Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

BOHATERZY NARODU

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Thotal » niedziela 23 lip 2017, 01:46

wiedza od mistrzów i szafowanie krwią...


https://www.youtube.com/watch?v=_kWPXOAV2iA
https://www.youtube.com/watch?v=_kWPXOAV2iA



pozdrawiam - THotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 28 lip 2017, 06:45

milczący komentarz Michnika, na temat ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH...


https://www.youtube.com/watch?v=sM5zmaz_Zp4




Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Jancio
Posty: 899
Rejestracja: wtorek 16 sie 2016, 18:18
x 2
x 47
Podziękował: 639 razy
Otrzymał podziękowanie: 1085 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Jancio » piątek 28 lip 2017, 07:52

Prowokacja. Zwykła próba wywołania wybuchu gniewu. Pan redaktor schodzi na psy jak już w ten sposób pracuje, ale w TVPis to chyba już norma by się przypodobać prezesowi.
0 x


Podążając za stadem podążasz za dupkami.
Warto być przyzwoitym

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 28 lip 2017, 08:03

pan redaktor nigdzie nie zszedł, zawsze był...



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Jancio
Posty: 899
Rejestracja: wtorek 16 sie 2016, 18:18
x 2
x 47
Podziękował: 639 razy
Otrzymał podziękowanie: 1085 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Jancio » piątek 28 lip 2017, 08:41

To niech pyta o rodzeństwo swojego prezesa
0 x


Podążając za stadem podążasz za dupkami.
Warto być przyzwoitym

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 28 lip 2017, 08:55

ale ja piszę o mimimichnimiku...
a tamten z prawdziwym dziennikarstwem też nie wiele ma wspólnego, ot zadaniowcy na usługach wszelkiego rodzaju kreatur :P



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Jancio
Posty: 899
Rejestracja: wtorek 16 sie 2016, 18:18
x 2
x 47
Podziękował: 639 razy
Otrzymał podziękowanie: 1085 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Jancio » piątek 28 lip 2017, 11:38

MA jeszcze wybór może pytać posłankę Pawłowicz czy technicznego premiera, ten też ma brata.To jest głupota dla poklasku, dlaczego nie zrobi merytorycznego programu o szczepionkach.
0 x


Podążając za stadem podążasz za dupkami.
Warto być przyzwoitym

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 28 lip 2017, 17:31

No właśnie, o szczepionkach powinien popytać u prezydenta, bo ten jest mocno uwikłany, podpisując przymus aplikowania HPV...



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 17 mar 2018, 11:23

Piotr Gdula pisze:Walczył o Przemyśl i Westerplatte, umarł w katowni UB. Tragiczne losy majora Mieczysława Słabego
11/02/2017

Obrazek

Skomplikowane, wyboiste, a zarazem tragiczne były drogi życiowe wielu Polaków, żyjących w ubiegłym wieku, którzy za kraj swój oddali wszystko co najcenniejsze, włącznie z życiem. Niesprawiedliwie i niegodnie wobec wielu z nich ojczyzna się odpłaciła. Taki też życiorys miał przemyślanin Mieczysław Słaby, którego droga życiowa powiodła na Westerplatte, gdzie w stopniu kapitana pełnił posługę lekarską, a potem przez niemiecki stalag aż do ubeckiej katowni.

Mieczysław Słaby urodził się w Przemyślu 9 grudnia 1905 r. Ojciec jego pracował na kolei, gdzie był konduktorem. Rodzina Słabych mieszkała na Zasaniu, na ul. Bednarskiej (dziś jest to ulica Rodziewiczówny, boczna ulicy Rogozińskiego). W domu, oprócz najmłodszego Mieczysława, był jeszcze Franciszek, Wilhelm oraz Waleria. Siedmioletni Mietek naukę rozpoczął w nieistniejącej już szkole powszechnej na ulicy Bema. Kilka dni po wybuchu
I Wojny Światowej, Państwo Słabi przeprowadzili się na rok do czeskiej Pragi. Po odbiciu Przemyśla przez wojska austriackie i niemieckie z rąk rosyjskich, powrócili do miasta dość zniszczonego i wygłodniałego.

Mieczysław wraz z braćmi, jeszcze przed Wielką Wojną zaangażował się mocno w działalność skautowską, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości – harcerską. W Przemyślu aktywność ta miała dodatkowe znaczenie. W listopadzie 1918 roku rozpoczęły się walki polsko ukraińskie, w które także zbrojnie, zaangażowały się drużyny harcerskie. Wielu młodych przemyślan oddało wtedy swoje życie. Mieczysław, mający 12 lat, z racji swojego wieku zbrojnie nie walczył, jednak działając w oddziałach zaopatrzeniowych dosłużył się odznaczenia „Gwiazda Przemyśla”.

Obrazek
Uczestnicy walk polsko ukraińskich (fot. Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej)

Po nastaniu okresu pokoju, przyszły bohater spod Westerplatte, a wtedy 15 letni uczeń gimnazjum, włączył się w działalność, założonego przez m.in. brata Franciszka Słabego, Harcerskiego Klubu Sportowego „Czuwaj” Mimo młodego wieku grał tam w pierwszym składzie, a także działał we władzach klubu. W 1924 r. drużyna w której grali bracia Franciszek i Mieczysław Słaby, zdobyła mistrzostwo ZHP.

Rok później Słaby rozpoczął studia lekarskie we Lwowie, a po ich zakończeniu związał swój los z armią, pełniąc służbę lekarza wojskowego. W sierpniu 1939 roku Mieczysław Słaby już w stopniu kapitana, przybywa do składnicy wojskowej na Westerplatte. Wyposażenie medyczne jakie tam zastał, było na alarmująco niskim poziomie. Brakowało narzędzi medycznych, środków opatrunkowych, medykamentów, a przede wszystkim stołu operacyjnego. Skład-nicę od Polski oddzielało Wolne Miasto Gdańsk. Wszystkie zamówienia musiały więc być więc przez Gdańsk odprawiane.

A właśnie zamówiony sprzęt medyczny, został tuż przed wybuchem wojny zarekwirowany. Kiedy pierwszego września Westerplatte znalazło się pod ostrzałem z pancernika Schleswig – Holstein, a na broniących się żołnierzy spadł z nieba grad bomb, dla kapitana Słabego nadszedł tydzień, w ciągu którego musiał zdać największy w swoim dotychczasowym życiu egzamin z bohaterstwa i kunsztu lekarskiego. Wszystkie relacje ocalałych obrońców świadczą że, Mieczysław Słaby ten egzamin zdał. Bowiem przyszło mu ratować życie żołnierzy w warunkach niesamowicie prymitywnych, gdzie niebotycznym problemem było nawet utrzymanie w czystości ran. Rannego porucznika Pająka, któremu wybuch rozerwał podbrzusze, Słaby operował na żywo, bez użycia środków znieczulających, używając nożyczek kosmetycznych jako spinaczy porozrywanych mięśni. Jak przyznali potem zszokowani niemieccy lekarze, jemu i wielu innym rannym doktor Słaby uratował życie.

Obrazek
Mieczysław Słaby w środku

Po siedmiu dniach walk Westerplatte skapitulowało. Obrońcy trafili do obozów jenieckich.
Z racji braku lekarzy, Słabego odesłano do obozu dla podoficerów w Prusach Wschodnich (dziś większość terenów na których był umieszczony obóz, znajduje się po rosyjskiej stronie granicy). W obozie przebywał do końca wojny. Znający bardzo dobrze język niemiecki kapitan Słaby pracował tam w obozowym szpitalu. W trakcie pobytu w niewoli nabawił się choroby wrzodowej, która kilka lat później przyczyniła się do jego śmierci.

Obrazek
Mieczysław Słaby trzeci od lewej

Po zakończeniu wojny Mieczysław Słaby powrócił do rodzinnego Przemyśla. Jako zawodowy oficer, a dodatkowo lekarz, został natychmiastowo zmobilizowany z przydziałem do Wojsk Ochrony Pogranicza, a rok później awansowany do stopnia majora. Przyjmował także cywilnych pacjentów w ubezpieczalni społecznej, był lekarzem szkolnym w Szkole Handlowej. W nielicznych wolnych chwilach pomagał swoim kolegom w szpitalu miejskim.

W tym czasie wraz z siostrą i ojcem przeprowadził się do mieszkania przy ul. Św. Józefa. Z tego właśnie mieszkania, 1 listopada 1947 r, major Mieczysław Słaby został poproszony przez żandarmów o stawienie się w jednostce przy ulicy Mickiewicza. Eskortujący go gazik, zawiózł go jednak do siedziby In-formacji Wojskowej, mieszczącej się w willi Frenkla na ulicy Dworskiego (do niedawna siedziba ING Banku Śląskiego). Został tam poinformowany że jest aresztowany w związku z podejrzeniem o współpracy z organizacją Wolność i Niepodległość.

Obrazek
Kamienica, w której aresztowano majora Słabego

O aresztowaniu nie została poinformowana rodzina majora, która do-wiedziała się o tym dzień później z informacji obiegowych, jakie rozeszły się po Przemyślu. Mieczysław Słaby jako bohater z Westerplatte był wtedy w mieście bardzo znaną i popularną osobą, aresztowanie go, pozostawiło w mieście ogromny oddźwięk.

Słaby był przetrzymywany w przemyskim areszcie przez miesiąc. Śledztwo przeciwko niemu toczyło się przy pomocy bardzo brutalnych metod, jakimi słynął ówczesny stalinowski terror. Codziennością było bicie np. butelkami po nerkach. 1 grudnia 1947 r. major został przewieziony do Krakowa i osadzony w kamienicy na ul. Józefitów. Po aresztowaniu jego stan zdrowia dramatycznie się pogorszył. Jeszcze w Przemyślu dała znów o sobie znać, zaleczona choroba wrzodowa. W marcu 1948 r stan zdrowia majora pogorszył się na tyle że został przewieziony do Szpitala Wojskowego. Niestety już za późno. 15 marca Mieczysław Słaby zmarł. Został pochowany w bezimiennym grobie na Cmentarzu Wojskowym w Krakowie. Położenie mogiły udało się ustalić, gdyż jedna
z pielęgniarek, czuwających przy Słabym w jego ostatnich dniach życia, zbiła i postawiła krzyż z wypalonym imieniem i nazwiskiem oraz datą śmierci.

Aresztowanie majora Słabego było konsekwencją obciążających go zeznań zatrzymanego wcześniej szefa wywiadu wojskowego organizacji Wolność i Niepodległość, Kazimierza Sochańskiego o pseudonimie “Kulesza”. W trakcie prowadzonego przez Informację Wojskową śledztwa także Mieczysław Słaby przyznał się do stawianych mu zarzutów tj. udzielania WiN tajnych informacji, wystawiania sfałszowanych zaświadczeń lekarskich członkom tej organizacji. Jednak na bazie informacji, zebranych przez przemyskiego historyka p. Zenona Andrzejewskiego, nie wydaje się jednak prawdopodobne, aby Słaby faktycznie podjął współpracę z niepodległościową konspiracją. Całą okupację przebył w niewoli, nie miał więc szansy nawiązać wtedy żadnych znajomości wśród członków ruchu oporu. Tym samym nie mógł więc ufać nikomu, kto się podawał za przedstawiciela podziemia i oferował mu współpracę. Wiedział także, że jako przedwojennemu oficerowi, nowa władza nieustannie spogląda mu na ręce. Zwłaszcza że, jak to już był wcześniej wspomniane, Słaby był człowiekiem powszechnie znanym i wszelkie jego działania konspiracyjne byłyby łatwe do wykrycia. Zeznania, pod którymi podpisał się w trakcie śledztwa, są napisane niewprawną polszczyzną, pełne są błędów gramatycznych
i stylistycznych. Takimi przymiotami cechowały się, wcześniej sfabrykowane przez śledczych wojskowych zeznania, których podpisanie było wymuszane biciem i torturami. Maltretowani więźniowie, często nie wytrzymywali prowadzonych w ten sposób przesłuchań i podpisywali ostatecznie wszystko co im do podpisania podstawiano.

Pytanie dlaczego „Kulesza” wskazał na Słabego do dzisiaj pozostaje bez odpowiedzi. Należy przypuszczać że śledztwo w jego sprawie było prowadzone tymi samymi metodami. Ale do dziś nie wiadomo czy obciążenie majora Słabego było sfabrykowane przez UB i wymuszone w trakcie śledztwa, czy też “Kulesza” sam podał jakieś nazwisko, załamując się pod presją przesłuchań.

Po śmierci majora Mieczysława Słabego władze PRL, usiłowały także zniszczyć pamięć o nim. Siostrze Walerii uniemożliwiono przetransportowanie zwłok do Przemyśla. Nazwisko Słabego do 1956 r. było niemal zakazane. Później jeśli musiało pojawić się publicznie, to tylko w kontekście obrony Westerplatte. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku przyznano, że Słaby został aresztowany w skutek “nieszczęśliwego zbiegu okoliczności”. Dopiero w latach osiemdziesiątych Zenon Andrzejewski zaczął otwarcie pisać
o śledztwie najpierw w 1981 r. na łamach „Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego” a w roku 1988 „Polityki”. Zwłok majora nigdy do Przemyśla nie sprowadzono. Leży
w odnowionej mogile na cmentarzu w Krakowie.

Dziś imię majora nosi stadion sportowy “Czuwaju” oraz szkoła medyczna w Gdańsku. Gdańsk oraz Przemyśl posiadają także ulice majora Mieczysława Słabego.

Piotr Gdula

Autor, pisząc powyższy artykuł, posiłkował się książką “Lekarz z Westerplatte” Krzysztofa Zajączkowskiego, źródłami dostępnymi w domenie publicznej oraz własnymi ustaleniami.
https://www.portalprzemyski.pl/walczyl- ... a-slabego/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 26 mar 2018, 16:32

Piotr Szubarczyk pisze:
Obrazek

O niezwykłej postaci gen. Fieldorfa. Jak zdumieni byli kaci, gdy wykonywali wyrok śmierci. ,,Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Można było wprost podziwiać opanowanie….”
2017/03/20

Na dwa lata przed śmiercią, w roku 1977, Janina Kobylińska-Fieldorfowa, żona generała Augusta Emila Fieldorfa, poprosiła córki, by kupiły jej magnetofon. Zamknęła się w pokoju i nagrała dla potomnych swoje wspomnienie o zamordowanym przez komunistów mężu.

Obrazek

Słowa dyktowane przez serce. Półgodzinne nagranie, w którym jest tylko to, co najważniejsze, ale w którym też niczego ważnego nie pominęła. Jest w tym wspomnieniu młodość Emila, zbuntowanego przeciwko ówczesnej szkole i tęskniącego do wielkich czynów. Jest młodzieniec z Pierwszej Kompanii Kadrowej i żołnierz na wojnie z bolszewikami, codziennie na granicy życia i śmierci. Jest dobry mąż i ojciec, mądry oficer, dla którego żołnierskie serce jest ważniejsze od źle zapiętego guzika wojskowego płaszcza. Jest konspirator, który w służbie dla kraju oddala się od rodziny, ale o niej nie zapomina. I jest dzielny człowiek, który po wojnie nie myśli o sobie, w trosce o własne bezpieczeństwo nie opuszcza kraju – choć ma takie możliwości – bo przecież tu są jego podkomendni, prześladowani przez panoszącą się w Polsce władzę sowiecką.

W pewnym momencie Janina Fieldorfowa szuka słów, szuka formuły, w której mogłaby zamknąć ziemskie posługiwanie swego bohaterskiego męża. Ciśnie się jej na usta słowo „patriotyzm”, ale natychmiast przychodzi smutna refleksja, że „to słowo w obecnej rzeczywistości nabrało innego, obrzydliwego wydźwięku”. Pamiętajmy, że jest rok 1977. „Patriotyzmem” szermuje się przy każdej okazji i zawsze propagandowo, w kontekście „wiecznej przyjaźni” ze Związkiem Sowieckim, którą rok wcześniej zapisano nawet w konstytucji PRL! Szukając dalej odpowiedniego słowa, Janina Fieldorfowa mówi w końcu prosto z serca: „To raczej miłość. Miłość ta przewyższała wszystkie inne uczucia. Polska. W imię tej miłości, nie oglądając się, ruszył z domu 6 sierpnia, szczęśliwy, że będzie służył Tej, którą tak kochał, która potrzebowała takich jak on zapaleńców”. Aby zobrazować swoje niezwykłe stwierdzenie, Janina Fieldorfowa przypomina okoliczności, w jakich rodzina Fieldorfów dowiedziała się, że Emil idzie na wojnę: „W lipcu 1914 r. oddziały strzeleckie otrzymały rozkaz być w pogotowiu. Emil bez wahania zgłosił się jako ochotnik, a dopiero potem oświadczył rodzinie, że prawdopodobnie w pierwszych dniach sierpnia wyruszy ze swym oddziałem w kierunku… W jakim? Nie wiedział, ale wszystko jedno… Pójdą na Moskala! Matka płakała i gorączkowo szykowała to, co miał zabrać ze sobą. Ojciec oświadczył krótko: ‚No cóż, idź. Sam bym poszedł, żeby nie rodzina’. 6 sierpnia 1914 r. o świcie rodzice odprowadzili Emila na miejsce zbiórki Pierwszej Kompanii Kadrowej”.
Wszystko jedno, pójdą na Moskala! Wszystko jedno, pójdą szukać tej wymarzonej, wyśnionej Polski. Polski z lektur Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Wyspiańskiego, Sienkiewicza. Już w tym momencie Emil wybrał swą życiową drogę – trudną i najeżoną cierniami. Na końcu tej drogi czekał przy szubienicy stary wróg, który miał mu za złe tę miłość i który słowami sowieckiego wymiaru niesprawiedliwości oświadczał, że „już jako młody chłopiec Fieldorf wstępuje do Związku Strzeleckiego, potem do Legionów. Jako oficer bierze udział w kampanii Piłsudskiego przeciwko młodemu Związkowi Radzieckiemu (…). Sąd uznał za niezbędne całkowite wyeliminowanie oskarżonego ze społeczeństwa (!). Zdaniem sądu nie istnieje możliwość resocjalizacji (!) oskarżonego”.

Pani Maria Fieldorf-Czarska ma żal do Ryszarda Bugajskiego, reżysera filmu fabularnego „Generał ‚Nil'”, że nie pokazał ani jednej sceny z czasów legionowej młodości Emila Fieldorfa, z czasów wojny bolszewickiej, gdy rodziła się ta miłość, która pokieruje dalszym jego życiem i która nie da się „zresocjalizować” przez komunistów. A przecież z uzasadnienia wyroku śmierci jasno wynika, że został skazany nie za jakieś rzeczywiste czy wyimaginowane przewinienia, lecz za to właśnie, że nie kochał „młodego Związku Radzieckiego”, za wojnę z bolszewikami, za obronę naszej niepodległości. Nie był potrzebny Polsce sowieckiej, bo nie nadawał się do „resocjalizacji” na sowiecką modłę. Dodatkową okolicznością „obciążającą” był dla komunistów fakt, że generał „Nil” był piłsudczykiem – w najszlachetniejszym znaczeniu tego słowa. „Drugie miejsce w jego sercu zajął Komendant” – wspominała Janina Fieldorfowa. „On, Wódz, prowadził ich drogą, która na pewno była słuszna, choć nieraz jeszcze ciężka. Jakże boleśnie, dosłownie, krwawiły mu stopy. To nic, wszystko można znieść, bo wizja niepodległej Ojczyzny, którą im ukazywał Komendant, była tak oszałamiająco piękna i tak mimo wszystko realna, że warto było walczyć, cierpieć i głodować”.

Świadectwo córki

Ileż to razy rozmawiałem o „Nilu” z jego córką – Marią Fieldorf-Czarską, która w pełni zasługuje na miano strażniczki pamięci Ojca! Za każdym razem pani Maria zaskakiwała mnie czymś nowym. Niedawno oglądaliśmy razem wersję demonstracyjną filmu Ryszarda Bugajskiego „Generał ‚Nil'”. Jest tam bardzo dobra od strony sztuki filmowej scena ostatniego widzenia w więzieniu, przed zbrodniczą egzekucją. Żona i córki żegnają się z mężem i ojcem. Płaczą i mają żal, że się nie ugiął, choćby ze względu na nich… Scena fikcyjna, bo takich zbiorowych widzeń nie było, ale reżyser chciał pokazać rozdarcie człowieka, który pragnie być do końca wierny swoim ideałom i który jednocześnie widzi cierpienie swoich bliskich. Mógłby im ulżyć, przyjmując propozycję wroga, ale przecież nie może tego zrobić. „To jest lipa” – skomentowała krótko pani Maria. „My nigdy nie histeryzowałyśmy i nie nalegałyśmy na Ojca, by zrobił tak czy inaczej. Cierpiałyśmy, ale wiedziałyśmy, że On zachowa się jak trzeba. Ufałyśmy mu”. W jednym tylko przypadku nie posłuchały: kiedy zakazał im wnoszenia prośby o łaskę. On nie mógł i nie chciał, ale one potraktowały to jak powinność. I tak na nic się zdało…

Pani Maria często jest zapraszana na różne spotkania. Zauważyłem, że nie opowiada wtedy o swoim Ojcu, lecz „przymierza” jego zasady i ideały do współczesnych Polaków. Pragnie przenieść ponad czasem etos Legionów, Wojska Polskiego i Armii Krajowej, tamte ideały i czyste serca bijące dla Polski. Zawsze przychodzi na takie spotkania z przesłaniem – zwłaszcza gdy mówi do młodzieży. Często powtarza słowa z wiersza Kazimierza Wierzyńskiego: „moją ojczyzną jest Polska Podziemna”. Przyjęła je za swoje. Wtedy była wojna i działy się straszne rzeczy, ale serca biły dla Polski i czekały na jej wyzwolenie. Teraz serca są letnie. Pani Maria chciałaby, żeby znowu zabiły goręcej, żeby polska solidarność i poczucie wspólnoty, które pamięta z tamtych czasów, znowu ożyły. Na tym polega jej świadectwo i jej wierność Ojcu. Nie stawia go jednak nigdy na postumencie z brązu. Najchętniej opowiada o rzeczach zabawnych. Na przykład o pewnej kaczce, którą pan sędzia zastrzelił na polowaniu, choć był to okres ochronny, i małe kaczuszki pozostały bez matki. Pułkownik Fieldorf zademonstrował sędziemu swoją dezaprobatę dla takiego zachowania, nie zasiadając z nim do wspólnego stołu podczas najbliższego posiłku. Kochał zwierzęta, przepadał za dziećmi. Kochał muzykę. „Opiekował się orkiestrą pułkową, z kapelmistrzem był w wielkiej przyjaźni i wspólnie planowali adaptacje na orkiestrę ulubionych utworów Emila. Do nich należała II Rapsodia Liszta, Niedokończona Symfonia Schuberta, Ave Maria i inne. Bardzo bolał nad tym, że nie dane mu było uczyć się gry na fortepianie” – wspominała Janina Fieldorfowa.

Z wielkim bólem…

Kiedy czytamy tak liczne dziś relacje o „Nilu”, pisane z perspektywy jego męczeńskiej śmierci za Polskę, zawsze czai się wątpliwość: a może on taki nie był, tylko po tym, co się stało, każdy chce mówić o nim tylko dobrze? Nawet kiedy słuchamy Janiny Fieldorfowej, która mówi o tym, że Emil Fieldorf „był kochany przez podoficerów i żołnierzy, bo nie potrafił nigdy przejmować się zbytnio guzikami czy źle zapiętym płaszczem albo niedokładnie oczyszczonym butem i uważał, że ważniejsza jest postawa żołnierza, jego uświadomienie” – też myślimy przez chwilę, iż te słowa wzięte są z tradycyjnego, idealnego żywota żołnierza i dowódcy – odważnego (hołd cnocie żołnierskiej – virtuti militari), ale i kochanego, podziwianego przez podkomendnych. Kiedy jednak po wielu latach stary człowiek, były żołnierz pułku dowodzonego przez pułkownika Fieldorfa, ma potrzebę, żeby napisać list do jego córki i powiedzieć, jakim człowiekiem był jej ojciec, to już coś znacznie więcej. Tu żadne schematy nie wchodzą w rachubę. Tu mówi się tylko to, co bardzo pragnie się powiedzieć. Pani Maria otrzymała przed sześciu laty list od Bernarda Gruszczyńskiego z Konina: „Z pewnością zdziwi Panią ten list od nieznanej osoby. Otóż melduje się być może jedyny żyjący jeszcze były żołnierz 51. Pułku Piechoty w Brzeżanach, województwo lwowskie (…). Urodziłem się 14 sierpnia 1914 r. w Kleczewie, powiat Konin. W kwietniu 1937 r. zostałem skierowany przez RKU Konin do 51. Pułku Piechoty w Brzeżanach, do miasta urodzenia Marszałka Polski Edwarda Rydza-Śmigłego. Dlaczego skierowano mnie aż do Brzeżan odległych od Konina przeszło 600 km? Nie wiadomo. Do Brzeżan trzeba było jechać koleją z przesiadkami przez prawie pół Polski, około 3 dni (…). Dowódcą 51. Pułku był wówczas ppłk Emil Fieldorf (…). Służba wojskowa w czasie okresu rekruckiego była ciężka (…), dowódca Pułku był jednak bardzo dobrym opiekunem żołnierzy. Dbał o ich wzorowe wyszkolenie bojowe, w wielu wypadkach także i zawodowe, o należyte wyżywienie. Był katolikiem. W każdą niedzielę i święta wojsko z orkiestrą brało udział we Mszy św. Bestialskie morderstwo dokonane na osobie Pana Generała Fieldorfa, wielkiego Polaka, bohatera narodowego i patrioty, wstrząsnęło całą Polską. Ja jako żołnierz Pana Generała wiadomość tę przyjąłem z wielkim bólem. O moim Dowódcy opowiedziałem mojej żonie, moim dzieciom i wnukom”. Czy może być piękniejsze świadectwo?

I jeszcze jeden przykład żołnierskiego oddania dla ukochanego dowódcy. „Po dwuipółletnim pobycie [na zesłaniu] Emil, ciężko chory na dystrofię (wygłodzenie), wraca do Warszawy. 26 października 1947 r. wysiada opuchnięty, z gorączką, na dworcu w Warszawie. Nie wie, do kogo się udać, gdzie jest jego rodzina. I oto na szczęście spotyka swojego byłego podoficera z Trok. Prawie omdlałego ten zacny człowiek zabiera do siebie, najtroskliwiej się nim opiekuje i leczy. Emil bowiem miał zapalenie płuc. Dzięki tej troskliwej pielęgnacji przychodzi do zdrowia i udaje się do Krakowa” – wspominała Janina Fieldorfowa.

„Obywatel Nil”

Mówią, że najlepsze świadectwo o człowieku to nie opinia pisana pod wnioskiem o odznaczenie, wyróżnienie, ani ciepłe wspomnienie przyjaciela, lecz to, co da się wyczytać z dokumentów z nim związanych, charakterystyka pośrednia. Tak też można czytać ostatni list dowódcy AK generała Leopolda Okulickiego do „Obywatela Nila”, wysłany pocztą konspiracyjną 15 lutego 1945 roku. Zawierał uwagi dotyczące aktualnej sytuacji politycznej: „Sławetną decyzję z Jałty znam. Przewiduję, że mimo protestu naszego Rządu, Sowietom uda się wciągnąć do współpracy z ich ‚polskim’ rządem część kół politycznych Kraju w takim stopniu, że Anglosasi uważać będą wszystko w porządku i ten rząd uznają. Będzie to wielki krok do wyrażenia ‚woli narodu’ życia w ramach ZSRR. Dążę do zrealizowania niezależnego od sowieckiej woli polskiego ośrodka dyspozycyjnego, który tu, na miejscu w Kraju, wziąłby na siebie obowiązek prowadzenia walki o wolną Polskę”. Dalej są dyspozycje generała Okulickiego dla jego zastępcy. Okulicki nawet nie pyta „Nila”, czy po rozwiązaniu Armii Krajowej (19 I 1945) chce być dalej podkomendnym jej ostatniego dowódcy. To dla niego oczywiste, wie, czym jest dla Fieldorfa służba, nawet w warunkach skrajnie niebezpiecznych. Pisze więc: „W związku z tą sytuacją musisz w tej chwili chwytać całość spraw w rękę (…). Wyobrażam sobie to w ten sposób, że (…) kierować musisz siatką AK, a równocześnie intensywnie rozwijać NIE (…). To jest konieczne, bo nie wiadomo, jak długo zatrzymają mnie tutaj sprawy, a poza tym realizacja ośrodka dyspozycyjnego (politycznego) może mnie okupować przez czas dłuższy. Trzymaj się mocno”.
Z tego listu wynika, że generał Okulicki z pełnym zaufaniem powierza „Nilowi” kierowanie całością spraw bieżących konspiracji niepodległościowej, zwłaszcza spraw związanych z przejmowaniem ludzi i struktur rozwiązanej AK dla potrzeb nowej organizacji niepodległościowej – NIE(podległość). Generał Fieldorf jest dla nieformalnego dowódcy polskich sił zbrojnych, pozostających w konspiracji, człowiekiem najwyższego zaufania. Bezgranicznie wierzy w jego wierność świętej Sprawie, lojalność i umiejętności wojskowe. Ten list jest ważnym świadectwem. Niestety, sprawy ułożyły się inaczej. Generał Okulicki miesiąc później zostanie aresztowany i postawiony wraz z innymi przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego przed moskiewskim „sądem”, a potem zamordowany. „Nil” zostanie przypadkowo aresztowany i – nierozpoznany – wywieziony na zesłanie do swierdłowskiej obłasti. Po powrocie w roku 1947 wiele się zmieniło i nie miał już żadnych możliwości odtworzenia siatki konspiracyjnej i budowy NIE. Rok wcześniej Sowieci zamordowali w więzieniu generała Okulickiego, o czym „Nil” nie wiedział, ale czego się domyślał. W trosce o życie swoich żołnierzy zaniechał dalszych prac konspiracyjnych. Troszczył się o wszystkich, tylko nie o własne bezpieczeństwo. Postanowił pozostać w kraju. Była jesień 1947 roku. Właśnie wtedy Stanisław Mikołajczyk, odpowiedzialny za zdekonspirowanie tysięcy oficerów i żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, za rozsiewanie złudzeń o możliwości legalnej opozycji w warunkach państwa typu sowieckiego, odpowiedzialny za swoistą „legalizację” stalinowskiego rządu „jedności narodowej” w Polsce – uciekał z kraju, pozostawiając bezgranicznie ufających mu ludzi na łasce i niełasce sowieckiej własti.

Janina Fieldorfowa wspominała: „Zdawałam sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie grozi Emilowi w kraju, gdzie szaleje bezpieka, a byli akowcy są tropieni, aresztowani, likwidowani. Błagałam, żeby się starał przedostać za granicę. Nie chciał. ‚Moje miejsce jest w kraju’ – twierdził. ‚Tutaj są moi harcerze, moi ludzie, nikt nie powie, że uciekałem przed niebezpieczeństwem'”.

Czasami ważniejsze od samej śmierci jest to, JAK się umiera.

Patrzył mi w oczy…

Pisano nieraz, że w godzinie śmierci przed człowiekiem przewija się film z całego jego życia. Jaki film zobaczył generał „Nil”? Każdy może snuć domysły na ten temat. Posłuchajmy relacji jednego z siepaczy. Prokurator Witold Gatner stał obok naczelnika więzienia, lekarza, strażnika i kata. Czytał „Nilowi” „sentencję wyroku” sowieckiego Sądu Najwyższego w Warszawie. Tak to opisał podczas przesłuchania przez prokuratora Mieczysława Sosińskiego w roku 1992: „Byłem zdenerwowany, napięty. Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Nikt go nie podtrzymywał. Po odczytaniu dokumentów zapytałem skazanego, czy ma jakieś życzenie. Na to odpowiedział: ‚Proszę powiadomić rodzinę’. Oświadczyłem, że rodzina będzie powiadomiona. Zapytałem ponownie, czy jeszcze ma jakieś życzenia. Odpowiedział, że nie. Wówczas powiedziałem: ‚Zarządzam wykonanie wyroku’. Kat i jeden ze strażników zbliżyli się (…). Postawę skazanego określiłbym jako godną. Sprawiał wrażenie bardzo twardego człowieka. Można było wprost podziwiać opanowanie w obliczu tak dramatycznego wydarzenia”.

To była śmierć zwycięska!
Generał w łachmanie
A jakby w purpury odziany
Szedł spokojny milczący
Wyprostowany
I ten wzrok
Pod którego ciężarem
Kat się ugiął…

– napisze po latach wrocławska poetka Wanda Sieradzka. Kat się ugiął, ale z katami i ich pomocnikami jest tak, że po każdym potknięciu wstają, otrzepują ubranie i idą dalej. „Nila” nie dało się nikomu zgiąć, więc go zabito. Frangas non flectes – napisał Seneka o człowieku niezłomnym. Można go złamać (zabić), ale nie można go zgiąć. „Nil” był niezłomny. Dlatego chcemy, by żył w naszej pamięci i w pamięci przyszłych pokoleń Polaków.

Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk / artykuł za: Fieldorf.pl
https://niezlomni.com/o-niezwyklej-post ... lo-wprost/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7779
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1425
x 407
Podziękował: 14243 razy
Otrzymał podziękowanie: 13844 razy

Re: BOHATERZY NARODU

Nieprzeczytany post autor: chanell » wtorek 31 lip 2018, 21:47

Mike Tyson o Powstaniu Warszawskim

https://youtu.be/KlKER8QY6mQ


Food Care
Opublikowany 28 lip 2018
The former Undisputed Heavyweight champion Mike Tyson, speaking about the heroes of the Warsaw Uprising
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

ODPOWIEDZ