Egipskie wędrówki - oaza Siwa. W cieniu miliona palm
Piotr Ibrahim Kalwas
17.08.2009 , aktualizacja: 06.08.2009 17:28
A A A Drukuj
Wspaniałe, strzeliste drzewa palmowe, dające błogosławiony cień, obwieszone kiściami ciężkich od miodu daktyli otaczają miasto Siwa, jedno z najpiękniejszych miejsc w Egipcie
Z racji pustynnego położenia, daleko od głównych atrakcji, Siwę dosyć rzadko odwiedzają podróżnicy. Tak jest od wieków. I może właśnie dlatego panują tutaj trochę inne obyczaje niż w pozostałej części kraju.
Daktyle rozpływają się w ustach, pozostawiając na podniebieniu intensywny smak czarnego miodu. Na piaszczystych ulicach czuć zapach owocowej melasy z fajek wodnych i cudowny aromat pieczonego chleba. Gorący wiatr niesie pomiędzy palmami śpiewy muezinów i śmiechy dzieci. Błękitne, malutkie jaszczurki, odurzone słońcem i zapachem kwiatów, spadają na głowy i ramiona. Kolorowo osiodłane konie i osiołki leniwie przemieszczają się uliczkami miasteczka, ocierając się o pogniecione karoserie terenowych samochodów. Ani jednej dyskoteki! Naprawdę warto przyjechać do ukrytej perły Egiptu.
***
Oaza i miasto Siwa leżą w zachodniej części Egiptu, niedaleko granicy z Libią. Z resztą kraju (i z kurortem Marsa Matruh) łączy je tylko jedna wąska droga, niedawno wyasfaltowana. Jest tu gorąco, w lecie strasznie gorąco - mieszkańcy mówią, że deszcz trwający dłużej niż kilka godzin zdarza się raz na 25 lat. A jednak jest dużo wody, dzięki cudownym, krystalicznie czystym źródłom, których na terenie oazy jest ponad 200 (produkuje się z nich najczystszą wodę mineralną w Egipcie), w niektórych można pływać. Najsłynniejsze jest źródło Kleopatry, gdzie według legendy zażywała kąpieli ostatnia faraon Egiptu. Nurkowanie w lodowatej wodzie, w rozpalonej słońcem oazie, pośród palm, cytrusów i poskręcanych od starości drzew oliwnych to niezapomniane przeżycie.
Mieszkańcy Siwy (ok. 20 tys.) to społeczność wyjątkowa. Zgodnie z tym, co mówi Ahmed, najstarszy, 97-letni mieszkaniec oazy, siwanie mają swoje korzenie w Libii, Maroku, Algierii, Sudanie, Nigerii, Arabii Saudyjskiej, Turcji i Malezji (potwierdza to większość antropologów). Ich korzenie rzeczywiście tkwią w wielu narodach przemierzających przed wiekami pustynie Afryki, głównie na szlakach prowadzących do Mekki. Ahmed, chodząca encyklopedia oazy, podobno zna dokładnie historię każdej rodziny. Opowiada w tasiwit (albo siwi), języku berberyjskim, prawie zupełnie niepodobnym do arabskiego. Nie ma on liter, a zapisywany jest niekiedy znakami-symbolami wyszywanymi na ubraniach i kilimach.
Obyczaje i kultura tej społeczności nie zmieniły się praktycznie od setek lat. W oazie odkryto ślady ludzkiej obecności sprzed dwóch tysięcy lat p.n.e. Podobno na jej terenie znajduje się grób Aleksandra Macedońskiego.
***
Nad miastem górują imponujące, nieco surrealistyczne ruiny fortecy Shali, zbudowanej na początku XII w. z błota, kamieni i spojonego solą piaskowca w celu obrony przed najazdami koczowniczych plemion. Podświetlona nocą robi niesamowite wrażenie, szczególnie kiedy nad jej wieżami bezszelestnie krążą ogromne stada nietoperzy. Koniecznie trzeba odwiedzić leżącą na tyłach ruin ponad 400-letnią tłoczarnię oliwy napędzaną przez osły.
W latach 20. ubiegłego wieku wyjątkowy i niespotykany tutaj trzydniowy deszcz rozmył część twierdzy. W czasie II wojny oaza była miejscem ciężkich walk armii brytyjskiej i włoskiej. Do dzisiaj są leje po bombach i wielkie wyrwy w murach. Ahmed opowiada, że mieszkańcy przez kilka miesięcy ukrywali się w kryptach cmentarnych; na sufitach są jeszcze ślady po dymie z kaganków. Mówi też, jak uratowali z płonących włoskich ciężarówek setki skrzyń pełnych makaronu i puszek pomidorowego sosu. Dzisiaj spaghetti to jedno z popularniejszych dań w oazie, z tym że mielone mięso bywa z wielbłąda.
***
Dookoła rozciąga się olbrzymia, milcząca, majestatyczna pustynia, słusznie nazywana Wielkim Morzem Piasku. Nocami słychać ujadania dzikich psów i porykiwania wielbłądów, których karawany przewoziły kiedyś do egipskich i libijskich miast kosze daktyli, oliwek, butle z najlepszą oliwą w Egipcie, pomarańcze i limonki. Dziś robią to ciężarówki. Wywożą stąd także piękne wyroby ludowe. Siwa słynie w regionie z wyrafinowanego rękodzieła, zwłaszcza ze srebrnej biżuterii. Ta prawdziwa, nieposrebrzana, nie jest tania, ale jej jakość i piękno są warte wysokich cen. Oaza słynie też z tagharów - koszy wyplatanych z palmowych liści, zdobionych kolorowymi frędzlami i uroczych, plecionych koszy półmisków do podawania słodyczy. Na straganach znajdziemy niezwykle mocne gliniane naczynia, piękne lampy oliwne, kolorowe narzuty i koce. Jeżeli przybędziemy do oazy w październiku, możemy uczestniczyć w święcie Siayha, zwanym także świętem turystów. Wbrew nazwie jest to autentyczna, stara ceremonia, na którą do wioski Jabal Jahrur zjeżdża się z najdalszych zakątków oazy ponad 10 tys. ludzi, którzy przez trzy dni i noce tańczą i śpiewają.
***
Kolejną atrakcją Siwy jest Góra Mumii, tuż pod miasteczkiem. Znajdziemy tam dużo grobowców staroegipskich i piękne malowidła naścienne z czasów Ptolemeuszy. Bez wątpienia godna uwagi jest komora grobowa z mumią krokodyla. Trzeba tylko odnaleźć dozorcę, starszego, niezwykle miłego pana, który ma klucze do grobowców, ale zazwyczaj mocno śpi.
Jednym z ciekawszych miejsc jest także Birr Wahid, czyli Pierwsza Studnia (ok. 10 km na południe od miasta) - malutkie, bardzo gorące jezioro zasilane siarczaną wodą. Można tutaj usiąść na plastikowym krzesełku po pachy w wodzie, zamówić herbatę z miętą oraz sziszę i poprzez kłęby pary kontemplować oazę (tuż obok jest podobne jeziorko, tyle że z lodowatą wodą). Wypaliwszy sziszę wyskakujemy z parówy i wskakujemy do lodowatej toni. Efekt piorunujący! Taka kąpiel to znakomita kuracja zdrowotna. Drugą, podobną, stosują tutaj siwanie, zakopując się na kilka godzin po szyję w gorącym piasku. Podobno leczy to znakomicie artretyzm i reumatyzm.
Niedaleko od Birr Wahid leżą dwa słone jeziora całkowicie pokryte solnym nalotem. Białe od soli palmy robią niesamowite wrażenie, ale jeszcze większe - zatopiony w soli i zakonserwowany chyba na wieki martwy osioł.
***
Społeczność oazy jest bardzo konserwatywna i tradycyjna. Ludzie są niezwykle przywiązani do obyczajów kultywowanych przez wieki. W przeciwieństwie do reszty kraju nie spotkamy tu raczej kosmopolitycznych Egipcjan w T-shirtach i lustrzanych okularach. Kobiety chodzą całkowicie zakryte powłóczystymi niqabami, a większość mężczyzn nosi tradycyjne, długie galabije.
Spacerując ubierzmy się, mimo upału, konserwatywnie, co wzbudzi szacunek mieszkańców. Możemy liczyć się z tym, że zaproszą nas na szklankę herbaty, a w porze obiadowej na gołębia w potrawce, a może nawet na tradycyjny kuskus z ziemniakami, daktylami i jogurtem.
Tutaj właśnie zaczyna się strefa kuskusu, która rozciąga się na zachód, aż do Senegalu. W pozostałej części Egiptu to tradycyjne, arabskie danie jest stosunkowo mało popularne. Jako przystawkę je się marynowaną cebulę z oliwkami i znakomity ashengut - zawijane placki z nadzieniem z gęsiego mięsa i gotowanych jajek. Na deser enkota - ciastka daktylowe z pieprzem, a do popicia tashnant - sok z limonek, kuminu i soli. Pomieszanie dziwnych dla naszego podniebienia smaków z dużą ilością soli, niezbędnej w tym klimacie, wymaga dużej ilości źródlanej wody.
Jeżeli będziemy mieli siły, aby wstać, pozdrówmy naszych gospodarzy szerokim uśmiechem i tradycyjnym: salam aleikum, i wyruszmy dalej na spacer ocienionymi ścieżkami oazy.
Jeśli będzie to akurat zima (wtedy najlepiej tutaj zawitać), wypatrujmy swojskiego widoku - bocianich gniazd. Podobno polskie bociany zimową porą właśnie tutaj przylatują.
Warto wiedzieć
• Dojazd. Oaza Siwa leży ok. 600 km od Kairu. Najpierw trzeba dojechać do Marsa Matruh na wybrzeżu Morza Śródziemnego, stąd dalej 300 km lokalnym minibusem. Transport w obie strony odbywa się bardzo wczesnym rankiem, aby uniknąć upałów na pustyni. Warto wynająć samochód terenowy - koniecznie z GPS-em! - w Aleksandrii lub w Kairze albo jeepa w Siwie, najlepiej z przewodnikiem (pustynia jest bardzo zdradliwa), który obwiezie nas po okolicy i pokaże tzw. czarną pustynię, nazwaną tak od koloru piasku.
• Nocleg. W mieście jest dużo tanich, całkiem dobrych hoteli, dwójka z prysznicem - ok. 60 zł. Poza miastem, na terenie oazy, za wysokimi murami ulokowały się luksusowe hotele, stylizowane na beduińskie namioty - nocleg ok. 150 zł za dwie osoby.
Zobacz więcej na temat:
Egipt
http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,1141 ... _palm.html