sanskryckie zapisy poszczególnych hymnów tej księgi powstawały między 1 700 a 1 100 r. p.n.e., a więc byłyby współczesne najstarszym zabytkom innego z najdawniejszych pisanych języków indoeuropejskich, czyli z hetyckimi. Natomiast powstawanie samych hymnów, jeszcze przez spisaniem ich w pierwszej księdze Hindusów, na podstawie odnośników astronomicznych (ułożenie gwiazd na północnym nieboskłonie, odzwierciedlone w opisach wedyjskich) oszacowano na rozpoczynające się ok. 4 tys. lat p.n.e. W tym czasie światopogląd wyrażony w Rygwedzie miał powstać daleko na północ od Himalajów. Bal Gangadhar Tilak, w książce „The Arctic Home in the Vedas” wyliczył, że w okresie od 5 000 do 3 000 r. p.n.e., kiedy równonoc wiosenna była w Orionie, wiele hymnów wedyjskich opisuje stan nieba nad północną Euroazją właśnie w tym okresie.

Archeo-genetyczny trop lechickiej misji

Przypomnijmy fragment jednego z naszych wcześniejszych wpisów:

„Wspominany już Underhill, ale również inny genetyk Anatol Klyosow (Kłosow), zakładali, że ok. 4 tys. lat p.n.e. w Europie Środkowo-wschodniej doszło do rozdzielenia się genów R1a na słowiański i aryjski. Ponadto archeologowie wiążą tereny polskie z wyjściem Praariów na Wschód. Powtarzając wywód za ks. Stanisławem Pietrzakiem, w 1892 r. w miejscowości Nowoswobodnaja pod północnymi stokami Kaukazu, na obszarze kultury Majkop związanej z mezopotamskim Uruk, wyodrębniono archeologiczną kulturę, która nie przypominała Majkopu. W 1952 r. angielsko-australijski archeolog Gordon Childe rozpoznał tu zupełnie odrębną jednostkę archeologiczną – kulturę amfor kulistych i wskazał na jej pochodzenie z terenów Polski. Jej związek z Polską potwierdzili archeolodzy A.D. Rezepkin oraz A.N. Gej. W 1974 r. W.A. Safronow i N.A. Nikołajewa, podejmując badania licznych kurhanów w osadzie Nowoswobodnaja, jednoznacznie potwierdzili istnienie tam kamiennych i ceramicznych zabytków oraz dolmenowych obrzędów grzebalnych kultury, wywodzącej się ze środkowoeuropejskiej kultury amfor kulistych w tym tzw. ‚amfory kujawskie’. To wszystko stało się podstawą sformułowania tezy o ojczyźnie tzw. Praindoeuropejczyków na terenie słowiańskich kultur z obszaru obecnej Polski i Niemiec Wschodnich. W archeologicznej kulturze północnego Kaukazu wyodrębniono trzy kultury, najściślej związane z ziemiami polskimi, co świadczy o kierunku migracji ludności z Polski na południowy wschód, ostatecznie ku Iranowi i Indiom”.

Ariów wiara przeniesiona

Do północno-zachodnich Indii wkraczają Ariowie ok. 1 900 r. p.n.e. i powracają niemal od razu do znanego ze starszych kultur naddunajskich ciałopalenia oraz zaczynają wkrótce spisywać wyznania swojej wiary. Można jednak doszukiwać się jeszcze wcześniejszych źródeł światopoglądu wedyjskiego, bo w cywilizacji winczańskiej. Jak też już pisaliśmy, jednym z głównych podobieństw dawnej wiary lechickiej do hinduizmu jest postać Świętowita o czterech twarzach, podobnego do Brahmy. Czczono też bóstwo o imieniu Wiszen, naturalnie kojarzące się z Wisznu. W Rosji znany był mityczny bohater Kriszeń, czyli słowiańska wersja indyjskiego Kryszny. Do innych podobnych bóstw należą ( prócz wymienionej na wstępie Leili, czyli Lakszmi) słowiańska Siwa i hinduski Śiwa. Niemniej Śiwa jest rodzaju męskiego, a Siwa jest boginią. Można to jednak wyjaśnić faktem występowania w hinduizmie obupłciowej manifestacji Śiwy – Ardhanariśwary, w połowie kobiety, a w połowie mężczyzny. Także Trygław jest podobny do indyjskiego Trimurti. Inne rzucające się w oczy podobieństwa to hinduski Surja (bóg-duch Słońca) i rosyjski Suri (również bóstwo solarne), a także Jego małżonka – indyjska Surjaa i słowiańska Zorja/Zorza. Również rosyjsko-ukraiński Rod jest uważany za tożsamego z indyjskim Rudrą. Do tego pokrewni Słowianom Bałtowie znają bogów podobnych indyjskim – Pradziapatis to hinduski Pradźapati, a bałtyjska Laima to Lakszmi. Także tradycyjny słowiański zwyczaj pokłonu przed Słońcem odpowiada praktykowanemu w jodze cyklowi asan (pozycji) Surja Namaskar (Powitanie Słońca, albo może Namaszczenie – Namaskar). Przodkowie Polaków wierzyli też w reinkarnację. Powszechny u Słowian był także kult ognia (w sanskrycie – agni), podobnie jak u dawnych Ariów. Ważnym źródłem informacji o podobieństwie (a w zasadzie jedności) między religią dawnych Słowian a hinduizmem są takie dzieła literackie, jak rosyjska „Księga Koljady” czy bułgarska „Słowiańska Weda”. „Księga Koljady” opowiada historie o Kryszeniu (Krysznie) oraz Wisznim (Wisznu). Można tam znaleźć romantyczną opowieść o młodzieńczej miłości Rady i Kryszenia (hinduskich Radhy i Kryszny). „Słowiańska Weda” to zbiór hymnów folkloru bułgarskiego, który zawiera historie o Krysznie i Wisznu, pokrywające się dokładnie z wersją z Bhagawata-Purany. Opisuje także liczne inne bóstwa indyjskie. W końcu Wedy – święte księgi wiedzy hinduistycznej – biorą swoją nazwę od polskiej Wiedzy. Jeszcze w X w. n.e. muzułmański kronikarz Al-Masudi o Słowianach pisze: „[…] palą samych siebie, palą też króla lub władcę, jeśli umrze […]. Obyczaje ich są w tym podobne do obyczajów Indów”.

Niemal dziesięć tysiącleci – między Słowenią a Bengalem

Z przytoczonych analiz genetyków oraz odkryć archeologów i religioznawców, a nawet astronomów (B. G. Tilak) widzimy, że ten system wierzeń faktycznie zaczął rodzić się najpóźniej ok. 4 tys. p.n.e., a także na terenie późniejszego powstania mutacji R1a-Z282 i R1a-Z93, a więc w Europie Środkowo-Wschodniej. Ciekawym uzupełnieniem tych spostrzeżeń będą wnioski wysnute przez językoznawców. W pracy „How Old is the Indo-European Language Family? Illumination or More Moths to the Flame?”, Quentin D. Atkinson i Russell D. Gray oszacowali, że gałąź językowa bałtycko-słowiańsko-indyjsko-irańska wydzieliła się ponad 9 500 lat temu. Na podobny czas – z lokalizacją na Bałkanach – wyznacza powstanie języka prasłowiańskiego wielokrotnie cytowany przez nas lingwista Mario Alinei.

W końcu para badaczy – Słoweniec i Indus – dokonała ciekawych porównań słoweńskiego z sanskrytem wedyjskim. W pracy „Indo-Aryan and Slavic Affinities” Joseph Skulj i Jagdish C. Sharda zaprezentowali bogaty zbiór wspólnego słownictwa obu języków. Oto drobny fragment ich ustaleń – najpierw słowo polskie, następnie sanskryckie, a na końcu słoweńskie:

jeść ad jed

ogień agni ogenj

ożywiać ajijivat oživeti

palenisko (ognisko) agnishtha ognjišče

pławić (zalewać) apuplavat poplaviti

wyrywać arujati rušit

najść (najechać) askand, -ati naskočiti

oskubać askauti oskubiti

odsuwać asuvati suvati

usta aushta usta

rudy aruna rujno

ból, boleć bal, balate boleti

bóg bhaga bog

bogaty bhagavat bogat

bojaźń bhiyas bojazen

bojaźliwy bhiyasana bojazljiv

błyskać bhlasate bleščati

brat bhratri brat

brew bhru brow

być bhuta biti

pogięty bhugna upognjen

wzburzać bhurati buriti

biec, biegać bis’, bes’ati bežati

prawić (mówić) braviti praviti

budzić bodhati buditi

Tu mamy niektóre tylko z najstarszych zapisanych form języka, którym posługiwali się Ariowie zanim opanowali Indie, czyli języka przed indoeuropejskiego, a nawet indosłowiańskiego, po prostu prasłowiańskiego, który został wyniesiony z Europy Środkowej w III tys. p.n.e. – tu mamy po raz pierwszy nazwę ludu Ariowie, która już wtedy stała się synonimem „szlachetni”, ale pierwotnie mogła pochodzić od naszych h’Ariów, opisywanych znacznie później przez klasycznych autorów rzymskich.

W byty z niebytów

Wróćmy teraz do najstarszego zapisu myśli Ariów, który dotrwał do naszych czasów. W Rygwedzie najbardziej znany jest hymn 129 – Nasadija (od pierwszych słów hymnu: nāsadāsīn no sadāsīt tadānīm – niebyt nie istniał). Odzwierciedla on kwintesencję monizmu (natura bytu jest jednorodna) w myśli indyjskiej. Współcześnie powstała kategoria monizmu ekologicznego, czyli pojmowania przyrody jako jednego organizmu o wspólnej zasadzie. Ten tekst jest najstarszym zapisem myśli monistycznej, wyprzedzającym o co najmniej tysiąclecie filozofów greckich.

Hymn 129 – „Początek rzeczy”

„NIEBYT nie istniał wtedy, ani byt nie istniał, Nie było też przestworza i nieba u góry, Co było w ruchu, w czyjej opiece? Czym wody były, odchłanne, głębokie?

Była ciemność, ciemnością od początku okryte Wszystko było jednym bez cech oceanem, Zarodek bytu w pustkowiu zawarty Stał się tym jednym mocą swego żaru.

Śmierć nie istniała wówczas, ani nieśmiertelność, Pomiędzy dniem a nocą nie było rozłamu, Przez własną moc to jedno bez tchu oddychało I nic innego nigdzie poza nim nie było.

Lecz oto żądza powstała z początku, Stając się myśli najpierwszym wysiewem, Związek bytu z niebytem wysiłkiem rozumu Znaleźli wieszczowie, w swym sercu szukając.

Na wskroś przenika promień ich poznania – Czy była ona w górze, czy był też w dole? Byli dawcy zarodków, były sił potęgi, Różnorodność w dole, u góry dążenie.

Ale kto wie to wszystko, kto mógłby powiedzieć, Skąd się zrodziła skąd jest ta wysnowa, Bogowie się zjawili, gdy świat się wyłonił, A więc kto może wiedzieć, skąd wszystko powstało ?

I jak się zrodziła ta wysnowa bytów, Czy kto ją zdziałał, czy też nikt nie zdziałał – Ten, co na ziemię patrzy z najwyższego nieba, Ten może wie o tym a może też nie wie?”


– tłumaczenie Barbary Mikołajewskiej

Z kolei słowiański mit o stworzeniu świata zrekonstruował Czesław Białczyński w swojej „Księdze Tura”, powołując się na przekazy zachodnich Wędów, wschodnich Budynów i podań znad Dniepru:

„O Pierwnicy-Niebycie i poczęciu Swata

Pierw Nic Nie Było. Była zatem Pierw Nica; Pierwnica-Niebyta, zwana też Niebyłą albo Niebułą. Co było przed ową Niebułą-Pierwnicą, tego nikt nie wie. Może tylko sam Bóg Bogów, Najwyższy Stwórca, a może i on tego nie wie.

Niektórzy utrzymują, że w owej Niebule-Niebycie niegdyś, a także kędyś, samo się uwiło Światło Widne, Witalne, Święte, co było Świtem Wszego Świata. Tam i wtedy począł się Swąt. Jako że uległ przepoczwórzeniu, nim się w Pełń ukształtował, i z powodu nabytej tym sposobem Czwórgłówności oraz Wszechpatrzącego Czwóroblicza, zwany jest przez ludy Ziemi na równi Swiatłowiłtem, Światłowitem, Światowitem i Światowidem. […] Narodził się z Niczego, a jest Wszystkim. Z niego, z jego krwi-ichoru, pochodzą wszyscy bogowie.”


Mamy tu wybitną zbieżność z wymową hymnu Rygwedy. Mamy też boga bogów, ojca wszystkiego jak w XIX-wiecznej rekonstruckji wierzeń słowiańskich Trentowskiego/Szyca. Z tym, że u Szyca Światowid jest ognistą postacią Jessy. Bóg Ogień (Agni) jest z kolei bogiem bogów w pierwszym hymnie Rygwedy. Oto jego fragment w przekładzie Franciszka Michalskiego:

„Bóg Agni, hotar, wieszcz nad wieszcze,

Prawdziwy, jasnej sławy pełen,

Razem z bogami niechaj przyjdzie.”


Nahar Awari

Nie wiadomo, w jakim zakresie Białczyński konfrontował przekazy starosłowiańskie z Rygwedą i czy w ogóle. Jednak jeśli to uczynił, to – jak okazuje się z pobieżnej naukowej analizy – zrobił to jak najbardziej słusznie. Indyjska tradycja jest bowiem tą, do jakiej możemy odwoływać się przy odtwarzaniu najstarszych dziejów lechickich. Podejmowana przez antropologów kulturowych, etnologów czy religioznawców rekonstrukcja starych wierzeń wyłącznie w oparciu o wybiórcze źródła powstałe po wprowadzeniu chrześcijaństwa i przekazy ludowe może być tylko uzupełnieniem właściwego obrazu. I tylko pod warunkiem, że oczyścimy ją z chrześcijańskich i grecko-rzymskich kategorii kulturowych, wykrzywiających obraz. Oczywiście z przekazów indyjskich powinno się z zasady wykorzystywać najstarsze, które mają najwięcej wspólnego z właściwymi źródłami Słowiańszczyzny. Tym bardziej, że ten trop indo-irański może rozszyfrować wiele zagadek współczesnej nauki. Jedno z takich rozwiązań podsuwa Kazimierz Jan Paczesny w artykule „Lugiowie i Wandalowie a ziemie polskie…” tłumacząc znaczenie nazwy Naharnawali u Tacyta. Zdaniem Paczesnego, wiele osad we współczesnych Indiach, Iranie i Pakistanie posiada człon nagar, nahar. Oznacza to z sanskrytu wspólnotę przekształcającą miejsce zamieszkania, lub rozpoczynających osiadły tryb życia – może być to termin pochodzenia scytyjskiego, czyli ludu, którego przodkowie R1aZ93 dali początek inwazji aryjskiej na Azję i który w starożytności obejmował swoim wpływem tereny obecnej południowo-wschodniej Polski. Ponadto 2 tys. lat temu różnice językowe miedzy Lehitami a Skytami (Skołotami) nie musiały być tak wyraźne, jak u ich obecnych potomków. Paczesny nawiązuje też do Avarini/Awarów Ptolemeusza, którzy mieszkali u źródeł Wisły. Byliby to osiadli Awarowie – Nahar Awari. Mieszkańcy dzisiejszej polskiej Orawy, a po węgiersku Arwy. Przy tym biorąc pod uwagę dociekania współczesnych historyków ws. opisu Ptolemeusza, źródłami Wisły mogło być źródło Dunajca.

Na zdjęciu rzeźba boga Trimurti z wyspy Elefanta, fot. Ricardo Martins/wikimedia.org.
http://rudaweb.pl/index.php/2018/05/21/ ... brazeniem/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 10 gru 2019, 12:43

COŚ CZEGO NIE SŁYSZAŁEŚ NIGDZIE INDZIEJ - OBOWIĄZKOWA WIEDZA DLA KAŻDEGO
To co odkryłem nie było wcześniej nigdzie publikowane, nie spotkałem się również z takimi informacjami gdziekolwiek. W tym filmie dzielę się informacjami dot. naszego języka - rzucają one nowe światło nie tylko na sprawy związane z naszą ojczystą mową ale również na historię Polski w czasach pradawnych. Być może tylko u mnie na kanale usłyszycie te niesamowite prawdy. Teoria, którą będe rozwijał w kolejnych odcinkach może być z łatwością zweryfikowana przez każdego z Was - nie będzie to wymagało ani specjalistycznej wiedzy - ani żadnych wyrafinowanych narządzi - to nie fizyka kwantowa - ale dla nas, Polaków, rewelacje zawarte filmach, które będe publikował - począwszy od powyższego - mogą mieć wartość równie wielką. Proszę Państwa, czas aby mroki historii ustąpiły przed światłem nowej wiedzy.

https://youtu.be/s59e6prp6uo
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: Thotal » wtorek 10 gru 2019, 17:01

1 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: songo70 » poniedziałek 16 gru 2019, 19:08

TEORIA ROAR! PIERWOTNE DRGANIA I WIBRACJE NASZEJ MOWY

https://youtu.be/LDPr7IQtBRA
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 24 gru 2019, 12:51

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Język polski a Sanskryt

Nieprzeczytany post autor: songo70 » sobota 28 gru 2019, 08:04

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

ODPOWIEDZ