Hipertermia zwieksza poziom CO2 w organizmie
https://imc.wroc.pl/baza_wiedzy/hiperte ... owotworow/
Tlen , jako jedna z przyczyn nowotworów płuc, CO2 chroni przed toksycznością tlenu
http://kopalniawiedzy.pl/tlen-kanceroge ... -RFT,21711
http://frolov.pl/
http://frolov.pl/allegro/trenazer.pdf
https://www.odkrywamyzakryte.com/samozdraw/
http://www.integratedhealth.com/supplem ... evice.html
http://drsircus.com/general/slow-steady-easy-breathing/
DLACZEGO LUDZKOŚĆ I BIOSFERA POTRZEBUJE WIĘCEJ DWUTLENKU WĘGLA?
3 KWIETNIA 2011 PRZEZ TOMASZ FIEDORUK 1 KOMENTARZ
To szok. 1 marzec minął, kalendarzowa wiosna za trzy tygodnie, a za
oknami mróz jak w środku zimy. Rano na termometrze minus 15 stopni C,
teraz w południe – jest piękny, słoneczny dzień – minus 3. Klimat nam
się wyraźnie ocieplił. Tak wyraźnie, że Donald Tusk postanowił z tym
dzielnie walczyć i podpisał w Brukseli kwity na likwidację polskich
elektrowni węglowych i – de facto – przemysłu chemicznego. Wiadomo,
nie będziemy sypać węgla do komina, to wygramy walkę ze wstrętnym
dwutlenkiem węgla, będziemy sypać, by w zimie nie zamarznąć – to
zabulimy kary klimatyczne.
W Polsce, wygrywamy właśnie walkę ze zdrowym rozsądkiem, przegrywamy
walkę o gospodarkę. Choćby trzeba było importować gigawaty i za prąd w
gniazdku płacić dwa razy więcej niż Niemcy, czy Francuzi, Donald Tusk
podtrzyma własną propagandę sukcesu. Idzie przecież jak burza – od
sukcesów propagandy do klęsk przy zbiorach owoców swej pracy. Siewca
obietnic, okazał się fatalnym rolnikiem nieurodzaju. Czy dlatego, że
zasiewał plewy kłamstw?
Nieważne są kłamstwa, liczy się wiara. Donald Tusk wierzy w siłę
starego hasła: „Aby Polska rosłą w siłę, a ludziom żyło się
dostatniej.” I twórczo go rozwija z zaprzyjaźnionymi mediami: „I oby
nam wyznawców nie ubyło”. Demokracja w Polsce nie potrzebuje prawdy,
wystarczy jej spektakl medialny, kilka małp w cyrku i kilku treserów.
Masy ludu pracującego miast i wsi da się urobić na igrzyskach. Nie
tylko w Polsce, na całym świecie.
Tekst nie jest o Polsce, lecz o Polsce w świecie. O tym, jak lobby
bogatych cwaniaków robi nam wodę z mózgu i każe sobie za to jeszcze
słono płacić. Jeśli spodziewacie się czegoś ekstra o naszym ukochanym
przywódcy, to pod koniec artykułu pojawi się zawód. Nie będzie ani
słowa więcej o małpach z polskiego cyrku, czyli nie dowiecie się, kto
kogo właśnie wyciąga z bagna lub wciska do brei.
Nie potrafię jednak rozstrzygnąć jednej fundamentalnej kwestii: czy
nasz dzielny wodzirej korowodu polityków rządzących Polską
reprezentuje interes lobby bogatych cwaniaków, czy obywateli kraju, w
którym został Premierem? Sami to rozstrzygnijcie. Cały artykuł
poświęcę jednemu z najokrutniejszych kłamstw. Kłamstwu klimatycznemu.
ŻYCIE W EPOCE LODOWCOWEJ JEST PIĘKNE, ALE CZY NA PEWNO?
My ludzie, od 650 000 lat żyjemy w epoce lodowcowej. Lód i mróz bywa
piękny. Potwierdzi to nasz drugi ukochany przywódca, prezydent
Bronisław Komorowski, bo ostatnio szusował na nartach w Wiśle i sobie
to rubasznie chwalił.
Alarm 650 000 to hasło, które zdobywa od dwóch lat internet. Kolejne
hasło wypuszczone jak szczur lub wirus, przez właścicieli największych
korporacji medialnych, w globalną sieć. Mutuje się, namnaża i przeraża
ludzi o móżdżkach nierozgarniętych, nie przywykłych do samodzielnego
myślenia.
Ekolodzy dostali kolejny pakiet matriksu do rozpakowania: zawartość
dwutlenku węgla w atmosferze jest najwyższa od 650 000 lat. Do boju
Green Peace- krzyczy Hilary Clinton. – Zawalczcie z najgroźniejszym
potworem ziemi, dwutlenkiem węgla. Inne sprawy, jak choćby GMO, służba
zdrowia, emerytury, dług publiczny czy zakazy produkcji skażonej
żywności dla amerykańskich tuczników (ludzi grubasów), mogą poczekać.
No dobrze, a co było wcześniej w klimacie? A wcześniej było cieplej.
Milion lat temu na biegunach nie było czap lodowych. Grenlandia była
zieloną wyspą, a Antarktyka zielonym kontynentem. Potwierdzają to
badania geologiczne. Nasza epoka lodowcowa nie była pierwszą
katastrofą klimatyczną ziemi. Takie katastrofy pojawiały się również
wielokrotnie wcześniej w historii ziemi i zawsze wiązały się z masowym
wymieraniem wielu form życia. Najprościej: lód niszczy bioróżnorodność
życia.
Na szczęście lód ustępuje i życie znów bujniej zakwita. Jedne gatunki
wymierają, inne pojawiają się nie wiadomo skąd, jak grzyby po deszczu.
Jeśli wierzyć antropologom a nie Biblii, to człowiek pojawił się na
ziemi jakieś 1-2 miliony lat temu. A ziemia była wówczas klimatycznym
rajem. Średnia temperatura była wyższa niż obecnie, CO2 też było
więcej w powietrzu. 5% wobec dzisiejszego marnego 0,3%.
Kto wie, czy w micie o raju nie ma podtekstu klimatycznego. Nasi
pierwsi rodzice, być może Adam i Ewa, żyli sobie bowiem w miejscu,
gdzie było cieplej i kształtowali swój genotyp oraz biochemię
organizmu, gdy zawartość CO2 w powietrzu wynosiła 5%. Żyli tak sobie
być może przez wiele pokoleń, a mit o wygnaniu z raju tylko
symbolicznie wskazuje na akt dramatu, gdy nagle klimat się oziębił, a
zawartość dwutlenku węgla gwałtownie się obniżyła w atmosferze. To
musiał być szok biochemiczny dla naszych praprzodków.
Całą równowagę osmozy i pH krwi szlag trafił. Nagle staliśmy się
nadmiernie kwasowi, co przełożyło się na rozpalenie w naszych ciałach
ognisk lęku, stresu, agresji i gwałtowności. Czy nie dlatego pojawił
się Kain na kartach Biblii? W każdym razie pokolenie Kaina, ludzi
gwałtownych i miłujących przemoc, wkrótce opanowało ziemię.
Coraz więcej danych o naszym klimacie z obszarów rzetelnej wiedzy
naukowej wskazuje na to, że nie przetrwamy jako gatunek, jeśli
będziemy kontynuować marsz ścieżką Kaina. Problem w tym, że tą
ścieżką, prowadzącą w samo centrum bagien kłamstw, uparli się podążać
przywódcy światowi, czyli zwolennicy porządków cesarskich.
Na ziemi potrzebujemy pokoju i zdrowej żywności, co byłoby łatwiej
otrzymać, gdyby ilość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła
przynajmniej dziesięciokrotnie. To w żadnym stopniu nie był żart.
Ponurym żartem z nas jest natomiast najgłupsza religia nowego porządku
światowego, czyli:
ZERO EMISJI DWUTLENKU WĘGLA.
Jeśli należysz do rosnącej armii wyznawców tej religii i dałeś się w
odruchu serca porwać ideologiom walki z ociepleniem klimatu,
koniecznie przeanalizuj wykres obok. Jeszcze 500 lat temu temperatury
na Ziemi były znacznie wyższe niż obecnie. Komuś to zaszkodziło? Nie,
wprost przeciwnie, doprowadziło do rozkwitu cywilizację europejską.
Dlaczego wówczas nie rozpuściły się czapy lodowe a oceany nie zalały
miast nadbrzeżnych? Bo nie było interesu Ala Gore’a oraz całej kasty
cymbałów oddających pokłony złotym cielcom.
A jak jest dziś? Dziś nic nas nie zalewa, klimat nie zdecydował się
jeszcze, w którą stronę ewoluować. Zaś człowiek, z całą swoją
cywilizacją, to co najwyżej mały gnojek. Bez wielkiego wpływu na
zmiany klimatu. A i owszem, niszczy Ziemię, zatruwa i gnoi. Tylko to
zupełnie inna bajka lub para kaloszy. Nie o dwutlenek węgla tu chodzi.
Najwyższy czas powiedzieć: stop oszołomom, którzy okupują centra
decyzyjne władzy światowej. Pytanie: kto to ma zrobić i dlaczego nie
robi?
Nawróć się na właściwą religię ekologii duchowej, jeśli jesteś
ekologiem (innych nie zamierzam nawracać.). W ekologii nie chodzi o
dwutlenek węgla, lecz o kwestie znacznie poważniejsze – o harmonię
człowieka ze środowiskiem naturalnym, o ochronę biosfery. O nie
niszczenie bez potrzeby bioróżnorodności życia. A dwutlenek węgla
niczego nie niszczy, lecz – wprost przeciwnie – pomaga życiu rozwijać
się bujnie.
Ekologia to, także, czystość samego człowieka i ludzkości, czyli
najprościej mówiąc: taka przemiana duchowości, wraz z całym
przedłużeniem ludzkiego rozumu i intuicji w sfery techniki,
technologii i noosfery, po której ludzkość przestanie zatruwać ziemię
i niebo dookoła siebie oraz samą siebie – toksynami i produktami
własnych chorych myśli i działań.
NAJLEPIEJ BYŁOBY POWRÓCIĆ DO WIEDZY, POPRACOWAĆ NAD ZMIANĄ PARADYGMATÓW.
Problem w tym, że to ostatnia rzecz, która może zdarzyć się z
inicjatywy naszych rządów. Spodziewajmy się raczej indoktrynacji w
przeciwnym kierunku. Nasilenia ataków wampirów mentalnych ze stajni
mediów mainstreamu.. Celem jest nasza niewzruszona wiara, że to, co
nadają reżimowe media i każą wkuć na pamięć reżimowi nauczyciele – od
Waszyngtonu po Brukselę i Warszawę – to jedyna prawda. A innej nie ma
lub, gdyby była, to jest spiskiem.
Jeśli chcemy wyjść poza matriks, to raczej liczmy wyłącznie na siebie.
Dyktatura pseudonauki nasili bowiem w najbliższych latach starania o
przejęcie pełnej kontroli nad naszymi mózgami. System chce sterować
naszymi umysłami, w tym zwłaszcza umysłami naszych dzieci. I czyni to
– o zgrozo – coraz skuteczniej.
Jak temu przeciwstawić się? Siły są nierówne. Jeśli chcemy być w grze
z matriksem jokerem, musimy wiele się nauczyć. Przede wszystkim
rozwinąć wiedzę, jak po sobie posprzątać we własnej gminie i kraju. I
– co równie ważne – jak wymieść z siebie toksyny mentalne, którymi
karmi nas system.
A co jeszcze ważniejsze: zacząć się organizować poza strukturami
totalitarnej władzy. Tak, to nie było przejęzyczenie. Każda władza
nosi w sobie bakcyla totalitaryzmu, z tym, że jedna bardziej to
demonstruje, a inna mniej. Siła demonstracji zależy od wielu
czynników. Jeden jest ewidentny. Nie ma takiego świństwa, którego nie
uczyniłaby władza obywatelom, gdy poczuje się zagrożona w swym
panowaniu.
Czy społeczeństwo samo z siebie, poza systemami państw i korporacji,
ma szansę na opracowanie nowoczesnych technologii, neutralnych dla
środowiska? Niestety, szanse topnieją z każdym mijającym w
bezczynności rokiem. Pętla zaciska się coraz mocniej na naszym gardle.
Trwa właśnie wyścig z czasem. Główne pytanie brzmi: czy cywilizacja
zachodu powróci w najbliższych dwóch dekadach do idei
neofaszystowskich lub/i neokomunistycznych, czy obroni demokrację i
wolność?
Obrona demokracji nie jest dziś prosta. Obrońcy wolności są w
mniejszości w państwach demokratycznych. Większość zadowoli się kontem
w banku, etatem i filozofią konsumpcjonizmu, jeśli koryto da się
napełnić. Jak władza mówi, że dwutlenek węgla jest zły, to tak musi
być w istocie w rzeczywistości, Jak powie: nie mamy wyjścia, musimy
zrezygnować z węgla w energetyce, to ruki po szwam. Zacisnąć zęby i
płacić. Siła wyższa.
Ubezwłasnowolnienie jednostek i całych grup społecznych okazało się
prostsze od czasu, gdy władza przekonała się, jak skuteczne potrafią
być codzienne rekolekcje nadawane z nowoczesnych ambon przez –
posłusznych woli medialnych oligarchów – dziennikarzy i celebrytów. Po
pierwsze, ambonę każdy ma dziś we własnym mieszkaniu. Po drugie,
„goebelsowską prawdę” da się nadawać całą dobę. Kłamstwa na temat
klimatu to jeden z obszarów, na którym testuje się nową technikę
kontroli i feedbacku, czy lud uwierzy w każdą bzdurę.
A lud wierzy. Wprawdzie nie cały, ale to wystarczy do wypełniania
rozkazów twórców nowego porządku światowego. Hitler, czy Lenin miał na
początku opozycję, a przecież w końcu dał radę.
Lista zadań i wyzwań przed obrońcami wolności i praw obywatelskich
jest równie długa jak lista grzechów popełnionych dotąd, zazwyczaj
poprzez zaniechanie proaktywnych postaw w sferze publicznej i
przyjęcie pozycji kundelka konsumpcji, który aportuje swojemu szefowi
w korporacji lub klasie politycznej podczas wrzucania kartki do urny.
Zero refleksji – oto kim się stajemy,
Już popełnionych grzechów nie odkupimy inaczej niż poprzez zmianę
siebie. Po pierwsze musimy znów nauczyć się myśleć samodzielnie i
logicznie, odzyskać zdrowy sceptycyzm i postawę, że sami decydujemy o
naszym życiu. Po drugie, przystąpić do działania w oddolnych ruchach
społecznych, odrodzić w sobie wymiar człowieka społecznego, który
przynależy do wspólnoty kształtowanej przez tradycję, religię i
kulturę narodową. Nowy totalitaryzm toruje sobie bowiem drogę do
przyszłości poprzez likwidację państwa narodowego. Na skróty, po
trupach, bez oglądania się na interes i rację słabszego. Nieważne, czy
słabsze jest państwo, czy jednostka lub grupa ludzi.
Zastanawiacie się, co wpólnego ma to z klimatem? Wszystko! Jeśli na
temat klimatu da się wmówić ludziom najbardziej absurdalną bzdurę, to
da się wszędzie. To jest istotą rzeczy, a nie detale dotyczące
szczegółów, czyli np. kto zostanie następnym figurantem, premierem
Polski. Człowiek jest wychowywany w naszych szkołach, pracuje w
naszych firmach, ma wobec nas dług, który będzie rósł (bo tak chcemy).
To jest istota systemu.
Czy współczesne społeczeństwa znajdą w sobie dość siły, by zbudować
system alternatywnej do kontrolowanych przez rządy systemów edukacji
reżimowych? Pytanie, póki co, ma charakter otwarty. Nic jednak na to
nie wskazuje.
GRZESZNI JESTEŚMY, LECZ NASZYM GRZECHEM NIE JEST NADMIERNA EMISJA
DWUTLENKU WĘGLA DO ATMOSFERY.
Wróćmy do dwutlenku węgla. Jest on tylko wytrychem do szerszych analiz
naszej cywilizacji. Jaka sprawy mają się tu faktycznie? Nie ma limitu
dla emisji CO2, którą cywilizacja ludzka przekroczy w swym rozwoju w
najbliższych dekadach. Limity, i to znacznie bardziej rygorystyczne,
musimy wyznaczyć natomiast dla innych gazów, będących efektem spalania
paliw w naszych elektrowniach, dla rozmaitych szkodliwych domieszek.
Tu jest prawdziwe wyzwanie dla nauki i technologii. Nad tym powinni
pochylić się badacze.
Natura eliminuje nieprzystosowanych z ekosystemów życia, zaś człowiek
wkroczył dość dawno na ścieżkę dla kretynów. A właściwie to na tej
obłąkanej ścieżce znalazła się władza, którą sobie podobno wybieramy,
by reprezentowała nasze interesy. Nie cofnie się ona przed niczym,
byle wycisnąć z niewolników ostatnią kroplę krwi, a raczej haraczu.
Walka z ociepleniem klimatu to nic innego jak kolejna forma
ugruntowania systemu daniny: płacić haracz mają narody biedniejsze (w
tym Polska) tym bardziej zamożnym, klasy uboższe tym, które uznały
siebie za elitę świata.
Establishment będzie tworzyć bez opamiętania monstrualne mutacje
kolejnych kłamstw dla podtrzymania egregora fałszywych przekonań w
ciemnym ludzie. W szerzeniu zabobonów, manipulacji świadomością tkwi
siła każdej hipokryzji.
System budowany solidarnie przez naukowców, polityków, finansistów,
koncerny farmaceutyczne, imperia finansowe współczesnego świata
rozpędził się jak maszyna bez hamulców i nie potrafi się sam z siebie
zatrzymać w szerzeniu obłędu. Dla marnego zysku, z woli przetrwania
lub za kromkę chleba, statystyczny obywatel świata godzi się
bezmyślnie na powiększanie potęgi nielicznych. I nie chce – a szkoda –
powiedzieć: stop, zatrzymajcie się debile, dzieci Kaina.
PRZYJRZYJMY SIĘ RAPORTOWI CIA W SPRAWIE WPŁYWU CO2 NA ZDROWIE.
Raport to nietajny i stary – z lat 60. XX wieku. Został głęboko
schowany w archiwach. Przymulony dezinformacją i propagandą tez
przeciwnych, przepadł pod gruzami odwróconej do góry nogami ideologii,
którą postanowiono rozprzestrzenić w eterze. Jak to u chłopców z CIA,
coś wykonają dla swoich zleceniodawców, a gdy nie pasuje do obrazu
imperialnych pomysłów kontroli umysłów, kombinują inaczej.
Dwutlenek węgla okazał się nieprzydatny do prania mózgów, a nawet
wprost przeciwnie – jak się okazało – zdawał się uodparniać człowieka
na dezinformację.
W 1960 roku, gdy nikt jeszcze nie głosił z ambon oligarchicznych kazań
o śmierci dla CO2, tajne służby USA w ramach projektu MK-ULTRA
zajmowały się wpływem dwutlenku węgla na ludzką świadomość i ciało.
Inaczej mówiąc, co dzieje się z naszym postrzeganiem, emocjami,
odczuciami i zdrowiem, gdy stężenie CO2 rośnie. Czy aby gaz ten nie
zadziała jak narkoleptyk pogłębiajacy u ludzi letarg? Rezultaty były
zadziwiające.
Więźniowie i pacjenci szpitala jako króliki doświadczalne.
Medycyna alopatyczna, by się rozwijać, potrzebuje królików
doświadczalnych. Nie zawsze wystarczą myszki białe czy muszki owocowe,
więc wielokrotnie sięgano po ochotników ludzkich, którzy najczęściej
nie mieli pojęcia, że stali się ochotnikami na służbie nauki. Chłopcy
z CIA poeksperymentowali sobie na więźniach i pacjentach jednego ze
szpitali. Pojawiła się oczywiście grupa kontrolna, bo jedną hodowlę
królików i ich reakcji, trzeba zawsze porównać z inną hodowlą
królików, taką zyjącą na wolności.
Otóż, króliki w pasiakach i białych kitlach poddawano coraz większemu
stężeniu dwutlenku węgla i (zgodnie z oczekiwaniami?) nikomu nic nie
szkodziło. Dopiero horrendalnie wysokie nasycenia CO2, gdy we
wdychanym powietrzu było znacznie mniej tlenu niż dwutlenku węgla,
okazały się szkodliwe dla organizmu. Została przekroczona bariera
nasycenia – najprawdopodobniej wzrost udziału dwutlenku węgla w
powietrzu może rosnąć wyłącznie do pewnej granicy. Ta granica jest z
grubsza znana. Optymalnie to jakieś 5 proc, wobec 0,3 proc., które
obecnie jest w atmosferze.(O tym, potem).
Dlaczego więc szkodzą nam spaliny samochodowe w zatłoczonych miastach,
dymiące kominy elektrowni, różne wyziewy fabryk chemicznych i
papierosy? A to już zupełnie inna narracja. Szkodzi nam tlenek, węgla,
ołów z benzyny bezołowiowej (to kiedyś) i tysiące innych trujących
gazów, wydzielanych z trzewi przemysłu jako efekt uboczny naszych
przestarzałych technologii.
CO2 TO SAMO ZDROWIE, GDY UWOLNIMY TEN GAZ OD SZKODLIWYCH DOMIESZEK PRZEMYSŁU.
A oto w lapidarnym skrócie, co odkryli naukowcy pracujący dla chłopaków z CIA:
1. Wzrost zawartości CO2 w powietrzu znacząco obniża napięcie
mięśniowe w całym organizmie, zarówno mięśni prążkowanych jak i
gładkich, co zwiększa kontakt ducha z własnym ciałem.
2. Podobne rozluźnienie można osiągnąć przy pomocy różnych technik
relaksacyjnych, medytacji i modlitwy, ale wówczas towarzyszą temu
pewne subtelne zmiany w stanie świadomości. Dwutlenek węgla jest
absorbowany przez świadomość, zmierzającą po spektrum wzmocnienia
uwagi i jako neutralny wyzwalacz lepszego samopoczucia. Bez skutków
ubocznych.
3. Ciśnienie krwi stabilizuje się na prawidłowym poziomie, co znaczy,
że można leczyć tą metodą zarówno nadciśnienie, jak i niedociśnienie.
4. Znikają lęki, symptomy stresu, napięcia wokół radzenia sobie z
problemami życia i towarzyszące im emocje gniewu, agresji,
hiper-aktywności lub apatii.
5. Stwierdzono znaczącą poprawę funkcjonowania biochemii organizmu
oraz zelżenie objawów migren, spazmów, a u pacjentów z Parkinsonem
cofanie się choroby.
6. Powietrze z CO2 na poziomie 5 proc., wydawało się być optymalnym
dla ludzkiego organizmu, zmniejszało poczucie przygnębienia i
zwiększało zdolność do bardziej radosnego postrzegania świata.
Badania zamknięto w sejfach. Nie wiadomo, czy ktoś je powtarzał. Czy
efekty nie byłyby bardziej niespodziewane, gdyby eksperyment był
kontynuowany. Wnioski, być może przedwczesne, da się jednak wyciągnąć.
Wiadomo teraz – tlen to zdrowie i dwutlenek węgla też. Liczą się proporcje.
CO2 może być nawet 5 proc. w powietrzu, a tlenu nieco mniej niż jest.
I to jest dla zdrowia człowieka dobre, a nawet lepsze niż stan obecny.
Dlaczego ta wiedza nie jest powszechna?
http://wiedza.cc/dlaczego-ludzkosc-i-bi ... wegla.html