Miłość miłością, nad tym żaden historyk (poza małymi wyjątkami) nie będzie się rozwodził, bo to takie nieakademickie. Poza tym gdyby przyjąć, że Wilhelm był wierny ideałom to działałoby to na jego plus i nie daj Boże naprawdę by wyszło, że darzyli się z Jadwigą uczuciem…A teraz narracja jest inna. Współcześni historycy podważają nawet to, że Jadwiga i Wilhelm po zawarciu dziecięcego ślubu się widywali. Wszystko po to, aby pokazać brak związków między nimi. Tyle, że praktyka przygotowywania zięciów przez władców do objęcia po nich tronów, szczególnie, gdy ci stali niżej w hierarchii niż ich córki, było powszechną praktyką. W ten sposób Andrzej Andegaweński (stryj Jadwigi) wyjechał jako dziecko do Neapolu, a Karol Durazzo przybył na Węgry, aby uczyć się władać krajem gdyby Ludwik dalej nie pozostawił po sobie potomka. Nawet Jagiełło wziął na wychowanie księcia Fryderyka Hohenzollerna, narzeczonego swojej córki Jadwigi i przyuczał do objęcia tronu Polski i księstwa Litwy. Ale Wilhelma, zdaniem naszych historyków ta praktyka nie dotyczyła. Siedział w księstwie Austrii i czekał na wezwanie, aż ślub z Jadwigą będzie można uprawomocnić...A Ludwig Wielki nie chciał mieć wpływu na wykształcenie swojego spadkobiercy...No właśnie ! Tu jest coś nie tak i ja się nad tym zastanawiałam . Może nikt nie bierze pod uwagę tego że,Wilhelm był po prostu w niej zakochany ? Żaden nadworny kronikarz i obecny historyk nie jest w stanie odgadnąć co miał Wilhelm w głowie .
W austriackich tekstach Wilhelma ocenia się jako rozważnego i energicznego władcę, dbającego o rozwój nauki i miłośnika ksiąg, ponoć był erudytą. Nie był tak waleczny jak jego ojciec Leopold, nie był wytrawnym politykiem jak Jagiełło, nie był bezwzględny jak późniejsi Habsburgowie, zmarł w wieku 36 lat na powikłania spowodowane upadkiem z konia, podobnie jak Stefan Andegaweński, Maria Andegaweńska i wielu innych…Po śmierci Jadwigi odbył dwuletnią żałobę i poślubił jej kuzynkę.
Ale w tej sprawie jest wiele wskazówek, które się odrzuca, chociażby kroniki Jana Długosza. Gdyby te pogłoski porównać z faktami wychodzi ciekawie:
Jesienią 1386 r. Jagiełło, już jako król Polski wyjeżdża na Litwę, aby tak jak zadeklarował ochrzcić swój kraj (powróci do Krakowa wiosną lub wczesnym latem następnego roku), Jadwiga zostaje w Krakowie. Do Krakowa docierają już informacje, że Siostra Jadwigi Maria i matka Elżbieta tracą tron (po raz drugi zresztą. Pierwszy raz pod koniec 1385 r. co zbiega się z podjęciem przez Jadwigę decyzji o poślubieniu Jagiełły. Dziwny zbieg okoliczności prawda?). Jednak tym razem zostają uwięzione, Węgry pławią się w chaosie, Zygmuntowi Luksemburczykowi udaje się dopełnić małżeństwo z Marią Andegaweńską, ale nie udaje mu się uzyskać korony. W lutym 1387 r. poselstwo austriackie wyrusza do Rzymu, aby oficjalnie wszcząć proces, żądają przywrócenia Wilhelmowi Jadwigi. To wszystko są fakty jakie znamy ze źródeł. A teraz wchodzi Jan Długosz (nadworny plotkarz o wybujałej wyobraźni), w którego kronikach czytamy, że na przełomie lat 1386-1389 dochodzi do tajnych spotkań Jadwigi z Wilhelmem. To pierwsze spotkanie po ślubie z Jagiełłą musiało odbyć się między 1386 a początkiem 1387 r. Jagiełło był na Litwie, a do Jadwigi już doszły informacje, że chrzest rodaków wcale nie przebiega w tak miłej atmosferze, jak Jogajła obiecał. A to, na co go stać względem kmieci widziała na własne oczy w Wielkopolsce. Mogła poczuć się oszukana. Co następuje? Najprawdopodobniej Wilhelm omawia z nią treść pozwu i rozmawiają o dalszych krokach. Nie wierzę, ze Jadwiga nie maczała palców w tej sprawie, skoro jednym z żądań Habsburgów było przywrócenie jej Wilhelmowi. Czym mógł kusić Wilhelm? Może powrotem na Węgry, próbą pomocy matce? (bo o tym, że 16 stycznia 1387 r. Elżbietę zamordowano mogli jeszcze nie wiedzieć). Tak więc pogłoska Długosza o spotkaniu wcale nie musi być wyssana z palca. Jednak Polacy nie śpią, po dotarciu informacji o zamordowaniu Bośniaczki i dalszym przetrzymywaniu Marii wymuszają na Jadwidze działania przeciw Węgrom. Jadwiga zbrojnie odzyskuje Ruś Halicko-Włodzimierską i przyłącza ją do Polski. Czyli opowiedziała się za Polską. Wkrótce Maria „odzyskuje wolność” i jako żona (już) króla Zygmunta zasiada znowu na tronie Węgier. Siostry spotkają się dopiero po latach. Wraca Jagiełło i donoszą mu, że jego żonka zmawiała się z Wilhelmem (Długosz). Wpada w szał, możliwe, że straszy powrotem na Litwę. Reakcja Jadwigi? Jako władczyni żąda od mieszczan krakowskich (którzy głównie byli pochodzenia niemieckiego) hołdu złożonego królowi i czyni go swoim spadkobiercą po swojej śmierci (a jest dopiero grudzień 1387 r.!). Czego przestraszyła się Jadwiga, a może czyjąś czujność chciała zmylić? W każdym bądź razie Jagiełło rozłożył Wilhelma na łopatki (po raz drugi), teraz
Rakuszanin może sobie zgłaszać pretensje w Rzymie, Jadwiga i tak nie potwierdzi jego wersji…
Co do późniejszych spotkań Jadwigi i Wilhelma, które odbyły się po przegranym dla księcia procesie to z racjonalnego punktu widzenia są nielogiczne. Z tym, że Jagiełło podejrzewał ją o kontynuowanie spotkań do końca, a że miał najlepiej rozbudowaną siatkę szpiegowską coś w tym było.