Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Zapomniani Wielcy Polacy

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 06 gru 2015, 17:12

BIałczyński pisze:Wolni Ludzie – Wolni Polacy: Kazimierz Łyszczyński (1634 -1689), spalony na stosie w Warszawie
15 Listopad 2015

Obrazek AN/NIFC – Podobizna Kazimierza Łyszczyńskiego.

polecam na stronie: http://mojaslowianskafilozofia.blogspot.com/
oraz na stronie: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5202


Joanna Podgórska – Pierwszy polski ateista
Spłonął, bo zapalał światło rozumu


W Internecie trwa akcja „Łyszczyński wraca do miasta”. O co chodzi?

Obrazek

AN
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka ... eista.read

„Relacja o uwięzieniu, przebiegu rozprawy sądowej, wyroku i egzekucji skazanego za ateizm Kazimierza Łyszczyńskiego” z 1689 r.

Przełomowa w dziejach polskiej tolerancji i nietolerancji stała się pewna noc 1606 r., przepełniona


W Warszawie na Rynku Starego Miasta spalono pierwszy polski traktat ateistyczny „De non existentia Dei”. Był marzec 1689 r. Wraz z traktatem spłonął jego autor Kazimierz Łyszczyński. Polski Giordano Bruno, niemal całkiem zapomniany.

„Człowiek jest twórcą Boga a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym – pisał Łyszczyński. – Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego swego uciemiężenia broni jednak lud w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud”.

Traktat „De non existentia Dei” liczył 265 kart i kończył się wnioskiem: „Ergo non est Deus” (A zatem Boga nie ma). Egzemplarz, który spłonął na Rynku Starego Miasta, był jedynym. Pięć jego fragmentów ocalało w mowie oskarżyciela, który podczas procesu obficie je cytował. Inne poglądy Łyszczyńskiego udało się odtworzyć pośrednio z odnalezionych w archiwach relacji, listów, dokumentów.

– Ateizm Łyszczyńskiego nie był prymitywnym antyklerykalizmem, ale opartą na solidnych studiach wiedzą z fundamentem filozoficznym. To był jeden z najwybitniejszych umysłów XVII-wiecznej Polski – twierdzi prof. Andrzej Nowicki, historyk filozofii, który badaniom Łyszczyńskiego poświęcił dziesięciolecia. To on odnalazł w archiwach ocalałe fragmenty traktatu i odtworzył życiorys autora.

Łyszczyński studiował retorykę, logikę, fizykę i metafizykę w Kolegium Jezuitów w Krakowie i Kaliszu. Sam przez 8 lat był członkiem zakonu. Tam poznał pisma starożytnych. Jednym z jego nauczycieli był Jan Morawski, teolog katolicki, który podczas wykładów uczył, by odróżniać byty realne od pomyślanych i chimerycznych, a jednym z jego ulubionych przykładów bytu chimerycznego był Bóg. Przy czym Morawski miał na myśli „drugiego Boga”, stworzonego w umyśle ludzkim – przedmiot wiary heretyków. Łyszczyński wyciągnął z tych wykładów ostateczne konsekwencje i do kategorii bytów chimerycznych zaliczył wszelkich bogów. Z odtworzonych fragmentów jego pism można wnioskować, że świetnie znał prace renesansowych wolnomyślicieli: Giordana Bruna, Campanelli, Giulia Cesare Vaniniego, który, nawiasem mówiąc, też skończył na stosie.

Interesowały go utopie społeczne, a jego krytyka religii nie zamyka się jedynie w kategoriach ontologicznych. Społeczna funkcja religii polega według niego na „gaszeniu światła rozumu” (podobnego sformułowania używał Giordano Bruno), usypianiu ludzkich umysłów i utrzymywaniu w posłuszeństwie prostego ludu. Nazywał teologów rzemieślnikami słów próżnych, wykrętnymi wężami, zwodzicielami, obrońcami głupoty i podstępów przodków, którzy sami, co prawda, nie wierzą w Boga, ale wiarę tę wpajają innym.

Można sądzić, że myśl, by człowiek wykształcony naprawdę wierzył w Boga, wydawała się Łyszczyńskiemu nieco absurdalna. Wykształconych (sapientes) dzielił na ateistów, którzy się otwarcie do tego przyznają, i takich, którzy posługują się religią w sposób cyniczny dla własnej korzyści. Do kategorii bezbożnych i bezreligijnych zaliczał także Jezusa i Mojżesza, którzy spreparowali Pismo Święte. Społeczną funkcją propagowania ateizmu ma być więc wyzwolenie uciemiężonego ludu (choć miał gorzką świadomość, że lud nie bardzo tego chce) i wizja wspólnoty bez panów i kapłanów. Jeden z argumentów, których użyto przeciw Łyszczyńskiemu w czasie procesu, przekonywał, że ateizm wywraca ustanowiony przez Boga porządek społeczny, a obraza boskiego majestatu jest równoznaczna z obrazą majestatu królewskiego.

Obszarem zainteresowania Łyszczyńskiego była także filozofia przyrody. Wiadomo o tym m.in. z polemiki, która rozpoczyna się słowami: „zawrzay paszczękę piekielna larwo, sprośny Atheuszu”, a z której wynika, że Łyszczyński negował istnienie zjawisk nadnaturalnych, stworzenie przypisywał „sukcesji Natury” i chciał jej przywrócić odebrane przez teologów i przypisane Bogu atrybuty. Tu także było mu blisko do renesansowych filozofów. – W historii myśli ateistycznej ma jednak Łyszczyński pozycję wyjątkową. On pierwszy użył kategorii „my, ateiści”. Przedtem nawet Vanini używał formuły: „ateiści twierdzą”, „ateiści głoszą” – mówi prof. Nowicki. – Traktatów o istnieniu Boga napisano na świecie setki. O nieistnieniu – tylko jeden i to właśnie w Polsce.

Przed podjęciem studiów Łyszczyński sporo wojował. Mówi o tym odnaleziony w białoruskich archiwach dokument podpisany przez Jana III Sobieskiego, w którym król, mianując Łyszczyńskiego podsędkiem brzeskim, wspomina jego zasługi dla ojczyzny: „Od młodych lat służył w wojsku koronnym w chorągwi Jana Sapiehy, a następnie w wojskach litewskich pod księciem podkanclerzym Wielkiego Księstwa Litewskiego, biorąc udział w wojnie z najazdem moskiewskim, szwedzkim i węgierskim”. Już w roku mianowania na stanowisko podsędka – 1682 r. – Łyszczyński rozstrzygał sprawę przeciwko zakonowi jezuitów, który bezprawnie zagarnął ogrody należące do pewnego mieszczanina. Łyszczyński podpisał wyrok nakazujący ich zwrot. Drugi konflikt z Kościołem wiązał się z małżeństwem jego córki, którą wydał za bliskiego krewnego. Biskupowi, który surowo go upomniał, odpowiedział, że kościelne zakazy go nie interesują, bo małżeństwo jest umową świecką. Skończyło się to ekskomuniką.

Tym, co ostatecznie przesądziło o losie Łyszczyńskiego, był donos sąsiada, niejakiego Jana Brzoski, który nie chcąc zwracać pożyczonych „stu tysięcy fortun”, wykradł Łyszczyńskiemu rękopis traktatu i napisał na niego donos. Wojewoda wileński Kazimierz Jan Sapieha przekazał sprawę sądowi kościelnemu. Sejm jednak zdecydował, że jako szlachcic Łyszczyński powinien mieć świecki proces. Odbył się on podczas posiedzenia Sejmu w Warszawie. – Proces był tylko pozornie świecki. Z dokumentów wynika, że biskup Mikołaj Popławski występował w podwójnej roli: senatora i inkwizytora, odpowiedzialnego bezpośrednio przed papieżem za przebieg procesu i wykonanie wyroku. Przysłany przez papieża nuncjusz Giacomo Cantelmo postulował, by wziąć Łyszczyńskiego na tortury i żądać wydania wspólników. Bo co to za inkwizycja, gdy sądzona jest tylko jedna osoba. Z tortur jednak zrezygnowano w obawie przed tumultem szlacheckim – opowiada prof. Nowicki.

W komisji sejmowej, która sądziła Łyszczyńskiego, zasiadało czterech biskupów. I to ich głos brzmiał najgłośniej. Polonia non parit monstra (Polska nie rodzi potworów), mawiano, a teraz już tego nie można powiedzieć, bo Łyszczyński to monstrum – przekonywali. Szantażowali, że głos za ułaskawieniem Łyszczyńskiego jest głosem przeciwko Bogu. Biskup Załuski pomstował, że za ateizm Łyszczyński winien być „nie jeden raz spalony, ale tysiąc razy ponieść śmierć, gdyby tylko miał tyle dusz”. Wśród szlachty wielu wypowiadało się w obronie Łyszczyńskiego, przy czym bynajmniej nie były to głosy ateistów, ale zwolenników szlacheckich przywilejów i złotej wolności. Obawiano się rosnących wpływów duchowieństwa, które oskarżano nie tylko o chęć zdominowania szlachty, ale także zaprowadzenia w Rzeczpospolitej hiszpańskiej inkwizycji. Pojawiły się nawet tak radykalne postulaty – choć przy okazji innej sprawy – żeby wszystkich biskupów wypędzić z senatu i odesłać do Rzymu.

Najbardziej zaangażowany w obronę był przyjaciel Łyszczyńskiego Ludwik Konstanty Pociej, ale szybko się przekonał, że to niebezpieczna gra. Ostrzeżono go, że gdy skończy się proces Łyszczyńskiego, może się zacząć proces Pocieja. – Ostatecznie Pociej głosował przeciwko karze śmierci, ale by zaprezentować się jako obrońca Kościoła, wygłosił paskudne przemówienie, że polskiemu katolicyzmowi nie zagraża jakiś jeden Łyszczyński, ale prawosławna Cerkiew – mówi prof. Nowicki.

Bóg jest! A więc niech umrze ateista” – zażądał prokurator. Sejm przegłosował wyrok śmierci, a król Sobieski go zatwierdził. – Czy mógł ułaskawić Łyszczyńskiego? – zastanawia się prof. Nowicki. – Pewnie mógł, ale była to dla niego sprawa obojętna i drugorzędna. Poza tym, jako władca wiedział, że lud potrzebuje widowiska.

Widowisko zaczęło się 10 marca 1689 r. Na rynku wystawiono theatrum, czyli drewnianą estradę obitą czerwonym suknem. Na niej stanął krucyfiks, przed którym klęczał Łyszczyński. Msza trwała od rana do trzeciej po południu. Potem pokutujący miał „odprzysiąc się bezbożności”, potępić wszystkie swoje błędy i pisma, a następnie wyznać wiarę w Boga w trzech osobach, w Jezusa Chrystusa, Niepokalaną Bogurodzicę i cały orszak niebieski. Następnie biskup, śpiewając psalmy, wychłostał go dyscypliną.

Dwa tygodnie później Łyszczyński zmuszony był własnoręcznie spalić swoje pisma. Wreszcie 30 marca wykonano wyrok na nim samym. „Wyprowadzono go na miejsce stracenia i okrutnie znęcano się najpierw nad jego językiem i ustami, którymi on okrutnie występował przeciw Bogu. Potem spalono jego rękę, która była narzędziem najpotworniejszego płodu, spalono także jego papiery pełne bluźnierstw i na koniec on sam, potwór, został pochłonięty przez płomienie, które miały przebłagać Boga, jeżeli w ogóle za takie bezeceństwa można Boga przebłagać”. To relacja biskupa Załuskiego. Według innej, wyrok na bluźniercę brzmiał co prawda: stos, ale poprosił on króla o łaskę i wybłagał, aby go przed spaleniem ścięto. Jego prochy rozsypano poza murami miasta.

„Ucz się prawdy od kamieni/Ponieważ ludzie, nawet ci, którzy prawdę znają/Uczą, że jest ona fałszem/Doktryna mędrców jest bowiem dyktowanym przez rozsądek kłamstwem”. Tak miało brzmieć epitafium, fragment wiersza Łyszczyńskiego, który wybrał dla siebie na kamień nagrobny. Nie wiedział, że jako „monstrum” nie zasłuży nawet na grób.

W 300-lecie śmierci, na Białorusi, gdzie znajdował się jego rodzinny majątek, ustawiono pamiątkowy kamień z epitafium. W Polsce o Łyszczyńskim zapomniano. Co prawda jeszcze przed wojną pojawiła się idea, by wystawić mu w Warszawie pomnik, ale nikt nigdy nie próbował jej zrealizować. Dziś do tego pomysłu wróciło Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów. W tym roku chce złożyć formalny wniosek do władz stolicy. Na razie trwa w Internecie akcja wspierająca „Łyszczyński wraca do miasta”.

Wiersz Łyszczyńskiego i fragmenty jego pism przełożył z łaciny prof. Andrzej Nowicki.
https://bialczynski.wordpress.com/2015/ ... more-50285
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: abcd » niedziela 06 gru 2015, 17:46

Jeszcze o Kazimierzu Łyszczyńskim:

Mariola B.B. pisze:Kazimierz Łyszczyński - filozof zamordowany za myśli i przekonania
niedziela, 16 września 2012

"Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc, to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym. "

Kazimierz Łyszczyński


Obrazek fot. http://www.polityka.pl

KAZIMIERZ ŁYSZCZYŃSKI - człowiek, filozof, polski szlachcic, brał udział w życiu politycznym Rzeczpospolitej, żołnierz w chorągwiach Sapiehów, następnie służył " w wojskach litewskich pod księciem podkanclerzym Wielkiego Księstwa Litewskiego (którym wówczas był Lew Kazimierz Sapieha), biorąc udział w wojnie z najazdem moskiewskim, szwedzkim i węgierskim" - i jaki go spotkał los? Podobny jak Giordano Bruno i tych ludzi, co myśleli inaczej niż rzezimieszki watykańskie.

30 marca 1689 roku Kazimierz Łyszczyński został skazany za ateizm. Na Rynku Starego Miasta w Warszawie obcięto mu język, rękę i głowę, a potem spalono.

Tak sobie myślę, że jakby naprawdę istniał ten urojony jahwistyczny Bóg - "który za dobre wynagradza a za złe karze" - to dzisiaj nie byłoby na ziemi ani jednego chcrześcijanina czy katolika. Ale przecież ten Bóg też kazał mordować "niewiernych" - schizofrenia?

Artykuły o Kazimierzu Łyszczyńskim na str. http://odkrywcy.pl/kat,122994,title,Kaz ... omosc.html

Świetny artykuł o tym znakomitym filozofie również tu: "Spłonął, bo zapalał światło rozumu"

A na str http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5202 tekst Andrzeja Rusława Nowickiego pt."Kazimierz Łyszczyński 1634-1689"


De non existentia Dei - Kazimierz Łyszczyński

"I – zaklinamy was , o teologowie, na waszego Boga, czy w ten sposób nie gasicie światła Rozumu, czy nie usuwacie słońca ze świata, czy nie ściągacie z nieba Boga waszego, gdy przypisujecie Bogu rzeczy niemożliwych, atrybuty i określenia przeczące sobie.


II – Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym.

III – Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nie lękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna, bądź to logiczna bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.

IV – Prosty lud oszukiwany jest przez mądrzejszych wymysłem wiary w Boga na swoje uciemiężenie; tego samego uciemiężenia broni jednak lud, w taki sposób, że gdyby mędrcy chcieli prawdą wyzwolić lud z tego uciemiężenia, zostaliby zdławieni przez sam lud.

V – Jednakże nie doświadczamy ani w nas, ani w nikim innym takiego nakazu rozumu, który by nas upewniał o prawdzie objawienia bożego. Jeżeli bowiem znajdowałby się w nas, to wszyscy musieliby je uznać i nie mieliby wątpliwości i nie sprzeciwialiby się Pismu Mojżesza ani Ewangelii - co jest fałszem - i nie byłoby różnych sekt, ani ich zwolenników w rodzaju Mahometa itd. Lecz / nakaz taki/ nie jest znany i nie pojawiają się wątpliwości, ale nawet są tacy, co zaprzeczają objawieniu, i to nie głupcy, ale ludzie mądrzy, którzy prawidłowym rozumowaniem dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, tego właśnie, czego i ja dowodzę. A więc Bóg nie istnieje."



Naszym bogiem jest wszechświat, ziemia, natura, my sami.. naszym bogiem jest rozum - bo przecież bez niego żadem bóg nie ma prawa bytu.. :)
http://mojaslowianskafilozofia.blogspot ... y%C5%84ski

Polecam również zapoznać się z tym artykułem: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5202
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 238
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9105 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: abcd » poniedziałek 07 gru 2015, 13:20

Białczyński pisze:Wielcy Polacy: Kazimierz Funk (1884 – 1967) – i jego witaminy (których najwięcej mają polskie dziewczyny!).
19 Listopad 2015

Obrazek
Kazimierz Funk (ur. 23 lutego 1884 w Warszawie, zm. 19 listopada 1967 w Nowym Jorku) – polsko-brytyjsko-amerykański biochemik[3], twórca nauki o witaminach.



W 1900 ukończył gimnazjum w Warszawie, po czym wyjechał do Szwajcarii. Studiował biologię w Genewie, następnie chemię w Bernie[4]. W 1904 pod kierownictwem Stanisława Kostaneckiego przeprowadził przewód doktorski.

W następnych latach pracował w Instytucie Pasteura w Paryżu, na Uniwersytecie Berlińskim i w Wielkiej Brytanii (prowadził badania nad nieznaną wcześniej przyczyną choroby beri-beri).

Odkrył i wyodrębnił z otrąb ryżowych pierwszą witaminę B1. Jego badania pozwoliły wykryć obecność tej witaminy w rozmaitych pokarmach, m.in. w drożdżach, mleku i mózgu wołowym.

Funk jest autorem terminu „witamina” (łac. vita – życie, amina – związek chemiczny zawierający grupę aminową), który wprowadził w 1912 roku[4]. Pomógł mu w tym Ludwik Rajchman, który zaproponował Funkowi napisanie publikacji przeglądowej związanej z jego pracą, a nie pracy eksperymentalnej. Według ówczesnych przepisów praca przeglądowa nie wymagała zgody na publikację zwierzchników Funka, którzy sprzeciwiali się zastosowaniu nowego pojęcia „witaminy”. Artykuł ukazał się w Journal of Stale Medicine, którego Rajchman był jednym z redaktorów[5][4].

Zajmował się leczeniem chorych na awitaminozy. Przewidywał, że brak witamin może powodować inne choroby: krzywicę, szkorbut, pelagrę. Większość swoich prac badawczych zrealizował w Instytucie Pasteura w Paryżu.

W czasie I wojny światowej przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadził badania nad wykorzystaniem witamin do celów leczniczych. W 1923 wrócił do Polski dzięki Ludwikowi Rajchmanowi, który jako przedstawiciel Ligi Narodów przekonał najpierw Funka a potem Fundację Rockefellera, by ta zapewniła Funkowi odpowiednie wynagrodzenie, jako kierownikowi oddziału biochemii w PZH w Warszawie. W latach 1923–1928 kierował tym oddziałem Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, pracował tam m.in. nad wyizolowaniem insuliny. Badał wpływ witaminy B1 na przemianę węglowodanową i zajmował się badaniem kwasu nikotynowego[4].

W 1928 wyjechał do Paryża, gdzie prowadził badania nad hormonami. W 1939, po wybuchu II wojny światowej, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał do końca życia. W ostatnim okresie życia Funk zajmował się badaniem przyczyn raka[4].

Jest autorem kilkuset publikacji naukowych. Zmarł w Nowym Jorku w wieku 83 lat.


* Casimir Funk. The etiology of the deficiency diseases. Beri-beri, polyneuritis in birds, epidemic dropsy, scurvy, experimental scurvy in animals, infantile scurvy, ship beri-beri, pellagra. „J. State Med.”. 20, s. 341–368, 1912.

* Funk, C. 1914 Die Vitamine. J. P. Bergmann, Wiesbaden.


1. Joanna Podgórska. Muzeum życia (rozmowa z Jerzym Halbersztadtem, dyrektorem powstającego Muzeum Historii Żydów Polskich). „Polityka”, 2007-06-27.
2. Michael Shapiro: The 100 Most Influential Jews of All Time (ang.). adherents.com [on-line], 2001-07-07; ostatnia aktualizacja: 2005-11-15. Pierwodruk: The Jewish 100: A Ranking of the Most Influential Jews of all Time. Citadel Press Book: 1994. [dostęp 2012-09-16].
3. Funkowi przypisuje się pochodzenie żydowskie, choć zdaniem jego wnuczki, Desire Funk Laz, jest to nieprawdą[1][2].
4. Griminger, Paul: Casimir Funk, A Biographical Sketch (1884-1967) (ang.). Journal of Nutrition, American Society for Nutrition, September 1, 1972. [dostęp 19-10-2014].
5. Witold Iwańczak. Witamina ma 100 lat. „Niedziela”. 21/2012.

Badacz miał świadomość, że jego odkrycie to nie tylko wyklarowanie jednego związku, a raczej całej grupy. Późniejsze badania nad niedoborem witamin wykazały, że awitaminoza może być przyczyną bardzo wielu chorób. Odkrycie to było krokiem milowym w podejściu do odżywiania i znaczenia zbilansowanej diety.
Pionier nauki o witaminach prowadził przez wiele lat tułaczy żywot. W 1923 roku Funk przeniósł się do Warszawy, gdzie tworzył się nowy ośrodek badań naukowych – Państwowy Zakład Higieny. Wówczas zaczął zajmować się badaniami nad hormonami, głównie w celu wyizolowania insuliny. W 1927 roku powrócił do Francji, gdzie nawiązał współpracę z firmami farmaceutycznymi. Po wybuchu II wojny światowej przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, aby tam prowadzić dalsze badania.


Witold Iwańczak

Witamina ma 100 lat


Witaminy są fascynującymi związkami, które cechuje niezwykła moc przywracania ludzkiego zdrowia. Gdy ich brakuje w organizmie, zamiera przemiana materii, a ludzie szybciej się starzeją i podupadają na zdrowiu.

„Narodziny” witaminy

„Ojcem chrzestnym” nazwy „witamina” jest Polak – Kazimierz Funk, który jako pierwszy na świecie w 1911 r. wyodrębnił z otrębów ryżowych związek znany dziś jako witamina B1 (należąca do amin, czyli związków zawierających azot) i opublikował to w pracach: „Badania nad przyczyną beri-beri” oraz „Chemiczny charakter związku, który leczy zapalenie wielonerwowe ptaków, wywołane dietą zawierającą polerowany ryż”. Jak wynika z biografii Funka, którą w latach 50. napisał Amerykanin Benjamin Harrow – Funk nie mógł wówczas użyć tej nazwy, bo sprzeciwiali się temu pracownicy Instytutu Listera, a zarazem wydawcy czasopisma, w którym publikował swe dokonania. Natomiast rok później w czerwcu w artykule „Etiologia chorób wywołanych niedoborem
” po raz pierwszy użył terminu „witamina” (od łac. „vita” – życie), czyli amina życia. To było 100 lat temu.

Biografia Kazimierza Funka

Polski biochemik Kazimierz Funk urodził się 23 lutego 1884 r. w Warszawie i tam też skończył gimnazjum w 1900 r. Wówczas, mając zaledwie 16 lat, wyjechał do Szwajcarii – do Genewy – na studia biologiczne. Przeniósł się jednak do Berna na chemię. Tam pod kierownictwem słynnego polskiego chemika prof. Stanisława Kostaneckiego prowadził badania nad syntezą estrogenu – hormonu płciowego, które zakończył uzyskaniem doktoratu. Miał wtedy zaledwie 20 lat! Po ukończeniu studiów pracował najpierw w Instytucie Pasteura we Francji, a 2 lata później na Uniwersytecie Berlińskim, gdzie współpracował z Emilem Fischerem, laureatem Nagrody Nobla z dziedziny chemii. W 1910 r. przeniósł się do Londynu i prowadził eksperymenty w Instytucie Listera. W 1911 r., prowadząc badania nad przyczyną choroby beri-beri, wyodrębnił witaminę B1.
W związku z wybuchem I wojny światowej przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1920 r.otrzymał obywatelstwo. Praca w Nowym Jorku przyniosiła mu wprawdzie wysokie dochody, ale nie dawała swobody w wyborze kierunku badań. Dlatego 3 lata później, gdy uzyskał grant z Fundacji Rockefellera, wraz z żoną i synem Janem wrócił do Polski i rozpoczął pracę w Państwowym Instytucie Higieny w Warszawie. Prowadził tam głównie badania nad wyizolowaniem hormonu – insuliny. Badał też wpływ witaminy B1 na przemianę węglowodanową i zajmował się badaniem kwasu nikotynowego. Funk wiele wówczas podróżował, brał udział w zjazdach naukowych i konferencjach. W tym czasie otrzymał miłą wiadomość, że uczeni duńscy wysunęli jego kandydaturę do Nagrody Nobla.
W 1927 r. wygasła umowa wiążąca go z Państwowym Instytutem Higieny i Funk przeniósł się do Francji, gdzie pracował dla jednej z firm farmaceutycznych, a następnie na własny rachunek w wybudowanym w tym celu ośrodku w Rueil-Malmaison na przedmieściach Paryża. Ten dwunastoletni okres pobytu we Francji poświęcił głównie badaniom hormonów, pracy nad insuliną i zagadnieniem cukrzycy oraz nad wyciągami wątrobowymi, jedynymi wówczas lekami przeciwko anemii złośliwej. W roku 1936 podpisał kontrakt z Vitamin Corporation w Nowym Jorku.
W roku 1939, tuż po wybuchu II wojny światowej, Funk wraz z żoną i dwojgiem dzieci uciekł do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał już do śmierci. W USA stał się doradcą wielu instytucji w różnych dziedzinach biochemii. W uznaniu jego zasług i pracowitości utworzono w 1947 r. w Nowym Jorku Fundację Funka dla Badań Medycznych. W ostatnim okresie życia Funk zajmował się badaniem przyczyn raka. Zmarł 19 stycznia 1967 r. w Nowym Jorku.
Odkrycie witamin i wyjaśnienie ich znaczenia dla żywych organizmów wiąże się ściśle z rozwojem nauki o żywieniu. Funk swoimi badaniami zrewolucjonizował wiele gałęzi medycyny, począwszy od onkologii, przez diabetologię, po witaminologię. Jest autorem kilkuset publikacji naukowych, w tym „Die Vitamine” z 1924 r. Przez wszystkie lata pracy na obczyźnie nigdy nie tylko nie wyrzekł się narodowości polskiej, ale wręcz podkreślał swoją polskość. Szczególnie w latach pobytu i pracy w Niemczech nie uległ namowom zmiany obywatelstwa.

Współpraca z Ludwikiem Rajchmanem

Jedną z najważniejszych osób, które wspierały prace Funka, był poznany w Londynie inny wielki Polak – Ludwik Rajchman, inicjator powstania w 1945 r. Światowej Organizacji Zdrowia, a nieco później UNICEF-u, którego został pierwszym przewodniczącym. To Rajchman pomógł Funkowi w opublikowaniu w czerwcu 1912 r. artykułu o witaminach. Zaproponował mu, aby napisał przegląd zagadnień związanych z jego pracą, a nie opisywał pracy eksperymentalnej, co według ówczesnych przepisów nie wymagało zgody na publikację zwierzchników Funka. Artykuł ukazał się w „Journal of Stale Medicine”, którego Rajchman był jednym z redaktorów. Najbardziej godna uwagi jest zawarta w tym artykule hipoteza, że oprócz beri-beri przyczyną również takich chorób, jak krzywica, pelagra, szkorbut, jest brak odpowiednich witamin. Nazwa „witamina” zyskała sobie prawa obywatelstwa na całym świecie i dała imię nowej dziedzinie wiedzy – witaminologii.
Kolejny raz zaczęli współpracować 11 lat później. Polska uzyskała niepodległość, Funk robił wybitną karierę w Ameryce, a Rajchman chciał go przyciągnąć z powrotem do kraju. Przewidział on ważność dla Polski nowej dziedziny chemii fizjologicznej i chorób spowodowanych brakiem odpowiedniego pożywienia i chciał mieć jednego z najlepszych specjalistów w Polsce. Rajchman jako przedstawiciel Ligi Narodów zjawił się w Nowym Jorku w roku 1923 i przekonał najpierw Funka, a potem Fundację Rockefellera, by ta zapewniła Funkowi odpowiednie wynagrodzenie jako kierownikowi Zakładu Biochemii w Państwowym Zakładzie Higieny. W Warszawie Funk zajmował się głównie produkcją insuliny. Przy stosunkowo skromnych środkach udało mu się osiągnąć sukces. W ciągu paru lat Polska stała się po Danii i Wielkiej Brytanii trzecim krajem produkującym ten hormon.



wiecej: http://www.niedziela.pl/artykul/97944/n ... ma-100-lat
https://bialczynski.wordpress.com/2015/ ... more-46542
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16967
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1086
x 544
Podziękował: 17177 razy
Otrzymał podziękowanie: 24258 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 30 kwie 2021, 14:27

Kim był najbogatszy Polak w historii? Niewielu ludzi wie o jego istnieniu

Obrazek


Kim był najbogatszy Polak w historii? Niewielu ludzi wie o jego istnieniu
dzisiaj 10:22

Na katolickim cmentarzu powązkowskim w Warszawie, w odległej kwaterze (227) pod skromną płytą nagrobną spoczywa Karol Jaroszyński, najbogatszy Polak w historii naszego kraju. Niewielu ludzi wie o jego istnieniu, choć powinni, bo sławny Bill Gates i inni wielcy finansiści mogliby robić u Jaroszyńskiego za chłopców na posyłki. Jaroszyński niczym antyczny król Midas zamieniał w złoto wszystko, czego się dotknął. Historię niezwykłego finansisty przypomina warszawski tygodnik "Passa".
Karol Jaroszyński. Polski miliarder, który chciał ocalić carską RosjęFoto: Domena publiczna
Karol Jaroszewski i jego warszawska rezydencja przy Alejach Ujazdowskich
‹ wróć
Dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak również kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy Jaroszyński z sukcesem inwestował w liczne przedsięwzięcia
W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach. Łącznie Jaroszyński miał zgromadzić 1 mld 276 mln rubli. Przeliczając na dzisiejsze pieniądze, byłoby to ponad 200 mld zł
W czasie ostatnich lat istnienia carskiej Rosji polski miliarder zaangażował się w zwalczanie ruchu bolszewickiego i ochronę rodziny cara przed komunistami
Korzystając z poparcia brytyjskiego rządu, Jaroszyński starał się doprowadzić do bankructwa i załamania się państwa bolszewickiego
Więcej o historii przeczytasz na stronie głównej Onet.pl
Karol Jaroszyński był jedną z najwybitniejszych postaci finansowej oligarchii przedrewolucyjnej Rosji. Badanie działań jego syndykatu pozwala głębiej zrozumieć relacje między rosyjskimi i zachodnimi finansistami przed i po wybuchu Rewolucji Październikowej w 1917 r. oraz pewne aspekty zaplecza finansowego kontrrewolucji i antysowieckiej interwencji wojskowej. Niektóre okoliczności funkcjonowania Jaroszyńskiego w latach 1917–1918 stały się znane dopiero po publikacji książki pt. "The Allies and the Russian Collapse 1917–1920" (Londyn 1981 r.), autorstwa brytyjskiego dziennikarza Michaela Kettle’a. On jako pierwszy uzyskał przywilej zapoznania się z supertajnymi materiałami angielskiego Gabinetu Wojennego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wywiadu. Działania syndykatu Jaroszyńskiego przyciągnęły uwagę także sowieckich i rosyjskich badaczy historii. Dane Kettle'a potwierdzają dostępne dokumenty Centralnego Archiwum Państwowego Rosji, wcześniej bardzo trudno dostępne nawet dla zaufanych historyków i dziennikarzy radzieckich, albowiem teza o Rewolucji Październikowej za pieniądze niemieckie była zbyt kompromitująca dla komunistów – pisze "Passa".

Wygrał w Monte Carlo 774 kg czystego złota
Urodzony 13 grudnia 1877 r. w Kijowie Karol Jaroszyński pochodził z rodziny polskich właścicieli ziemskich, którzy posiadali duże majątki w regionie Winnicy. W 1834 r. ród został nobilitowany. Daniel Beauvois – w swojej pracy pt. „Trójkąt ukraiński” (wyd. IV, Lublin 2018) – zamieścił listę polskich właścicieli ziemskich na (prawobrzeżnej) Ukrainie, posiadających w 1849 r. nie mniej niż 1000 chłopów pańszczyźnianych. W spisie tym znalazło się pięć linii rodu Jaroszyńskich sprawujących rząd dusz łącznie nad 14 652 poddanymi. Podczas wizyty cara Mikołaja II w Kijowie w 1911 r. Franciszek Jaroszyński, brat Karola, został awansowany na młodszego szambelana dworu, co przybliżyło rodzinę do najwyższych kręgów władzy. Karol już wtedy był człowiekiem bardzo zamożnym, po rozbiciu w 1909 r. banku w kasynie gry w Monte Carlo, gdzie w ruletę wygrał w przeliczeniu milion rubli. W dużym uproszczeniu można założyć, iż przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gr. złota, Karol wyjechał z kasyna z 774 kg czystego kruszcu.


Początkowo Jaroszyński pobierał nauki w Pierwszym Gimnazjum Męskim w Kijowie, by następnie wylądować w oddziale handlowym Moskiewskiej Szkoły Realnej. Co to może oznaczać? Może to być świadectwem, że Jaroszyński miał kłopoty z nauką i nie ukończył gimnazjum, bo gdyby je ukończył, rozpocząłby studia uniwersyteckie, a nie naukę w szkole realnej (zawodowej). Po przedwcześnie zmarłym ojcu przypadła mu część spadku szacowana na około 350 tys. ówczesnych funtów (brytyjskich). Zarówno dzięki wygranym i odziedziczonym pieniądzom oraz dworskim koneksjom, jak i kontaktom w najwyższych sferach Rosji i Europy, Karol Jaroszyński z sukcesem inwestował w cukrownie, fabryki, kopalnie, towarzystwa żeglugowe, a przede wszystkim w banki.

Wybuch I wojny światowej potroił zyski polsko-rosyjskiego nababa, zarobił wtedy kolejne miliony na dostawach dla carskiego wojska. Stał się właścicielem 53 cukrowni i rafinerii, kopalni, stalowni, towarzystw kolejowych i żeglugowych, fabryk, koncernów naftowych, towarzystw ubezpieczeniowych etc. Posiadał również większościowe udziały w 12 bankach m.in. petersburskich (Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Rosyjski Bank Handlu Zagranicznego, Bank Wschodnio-Azjatycki, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny), a także w Syberyjskim Banku Handlowym w Jekaterynburgu, Prywatnym Banku Handlowym w Kijowie oraz Zjednoczonym Banku w Moskwie.

Umiejętnie i w sposób wyrafinowany żonglując funduszami banków, Jaroszyński był w stanie przeprowadzać operacje finansowe i gospodarcze na gigantyczną skalę, stając się szybko jednym z najpotężniejszych, o ile nie najpotężniejszym, magnatem finansowym w carskiej Rosji. Dla sprawnego zarządzania syndykatem utworzył Radę, w skład której wchodziło 5 carskich ministrów i 10 senatorów, m.in. Władimir Kokowcow, były prezes Rady Ministrów oraz Aleksiej Łopuchin, były dyrektor departamentu policji. Siedziba syndykatu noszącego nazwę "Zarząd dóbr i interesów Karola Jaroszyńskiego" mieściła się w kijowskim Grand Hotelu w al. Chreszczatyk 22. Ten nieprawdopodobnie bogaty przedsiębiorca miał swoje pałace na Ukrainie (m.in. Antopol), w Petersburgu, Kijowie, Odessie, w Warszawie (Al. Ujazdowskie 13), a także na Zachodzie (rezydencja w Londynie na Berkeley Street, we francuskim Beaulieu – willa Mont Stuart oraz w Monte Carlo).

Międzynarodowy Bank Komercyjny w Petersburgu Foto: © Creative Commons
Międzynarodowy Bank Komercyjny w Petersburgu
W marcu 1916 r. jego majątek szacowano na 26,1 mln rubli, 300 mln rubli w długach wekslowych oraz 950 milionów rubli w złocie i w nieruchomościach, łącznie 1 mld 276 mln rubli. Kontrolował dziesiątki krajowych przedsiębiorstw branż metalurgicznej, mechanicznej, tekstylnej, transportu parowego i kolejowego, cukierniczej i innych. Przy parytecie 1 rubel równy wówczas 0,7742 gramów złota, majątek Karola Jaroszyńskiego miał równowartość około jednego tysiąca ton złota. Przeliczając go na pieniądze dzisiejsze, byłoby to ponad 200 mld zł.

Wielki bogacz i wielki polski patriota
Na początku I wojny światowej, kiedy przebywał w Rosji, nabył nieruchomość w Petersburgu pod adresem Nabrzeże Kanału Kriukowa 12 (kamienica mieszkalna, maneż i stajnie dla koni sportowych,), którą przeznaczył na urządzenie i siedzibę Domu i Klubu Młodzieży Polskiej "Zgoda". Znajdowała się tam zarówno siedziba towarzystwa "Sokół", najstarszego polskiego towarzystwa gimnastycznego promującego zdrowy styl życia, jak i piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). To najlepszy dowód, że Jaroszyński z całą pewnością czuł się Polakiem.

Dom i Klub "Zgoda" zaczęły działać w dniu 30 maja 1917 r. W kompleksie mieściły się pomieszczenia mieszkalne i klubowe, wielka sala teatralna, pływalnia, a na dziedzińcu kort tenisowy. W 2000 r. kompleks został wpisany do rejestru zabytków miasta Petersburg. Jaroszyński był również dobroczyńcą i mecenasem Artura Rubinsteina wywodzącego się z narodowości żydowskiej polskiego wirtuoza fortepianu.

W 1918 r. Karol Jaroszyński został prezesem Komitetu Organizacyjnego Uniwersytetu Katolickiego, na którego powstanie w Piotrogrodzie wyłożył ponad 8 mln rubli jako swój udział (drugim udziałowcem był Polak, inżynier komunikacji Franciszek Skąpski). Inicjatorem powołania placówki był ks. Idzi Radziszewski, naonczas rektor petersburskiej Akademii Duchownej, a później pierwszy rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Na początku XXI w. ukazały się dwie interesujące książki w języku angielskim, w których Karol Jaroszyński jest kluczową postacią. Pierwsza z nich (angielskie wydanie w 2001 r.) autorstwa pani Shay McNeal ukazała się także w języku polskim i nosi tytuł: "Ocalić cara Mikołaja II. Tajna misja uratowania rodziny carskiej". Druga książka autorstwa Michaela Occleshawa (angielskie wydanie 2006 r.) pt.: "Za kulisami rewolucji bolszewickiej" ukazała się po polsku w 2007 r.

Pałacyk Karola Jaroszyńskiego, tzw. „Dom Połowcowa” przy ul. B. Morskiej 52 w PetersburguFoto: © Creative Commons
Pałacyk Karola Jaroszyńskiego, tzw. „Dom Połowcowa” przy ul. B. Morskiej 52 w Petersburgu
Obie pozycje dotyczą tego samego okresu i tego samego tematu, który umownie można określić jako Rosja w latach 1914–1920. Książki powstały głównie na podstawie brytyjskich i amerykańskich materiałów archiwalnych, w znakomitej większości wcześniej niewykorzystywanych. Ciekawostką może być to, że zachowane w bibliotece Uniwersytetu Cambridge akta szefa brytyjskiego wywiadu w Piotrogrodzie, sir Samuela Hoare’a, odtajnione zostały dopiero w 2005 r.

Zatruta igła w Operze Paryskiej
Shay McNeal zbytnio uprościła wiele spraw. W jej pracy Polska praktycznie nie istnieje, niemniej Karol Jaroszyński, który określony jest jako Ukrainiec, to postać główna przewijająca się przez prawie 300 stron opracowania. Inną postacią, z którą autorka miała spore trudności, głównie chyba z powodu rosyjskiego alfabetu, to "ex carski urzędnik" W.M. von Lar-Larski. Chodzi najprawdopodobniej o W.M. Wonlar-Larskiego z bogatego rodu spod Smoleńska, z którego pochodził m.in. Aleksander Walerianowicz Wonlar-Larski, do 1915 r. właściciel majoratu Kozienice (85 km na południe od Warszawy).

Takich niezręczności jest kilka, niemniej jednak książka Shay McNeal wnosi bardzo wiele nowych, ciekawych, ale często kontrowersyjnych elementów do – wydawałoby się – zamkniętej już historii cara Mikołaja II. W "Epilogu", to jest słowniku najważniejszych postaci, Shay McNeal napisała pod hasłem Karol Jaroszyński: "Umarł nieomal w nędzy w 1928 r. po przekazaniu pozostałej części swego majątku na rzecz Uniwersytetu Lubelskiego, największej uczelni jezuickiej w Polsce. Ostatnie lata jego życia były naznaczone cierpieniem w wyniku ukłucia go zatrutą igłą w Operze Paryskiej, co miało miejsce prawie w tym samym czasie, gdy Sidney Reilly, funkcjonariusz Scotland Yardu, a potem brytyjskich służb specjalnych, zniknął bez śladu gdzieś na terenie Sowieckiej Rosji".

"Podejmowano też próby dyskredytowania osoby Jaroszyńskiego, ale na jego pogrzebie w Warszawie, niemal znikąd, pojawiło się blisko tysiąc osób, by oddać mu hołd. Nie było jednak wśród nich wdowy, ponieważ Jaroszyński nigdy się nie ożenił. Według rodziny, przed rewolucją zakochał się w jednej z córek cara, wydaje się jednak, że jego uczucie pozostało nieodwzajemnione. Mimo to jego rola w końcowych miesiącach uwięzienia rodziny cara Mikołaja II była ogromna". Shay McNeal dokonała oceny działalności Jaroszyńskiego w Rosji z punktu widzenia jego wpływu na możliwość uratowania cara i carskiej rodziny latem 1918 r.

Była siedziba Rosyjskiego Banku Handlu Zagranicznego w Petersburgu przy B. Morskiej 32Foto: © Creative Commons
Była siedziba Rosyjskiego Banku Handlu Zagranicznego w Petersburgu przy B. Morskiej 32
Wiosną i latem 1917 rodzina Romanowów więziona była w Carskim Siole, a później przebywała w odosobnieniu w Tobolsku. W tym okresie pieczę nad carską familią sprawował z ramienia "białych" władz rosyjskich pułkownik Eugeniusz Kobyliński, którego w Jekaterynburgu zastąpił zagorzały bolszewik Jakow Jurowski (właściwie Jankiel Chaimowicz Jurowski), dowódca plutonu egzekucyjnego i późniejszy zabójca cara (17 lipca 1918 r.). W Jekaterynburgu Romanowowie więzieni byli w domu należącym uprzednio do inżyniera górnictwa, profesora Nikołaja Ipatjewa.

Warto też zauważyć, że w ostatnich dniach życia Mikołaja II w bolszewickich kręgach Jekaterynburga pojawił się niejaki Piotr Wojkow, kilka lat później ambasador Sowieckiej Rosji w Warszawie. W dniu 7 czerwca 1927 r. na dworcu kolejowym Warszawa Główna "biały" emigrant Borys Kowerda strzelił do Wojkowa, zabijając go na miejscu. Zamachowiec bronił się przed polskim sądem, usiłując przekonać sędziów, że powodem ataku był udział Wojkowa w kaźni Mikołaja II.

Salwator carskiej rodziny z brytyjskim poparciem
Natomiast Michael Occleshaw rozpatruje działalność Jaroszyńskiego z punktu widzenia jego wkładu w walkę z bolszewizmem. W obu przypadkach najważniejszym orężem były pieniądze, a przede wszystkim niezwykła umiejętność Karola Jaroszyńskiego w posługiwania się nimi. Te cechy stały się szczególnie cenne w roku 1917 i w następnych latach, ponieważ Rosja pogrążała się w gigantycznych długach.

Od lipca 1917 r. Rosja była winna 2 mld 760 mln ówczesnych funtów Wielkiej Brytanii, 760 mln dolarów Francji, 280 mln dolarów Stanom Zjednoczonym oraz po 100 mln dolarów Włochom i Japonii. Jednak w dniu 7 grudnia 1917 r. bolszewicy wydali oświadczenie, że nie przyjmują do wiadomości istnienia wcześniejszych zagranicznych zobowiązań Rosji. W podpisanym 27 sierpnia 1918 r. traktacie dodatkowym Rosja wyraziła jedynie zgodę na zapłacenie Niemcom reperacji wojennych w wysokości 6 mld marek (dzisiejsze 200 mld USD), z których 10 i 30 września przekazano Niemcom 662,5 mln marek.

Bolszewickie władze Rosji znalazły się w nadzwyczaj trudnej sytuacji finansowej. Jaroszyński stał się więc w takim stanie rzeczy głównym filarem działań, które historycy i politycy określili mianem "intrygi bankowej". Michael Occleshaw twierdzi, że Jaroszyńskiego wprowadził do gry w W.M. Wonlarlarski (W.M. Wonlar-Larski – przyp. LK), kuzyn Michaiła Rodzianko, przewodniczącego Dumy oraz przywódcy kontrrewolucji na południu Rosji. Occleshaw przytacza w swojej książce fragment opinii brytyjskiego wywiadu o Jaroszyńskim: "Uznał (Jaroszyński – przyp. LK), że aby zostać wielkim i znanym człowiekiem, trzeba obracać ogromnymi sumami. Opracował ambitny plan finansowy oparty bardziej na spekulacji niż zamiłowaniu do tworzenia czy rozwoju przemysłu".

Nieco dalej przywołuje opinię Rosjanina, informatora służb specjalnych: "Pan Jaroszyński jest bardzo wykształconym człowiekiem, bardzo bystrym, a także doskonałym dżentelmenem z manier i mowy. Te cechy przemawiają na jego korzyść i w piotrogrodzkich kręgach finansowych uważa się go za wpływową postać". Karol Jaroszyński był osobą zaufaną także na carskim dworze, a po aresztowaniu Romanowów stał się wręcz ich dobroczyńcą (opinia Shay McNeal oraz Michaela Occleshawa).

Jedną z kolejnych ważnych postaci związanych z "aferą bankową", a jednocześnie prawą ręką Jaroszyńskiego, był owiany legendą agent brytyjskich służb specjalnych, wspomniany wyżej Sidney Reilly. Urodzony na ziemiach polskich w 1874 r. jako Salomon Grigoriewicz Rosenblum zmienił w 1899 r. nazwisko na Sidney George Reilly oraz uzyskał brytyjski paszport. Reilly przybył na początku kwietnia 1918 r. do Rosji, przyjmując tożsamość bolszewika Konstantina Relińskiego.

Grobowiec Karola Jaroszyńskiego na PowązkachFoto: Materiały prasowe
Grobowiec Karola Jaroszyńskiego na Powązkach
Kolejnym współpracownikiem Jaroszyńskiego był młody oficer artylerii Borys Sołowiow, pełniący m.in. bardzo odpowiedzialną i dyskretną funkcję kuriera cara Mikołaja oraz jego żony Aleksandry podczas ich uwięzienia. Ciekawostką jest to, że Sołowiow ożenił się z Marią, owdowiałą córką słynnego mnicha Grigorija Rasputina. Koncepcja "intrygi bankowej" powstała w Wielkiej Brytanii i miała na celu pokonanie bolszewików orężem finansowym, a przy okazji uwzględniała także plan ratowania cara oraz jego rodziny.

Jesienią 1917 r. Jaroszyński złożył propozycję brytyjskiemu oficerowi misji wojskowej, pułkownikowi Terence’owi Keyesowi, pracownikowi wywiadu, ale wyższej rangi, że jeśli Londyn przeznaczy 200 mln rubli, zyska pełną kontrolę nad rosyjskim handlem zagranicznym poprzez: Rosyjski Bank Handlowo-Przemysłowy, Sankt Petersburski Międzynarodowy Bank Komercyjny, Wołżańsko-Kamski Bank Handlowy i syberyjskie banki kupieckie. Pozwoli to na założenie na południu Banku Kozackiego, który m.in. miałby finansować armię "białych" walczącą z bolszewikami.

Michael Occleshaw pisze: "Pierwotny plan przewidywał dostarczenie Jaroszyńskiemu 5 milionów funtów brytyjskich, czyli 200 mln rubli na 3,5 proc. Sumę tę miały zabezpieczać jego udziały w kolejach, koncernach naftowych, cementowniach, cukrowniach, przedsiębiorstwach drzewnych, lniarskich, bawełnianych i węglowych, stanowiących własność banków, większość z nich pozostawała poza kontrolą bolszewików. Udziały Jaroszyńskiego miały wartość 350 mln rubli. Ze swej strony miał on nie tyle kupić udziały, ile dać Brytyjczykom połowę miejsc w radzie nadzorczej. Rada miała składać się z czterech członków (po dwóch z Rosji i Wielkiej Brytanii), którzy kontrolowaliby politykę banków i kierowali nimi zgodnie z brytyjskimi interesami".

Pół miliona funtów dla Włodzimierza Lenina?
Było to sprytne posunięcie. Radzieccy historycy napisali po latach, że "brytyjscy kapitaliści spodziewali się pokryć swoje wydatki ze stukrotnym naddatkiem różnego rodzaju oszustwami finansowymi związanymi z Rosją, by w perspektywie długoterminowej zapewnić brytyjskiemu kapitałowi dominującą pozycję w rosyjskiej gospodarce". W dniu 30 listopada 1917 r. Jaroszyński spotkał się z W.M. Rodzianką, przywódcą Prywatnego Zgromadzenia Dumy i rozmawiał z nim o pomocy finansowej dla "białego ruchu".

Spotykał się też z liderami rosyjskiej kontrrewolucji, a także z brytyjskimi przedstawicielami poszukującymi "kanałów finansowania białych armii na południu". Shay McNeal twierdzi w swojej książce, że w ramach "intrygi bankowej" wypłacono Leninowi pół miliona funtów brytyjskich jako zadatek za dyskretne przekazanie aliantom cara i jego rodziny. Pośrednikiem miał być Karol Jaroszyński. W szeroko rozumianej "intrydze bankowej" uczestniczyło wiele osób oraz wiele instytucji w tym m.in. National City Bank, ale także Tomasz Masaryk, w przyszłości pierwszy prezydent Czechosłowacji, pośrednio sprawujący kontrolę nad Korpusem Czechosłowackim na Syberii, który w lipcu 1918 r. nacierał na Jekaterynburg i zajął miasto 25 lipca.

Według McNeal przyjaciel carskiej rodziny i jej dobroczyńca Karol Jaroszyński był główną postacią sekretnej międzynarodowej organizacji mającej znaczący wpływ na sytuację w porewolucyjnej Rosji. W pamiętny piątek 14 grudnia 1917 r. komisja śledcza Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich wydała dekret o nacjonalizacji banków oraz nakaz aresztowania Karola Jaroszyńskiego. Wymeldowany w marcu 1918 r. przez swego pełnomocnika Jana Surbiaka przez kilka miesięcy ukrywał się w Piotrogrodzie. Opuścił miasto dopiero 5 sierpnia tego roku, to jest kilka dni po lądowaniu aliantów w Archangielsku, nakazując Surbiakowi ratowanie pozostawionego nad Newą wciąż ogromnego majątku.

Po opuszczeniu Piotrogrodu Jaroszyński udał się wpierw do Kijowa, a następnie na południe Rosji, skąd w 1919 r. trafił do Odessy, którą opuścił wiosną 1920 r. na pokładzie francuskiego torpedowca. Osiedlił się we Francji. W Paryżu rezydował w Hotelu Vendôme, gdzie próbował zebrać resztki fortuny, znajdującej się poza granicami ZSRR. Kierownicy banków, których akcje znajdowały się w posiadaniu Karola Jaroszyńskiego kręcili jednak jak tylko mogli. Żądali m.in. zwrotu gotówki za utracone w Piotrogrodzie oryginalne akcje, a część jego byłych podwładnych podważała dla własnej korzyści tytuły własności dawnego pryncypała.

Jaroszyński nie mógł też liczyć na interwencję polskiego rządu, który w ogóle nie zdawał sobie sprawy ze skali jego przedrewolucyjnej działalności i zupełnie nie wykorzystał możliwości, jakie stwarzał w tym zakresie traktat ryski z 1921 r.

Po bolszewikach zaszkodzili mu żydowscy bankierzy
W 1920 r. Karol Jaroszyński przeprowadził się z Francji do Polski, gdzie korzystając z koniunktury inflacyjnej, stworzył nowy koncern finansowy, nabywając akcje kilku różnych przedsiębiorstw i banków. Zamieszkał w pałacyku Sobańskich w Al. Ujazdowskich 13. W latach 1921–1922 był doradcą finansowym Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, którego wielokrotnie przestrzegał przed dominacją kapitału niemieckiego w rodzimej bankowości.

W 1921 r. Jaroszyński współorganizował powstanie Banku Rosyjsko-Polskiego i został jego dyrektorem. Niestety, dwa lata później bank wykupił American Jewish Joint Distri- bution Committee. Natychmiast zmieniono nazwę na Bank dla Spółdzielczości SA, który stał się centralą żydowskiej spółdzielczości kredytowej w Polsce. Jaroszyński zmuszony był szukać możliwości kredytowych u Żydów. Bez powodzenia. Kiedy pytał o kredyty, zadawano mu pytanie: "A po coś pan ten uniwersytet założył?".

Tu należy cofnąć się w czasie, by wyjaśnić sens takiego pytania. W 1917 r. za radą ostatniego rektora petersburskiej Rzymskokatolickiej Akademii Duchownej, ks. Idziego Radziszewskiego zaangażował się Jaroszyński w ideę utworzenia w Lublinie uczelni katolickiej, obecnie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W dniu 28 czerwca 1918 r. wystosował do polskiego episkopatu list, w którym napisał m.in.: "Obowiązkiem naszym jest dążenie po przebytych cierpieniach do odrodzenia Polski, a więc wytężenie wszystkich sił w celu wskrzeszenia największej sumy energii narodowej".

Zadanie to miała pełnić wszechnica katolicka otoczona w zamyśle Karola Jaroszyńskiego siecią fabryk umożliwiających studentom aktywizację społeczną i zdobywanie wiedzy praktycznej. Zadeklarował wtedy przekazanie na budowę nowej uczelni 1 mln 300 tys. rubli na jej potrzeby w pierwszym roku funkcjonowania. Wówczas plany te udaremnił przewrót bolszewicki. Pomimo kłopotów finansowych Karol Jaroszyński ofiarował w latach 1918–1922 na budowę Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego 350 tys. rubli, około 15 mln marek niemieckich, 291 tys. koron szwedzkich, 500 funtów brytyjskich oraz 40 tys. franków szwajcarskich, a kolejne sumy wpłacał aż do śmierci.

Należy zauważyć, że w Lublinie, gdzie prężnie działa ta katolicka wyższa uczelnia ufundowana przez Jaroszyńskiego, nie upamiętniono jego nazwiska nawet w nazwie ulicy. Ten wielki filantrop był także jednym z największych darczyńców na rzecz szpitali pod patronatem córek cara – wielkiej księżnej Marii oraz wielkiej księżnej Anastazji. W ostatnich latach życia Karol Jaroszyński mieszkał w kamienicy przy ul. Smoczej 7, w dzielnicy żydowskiej biedoty. Zmarł 8 września 1929 r. na dur brzuszny w szpitalu św. Ducha przy ul. Elektoralnej 12 w Warszawie.

Miał wtedy 52 lata. Pochowano go w okazałym grobowcu rodzinnym na Powązkach, w tzw. alei Katakumbowej (filar 44), ale wkrótce szczątki przeniesiono do skromnego grobu w odległej od Katakumb kwaterze 227. Czyżby powodem były pieniądze, którymi Jaroszyński przez całe życie tak sprawnie obracał? Czyżbyśmy mieli do czynienia z rodzinną zemstą za pozbawienie familii wielomilionowego spadku, na który zapewne liczyła?

Głębokie zaangażowanie Karola Jaroszyńskiego w próbę obalenia bolszewickiego reżimu w Rosji było prawdopodobnie przyczyną zamachu na jego życie w Operze Paryskiej, gdzie został ukłuty zatrutą igłą. Jakoś się z tego wykaraskał, ale zamach niekorzystnie odbił się na jego zdrowiu. Zaangażowanie Jaroszyńskiego w walkę z bolszewizmem przyniosło również efekt w postaci całkowitego przemilczenia nazwiska tego człowieka w historiografii za czasów PRL. Życie Karola Jaroszyńskiego to znakomity materiał na scenariusz filmowy. Może uwiecznienia tej wyjątkowo barwnej postaci podejmie się rodzima kinematografia?

Źródło: Tygodnik Passa

Autorzy: Lech Królikowski , Tadeusz Porębski ,
Data utworzenia: 30 kwietnia 2021 10:22

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/karol-j ... je/51dntn0
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

beadnorsi
Posty: 1517
Rejestracja: niedziela 27 maja 2018, 12:06
x 3
x 97
Podziękował: 3009 razy
Otrzymał podziękowanie: 2117 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: beadnorsi » piątek 30 kwie 2021, 18:32

Bardzo ciekawy temat @songo :shock:

Oczywiscie wszedzie eskimosi,dlaczego mnie to nie dziwi ;)
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16967
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1086
x 544
Podziękował: 17177 razy
Otrzymał podziękowanie: 24258 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 30 kwie 2021, 18:43

najbogatszy Polak w historii naszego kraju. Niewielu ludzi wie o jego istnieniu, choć powinni, bo sławny Bill Gates i inni wielcy finansiści mogliby robić u Jaroszyńskiego za chłopców na posyłki....
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16967
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1086
x 544
Podziękował: 17177 razy
Otrzymał podziękowanie: 24258 razy

Re: Zapomniani Wielcy Polacy

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 06 sty 2023, 12:59

HISTORIA
Ignacy Łukasiewicz - twórca przemysłu naftowego
[attachment=0]ig.jpg[/attachment]
17.02.2022 PAULINA DRAGANUDOSTĘPNIJ:
Rok 2022, w którym przypada 200. rocznica urodzin i 140. rocznica śmierci twórcy przemysłu naftowego, został ogłoszony przez Sejm rokiem Ignacego Łukasiewicza. Warto więc nieco bliżej przyjrzeć się historii życia tego wspaniałego Polaka, który zasługuje na pamięć kolejnych pokoleń.
https://www.national-geographic.pl/arty ... -naftowego
Załączniki
ig.jpg
ig.jpg (49.57 KiB) Przejrzano 606 razy
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

ODPOWIEDZ