Nie jest ważne, to tak powiedział, jeśli ja tak piszę, nikogo nie cytując, to znaczy, że tak uważam, i mam podstawy tak uważać (wiedza ogólna i doświadczenie życiowe), i jestem pewna, że wiele osób tak uważa. Nie piszę rzeczy niepewnych, a jeśli już, to z odpowiednimi określeniami niepewności ("chyba", "zapewne" itp.).
Zatrucie rtęcią mało ma coś wspólnego z dietą.
Jest tu na forum wątek chorób psychosomatycznych. Jeszcze do niego w swojej lekturze forum nie dotarłam, ale ten psychiczny/duchowy czynnik jest istotny przy powstawaniu większości chorób. W zasadzie każda choroba ma dwie przyczyny: fizyczną i psychiczną (duchową). Ta druga pojawia się wcześniej niż pierwsza, wcześniej niż jakiekolwiek fizyczne objawy choroby (i od razu umówmy się, że poszczególne jednostki chorobowe to wymysł medycyny, w duchowym podejściu, jeśli np. niedomaga tarczyca, to w istocie choruje całe ciało). Ten psychiczny/duchowy czynnik może nawet pochodzić z poprzedniego życia lub z któregoś z poprzednich żyć.
Niepowodzenia w wielu terapiach - czy to w ramach medycyny konwencjonalnej, czy to w ramach alternatywnej - często nie skutkują, ew. skutkują na określony czas - dlatego, że duchowy problem nie został rozwiązany.
Jak wspomniałam niedawno w innym wątku, zajmuję się w swojej pracy tłumaczeniem m.in. tekstów medycznych i niedawno miałam tekst dotyczący bardzo ciekawego przypadku choroby o podłożu psychicznym: zespół rezygnacji (znana też pod określeniem syndrom rezygnacji, generalnie jest to choroba mało znana i w mało opisana, gdyż dotyczy głównie uchodźców w Szwecji, szczególnie dzieci). Tłumaczony przeze mnie tekst dotyczył nastolatki z jednego z krajów Federacji Rosyjskiej, która była normalną, zdrową nastolatką, chodziła do szkoły i w raz rodzicami czekała na decyzję władz na podanie o przyznanie statusu uchodźcy. Gdy władze odmówiły, dziewczynka zapadła na ów syndrom: przestała mówić i w ogóle komunikować się, chodzić, przyjmować pożywienie. I nie chodziło o zwykły bunt, kaprys tej dziewczyny - to jej ciało przejęło władzę nad jej umysłem i tak zareagowało, a ona (jej umysł, psyche) poddała się tej reakcji ciała. W zasadzie stała się rośliną. Wszelkie badania lekarskie, jakie przeprowadzono, wskazywały, że jest ona zdrowa. A skoro jest zdrowa - to jak leczyć? Ale nie był to pierwszy taki przypadek, zdarzało się ich więcej, stąd wiadomo, że jedyną szansą na powrót do normalności (skoro nie "do zdrowia") jest przyznanie jej rodzinie statusu uchodźców, co oznacza na pobyt stały w Szwecji. Przy czym w takich wypadkach powrót do normalności nie odbywa się z nagła, trwa przez około pół roku.
Czytałam też o innym, choć w pewnym względzie podobnym przypadku:
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,1078 ... BoxMMtImg1
Teoria wyższości psyche (czy psychoterapii) nad dietą wyjaśnia też, dlaczego jedni ludzie jedzą jak chcą i co chcą, łączą produkty jak chcą, nie łykają boraksu, płynu Lugola, jodyny, WU, suplementów, witamin i tych wszystkich innych rzeczy, jakie się tu zaleca, a mimo to pozostają zdrowi. ew. szybko dochodzą do równowagi, pomimo że pierwsza młodość już dawno za nimi itd. Gdy ktoś często odczuwa radość, żyje w zgodzie ze sobą samym i innymi, bez konfliktów wewnętrznych (które mogą wynikać m.in. z niezgodności między tym, jak widzi się sobie samego, a tym, jak widzą cię inni), to nie potrzebuje dietetycznych wspomagaczy, o których tu zapisano dziesiątki forumowych stron.