quetzalcoatl888 pisze:no tak pija wisky w astanie albo z papiezem w kongresie us..coz na ukrainie sie dogadali cielwawe co dalej..
dogadali ?
quetzalcoatl888 pisze:no tak pija wisky w astanie albo z papiezem w kongresie us..coz na ukrainie sie dogadali cielwawe co dalej..
„Deutsche Wirtschafts Nachrichten„ poinformowały wczoraj, że „sąd USA skazał państwo irańskie na wypłacenie odszkodowania w wysokości 10,5 miliarda dolarów za zamach, dokonany 11 września 2001 roku. Iran odrzucił wyrok jako nieuzasadniony i śmieszny”.
Pamiętam (a bywam pamiętliwa), jak niedługo po ataku na wieżowce w Nowym Jorku wypisywałam po blogach, że w 2000 roku a nawet wcześniej były plany zburzenia WTC – całego kompleksu na Manhattanie, bo był azbestowy, paskudny, przestarzały itp. W internecie były pokazane plany nowego kompleksu, ale zniknęły. Nikt się tymi moimi „mądrościami” nie wzruszył, większość przeżywała szok, a inni mieli różne uwagi pod moim adresem.
Były programy zrobione przez naukowców z Włoch i Francji, różnych specjalistów i inżynierów – i tez im mało kto wierzył. I to pomimo zeznań pana Silversteina, znanego developera na Manhattanie, który organizował mieszkania zastępcze dla starszych ludzi, którzy mieszkali w okolicy WTC (World Trade Centre). Silverstein nie raz powtarzał, że „we pulled it”- zburzyliśmy – trzeci wieżowiec, który podobno się spalił od pożaru, chociaż nie było widać ognia.
Zburzenie całego centrum było ogromnym przedsięwzięciem. Bo były biurowce, rozmaite biznesy z całego świata, trzeba było zburzyć wieżowce, wywieźć gruz, wypłacić odszkodowania biznesom i ubezpieczenie, opłacić wywózkę gruzu i opłacić całą masę rzeczy, związanych z wyburzeniem.
Syjony wpadły na szatański pomysł: zburzyć całe centrum i zwalić winę na Arabów. Było to duże przedsięwzięcie, bo wymagało starannych przygotowań; przede wszystkim zgody miasta na wyłączenie alarmów, upewnienie się, że współpracować będą służby ochroniarskie na trzech lotniskach w Nowym Jorku. I do tego były akurat manewry wojskowe.
Podstęp się udał, ładunki nuklearne zadziałały, wyburzenie poszło sprawnie i szybko, i w ciągu 8 minut potężny wieżowiec zamienił się w pył i proch. Za wywóz gruzu i inne różne wydatki zapłacił podatnik amerykański i ponad 20 milionów zamordowanych muzułmanów. Szok był tak wielki, a ludzie tak ogłupiali, że nawet im do głowy nie przyszło, że samolot nie przechodzi przez żelbeton jak w masło, bo by mu się skrzydła połamały i kadłub rozbił o ścianę. Samolot prezydencki spadł pod Smoleńskiem z wysokości 20 metrów i nawet kabiny pilota do tej pory nie znaleziono.
Ale było widowisko i pełne zrozumienie dla napaści na Afganistan, który nie miał nic wspólnego z wyburzaniem wieżowców na Manhattanie. Ale podobno w jaskiniach Hindukuszu ukrywał się milioner z Arabii Saudyjskiej, który był odpowiedzialny za atak na Manhattanie. Nie przeszkadzała informacja z BBC, że Osama bin Laden umarł w grudniu 2001 na niewydolność nerek w szpitalu chyba w Dubaju.
Czemu o tym piszę, zwłaszcza, że wielu blogerów doskonale zna prawdziwa historie 9/11? – Oto ostatnio pojawiły się trzy ciekawostki w amerykańskiej prasie:
Sędzia Sądu Okręgowego w Nowym Jorku niejaki George Daniels nakazał Iranowi zapłacić 10 miliardów odszkodowania rodzinom osób, które zginęły w WTC w 2001 roku. Rodziny do tej pory nie dostały odszkodowania. Tak więc Iran ma zapłacić to odszkodowanie, bo rzekomo miał wpływ na to, co stało się w 9/11.
Iran się broni, że nawet nie był powiadomiony o procesie, a sędzia nowojorski na to, ze Iran nie spełnił warunków i nie przyszedł na rozprawę się bronić, czym przyznał się niejako do winy. Ciuciubabka. Ten sam sędzia w tamtym roku uniewinnił Arabię Saudyjską z jakiejkolwiek odpowiedzialności za zniszczenie wieżowców. W 2001 roku prasa i politycy trąbili, że w zamachu na WTC wzięło udział 15 Arabów z Arabii Saudyjskiej i żaden z 19 domniemanych zamachowców nie był Irańczykiem.
Smaczku dodaje jak zwykle nieoceniony pan Silverstein, który zupełnie swobodnie opowiada w wywiadzie telewizyjnym o tym, jak plany na budowę nowego Centrum Światowego Handlu na Manhattanie były już gotowe w 2000 roku, a budowę rozpoczęto w
2002 roku! Nowe centrum już stoi na Manhattanie i jakoś nic by się nie działo, gdyby nie to, że rodziny poszkodowanych w tragedii dalej czekają na odszkodowanie.
Tymczasem ludzie zapomnieli sobie, że chodzili do szkoły i uczyli się fizyki i praw przyrody, i w ogóle logiki: studenci arabscy po kilkugodzinnym przeszkoleniu potrafili prowadzić bezbłędnie skomplikowane samoloty; że w tym czasie w Nowym Jorku odbywały się manewry wojskowe i musiały radary uchwycić pierwszy samolot, który latał jak głupi nad Manhattanem przez godzinę i nikt go nie zauważył. A były to ćwiczenia wojskowe pt. atak terrorystyczny z powietrza.
Oto najświeższe wiadomości o 9/11
Sędzia USA uniewinnia Arabię Saudyjską, a oskarża Iran o atak na wieże WTC w Nowym Jorku:
http://www.presstv.com/Detail/2016/03/1 ... -Iran-911/
Larry Silverstein zaplanował nowy WTC – 7 już w 2000 roku:
http://www.veteranstoday.com/2016/03/15 ... ell-larry/
9/11 – dzień, w którym zawiodły prawa fizyki i prawa natury:
http://whatreallyhappened.com/node/504753#axzz434oCioLE
O zamachu na WTC pisałem 19 grudnia 2013 roku w notce, zatytułowanej „Kto dokonał zamachu na World Trade Center”:
Ile prawdy przekazano o tragedii 11/9 w Stanach Zjednoczonych? – Niewiele. Prawdziwy jest tylko fakt śmierci niespełna trzech tysięcy niewinnych ludzi. Ludzi zamordowanych nie przez terrorystów arabskich, lecz przez własny rząd(?) i własne służby.
Nagrania samolotów uderzających w wieże WTC w Nowym Jorku są nagraniami spreparowanymi. Jak można dokonać tej manipulacji, dowiemy się z następującego filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=Uu6HREFqrvU
„Russia Today„ potwierdza informacje, które są dostępne w drugim czy w trzecim obiegu. Jest przecież oczywiste, że „budynek składający się z 40.000 ton stali nie mógł położyć się jak naleśnik bez podłożenia ładunków wybuchowych”. Kto więc dokonał masowego morderstwa? – Na pewno nie ci wskazani „porywacze”.
PRACowniA 27 Kwiecień 2016
Jeśli Saudyjczycy przestaną być na usługach Stanów i nie pomogą dopaść Rosji, będą współwinni ataków z 11 września 2001 roku
Filed under: Polityka,Wydarzenia bieżące,Świat wokół nas — iza @ 08:20
Tags: 9/11 Arabia Saudyjska, geopolityka USA Rosja, wojna przeciw Rosji
Joe Quinn
Sott.net
23 kwietnia 2016
Obecnie są po naszej stronie
A teraz przeciwko nam!
Czy pamiętacie wydarzenia z 11 września 2001 roku? Każdy prawdziwie oddany obywatel Stanów Zjednoczonych – zarówno dorosły, jak i małolat – kipiał wtedy gniewem. Co za zniewaga! Co za czelność! To wojna! Kto to zrobił!? Amerykanie doznali szoku, doświadczyli traumy – potrzebowali chwili spokoju, by wszystko dokładnie przemyśleć, przeanalizować. Lecz ich rząd miał lepszy pomysł – pogalopować na tej rozmyślnie wykreowanej fali emocji wprost na Bliski Wschód, w towarzystwie amerykańskiej armii, by dorwać tam człowieka, ponoć wyłącznie odpowiedzialnego za to, co się stało, tj. Osamę bin Ladena. Jasne
Kilka naprędce skleconych raportów wywiadowczych plus kilkutygodniowa zmasowana medialna nagonka wystarczyły, by cały naród, jak łatwo było przewidzieć, stał się żądny krwi i zaczął domagać się kary nie tylko dla Osamy, ale również dla całej reszty pustynnych, obskurnych, ujeżdżających wielbłądy terrystów z ręcznikami na głowie, gdziekolwiek mogą się oni znajdować! (Albo gdzie wskaże rząd.) Co za podłość! Tu jest przecież Hameryka!
A zatem, gdzież on był, ten Osama? W swojej ojczyźnie, w Arabii Saudyjskiej? Ależ skąd! Ukrywał się w Afganistanie, z talibami! Z tymi samymi, których w latach osiemdziesiątych finansowały i zbroiły Stany Zjednoczone po to, by powstrzymać Sowietów. Ale nie dajcie się zwieść – to przecież czysty przypadek, że ataki 11 września po raz kolejny doprowadziły do bezpośredniego zaangażowania się Stanów w ważnym z punktu widzenia geopolitycznej strategii Afganistanie, i to dokładnie z tego samego co uprzednio powodu, nieprawdaż? To nie jest miejsce na roztrząsanie „teorii spiskowych”.
A więc do rzeczy – najpierw zbombardowano Afganistan, by następnie okupować go przez kolejne 15 lat. Robota skończona? Ależ skąd! Przecież Saddam Husajn też mógł mieć coś wspólnego z tym, co stało się 11 września, nie?! No cóż, nigdy nie przepadałem za tym kolesiem (za namową mediów głównego nurtu), a zatem, do cholery, mieliśmy prawo zbombardować i najechać także Irak, by potem okupować go przez 13 lat! Kto następny w kolejce? Libia? Świetnie się składa, gdyż nigdy nie podobał mi się ten głupkowaty typek Qua-Daffy
Dablja Bush z wizytą w Arabii Saudyjskiej: „Czy tym mieczem naprawdę mogę ściąć wieśniaka? O rany, ten kraj jest zbyt piękny, by mógł być prawdziwy!”
Amerykanie nie wiedzieli jednak o pewnym fakcie – otóż w tym samym czasie, kiedy byli pochłonięci sprawą dorwania Osamy bin Ladena, rząd amerykański 20 września 2011 roku ewakuował ze Stanów Zjednoczonych 24 członków rodziny poszukiwanego, jednocześnie informując w mediach, iż za ataki na obywateli amerykańskich jest odpowiedzialny właśnie bin Laden.
Minęło 14,5 roku od wspomnianych ataków. W tym czasie zabito 2 miliony mieszkańców Bliskiego Wschodu oraz wprowadzono masę drakońskich przepisów, które przekształciły Stany Zjednoczone w państwo policyjne w zawieszeniu (tak, by w odpowiednim momencie wystarczyło przełączyć pstryczek). Ta sama Hameryka, jakby nigdy nic, wymazała z pamięci wszystko, co wiąże się z 11 września, jak również śmierć milionów Irakijczyków, Afgańczyków, Libijczyków i Syryjczyków, którzy zapłacili i nadal płacą za masowe zmanipulowanie Amerykanów w imię ochrony i ekspansji amerykańskiego imperium. Chociaż, co trzeba przyznać, prawdopodobnie większość z nich nadal ma problem ze wskazaniem Iraku lub Syrii na mapie świata.
Dowodem na to, jak skutecznie Amerykanie wyparli z pamięci wydarzenia z 11 września, jest ich reakcja na ostatnie rewelacje na temat redagowanych fragmentów raportu śledczego dotyczącego ataków 9/11, wskazujących rzekomo na współudział w ich przeprowadzeniu także członków Domu Saudów. Tym razem nie słychać było okrzyków w stylu: „USA, USA, USA!”, „Ruszajmy!” czy innych szowinistycznych niedorzeczności, a ci, którzy liczyli na błyskawiczną akcję w stylu „szok i trwoga” przeciwko wybitnym królewskim obcinaczom głów z Bliskiego Wschodu, gorzko się rozczarowali. Albowiem ci, którzy już wcześniej słyszeli o tej historii (prawdopodobnie mniejszość), zareagowali raczej powszechną obojętnością, natomiast ci, którzy wciąż nie są wstanie wskazać na mapie Iraku lub Syrii, odparowali z pewnością: „Zamknijcie się! Nie widzicie, że oglądam Z kamerą u Kardashianów!?”
„Proszę przodem!” „Ależ nie, państwo pierwsi!” „Och, dziękuję, jak miło!”
Czy jesteście w stanie to sobie wyobrazić? Wreszcie są jakieś prawdopodobnie twarde dowody demaskujące państwo, które sponsoruje ataki terrorystyczne i siłą rzeczy musiało być zaangażowane w przeprowadzenie skomplikowanych ataków na Nowy Jork i Waszyngton, a tu, masz ci los, nikt o to nie dba, nikogo to nie interesuje? Z drugiej strony, może faktycznie nie należy się tym przejmować. Kości zostały rzucone, robota skończona. 9/11 spełniło swoje zadanie, podobnie jak Amerykanie i reszta świata, kiedy ciałem i sercem poszli za rozpędzonym amerykańskim odpowiednikiem hinduskiego juggernauta* – lub wręcz rzucili się w ofierze wprost pod koła tej machiny, którą powozi amerykański rząd oraz jego wojskowi urzędnicy bez krzty sumienia.
Co zatem można począć w obliczu tej nęcącej szansy zdemaskowania Saudyjczyków jako współwinnych niewysłowionego horroru, zaaplikowanego obywatelom amerykańskim, a w konsekwencji także współodpowiedzialnych za rzeź i torturowanie milionów niewinnych ludzi w dalekich krajach? Właściwie niewiele. Gdyż owa „wiadomość dnia” nie oznacza szansy na ujawnienie prawdy o 9/11. Chodzi tu wyłącznie o polityczny szantaż – i po raz kolejny, przede wszystkim o Rosję.
Jeszcze w lutym b.r. Rosja i Arabia Saudyjska zgodziły się na ograniczenie wydobycia ropy naftowej, a tym samym na udaremnienie inspirowanego przez Stany Zjednoczone zeszłorocznego ataku na ceny tego surowca, będącego jawną próbą doprowadzenia Rosji do bankructwa. Problem z tym planem polegał na tym, iż wdrożenie go w życie wymagało od Arabii Saudyjskiej pokaźnej dawki samopoświęcenia w postaci drastycznego cięcia przychodów ze sprzedaży ropy. Och, oczywiście Stany Zjednoczone obiecały za to Saudyjczykom całą masę rzeczy, ale niestety zaufanie w tym politycznym świecie psycholi jest zanikającą rzadkością, kiedy więc w zeszłym roku Stany Zjednoczone dały zielone światło na zniesienie sankcji wobec Iranu, co pozwoliło mu powrócić na międzynarodowy rynek ropy naftowej, Saudyjczycy wkurzyli się nie na żarty – czego dowodem jest ubiegłoroczna rekordowa liczba ścięć, jakie przeprowadzono w Arabii Saudyjskiej. Wobec pojawienia się na rynkach irańskiej ropy oraz nacisków, by dzienna produkcja tego surowca została ustalona na poziomie 4 milionów baryłek, czyli z okresu przed nałożeniem sankcji, obłąkani, mizoginistyczni wariaci z Domu Saudów będą zmuszeni zmierzyć się prawdopodobnie z jeszcze większym spadkiem ich udziału w rynku ropy (oraz pogodzić się z mniejszą ilością pokrytych złotem Ferrari).
W chwili obecnej zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych jest rzecz jasna to, iż Saudyjczykom może zacząć chodzić po głowie porzucenie przesłodzonych relacji z Wujkiem Samem oraz, broń Panie Boże, zamysł zwrócenia się ku Rosji, Indiom, Chinom, a nawet Iranowi! Stąd potrzeba zastosowania mało subtelnej groźby wyciągnięcia na światło dzienne rzekomego saudyjskiego zaangażowania w ataki z 11 września 2001. No właśnie, czy saudyjska rodzina królewska rzeczywiście współuczestniczyła w atakach 9/11? No cóż, nie da się tego wykluczyć. Wszystko zależy od tego, czy Arabia Saudyjska w dalszym ciągu będzie wściekłym psem Bliskiego Wschodu na smyczy Stanów Zjednoczonych, szczujących przeciwko Rosji, czy też nie. A tymczasem prawdziwych sprawców ataków z 11 września 2001 roku w dalszym ciągu nikt nie niepokoi.
[*] Juggernaut to ogromy wóz przewożący obraz z podobizną boga Kriszny – w szczególności ten z hinduskiego miasta Puri – w trakcie corocznej procesji, podczas której (apokryficzni) wyznawcy Kriszny składają siebie w ofierze, rzucając się pod jego koła.
Tłumaczenie: PRACowniA
Arabii Prasa: US wysadzili World Trade Center Tworząc "wojny z terroryzmem"
Arabii Saudyjskiej Prasa: US wysadzili World Trade Center by Tworzyć "wojny z terroryzmem"
Maj 24, 2016 przez Steve Beckow
Wczoraj Jezus powiedział, że:
"Ogromne zmiany mają zamiar wystąpić, które będą zadziwiać i szokować was, ponieważ rzeczywiste programy wielu na stanowiskach władzy i władzy nad wami zostały ujawnione przez niezadowolonych sługusów i pracowników.
"Dmuchanie w gwizdek pojawia się wszędzie, z informacją, że to co zostało utajnione, powinno być w domenie publicznej. Ponieważ w dalszym ciągu jest niezadowolenie ludzi, a to prowadzi do zmiany. W tym przypadku do ogromnej zmiany! "(1)
Dzisiaj, Saudyjczycy, w odpowiedzi na amerykańskie ujawnienia rzekomej Arabii roli w 9/11, śpiewają, a ich zarzuty mogą okazać się znacznie bardziej uciążliwe dla kabały. W tym tempie, Władimir Putin może mieć trochę mniej do odsłonięcia, we wrześniu.
Arabii Prasa: US wysadzili World Trade Center, by Tworzyć "wojny z terroryzmem"
Deborah Danin, Breitbart, 22 maja 2016
http://www.breitbart.com/jerusalem/2016 ... on-terror/
Tel Aviv - saudyjska prasa jest nadal wściekła na Senat USA za jednomyślne głosowanie zatwierdzające projekt ustawy, który pozwala rodzinom ofiar 9/11 pozwać Arabię Saudyjską. Tym razem, z siedzibą w Londynie Al-Hayat codziennie twierdzi, że przez USA planowane ataki na World Trade Center były w celu stworzenia globalnej wojny z terrorem.
Artykuł, napisany przez Arabii eksperta prawnego Katib al-Shammari i tłumaczone przez MEMRI, twierdzi, że amerykańskie groźby wystawiają dokumenty, które dowodzą Arabia udział w atakach są częścią wieloletniej amerykańskiej polityki, które nazywa "Zwycięstwo za pomocą archiwów. "
Al-Shammari twierdzi, że USA zdecyduje się zachować jakieś karty blisko piersi w celu wykorzystania ich w późniejszym terminie. Jednym z przykładów jest wybór inwazji na Irak w 1990 i utrzymanie, że jej przywódca Saddam Husajn żyje użyć jako "kartę przetargową" wobec innych krajów Zatoki Perskiej. Tylko raz Shi'ism zagrożony zamiata region Ameryka postanowiła działać, by pozbyć się Husajna ", ponieważ nie widzieli go jako asa w rękawie".
Twierdzi on, że ataki 9/11 były kolejnymi z takich kart, umożliwiając USA zwalić winy, kto nadaje się do jego potrzeb w danym momencie; Początkowo to obwiniano Al-Kaidę i talibów, potem reżim Saddama Husajna w Iraku, a teraz Arabię Saudyjską.
11 września to jedna z wygranej w karty w amerykańskich archiwach, bo wszyscy mądrzy ludzie na świecie, którzy są ekspertami w dziedzinie polityki amerykańskiej i którzy analizują obrazy oraz filmy [9/11] zgadzają się jednogłośnie, że to co się stało w [osobowy] wieże było czysto amerykańskie działanie, zaplanowane i przeprowadzone w USA. Dowód jest to sekwencja ciągłych wybuchów, które znacznie oszukują pogląd zniszczenia obu budynków. ... Experci konstruktorzy rozebrali je ładunkami wybuchowymi, natomiast samoloty wpadające [do nich] tylko dały zielone światło do detonacji - nie były powodem upadku. Jednak USA nadal rozprzestrzenia winy we wszystkich kierunkach.
Intencją ataków, pisze al-Shammari w artykule swojej teori spiskowej, było stworzenie "niejasnego wroga - terroryzm - co stało się tym, co Amerykańscy prezydenci zwalają winę za wszystkie swoje błędy" i że mogły stanowić podstawę dla każdej "brudnej pracy" w innych krajach .
Etykieta terror stosowany do muzułmanów, mimo, że byli muzułmanie, którzy pomogli Ameryce pokonać Sowietów i położyć kres zimnej wojny, pisze. Problem, twierdzi al-Shammari, jest tym, że USA muszą zawsze znaleźć nowy impuls , by mieć przeciwnika, gdyż "charakter USA jest to, że nie może istnieć bez wroga."
Artykuł Al-Shammari przychodzi pośród potoku krzykliwych artykułów w prasie saudyjskiej, które NIE wahają się od oskarżać USA o bycie "schizofrenikiem" w zmowie z Iranem ,
do ostrzeżeń wydawniczych które jeśli minęło, " Satanic " ustawa może "otworzyć bramy piekieł ".
ŹRÓDŁO
https://euroislam.pl/wyznanie-od-15-lat ... lamofobii/Grzegorz Lindenberg pisze:Wyznanie: od 15 lat leczę się z islamofobii
11 września 2016
Grzegorz Lindenberg
Chorym rzadko zdarza się pamiętać co do sekundy, kiedy zaczęła się ich choroba. Ja przeciwnie, pamiętam dokładnie: to było 11 września 2001 roku, o godz. 15.30, kiedy w telewizji zobaczyłem padające wieże World Trade Center w Nowym Jorku.
W tym momencie zaczęła się moja fobia, która wtedy jeszcze nie miała nazwy. Potem dopiero okazało się, że nie jestem jedynym chorym i że ta choroba nazywa się islamofobia. Jest to nieuzasadniony lęk przed islamem, tak jak inne fobie, które są neurotycznymi zaburzeniami, wywołanymi przez sytuacje czy obiekty, które obiektywnie nie są wcale niebezpieczne.
Na początku tłumaczyłem sobie, że to nie może być choroba. Że jeśli uważam, że ludzie, domagający się wprowadzenia szariatu zamiast demokracji, ubierający kobiety w czarne worki i obcinający im łechtaczki, zabraniający muzyki i alkoholu i podrzynający gardła starym księżom, są przerażającymi religijnymi fanatykami, z którym należy walczyć politycznie, zbrojnie i jak się jeszcze da – to wykazuję zdrowy rozsądek. Że ci, którzy te koszmarne pomysły akceptują jako „odmienną, lecz równie bogatą kulturę” – bredzą. Jak każdy wariat, uważałem, że jestem zdrowy – ale przynajmniej miałem troszkę wątpliwości i walczyłem z chorobą.
Tłumaczyłem sobie, że obiektywnie nie ma się czego bać. Że chociaż zamachowcy z Nowego Jorku pochodzili z najbardziej muzułmańskiego kraju świata, to przecież równie dobrze mogli wbić samolot w nowojorski wieżowiec mogli na przykład baptyści. Moja fobia jednak trwała i nasilała się z każdym zamachem, którego sprawcami – całkowicie przypadkowo – były osoby, które krzyczały „Allahu akbar”. Co następowała jakaś ulga i już myślałem, że się tego całkowicie nieuzasadnionego lęku pozbyłem, to nowy zamach, dokonywany niestety nie przez metodystów ani kwakrów, znowu wywoływał nawrót choroby.
Na próżno czytałem wypowiedzi różnych odpowiedzialnych polityków i mądrych dziennikarzy, którzy tłumaczyli mi, że terroryści z Londynu, Madrytu czy Paryża nie mają nic wspólnego z islamem. Z podziwem wprawdzie przyjmowałem ich dogłębne rozumienie islamu – kiedy oni w nawale obowiązków mieli czas, żeby tak znakomicie go poznać, myślałem z zachwytem – ale powtarzane wielokrotnie zapewnienia, że „islam nie ma nic wspólnego z terroryzmem” nie były w stanie mnie przekonać. Fobia trwała.
Nie bez winy są niestety moi profesorowie z czasów, gdy studiowałem socjologię. Gdybym im powiedział na seminarium, że wyznawcy pewnej religii są rok w rok odpowiedzialni za 90% (z grubsza licząc) ofiar zamachów terrorystycznych na świecie, ale że wyznawana przez terrorystów religia, którą oni sami ogłaszają za główną swoją motywację do działania, nie ma kompletnie żadnego związku z tym, co ci wyznawcy robią – to chyba nie tylko do doktoratu, ale i do skończenia pierwszego roku studiów by mnie nie dopuścili. Po prostu tak mnie zindoktrynowali na tych studiach, że nie potrafię sobie powiedzieć: „Nic to, dane i fakty są nieważne, ważne, co w gazecie mądrzy ludzie mówią”. I choroba trwa. Już piętnaście lat.
Nie pomogło, za radą wybitnych polityków, próba zmienienia islamofobii na fobię przed ekstremalnym radykalizmem albo radykalnym ektremizmem. Ponieważ jednak nie mogłem nigdzie znaleźć ludzi, którzy określali by się jako radykalni ektremiści ani książki „Radykalny ektremizm”, na którą mogliby się powoływać, fobia powróciła.
Znalazłem na szczęście wsparcie wśród innych chorych, z portalu Euroislam. Zawsze przyjemniej jest człowiekowi, jak widzi, że nie tylko sam choruje, cierpi, męczy się, ale że inni też męczą się razem z nim. Wspieramy się wzajemnie, kiedy tylko komuś z nas się pogarsza, bo na przykład obejrzał film ze zrzucania z dachu w Mosulu, przez niedouczonych w Koranie aktywistów, osób mniej zainteresowanych tworzeniem tradycyjnej rodziny. Mamy wtedy takie spotkania redakcyjne, na których trzymając się za ręce powtarzamy: „Państwo Islamskie nie ma nic wspólnego z islamem. To po prostu radykalni ekstremiści”.
Zapisałem się do grupy Anonimowych Islamofobów. Co tydzień dzieliliśmy się pozytywnymi wiadomościami na temat islamu. A to ktoś opowiedział, że to najszybciej rozwijająca się religia na świecie, a to ktoś przypomniał, że tylko nieznaczny procent z półtora miliarda muzułmanów popiera terrorystów – ale ani mnie, ani innym te pozytywne doniesienia nie pomagały. Niestety. Ten nieznaczny procent z półtora miliarda to na świecie kilkadziesiąt milionów, a w Europie kilkadziesiąt tysięcy chętnych do zabijania, myśleliśmy, a nasz nieuzasadnione obawy zamiast maleć, rosły. W dziesiątą rocznicę wybuchu mojej choroby musiałem zrezygnować.
Nie dawały rezultatu profesjonalne terapie. Nie pomogły proste terapie behawioralne, w których po wypowiedzeniu zdania „Islam jest religią pokoju” dostawałem w nagrodę cukierka. Nawet moje ulubione krówki nie przekonały mnie, że to prawda. Udało mi się z przekonaniem powiedzieć tylko: „Islam jest religią przedpokoju”, ale terapeuta nie był zadowolony i mnie zwolnił. Nie pomogła psychoanaliza, w której okazało się, że opowiadania o snach, w których ubrani na czarno faceci mówiący w dziwnym języku podrzynają mi gardło, wcale nie poprawia mojego stanu. Nie pomogła psychoterapia, w której bezskutecznie próbowałem dojść do powodów moich nieuzasadnionych obaw o to, że idąc na świąteczny pokaz fajerwerków mogę zostać rozjechany przez kierowcę, który nie doczytał w Koranie tego co trzeba.
Udało mi się na szczęście tej islamofobii nie przekazać niewinnym moim dziatkom, ale miało to niedobre konsekwencje. Syn musiał powtarzać klasę, kiedy na historii spytał, jakich argumentów użyli muzułmanie, że udało im się pokojowo opanować Konstantynopol w 1452 roku i co się wtedy stało z chrześcijanami mieszkającymi w tym mieście. Córka została wyrzucona ze szkoły, gdy stwierdziła na lekcji wychowawczej, że Sobieski nie jest bohaterem narodowym tylko terrorystą, ponieważ zamiast zaproponować Kara Mustafie kompromis i podzielić się Wiedniem wzdłuż Dunaju, potraktował go brutalnie husarią.
Sposobem na fobię jest unikanie tych sytuacji i przedmiotów, które ową fobię pobudzają. I ja próbowałem tego sposobu. Przestałem czytać w internecie i gazetach wiadomości, przestałem oglądać telewizję, z Facebooka zrezygnowałem i za granicę nie jeździłem. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy spotkałem koleżankę szkolną, która wyjechała za chlebem z masłem i szynką do Szwecji wiele lat temu, a teraz postanowiła wracać, decydując się na polski chleb z pasztetową. Już po 10 minutach wszystkie moje symptomy wróciły. Wprawdzie podejrzewałem, że ten kraj, w którym ona mieszkała, to wcale nie jest Szwecja, bo przecież tam żadnych gwałtów, napadów, ani dzielnic bez wstępu dla obcych nie ma, ale ona się upierała, że to jednak Szwecja i że tam mieszka kilkaset tysięcy ludzi, którzy chcą ten kraj urządzić zupełnie inaczej niż mnie się wydaje. Wtedy się załamałem i wróciłem do czytania, słuchania i oglądania, a fobia trwa w najlepsze. Już piętnaście lat.
Wiem, że nadziei na wyleczenie dużej nie ma, ale jednak jestem optymistą. Służbom specjalnym udaje się zapobiec ogromnej większości zamachów w Europie; coraz więcej ludzi uważa, że przybysze do Europy powinni zachowywać się zgodnie z tutejszymi, a nie pustynnymi zwyczajami, a nawet wśród tych przybyszów jest wielu takich jak burmistrz Rotterdamu, który zwolennikom pustynnych obyczajów sprzed półtora tysiąca lat powiedział „wypad”.
Dlatego mam wielką nadzieję, że nie będę musiał podobnego tekstu pisać dla upamiętnienia trzydziestolecia mojej choroby.
P.S. Tekst dedykuję tysiącom wspaniałych ludzi, którzy poświęcili swoje życie, walcząc z nieistniejącym zagrożeniem, którego się bezpodstawnie obawiam.
Polecamy także tekst z okazji rocznicy 11 wrzesnia, autorstwa Jana Wójcika: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title, ... tykul.html
Nie bez winy są niestety moi profesorowie z czasów, gdy studiowałem socjologię. Gdybym im powiedział na seminarium, że wyznawcy pewnej religii są rok w rok odpowiedzialni za 90% (z grubsza licząc) ofiar zamachów terrorystycznych na świecie,
Mamy wtedy takie spotkania redakcyjne, na których trzymając się za ręce powtarzamy: „Państwo Islamskie nie ma nic wspólnego z islamem. To po prostu radykalni ekstremiści”.
http://wrealu24.pl/4364-pilot-cia-zezna ... wtc-dowodywrealu24.pl pisze:Pilot CIA zeznaje pod przysięgą! "Żaden samolot nie uderzył w WTC". Dowody.
To zeznanie dla jednych było wielkim szokiem, drugim jedynie potwierdziło to o czym bardzo wiele osób mówi już pd dawna. Żaden samolot nie uderzył w WTC. Zeznawał pod przysięgą były pilot CIA.
o zeznanie dla jednych było wielkim szokiem, drugim jedynie potwierdziło to o czym bardzo wiele osób mówi już pd dawna. Żaden samolot nie uderzył w WTC. Zeznawał pod przysięgą były pilot CIA.
John Lear stwierdził, że byłoby to fizycznie niemożliwe. W swojej eksperckiej opinii oznajmił, że fizycznie niemożliwe byłoby żeby Boeingi 767, loty AA11 i UAL175 mogły uderzyć w Bliźniacze Wieże 11 IX, zwłaszcza jeśli prowadzili je niedoświadczeni piloci:
- Żaden z Boeingów 767 nie uderzył w Bliźniacze Wieże, jak oszukańczo mówili rząd, media, NIST i jej kontraktorzy – stwierdził w swoim zeznaniu.
"Takie wypadki nie zdarzają się, bo one są niemożliwe fizycznie, z następujących powodów: w przypadku uderzenia UAL175 w południową wieżę, prawdziwy Boeing 767 rozpocząłby ‚teleskopowanie’ kiedy jego nos uderza w 14-calowe [35,56 cm] kolumny, które mają 39 cali [99,06 cm] pośrodku."
"Ogon poziomy i pionowy natychmiast odleciałby od samolotu, uderzył w stalowe kolumny i spadł na ziemię."
"Uderzając w stalowe kolumny silniki zachowałyby swój ogólny kształt, i albo spadłyby na ziemię, albo zostałyby znalezione w ruinach zawalonego budynku."
"Żaden z Boeingów 767 nie może osiągnąć prędkości 540 mil/godz [810 km/godz] na wysokości 1.000 stóp [330 m] nad poziomem morza ‚parasite drag podwaja się z prędkością’ i ‘parasite power’ potraja się z prędkością."
Wentylator silnika nie jest zaprojektowany do przyjmowania dużej ilości gęstego powietrza na tej wysokości i prędkości. Kawałek rzekomego kadłuba zewnętrznego zawierającego wycięcia 3 lub 4 okien nie należy do samolotu [ang. jest niezgodny z samolotem], który uderzył w 14-calowe kolumny przy prędkości ponad 500 mil/godz. Zostałby pognieciony.
Żadna istotna część Boeinga 767 albo silnika nie mogłaby przebić 14-calowych kolumn i 37 stóp [10,1 m] poza ogromnym rdzeniem wieży, nie spadając na ziemię.
"W gruzie po zawaleniu musiałyby być ogromne części Boeinga 767, łącznie z rdzeniami 3 silników ważących około 9.000 funtów [4 tony] każdy, czego nie dałoby się ukryć. Ale nie ma żadnych dowodów obecności któregoś z tych ogromnych elementów 767 na miejscu WTC."
Były pilot CIA powyższe zeznanie złożył 28 stycznia 2014 roku. Jest ono jednocześnie częścią pozwu złożonego przez Morgana Reynoldsa w Sądzie Rejonowym w Nowym Jorku.
W marcu 2007 Reynolds, były główny ekonomista za rządu George’s W Busha złożył Prośbę o korektę [Request For Correction] w Krajowym Instytucie Nauki i Technologii, w którym napisał, że prawdziwe odrzutowce komercyjne (Boeingi) nie uderzyły wież WTC. Mimo że ruch 9/11 Truth początkowo odrzucił teorię ‚żadne samoloty’ jako zbyt dziwaczne, to po analizach naukowych i racjonalnych, stała się powszechnie przyjętym wyjaśnieniem zebranych dowodów. czytamy na portalu wolna-polska.pl
Teraz sprawa wygląda następująco. Jeżeli krytykom tej teorii nie uda się obalić powyższych tez, to w świetle prawa uznane one zostaną za prawdę i będą musiały być potwierdzone przez amerykański rząd. Oznacza to, że Biały Dom będzie musiał oficjalnie uznać, że materiały Komisji 11 IX są błędne.
65-letni emerytowany kapitan lotnictwa i były pilot CIA, który przelatał ponad 19.000 godzin, zwrócił także uwagę na brak doświadczenia pilotów, którzy rzekomo prowadzili te samoloty:
- Rzekome ‚kontrolowane’ zniżanie się w Nowym Jorku na stosunkowo prostym kursie przez pilota-nowicjusza jest skrajnie niemożliwe z powodu trudności kontrolowania pozycji, tempa schodzenia i prędkości schodzenia w ramach parametrów „kontrolowanego” lotu. Tylko wysoko wykwalifikowany pilot potrafi interpretować sygnały „EFIS” (Electronic Flight Instrument Display = elektroniczny wyświetlacz instrumentów lotu), których żaden z pilotów-porywaczy nie znał, ani nie był szkolony, i używać kontrolek, łącznie z lotkami, sterem, podnośnikami, spojlerami i przepustnicami, żeby realizować, kontrolować i utrzymać schodzenie. - zeznał Lear.
Tłum. z j. ang. Ola Gordon, artykuł za wolna-polska.pl