Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Niewyjaśnione przypadki

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » środa 13 mar 2013, 20:49

Coraz więcej w massmediach pojawia się różnych ujęć przypadków, których nie można wyjaśnić na bazie znanej nam fizyki, chyba niegdyś była lepsza cenzura.
Tutaj film z kamery przemysłowej, jak światło podniosło i postawiło w poprzek autostrady koło Stuttgartu jadącą ciężarówkę, a potem przypomnienie zasuwającej nad autostradą kuli światła.
Złośliwi twierdzą, że to działania "ciemnych" (z ciężarówką), którzy chcą wmanewrować UFO - wyrobić przyjaciołom z GFoL fatalną opinię.

0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » poniedziałek 18 mar 2013, 11:38

Zastanawiam się , bo nie widać dokładnie ,czy to auto osobowe zdazyło wyprzedzic cięzarówke lub przejechac z prawej strony ?
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 18 mar 2013, 12:44

Według mnie wyprzedzający samochód był gdzieś 1/3 długości ciężarówki, gdy zaczęło ją podnosić, więc przejechał pod jej silnikiem. Widać tylko, że ciężarówka się unosi i praktycznie staje w miejscu w poprzek jezdni.
Co ciekawe z ciężarówki zniknął ładunek! Ale nawet jeśli byłaby pusta, to uprzedzając wyjaśnienia, nie mogę sobie wyobrazić wiatru, który mógłby to zrobić, choć parę razy właśnie na niemieckich autostradach sam widziałem działanie bocznych wiatrów, ale to były "machnięcia" do maks. 0,5 m.
Mnie kiedyś wiatr też "przestawił" pustego busa 1000MB (stary Mercedes) o jakieś 20 cm na zakrętach koło Olsztynka.
Dużo mogłyby w tym wypadku powiedzieć ślady opon (po upadku) - jeśli jakiekolwiek powstały.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » poniedziałek 18 mar 2013, 13:02

jak to ładunek zniknął ???? :shock: ciekawe co ta ciężarówka przewoziła,moze jakiś przemyt broni i UFO-ki sie wkurzyli ?
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » poniedziałek 18 mar 2013, 13:57

Co było ładunkiem niestety nie powiedziano, nawet nie widzę w tym nic dziwnego i założę się, że nie była to margaryna, ale dalsze dochodzenie nie będzie tematem w mediach, a na przecieki póki co też nie należy liczyć.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
barneyos
Administrator
Posty: 1455
Rejestracja: piątek 04 sty 2013, 08:49
x 24
x 73
Podziękował: 154 razy
Otrzymał podziękowanie: 1893 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: barneyos » poniedziałek 18 mar 2013, 16:43

Może odbijali swojego, Muldek i Skalska też się uganiali za takimi nieoznakowanymi tirami.
0 x


======================================================
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko rzeczy, których na razie nie potrafimy zrobić

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » czwartek 25 kwie 2013, 23:53

Co strzeliło w Bell Island?

35 lat temu nad wysepką u wybrzeży Kanady widziano tajemniczy „promień”, który uderzył w gospodarstwo Bickfordów dziurawiąc dach, zabijając kury i powodując eksplozje urządzeń elektrycznych. Towarzyszył temu potężny huk. Ucierpiały też inne okoliczne domy. Ale dziwnych aspektów tej historii było dużo więcej. Do incydentu doszło pośród fali dziwnych powietrznych wybuchów, które nękały wschodnie wybrzeże USA. Gdy fakty poskładano w całość okazało się, że mogły odpowiadać za to nieostrożne testy nowej broni - być może takiej, o której pisał
Nikola Tesla.

Obrazek
fot. Shutterstock

W mgliste niedzielne przedpołudnie, 2 kwietnia 1978 r., James Bickford postanowił włączyć telewizor. Jego żona krzątała się po domu. Kilka chwil później zdarzyło się coś, czego nigdy się nie spodziewali. Kobieta poczuła nagle ucisk w skroniach. Znajdująca się w pobliżu skrzynka z bezpiecznikami eksplodowała na jej oczach, podobnie jak telewizor. U ich sąsiadów z gniazdek strzelały błękitne ogniki. Zaraz potem wyspą wstrząsnął wybuch, który pan Bickford porównał do detonacji 300 lasek dynamitu. Śledztwo wykazało, że w tym czasie nad Bell Island widziano tajemniczy słup światła oraz jasne kule.

Dom i budynki gospodarcze Bickfordów były poważnie uszkodzone. Instalacja elektryczna nadawała się do wymiany. Co ciekawe, w śniegu znaleziono trzy dziwne zagłębienia, z których dwa miały ponad metr średnicy. Sprawa okazała się być elementem większej całości. Kilka miesięcy wcześniej władze USA zostały zmuszone do zbadania serii powietrznych wybuchów, które nękały mieszkańców wschodniego wybrzeża. Incydent z Bell Island pokazał, że tajemnicze „grzmoty”, bez względu na to, kto za nimi stoi, mogą zagrażać ludziom

Grom z jasnego nieba

Maleńka Bell Island leży w Zatoce Conception, na wschodnim krańcu najbiedniejszej kanadyjskiej prowincji Nowa Fundlandia i Labrador. 34 km kwadratowe powierzchni wyspy usiane są reliktami jej górniczej przeszłości. Robotnicy wyemigrowali stąd, gdy na przełomie lat 50. i 60. okazało się, że wydobycie miejscowej rudy żelaza przestało się opłacać. Ci, którzy pozostali, zajęli się rolnictwem. Spokój lokalnej społeczności zakłócany był rzadko, aż do pamiętnego niedzielnego przedpołudnia, gdy doszło do eksplozji. Mieszkańcy twierdzili, że zwiastował ją niepokojący dźwięk przypominający bicie w dzwon.

Wybuch dosłownie rozerwał stodołę i uszkodził dom Bickfordów, ale na miejscu nie znaleziono śladów ognia. Na szczęście nikt z domowników nie odniósł poważniejszych obrażeń. Eksplozja zabiła za to kury, które krwawiły z oczu i dziobów. Echo poniosło jej odgłosy na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Na Bell Island pojawili się wkrótce różnej maści eksperci, których celem było wyjaśnienie zagadkowego incydentu określanego początkowo jako „eksplozja atmosferyczna”. Relacje świadków nie pasowały jednak do naciąganych teorii o „piorunie kulistym” czy „anomalii pogodowej”. Jedną z rzeczy świadczących o tym, że było to coś innego widziała Millie Janes: „Był to jakby ‘pasek’ z nieba dotykający ziemi, a właściwie schodzący ku niej po ukosie” - relacjonowała.

- Najpierw usłyszałam huk, który zdawał się zbliżać w naszą stronę - mówiła inna świadek, Carol O’Brien. - Pokój wypełnił się jasnością, a całe niebo zrobiło się czerwone. Pobiegłam do kuchni, wyjrzałam i zobaczyłam ogień. Myślałam, że wybuchł dom w sąsiedztwie. Wkrótce przyszli do nas Bickfordowie i powiedzieli, co się u nich stało.

Mieszkańcy sąsiedniego Półwyspu Avalon donosili o „zorzach” widzianych nad Bell Island dzień przed wybuchem. Świadkiem najciekawszego zdarzenia był jednak wnuczek Bickfordów, Darrin. 2 kwietnia dosłownie otarł się on o „kulę energii”: „Miała z metr średnicy, była w przeważającej części niebieska, ale miała pomarańczowe brzegi” - twierdził. Chłopiec dodał, że „twór” pojawił się w odległości kilku metrów, a jego „oddziaływanie” zrzuciło go z roweru. Kiedy się podniósł, kuli już nie było.

Wyjaśnić za wszelką cenę

Intensywne zainteresowanie uczonych tym, co wydarzyło się na Bell Island nie było bezpodstawne. Wynikało z serii niewyjaśnionych „powietrznych eksplozji”, na które od grudnia poprzedniego roku uskarżali się mieszkańcy wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. W reakcji na prośby zaniepokojonych obywateli, prezydent Jimmy Carter nakazał specjalistom wyjaśnić tę sprawę. W marcu 1978 r. Marynarka Wojenna przedstawiła raport, który przypisywał wybuchy działalności samolotów naddźwiękowych. Dla Amerykanów sprawa była zamknięta, ale „Mysterious booms” („Tajemnicze grzmoty”) - jak określała je prasa - odnotowywane były również w Kanadzie.

Tamtejsze Ministerstwo Transportu nie było pewne, czy wina rzeczywiście leży po stronie odrzutowców. Często nie odnotowywano ich obecności w rejonach, skąd dobiegały anomalne „kanonady”. Ustalono również, że zjawisko pojawiało się, po czym na jakiś czas zanikało. Ponadto „grzmoty” miały tendencję do występowania o stałych porach dnia. Dr William Donn z Obserwatorium Lamont-Doherty, które monitorowało dźwięki rozchodzące się w atmosferze, krytykował ustalenia amerykańskich specjalistów uznając, że zjawisko to na pewno wynik działalności człowieka.

„Mysterious Booms” oraz to, co stało się niedługo potem na Bell Island, zmotywowało rzeszę specjalistów do poszukiwania racjonalnych wyjaśnień mających zastopować rozwój teorii spiskowych. Początkowo uznawano, że farma Bickfordów została zdemolowana przez piorun kulisty, ale anomalie odnotowane 2 kwietnia przez świadków wskazywały na coś innego. W sukurs uczonym przyszła hipoteza „superpioruna” - potężnego, choć bardzo rzadkiego wyładowania, z którą nie wszyscy się jednak zgadzali: „Jaki piorun? Niemożliwe. To był wybuch!” - dziwiła się Millie Bickford.

- To bardzo dziwne zdarzenie, ale z tego, co wiem, nie było to nic innego, tylko zjawisko elektryczne, rodzaj wyładowania. Był to piorun, bardzo nietypowy i ogromny, inny niż te, z którymi zwykle mamy do czynienia - tłumaczył dziennikarzom geofizyk, dr Thomas Gold.

Promień Tesli

Tajemnicze „grzmoty” nad USA i brak konsensusu odnośnie tego, co zrujnowało gospodarstwo Bickfordów, motywowały do szukania alternatywnych wyjaśnień. Jedna z popularniejszych teorii dotyczyła testowania przez Amerykańską Armię (lub Sowietów) nowego rodzaju broni. Sugerowano, że mogła ona opierać się o zjawisko impulsu elektromagnetycznego, co odpowiadało m.in. za zniszczenia sprzętu elektronicznego i sieci przesyłu energii. Mówiąc dokładniej, chodziło o broń typu NNEMP (tzw. nienuklearny impuls elektromagnetyczny) wykorzystującą materiały wybuchowe jako pierwotne źródło energii.

Nikt nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego celem ataków padli skromni mieszkańcy Nowej Fundlandii. Podejrzenia dodatkowo podsycał fakt, że w wyjaśnianie incydentu włączyli się uczeni z Laboratoriów Los Alamos (Nowy Meksyk), gdzie prowadzono badania nad nowymi technologiami obronnymi i bronią jądrową. Doszukując się w sprawie drugiego dna zwracano też uwagę na legendarny „promień śmierci”, o którym w latach 30. pisał Nikola Tesla. Wynalazca do końca życia utrzymywał, że jest w stanie zbudować tego typu superbroń. Gdy po jego śmierci FBI skonfiskowało jego rzeczy osobiste pojawiły się spekulacje, że rząd USA mógł być zainteresowany zrealizowaniem tych planów.

W zagadce wybuchu na Bell Island jest też polski wątek. 20 lat później, w styczniu 1993 r., w Jerzmanowicach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, nieznany obiekt (według niektórych „ognista kula”) uderzył w wapienny ostaniec, którego odłamki posypały się na okoliczne domy. W kilkudziesięciu budynkach wystąpiły zjawiska podobne do tych, o których donosili Bickfordowie i ich sąsiedzi. Doszło do uszkodzenia instalacji elektrycznych i sprzętu elektronicznego (wspominano nawet o „lewitacji” przedmiotów). Uczeni wyjaśniali to uderzeniem „pioruna kulistego”, ale pojawiły się wzmianki, że sprawą jerzmanowicką mocno interesowało się wojsko.

Choć o anomalii z Bell Island mało kto dziś pamięta, nie była ona jedynym wydarzeniem tego typu. W styczniu 2004 r. długa seria pożarów sprzętów domowych przetoczyła się przez sycylijską wioskę Canneto. Urządzenia ulegały zapłonowi również wtedy, gdy były odłączone od zasilania. Na miejsce wezwano nawet egzorcystę, ale władze sugerowały, że prawdziwą przyczyną mogą być testy „nietypowej broni”. Niestety nie udało się ustalić, kto za nie odpowiadał. Przypadki tego typu ujawniają, że taktyka przemilczania nawet najbardziej poważnych spraw przynosi często doskonałe efekty.
Autor: Piotr Cielebiaś Źródło: Onet
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » wtorek 10 wrz 2013, 09:27

Niezwykłe nagranie, auto pojawia sie nagle na drodze powodując wypadek

Niektóre z nagrań jakie udaje się zarejestrować za pomocą coraz bardziej popularnych rejestratorów jazdy, naprawdę potrafią zadziwić. W sieci pojawiło się właśnie wideo, które prezentuje niezwykłe zdarzenie drogowe.Na nagraniu widzimy ruszający pojazd, który dosłownie po kilku sekundach omal nie uczestniczył w zdarzeniu drogowym. Jadące obok niego auto zderzyło się z przejeżdzającym przez skrzyżowanie innym pojazdem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że z rejestratora wynika, że pojazd nadjeżdzający z prawej dosłownie pojawił się w powietrzu niczym słynny DeLorean Dr. Emmetta Browna z klasycznego już filmu Powrót do Przyszłości.

Wśród licznych komentarzy pod tym nagraniem w serwisie YouTube przeważają stwierdzenia, że to fałszerstwo, ale niektórzy twierdzą, że zbliżające się auto widać z prawej strony, a tłumaczenie, że pojawił się znikąd to typowe wyjasnienie własnej niezdarności.



http://innemedium.pl/wideo/niezwykle-na ... ac-wypadek

Może ,powiedzenie " nagle pojawiło się znikąd " nie jest wcale takie głupie ?
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » czwartek 24 paź 2013, 00:20

Dziwna obserwacja astronomiczna na tle Księżyca

Obrazek
Źródło: kadr z Youtube

Rosyjski astronom amator z miasta Wołogda, Aleksandr Lieuszkanow (Александр Леушканов) wykonał niezwykłe nagranie Księżyca. Na jego tle pojawia się nagle coś, czego kształt i trajektoria zupełnie nie pasuje do niczego, co znamy na Ziemi.Na tle Księżyca pojawia się nagle ciemny wydłużony kształt, który początkowo może przypominać smugę kondensacyjną samolotu. Po chwili jednak jasne staje się, że to coś innego. Obiekt powoli opada a potem znika i to nie jest typowe zachowanie samolotu, który po prostu przeleciałby na tarczy księżycowej.
Autor nagrania twierdzi, że jest w szoku po tej obserwacji, a zajmuje się astrofotografią od dziesięciu lat i nigdy nie widział czegoś podobnego. Zapytany o jego hipotezy na ten temat nawet nie był w stanie czegokolwiek wymyślić.
Pojawiła się teoria, że może to być jakiś spuszczony balon stratosferyczny opadający powoli w wyższych warstwach atmosfery i niesiony przez prądy strumieniowe. Jednak przeczy temu fakt, że obiekt nie zmienia kształtu. Pozostaje czekać na kolejne komentarze ekspertów i inne obserwacje, które można by było powiązać z nagraniem z Wołogdy.



http://innemedium.pl/wiadomosc/dziwna-o ... e-ksiezyca
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » czwartek 24 paź 2013, 10:30

Wygląda rzeczywiście dziwnie, ale moim zdaniem nic nie wskazuje na to, ze zjawisko występuje przy powierzchni księżyca. nagranie jest prawie w poziomie, więc światło bardzo dużą część drogi ma w ziemskiej atmosferze, widać jak prądy powietrza zniekształcają dolną krawędź księżyca.
Najdziwniejsze jest to, że zjawisko jest nieostre, podczas gdy druty anten są ostre (dziwne) i powierzchnia księżyca tez jest ostra. Świadczy to, że ogniskowa obiektywu była relatywnie krótka.
Podejrzewałbym jakiś kłaczek chmurki w atmosferze.
Dziwne też, ze przy takim powiększeniu, księżyc jest praktycznie utrzymywany w jednym miejscu ekranu, jego przesuwanie się jest normalnie bardzo szybkie i do takich zdjęć i filmów teleskopy mają napędy podążające za obserwowanym obiektem. A tu mamy "amatorskie" ujęcie i brak tego zjawiska.
Osobiście podejrzewam, że może to być rodzaj montażu, albo coś w naszej atmosferze, jak wspomniałem wcześniej.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » wtorek 03 gru 2013, 13:28

Zupełnie jak Jezus

Obrazek

Steven Frayne robi wszystkie cuda znane z Nowego Testamentu. Bez najmniejszego problemu lewituje lub doprowadza do samolewitacji przedmiotów, ale gorzej, bo ostatnio pokazuje rzeczy, o których nawet.. nie chcę mówić.

Kiedy w 2011 roku telewizja Discovery zdecydowała się wyemitować serial dokumentalny "Więcej niż Magia" (w oryginale: Dynamo: Magician Impossible) o ulicznych zabawach iluzjonisty z Bradford, w pismach zajmujących się branżą telewizyjną posypały się na nią gromy. Jak można w telewizji mającej ambicje naukowe pokazywać oszusta manipulującego ludźmi? Jaki jest sens pokazywania "lewych numerów" jakiegoś hochsztaplera o zdolnych rękach robiącego kuglarskie sztuczki? Przedstawiciele telewizji razem z producentami programu wyjaśniali, że po pierwsze w żaden sposób nie pomagają głównemu bohaterowi serii, a także apelują, aby uważnie oglądać to, co robi Steven Frayne, gdyż oni sami nie potrafią tego wyjaśnić.
Występy iluzjonisty spowodowały prawdziwą burzę na stronach telewizji Discovery, a także w sieci - na tysiącach for i w serwisach społecznościowych. Także czytelnicy serwisu FN z coraz większym zdumieniem śledzą to, co pokazuje telewizja Discovery, czego dowodzi jeden z komentarzy pod tekstem opublikowanym w serwisie.

"Może piszę nie na temat. Sorry! Ale po obejrzeniu wczoraj nowych odcinków Magika Dynamo (powtórka w Niedzielę, 19h na kanale Discovery) jestem w szoku. To nie może być magia!!! ON potrafi znacznie więcej niż już słynnych Wolf Messing. Czy ma tak piękny umysł? Czy potrafi przechodzić do innych wymiarów na oczach tys. ludzi? Czy opanował fizykę kwantową do perfekcji? A może współpracuje z siłami duchowymi? Nie wierzę, żeby były to ustawki, przez kanał Discovery. Kto potrafi mi odpowiedzieć???".

Oczywiście natychmiast znaleźli się chętni do wyjaśnień, którzy sprowadzili całą sprawę do "prostych numerów". Bo wiadomo, że tu "użył żyłki", a tu użył "czegoś przylepionego do szyi". Oto przykład odpowiedzi, która pojawiła się pod komentarzem z pytaniem w sprawie Frayne'a:

"Wiele z tych rzeczy to po prostu sztuczki iluzjonisty, tak jak na przykład numer z łańcuszkiem wyciąganym przez szyję - na jednym z pokazów po wyciągnięciu łańcuszka wyszedł mu również tatuaż, czyli łańcuszek wchodzi w coś przyklejonego do szyi (zawsze najpierw schylona głowa, niby zapinanie), a potem wychodzi na zewnątrz w teatralny sposób. Tak samo numer z klaksonem, gdzie po drugim sygnale znika i przenosi się na sąsiedni budynek - gość nigdy nie pracuje w okularach, tym razem jednak tak, bo ciężko było znaleźć sobowtóra. Całość jest reżyserowana i dokładnie przygotowywana (ekipa, pięciu operatorów, producenci, kasa itp)".

Tu trzeba wyjaśnić, że w owym bezlitosnym i wykpiwającym tłumaczeniu jest dość poważna nieścisłość, a opierać się tutaj należy na wyjaśnieniach producentów, w tym także kanału Discovery, które pojawiły się w brytyjskiej prasie.

Ludzie reprezentujący kanał Discovery twierdzą, że całość produkcji robiona jest bardzo niskim budżetem, nie ma ani pięciu operatorów (jest zawsze jeden operator z kamerą, który filmuje wydarzenia dyskretnie, aby uniknąć wystraszenia uczestników), a tym bardziej nie ma żadnego reżysera. Wiele rzeczy wykonywanych przez Stevena Frayne'a jest improwizowanych i nikt z ekipy nie wie, co się będzie działo.

Oczywiście można zawsze powiedzieć, że "oszust na oszuście, a na tym oszuście jeszcze jeden oszust", ale w każdym razie trudno posądzać kanał Discovery o jawne kłamstwa akurat w tej sprawie. Gdyby bowiem okazało się, że zgłosiłoby się do mediów owych "pięciu operatorów, reżyserów i tłumy statystów", to nie tylko skończyłaby się historia z Dynamo, ale w gruzy na wieki ległaby wiarygodność stacji Discovery, która ma znakomitą markę. Piszemy o tym po to, aby pokazać, że sprawa ze Stevenem Fraynem nie jest taka prosta, jak chciałoby wiele osób widzących w nim kolejnego iluzjonistę, prostego oszusta. Ale najpierw wyjaśnijmy niezorientowanym w sprawie, kim jest ten człowiek.

Ten trzydziestoletni obecnie Brytyjczyk urodził się 17 grudnia 1982 w bardzo ubogiej dzielnicy w Bradford w Wielkiej Brytanii. Od urodzenia zmagał się z potworną i nieuleczalną chorobą jelit (Leśniowskiego-Crohna), która sprawiła, że jedzenie sprawiało mu ogromny ból. Ubocznym skutkiem tej choroby i ogólnego niedożywienia było to, że od dziecka jest bardzo drobnej postury (waży ok. 50 kilogramów). W szkole z tego powodu był ciągłym obiektem ataków ze strony rówieśników, którzy zabawiali się w dość okrutny sposób - wsadzali go do kosza na śmiecie i zrzucali z pagórka. Z pomocą przyszedł mu jego dziadek, który od dzieciństwa zajmował się magią. Nauczył swojego wnuka pewnej sztuczki polegającej na tym, aby nagle stać się "nieskończenie ciężkim" dla wszystkich innych ludzi, aby żaden z rosłych osiłków nie był w stanie podnieść go do góry nawet o milimetr (ten numer Frayne zrobił kilka razy także podczas swoich programów "Więcej niż magia", emitowanych w telewizji Discovery). Sposób ten okazał się bardzo skuteczny i rówieśnicy ośmieszeni owym pokazem szybko dali mu spokój. Steven Frayne jednak na tym nie poprzestał i zaczął trenować pod okiem dziadka rozwijając swoją "siłę".

Po pewnym czasie był w stanie przesuwać przedmioty, a także czytać "ludzkie myśli", co wywoływało obłędne zdziwienie połączone z przerażeniem u testowanych w ten sposób przez niego ludzi. On jednak zauważył, że można iść "krok dalej". Na ulicach Bradford zaczął robić tak zwane "sztuczki karciane", które narobiły mu ogromnego rozgłosu w całej Wielkiej Brytanii dzięki serwisowi YouTube. Na czym polegały owe "sztuczki"? Głównie na tym, że bezbłędnie odgadywał kartę, którą z talii wyciągnie przypadkowo poznana na ulicy osoba, ale także zanim ona dotknęła talii kart mówił, jaką kartę "pomyślał sobie" taki człowiek, a to wywoływało u uczestnika "karcianej sztuczki" już nawet nie zdziwienie, ale nawet często chęć ucieczki. Dlaczego? No bo przecież nie można czytać ludzkich myśli! Ale Steven Frayne ciągle robił postępy i ciągle rozwijał swoje umiejętności.

Ostatnio w Bazie FN doszło do ciekawej dyskusji na temat Stevena Frayne'a. Jeden z naszych kolegów, który miał okazję poznać osobiście innego słynnego iluzjonistę, Davida Copperfielda, zgodził się na odpowiedzenie na kilka pytań dla czytelników serwisu FN.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś Stevena Frayne'a, czyli Dynamo?

Na jego osobę zwróciła mi uwagę moja znajoma, która zajmuje się sprawami ezoterycznymi. Zapytała mnie, czy oglądałem telewizję Discovery i czy widziałem Dynamo. I oczywiście zapytała, co o tym sądzę. Pamiętam, że obiecałem jej obejrzeć jakiś odcinek i napisać moje refleksje. Zobaczyłem program telewizyjny, zobaczyłem w opisie programu słowa "znany iluzjonista" i od razu machnąłem na to ręką
szkoda mojego czasu - tak pomyślałem.

Dlaczego tak pomyślałeś?

Dlaczego? Bo iluzjonista to ktoś, kto wykorzystując proste sztuczki wprowadza iluzję, czyli oszustwo. Mówiąc krótko, w słowo "iluzjonista" możemy wstawić słowo "oszust" i w zasadzie sens zdania pozostanie ten sam. Mam zbyt wiele spraw, które wymagają ode mnie pracy i czasu, abym zajmował się oszustami. Wiem, że istnieją, wiem, że zarabiają ogromne pieniądze i tyle. Myślałem, że historia ze Stevenem Fraynem dla mnie okazała się zakończona, ale myliłem się.

W 2000 roku poznałeś Davida Copperfielda. Czy on
jak go oceniasz?


Bardzo miły człowiek, mający dystans do siebie i do świata. Doprowadził swoje ręce do nieprawdopodobnej biegłości. Pamiętam, że kilku kolegom z ekipy telewizyjnej wyjął "to i owo" z kieszeni marynarek
zrobił to naprawdę świetnie. Oczywiście nikt z nas nawet przez chwilę nie wątpił w to, że są to sztuczki, proste tricki robione przez faceta bardzo sprawnego w robieniu iluzji. Sam Copperfield żartował, że do jego show musi być potrzebny sprzęt o wiele bardziej złożony, niż na koncert The Rolling Stones i wymaga większej liczby ciężarówek. Potem zostałem zaproszony na pokaz i siedziałem w pierwszym rzędzie. Bawiłem się znakomicie i mimo że wiedziałem, że Copperfield unosi się w powietrze dzięki nylonowym nitkom lub znika dzięki sprytnej zapadni, byłem pełen szacunku dla tego człowieka za prawdziwe mistrzostwo. Każda złotówka wydana na ten pokaz przez ludzi, którzy kupili bilety na show Copperfielda, była tego warta. Pamiętam tylko, że zapytałem go podczas rozmowy o to, czy wierzy w zjawiska pozazmysłowe, jak jasnowidzenie czy telepatia. Wtedy spoważniał i zupełnie serio odpowiedział, że pytanie o rzeczy oczywiste nie ma sensu. Bo jest to wiedza, a nie wiara. Bardzo ciekawe spotkanie, ale zostawmy Davida Coperfielda na boku.

Tak, wróćmy do Stevena Frayne'a. Powiedziałeś, że dla ciebie w zasadzie nie było tematu. Kiedy jednak się zainteresowałeś jego przypadkiem?

To było chyba tydzień lub dwa tygodnie później, kiedy przez przypadek przełączając kanał w telewizorze i natrafiłem na fragment jego programu. Przyznam szczerze, że zamurowało mnie, bo zobaczyłem, że ten człowiek robi to samo, co robił jeden z buddyjskich mnichów, który prezentował siłę energii Ki na posiadanym przeze mnie filmie.

Pamiętasz, co to było?

Tak. Zacznijmy od tego, że Steven Frayne robił wszystko ubrany w t-shirt. Nie miał żadnej koszuli z ogromniastymi rękawami, w których aż roiłoby się od "rekwizytów i elektroniki". On po prostu był w tej koszulce i nagle na oczach przerażonych przechodniów powyginał sobie palce w dłoni w taki sposób, jakby były z plasteliny
Powiedzmy sobie jasno - to nie jest tak, kiedy palec wyjmiemy sobie ze stawów i "puścimy wolno". Wygląda to co prawda przerażająco, ale to, co zrobił Frayne było czymś zupełnie innym. Wtedy przypomniałem sobie, że podobną rzecz potrafił zrobić ten mnich, który tłumaczył to tym, że owa energia Ki w stanie silnej medytacji pozwala zmieniać naturę ludzkiego ciała. Pomyślałem sobie wtedy tak: czy to możliwe, żeby jakiś taki mizerny chłopczyna z Bradford pokazujący sztuczki z kartami opanował tak wyrafinowaną technikę? W głowie mi się to nie mieściło. Zacząłem oglądać dalej program i wtedy zrozumiałem, że sprawa jest coraz ciekawsza. I muszę się skontaktować z tym człowiekiem.

Zrobiłeś to?

Tak. Mam z nim kontakt.

Ale powróćmy do tego programu. Co ciebie zaskoczyło?

Pracuję w mediach tyle lat, że mam wyczulone oko i ucho na błędy. Moi przyjaciele wiedzę, że błyskawicznie widzę wszelkie "udawanki" i "teatralne gierki" podstawionych osób. Tymczasem w przypadkach zainscenizowanych scen przez Dynamo widziałem autentyczne zdziwienie ludzi
To nie była żadna gra. Zacząłem coraz bardziej zastanawiać się, jaka jest granica iluzji. Co można zrobić za pomocą niewidocznych żyłek, ukrytych kieszeni, lewych zapadni, podstawionych "kolesi", ustawionych "scenek" i tak dalej i tak dalej
Potem pamiętam, że kolejna rzecz zwróciła moją uwagę, zastanowiła mnie.

Co?

Czytanie w myślach. Wielokrotnie widziałem to w wykonaniu Jackowskiego [jasnowidza - przyp. red.], więc wiem, że jest to po prostu możliwe. Ale to, co robił Steven Frayne było poza wszelką granicą. W zasadzie można tylko przypomnieć fakty z życia Wolfa Messinga, polskiego genialnego jasnowidza, który podczas pokazów w teatrach w latach 30. ubiegłego wieku robił to samo, co Steven Frayne. Z czasem okazało się, że podobieństw między panami jest więcej, ale Frayne wydaje się być o wiele dalej od Messinga, o wiele dalej
Jego ostatnie dwa programy są przekroczeniem wszelkich granic. Po ich emisji zapadła cisza na portalach brytyjskich.

Przestali go komentować?

Nie
nie to miałem na myśli. Każdy portal prezentujący zjawiska niewyjaśnione czy zwłaszcza zagadkowe filmy lub zdjęcia ma kilku zaciekłych demaskatorów, którzy z buta, z marszu negują wszystko i wszystkich.

Dlaczego?

Dlatego. Po prostu negują i już. To ich dowartościowuje, czują przewagę, czują się po stokroć mądrzejsi i ważniejsi niż są w rzeczywistości, leczą kompleksy... to psychologia raczej, a nie żaden obiektywizm. Zawsze powtarzam, że to są skończone głupki, ale.. istnienie ich musi być wliczone w rachunek prowadzenia takiej działalności, jak zajmowanie się zjawiskami niewyjaśnionymi. A więc dla takiego każde zdjęcie "to oszustwo", każde to "błąd fotograficzny", to pyłek i tak dalej. (...) Ale to taka refleksja, przy okazji moich własnych doświadczeń z przestrzeni ostatnich 20 lat zajmowania się zjawiskami niewyjaśnionymi... W każdym razie owi demaskatorzy także wzięli na warsztat Stevena Frayne'a. Śledzę jedną z takich dyskusji na portalu społecznościowym Discovery. I początkowo szło im znakomicie.

To znaczy demaskowanie Frayne'a?

Tak. Jechali tradycyjnie, a więc: proste tricki z naciskiem na słowo "proste", że niby ktoś robi historie z niczego, a to wszystko jest dla takiego jednego z drugim "proste". A więc proste tricki, nitki, podwójne kieszenie, podstawieni ludzie. Nie wiem, czy Frayne czytał tę dyskusję, ale zauważyłem, że trochę zmienił swoje pokazy. Ostatnio nie nosi żadnych koszul z długim rękawem, tylko t-shirty. Nie ma szans, aby
W każdym razie wykonał także kilka rzeczy, które sprawiły, że demaskatorzy z grupy zamilkli. Zapadła krępująca cisza.

Ale, o ile wiem, ty także nie potrafisz wielu rzeczy skomentować?

Tak. Przyznaję, że mam z tym duży problem.

Z czym najbardziej?

Powiedzmy wprost: w najnowszej serii Steven Frayne robi wszystkie cuda znane z Nowego Testamentu. Bez najmniejszego problemu lewituje lub doprowadza do samolewitacji przedmiotów, ale gorzej, bo ostatnio pokazuje rzeczy, o których nawet.. nie chcę mówić, gdyż zamierzam spotkać się z nim osobiście. To nie są rzeczy, które można wyjaśnić "sznurkiem i ukrytą nitką", bo o ile wiem, nawet Wolf Messing nie pokazał, że potrafi ożywić materię nieożywioną.

Czy to pokazał Frayne?

Tak.

Twoim zdaniem to przekroczenie jakieś granicy?

Owszem. Z ewangelii apokryficznych wiemy, że Jezus jako małe dziecko potrafił ulepić z gliny figurki ptaków, które następnie na oczach przerażonej rodziny i kolegów zamieniały się w żywe ptaki. W jednym z programów Frayne zrobił to samo z figurkami motyli. Nie potrafię tego skomentować. Przyznaję, że wtedy odjęło mi mowę.

A jak oceniasz jego chodzenie po wodzie, kiedy wszedł na Tamizę w Londynie?

To kolejny dobry przykład. Widziałem całe wielostronicowe opracowania w sieci wyjaśniające, jak to zrobił, jak "płetwonurkowie pod wodą" podtrzymywali go za stopy i układali specjalne szyny, ale
te wszystkie wyjaśniania mają jedną słabą stronę. Oznaczają bowiem, że podczas jego programów są nie tylko zaangażowane osoby trzecie, ale wręcz setki takich osób. Tymczasem do tej pory nikt się nie zgłosił, aby w mediach powiedzieć "tak, byłem w ekipie Stevena Frayne'a i uczestniczyłem w jego numerze. A zrobiłem to tak
". Taka osoba przy obecnej megapopularności Dynamo mogłaby zdobyć fortunę. Nic takiego jednak się nie dzieje, a wszelkie opowieści o umowach lub zastraszaniu takich ludzi przez producentów programu można włożyć między bajki. Wiem, bo sam pracuję w mediach od kilkudziesięciu lat.

Mówisz, że masz problem ze Stevenem Fraynem. Dlaczego?

Jego zachowanie jest dla mnie zagadką. Wiem, że przekazuje praktycznie wszystkie zarobione pieniądze na cele charytatywne, ale z drugiej strony wyraźnie imponuje mu znajomość z jakimś znanym raperem
Ludzie, którzy potrafią lewitować - a są tacy, zapewniam - to ludzie wyciszeni, spędzający długie godziny na skomplikowanych medytacjach, unikający mediów jak ognia. O nich nikt nie usłyszy i nikt nie przeczyta poza tymi, którzy są naprawdę mocno wtajemniczeni w posługiwanie się boską energią ukrytą w każdym z nas. Tymczasem Steven Frayne robi to na oczach setek milionów ludzi wpatrzonych w ekran telewizora. Nie pojmuję tego, ale powtarzam - zaczekajmy, aż się z nim spotkam.

Ale możemy założyć, że to wszystko jest oszustwo?

Jasne, że możemy tak założyć. Można nawet założyć, że ja nie istnieję, nie ma tej rozmowy, a rozmawiasz jedynie z kimś "podstawionym", bardzo podobnym, a wszystko jest inscenizacją, nawet nasza Baza FN. Wszystko i wszyscy oszuści, wszystko lewe, udawanka na całego
Oczywiście można i, żeby było jasne - do momentu mojego spotkania z Fraynem nie można niczego wykluczyć. Zdumiewające jest to, że każdy z numerów udaje mu się zrobić za pierwszym razem. Wiem z wywiadu z jednym z kamerzystów realizujących "Dynamo: Magician Impossible", że to, co go najbardziej zdumiało, to brak dubli. Jak robisz "sztuczki i tricki", to zawsze jest moment, kiedy karta ci wyskoczy i upadnie na podłogę. Temu człowiekowi nic takiego się nie zdarza. Robi wszystko za pierwszym razem, bezbłędnie
operator kamery nie potrafił wyjść ze zdziwienia. Zapewniał, że ekipa także nie wie wcześniej, co Dynamo zamierza zrobić na ulicy. Muszę się z nim spotkać, chętnie wtedy podzielę się moimi własnymi refleksjami.

Chcesz zrobić na nim pewien test?

Tak. Nazwijmy go testem "Wolfa Messinga". Ale na razie, proszę, nie wymagaj, abym zdradził szczegóły. Inaczej w ogóle nie ma sensu cały eksperyment.

Czy to spotkanie będzie w Polsce?
Nie

http://strefatajemnic.onet.pl/cuda/zupe ... ezus/08116
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: songo70 » wtorek 03 gru 2013, 15:04

..mnie już tylko dziwi, że on prawie nikogo już nie dziwi.. :?:
ale może to znak tego czasu, bo po transformacji każdy będzie tak mógł. ;)
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » piątek 06 gru 2013, 20:43

Dziwne poświaty widziane na całym świecie

Obrazek

Źródło: rosyjski Internet

Od kilkunastu dni do redakcji InneMedium docierają informacje o dziwnych światłach obserwowanych na horyzoncie. Na pierwszy rzut oka wyglądają one jak łuny nad miastami, ale po chwili okazuje się, że światła świecą nie tam gdzie trzeba. Tak przynajmniej twierdzą świadkowie z Polski i Rosji.
Nie wiadomo, co to jest, ale specjaliści rosyjscy sugerują, że jest to jakiś rodzaj zjawiska świetlnego występującego w wyższych partiach atmosfery. Nie ma jednak żadnych dowodów popierających tę hipotezę. Trudno zatem się dziwić, że wśród lokalnej ludności zaczynają się pojawiać najróżniejsze teorie.

Obrazek
Obrazek
Źródło: rosyjski Internet

Z pewnością wiele z tych obserwacji dziwnych blasków w atmosferze to po prostu łuny dużych miast, albo zakładów przemysłowych, ale mnogość nietypowych obserwacji jak te dokonane z rosyjskiego Kuzbasu. Podobne zjawisko wystąpiło też niedawno na Dolnym Śląsku, w okolicy Wrocławia.


Jeśłi ktoś widział coś podobnego prosimy o kontakt na adrest kontakt@innemedium.pl, a jeszcze lepiej jeśli udałoby się wykonać zdjęcia tego zjawiska, nawet za pomocą telefonu komórkowego.
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
blueray21
Administrator
Posty: 9737
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 23:45
x 44
x 483
Podziękował: 449 razy
Otrzymał podziękowanie: 14639 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: blueray21 » piątek 06 gru 2013, 21:36

Gdzieś nieco wcześniej spotkałem się z hipotezą, że jest to skutkiem opadającego pyłu kosmicznego, ale nie wchodziliśmy jeszcze w ogon ISON, może chodziło o inną kometę, bo na święta powinny być widoczne gołym okiem 4 sztuki komet.
0 x


Wiedza ochrania, ignorancja zagraża.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 18 gru 2013, 21:45

Aż tyle matek wierzy, że zapładnia je Duch Święty! Nie uwierzysz


Naukowcy wciąż nie mogą w to uwierzyć. Amerykańskie matki wierzą, że ich dzieci urodziły się mocą Ducha Świętego. Twierdzą, że zaszły w ciążę nie uprawiając wcześniej seksu. Większość to kobiety głęboko wierzące w Boga.

Badanie blisko 8 tys. Amerykanek między 15. a 28. rokiem życia prowadzono od 1995 roku na potrzeby rządowego projektu testów medycznych Longitudinal Study of Adolescent Health. Jedna na dwieście kobiet poinformowała przynajmniej o jednym "niepokalanym poczęciu" w ich życiu - informuje "The Indpendent".

Gazeta podkreśla, że w badaniu specjalnie wskazano, że kobiety nie odnosiły się np. do metod sztucznego lub wspomaganego zapładniania. Co ciekawe, wszystkie te kobiety wyróżniały pewne cechy wspólne.


31 proc. kobiet podpisało w swoich parafiach przyrzeczenia o dochowaniu dziewictwa do ślubu. 28 proc. twierdziło, że o seksie wie niewiele. Większość nigdy na ten temat z rodzicami nie rozmawiała - dodaje gazeta.

British Medical Journal, w którego najnowszym numerze znalazł się opis badania, przywołuje i wyjaśnia zjawisko partenogenezy. Proces takiej aseksualnej reprodukcji był spotykany u innych gatunków, ale nie u człowieka.
Autor: JS

http://www.independent.co.uk/life-style ... amilies/...


http://www.sfora.pl/Az-tyle-matek-wierz ... ysz-a62813



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » środa 18 gru 2013, 21:56

Swego czasu oglądałem film, w którym kobiety w wielu miejscach świata zostały zapłodnione przez "moc". Po czym powiły dzieci, które charakteryzowały się nadludzkimi zdolnościami ale w negatywnym znaczeniu tego słowa. Owa moc pochodziła oczywiście od obcych, którzy swoim statkiem (ufo) nawiedzali te części świata.
Moze i w tych przypadkach ten "duch święty" zadziałał? :twisted: :lol:
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Thotal
Posty: 7359
Rejestracja: sobota 05 sty 2013, 16:28
x 27
x 249
Podziękował: 5973 razy
Otrzymał podziękowanie: 11582 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: Thotal » środa 18 gru 2013, 22:14

Może Duch Święty rozmnaża się poprzez fanatyzm ;)



Pozdrawiam - Thotal :)
0 x



Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » środa 18 gru 2013, 22:39

Dariusz pisze:Swego czasu oglądałem film, w którym kobiety w wielu miejscach świata zostały zapłodnione przez "moc". Po czym powiły dzieci, które charakteryzowały się nadludzkimi zdolnościami ale w negatywnym znaczeniu tego słowa. Owa moc pochodziła oczywiście od obcych, którzy swoim statkiem (ufo) nawiedzali te części świata.
Moze i w tych przypadkach ten "duch święty" zadziałał? :twisted: :lol:


to z pewnoscią oni ,nie widzę innej opcji
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
Kiara
Posty: 3829
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 15:10
x 211
Podziękował: 1713 razy
Otrzymał podziękowanie: 4061 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: Kiara » czwartek 19 gru 2013, 09:33

@Darek....
Moze i w tych przypadkach ten "duch święty" zadziałał? :twisted: :lol:


skoro ten "Duch Święty"..... :twisted: :twisted: taki rozpustnik , to niech płaci teraz alimenty na swoje dzieci!!!! :lol: :lol:
Dlaczego społeczeństwo ma ponosić konsekwencje jego gwałtów! a te damy jak wiedziały że może ich taka niespodzianka spotkać , to trzeba było środki antykoncepcyjne zażywać!!!! Znają już przypadek igraszek "Ducha Świętego "... z przed 2000 tys lat? Chyba jest na ziemi formalny przedstawiciel Boga!!! No to mili moi , do niego po kasę na te dzieci , a, on niech załatwia sprawę ze zleceniodawcą pracy!!! 8-) :evil:
Dosyć tego, dosyć robienia ludzi w jajo! :lol: :lol:

niech posprawdzają Dna dzieciom , to może odnajdą tak bardzo , od dawna poszukiwany pierwiastek Boski..... ;) :lol:

Obrazek
0 x


Miłość jest szczęściem!

Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: songo70 » czwartek 19 gru 2013, 11:09

Toksyczne odpady "Znikają" z California Coast - mają dylemat .bo chcieli odkażać.
Związki tajemniczo niższe na szelfie wzdłuż Palos Verdes
Przez Neala Colgrass , newser Sztabu
Wysłane 18 listopada 2013 17:15 CEST

(Newser) - Naukowcy drapią głowy na dowód, że odpady toksyczne zanieczyszczające dno morskie w Kalifornii zaczęły znikać, bez żadnego powodu, LA Times donosi. Powierzchnia 17 mil kwadratowych u wybrzeży La County od dawna była przerażającym wysypiskiem pestycydu DDT i związków przemysłowych, znanych jako PCB (Polichlorowane bifenyle).Teraz, według ostatnich próbek, 90% z nich zniknęło w ciągu ostatnich 5 lat."Nagły spadek
musi być wyjaśniony, "powiedział urzędnik EPA( jakby ochrony środowiska). Obrazek
"Mamy odpowiedzieć na Pytanie i brzmi: czy DDT jest tam?"
Naukowcy mają swoje teorie: Chemikalia mogą dryfować do Pacyfiku lub mogą leżeć pod czystym osadem stosowanym i związanym z czyszczeniem. Związki są także coraz mniej toksyczne oddają chlor. Ale wątpliwie ekolodzy od zadymy po prostu wygrali długą batalię prawną jaką mieli z producentami i rządem powiatu i mają zapłacić $ 140 mln USD na czyszczenie powierzchni, oczyszczanie EPA zostało odłożone do teraz. "Domyślam się, że to trochę z anomalii statystycznych," powiedział oceanograf. "Jeśli spróbować go ponownie i to tylko tak czyste, to mamy zagadkę naukową na naszych rękach."
http://www.newser.com/story/177736/toxi ... coast.html


podejrzewam ,że to krasnoludki z Galaktycznej ekipy ratunkowej dały lekcję..
co tu dużo gadać .. promieniowanie przy elektrowni atomowej Fukushima .. też zniknęło..
ale dziwnym trafem pojawilo się innego rodzaju promieniowanie jakby z odpadów po przemysłach gdzie staje się Radan polon.. i inne ale NIE URAN... ciekawe ? nie, to cyniczna zagrywka gangsterów .. podrzucili w kilka godzin po tsunami samolotami odpady .. zapewne wiedzieli ,że znajdą się krasnoludki które po nich posprzątają......oczywiście wiedzieli ,że będą problemy z elektrownią !
ale to nc ..
mamy też opowieść ,że w USA była katastrofa porównywalna od Czarnobyla .. starannie ukryta .. przed światem .. - w ukrywaniu ,fałszowaniu rzeczywistości amerykanie są mistrzami..
oto film .. i na 36:20 . jest tam opis jak to było i gdzie ..



Nadano na żywo 26 lis 2013
Sponsored by the Members of the School of Remembering:http://theschoolofremembering.net/sor
Originally aired on Tuesday November 26th at 7:00 am Members of the School of Remembering™ participated in a one on one live Q&A session.

Drunvalo and students of his global school communicate live and learn why his work is changing the consciousness movement. This marks the next generation of connecting this global teacher to students of his work on the new live Google Hangouts on Air platform.

The event was sponsored and attended by the Members of the School of Remembering who have now released the video free to watch and open to everyone in the world.

Question & Answer events coming up will continue to provide students an opportunity to interact directly with Drunvalo on Hangouts.

To send a question to Drunvalo and be considered for his next Live Hangout on Air, register at http://www.theschoolofremembering.com and submit your video question at http://drunvalo.net/QandA/index.php?p...
----------------------------------------­------------
http://www.drunvalo.net/sor
http://onelotus.net/
http://www.spiritofmaat.com
http://igg.me/at/juicylivingtour
http://www.facebook.com/onelotus
http://www.oneheartproductions.net
http://www.youtube.com/user/DrunvaloF...
https://plus.google.com/+DrunvaloMelc...

Additional sponsorship with Members of the School of Remembering and Humicin Healthy Living. Quality in life is equal parts centered emotions, healthy beliefs and physical diet. Let the Humicin line of Fulvic and Humic acid supplements support your journey.
http://www.pure.humicin.com/
http://www.humicin.com

http://kochanezdrowie.blogspot.com/2013 ... ornia.html
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » środa 25 gru 2013, 19:53

Jakiś „obiekt” przerwał pracę największej wiertarki na świecie

Ogromna maszyna Bertha, drążąca największy na świecie tunel pod Seattle, natknęła się na tajemniczą przeszkodę – tak tajemniczą, że określana jest ona jako „obiekt” – podają amerykańskie media.
New York Times pisze, że gigantyczna wiertarka o długości 100 metrów i wysokości pięciopiętrowego budynku, zatrzymała się całkowicie. Należy zauważyć, że została ona skonstruowana tak, że miała sobie poradzić z każdą przeszkodą na Ziemi. Co więc stanęło na jej drodze? Co zatrzymało największą wiertarkę na planecie? Inżynierowie komentują, że najbardziej intrygujące dla wielu ludzi jest dokładnie to, co jest nieznane.

Co to naprawdę jest, utrzymuje się w tajemnicy. Kontrole, które pojawiają się na budowie, określają to coś, jako „obiekt”. Jedna z hipotez głosi o wielkim głazie lub dwóch z epoki lodowcowej. Wiertarka mogła trafić na zwarte skały osadowe pod miastem. Inni uważają, że rozwój miasta ociera się o własną przeszłość. Niektórzy mieszkańcy wierzą lub chcą wierzyć, że stare Seattle, które pochłonęła gorączka budowy na początku dziewiętnastego wieku, stanęło na drodze Bertha.

Ale cokolwiek by to miało być, tj. super kamienie z epoki lodowcowej, czy zaginione miasto, trzeba podkreślić, że inżynierowie pracują w ciężkich warunkach przy „ciśnieniu zbliżonym do tego, w którym poruszają się nurkowie głęboko pod wodą” – pisze New York Times. Zawsze przed wspinaczką na powierzchnię, muszą oni spędzać czas w komorze dekompresyjnej.

Co to jest „obiekt”, który zablokował drogę Bertha? Wystarczy spojrzeć na wielkość tuneli, które wydrążyła maszyna i spróbować sobie wyobrazić, co mogło powstrzymać największą wiertarkę na świecie.



http://zmianynaziemi.pl/wideo/jakis-obi ... ki-swiecie
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » środa 03 wrz 2014, 16:06

Glinik: wieś, gdzie dzieją się dziwne rzeczy

Od lat w wiosce pod Rzeszowem dochodzi do incydentów rodem z "Archiwum X". Wielu jej mieszkańców zetknęło się oko w oko z dziwnymi obiektami latającymi albo postaciami, które wzbijały się w powietrze i znikały. O sile, która zagnieździła się w sąsiedztwie miejscowi opowiadają obcym niechętnie. Tabu stara się przełamać Arkadiusz Miazga - ufolog, który od kilku lat próbuje rozwikłać zagadkę Glinika. To, czego się dowiedział może wprawić w osłupienie nawet sceptyka


Obrazek

Glinik to wioska w gminie Wielopole Skrzyńskie, jakieś 30 km w linii prostej od Rzeszowa. Na pierwszy rzut oka, oprócz walorów przyrodniczych, niczym się nie wyróżnia. Ale Glinik aspiruje do miana "najdziwniejszej polskiej wsi". Od lat 50. dochodzi tu bowiem do spotkań z tajemniczymi latającymi obiektami oraz istotami, na które - nawet za dnia - natknęło się wielu mieszkańców. To nie legendy ani wabik na turystów. Tam naprawdę dzieje się coś dziwnego, ale niestety nikt nie wie, co

Miejscowi sensacji nie szukają, a o tym, co dzieje się w Gliniku nigdy nie pisała prasa ani nie mówiła telewizja. Gdyby wieś leżała w Ameryce, ktoś pokusiłby się pewnie, by jej historię spieniężyć i organizować turnusy dla poszukiwaczy tajemnic. Ale ludzie z Glinika o swoich przeżyciach mówią niechętnie, nawet między sobą. W ich opowieściach przewijają się te same elementy: dziwne światła, latające "sondy" i rozpływające się w powietrzu postacie. Niektórzy są zwyczajnie wystraszeni tym, co widzieli. Bo jak się nie bać, kiedy - jak w przypadku pana Jacka - taka istota prosi: "Chodź ze mną!".

Polska strefa anomalna

Odkrywcą paranormalnej strony Glinika jest Arkadiusz Miazga - ufolog z Ropczyc, któremu na początku XXI wieku jeden z mieszkańców wsi przekazał relację o spotkaniu z nietypowym latającym obiektem. Wkrótce okazało się, że w Gliniku dziwne rzeczy widuje się regularnie od kilkudziesięciu lat. Trafiając od świadka do świadka, badacz gromadził przez lata zaskakujące historie ludzi, którzy dosłownie otarli się o nieznaną siłę/inteligencję, która zamieszkała między nimi


Dziwne wydarzenia w Gliniku następowały "rzutami" co kilka lat i większość z nich była bardzo podobna. Świadkowie zachowywali je dla siebie i nie mówili o tym nawet sąsiadom, chcąc uniknąć plotek. Arek Miazga przyznaje, że niektórych musiał przekonywać bardzo długo. Jeden z pierwszych zgłoszonych glinickich przypadków dotyczył sprawy z lata 1963 roku, kiedy 6-latek natknął się na polu na bardzo niezwykły "przedmiot".

Zdarzenie, o którym często opowiadał najbliższym, świadek zrelacjonował ufologowi w 2001 roku, nadal bardzo emocjonalnie reagując na jego wspomnienie. Mówił, że bawiąc się na polu niedaleko domu poczuł nagle na plecach nienaturalne "mrówki". Kiedy się obrócił zobaczył, że cztery metry dalej na trawie spoczywa grafitowy obiekt w kształcie "bochna". Zaciekawiony chłopiec, cały czas czując dziwne ciarki, zbliżył się do niego zauważając, że robi mu się coraz goręcej. Kiedy dotknął jego powierzchni
przestał się ruszać. To coś dosłownie go sparaliżowało! Przerażone dziecko chciało krzyczeć, ale na szczęście oddziaływanie ustąpiło. Chłopiec uciekł do domu po matkę, ale gdy oboje wrócili, po obiekcie nie było śladu.

W tym samym miejscu w latach 50. jego matka doświadczyła czegoś dużo bardziej niezwykłego. 80-letnia pani Zofia opowiadała, że gdy pewnego dnia wyszła z domu ni stąd, ni zowąd zobaczyła dużą barczystą postać, która stała jakieś sześć metrów dalej. Był środek dnia, więc mogła dokładnie się jej przyjrzeć. Ten ktoś ubrany był na brązowo, miał ok. 175 cm wzrostu i stał do niej zwrócony plecami. Po chwili stało się coś niewyobrażalnego - postać silnie "odbiła się" od ziemi, uniosła na wysokość 2-3 metrów, po czym
zdematerializowała się. "Furknęła do góry i zaraz znikła" - podsumowała kobieta.

Sondy, krzyże i okno do innego wymiaru

- W Gliniku można wyróżnić dwie strefy, gdzie od lat 50. dochodzi do pojawiania się dziwnych zjawisk - mówi Arek Miazga, który na jesień planuje premierę swojej książki "UFO nad Podkarpaciem". - Obiekty latające o nieznanym pochodzeniu obserwowano we wsi z bardzo bliska. Oprócz tego, w kilku przypadkach widziano tam tajemnicze postacie. Choć to może dziwnie zabrzmi, nie sądzę, że ma to coś wspólnego z "kosmitami". Na świecie jest wiele podobnych miejsc, gdzie dochodzi do różnego rodzaju anomalii. Może to jakieś "okno" albo portal do innej rzeczywistości czy wymiaru? - zastanawia się badacz.

Bardzo paranormalnie aktywny był dla Glinika okres PRL-u. W 1963 roku, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy doszło do lądowania obiektu, który potem "sparaliżował" chłopca, grupa 10-latków widziała przelot małego, bo 30-centymetrowego "prostopadłościanu", który sunął kilka metrów nad ziemią i sprytnie wymijał stojące na jego drodze drzewa. Zaciekawieni chłopcy chcieli go nawet strącić, rzucając patykami.

Do równie intrygujących przypadków dochodziło w latach 80. Pewnego październikowego dnia (niestety nie udało się ustalić dokładnej daty), gdy się zmierzchało, do domu glinickich gospodarzy wpadł syn mówiąc, że coś dziwnego dzieje się na dworze. Wtedy, jak na zawołanie, pokój zalało czerwonawe światło. Kiedy w pośpiechu wszyscy wybiegli przed dom, zobaczyli ok. 3-metrowej średnicy kulę, na której powierzchni widniały ciemne "pasy". Wydawało im się też, że w środku obiektu "coś się obraca". UFO kierowało się nad pobliskie pola, gdzie przepływa Wielopolka. Po kilkunastu sekundach zgasło, jakby ktoś je wyłączył


Kilka lat później jeden ze świadków tego wydarzenia widział na swojej posesji coś równie dziwnego. Było to w 1985 roku. Jak mówił, w pochmurny dzień, między domem a oborą, mniej więcej w odległości 25 metrów, zobaczył unoszący się nad ziemią żółto-różowy "krzyż" o ciemniejszych ramionach. Jego powierzchnia wydawała się "pofalowana". Cokolwiek to było, po kilku chwilach znikło na jego oczach. Inną dziwną rzecz widział w 2002 roku nad polem kolejny mieszkaniec Glinika, który twierdził, że kilkanaście metrów w górze unosił się "popielaty słup". Co ciekawe, im bliżej próbował podejść, tym mniej widoczny stawał się obiekt. Kiedy jednak obserwator oddalał się, to "coś" wyglądało na w pełni materialne.

To nie był Jezus

Świadkiem jednego z najoryginalniejszych incydentów w Gliniku był pan Jacek - starszy prosty człowiek, który w 1998 lub 1999 roku widział coś, co nim dogłębnie wstrząsnęło. Jak przyznaje Arek Miazga, o tym, jakie emocje mu wtedy towarzyszyły świadczyło to, iż nie mógł znaleźć odpowiednich słów, żeby wyrazić, co widział. Otóż ok. 11. w nocy pan Jacek zauważył, że ktoś kręci się po obejściu, toteż postanowił sprawdzić, kto to. Szybko jednak okazało się, że nie był to zwyczajny intruz. Postać, która stała w odległości ok. 30 metrów od domu wydawała się otoczona poświatą. Niepewnym krokiem gospodarz zbliżył się do niej na kilka metrów.

Jak mówił, istota przypominała człowieka - mężczyznę z krótkimi włosami ubranego w coś, co wyglądało jak ciemny płaszcz. Otaczało ją silne światło o nieustalonym źródle. Co ciekawe, nieznajomy nawiązał z panem Jackiem krótki dialog, prosząc go: "Chodź ze mną!". Przerażony i przekonany, że umiera i widzi
Chrystusa świadek, odparł: "Panie Jezu, ja jeszcze nigdzie nie chcę iść!".

Zlany zimnym potem, trzęsący się pan Jacek zauważył po chwili, że istota unosi się powoli do góry, po czym na wysokości kilku metrów znika "jak wyłączona żarówka". Dziwne postacie w Gliniku widziało jeszcze kilka osób. Jedna z kobiet donosiła nawet, że "intruz" pojawił się w jej domu! Z kolei w 1997 roku mężczyzna, który wracał do sąsiedniej wsi, zobaczył otoczoną światłem postać o nieproporcjonalnie dużej głowie i na jej widok rzucił się do panicznej ucieczki, wpadając do rowu z wodą.

Tu naprawdę dzieją się dziwne rzeczy

Tajemnicza siła dała o sobie znać jeszcze raz 16 maja 2009 roku, kiedy za dnia, na posesji znajomego, coś bardzo dziwnego widział 48-letni pan Marek. Arek Miazga mówi, że człowiek ten był wstrząśnięty i dopiero po namowach zgodził się opowiedzieć, co przeżył. Tamtego dnia udał się do kolegi - pana Leszka. Na niewielkim, porośniętym laskiem pagórku, niedaleko gospodarskich zabudowań, rozpalili oni ognisko, by zjeść i porozmawiać. Ich plan pokrzyżowała nagle ulewa, wskutek której mężczyźni rozbiegli się, szukając schronienia pod drzewami.

Wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Czekając, aż przestanie lać, pan Marek usłyszał, jakby "coś spadało z dachu i ocierało o dachówkę". Kiedy spojrzał w stronę pobliskiej stodoły (oddalonej o ok. 25 metrów), zauważył przy niej jakiegoś człowieka. Trwało to sekundy. Intruz szybko schował się za róg, ale kiedy mężczyzna pośpieszył na to miejsce, nie znalazł nikogo. Jego strach i niepewność wzięły się z tego, że ktokolwiek albo cokolwiek to było, nie wyglądało "normalnie".

Istota mierzyła ok. 1,8 metra wzrostu, była szczupła i miała czarne opadające na ramiona włosy. Jej ręce przylegały do ciała, które było odziane w intensywnie czarny i długi do ziemi kostium. Twarz była jaśniejsza od włosów i ubrania, ale nadal mocno ciemna. Pan Leszek, przebywając w innym miejscu, niczego nie zauważył, ale był przekonany, że jego znajomy mówi prawdę.

Oczywiście nie wszyscy dadzą wiarę w to, co dzieje się w Gliniku, choć przedstawiono tu tylko część tamtejszej sagi. Wieś nie przeżyła (jeszcze) najazdu dziennikarzy i ciekawskich, którzy wzorem agenta Muldera zechcą szukać tam "strachów". Niestety, odgrywająca w tym wszystkim główną rolę tajemnicza "inteligencja" wciąż pozostaje nieuchwytna i niezidentyfikowana, a złapać ją na gorącym uczynku będzie bardzo trudno.

Przeprowadzone w Gliniku pomiary nie wykazały żadnych anomalii magnetycznych ani innych, które w opinii części naukowców mogą odpowiadać za pojawianie się tajemniczych świateł na niebie. Ale jak wytłumaczyć resztę zjawisk? Czy mieszkańcy wsi rzeczywiście widują gości z innego świata? Arek Miazga dodaje, że od kilku lat w Gliniku "jest cisza", choć nie wiadomo, kiedy znowu powróci i jak zamanifestuje się tajemnicza siła, która uświadamia, że są jeszcze na świecie rzeczy, o których nie śniło się nie tylko filozofom


_______________________

Zaprezentowane przypadki pochodzą z archiwum Arkadiusza Miazgi i zostały mu przedstawione osobiście przez mieszkańców Glinika.

http://strefatajemnic.onet.pl/ufo/glini ... eczy/t50k3

dodam tylko to co napisał Portal INFRA
Przypomnienie historii Glinika - wsi na Podkarpaciu, gdzie od lat notuje się dziwne zdarzenia - głównie spotkania z UFO i latającymi postaciami. Arek Miazga, który zebrał te historie, nadal czuwa i z pewnością będzie wiedział pierwszy, kiedy dziwna siła wróci do Glinika. Co ciekawe, po tym jak ukazał się niniejszy artykuł Gliniczanie zostali napomniani z ambony przez proboszcza, że ujawniają takie informacje...
Portal Infra


dziwne no nie ? Jednym słowem :
faceci w czarnych sukienkach ,czuwają ,żeby nie powiedzieć faceci w czerni
:D
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » wtorek 03 lut 2015, 21:54

Gdzie oni znikają?

Pod koniec XIX wieku popularne stały się opowieści o dzieciach, które zaginęły w drodze po wodę ze studni. W jednym z takich incydentów przepadł bez wieści młody Amerykanin, Charles Ashmore. Jego ślady w śniegu nagle urywały się i choć niektórzy twierdzili, że słyszą jego głos dobiegający "spod ziemi", nie udało się go odnaleźć. W takich samych okolicznościach w Wigilię 1909 r. zniknął chłopiec w walijskiej wsi Rhayader.

Trójkąt Bermudzki w Tatrach

Literatura poświęcona zjawiskom paranormalnym prezentuje bardzo bogaty zbiór przypadków zaginięć, których nie da się wytłumaczyć w sposób konwencjonalny. Ich nieszczęśni bohaterowie, po których ginął wszelki ślad, dosłownie rozpływali się w powietrzu. W drugiej połowie XX wieku głośno stało się o Trójkącie Bermudzkim pochłaniającym statki i okręty niemal na masową skalę. Okazuje się jednak, że podobne przypadki zdarzają się na całym świecie i dotykają ludzi, którzy znaleźli się w złym miejscu o niewłaściwej porze.
Jednym z regionów, gdzie doszło do sporej liczby niewyjaśnionych zaginięć są Tatry. Choć większość z tych przypadków było skutkiem ludzkiego błędu, są też i takie, które wciąż proszą się o rozwiązanie. Jednym z nich jest historia dwojga dwudziestolatków, którzy na początku marca 1981 r. wybrali się do Doliny Kościeliskiej, gdzie urywał się po nich wszelki ślad (a wynajęci jasnowidzowie wskazywali na... uprowadzenie przez UFO).

Szereg przedziwnych incydentów miał miejsce w Tatrach na początku XX wieku. Co ciekawe, w kilku przypadkach zwłoki ofiar odnajdywano po jakimś czasie w miejscu wielokrotnie przeszukiwanym przez ratowników. Tak było m.in. w przypadku Ernesta Weissa, który zniknął w 1909. Jego ciało odnaleziono 4 lata później w pobliżu ścieżki na Rysy, którą wielokrotnie przeczesywano. Podobnie było z zaginionym w 1921 r. Czechem, Karelem Kozakiem.

Lista tatrzańskich turystów, po których zaginął wszelki słuch i których zwłok nigdy nie udało się odnaleźć jest tak długa, że na jej podstawie powstała hipoteza zakładająca, iż zaginieni padli ofiarami systemu mikrojaskiń - trudnych do zauważenia otworów, do których wpadali niczym do wilczych dołów.

Jak oni znikają
Jedno z najbardziej tajemniczych zaginięć w historii stało się udziałem brytyjskiego dyplomaty, Benjamina Bathursta, który zniknął w 1809 r. podczas inspekcji swego powozu przy gospodzie w pruskim Perlebergu. Za jego odnalezienie oferowano gigantyczną jak na tamte czasy sumę tysiąca funtów. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, co stało się z Bathurstem, a w jego sprawie wysunięto cały szereg hipotez - od morderstwa dokonanego przez francuskiego szpiega, po wpadnięcie w wir czasoprzestrzenny.

Pod koniec XIX wieku popularne stały się opowieści o dzieciach, które zaginęły w drodze po wodę ze studni. W jednym z takich incydentów przepadł bez wieści młody Amerykanin, Charles Ashmore. Jego ślady w śniegu nagle urywały się i choć niektórzy twierdzili, że słyszą jego głos dobiegający "spod ziemi", nie udało się go odnaleźć. W takich samych okolicznościach w Wigilię 1909 r. zniknął chłopiec w walijskiej wsi Rhayader.

W 1900 r. dziwna rzecz zdarzyła się na Wyspach Flannana położonych na północ od wybrzeży Szkocji, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło trzech latarników. Pod koniec roku załoga jednego z przepływających statków zauważyła, że latarnia nie działa. Kiedy w miejscu zjawiła się inspekcja odkryto, że latarnicy przepadli bez wieści. Drzwi i brama do budynku były zamknięte, łóżka niepościelone, a zegary nienakręcone. Ostatni wpis z dziennika pochodził z 15 grudnia.

Prawdziwa fala zaginięć przetaczała się przez okolice miasta Benington w amerykańskim stanie Vermont. W ciągu 5 lat bez śladu przepadło tam co najmniej 9 osób, a ich ciał (poza ostatnią ofiarą) nigdy nie odnaleziono. Przypadki te pociągnęły za sobą poszukiwania na szeroką skalę, z wykorzystaniem wszelkich możliwych służb i środków. Wszystko zaczęło się od zniknięcia pod koniec 1945 r. doświadczonego przewodnika, który prowadząc grupę wędkarzy zwyczajnie... rozpłynął się w powietrzu na ścieżce przed nimi. Wkrótce w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła studentka Paula Welden oraz 8-letni Paul Jepson, którego matka na chwilę zostawiła w samochodzie. Psy tropiące doprowadziły ekipy poszukiwawcze na skraj ścieżki prowadzącej na Górę Glastenbury, gdzie koncentrowała się większość przypadków. W pewnym miejscu ślad po chłopcu nagle się urywał. Jedną z ostatnich ofiar "Trójkąta beningtońskiego" była 53-letnia Freida Langer.

Gdzie przepadła cała wieś?

Najbardziej tajemniczo na tle anomalnych zaginięć wypadają przypadki grupowe. Oprócz dobrze znanych historii o statkach i samolotach znikających w Trójkącie Bermudzkim (i bliźniaczych do niego strefach, takich jak japońskie Diabelskie Morze), istnieją także mniej znane, choć wielce intrygujące opowieści, kiedy bez śladu przepadały całe wioski lub oddziały wojska.

Jeden z najsłynniejszych przypadków zaginięć grupowych przedstawiony został w filmie Petera Weira "Piknik pod Wiszącą Skałą" (1975). Opowiada on historię wyprawy, którą w Dzień św. Walentego w 1900 r. odbyły uczennice jednej z australijskich szkół. Trzy z nich zniknęły w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach po wspięciu się na cieszącą się złą sławą Wiszącą Skałę, która leży w buszu, kilkadziesiąt kilometrów od Melbourne.

Echa mrocznej tajemnicy Wiszącej Skały pobrzmiewają w przypadku, który rozegrał się kilkanaście lat później, podczas bitwy o Galipoli w 1915 r., a którego bohaterami byli nowozelandzcy żołnierze. Podczas szturmu na wzgórze oznaczone numerem 60, stało się coś nieoczekiwanego. Po latach świadkowie obserwujący całe zajście z daleka twierdzili, że nad miejsce, gdzie kierowali się żołnierze opadła przedziwna dyskowata chmura, która po pewnym czasie wzniosła się z powrotem w niebo. Po żołnierzach V batalionu nie było jednak śladu. Jeszcze w 1918 r. Brytyjczycy żądali od Turcji uwolnienia zaginionych, jednak nikt nie wiedział, gdzie przebywają, a ostatni raz widziano ich wmaszerowujących w tajemniczy obłok. Co warte podkreślenia, podobne wydarzenie miało miejsce w Hiszpanii na początku XVIII w.
Najbardziej makabryczny charakter miał jednak incydent, do którego doszło w 1930 r. w Kanadzie, a jego świadkiem był traper Joe Libelle. Kiedy dotarł on do wioski Anjikuni położonej nad brzegiem jeziora o tej samej nazwie, natknął się na przerażający widok. Wszystkie domy były opuszczone, ale nie to było najdziwniejsze. Wyglądało na to, że życie zatrzymało się tam w ciągu zaledwie chwili. Gdziekolwiek podziali się Eskimosi, musieli nagle porzucić swoje zajęcia i odejść w nieznanym kierunku. W chatach gospodynie pozostawiły garnki z gotowanymi potrawami, które stały na dawno wygasłym ogniu. Myśliwi porzucili strzelby i wszelki sprzęt, a truchła zdechłych z głodu psów zaprzęgowych przysypał śnieg. Najbardziej makabrycznym odkryciem Libelle’a było to, że oprócz żywych mieszkańców Anjikuni, zniknęły też trupy z wioskowego cmentarza


Co łączy te trzy przerażające historie? Fakt, że nie są do końca prawdziwe, choć do dziś w literaturze i internecie znaleźć można informacje, że miały one miejsce w rzeczywistości. Podczas gdy opowieść o zaginięciu na Wiszącej Skale (która rzeczywiście istnieje i ściąga masę poszukujących emocji turystów) jest czystą literacką fikcją autorstwa Joan Lindsay, historie o zaginionych żołnierzach i Anjikuni wydarzyły się naprawdę, choć z biegiem czasu zostały zniekształcone i przerodziły się we współczesne mity.

O takich, co wrócili

Na koniec przyjrzyjmy się przypadkom, kiedy zaginieni odnajdywali się w równie tajemniczych i niejasnych okolicznościach. W przypadku niejakiego Martina Guerre z francuskiego Artigues, który w 1550 r. wyszedł z domu do gospodarstwa swego ojca i nie wrócił, szczęście z odnalezienia zaginionego było podwójne i to dosłownie. Guerre pojawił się z powrotem po 8 latach i został z radością przyjęty przez domowników. Problem w tym, że kilka lat później pojawił się kolejny podający za niego pretendent, co w końcu doprowadziło do procesu, w którym zeznawało ponad stu świadków. Uzurpator został skazany na śmierć.

Michael Harrison cytuje w swej książce pt. "Vanished" ("Zaginieni") miejską legendę o niejakim Rudolphie Fentzu, który wyszedł z domu na papierosa w 1876 r. i pojawił się 74 lata później na Times Square w Nowym Jorku, ubrany w wiejskie robocze ubranie z końca XIX w. Niestety, biedny podróżnik w czasie został potrącony przez taksówkę i zmarł.

Odchodząc od wesołych miejskich legend, warto wspomnieć najciekawsze współczesne przypadki związane z tajemniczymi zniknięciami podczas spotkań z UFO. W co najmniej kilku przypadkach ludzie, którzy zniknęli w czasie obserwacji niezidentyfikowanych obiektów powracali kilka dni później, nie będąc w stanie wytłumaczyć, co działo się z nimi przez ten czas (tzw. missing time). Było tak m.in. w słynnym przypadku Travisa Waltona, który miał miejsce 5 listopada 1975 r. Walton, który na oczach kilku kolegów podszedł do unoszącego się UFO, zniknął po uderzeniu przez wystrzelony z obiektu promień. Pojawił się dopiero kilka dni później, a przez ten czas szukała go rodzina i policja. Podobna rzecz przydarzyła się w 1987 r. Ukraińcowi, Grigorijowi Kersonence, który przepadł gdzieś po spotkaniu z UFO, które pojawiło się na jego podwórku. Kilka dni później znalazł się nie wiadomo w jaki sposób przed gankiem swego domu. Wszystko obserwował jego syn, który był przekonany, że Kersonenko nie żyje.

Jeszcze bardziej tajemnicza przygoda przytrafiła się chilijskiemu żołnierzowi, Armando Valdesowi w 1977 r. Pewnego dnia sześcioosobowy patrol żołnierzy ujrzał na niebie w pobliżu miasta Putre tajemnicze światła. Kpr. Valdes, który ruszył, aby sprawdzić, czym są, dosłownie "zniknął" na oczach kolegów. Pojawił się po kwadransie, jednak nie mógł wydusić z siebie słowa. Datownik jego zegarka przesunął się o 5 dni do przodu.

Czasowe wiry, teleportacja czy UFO?

Jak widać, tajemnicze zaginięcia zdarzają się nie tylko w Trójkącie Bermudzkim, a ich historia sięga daleko wstecz. Choć dawniej przypisywano je ingerencji istot i sił magicznych, obecnie przewagę zyskały wyjaśnienia o wciąganiu nieszczęśnika w wir czasoprzestrzenny lub uprowadzeniu przez UFO. Wiele z przytoczonych powyżej zdarzeń miało miejsce naprawdę, choć przechodząc z ust do ust bywały ubarwiane i wzbogacane o nowe szczegóły. Inne zaginięcia, jak przypadek Valdesa w okolicach Bennington czy historia Bathursta nadal czekają na rozwiązanie. Jeszcze inne stały się współczesnymi legendami, choć nadal zawierają w sobie ziarna prawdy, tak jak historia o wystrzelanym pod Gallipoli V Batalionie czy Anjikuni.

Znany twórca książek na temat zjawisk paranormalnych, dziennikarz John Keel twierdził, że niewytłumaczalne zniknięcia to wynik niefortunnych zakrzywień czasoprzestrzeni, w które dostają się ludzie znajdujący się w złym miejscu o złej porze. Inni paranormaliści twierdzą, że Ziemię otacza siatka punktów, w których dochodzi do zaburzeń rytmu rzeczywistości, a złapani w tę pułapkę ludzie mogą zostać teleportowani do innego wymiaru lub rzeczywistości. Niezależnie od tego, której wersji zwolennikami jesteśmy, pewne są przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, na świecie co chwilę giną ludzie i niekiedy w okolicznościach, których nie da się w pełni wytłumaczyć. Po drugie, jak widać z powyższych przykładów, by zniknąć nie trzeba wyprawiać się w rejon Trójkąta Bermudzkiego. Czasami wystarczy wyprawa w góry, po wodę czy wyjście na papieroska...

Porwani przez UFO
http://strefatajemnic.onet.pl/extra/gdz ... kaja/r1dtc

Ten artykuł znalazłam wczoraj ,a dzisiaj natrafiłam na podobny :shock:


Ludzie w niewytłumaczalny sposób znikają w amerykańskich parkach narodowych


Obrazek
Mapa miejsc gdzie doszło do zaginięć w amerykańskich parkach narodowych

W amerykańskich parkach narodowych dzieją się dziwne rzeczy. W kilkudziesięciu miejscach na terenie całych Stanów Zjednoczonych, dochodzi do zaginięć odwiedzających je ludzi. Niekiedy za jednym zamachem może zaginąć nawet kilkanaście osób.
W sumie zlokalizowano około 30 różnych obszarów, w których występują te niezwykłe grupowe zaginięcia. Grupy ludzi po prostu znikają tam bez śladu. Ofiarami są ludzie w różnym wieku. W niektórych przypadkach bez śladu znika kilka osób, ale znikają też grupy liczące nawet do 30 ludzi. Czasami dzieje się to niemal pod nosem innych turystów, którzy byli w parkach narodowych razem z zaginionymi.

Wiele z miejsc, które można by było przeszukać jest trudno dostępna, ale wiele lokalizacji zostało już przeczesane przez policję i służby. Bardzo dziwna jest też reakcja amerykańskich agencji federalnych, które otrzymując wnioski o udzielenie informacji publicznej na temat skali zjawiska konsekwentnie odmawiają.

http://innemedium.pl/wiadomosc/ludzie-w ... narodowych

czyżby ewakuacja ziemian ?
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » niedziela 29 lis 2015, 14:56

KOBIETA Z ALABAMY, KTÓRA NASTRASZYŁA FBI

Czy można sobie wyobrazić takie zdarzenie, że potężna amerykańska armia przestraszyła się samotnej i w dodatku wyraźnie chorej kobiety? Ale właśnie to przydarzyło się w 1939 roku. Tak twierdzi meksykańskie pismo „Ovni”, do którego redakcji zgłosił się świadek tamtych zajść, były agent FBI. Wcześniej nikomu o tym nie opowiadał.

W tamtych odległych latach Federalne Biuro Śledcze ściśle współpracowało z wojskowymi w realizacji kilku projektów. I oto pewnego dnia agent FBI otrzymał meldunek, że pewna wróżka poinformowała pułkownika zajmującego wysokie stanowisko w Biurze o niektórych faktach dotyczących wypełnianego zadania. Te informacje były zakwalifikowane, jako „ściśle tajne”.

Pułkownik zameldował o tym swojemu przełożonemu, a ten z kolei, przekazał wiadomość do Waszyngtonu. Zaczęło się śledztwo. Nasz świadek został odprawiony do kierowania całą pracą i w związku z tym musiał wyjechać do stanu Alabama, gdzie mieszkała wspomniana wróżka. Razem z nim, na wszelki wypadek, wysłano dwóch innych agentów.

Przyjechawszy na miejsce zobaczyli kobietę siedzącą na progu swojego domu. Agent zapytał, czy ona wie, dlaczego do niej przyszli. Kobieta przez pewien czas spokojnie siedziała patrząc prosto na agenta, a potem odpowiedziała, że są oni tutaj dlatego, ponieważ ona opowiedziała coś jednemu żołnierzowi o jego pracy w bazie wojskowej. Wyjaśniła, że mogła powiedzieć mu tylko to, co widziała w jego głowie. Dokładnie tak samo, jak teraz widzi wszystko w głowie stojącego przed nią agenta.

Zaintrygowany agent chciał wiedzieć, czy jest ona w stanie widzieć wszystkie myśli w głowie dowolnego człowieka. Odpowiedziała, że dokładnie tak jest. Agent zapytał, skąd ona pochodzi, a kobieta bez wahania odparła, że z „innego świata”. Myśląc, że jest niespełna rozumu, pytał dalej, po co pojawiła się na Ziemi, skoro wcześniej żyła gdzie indziej. Odpowiedziała spokojnie, że w trosce o pewną rzecz, która do niej należy.

Oczywiście agent zapytał, o co ona tak się troszczy. Ale tym razem odpowiedź była krótka: to nie wasza sprawa i w ogóle nie ma żadnego związku z ludźmi. Agent zdecydował, że najlepiej będzie zabrać ją ze sobą i szczegółowo przesłuchać, aby dowiedzieć się, co się tutaj właściwie dzieje. Ale zanim zdążył powiedzieć jedno słowo, kobieta odparła, że nie ma najmniejszego zamiaru dokądkolwiek iść. Główny agent zwrócił się do jednego ze swoich pomocników, aby ten wyprowadził kobietę do samochodu. Oficer nie zdążył zrobić nawet jednego kroku w jej kierunku, kiedy nagle dostał drgawek.

Kobieta nie przestawała spokojnie siedzieć na krześle, jakby nic się stało, a potem powiedziała do głównego agenta, że jeśli ma jakieś złe zamiary wobec niej, to nikt z nich nie wyjdzie z jej domu. Agentom FBI nie pozostało nic innego, jak zrezygnować z zamiaru wywiezienia kobiety.

Choremu koledze momentalnie wróciło zdrowie. Kobieta uprzedziła ich, że nigdzie nie będzie jeździć na rozmowy, a jeśli kiedykolwiek znowu przyjdą do niej, to nie odpowiada za konsekwencje. Może im pokazać, co się stanie, kiedy znowu będą ją niepokoić. Agent poprosił ją, aby jaśniej powiedziała, co ma na myśli.

Wtedy wyjaśniła, że w tym celu powinni wybrać niezamieszkałe miejsce o powierzchni, powiedzmy, 250 km2. Mają postawić posterunki na każdym rogu tego terytorium i przyjechać następnego dnia, aby powiadomić ją, jak wszystko zostało wykonane.

W tym momencie agenci uznali, że najlepiej będzie jak najprędzej opuścić ten dom. Zostawili kobietę i udali się sztabu FBI, gdzie złożyli raport o tym, co zaszło. Ich naczelnik skontaktował się z dowództwem armii i przekazał im swoje informacje.

Po kilku godzinach w biurze FBI pojawił się pewien generał, który poinformował, że zamierza spełnić żądania tej kobiety, skończyć z tymi wszystkimi głupstwami i aresztować ją. Dodał, że dysponuje kilkoma poligonami na pustyni i warunki kobiety zostaną wykonane.

Następnego dnia zadzwonił do biura, że wszystko jest gotowe i dane terytorium jest puste. Razem z agentem udał się do domu kobiety. Kiedy wysiedli z samochodu i zbliżyli się do domu, ona siedziała na tym samym krześle, co poprzednio. Ledwie agent zaczął przedstawiać generała, kobieta przerwała mu mówiąc, że doskonale wie, kim on jest i co tu robi. A potem zapytała go, czy wykonali wszystko, co im kazała. Generał potwierdził. Chciała jeszcze wiedzieć, czy samoloty latają nad tamtym obszarem. Generał powiedział, że zamknął przestrzeń powietrzną nad tamtą strefą, a okolica też jest pusta.

Rzuciła na niego dwuznaczne spojrzenie i zapytała, czy na pewno tak jest. Nikt nie miał najmniejszego pojęcia o tym, co miało się zdarzyć. Generał zapytał, kiedy kobieta zamierza zademonstrować im to, co obiecała. Odpowiedziała, że wszystko już jest zrobione. Goście uprzedzili ją, że jeśli zrobiła sobie z nich żarty, to osobiście wrócą tutaj, aby wsadzić ją do więzienia.

Kobieta uśmiechnęła się tylko i odparła, że jeśli oni, albo ktokolwiek inny od nich przyjdzie tutaj w jakimkolwiek celu, to dzisiejszy pokaz okaże się dziecinną zabawką w porównaniu z tym, co stanie się wtedy.

Wyszli obaj i odjechali do swoich biur. Generał zadzwonił do posterunków, kazał dokładnie przejrzeć cały zamknięty teren i meldować o wszystkim, co wyda się niezwykłe.

Wkrótce otrzymał meldunek, że na danym terenie brak jest jakichkolwiek oznak życia. Rośliny uschły, a owady i zwierzęta leżą martwe. Ptaki, które przelatywały nad tym terenem, padały martwe na ziemię. Generał powiadomił o tym agentów FBI, przybyłych do jego kwatery i wydał rozkaz, aby tę informację zachować w tajemnicy.

Od tego momentu ani wojsko, ani agenci FBI, którzy znali sprawę, z nikim na ten temat nie rozmawiali. Z tego, co wiedział nasz świadek, nikt też więcej nie zakłócił spokoju tajemniczej kobiety z Alabamy. Kim była nieznajoma, można pewnie znaleźć w tajnych archiwach FBI


http://www.olabloga.pl/kobieta-z-alabam ... aszyla-fbi
0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Niewyjaśnione przypadki

Nieprzeczytany post autor: chanell » środa 06 sty 2016, 22:58

0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

ODPOWIEDZ