Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

REDUTA DOBREGO IMIENIA

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: songo70 » poniedziałek 03 lip 2017, 08:30

ciekawe ja to się stało, że nie/Polski rząd powojenny zrzekł się praw do reperacji za zniszczenie kraju i stolicy prawie doszczętnie :?:
http://www.tvn24.pl/byly-premier-polska ... 702,s.html
Jarosław Kaczyński lekceważy fakty historyczne, Polska oficjalnie zrzekła się reparacji wojennych. To prawda, że okoliczności były niejasne, ale przez 60 lat wszystkie kolejne rządy, i PRL, i III RP, nie występowały z roszczeniami. Z prawnego i międzynarodowego punktu widzenia nie mamy żadnego tytułu do domagania się reparacji - ocenił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz. (http://www.tvn24.pl)

https://www.youtube.com/watch?v=1BbIpM_dQDs
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
Jancio
Posty: 899
Rejestracja: wtorek 16 sie 2016, 18:18
x 2
x 47
Podziękował: 639 razy
Otrzymał podziękowanie: 1085 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Jancio » poniedziałek 03 lip 2017, 10:36

BYł to jak najbardziej Polski rząd uznawany przez wszystkie kraje świata. Jest tylko małe ale. zrezygnowano do roszczeń za przykładem ZSRR ,ale tylko wobec NRD ;) Sprawa roszczeń jak pamiętam była poruszana raz przez ostatnie 28 lat w polemice z ziomkostwami. Jeśli to ma być argument w sprawie emigrantów to jest to kolejny populizm. Tupanie mała nóżką i wymachiwanie plastikowa szabelka na drabince, która rodzi jedynie śmiech i współczucie.
0 x


Podążając za stadem podążasz za dupkami.
Warto być przyzwoitym

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: songo70 » poniedziałek 03 lip 2017, 20:13

..to nie jest arg. w sprawie imigrantów- to nie ten temat, szkoda nawet czasu po ponad 70l,-
na roztrząsanie sprawy- wystarczy porównać jakie reperacje nałożył na Niemcy traktat Wersalski,-
po nieporównywalnie mniejszych zniszczeniach IWŚ.
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: songo70 » środa 05 lip 2017, 08:40

0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 05 lip 2017, 09:19

POD WARUNKIEM, ŻE PRZYWRÓCI KONSTYTUCJĘ Z 1935

Będziemy karać zdrajców!!!
Odbierzemy majątki do VII pokolenia, tym którzy mieli czelność zajmowania własności za pomocą LICHWY!!!

WRACAMY DO PRAWA NATURY!!!



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » środa 05 lip 2017, 09:49

Z prawnego i międzynarodowego punktu widzenia nie mamy żadnego tytułu do domagania się reparacji - ocenił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.

Ot ''mędrzec'' :D
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 05 lip 2017, 12:09

Miejscowy władca, czyli wójt, dowie się co kto posiada, czy "mądrość" przypadkiem nie jest zwykłą pychą podyktowaną wyższością własności rabinicznej, nad LECHICKĄ...



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Jancio
Posty: 899
Rejestracja: wtorek 16 sie 2016, 18:18
x 2
x 47
Podziękował: 639 razy
Otrzymał podziękowanie: 1085 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Jancio » środa 05 lip 2017, 14:26

grzegorzadam pisze:
Z prawnego i międzynarodowego punktu widzenia nie mamy żadnego tytułu do domagania się reparacji - ocenił w "Faktach po Faktach" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.

Ot ''mędrzec'' :D

NIc nie stoi na przeszkodzie byś zadał mu kłam i na pohybel Niemcom załatwił reparacje dla Polski. Jestem nawet gotów zgodzić sie byś otrzymał % gratyfikacje :)
0 x


Podążając za stadem podążasz za dupkami.
Warto być przyzwoitym

Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » środa 05 lip 2017, 14:31

Władze mają aparat do tego, nie obywatel, tylko muszą się do tego poczuwać.
Tymczasem zachowują się jak zastraszone kundle.
Z nieuregulowaną sytuacją prawną, co wszystkim jest na rękę, jak widać.
Ktoś powinien w końcu wyjaśnić kwestie konstytucji i traktatu powojennego
z RFN, wszystko jest w zawieszeniu.
Reparacje się należą, Francuzi dostali od Niemców w XIX w., czym to się różni?

Chyba , że okażemy siĘ ''współwinni'' z Niemcami za II WŚ, DO CZEGO PROPAGANDA
w niemieckich mediach w Polsce zmierza.
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 06 lip 2017, 09:29

Maciej Dębski pisze:Wielkie kłamstwo UB zdemaskowane! Prawda o pogromie kieleckim wychodzi na wierzch!
poniedziałek, 04 lipiec 2016 08:23

Obrazek
Kamienica przy ul. Planty 7, miejsce pogromu Żydów w 1946 r. / fot: wikipedia.org/Grzegorz Pietrzak

Maciej Dębski – Polska wielokrotnie jest nazywana krajem „antysemickim”, a Polacy – „antysemitami”. Nic to, że w tym „antysemickim kraju” przez wieki Żydzi stanowili znaczny odsetek mieszkańców, nic to, że mieli w nim swoje szkoły, prasę i liczne gminy wyznaniowe.

Na świecie Polska uważana jest za kraj-cmentarz, gdzie Żydom zgotowano zagładę. Pojęcie „polskich obozów” jest wciąż w użyciu i ma się świetnie. A jeśli nawet ktoś rozsądny zauważy, że przecież Holokaust zgotowali Żydom Niemcy w miejscu z czysto logistycznego punktu widzenia dla nich najdogodniejszym, bo nie wymagającym transportu setek tysięcy ofiar, natychmiast znajdzie się ktoś, kto odpowie Jedwabnem i pogromem kieleckim. Obie te zbrodnie rzeczywiście miały miejsce, tyle, że obie wyglądały nieco inaczej, niż zostało to rozpowszechnione na całym świecie. Pełna kłamstw książka Tomasza Grossa została już dawno zdemaskowana, tak samo jak liczne kłamstwa na temat Jedwabnego rozpowszechniane przez środowiska żydowskie. Pogrom kielecki wciąż czeka na prawdę. Na razie jest ona mozolnie składana ze strzępków informacji, z krótkich, nigdy nierozwijanych wypowiedzi, które wyrwały się czołowym ubekom okresu stalinowskiego. Oczywiście – w społeczeństwie polskim, jak w każdym, zdarzały się szumowiny, które nie zawahały się podjąć współpracy z Niemcami w dziele mordowania Żydów. Procentowo było ich nie więcej niż szumowin żydowskich współpracujących przy mordowaniu współbraci. I byli tacy, którzy po wojnie zamieszkiwali w pożydowskich domach, ale często rekrutowali się z kręgów nowej władzy. I było ich nie więcej niż amerykańskich Żydów całkowicie obojętnych na los Żydów europejskich. Jak więc wyglądały pogromy i kto je organizował? Co naprawdę wydarzyło się w Kielcach w roku 1946?

Pogrom

Oficjalna wersja pogromu kieleckiego jest następująca: 1 lipca zniknął ośmioletni wówczas Henryk Błaszczyk. Jego ojciec, szewc Walenty Błaszczyk, zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością syna około godziny 23.00 zgłosił na Milicję Obywatelską fakt zaginięcia dziecka. Dwa dni później, 3 lipca wieczorem chłopiec wrócił do domu, a około północy Walenty Błaszczyk, będący pod wpływem alkoholu, pojawił się na komendzie milicji informując, że jego syn przez trzy dni był przetrzymywany w piwnicy przez Żydów, skąd udało mu się uciec. Chłopiec wskazał milicjantom dom, w którym był przetrzymywany, a w którym mieścił się tzw. Komitet Żydowski, znajdowali tam też schronienie przypadkowi Żydzi, w tym będący w Kielcach przejazdem. Rankiem 4 lipca udał się tam na rewizję duży patrol milicji. Milicjanci informowali po drodze przechodniów, gdzie, po co i dlaczego idą, co spowodowało, że przed budynkiem zaczął gromadzić się tłum mieszkańców. Około godz. 10 rano budynek obstawiły oddziały Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, które nie rozproszyły jednak wrogiego tłumu. Według zeznań Chila Alperta (zastępcy przewodniczącego Komitetu Żydowskiego), który przebywał wówczas wewnątrz, żołnierze po przybyciu ostrzelali okna budynku. Następnie kilku żołnierzy wraz z milicjantami po wyważeniu drzwi weszło do środka i przeprowadziło rewizję wśród mieszkańców. Oficerowie Konieczny, Jędrzejczak i Repist odebrali broń mieszkańcom, którzy mieli na nią pozwolenie. W trakcie rewizji żołnierze zaczęli strzelać do osób znajdujących się wewnątrz, w trakcie tej strzelaniny zginęło kilkoro mieszkańców domu, w tym Seweryn Kahane, przewodniczący Komitetu Żydowskiego. Wejście żołnierzy do budynku i strzelanina rozpoczęły pogrom.

Przez cały czas komendant Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego mjr Władysław Sobczyński nie wykonał żadnych działań mogących powstrzymać pogrom. Około południa na miejscu zdarzenia pojawił się prokurator okręgowy Jan Wrzeszcz, jednak wojsko nie wpuściło go na teren zajść i odmówiło rozpędzenia tłumu. Bezskutecznie próbowali uspokoić tłum również księża z Katedry kieleckiej – Jan Danielewicz i Roman Zelek, również niedopuszczeni do tłumu przez wojsko. Około godziny 12.00 na miejsce wydarzeń przybył nowy oddział wojska, wysłany przez pułkownika Stanisława Kupszę. Jego dowódca – major Konieczny rozkazał oddać salwę w powietrze. Ta pierwsza podczas zamieszek zdecydowana akcja wojska pozwoliła na opanowanie sytuacji i przywrócenie porządku. Wystawiono ochronę wokół budynku, a milicjanci zaczęli wywozić zabitych i rannych do szpitala miejskiego. Około godziny 12.30 z Kieleckich Zakładów Metalowych (d. Huta „Ludwików”) pod dom na ul. Planty 7 wyruszyło kilkuset robotników uzbrojonych w metalowe rury, kije i kamienie. Po przybyciu na miejsce robotnicy przerwali słaby kordon żołnierzy, zaatakowali pozostałych w domu Żydów i pogrom rozpoczął się na nowo. W tym czasie akty przemocy wymierzone w ludność żydowską zdarzały się na terenie całego miasta. Pod domem na ul. Planty i w jego okolicach zabitych zostało ponad dwadzieścia osób. Kilku mieszkańców Kielc narodowości polskiej zostało pobitych, gdyż wzięto ich za Żydów. Zginęło też trzech Polaków, którzy prawdopodobnie wystąpili w obronie napadniętych Żydów. Część morderstw miała charakter rabunkowy. Dopiero ok. godziny 14.00 służby mundurowe zaczęły reagować na rozprzestrzeniającą się przemoc. Komendant UB mjr Sobczyński zebrał na komendzie zamieszkałe w różnych częściach miasta rodziny żydowskie i zapewnił im ochronę. Wystawiono straż wokół szpitali, do których przewożono ofiary pogromu, gdyż wokół nich również zaczęli gromadzić się agresywni ludzie. Po oddaniu kilku salw wojsku udało się około godziny 14.00 odepchnąć tłum od budynku na ulicy Planty 7. Przed wieczorem do miasta wkroczyły dodatkowe oddziały wojska, pojawiły się wozy pancerne. Wprowadzono godzinę policyjną. Jeszcze tego samego dnia aresztowano ponad stu uczestników pogromu, w tym 34 żołnierzy i oficerów LWP oraz 6 funkcjonariuszy KBW. Około godz. 18.00 pogrom się zakończył, przynosząc śmierć 40 osób, w tym 37 Żydów i 3 Polaków oraz obrażenia stwierdzone u 35 osób.

Ranni oraz pozostali w Kielcach Żydzi zostali następnego dnia przewiezieni strzeżonym pociągiem do Warszawy, organizatorem ewakuacji był wysłannik Centralnego Komitetu Żydów Polskich Icchak Cukierman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim. W pierwszych godzinach po pogromie aresztowano kilkudziesięciu żołnierzy i milicjantów, przesłuchiwano ich jednak w charakterze podejrzanych. Większość została później zwolniona, chociaż przeprowadzone w następnych dniach badania ofiar pogromu wskazały, że jedenaście z nich zginęło od kul. Już w dniach 9-11 lipca 1946 r. w Kielcach odbył się pierwszy proces „sprawców” pogromu. Przed Najwyższym Sądem Wojskowym obradującym na sesji wyjazdowej stanęło 12 osób, spośród których dziewięć skazano na karę śmierci, a pozostałe trzy osoby na dożywocie oraz siedem i dziesięć lat pozbawienia wolności. Wyroki śmierci przez rozstrzelanie wykonano już 12 lipca 1946 r. Procesy milicjantów i oficerów UB podejrzanych o udział w rozruchach odbyły się dopiero 25 i 26 września oraz 10 października. W ich wyniku kilku oskarżonych skazano na kary więzienia, kilku zaś zdegradowano do niższych stopni. W dniu 18 listopada odbył się kolejny proces piętnastu cywilnych uczestników pogromu, których skazano na kary więzienia, a 3 grudnia odbył się proces następnych siedmiu żołnierzy, których również skazano na kary więzienia. Natomiast 13 grudnia rozpoczął się proces komendanta UB w Kielcach Władysława Spychaj-Sobczyńskiego oraz dwóch komendantów milicji – Kuźnickiego i Gwiazdowicza. Spośród nich tylko Kuźnicki został skazany na rok pozbawienia wolności, dwóch pozostałych uniewinniono.

Płonące akta

Komunistyczne władze z miejsca nagłośniły tak sam pogrom, jak i związane z nim procesy. Od razu odpowiedzialnością za pogrom obciążyły antykomunistyczne podziemie, już w akcie oskarżenia pierwszego procesu „sprawców” wyraźnie wymieniając Wolność i Niezawisłość oraz Narodowe Siły Zbrojne. W kolejnych dniach w prasie publikowane były artykuły podtrzymujące tezę o prowokacji „reakcyjnego podziemia”. Swoim zwyczajem w fabrykach i zakładach pracy komuniści podejmowali próby organizacji wieców protestacyjnych potępiających antysemityzm i pogrom kielecki jako związane z działaniami organizacji antykomunistycznych. Tu jednak zareagowali robotnicy – społeczeństwo nie wierzyło w zorganizowanie pogromu przez antykomunistyczne podziemie i strajkami odpowiedziało na zmuszanie go do wieców. Efekt był więc odwrotny do zamierzonego i próby te zarzucono. Co ciekawe – komunistyczne władze nie podjęły żadnych działań zmierzających do ograniczenia podobnych zdarzeń w przyszłości. Poza propagandowym wykorzystaniem tych wydarzeń zapadła nad nimi cisza – nie podejmowano żadnych rozmów na ten temat na żadnym szczeblu. Informacje o pogromie, wątpliwościach co do jego przebiegu, ofiarach i procesie były w PRL blokowane. Pogrom kielecki został objęty cenzurą w krajowych publikacjach historycznych i badaniach dotyczących regionu kieleckiego. Pierwsza publikacja historyczna na ten temat pojawiła się dopiero w 1981 r. w „Tygodniku Solidarność”, a więc w prasie opozycyjnej. Archiwum kieleckiego SB zawierające dokumenty z okresu powojennego spłonęło, podobnie jak tysiące innych dokumentów bezpieki w 1988 r. Jego treść mogłaby zapewne rzucić nowe światło na sprawę pogromu kieleckiego, ale raczej już jej nie poznamy. Na razie jesteśmy więc skazani na odtwarzanie prawdy ze strzępków relacji i składanie drobnych faktów w jedną całość. Jaki obraz się z nich wyłania?

Strzępki informacji

Pogrom w Kielcach był faktem. To nie ulega żadnej wątpliwości. Ale kto naprawdę wywołał zamieszki? Czy faktycznie był efektem spontanicznej reakcji tłumu? Czy przeciwnie – całość została perfekcyjnie przygotowana i od początku do końca przeprowadzona zgodnie z planem?

Anatol Fejgin – wysokiej rangi funkcjonariusz zbrodniczej Głównej Informacji Wojskowej Wojska Polskiego oraz dyrektor X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zbrodniarz stalinowski żydowskiego pochodzenia w wywiadzie opublikowanym w „Reporterze” (nr 4/1990) powiedział na temat pogromu kieleckiego: „Wszystkie chwyty są dozwolone, gdy chce się wygrać. (
) Jeszcze nie czas o tym mówić. Liczyliśmy na błąd naszych przeciwników. Musieli go w końcu zrobić. Nie mogliśmy jednak dłużej czekać. Potrzebny był jakiś przyspieszacz. Stąd pogromy i inne fortele”. Wyznanie to zostało odebrane jako pośrednie przyznanie się do tego, o czym nieoficjalnie mówiono od dawna – że pogrom kielecki był świadomie i celowo zorganizowany przez bezpiekę, która starannie zaplanowała jego przebieg, wykorzystując do jego przeprowadzenia prowokatorów oraz funkcjonariuszy UB i wojsko.

Co ciekawe, na ubecką prowokację zwracał również uwagę biskup Czesław Kaczmarek. Także ówczesny prymas Polski August Hlond podkreślał, że wydarzenia w Kielcach nie zostały spowodowane przez rasizm. W oświadczeniu przekazanym dziennikarzom prymas napisał m.in.: „Przebieg nieszczęsnych i ubolewania godnych wypadków kieleckich wykazuje, że nie można ich przypisać rasizmowi. Wyrosły one na podłożu całkiem odmiennym, bolesnym a tragicznym (
)”. Prymas przypomniał interwencję księży w dniu pogromu i nieopublikowaną odezwę biskupa kieleckiego. Stwierdził też, że za zepsucie się wcześniejszego dobrego stosunku Polaków do Żydów „w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi, stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce”, zwracając uwagę na znaczącą rolę Żydów w aparacie stalinowskiego terroru, jakiemu zostali poddani wówczas Polacy. Sam Czesław Kaczmarek, będący w tym czasie biskupem kieleckim, nie był wówczas obecny w Kielcach – przebywał na kuracji w którymś z uzdrowisk. Tym samym zarzuty Grossa o bierności Kościoła podczas pogromu są nikczemnym kłamstwem, zwłaszcza że inni miejscowi księża próbowali interweniować. Faktem jest, że po powrocie do miasta biskup przeprowadził własne śledztwo, którego wyniki zawarał w raporcie wręczonym ambasadorowi USA. Napisał w nim m.in.: „Żydzi są nielubiani, a nawet znienawidzeni”, gdyż „są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli. (
)”. I dalej: „Z tego postanowiły skorzystać pewne komunistyczne czynniki żydowskie w porozumieniu z opanowanym przez siebie Urzędem Bezpieczeństwa, aby wywołać pogrom, który by dało się potem rozgłosić jako dowód potrzeby emigracji Żydów do własnego kraju, jako dowód opanowania społeczeństwa polskiego przez antysemityzm i faszyzm i wreszcie jako dowód reakcyjności Kościoła (
)”, przypisując tym samym autorstwo pogromu kieleckiej bezpiece. Nawiasem mówiąc, bp Kaczmarek został później oskarżony przez komunistów o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych oraz Stolicy Apostolskiej, faszyzację życia społecznego, nielegalny handel walutami oraz kolaborację, a po aresztowaniu w 1951 r. był przesłuchiwany i torturowany przez ubeków głównie żydowskiego pochodzenia. Ponieważ od dnia sporządzenia raportu do dnia aresztowania upłynęło pięć lat, nikt nie wiązał sprawy zatrzymania ordynariusza diecezji kieleckiej z treścią napisanego przez niego raportu, co może być dużym błędem, a samo aresztowanie niekoniecznie spowodowane tylko walką z Kościołem.

Warto odnotować powyższe stwierdzenia, bowiem zostały napisane przez ludzi mających pełną świadomość nastrojów społecznych i sytuacji w kraju. Jeśli bowiem można w ogóle mówić o antysemickich nastrojach w społeczeństwie polskim, to nie wzięły się one znikąd. Polacy na co dzień mieli do czynienia z Żydami aktywnie uczestniczącymi w aparacie terroru – trudno więc oczekiwać, by ofiary pałały sympatią do katów. Opór Polaków w narzucaniu im komunizmu był wyjątkowo silny, a w 1946 r. często po prostu krwawy. Z drugiej strony – na Zachód przedostawały się informacje o tym, co dzieje się w Polsce i komuniści musieli jakoś uzasadnić swoje postępowanie wobec niepodległościowego podziemia. Zarzut antysemityzmu w Europie wstrząśniętej widokiem obozów zagłady nadawał się do tego idealnie.

Co znamienne – podobne zdarzenia zostały zainscenizowane przez NKWD i bojówki syjonistyczne w krajach satelickich. Prawie w tym samym czasie odbyły się cztery pogromy w samym Budapeszcie, dwa w Bratysławie i po kilka w mniejszych miastach Czechosłowacji, Polski, Rumunii i Węgier. Doprowadziło to do „wypędzenia” ok. 711 tys. Żydów z satelickich krajów ZSRR. I tu dochodzimy do sedna sprawy – sytuacji międzynarodowej, która dla pogromu w maleńkich Kielcach miała dość istotne znaczenie.

Wielka polityka i małe miasto

Żydzi od wieków żyli nadzieją powrotu do Jerozolimy i stworzenia w Palestynie własnego państwa. Dopiero w 1922 r. Liga Narodów przyjęła projekt utworzenia Brytyjskiego Mandatu Palestyny z następującym komentarzem: „Odbudowa Żydowskiej Siedziby Narodowej ma się dokonać bez żadnego uszczerbku dla praw ludności arabskiej w Palestynie”. W owym czasie większość mieszkańców Palestyny stanowili muzułmańscy Arabowie, a jedynie w Jerozolimie mieszkało większe skupisko Żydów. Po 1945 r. Wielka Brytania została wmieszana w coraz bardziej agresywny konflikt z Żydami, walczącymi o swobodny dostęp żydowskiej imigracji do Palestyny. Pretensje Żydów do własnego państwa popierały Stany Zjednoczone, w których tamtejsi Żydzi mieli znaczne wpływy. Z kolei Związek Radziecki był zainteresowany wsparciem Arabów, co bynajmniej nie oznaczało sprzeciwu wobec planów utworzenia państwa Izrael. Przeciwnie – Stalin zdawał sobie sprawę, że w przypadku utworzenia w Palestynie państwa żydowskiego konflikt młodego kraju ze światem arabskim jest nieuchronny, a ten z kolei pozwoliłby mu na wspieranie państw arabskich dostawami broni i w zamian napływ funduszy potrzebnych do odbudowy ZSRR po wojnie. Postanowił więc wykorzystać okazję.

Na przełomie czerwca i lipca 1946 r. przyjechały do Polski ostatnie transporty repatriantów żydowskich ze Związku Sowieckiego, w sumie ok. ćwierć miliona ludzi. Spośród nich wkrótce wyjechało 150 tys. właśnie z powodu pogromów inspirowanych tak przez NKWD, jak i przez organizacje syjonistyczne, którym również zależało na zwiększeniu liczby żydowskich mieszkańców Palestyny (acz z zupełnie innego powodu niż ZSRR). Ponieważ Żydzi nie zawsze chętnie wyjeżdżali na niepewny los, potrzebne były czynniki, które by ich do tego skłoniły. A nie było lepszych niż pogromy – dla ludzi, którzy dopiero co wynieśli głowy z wojennej pożogi, często tracąc w niej całe rodziny i przyjaciół, zagrożenie śmiercią było wystarczającym powodem, żeby uciekać, pozostawiając za sobą wszystko i zacząć życie od nowa, nawet ze świadomością, że będzie się to wiązało z zagrożeniem i trudnościami materialnymi. Według schematów NKWD później sami syjoniści dokonali prowokacji i pogromów w latach 1950-1951, by zmusić wówczas 547 tys. Żydów do wyjazdu do Izraela z krajów arabskich, takich jak Maroko, Algieria, Tunezja, Libia, Egipt, Arabia Saudyjska, Jordania, Syria i Liban oraz innych islamskich krajów, jak Iran, Pakistan, Turcja i Etiopia. Ukrywany jest fakt, że wcześniej zbrodnie podobne do pogromu kieleckiego miały miejsce po wojnie również w innych krajach Europy, pozostających pod sowiecką okupacją. Do pogromów doszło na Słowacji, Węgrzech i na Ukrainie – wszędzie według bardzo podobnego scenariusza. Również powody organizacji tamtejszych pogromów były identyczne jak w Polsce – odwracały uwagę międzynarodowej opinii publicznej od sowieckich zbrodni. Prof. Jerzy Robert Nowak pisze: „W opracowanej przez grupę wybitnych żydowskich badaczy na Zachodzie monografii historii Żydów w państwach zależnych od Związku Sowieckiego zwrócono szczególną uwagę na znamienne zachowanie pozostających pod nadzorem komunistów »sił porządku«: wojska i policji. W czasie zajść antyżydowskich w mieście Velke Topolcany 24 września 1945 r. w toku sześciogodzinnych zamieszek zniszczono wszystkie mieszkania żydowskie, raniono 49 osób. Policja przez cały ten czas nie tylko nie interweniowała w obronie napadniętych Żydów, lecz przeciwnie, uczestniczyła wraz z wojskiem w pogromie” (por. „The Jews in the Soviet Satellites”, Peter Meyer, Bernard D. Weinryb i in., Westpoint, Connecticut 1953, s. 105). I dalej: „Na łamach popularnego węgierskiego dziennika »Magyar Nemzet« z 15 marca 1991 r. przytoczono wymowne oceny węgierskiego historyka Marii Schmitd. Stwierdzała ona, że to ręka sowieckich tajnych służb kryła się za histerią wokół mordów rytualnych, wzniecaną w Słowacji w kwietniu 1946 r., na Węgrzech w maju 1946 r. (obok Kunmadars także w Mezökövesd i Hajduhadhaza) oraz w Polsce w lipcu 1946 r. Zdaniem Marii Schmidt: »Sowieckie kierownictwo chciało uwolnić się od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy ‚kapitalizmu’; pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich, przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom prawicowej ‚reakcji’, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii i sympatyków żydowskiego pochodzenia (
)«” (cyt. za: Janos Pelle, „A kunmadarasi pogrom. Shylock Hunniban II”, „Magyar Nemzet”, 15 marca 1991).

Katyń, przegrane referendum i umocnienie władzy

Ale poza międzynarodowymi przyczynami pogromu w Kielcach były i przyczyny krajowe. Celem było nie tylko ukazanie środowisk niepodległościowych jako antysemickich zbrodniarzy, których zwalczanie jest obowiązkiem każdej praworządnej władzy. W polityce wewnętrznej chodziło także o odwrócenie uwagi opinii publicznej od sfałszowanych wyników referendum, które odbyło się zaledwie kilka dni wcześniej – 30 czerwca 1946 r. Wbrew komunistycznej propagandzie wzywającej do głosowania „Trzy razy tak”, Polacy zagłosowali trzy razy „nie”. Pogrom i reakcja nań władz odwracały uwagę od tego fałszerstwa. Odwracały też uwagę, zwłaszcza światowej opinii publicznej, od podjętego w tym czasie na procesie norymberskim tematu zbrodni katyńskiej. W 1946 r. Roman Andriejewicz Rudenko (późniejszy prokurator generalny ZSRR) – główny oskarżyciel z ramienia ZSRR w procesie norymberskim (a także w procesie szesnastu) – wniósł akt oskarżenia o ludobójstwo ok. 11 tys. polskich oficerów w Katyniu przez III Rzeszę. Ponieważ przebieg procesu szedł pod tym względem niezupełnie po myśli ZSRR, konieczne było odwrócenie od niego uwagi i podsunięcie światowej opinii publicznej tematu, na który była bardzo wrażliwa. To właśnie 4 lipca 1946 r. rozpoczęło się prezentowanie na posiedzeniu Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, podczas procesu najwyższych rangą zbrodniarzy nazistowskich, niekorzystnych dla ZSRR dowodów w sprawie zbrodni katyńskiej. Stalin zdawał sobie sprawę, że to nastąpi, potrzebował więc zdarzenia, które skutecznie odwróci uwagę od obu niewygodnych dla niego tematów. Pogrom pasował idealnie. Data 4 lipca, zadaniem ówczesnego ambasadora amerykańskiego w Polsce, Blissa Lanea, została specjalnie wyznaczona także po to, żeby reportaże z tego wydarzenia były natychmiast dostępne dla społeczeństwa amerykańskiego, a więc i dla tamtejszych środowisk żydowskich. Przecież 4 lipca to święto niepodległości USA – dzień wolny od pracy, w którym ludzie nie są zajęci codzienną bieganiną. W 1946 r. dzień ten przypadał w czwartek, więc opublikowanie informacji o pogromie w tym dniu i zaraz po nim zajmowało uwagę amerykańskiej opinii publicznej na dłużej niż parę godzin. Czyli znowu – spełniało dokładnie to, na czym zależało Stalinowi.

Prawdziwy przebieg zdarzeń

Faktem jest, że 4 lipca Henryk Błaszczyk, wówczas ośmioletni chłopiec, powiedział, że był przetrzymywany przez Żydów w piwnicy, z której udało mu się uciec. Po latach, już jako dojrzały mężczyzna w jednym z programów poświęconych pogromowi przyznał, że w pierwszych dniach lipca 1946 r. przebywał u rodziny na wsi, a gdy wrócił do miasta, ojciec kazał mu powiedzieć, że był przetrzymywany przez Żydów. Faktem jest, że 4 lipca do domu przy ulicy Planty 7, gdzie przebywali Żydzi dwukrotnie wkroczyli milicjanci, wojsko, KBW, oficerowie wywiadu wojskowego i sześciu współdziałających z nimi cywilów. Dom był otoczony kordonem wojska oddzielającego budynek i jego mieszkańców od tłumu na zewnątrz. Nikt z cywilów i osób „niepowołanych” nie miał możliwości wtargnięcia do środka. Hipotezę, że była to przeprowadzona z premedytacją akcja, zdają się potwierdzać następujące po sobie wydarzenia. Żydzi wyraźnie byli mordowani według jakiegoś planu. Najpierw wojsko nastraszyło ich, strzelając w okna, po wejściu żołnierze wylegitymowali obecnych i odebrali im broń, a następnie zaczęli strzelać do obecnych w środku. Pierwszymi ofiarami byli: rabin Kahande, najbogatszy kielecki kupiec żydowskiego pochodzenia, który głosił plan reaktywowania w mieście prywatnego handlu, i adwokat, który upominał się o zwrot żydowskiego mienia zagrabionego w czasie wojny. W dodatku przez wiele godzin świadomie nie zorganizowano odsieczy dla Żydów osaczonych w otoczonym przez wojsko i grupy cywilów budynku. Organizacja pomocy i stłumienie zamieszek nie powinny stanowić żadnego problemu, tym bardziej, że w późniejszych latach komuniści udowodnili wiele razy, że nie mieli z tym żadnego problemu. Jak wykazał prof. Jerzy Robert Nowak, szef kieleckiej bezpieki – major Władysław Sobczyński „odmówił wysłania na miejsce gromadzenia się tłumu kompanii szturmowej WUBP pod pretekstem, że żołnierze są zmęczeni nocną akcją w terenie”. Na miejsce zajść nie dopuszczono prokuratora oraz księży, którzy chcieli powstrzymać tłum, liczący bynajmniej nie kilka tysięcy osób, tylko raczej kilkaset.

Kto tego dnia rządził w Kielcach?

Oczywiście zdarzenia tego nie dało się zorganizować spontanicznie – trzeba było wcześniej wybrać miejsce i czas oraz wyznaczyć odpowiednich ludzi. Wiele wskazuje na to, że inscenizacja „pogromu kieleckiego” odbyła się pod nadzorem wysokiej rangi urzędnika GRU (sowieckiego wywiadu wojskowego), Michaiła Diomina, który na parę dni przed pogromem przyjechał do Kielc i po spisaniu sprawozdania z „pogromu” wyjechał. Michaił Diomin, który mówił biegle sześcioma językami, później służył na wysokich stanowiskach w ambasadach sowieckich w Niemczech Zachodnich i Izraelu. Został rozpoznany przez Żydów z Kielc, którzy po pogromie przyjechali do Izraela. Sama obecność w Kielcach urzędnika tak wysokiej rangi byłaby niezrozumiała, gdyby nie fakt, że tamtejszy „pogrom” był bardzo ważnym elementem w strategii Sowietów. Obok Michała Diomina w czasie pogromu w Kielcach był stacjonowany pułkownik NKWD Natan Szpilewoj i komendant ówczesnego Urzędu Bezpieczeństwa w Kielcach Władysław Spychaj-Sobczyński, który później mówił znajomym w jego rodzinnym Koninie, że pogrom kielecki, tak, jak i inne pogromy w ówczesnych krajach satelickich, był inscenizowany przez NKWD na rozkaz Moskwy, a przebieg tych zdarzeń był kontrolowany przez sowiecki aparat terroru. Ciekawa jest też historia zastępcy Sobczyńskiego. Był nim Albert Grynbaum, który w dziwnych okolicznościach zginął w wypadku samochodowym tuż po wydarzeniach kieleckich. O tym, że Sobczyński przez kilka godzin nie zrobił nic, by pogrom powstrzymać, powszechnie wiadomo. Ale nie wspomina się już o tym, że przez cały ten czas był pilnowany przez Natana Szpilewoja, który nawet miał dzwonić do Warszawy, żeby skonsultować dopuszczenie do ewentualnej interwencji. Rzecz znamienna, że Sobczyński – przedwojenny komunista i wojenny partyzant radziecki, chociaż ewidentnie nie dopełnił swoich obowiązków, pomimo wytoczonego mu procesu nie poniósł odpowiedzialności. Skazany został natomiast komendant milicji – Kuźnicki, który 4 lipca 1946 roku
przebywał na zwolnieniu lekarskim, a do pracy przyszedł na wieść o pogromie. Wszystko to wskazuje na świadomą prowokację i realizowanie odgórnie przyjętego scenariusza.

Strzały z góry i ciosy bagnetów

Podobnego zdania była też Bożena Szaynok, autorka książki „Pogrom Żydów w Kielcach 4 VII 1946” (Warszawa 1991). Napisała ona, że „działania milicji służyły niewątpliwie rozwojowi wydarzeń pogromowych. Działania szefa WUBP [Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego – J.R.N.] były niewątpliwie skierowane na spotęgowanie wydarzeń pogromu” (s. 108). Na prowokację wskazuje też późniejsza kariera majora Sobczyńskiego. W normalnych warunkach oficer niepotrafiący opanować zamieszek, w wyniku których zginęli ludzie, powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Tymczasem w procesie po zamieszkach skazani zostali ludzie, którzy według ich rodzin w dniu 4 lipca 1946 r. nawet nie przebywali w Kielcach.

Sędzia Andrzej Jankowski – wieloletni dyrektor Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach – w lipcu 1946 r. mieszkał w Kielcach i na własne oczy widział rzekomy tłum gromadzący się na Plantach. Stwierdził stanowczo, że nie było możliwości, by była to kilkutysięczna gromada ludzi. Ulica Planty nie pomieściłaby w żadnym wypadku takiej liczby ludzi.

Sędzia zwrócił też uwagę na jeszcze jeden aspekt zajść. W wywiadzie udzielonym dr. Leszkowi Bukowskiemu – naczelnikowi kieleckiej Delegatury Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN powiedział: „50 osób sądzonych w różnych procesach związanych z pogromem, 32 to byli milicjanci, żołnierze i funkcjonariusze UB. Pozostałych 18 to cywile. Na 40 Żydów, którzy stracili życie w tym dniu lub później w efekcie doznanych obrażeń, na 11 zwłokach znajdowały się rany postrzałowe, a na 11 rany od bagnetów Mosina, przy czym nie we wszystkich przypadkach jako przyczynę określono te obrażenia, gdyż ofiary miały również zmiażdżone czaszki od silnych uderzeń. Ślady na zwłokach wskazują na udział w zbrodni ludzi uzbrojonych”. A bagnety Mosina miało wojsko i KBW, a nie cywile i robotnicy. W dodatku, zdaniem sędziego, również zmiażdżone czaszki ofiar wskazują, że bito je, by zabić, a nie spontanicznie dawano w przysłowiową „mordę”.

Co więcej – we wspomnianym wywiadzie Jankowski przytoczył relację młodej Żydówki Hanki Alpert, która jako świadek wydarzeń podczas przesłuchań po pogromie powiedziała, że żołnierze po wejściu do budynku zdjęli mundury i z okien zaczęli strzelać do zgromadzonych na ulicy. Jeśli istotnie tak było, to należałoby postawić pytanie o cel takiego zachowania. Łatwo bowiem przewidzieć reakcję zgromadzonych, gdy nagle padły w ich kierunku strzały oddane przez cywilów zgromadzonych w budynku, gdzie przebywali Żydzi.

Warto też zastanowić się przez chwilę nad rolą Jana Wrzeszcza – prokuratora Sądu Okręgowego w Kielcach. Na początku lipca 1946 r. był co prawda na urlopie, ale przebywał w mieście. Usłyszawszy o wydarzeniach na Plantach, udał się tam i próbował objąć przewodnictwo. Jak widomo, został zignorowany i niedopuszczony do żadnych działań.

Trzy dni później na zjeździe delegatów Związku Zawodowego Pracowników Sądowych i Prokuratorskich w Łodzi, w odpowiedzi na propozycję uchwały potępiającej wydarzenia kieleckie, „które okrywają hańbą naród polski”, opowiedział się „za”, ale z koniecznością poznania faktów. Obecny tam wiceminister sprawiedliwości Leon Chajn w swoim wystąpieniu straszliwie go za to skrytykował. Następnego dnia wiadra pomyj wylała na niego lokalna prasa, a sam Wrzeszcz został zawieszony w obowiązkach. W końcu po licznych nieprzyjemnościach zarzucono mu, że jest „klerykałem” i przeniesiono w stan spoczynku, informując o tym – co znamienne – nie jego samego, tylko jego zwierzchnika. Kiedy jakiś czas później poprosił o zaliczenie mu do emerytury wcześniejszego okresu pracy w innej instytucji, prokurator Alicja Graf (z pochodzenia Żydówka), ta sama, która zleciła powieszenie generała Emila Fieldorfa, odmówiła mu nawet tego. Wrzeszcz musiał się więc bardzo narazić władzom, że tak potraktowały – w końcu – swojego człowieka.

„Poligon doświadczalny”?

Sędzia Jankowski zwrócił też uwagę na osobę Henryka Błaszczyka, tego samego, który złożył doniesienie o porwaniu syna. Otóż cała rodzina Błaszczyków została zatrzymana przez UB i przetrzymywana aż do 1947 r. Nikomu z niej nie postawiono jednak żadnych zarzutów, a Henrykowi Błaszczykowi nie wytoczono żadnego procesu. A przecież z oficjalnej wersji wydarzeń wynika, że to on był ich prowokatorem. Za mniejsze rzeczy wówczas rozstrzeliwano. Dlaczego więc Błaszczykowi nic się nie stało? Sędzia Jankowski tego nie powiedział, ale przypuszczenie, że zatrzymanie było formą ochrony nasuwa się samo. A może chodziło o przytoczone przez sędziego pogłoski, że Błaszczyk był stałym współpracownikiem UB ps. „Przelot”? Co ciekawe – informacja pochodzi przede wszystkim od sekretarki szefa UB, Żydówki, która potem wyemigrowała. Czy stary Błaszczyk to „Przelot” – nie wiadomo. Wiadomo za to, że przez wiele lat był pracownikiem ochrony Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Sędzia zwrócił też uwagę, że badanie ciał wykazało, że dwaj spośród trzech zastrzelonych Polaków zginęli od strzałów oddanych z góry, co potwierdzałoby relację Hanki Alpert.

Zauważył również, że podobne zdarzenia z udziałem dzieci, chociaż niezakończone pogromami, miały miejsce w innych miejscach na południu Polski. Na przykład pod koniec lipca 1946 r. w Częstochowie na milicję zgłosiła się kobieta, która powiadomiła funkcjonariuszy, że jej syn nie wrócił na noc. Kiedy w końcu się pojawił, powiedział, że on i jego kolega zostali zatrzymani i uwięzieni przez Żydów. Dopiero potem przyznał, że dwaj ludzie dali im po 20 zł i kazali nocować w piwnicy, a następnie rozpowiadać, że uwięzili ich Żydzi. Rzecz znamienna, że Henio Błaszczyk również miał dostać 20 zł za odniesienie paczki na ulicę Planty 7, gdzie rzekomo zamknęli go w piwnicy Żydzi. Może to oczywiście być zbieg okoliczności, ale trudno nie powtórzyć za sędzią Jankowskim pytania, czy południowo-wschodni region Polski był jakimś polem doświadczalnym.

Rola NKWD

Inni autorzy zwracali uwagę na rolę NKWD w organizacji pogromu. Podkreślał ją np. Michael Chęciński w opublikowanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism – Nationalism – Antisemitism”. Chęciński – były oficer Wojska Polskiego żydowskiego pochodzenia – powiązany ze służbami specjalnymi, eksponował rolę wspomnianego już oficera sowieckiego wywiadu Michaiła Aleksandrowicza Diomina. Poza przytoczeniem powszechnie znanych faktów związanych z okresem jego pobytu w Polsce, Chęciński zwrócił uwagę, że Diomin był oficerem specjalizującym się w sprawach żydowskich (w latach 1964-1967 był oficerem wywiadu sowieckiego w Izraelu, gdzie pracował jako sekretarz attaché handlowego w ambasadzie sowieckiej w Tel Awiwie) i stwierdził, że to on nadzorował Sobczyńskiego. Co szczególnie ciekawe – Chęciński twierdzi, że dopiero ten nadzór przyniósł pożądane efekty, dowodząc, że Sobczyński próbował już zorganizować zajścia antyżydowskie w Krakowie i Rzeszowie, które jednak się nie powiodły. Chęciński w swojej książce pisał zresztą wprost, że z pogromu kieleckiego najwięcej korzyści wynieśli radzieccy komuniści, którzy na arenie międzynarodowej mogli rozpętać nagonkę na „polskich antysemitów”, „polskich faszystów z leśnych band” i oczywiście na polski Kościół. „Antyżydowskie wybuchy w Polsce służyły jako pretekst do wzmocnienia kontroli nad polskim aparatem bezpieczeństwa poprzez wskazanie, że Polacy, nawet komuniści, nie są w stanie sami utrzymać prawa i porządku (
). Co więcej, mogli usprawiedliwiać wszystkie przyszłe represje polityczne jako konieczne dla zahamowania antysemickich sentymentów ludności (
)” – pisał.

Co ciekawe (i zapomniane), Chęciński nie był odosobniony w swojej opinii. Na wiele lat przed nim na pogrom kielecki zareagowali polscy intelektualiści, w większości z pochodzenia Żydzi, którzy w specjalnym oświadczeniu wydanym w USA już 7 lipca 1946 r. napisali:

„Reżimowi warszawskiemu zależy na odwróceniu uwagi światowej opinii publicznej od swoich ogromnych problemów w administrowaniu krajem – ponieważ nie opiera się on na woli większości Narodu Polskiego – lecz potężnej policji bezpieczeństwa, za którą stoi okupacyjna armia sowiecka. W chwili, kiedy opinia publiczna krajów demokratycznych zaczyna sobie zdawać sprawę z oszustw i nadużyć, jakie popełnia w Polsce prosowiecki reżim (by wspomnieć tylko ostatnie, oszukańcze referendum), rząd warszawski sprowokował morderstwa w Kielcach – ubierając się w togę obrońcy społeczności żydowskiej – aby upozorować, że jest za obroną demokracji”.

Tym samym współcześni nie mieli złudzeń co do faktycznych sprawców pogromu, więc komuniści musieli uruchomić cały aparat propagandy, żeby opinie te powstrzymać. I tak też się stało.

Aparat kłamstw

Machina kłamstw została puszczona w ruch już w kilka godzin po zajściach. W oficjalnej odezwie do ludności miasta Kielc z dnia 4 lipca 1946 r. oświadczono: „Opłacane złotem bandy leśne NSZ, WiN, AK dokonały zbrodni”. Na kieleckich ulicach rozplakatowana została odezwa PPR, PPS, SP, PSL, SL, SD oraz Okręgowej Komisji Związków Zawodowych, pełna błędów i sformułowań charakterystycznych dla sowieckich produkcji tego typu, w której pojawiały się slogany o reakcyjnych panach polskich i stwierdzenie, że wydarzenia w Kielcach rzucają plamę na cały naród polski. Liczne błędy w stylistyce i pisowni wskazywały, że autorami tej ulotki z całą pewnością nie byli członkowie podpisanych pod nią ugrupowań, tylko raczej ktoś, kto słabo znał język polski, za to bardzo dobrze – język propagandy NKWD.

Obecny na pogrzebie ofiar pogromu minister bezpieki Stanisław Radkiewicz oświadczył, że wydarzenia w Kielcach to dzieło emisariuszy Rządu Polskiego na Zachodzie i generała Andersa, przeprowadzone przy poparciu AK. Władysław Gomułka w przemówieniu wygłoszonym na zebraniu aktywu PPS i PPR 6 lipca 1946 r. powiedział: „Faszyści polscy, ci sami, którzy tak entuzjazmują się na sam widok pana Mikołajczyka i których on wita lordowskim uśmiechem zadowolenia, prześcignęli w antysemickim szale morderców hitlerowskich”.

Zarzuty te powtórzyła komunistyczna prasa, pisząca o prowokacji elementów reakcyjnych i kieleckich kołtunach, zarażonych hitlerowską trucizną, podawaną przez andersowskich bandytów mszczących się za „klęskę referendum”.

Całość skwapliwie wykorzystali przedstawiciele żydowskich organizacji (np. Centralnego Komitetu Żydów Polskich), którzy zapominając o relacjach współbraci mówiących o strzałach oddawanych przez wojsko, zajścia te nazywali „próbą odłamu faszystowskiego podburzenia społeczeństwa przeciw rządowi”, spowodowaną oczywiście przegranym referendum. Icchak Cukierman (jeden z przywódców powstania w getcie) stwierdził, że: „(
) Kielce to początek organizowania zamachów na Żydów (
) Dookoła zorganizowanych sił faszyzmu stoją antysemiccy zbrodniarze. Rząd zaczyna się umacniać i walka z reakcją jest ciężka, można się spodziewać mordów na Żydach. Kielce nie były odosobnione (
)”. Tak częste przywoływanie „przegranego” referendum jako przyczyny pogromu z całą pewnością nie było przypadkowe. Gwoli sprawiedliwości trzeba też przyznać, że przynajmniej część informacji o przyczynach pogromu żydowskie organizacje czerpały wprost od Jakuba Bermana, a zatem trudno oczekiwać, by były one zgodne z prawdą. Berman wykonywał przecież ściśle instrukcje Moskwy, a sam będąc Żydem, był żywotnie zainteresowany stosunkami polsko-żydowskimi. Warto też odnotować, że o ile komunistyczne władze dostosowały się do życzeń środowisk żydowskich odnośnie odpowiedniego nagłośnienia pogromu kieleckiego na Zachodzie, o tyle nie podjęły żadnych szczególnych działań w celu zapobieżenia podobnym zajściom w przyszłości. Oznacza to, że miały świadomość, iż takie zagrożenie nie istnieje, albo, że w razie konieczności bez trudu zdołają opanować sytuację, co prowadzi wprost do wniosku, że zdarzenia w Kielcach były starannie zaplanowane i przeprowadzone zgodnie z przyjętym z góry scenariuszem.

Podsumowując sprawę pogromu kieleckiego trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że powyższe wnioski, wyprowadzone z dostępnych strzępków dokumentów i relacji, nie znalazły pełnego potwierdzenia w archiwaliach. Te bowiem, jak już zaznaczono, spłonęły w 1988 r. Zaznaczyć też trzeba, że niezależnie od wszystkich tych czynników w przeprowadzeniu pogromu poza wojskiem wzięła też udział grupka mieszkańców Kielc. Dziś nie sposób stwierdzić, kto wszedł w jej skład – ilu było w niej aktywnych komunistów wykonujących jakieś wytyczne, a ilu kielczan, którzy faktycznie uwierzyli w porwanie polskiego chłopca. Prawdą jest też, że w tamtych miesiącach widać było rażącą dysproporcję pomiędzy głodującymi Polakami a Żydami, którzy byli w nieporównanie lepszej sytuacji ekonomicznej i którzy wcale się z tym nie kryli. To drażniło i wzmagało niechęć. Nie bez znaczenia było zaangażowanie kieleckich Żydów w działania aparatu PPR, PPS i bezpieki, co wzbudzało do nich wręcz nienawiść, tyle że spowodowaną nie przynależnością etniczną, tylko polityczną. W dodatku przynajmniej kilku Żydów zaangażowanych w nowych władzach wywołało powszechne oburzenie popełnionymi nadużyciami. W tej sytuacji prowokacja łatwo mogła znaleźć podatny grunt. Biorąc pod uwagę, że ze stuprocentową pewnością wiemy, iż pierwsze jej ofiary zginęły z rąk przedstawicieli władzy, obciążanie za nią odpowiedzialnością Polaków jest co najmniej nadużyciem. A mówiąc wprost – podłym kłamstwem. Niestety, nie jedynym w kwestii stosunków polsko-żydowskich.

Źródła:

Iwo Cyprian Pogonowski, „Pogrom kielecki 1946”,www.owp.org.pl

Jerzy Robert Nowak, „Prawda o Kielcach 1946 r. Część I”, „Nasz Dziennik”, 04 lipca 2002.

„Pogrom kielecki – oczami świadka”, www. kielce.pl

https://polskaniepodlegla.pl/magazyn-pa ... na-wierzch
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » piątek 07 lip 2017, 21:09

Po wizycie Trampa żydowski jad leje się całą gębą:

Anna Wiejak pisze:Izraelska gazeta o wizycie prezydenta Trumpa w Polsce: Pomógł Polakom wybielić historię i wymazać masakrę w Jedwabnem
7 lipca 2017

Obrazek

Szokujący artykuł ukazał się w żydowskim dzienniku Haaretz. Korespondent gazety Ofer Aderet, relacjonując wizytę prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa w Polsce stwierdził, że „Polski rząd może odnotować wielkie zwycięstwo w walce o honor państwa, jak również w swojej kampanii pisania historii na nowo oraz usuwania plam na przeszłości Polski”.

„Prezydent USA Donald Trump, lider wolnego świata, przyjął polską narrację bycia ofiarami i jednostronną pretensję Polaków do niewinności w ich ogóle, przyznając polskiemu prawicowemu, konserwatywnemu i nacjonalistycznemu rządowi pieczęć akceptacji, której tak desperacko potrzebował” napisał Aderet.

„Polska Trumpa jest krajem bojowników o wolność i sprawiedliwość, którzy padli ofiarą dyktatorskiego podboju, który zrujnował ziemię – jednakże którzy przeżyli dzięki swojemu oddaniu wartościom wolności oraz swojemu umiłowaniu życia. W Polsce Trumpa nie ma śladu Polaków, którzy skazywali, zdradzali i mordowali tysiące Żydów w całym kraju przed, podczas i po nazistowskiej okupacji. Nie pozostał nawet ślad głęboko zakorzenionego antysemityzmu i jadowitej nienawiści w stosunku do Żydów, na którą cierpieli przez cały okres współżycia polsko-żydowskiego, zanim jeszcze naziści je zniszczyli” oświadczył.

Dodał, że podczas swojego przemówienia w Warszawie Donald Trump „wspomniał polskie cierpienia i polskie ofiary z krwawej historii narodu, ale elegancko unikał nieprzyjemnych historii żydowskich ofiar tych samych polskich ofiar”. „Dla przykładu odnotował on masakrę w Lesie Katyńskim, gdzie sowieci zamordowali dziesiątki tysięcy Polaków w 1940 r., ale zapomniał wspomnieć o masakrze w Jedwabnem (1941) i pogromie kieleckim (1946), w których to Polacy mordowali swoich żydowskich sąsiadów pod odpowiednio: nazistowską i sowiecką okupacją” napisał bez żenady fałszując historię, jako że są dowody, iż zarówno w Jedwabnem, jak i w Kielcach Polacy Żydów nie mordowali, a cała sprawa w obydwu przypadkach została zwyczajnie „spreparowana” tak, aby odium winy zrzucić na Polaków, łamiąc przy tym wielokrotnie zasadę rzetelności historycznej.

To jednak nie koniec kłamstw i antypolskiego jadu żydowskiego pseudodziennikarza, który po takim artykule powinien już dawno zostać usuniętym z zawodu z wilczym biletem. Pisze on bowiem dalej:

„W Polsce Trumpa Polacy byli i pozostali największymi ofiarami – nazistów i Rosjan. Ale nie ma najmniejszego wspomnienia o polskich Żydach, którzy byli często zmuszani do ukrywania się nie tylko przed nazistami, ale również przed swoimi polskimi sąsiadami. Stąd nie jest niczym zaskakującym, że Trump wybrał na wygłoszenie swojej mowy Pomnik Powstania Warszawskiego, który upamiętnia zryw Polaków w 1944 roku, który zakończył się wymordowaniem przez Niemców 200 tys. Polaków oraz zniszczeniem Warszawy, a pominął wizytę przy słynnym Pomniku Powstania w Warszawskim Getcie w 1943 r., żydowskiej rewolcie, do której polskie podziemie niepodległościowe nie dołączyło”.

Mamy zatem kolejne skandaliczne kłamstwo. Żydowski autor wbrew historycznym faktom zarzuca Polakom walczącym w podziemiu, że nie zaangażowali się w powstanie w warszawskim getcie, tymczasem to właśnie polskie podziemie dostarczyło Żydom broń i żywność. Warto przy tym zwrócić uwagę, że u Adereta „naziści” są zupełnie anonimowi, bez narodowości, słowo „Niemcy” nie pada bowiem w tekście w kontekście zbrodni na Żydach ani razu.

Co więcej Aderet zarzuca otwarcie Polakom, iż współpracowali z owymi „nazistami” w mordowaniu Żydów, a z tekstu jasno wynika, że to właśnie Polacy byli tymi „od brudnej roboty”. Nie mógł przy tym darować prezydentowi USA tych słów o Polakach: „W tych ciemnych dniach straciliście swoją ziemię, ale nigdy nie straciliście swojej dumy. Polska jest ziemią wielkich bohaterów”, stwierdzając, iż „to oświadczenie nie jest prawdziwe w stosunku do tysięcy innych [niż rodzina Ulmów – przyp. red.] Polaków, których zachowanie względem żydowskich sąsiadów podczas II wojny światowej było dokładnie odwrotne od <<wielkiego heroizmu>>.

Komentarz wydaje się zbędny. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że sprawą zajmie się Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom i zarówno izraelskiej gazecie, jak i jej korespondentowi wysoką karą pieniężną zostanie przywrócona pamięć historyczna.
http://prawy.pl/53857-izraelska-gazeta- ... jedwabnem/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » sobota 08 lip 2017, 00:05

Wersję "Pogromu Kieleckiego" tak przedstawia Żydowski Instytut Historyczny:

jhi.pl pisze:71. rocznica pogromu kieleckiego

Tragiczne wydarzenia w Kielcach kosztowały życie 40 osób. 35 zostało rannych.

Obrazek

71 lat temu doszło do pogromu Żydów w Kielcach. Oprawcami swoich żydowskich sąsiadów byli Polacy, a do tragicznych wydarzeń doszło w wyzwolonej spod okupacji hitlerowskiej Polsce.

Wydarzenia nazywane dziś „pogromem kieleckim” rozegrały się przede wszystkim w budynku przy ulicy Planty 7/9, w którym mieszkało około 200 osób. Oprócz lokatorów mieściły się tam również biura instytucji żydowskich (komitet żydowski, kongregacja, kibuc partii syjonistycznej Ichud itp.). Nie była to jednak jedyna arena tragicznych wydarzeń. Do pogromów ludności żydowskiej dochodziło także w innych miejscach w Kielcach, a także w pociągach przejeżdżających tego dnia przez miasto.

Bezpośrednio w trakcie pogromu kieleckiego zamordowanych zostało 40 osób (w tym 3 narodowości polskiej). 2 osoby zamordowano na ulicy Leonarda. 35 osób odniosło rany.

Jak doszło do pogromu?

Wywołanie pogromu kieleckiego wiązało się z niezależnymi od siebie działaniami wojska, milicji i niektórych pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Bezpośrednią przyczyną podjęcia przez nich owych działań w stosunku do ludności żydowskiej była plotka o rzekomym porwaniu 8-letniego wówczas Henryka Błaszczyka, który zaginął 1 lipca. Jego ojciec, Walenty Błaszczyk, szewc, jeszcze tego dnia około godziny 23 zgłosił Milicji Obywatelskiej zaginięcia dziecka. Chłopiec wrócił dwa dni później sam. W dniu jego powrotu, około północy Walenty Błaszczyk, będąc pod wpływem alkoholu, stawił się na komendzie Milicji twierdząc, iż jego syn przez cały czas od chwili zaginięcia był przetrzymywany w piwnicy przez Żydów, skąd udało mu się uciec. 4 lipca rano Walenty Błaszczyk z synem i w towarzystwie sąsiada ponownie stawili się na komisariacie. Według zeznań obu Błaszczyków nieznajomy mężczyzna dał chłopcu na ulicy paczkę i poprosił o odniesienie jej do domu. Za tę przysługę miał mu zapłacić 20 zł. Mężczyzna ten miał osobiście wskazywać Henrykowi drogę. Po dotarciu na miejsce miano zabrać Henrykowi paczkę i zamknąć go w piwnicy, gdzie rzekomo przetrzymywano już kilkoro innych dzieci. Po drodze na komisariat mały Henryk miał wskazać budynek przy ulicy Planty 7 jako na miejsce swojego uwięzienia, a także rozpoznać mężczyznę, który go uwięził. Budynek ten znajdował się w odległości 200 metrów od komisariatu.

Zeznania Błaszczyków okazały się później być wyssane z palca. W rzeczywistości chłopiec, nie informując o tym rodziców, pojechał do wsi oddalonej o 20 km od Kielc, w której wraz z rodziną mieszkał w czasie wojny. Opowieść o porwaniu i przetrzymywaniu go przez Żydów zmyślił najpewniej chcąc uniknąć kary.

Po odebraniu zeznań dowódca komisariatu, starszy sierżant Edmund Zagórski, wysłał na ulicę Planty razem z Błaszczykami patrol milicji złożony z sześciu funkcjonariuszy. Po dotarciu na miejsce milicjanci aresztowali wskazanego przez chłopca mężczyznę o nazwisku Kalman Singer i wrócili z nim na komisariat. Następnie, po rozmowie z zastępcą Komendanta Wojewódzkiego MO majorem Kazimierzem Gwiazdowiczem, sierżant Zagórski wysłał patrol na miejsce rzekomego uwięzienia chłopca w celu przeszukania budynku. Patrol miał niespotykaną w tych warunkach liczebność – liczył kilkunastu funkcjonariuszy. Wszyscy zgłosili się na ochotnika. Po drodze milicjanci opowiadali napotkanym przechodniom o rzekomym porywaniu dzieci chrześcijańskich przez Żydów i wykorzystywaniu ich do mordów rytualnych. Po przeszukaniu budynku stało się oczywiste, że historia nie mogła być prawdziwa, ponieważ dom przy ulicy Planty 7/9 nie miał piwnic.

Przebieg pogromu

Pogrom rozpoczął się 4 lipca 1946 roku w godzinach porannych. Pierwsze strzały zostały oddane przez wojskowych wewnątrz budynku przy ulicy Planty 7/9. Po wejściu do budynku żołnierze wyciągali Żydów szukających schronienia w kolejnych pomieszczeniach i wyprowadzali ich na zewnątrz. Znajdujący się przed budynkiem tłum cywilów i żołnierzy bił te osoby i rzucał w nie kamieniami. Od kilku do kilkunastu osób, zarówno kobiet jak i mężczyzn, zostało wówczas zastrzelonych i zginęło od ran zadanych bagnetami lub tępymi narzędziami. Dwie kobiety wyrzucono przez okna, po czym na ulicy zostały one dobite przez motłoch. Działania mające na celu uspokojenie tłumu, podejmowane przez różne czynniki władz oraz przedstawicieli Kościoła, odznaczały się dużą nieudolnością i nie przyniosły żadnych rezultatów. Cywile, ale też żołnierze, rabowali swoje ofiary i ich dobytek znajdujący się w domu.

Na Żydów „polowano” również na pośrednich stacjach lini kolejowej Kielce-Częstochowa. Łącznie w pociągach i na dworcach w rejonie kieleckim zginęło tego dnia około trzydzieścioro Żydów.

Pierwsza faza pogromu trwała do południa, druga rozpoczęła się wraz z przybyciem na ulicę Planty robotników z fabryki „Ludwików”. Około godziny 16 sytuacja została opanowana, nie wyciszyło to jednak nastrojów antyżydowskich. Bezpośrednio po pogromie odbył się wiec antyżydowski. Demonstrowano także przed szpitalem, gdzie znajdowali się ranni Żydzi.

procesy sądowe

Wyjaśnieniem przyczyn wybuchu pogromu kieleckiego zajmowały się komisje powołane przez poszczególne ministerstwa. Należy jednak zaznaczyć, że z powodów politycznych nie istniały szanse na obiektywne przeprowadzenie śledztwa i znalezienie winnych. Wydarzenia w Kielcach zostały wykorzystane przez czołowych działaczy PPR (Władysław Gomułka) i PPS (Józef Cyrankiewicz) do zdyskredytowania opozycji niepodległościowej. Uniemożliwiano także działalność niezależnych czynników, starających się znaleźć odpowiedzialnych za mord na Żydach w Kielcach. Wyjaśnienia inne niż oficjalna wersja wydarzeń były ograniczane przez cenzurę bądź fałszowane. W następstwie pogromu kieleckiego odbyło się około 10 procesów osób, w różny sposób odpowiedzialnych za owe wydarzenia. Wśród oskarżonych byli cywile, wojskowi, milicjanci, kierownik kieleckiego UB. Zapadło kilka wyroków śmierci (zostały wykonane). Procesy były także podporządkowane racjom politycznym. Wielokrotnie w czasie rozpraw naruszano prawo, stosowano przemoc, niektórzy oskarżeni znaleźli się na sali rozpraw przypadkowo.

Istnieje kilka teorii, mających wyjaśnić przyczynę tamtych wydarzeń. Najczęściej pojawia się teza o radzieckiej bądź polskiej prowokacji sił bezpieczeństwa. W opublikowanych w 2006 roku wynikach śledztwa Instytut Pamięci Narodowej podał, że materiał dowodowy nie wskazał jednoznacznie na zaistnienie którejkolwiek z tych hipotez. Jako najbardziej prawdopodobną hipotezę IPN uznał wersję, że wydarzenia kieleckie z 4 lipca 1946 roku miały charakter spontaniczny i zaistniały wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności natury historycznej i współczesnej.

Badania nad tą problematyką są utrudnione z powodu zniszczenia części dokumentów.

Tekst w oparciu o treść hasła „pogrom kielecki” autorstwa Bożeny Szaynok znajdującego się w Polskim Słowniku Judaistycznym.

_____________________________________________________________________________________
Żydowski Instytut Historyczny
http://www.jhi.pl/blog/2017-07-04-71-ro ... ieleckiego



Obrazek
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » sobota 08 lip 2017, 12:12

Prostowanie klamstw historycznych:

Bitwy u progu wskrzeszenia Polski.
Rokitna - prawda historyczna


Z cyklu: „Listy do Wnuczka”
Kochany Wnuczku!

Jak się okazuje, u progu powstania Polski po latach niewoli, kryje się w jej historii kłamstwo.
Cała obecnie prezentowana historia powstania w latach 1914 - 1920 państwa Polskiego obarczona jest tym podstawowym grzechem - kłamstwem.

Już w publikacji z 1923 roku wydanej przez komitet Obywatelski pisano:
„Organizacje wojskowe o charakterze narodowym dzieliły się w 1911 roku na trzy odłamy:

Drużyny Sokolskie, Drużyny Strzeleckie i Drużyny Bartoszowe.

Nie należy identyfikować Drużyn Strzeleckich z krakowskim Strzelcem, stworzonym przez PPS i Niemców w maju 1914 roku pod dowództwem Piłsudskiego”.

A obecnie w Polsce nadal opowiada się banialuki o rzekomym organizowaniu drużyn strzeleckich przez Gineta – Piłsudskiego, a zupełnie wymazuje się pamięć gen. Hallera, prawdziwego twórcy Drużyn Strzeleckich.

O ile agent niemiecki - angielski - japoński Ginet - Selam - Piłsudski ma w prawie każdym mieście swoją ulicę i pomnik, o tyle pamięć gen. Hallera ulega zapomnieniu.

Poniżej postaram się przypomnieć przynajmniej niektóre boje, wymazywane z pamięci Narodowej.

Motorem ku temu stał się list Kol. Marka A. Dunin-Wąsowicza, wnuka dowódcy bohaterskiej szarży pod Rokitną.

Poniżej tekst wprowadzający, ”Co to była Rokitna”, za Wikipedią.

Na wiosnę 1915 roku II Brygada Legionów uległa reorganizacji. Została podzielona na 3 grupy taktyczne pod dowództwem odpowiednio majora Januszajtisa, pułkownika Hallera i podpułkownika Roji. 1 kwietnia dowódcą II Brygady mianowano Austriaka Ferdynanda Küttnera, 16 dni później oddziały polskie zostały skierowane na pogranicze Bukowiny i Besarabii. Zostały podporządkowane generałowi Ignazowi Edler von Korde[a]. 3 pułk piechoty Legionów został rozlokowany na odcinku frontu pomiędzy wsiami Dobronowce i Toporowce. Artyleria w Bałamutówce, ułani 3 szwadronu w rejonie Rarańczy, a 2 szwadron w oddalonej o około 10 kilometrów miejscowości Kotul-Ostrica. W pierwszych dniach czerwca została przeprowadzona reorganizacja 2 i 3 szwadronu ułanów w II dywizjon kawalerii legionowej. Dowództwo nad dywizjonem powierzono rotmistrzowi Zbigniewowi Dunin-Wąsowiczowi. Dowódcą 2 szwadronu został porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki, a 3 szwadronu porucznik Juliusz Klasterski.

12 czerwca 1915 oddziały II Brygady działały w rejonie wsi Rokitna (obecnie Ukraina). Z polskimi oddziałami sąsiadowały oddziały związku taktycznego pułkownika D. Pappa z prawej strony, a od lewej oddziały 42 Dywizji Piechoty. Rozpoczął się wspólny atak w celu zdobycia zajmowanych przez Rosjan pozycji w okolicy wsi Rokitna. Pomimo zaciekłych walk wojska austriackie i polskie nie osiągały założonych celów strategicznych. 13 czerwca w godzinach przedpołudniowych pozycjom 42 Dywizji zaczęły zagrażać nacierające oddziały rosyjskie. Około południa do dywizjonu ułanów powrócił rtm. Dunin-Wąsowicz, który został wezwany do szefa sztabu II Brygady, kapitana Vargasa. W celu wyparcia oddziałów rosyjskich z pozycji we wsi Rokitna oba szwadrony dywizjonu miały zaatakować z lewej flanki, wspierając piechotę szturmującą potrójne okopy rosyjskie.

Rtm. Zbigniew Dunin-Wąsowicz osobiście poprowadził swoich ułanów do walki. Po przekroczeniu bagnistych brzegów rzeczki Rokitnianki, Dunin-Wąsowicz skierował 3 szwadron do odwodu, a szwadron 2. ruszył do ataku. W ciągu około 15 minut ułani przedarli się przez 3 linie wroga. Z atakujących 64 ułanów wróciło sześciu.
Poniżej tekst, jaki otrzymałem od Marka A. Dunin-Wąsowicza. [podkreślenia jj]
ROKITNA NA 102!
Rotmistrzowej sławie ...
Cieniem Zbigniewa Dunin-Wąsowicza

Zawołała cię mara skrzydlata -
słodkieć urzekło wołanie ...
w dal ku sobie zwabiła cię zwiewna -
poleciałeś na koniu w kraj świata! ...
Zawołała cię Sława-królewna
Ułanie! ...
Hej! Sokole ty jasny urodny,
hej - rotmistrzu ułańskich ty rot! -
w blasku cię poniósł twój druh niezawodny,
koń twój wierny i szabli twej grot! -
/Józef Mączka/

Tak o naszym bohaterskim rotmistrzu Zbigniewie zdążył napisać polski żołnierz, porucznik i najwybitniejszy poeta legionowy, Józef Mączka.
W roku obecnym obchodzimy 102, a [b]13 czerwca 2015 roku obchodziliśmy setną rocznicę jednego z najważniejszych dokonań kawalerii XX wieku, jak i całej historii jazdy polskiej - Szarży pod Rokitną.


Trochę przykro, że ówczesne władze państwowe nie bardzo zainteresowały się tym wydarzeniem. Organizacją obchodów w Krakowie zajęli się jedynie pasjonaci i miłośnicy austriacko-węgierskiej artylerii i fortyfikacji z FAR2.
Należy dodać, że Kongres Polonii Kanadyjskiej (choć właściwie nie wiem dlaczego akurat oni), przy aktywnym udziale Jednostki Strzeleckiej 3003 z Trzebnicy, strzelców lwowskich oraz dzięki szczególnemu poświęceniu i zaangażowaniu ich starszego inspektora pana Romana Chandoha, wzniósł pomnik na cmentarzu przylegającym do pola bitwy w Rokitnej (dzisiaj ukr. Rokytne), 20 km na wschód od Czerniowców (ukr.Chernivtsi) oraz tablicę pamiątkową na cmentarzu w pobliskiej Rarańczy, ku czci poległych bohaterów Legionów Polskich. Na uroczystościach poświęcenia pomnika była obecna ekipa wrocławskiego oddziału TVP. Z reportażem o tych wydarzeniach można zapoznać się pod linkiem :
http://wroclaw.tvp.pl/20761371/07072015 .
Na temat walk pod Rokitną, samej szarży i jej uczestników napisano wiele. Był to temat bardzo popularny w naszym kraju przed II Wojną Ṥwiatową. W latach czterdziestych, po przejęciu władzy przez komunistów stał się zakazany, wręcz tabu. Nic dziwnego, że dzisiaj po stu latach, jakie dzieli nas od tych wydarzeń, jeśli zapytamy na ulicy o szwoleżerów rokitniańskich, możliwe, że co dziesiąty będzie coś wiedział, może dlatego władze państwowe pomimo, że są zobowiązane czcić naszych narodowych bohaterów wydają się o nich zapominać. Mam nadzieję, że to "zapominanie" nie jest celowe, jako kontynuacja odcinania Narodu Polskiego od korzeni.
[Jest to jeden z kolejnych dowodów, że oświata w Polsce przez cały okres od 1920 roku jest prowadzona przez to samo centrum - przypisek jj]
Przypomnijmy zatem o wydarzeniach z roku 1915, a tu z pomocą przyjdzie jeden z wielu i chyba najlepszy z opisów samego boju...
..."Dochodzi upalne, czerwcowe południe. Kilkudziesięciu ułanów II Brygady Legionów Polskich od kilku godzin stoi wraz z końmi na polu ślicznie kwitnącej lucerny. Konie z poluzowanymi popręgami skubią fioletowy dywan z kwiatów. Sapanie i parskanie wierzchowców, szelest rwanego przez nich zielska mieszają się z odległą, ale wyraźną palbą karabinową i postękiwaniem eksplozji pocisków artyleryjskich. II Brygada wraz z 42 dywizją austriacką toczy walki z Rosjanami, szturmuje umocnioną linię wzgórz Rokitna - Mohila.
Senne oczekiwanie ułanów przerywa pojawienie się dwóch jeźdźców. To bracia, komendant II dywizjonu kawalerii II Brygady rtm. Zbigniew Dunin-Wąsowicz i jego młodszy brat, a w Legionach - podwładny, wachmistrz Bolesław Dunin-Wąsowicz, komendant plutonu jazdy.
Zbigniew Dunin-Wąsowicz, szczupły, mocno ogorzały, z krótkim wąsikiem, jest oficerem bardzo popularnym i przez żołnierzy szanowanym - to typ dowódcy, za którym podwładni bez wahania idą w ogień. Przed wojną w austriackiej kawalerii dosłużył się stopnia porucznika kawalerii, ale na własne żądanie po 12 latach służby przeszedł do rezerwy i wstąpił do niepodległościowego Strzelca. W pierwszych dniach wojny objął dowództwo oddziału Sokołów Konnych. Potem sformował w Krakowie dwa szwadrony kawalerii Legionów i ze swoimi ułanami trafił do II Brygady. Na czele 2-go szwadronu bił się twardo pod Cycułowem, Mołotkowem, Tłumaczem. Za zasługi bojowe porucznik Zbigniew Dunin-Wąsowicz został awansowany na rotmistrza kawalerii.
Rtm. Dunin-Wąsowicz wraca z polowego lazaretu po dwudniowej chorobie. Czuje się kiepsko, jeszcze nie wyzdrowiał, ale humor ma świetny. - Nie szarżowaliście jeszcze, a bałem się, że się spóźnię! - woła na przywitanie.
Wszyscy jego podkomendni znają jego największe marzenie - wreszcie ruszyć z szablami nad głowami, siłą całych dwóch szwadronów, do wielkiej kawaleryjskiej szarży. Nikogo to nie dziwi - w końcu rotmistrz jest wnukiem napoleońskiego szwoleżera Mikołaja Dunin-Wąsowicza spod Somosierry.
Nadjeżdża ordynans ze sztabu II Brygady. Rtm Dunin-Wąsowicz wsiada na swą gniadą, rasową klacz "Chochlę", wjeżdża na pobliski wzgórek i zatrzymuje się obok szefa sztabu II Brygady, austriackiego oficera kpt. Vagasza. Ułani widzą, jak Austriak tłumaczy coś ich dowódcy i ręką wskazuje w stronę rosyjskich okopów. To nieomylny znak, że daje rozkaz do ataku. Stojący bliżej ułani słyszą podniesiony głos kpt. Vagasza: "Piechota gotowa, a więc kawaleria naprzód!". W języku oficerów frontowych brzmi to niedobrze, to jakby niegrzeczne zbycie zastrzeżeń polskiego oficera, jak oględnie sformułowane: "Nie dyskutować, wykonać!".
Rtm. Dunin-Wąsowicz wraca do swoich żołnierzy. Twarz ma pociemniałą ze złości.
- Na koń! - rzuca.
Ma prawo się wściekać. Właśnie dostał rozkaz do wymarzonej szarży kawaleryjskiej siłami obu szwadronów, ale jako doświadczony oficer wie, że ten rozkaz to zadanie niełatwe, może wręcz niewykonalne. Atakujące wzgórze Rokitna oddziały legionowe płk Zielińskiego i austro-węgierska 42. dywizja piechoty wycofały się dziś pod silnym ogniem artylerii. Silne oddziały piechoty połamały sobie zęby na rosyjskich umocnieniach: czterech liniach okopów z zasiekami drutu kolczastego, w których - wsparte silną artylerią - czają się setki carskich sołdatów i liczne karabiny maszynowe. A kpt Vagasz każe szarżować na tak umocnione pozycje, nieco ponad setce kawalerzystów!
Rtm. Zbigniew Dunin-Wąsowicz świetnie zdaje sobie sprawę, że niedawno narzuceni przez Wiedeń - w miejsce polskich oficerów - austriaccy dowódcy II Brygady, pułkownik Küttner i jego szef sztabu kpt. Vagasz, lekką ręką szafują krwią polskiego żołnierza. Ale rozkaz - to rozkaz.
Oba szwadrony na oczach licznego polskiego i austriackiego wojska czwórkami ruszają kłusa w dół pochyłości. Cztery kilometry przed nimi rozciągają się malownicze wzniesienia, wśród których zarysowują się domy - to wieś Rokitna. Rzeczka Rokitnianka przed wsią to zarazem granica zaboru austro-węgierskiej Bukowiny i Besarabii - od stu lat w granicach Rosji.
Przed bagnistą, 3 metrową rzeką Rokitnianką, po stromej pochyłości konie odruchowo zwalniają.
- Nie ma przeszkód dla polskiej kawalerii! - krzyczy rotmistrz Dunin-Wąsowicz, spina gniadą "Chochlę" i pierwszy jednym susem przesadza rzekę. Za nim skoczyli por. Topór na "Oceanie" i por. Włodek na "Erywanie". Przykład dowódcy i jego słowa zachęty pociągnęły jeźdźców, którzy wskoczyli do wody bez wahania, by zebrać się niebawem na przeciwległym brzegu i sformować szyk rozwinięty: trzeci szwadron na prawo, drugi - na lewo.
Przed oczyma ułanów, stojących teraz w dolinie, teren wzniósł się do góry, gdzie tkwiła niewidoczna na razie z dołu, piechota rosyjska.
Rtm. Wąsowicz rozejrzawszy się dookoła wysyła patrol na ubezpieczenie lewego skrzydła w stronę lasku, a dobywając szabli rzucił swój krótki, ostatni rozkaz: "2-gi szwadron za mną! Trzeci stać - rezerwa!".
Znak szablą i 2-gi szwadron ruszył kłusem naprzód, mijając koło pierwszego wiatraka linię własnej piechoty, zaskoczonej tym niespodziewanym zjawiskiem. Od pierwszych okopów rosyjskich dzieli ich już tylko dystans 800 kroków. 2-gi szwadron wspiął się na grzbiet pokryty trawą, płaski, wznoszący się łagodnie ku szczytowi wzgórza 255, za którym znajdowały się stanowiska artylerii rosyjskiej.
W dole na prawo pojawia się wieża rokitniańskiego kościoła. Rtm. Wąsowicz z punktu odsadził się od szwadronu galopem na swojej rasowej klaczy, o 200-300 kroków i mknął jasno zarysowaną drogą na zielonym tle, wiodącą ku szczytowi. Za nim, w tyralierze posuwał się kłusem, w ogniu karabinowym nieprzyjaciela 2-gi szwadron. Na widok pierwszych okopów rotmistrz podrywa szwadron w cwał. Jazda z podniesionymi szablami ruszyła do ataku, głusząc grzmiącym okrzykiem: huraaaa!!! huk wystrzałów. Na początku wyłaniały się przed atakującymi mniejsze rowy, częściowo nawet nie obsadzone. Setki Rosjan strzela do szarżujących. Pocisk trafia w czoło najmłodszego z ułanów Bolesława Kubiaka. Trup pada w trawy, kara klacz Mucha galopuje dalej. Koń młodszego z braci Dunin-Wąsowiczów wpada do rowu, zrywa się jednak i z poturbowanym jeźdźcem pędzi dalej. Kapral Tadeusz Brincken dostaje postrzał w rękę i w bok, jego Faust pada. Ułan Jan Stachura, ranny w pierś, strasznie w trawach krwawi, ale jakimś cudem - żyje. Coraz więcej koni bez jeźdźców błąka się na pobojowisku. Szarżujący przesadzają pierwszą linię rosyjskich okopów bronionych przez załogę składającą się z kilkudziesięciu strzelców, piechurzy rosyjscy widząc niepowstrzymany pęd szarży, rzucają w ostatniej chwili broń podnosząc ręce do góry. Zaczyna się morderczy, celny ogień karabinów maszynowych bijących spod szczytu wzgórza. Z łoskotem karabinów maszynowych miesza się huk pękających szrapneli - to biła "swoja" artyleria austriacka...Pod Polańskim, Sokołowsim giną konie, ranny zostaje porucznik Fąfara. Trafiony w czoło wachmistrz Adamski pada ze swojej "Gergany", usunął się ranny Garbaczewski i plutonowy Świdziński, którego "Murzyn" równierz pada, ginie siwka kaprala Liszki - lecz reszta pędzi i już wpada w okopy i zasieki. Moskali całe mrowie!
Potem forsują drugą linię i dopadają do trzeciej, głównej. Ktoś ciął Moskala i łeb mu rozpłatał na dwoje...Inni ręce podnoszą do góry, a okopy rozbłysnęły białymi flagami... Jakiś oficer rosyjski krzyknął na okopie w głos: Bohatery!!! Lecz ten okop jest solidny jak bunkier, cały kryty belkami i darnią. Ułani nie są w stanie sięgnąć szablami skrytych w nim sołdatów. Przeskoczyć tej konstrukcji - niepodobna. Rotmistrz Dunin-Wąsowicz dostrzega wąski przesmyk w linii okopu i pędzi tam z ułanami. Osadza Chochlę i celując z rewolweru w setkę Rosjan bezpiecznie skrytych w umocnionym okopie, krzyczy:
- Zdawajsia! Poddać się! "Zdawajtieś"- i wnet setki rąk unosi się do góry i znane "pomyłuj" ze wszystkich stron. Okop zdobyto!
Padł tam młody Łuszczewski. Zszokowani Rosjanie rzucają broń.
Pod wrażeniem zbliżającej się szarży, a może z braku szybko wystrzelanej amunicji, milknie nieco ogień z frontu, duże natomiast straty zadaje piechota rosyjska strzelająca z flanki ogniem ryglowym z prawej strony i z tyłu. Nagle, na kilka kroków przed okopem reduty ginie "Chochla" - klacz rotmistrza, on sam ranny, podnosi się, zrywa się z ziemi, macha ręką na chcących pomóc mu ułanów, by atakowali dalej, i celuje w okop. Kilku ułanów zajeżdża okop od tyłu. Poddający się Rosjanie, widząc, jak mało jest Polaków, znów chwytają za karabiny i strzelają z dystansu ledwie paru kroków. Rotmistrz, podbiega do okopu i strzela do Rosjan wzdłuż rowu. W tym momencie otrzymuje śmiertelny postrzał w bok. Staje, a odwracając się ku nadlatującemu szwadronowi, osuwa na ziemię i daremnie już usiłując się podnieść ginie.
Wnet pada Włodek, trafiony w usta, ginie też jego koń, ranny zostaje Jagrym.
Nasi atakują okopy z tyłu i biorą jeńca.
Plutony zmieszane razem, głównie 2-gi i 3-ci walą na środek. Docierają do ostatniej, czwartej linii okopów wroga. Do reduty wpada niezabarykadowaną drogą dziewięciu - tych na lepszych, przeważnie węgierskich koniach. Skrzydła spływają wzdłuż okopu - w prawo i w lewo. W reducie wywiązuje się starcie.
Ostatniemu przy życiu oficerowi, dowódcy 2-go szwadronu, porucznikowi Jerzemu Topór-Kisielnickiemu, udało się przeskoczyć rów reduty i z garstką swoich popędził dalej na pozycje artylerii. Gdy jednak z ostatniego okopu zaczęto do nich strzelać z tyłu, zawrócił konia i rzucił się raz jeszcze na okop. Ścina szablą wysuwające się ku niemu żądła bagnetów. Wtedy padł mu koń. Po złamaniu szabli, walczy dalej rewolwerem, krzyczy: "Zdajsia". Na ten krzyk ściągają ku niemu ułani znajdujący się w środku reduty, wyrąbując sobie drogę szablami. Rosjanie jak zahipnotyzowani tym widokiem zaczynają rzucać karabiny, dopiero brodaty praporszczyk przywraca dyscyplinę wśród swej roty. Ginie waleczny porucznik Topór ugodzony dziesięcioma kulami i zakłuty bagnetami. Obok ginie Rakowski. Ułanom, których nie zmiótł jeszcze ogień karabinów maszynowych, strzelających obecnie wewnątrz reduty nie pozostało nic innego jak tylko przeć dalej ku jej wylotowi, na przeciwboczne wzgórza w stronę Ryngacza. Gdy pojawili się szczycie dostali w twarz ogień kartaczowy ze stojącej za wzgórzem w odległości około 1-1,5 km baterii artylerii rosyjskiej, a paru ułanów, którzy uniknęli kartaczy, wznieciło popłoch wśród jej obsługi. Na widok jeźdźców wynurzających się ze zboża, kanonierzy rosyjscy zaczęli zaprzodkowywać działa...

c.d.n.

Uwagi Starego Dochtora.
Od niedawno mamy wreszcie słoneczne dni. Z przerażeniem obserwuję, jak młode i starsze mamy wyprowadzają maluchy zaputane w ciepłą odzież, ponieważ jak twierdzą, wiaterek wieje i dziecko może się przeziębić.
Drogie Mamy!

O tym, że wiatr chorobę przynosi mówiły stare legendy.
Od ponad 100 lat wiemy ponad wszelką wątpliwość, że chorobę przynoszą bakterie, wirusy, grzyby, zanieczyszczenia chemiczne, czy promieniowanie jonizujące lub/i elektromagnetyczne.
Żeby wiatr powodował przeziębienie, do dnia dzisiejszego nie ustalono.

Należy więc co najmniej na 20 - 30 minut takiego malucha rozebranego do pasa wystawiać na działanie tego Boskiego wynalazku, jakim jest słoneczko.
Można to śmiało czynić już w kilka miesięcy po urodzeniu, oczywiście ograniczając kąpiel słoneczną do kilku kilkunastu minut dzienne. Należy to czynić w godzinach południowych. Nie należy malucha smarować żadnym świństwem w rodzaju kremów do opalania.

W pierwszym tygodniu czas opalania nie powinien przekraczać 20 - 30 minut. Po tym okresie należy założyć bluzeczkę z długim rękawem. Skórę dziecka małego, ale także po zimie u dorosłych, trzeba najpierw stopniowo zahartować, czyli przyzwyczaić do promieniowania elektromagnetycznego, jakim jest promieniowanie słoneczne.
Pamiętaj, że jest to jedyny jak do tej pory, znany sposób na zdobycie witaminy D. Tylko witamina D produkowana w naszym organizmie w postaci siarczanu jest rozpuszczalna w wodzie i dociera do 100% Twoich komórek. Kupowana w sklepach rozpuszcza się w tłuszczach i jest przenoszona w naszym organizmie przez ten zły cholesterol. Jeżeli przyjmujesz, bez sensu statyny, to nie ma możliwości przeniesienia spożytej witaminy do komórek. I masz poważny problem zdrowotny.
Nie narzekaj więc, że nie wiedziałeś. Tylko się opalaj!!!
Pamiętaj! Na czerniaka chorują ludzie unikający słońca!!!
dr J. Jaśkowski

Celare fraudem fraus est.
Co się przekłada: ukrywanie oszustwa jest oszustwem!
[rzymska maksyma prawna][/b]

http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_tech ... 1141053704
https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpr ... jaskowski/
http://educodomi.blog.pl/piorem-dr-jj/
https://gloria.tv/article/pstxjFvh1Rfn4EmraDzMYkYH9
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/dr-je ... ch-2016-10
http://www.polishclub.org/2013/05/23/dr ... od-fozz-u/
https://wirtualnapolonia.com/2016/02/08 ... -lekarski/
http://www.polishclub.org/2016/04/27/dr ... erniakiem/
http://www.polishclub.org/2016/07/27/dr ... -czerniak/
GW.24.X. 2013r.

Gda 06.VII.. 2017 r.
kontakt: jerzy.jaskowski@o2.pl


http://alexjones.pl/aj/aj-inne/aj-histo ... istoryczna
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
grzegorzadam
Moderator
Posty: 13132
Rejestracja: czwartek 26 cze 2014, 17:02
x 108
x 679
Podziękował: 30186 razy
Otrzymał podziękowanie: 19674 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: grzegorzadam » środa 12 lip 2017, 12:58

Bitwy u progu wskrzeszenia Polski. Rokitna. cz. II

Z cyklu: „Listy do Wnuczka”

Ciąg dalszy listu Marka A. Dunin-Wąsowicza:
Do ułanów strzela nie tylko artyleria rosyjska, walą też, "swoje" - wstrzelane austriackie armaty. Z góry, w środek rosyjskiego okopu pada szrapnel zabijając na miejscu: kaprala Karasińskiego, Tworkowskiego, Starczewskiego, Zwatszke i Majdę. W tym momencie kończy się atak, a zaczyna odwrót...Waliły się konie i ludzie, a nad nimi śmiały się szrapnele, urągając bohaterom bez siły, ścieląc rannych i trupy pokosem po łanie...
Pada wachmistrz Nowakowski, Szysz i Potok, ranny kapral Bokalski udając zabitego, przeleżał do nocy, wyszedł z okopu, ubił kolbą placówkę wroga i powrócił do swoich z dokładnym meldunkiem.
Ranni zostali jeszcze: Jakubowicz, Serhiejewicz, Krawczyński, Kułakowski, Ściborowski, Prokop Sztembarth, Łabędzki, Metsche, Chwalibóg, Senowski, Firlitt, Eiserman, Wojciechowski, Sala, Mazur, Kamiński i brat rotmistrza- Bolesław.
Reszta pod ogniem armat i karabinów maszynowych przejechała z powrotem drogę do wsi, ku okopom piechoty Legionów i 3 szwadronowi.
Atak skończony!
...A armaty grzmią bez końca swoją pieśń potężną niby marsz żałobny, w takt którego przybiegają pierwsi jeźdźcy, pierwsze rozbitki szwadronu, po chwili wracają piesi, a potem, aż do wieczora suną ranni, jeden za drugim, powoli, milczący, jednych niosą na noszach, inni zaś zostali na górze zabici, może ranni tylko...
A co działo się w czasie całej akcji z 3 szwadronem?
Lakoniczny i szybko rzucony rozkaz rtm.Wąsowicza: "3-ci szwadron stać - rezerwa!, zaskoczył dowodzącego nim w tej chwili porucznika Rabińskiego. Czy zatrzymać się, by wziąć odstęp od 2-go szwadronu i ruszyć za nim w drugim rzucie, w odległości kilkuset metrów? Czy też czekać w miejscu na dalsze dyspozycje? Sylwetki jeźdźców 2-go szwadronu ginęły już na wzniesieniu, a ogień nieprzyjacielski zaczynał się wzmagać. Słychać bliski świst kul, ułani 3-go szwadronu są wyraźnie niezadowoleni, że nie idą za 2-gim szwadronem. Mijają drogie chwile i zanim porucznik Rabiński podjął decyzję, ujrzał pędzącego ze wsi galopem oficera (ppor. Chmielowskiego-dowódcę konnych zwiadowców 3 pułku piechoty legionów) z dala krzyczącego: "Stać - zatrzymać szarżę!". Chodziło prawdopodobnie o wstrzymanie wyruszenia całego dywizjonu, gdyż piechota nie była jeszcze gotowa do akcji. Opóźnione rozkazy ze sztabu brygady przyczyniły się do tego, że nie zdołano wydać na odcinku w 3 pułku piechoty rozkazów do szturmu i zatrzymano 3-ci szwadron. Rozkaz współdziałania z szarżą otrzymała jedynie stojąca przy pierwszym wiatraku III kompania z 2 pułku piechoty, która mogła wesprzeć atakujących właściwie tylko ogniem swych cekaemów. (Sprawy opóźnień i zatrzymania 3-go szwadronu nigdy do końca nie wyjaśniono.)
Po rozkazie "Stać-zatrzymać szarżę!" w 3-cim szwadronie nastąpiła konsternacja i znowu parę minut zwłoki. Na zboczu koło wiatraka pojawiają się powracające niedobitki 2-go szwadronu, lżej ranni, lub ci którym konie padły w ataku oraz biegające konie bez jeźdźców...
W ciągu 13 minut trwającego ataku, na przestrzeni 2,5 km. 2-gi szwadron stracił 40 z 63 ludzi. Od pierwszego rozkazu rtm. Zbigniewa Dunin-Wąsowicza minął niecały kwadrans. 15 ułanów zginęło, 3 kona, rannych jest 27, pośród rannych -7 trafia do niewoli, 2 zaginęło.
Rzecz dziwna, że po tak ożywionej walce w godzinach rannych, po południu zapanowały na froncie zastój i cisza. Zaczepny zwrot Rosjan skierowany na 42 dywizję piechoty austriackiej zamarł. Sytuacja XI Korpusu została uratowana.
W nocy Rosjanie, zszokowani odwagą i szaleńczym impetem Polaków na swoje pozycje bronione przez setki obwarowanych żołnierzy, 4 gniazda ckm i baterię 6 armat, bez nacisku porzucają okopy pod Rokitną i wycofują się na wschód ku Ryngarzowi


Jest upalna niedziela 13 czerwca, dochodzi godzina 13.15, w 13 minut było po wszystkim...Trzy "pechowe" trzynastki, czy przepustka do sławy? Kim byli rokitniańczycy? Kim był ich dowódca? Czy był to tylko szaleńczy zryw, jak widzą to niektórzy? Czy może pokaz miłości do Ojczyzny, wołanie do rozproszonych rodaków: Obudźcie się! Powstaje Polska! A może tylko lekcja dla świata w myśl napisu wyrytego im na grobie w Rarańczy (obecnie ukr.Ridkivtsi ): "Kimkolwiek jesteś-naucz się ode mnie, jak słodko i szlachetnie umierać dla Ojczyzny"...?
Postarajmy się odpowiedzieć na te pytania, choć nie są one łatwe, a dystans tych stu przeszło lat je jeszcze utrudnia. Czy w obecnych warunkach życia, które w sposób drastyczny zmieniły się na lepsze, potrafimy je jeszcze zrozumieć? Myślę, że tak, ponieważ czyny bohaterskie są uniwersalne i ponadczasowe. Udowodnił to choćby nasz kierowca ciężarówki miesiąc temu w Berlinie.
Rokitniańczycy to młodzi żołnierze, ochotnicy, wykształceni (na 110, którzy wyruszyli z Krakowa do Węgier, 96 miało zdaną maturę lub ukończone studia uniwersyteckie) przedstawiciele inteligencji, szlachty i arystokracji (choć w oddziale byli też i chłopi, robotnicy rolni i fabryczni, rzeźnik, chłopiec stajenny), ale i tak jest to kwiat polskiego narodu - elita. To Duninowie: Brzeziński(dowódca 3 szwadronu, nie brał udziału w szarży - był wtedy w szpitalu), Łabędzki, bracia Wąsowiczowie i powinowaci Duninów np. Janusz Jagrym-Maleszewski herbu Gryf-Jaxa, późniejszy pułkownik kawalerii WP, długoletni komendant główny Policji Państwowej, senator, od 1909 roku mąż Jadwigi Marii z Dunin-Borkowskich, w czasie szarży wachmistrz - dowódca II plutonu w 2 szwadronie. W dyonie II Brygady służył Józef Dunin-Borkowski - dr filozofii, ziemianin, w czasie walk w Karpatach był wachmistrzem -dowódcą II plutonu w 2 szwadronie, na początku 1915 roku oddelegowany w okolice Radomska gdzie organizował 5 szwadron kawalerii L.P. (wraca do 2 szwadronu, ale już po bitwie pod Rokitną), później dowódca 9 pułku ułanów walczących na Wołyniu. Rokitniańczycy to przede wszystkim z krwi i kości żołnierze patrioci - Polacy.
Ich dowódca - Zbigniew( wł. Dymitr Zbigniew, dwojga imion) Dunin-Wąsowicz, 32 letni zawodowy oficer kawalerii, doświadczony żołnierz i syn (ojciec Bolesław major 13 pułku ułanów austriackich, szkolił kawalerzystów w wyższej szkole jazdy w Wiedniu, Custozza),wnuk(dziadek Mikołaj kapitan wojsk napoleońskich, adiutant generała Krasińskiego, kawaler Virtuti militari, Legii honorowej, Somosierra), prawnuk (pradziadek Hermenegild, konfederat barski, porucznik), 2x prawnuk (2x pradziadek Aleksander, konfederat barski, generał-major) itd...zawodowych oficerów, który na jesień 1913 roku, po 12 latach służby spensjonował się w randze porucznika w sławnym 13 pułku ułanów austriackich, zgłasza się w Komendzie Związku Strzeleckiego w Brzeżanach i obejmuje dowództwo... jednego plutonu "Strzelca", by na wiosnę zostać kierownikiem rzeszowskiego oddziału "Biura Emigracyjnego", które w Krakowie prowadził inny 37 letni "emeryt" wojskowy, podporucznik piechoty Bolesław Roja (późniejszy generał dywizji)... Akurat wtedy, gdy po kryzysie bałkańskim wojna była nieunikniona i gdzie powstał w 1910 roku lwowski Związek Strzelecki "Strzelec", poszerzył swoje szeregi z 300 do 6500 członków. Dziwnym trafem w latach 1912,13,14 takich oficerów było więcej - np. późniejszy generał - Józef Haller dopiero co awansowany do rangi majora, w wieku lat 39 przechodzi sobie spokojnie na emeryturę i... militaryzuje "Sokoła", przekształca ruch skautowy w harcerstwo, w czasie wojny organizuje Legion Wschodni, dowodzi: 3Pułkiem Legionów na froncie w Karpatach Wschodnich i Bukowinie północnej, II Brygadą Legionów Polskich, II Korpusem Polskim na Ukrainie, Błękitną Armią we Francji na froncie w Szampanii, Wogezach i w Polsce, by od 4 października 1918 roku zostać Naczelnym Dowódcą wszystkich Wojsk Polskich... Jeszcze jednym "dziwnym" zbiegiem okoliczności nasz Bohater - porucznik Zbigniew Dunin-Wąsowicz po zwolnieniu z wojska austriackiego pracuje w "Sokole" i bardzo często odwiedza rodzinne Brzeżany (obecnie ukr. Berezhany), gdzie po śmierci ojca Bolesława (1906 rok) i wyjeździe matki Wilhelminy do rodzinnego Dürnkrut (miejscowość na trasie kolejowej z Wiednia do Krakowa - gdzie niedługo umiera) mieszka siostra Jadwiga po mężu Sieboldowa i młodszy o 12 lat brat Bolesław - uczeń przedmaturalnej klasy Gimnazjum w Tarnopolu. Po śmierci rodziców i zbyciu ich realności przy ul. Lwowskiej doktorowi weterynarii Kurkowi, domem rodzinnym braci Zbigniewa i Bolesława stał się stuletni dworek inżyniera Jana i Jadwigi Sieboldów, w sąsiedztwie OO. Bernardynów w Brzeżanach.
Tam matczyną opiekę nad "chłopcami" (jak mówiła sama Jadwiga) roztaczała im ich starsza siostra. Tam też, podczas sowieckiej okupacji w II Wojnie Światowej wraz z Jadwigą Sieboldową ukrywał się przed deportacją nasz nestor i wujek rodowy Paweł Kosina. Dlatego z "pierwszej ręki" wiemy, że w domu tym w czasie pobytów Zbigniewa w Brzeżanach koncentrowało się życie organizacyjne grup "Sokoła" i "Strzelca", toczyły się wspólne narady z głównym organizatorem brzeżańskiego "Strzelca" - Teofilem Mareschem (adwokat, późniejszy legionista, generał brygady, naczelny prokurator wojskowy, we wrześniu 1939 roku naczelny szef służby sprawiedliwości w Naczelnym Dowództwie WP ) oraz Edwardem Rydzem ps. "Śmigły" (którego dom rodzinny matki - Babiaków był w niedalekim sąsiedztwie). W spotkaniach tych aktywny udział brał również najmłodszy z nich, brat Zbigniewa -Bolesław. Po zapoznaniu się z tymi faktami, wszystkie wcześniejsze zbiegi okoliczności przestają być już "dziwne". Do dnia 9 sierpnia 1914 roku Zbigniew formuje oddziały strzeleckie w Brzeżanach, by razem z Edwardem Rydzem przez Lwów wyruszyć do Krakowa. Jako jeden z pierwszych wkroczył na czele małego oddziału kawalerii do Królestwa i zaczął organizować pierwszy szwadron jazdy polskiej. Nie jest też już niczym dziwnym dlaczego dnia 11 sierpnia 1914 roku "młody emeryt", porucznik kawalerii Zbigniew Dunin-Wąsowicz z rozkazu Józefa Piłsudskiego obejmuje dowództwo tworzącej się jazdy. Jej zaczątek stanowiły dwa plutony sokołów konnych ze Lwowa pod komendą rtm. Marcelego Jastrzębiec - Śniadowskiego (wnuk austryjackiego Feldmarchalleutnanta R. Aderle von Sylor, Dyrektor Banku Rolnego we Lwowie, twórca lwowskiego "Sokoła" konnego, później pułkownik artylerii WP ) i por. Rylskiego, którzy przekroczyli kordon graniczny w pierwszych dniach sierpnia.
Po wstępnych pracach przygotowawczych w Kieleckiem, chrzcie bojowo - ogniowym w 3 dniowej bitwie pod Brzegami, oddział tworzony przez Wąsowicza w ciągu 3 tygodni podnosi swą siłę liczebną do 140 ludzi. Po ponownym zajęciu Kielc, w czym brał czynny udział wraz z bratem, ale osobno - Bolesław wyruszył z Brzeżan z oddziałem strzelców pierwszego powołania pod dowództwem Teofila Marescha, jako piechociniec już 4 sierpnia. Pod Brzegami Bolesław zostaje lekko ranny, dalej otrzymuje Komendę Placu w Miechowie. W Kielcach spotkał się przypadkiem z bratem Zbigniewem, którego nazwisko po pierwszych potyczkach jego ułanów było już powszechnie znane i cenione.
Tu zostało stworzonych pięć batalionów, dwa oddziały kawalerii ("Beliny" -15 ludzi i Wąsowicza 55 ludzi (w tym 2 rekrutów), 50 koni wierzchowych i 2 konie pociągowe. Na rozkaz Komendanta 26 sierpnia 1914 Zbigniew Dunin-Wąsowicz wyznaczony do tworzenia nowych oddziałów kawalerii, jako instruktor udaje się do Krakowa, przekazując wpierw dowództwo szwadronu swojemu młodszemu koledze za Związku Strzeleckiego - 26 letniemu porucznikowi strzeleckiemu Władysławowi Prażmowskiemu ps."Belina", który dowodził dotąd samodzielnym oddziałem liczącym na ten dzień dwudziestu pięciu jeźdźców. Z połączenia obu tych oddziałów powstaje przyszły 1-szy szwadron i po scaleniu w Krakowie 12 listopada 1914 roku organizuje się dopiero w 1-szy dywizjon kawalerii Legionów Polskich. Władysław Zygmunt Belina - Prażmowski, bardzo dzielny oficer, późniejszy pułkownik kawalerii Wojska Polskiego, Prezydent Miasta Krakowa, Wojewoda lwowski, ze względu na rajd zwiadowczo - rozpoznawczy do zaboru rosyjskiego nieumundurowanej tzw. "siódemki Beliny" (w późniejszych latach dwóch zginęło podczas działań wojennych, a w wolnej Polsce dwóch doczekało stopnia pułkownika, a trzech generała, z Ludwikiem Skrzyńskim ps."Kmicic" - późniejszym generałem brygady WP), którymi dowodził w dniach 2-3 sierpnia 1914 roku oraz ponowny rajd przez kordon graniczny i bezkrwawą potyczkę z rosyjskimi policjantami 6 sierpnia już umundurowanego i uzbrojonego konnego patrolu w tym samym składzie, uznany jest błędnie przez historyków wojskowości za twórcę 1-go szwadronu kawalerii LP, a tym samym błędnie uznany twórcą całej kawalerii odrodzonego WP.
Po przekazaniu szwadronu Belinie, Zbigniew otrzymuje rozkaz udania się do Krakowa celem utworzenia następnych oddziałów jazdy. Namawia brata Bolesława, aby wstąpił do organizowanego w Krakowie 2-go szwadronu. Po przełamaniu trudności jakie przedstawiało tworzenie szwadronu wprost z niczego, formowanie sfinansowały ofiarne jednostki - sumptem prywatnym! Z Królestwa napływali nowi ochotnicy i znaczny transport koni darowanych przez ziemian, bądź nabytych za gotówkę w Miechowie i okolicy. W sumie zgłosiło się ponad 200 ochotników i pozyskano 150 koni.
W pierwszych dniach września Zbigniew udaje się do podkrakowskich Przegorzał - na miejsce formowania 2-go i 3-go szwadronu by objąć nad nimi dowództwo. Już 1 października obydwa szwadrony wyruszają na Węgry. 26 października 2-gi szwadron przechodzi pierwszy chrzest bojowy pod Cucyłowem, stawiając przez dwie godziny zaciekły opór ośmiu sotniom kozackim i baterii armat, będąc w okrążeniu z kończącą się amunicją przebijają się praktycznie bez strat własnych (trzech lekko rannych i kilka padłych koni), za co porucznik Zbigniew Dunin-Wąsowicz awansuje na rotmistrza. Po uzyskanym awansie wracając do swoich ułanów krótko do nich przemówił: "Wam swój awans zawdzięczam, koledzy. Wasza to dzielność mi go zdobyła"...
Był niewysoki, co dla ułana jest błogosławieństwem, drobny, zwinny, spokojny, odważny, ale skłonny do hazardu i surowy dla ułanów, nierzadko stosując wobec nich normalne w tamtych czasach w wojsku kary cielesne, ale ułani i tak go kochali, obaj z wysokim Bolesławem byli rudzi - po matce. Po kądzieli odziedziczyli także tradycje wojskowe - dziadek matczyny Maurycy Müller był majorem c.kr. wojsk austriackich, a przodkowie babki matczynnej Leonilli z baronów Gutstaedtów, od pokoleń służyli w cesarskim wojsku.
Aby zrozumieć położenie i nastroje przed bitwą rokitniańską, musimy sobie przypomnieć dlaczego do niej doszło.
Od kilku lat wszystkie mocarstwa europejskie zbroiły się na potęgę - chodziło o podział Afryki. Po konflikcie bałkańskim wojna w Europie była nieunikniona i aby wybuchła, czekano tylko na pretekst. Zamach na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie, trzeci tego dnia i skuteczny spowodował, że wojna stała się faktem. Dwa pierwsze bombowe ataki nie wyrządziły większych szkód, zdenerwowały jedynie przyszłe ofiary, dopiero gdy książęcy kierowca "samowolnie" zmienił trasę przejazdu - w ostatniej chwili i bez uprzedzenia skręcając, by po przejechaniu krótkiego dystansu zatrzymać automobil wprost pod nogami zamachowca Gawriło Principa - zastrzelono pasażerów...

c.d.n.
dr J. Jaśkowski

Celare fraudem fraus est.
Co się przekłada: ukrywanie oszustwa jest oszustwem!

[rzymska maksyma prawna]

http://alexjones.pl/aj/aj-polska/aj-pub ... itna-cz-ii
0 x


życie ma tylko dożywotnią gwarancję, przeżyj je ciekawie,
jak nie może być mądrze, niech chociaż będzie wesoło :D

Awatar użytkownika
św.anna
Posty: 1451
Rejestracja: środa 24 sie 2016, 12:41
x 87
x 119
Podziękował: 2624 razy
Otrzymał podziękowanie: 3256 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: św.anna » wtorek 25 lip 2017, 14:26

Buta, kłamstwa i arogancja Niemców. ZDF nie chce przepraszać za „polskie obozy koncentracyjne”
ZDF pokazuje prawdziwą niemiecką butę i pogardę dla Polaków. Stacja nie czuje się winna i nie chce przepraszać za sformułowanie „polskie obozy zagłady”.

W apelacji od wyroku stacja kwestionuje prowadzoną przez polski rząd politykę prawdy historycznej. Uważa, że sądy w naszym kraju nie są niezawisłe.

Niemiecka stacja wniosła właśnie apelację od klauzuli wykonalności, którą wydał Sąd Krajowy w Moguncji.

Według tej klauzuli ZDF ma obowiązek zamieścić na swojej głównej stronie internetowej przeprosiny za sformułowanie „polskie obozy zagłady”, użyte w jednym z programów.

Niemiecka telewizja opiera swoje argumenty na tym, że niekorzystny wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie, który nakazał jej przeprosiny za sformułowanie „polskie obozy zagłady”, jest wynikiem zmian jakie nastąpiły w naszym kraju.

W apelacji ZDF pisze, że od 2015 r. w Polsce panuje PiS, którego rząd „funkcjonuje pod hasłem aktywnej polityki historycznej ukierunkowanej na ochronę dobrego imienia państwa polskiego i Polaków”. Taką też politykę rząd, według niemieckiej stacji, narzuca sądom.

ZDF w swojej apelacji zamiast merytorycznych argumentów wiele miejsca poświęca sytuacji w polskim sądownictwie.

Zajmuje się Trybunałem Konstytucyjnym, reformami sądownictwa i podkreśla, że dopóki w Polsce nie rządził PiS, to nie zapadały takie wyroki.

Do tej pory ZDF nie tylko nie umieścił na pierwszej stronie swojego portalu przeprosin za „polskie obozy zagłady”, ale też blokował i usuwał wpisy polskich internautów informujące, że to Niemcy wybudowali na terenie Polski obozy zagłady.


http://wolnosc24.pl/2017/07/25/buta-i-a ... ntracyjne/
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » czwartek 03 sie 2017, 00:05

NewsWeb.pl pisze:To zobaczy cała Europa! Kibice Legii wywiesili transparent, który rozwścieczy Niemców [ZDJĘCIA]
02/08/2017

Obrazek

Miliony Europejczyków zobaczyły transparent, który przed meczem eliminacji Ligi Mistrzów z FK Astana zaprezentowali dziś kibice warszawskiej Legii.

Ważne spotkanie w drodze do „piłkarskiego raju” rozgrywa się dzień po rocznicy Powstania Warszawskiego, które hucznie świętowali Polacy w kraju i za granicą.

Mecz europejski był świetną okazją, by przypomnieć, że to właśnie Niemcy zgotowali Europie, a szczególnie Polsce, piekło podczas II wojny światowej.

Wielu na zachodzie zapomina, kto jest rzeczywistym sprawcą zbrodni z lat 1939-45. Piszą o „polskich” obozach i bezosobowych „nazistach”. Sprawę w swoje ręce od dawna biorą zatem polscy narodowcy i kibice piłkarscy.

Dziś na wypełnionym po brzegi stadionie przy Łazienkowskiej w Warszawie, na tzw. Żylecie (trybuna najbardziej zagorzałych sympatyków) zaprezentowano taki oto transparent:

Obrazek

Obrazek

Jego treść to: „Podczas Powstania Warszawskiego Niemcy zabili 160 tysięcy ludzi. Tysiące z nich to dzieci”. Zdania te napisano w języku angielskim. Oprócz tego grafika przedstawia żołnierza Wehrmachtu celującego w głowę polskiego dziecka.

Jest niemal pewne, że transparent tak mocno atakujący wiodące w europejskiej polityce Niemcy wywoła prawdziwą burzę na linii Warszawa-Berlin i Warszawa-Bruksela. Kwalifikacje do Champions League to przedsmak najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie. Spotkania eliminacyjne z zainteresowaniem obserwują zapaleńcy futbolu z całego świata.

Obrazek NewsWeb.pl
Napisz do nas: redakcja@newsweb.pl

http://newsweb.pl/2017/08/02/to-zobaczy ... w-zdjecia/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
sandra
Posty: 2315
Rejestracja: sobota 27 gru 2014, 19:20
x 96
x 176
Podziękował: 1352 razy
Otrzymał podziękowanie: 4878 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: sandra » czwartek 03 sie 2017, 09:26

0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Thotal » czwartek 03 sie 2017, 09:53

Takie rzeczy nie dzieją się "PRZYPADKIEM"
Ktoś organizuje nam nowe powstanie przypominając wielkość HEROIZMU powstańczego...
Nie wytoczymy więcej krwi dla przemysłu zbrojeniowego, nie oddamy własnych dzieci w kolejnej awanturze!!!

LECHIA to miejsce pokoju!!!




Pozdrawiam - Thotal :)
1 x



Awatar użytkownika
sandra
Posty: 2315
Rejestracja: sobota 27 gru 2014, 19:20
x 96
x 176
Podziękował: 1352 razy
Otrzymał podziękowanie: 4878 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: sandra » piątek 04 sie 2017, 15:57

Obrazek
0 x



Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: Thotal » piątek 04 sie 2017, 16:29

To ideologia "prania" umysłów doprowadziła do rozpłynięcia się pojęć, co jest narodową symboliką wyrażania uczuć, a co jest faszystowską BUTĄ.
Pomiędzy tymi pojęciami jest ogromna przepaść, którą zaanektowały moce, które chcą pozbawić obrońców ojczyzny siły i możliwości obrony.
Teraz każdy patriota musi się wstydzić z powodu ksenofobii, rasizmu i tym podobnych określeń postawy do obrony własnej wolności...



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 07 sie 2017, 23:10

Agnieszka Redakcja pisze:Niemcy sprzedają koszulki obrażające Polskę i Polaków!
07/08/2017

Obrazek

Polacy wciąż muszą walczyć o nasz kraj i o poszanowanie naszej historii. Niestety, wydawałoby się, że w „cywilizowanej” Zachodniej Europie nie trzeba tego przypominać.

Niestety to właśnie na jednym z niemieckich sklepów online odkryliśmy koszulki wykorzystujące ważne dla nas momenty w historii naszego kraju ze skandalicznymi komentarzami jak chociażby ten:

Obrazek

Obraźliwy napis znajdujący się na koszulkach nawiązuje do samolotów, których użyli Niemcy w 1939 roku atakując Polskę.

Wspomniane na koszulce „Sztukasy” to samoloty niemieckiej Luftwaffe – Junkers JU 87 Stuka.

Na stronie znaleźć można też koszulki z napisem „Solidarność. Nigdy więcej”.

Obrazek

Koszulki z obraźliwymi komentarzami, które wprost nawiązują do napadu nazistowskich Niemiec na Polskę sprzedaje sklep „Alfashirt.de”, który nie wydaje się małym przedsiębiorstwem, bo na swoim profilu ma Facebooku ma ponad 90 tysięcy polubień.
Profesor Stanisław Żerko opublikował na swoim Twitterze komentarz do działalności niemieckiego sklepu, pod którym rozgorzała dyskusja.

Obrazek

Polacy w komentarzach pod wypowiedzią profesora piszą wprost, że jest to policzek dla Polaków i gdyby taka sytuacja miała miejsce w Polsce to zaraz zostalibyśmy nazwali ksenofobami.


Oburzająca w swojej formie działalność internetowego niemieckiego sklepu musi znaleźć swój finał przed sądem, bo to już kolejny raz jak polska historia zostaje perfidnie wykorzystana i zakłamana, bo tak Europie Zachodniej jest wygodniej czerpać z tego profity.
Polski MSZ wciąż reaguje na kłamliwe medialne doniesienia o „polskich obozach zagłady”, a teraz stanęliśmy przed kolejną obłudą, która musi zostać potępiona.
I gdzie tu jest sprawiedliwość? Zwłaszcza w kontekście faktu, iż klub piłkarski Legia może się spodziewać wysokiej kary za to, że jego kibice w niezwykły sposób upamiętnili rocznicę Powstania Warszawskiego, a sytuacje takie jak ta przechodzą bez echa.
Pisaliśmy o tym tutaj:
http://nasze.co.uk/2017/08/04/o-oprawie ... m-swiecie/
http://nasze.co.uk/2017/08/07/niemcy-sp ... i-polakow/
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
sandra
Posty: 2315
Rejestracja: sobota 27 gru 2014, 19:20
x 96
x 176
Podziękował: 1352 razy
Otrzymał podziękowanie: 4878 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: sandra » wtorek 08 sie 2017, 10:06

Niemcy jednakowoż utożsamiają się z nazistami...., a jesli TAK...to jawna propaganda , mowa nienawiści i nawoływanie do ataku na Polskę !!!
UE oczywiście uzna to za bardzo "demokratyczne" - czyli kolejny dowód, że odszkodowania i reparacje wojenne trzeba koniecznie przeprowadzić i dozbroić za nie nasze Wojsko Polskie....
Tak zapodają internauci, a ja za nimi...
1 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 08 sie 2017, 10:23

..że przypomnę tylko słynną nawet w Albionie reklamę VW co tutaj rozumieć można:
na/w jednym czołgu z Berlina do Wa-wa
:twisted:
https://www.youtube.com/watch?v=kKTXK8YiCzk
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 28 sie 2017, 12:32

Obrazek
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: REDUTA DOBREGO IMIENIA

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 28 sie 2017, 21:09

Cóż, Francuzi stchórzyli i wybrali tego pachołka Rotchildów. To wcześniej lub później nie wyjdzie im na zdrowie i raczej wcześniej. My nie musimy się tym wcale przejmować, bo będzie tak jak z sankcjami w USA - bardziej dotkną tego kto je wprowadza, niż tego, kogo miały dotknąć. Życie jest zbyt krótkie, aby przejmować się tym co chlapną politycy.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

ODPOWIEDZ