Strona 2 z 6

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 11:29
autor: św.anna
Kiedyś, okropnie rozbolał mnie brzuch, i gdy siedziałam tak skulona na krześle, przyszedł do mnie "rudy", nowy kot. Strasznie miałczał, a w zasadzie piszczał, bo był jeszcze mały. Oczywiście wnerwił mnie, więc poszłam do innego pokoju, a ten za mną, położył się na moim brzuchu i tak leżał. Gdy przeszło i on sobie poszedł.

W każdym razie, było to zaskakujące dlatego, że mieliśmy ze sobą dziwne relacje ;) przynajmniej na początku, tzn. to nie był mój kot, ale ciągle do mnie przyłaził, a ja wtedy za kotami ogólnie nie przepadałam. Tak więc przychodził do mnie, a ja go odnosiłam.. pózniej przestałam 8-)

Ps. wówczas kompletnie "nie znałam się" na tym zwierzęciu, i gdy kiedyś zaczął ugniatać mnie łapkami, to byłam pewna, że ma chore stawy :lol: :roll:
I jeszcze jedno, podczas jednego z takich masaży, ojciec, który obserwował to wszystko z boku, zapytał: "Co on? Idzie, nie idzie?" :lol:

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 13:49
autor: sandra
Jak już jesteśmy w temacie kocich kuracji, to opowiem o niesamowitych zdolnościach mojej ukochanej koty Inez.
Obrazek
Odkryłam je zupełnie przypadkiem, podobnie jak w przypadku @św.anny.
Było to bardzo dawno temu, napewno więcej niż lat 10.
Inez ma teraz ok 15 lat, a moje przypadłości, o których za chwilę wspomnę również przypadają na taki czas.
Alergia krzyżowa dawała mi się we znaki czasem i 2x w tygodniu.
Pojawiał sie obrzęk Quincke'go, który sam w sobie jest niegrożny jesli nie dotyczy błon śluzowych gardła i krtani, a w moim przypadku własnie tam atakował i nie dawał mi wiele czasu na ratunek.
Efektem ubocznym przy obrzęku był gwałtowny spadek ciśnienia oraz wychłodzenie.
...i tu wkraczała moja kota Inez....
Gdy się działo, ona była pierwsza przy mnie, a raczej na mnie.
Kładła się centralnie nad moim sercem i włączała swój motorek.
Po bardzo krótkim czasie odczuwałam coś w rodzaju fali cieplnej, która rozchodziła się po mnie.
Miejsce w którym leżała było tak nagrzane, że ciężko było to wytrzymać.
Gdy przyjeżdżało pogotowie, ciśnienie na ogół było wyrównane i temperatura odpowiednia, jedynie obrzęk się dawał we znaki....
Takie sytuacje wydarzały się kikukrotnie, więc to nie przypadek.
Różnego rodzaju bóle, również były i są wyłapywane przez nią.
Gdy namierzy miejsce, potrafi sie tak ułozyć jak kompres, to wyjątkowa znachorka :D

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 13:56
autor: ważka
fajna kocia, szyldkretka.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 14:01
autor: sandra
Dziękuję w imieniu kociej piękności :D

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 14:35
autor: św.anna
Coś w tych kotach jest.
Rudy zwykł spać na mojej klatce piersiowej, i raz, kiedyś poczułam takie jakby kołatanie serca, a rudy momentalnie się obudził i patrzył mi w oczy tymi swymi rudymi ślepiami, może sprawdzał, czy stara żyje ;)

Może się czegoś doszukuję, może nie, ale kiedyś, pewien dr zbadał mnie "przy okazji" wahadełkiem i powiedział, że będę mieć kłopoty z sercem, ale żebym sie tym nie przejmowała. Miałam 17 lat i się nie przejęłam.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: środa 08 mar 2017, 16:14
autor: blueray21
Mieliśmy kiedyś taką kocię jak @sandra, nazywała się Berta i była bardziej okazała. Nie była zbyt stara, ale weterynarze nie potrafili jej pomóc i nas opuściła.
Niestety, rude to też wredne! Mieliśmy takiego starego rudego, który przysporzył nam strat materialnych najwięcej ze wszystkich kotów.
Choć mamy tu dzikusów, które nie pozwolą się dotknąć, to jest też kilka znachorek, które stosują w/w techniki.
To głównie są kotki. Na kolana przychodzą do mnie ze 4 szt., gdy się położę, dwie są przy mnie, nie wchodzą na mnie ale się "przytulają" i "włączają lokomotywę".
Jedna śpi z nami w łóżku i "klei" się do żony grzbietem lub pazurkami, choć to "moja" kotka, mnie pilnuje i chodzi na spacery z psem.
Piętro wyżej rezydują 4 szt i 3 "włażą" na panią, gdy tylko mają okazję, mnie, 2 z nich głównie "obrabiają" stopy.
Taki jest nasz kociniec, wszystko "z odzysku", uratowane przed śmiercią.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: czwartek 09 mar 2017, 10:36
autor: Kiara
Po odejściu mojej kochanej suni , synowie przygarnęli wyrzuconego młodego kotka , nie ma jeszcze roku..a rozbójnik jak by miał kilkuletnie doświadczenie.
Czasami sobie ubzdura że jest psem.. chyba kuma się z duchem mojej suni. ;) :D

Kładzie się koło mojego łózka i nikomu nie pozwala się zbliżać do mnie, drapie, gryzie i prycha, a nie jestem jego wybranką.. tylko młodszy syn. Jego akceptuje jako swojego ulubieńca do niego chodzi spać,z nim się bawi przed snem , ale pomruczeć do nas wszystkich.


Obrazek

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: czwartek 09 mar 2017, 11:27
autor: ważka
na forum miau.pl ktoś kiedyś napisał "Każdy dom potrzebuje kota"...

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: czwartek 09 mar 2017, 22:16
autor: janusz
Obrazek

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 13:07
autor: sandra
LEPSZY NIŻ OCZYSZCZACZ POWIETRZA
Szwedzcy naukowy odkryli, że koty domowe akumulują w organizmie pochodzące z kurzu związki chemiczne, odpowiedzialne za zaburzenia pracy tarczycy. Te same substancje mogą powodować schorzenia u małych dzieci.
Obrazek
Substancje, o których mowa to uniepalniacze bromowane i występują dość powszechnie w kurzu. Czym zatem są te potencjalnie niebezpieczne substancje i gdzie możemy je znaleźć?

Bromowane uniepalniacze to grupy substancji dodawanych do różnych sprzętów domowych. Mają zapobiegać zapłonowi mebli, telewizorów i sprzętu elektronicznego. Mówiąc krótko, zwiększać bezpieczeństwo w naszych domach. Niestety wiele z tych substancji jest szkodliwych dla zdrowia. Część z nich została wycofana ze sprzedaży i nie jest obecnie stosowana. Nie znaczy to jednak, że nie spotkamy ich w starych meblach i sprzęcie AGD.
Zagrożenie tkwi w kurzu
Naukowcy wykazali, że nawet, jeśli nie mamy już w domu sprzętu ze szkodliwymi uniepalniaczami, to ciągle mogą być obok nas. Okazuje się, że przenikają do otoczenia i występują powszechnie w kurzu. Wraz z nim trafiają do organizmów dzieci i zwierząt domowych. To właśnie u kotów domowych naukowcy wykryli niepokojące zmiany, które powiązano z materiałami niepalnymi.
Najbardziej narażone są koty przebywające cały czas w domu. Badacze pobierali próbki od samych zwierząt, jak i z ich otoczenia. W organizmach zwierzaków odkładały się związki należące do grupy ksenoestrogenów. Są one o tyle niebezpieczne, że zmieniają działanie układu hormonalnego. W efekcie zwierzęta narażone na ich działanie chorowały na tarczycę.
Koty pełnią rolę oczyszczacza
Przebywając w domu, koty wchłaniają duże ilości uniepalniaczy bromowanych. Tym samym pełnią funkcję domowego oczyszczacza. Choć same są narażone na zachorowanie, to zmniejszają ryzyko choroby u dzieci i innych domowników.
Naukowcy podkreślają, że małe dzieci, które wkładają wiele przedmiotów do ust, mogą wprowadzać szkodliwe substancje do organizmu. W rezultacie mogą w przyszłości cierpieć właśnie na zaburzenia pracy tarczycy.


Czytaj więcej na http://mamdziecko.interia.pl/zdrowie/ne ... ign=chrome


Kociarze często nie wiedząc o tych wszystkich rewelacjach, które odkrywaja naukowcy.
Intuicja im podpowiada, że życie w pobliżu kotów jest lepsze, bo tak zwyczajnie lepiej się czują. :D

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 13:37
autor: ważka
Przypomniała mi się jeszcze jedna kocia historia. Czasem odwiedzam grób na dziwnym cmentarzu. Cmentarz jest dziwny, bo kłębią się na nim rozliczne byty, jakby ludzie tam pogrzebani z jakiegoś powodu nie mogli odejść. Nie wiem co może być przyczyną takiego stanu, ale nie lubię tam chodzić bo czuję się tam jak w środku zatłoczonego miasta. Któregoś razu to wrażenie było szczególnie silne, właściwie zwiałam stamtąd, bo się przestraszyłam (to jedyny taki cmentarz jaki znam, na innych panuje raczej spokój). Wróciłam w takim stanie do domu i nie wiedziałam co z tym zrobić, dziwne, nieprzyjemne wrażenie utrzymywało się. Wybrałam się do sklepu i kiedy przechodziłam przez podwórko, z klatki dosłownie wybiegł jak do pożaru czarno-biały kot. Podbiegł do mnie, ja go dotknęłam i nieprzyjemne uczucie zniknęło w sekundę. Kupiłam mu z wdzięczności surową wątróbkę (myślałam, że to przysmak wszystkich kotów) i w drodze powrotnej chciałam go nakarmić. Popatrzył na mnie z godnością jakby chciał powiedzieć „Ja nie dla wątróbki to zrobiłem
” i wątróbki nie tknął.

Nie był to żaden zbieg okoliczności, kot niczego nie potrzebował, ani jedzenia, ani głaskania.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 14:27
autor: sandra
A'propos "oczyszczania", chyba nadszedł ten moment aby się podzielić historią, która nalezy do moich najsmutniejszych i bardzo osobistych.
Wahałam się czy ją odkryć dla Świata, bo jeszcze mocno boli ale może nadszedł ten czas, spróbuje. Może komuś pomoże zrozumieć.
Spotykałam się od czasu do czasu ze stwierdzeniem, ze zwierzęta potrafią "sciągać" choroby ze swoich bliskich, w jakiś niepojęty sposób.
Przecież robią to różnej maści uzdrowiciele więc dlaczego odbierać tę zdolność kotom ?
Niewielkim wstępem;
W ubiegłym roku doświadczyło mnie życie, krótko mówiąc sponiewierało mnie do tego stopnia, że żyć nie chciałam więcej, bo "strzęp człowieka " to za duzo powiedziane na okreslenie mojego ówczesnego stanu ciała i ducha. Większość czasu w szpitalu, kolejne operacje, a jeśli w domu to nieobecna duchem.
Obolała istota ludzka, bez porspektyw na lepsze jutro. Znikąd pomocy, bo nikt nie rozumiał mojego stanu.
Pinto, o którym będzie wspomnienie, był wówczas tak blisko mnie jak tylko się dało. Fizycznie i psychicznie.
Śledził kazdy mój ruch i go wyprzedzał. On jeden rozumiał, a raczej czuł.
Obrazek
Pinto, uratowany od niechybnej smierci przeze mnie, w wieku ok.1 miesiąca. Gdy był malutki nie widział na oczy, nie miał węchu i był kupką nieszczęścia. Od tamtej pory, a było to lat ok 10 bylismy nierozłączni.
Ja jego mama, on mój synek....:)
Syjamy/taje mają bardziej rozwiniety aparat głosowy aniżeli inne rasy, na co dowodem było to, że Pinto nauczył się miauczeć "maa-maa". Był bardzo zwinny i wskakiwał mi na ramiona aby się tulić i wymiaukiwać swoje miłosne poematy..
Nastał jednak zły czas, moje ciągłe nieobecności spowodowały absolutny rozstrój u Pinto. Dzisiaj wiem, że poczuł sie porzucony. Inne koty ze stada nie były w stanie zapełnić pustki w jego sercu. Zniknęłam, a on nie wiedział co się dzieje.
On chciał mieć znów na codzień swoją mamę..popadał w depresje.
Może ktoś pomysleć, to jakis obłęd, personifikacja, nadinterpretacja i może mieć rację, ale wydarzyło sie coś co niestety jedynie potwierdza to, ze człowiek w swej "wspaniałej wielkości" niewiele wie i nawet sie nie domyśla jakim bogactwem uczuć sa obdarzone te cudowne stworzenia.
A wydarzyło się..
Mniej więcej zostało to uchwycone, że w lipcu-sierpniu 2016, Pinto zaczął mniej jeść. Już we wrześniu rozpoczęliśmy intensywną diagnostyką, wszelkie testy labolatoryjne, USG, itp i nic nie wskazywało na jakąkolwiek dolegliwość.
Zdrowy kot, a jednak tracił chęć do zycia.
Równolegle i ja traciłam systematycznie wagę, koszmarny brak apetytu, rozległe bóle mięśni dopełaniała depresja zapewne związana z brakiem poprawy zdrowia u Pinto. Przecież wszystko kreciło się koło niego, on był w centrum..
Prawie pół roku trwała walka o niego i jedynym objawem do końca był brak apetytu.
Gdy mnie widział z łyżeczką uciekał i zaszywał sie w najmniejszej dziurze..nie znosił tego.
Gdy przesytałam go karmić powrócił na moje kolana i po ok 10 dniach, stało się, umarł na moich rękach 15 stycznia 2017 roku o 10:30.
A co ze mną ?
Prawie natychmiast zaczęłam wracać do zdrowia i pojawiła się chęć do życia. Wraca apetyt.
Minęło dopiero ok 2 m-ce, a ja mam we wszystkich parametrach życiowych ewidentną poprawę.
Od wielu lat przełom roku, zima-wiosna przynosił zawsze drastyczne pogorszenie, a teraz po raz pierwszy jestem na wznoszącej.
Ja wiem, że Pinto zebrał ze mnie te choróbska, oczyścił aurę...ja to wiem.
Kochałam go tak bardzo jak i on mnie.
Miłość pokonuje bariery, które wydają się nie do pokonania i wtedy mówi się "cud"....
To nie koniec, spotkamy sie ponownie.
To były ostatnie słowa, które szepnęłam mu do uszka...

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 15:31
autor: ważka
Piękna historia... Czytałam kiedyś o tym, że zwierzęta, nie tylko koty, biorą na siebie obciążenia, które mogłyby dotknąć ich właścicieli.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 15:36
autor: św.anna
Sandra:
wskakiwał mi na ramiona..


I chyba zabrał ten ciężar z ramion.
:3

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 13 mar 2017, 23:01
autor: Ramzes3
Koty w przeciwieństwie do innych zwierząt "doładowują się" negatywną dla nas energią czyli głównie promieniowaniem szarym, stąd ich właściwości lecznicze czy też raczej oczyszczające okolice chorych organów. Czasami w miejscach występowania blokad energetycznych poza charakterystycznym tańcem przednimi łapkami wbijają delikatnie pazury w ciało. Ta darmowa "akupunktura" mimo, że czasami dosyć bolesna też jest lecznicza. Jeżeli okolica ciała poddana takiemu zabiegowi jest odsłonięta kot może dodatkowo lizać miejsce nakłuć co powoduje, że te mini ranki goją się dosyć szybko.
Ciekawostką też jest to, że koty uwielbiają wylegiwać się w miejscach występowania cieków wodnych promieniujących szarą energią czyli zielenią ujemną, która dla człowieka w większych dawkach jest szkodliwa. W takich miejscach z pewnością nie będzie chciał leżeć pies czy też inne zwierzę domowe.

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 15 kwie 2017, 16:21
autor: grzegorzadam
Niesamowita moc leczenia od mruczenia kota

Obrazek

Posiadanie zwierzaka może przynieść ogromną radość i satysfakcję w twoim życiu, ale czy wiesz, że koty, w szczególności, mogą mieć pozytywne skutki dla zdrowia i dobrego samopoczucia?


http://naturalblaze.us1.list-manage.com ... b8aff2ed3b

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 15 kwie 2017, 17:54
autor: Kiara

Kot to jedno z najbardziej magicznych i energetycznych zwierząt na Ziemi

autor: tallinn (czw., 2017-04-13 20:16)
Kategorie:

Obrazek

Kot to jeden z najbardziej magicznych zwierząt na ziemi. Emanuje tak dużą aurę, że obejmuje ona nie tylko jednostki, lecz również rodzinę, dom i całe terytorium, gdzie dany osobnik przebywa. Dlatego trzeba zrozumieć, że jeśli kot ociera się o nogi, to nie tylko sposób zwracania uwagi na siebie, ale także dzielenie się magią i siłami astralnymi.





Ten, kto odpycha od siebie kota, odmawia przyjęcia pozytywnej energii, którą stworzenie chce mu przekazać. Warto przyjąć przekazywane siły astralne, bo w przeciwnym wypadku mogą wydarzyć się rzeczy niepozytywne. Kot nie tylko chroni dom przed nieczystymi siłami, nie wpuszcza tych sił na terytorium domostwa, ale również gwarantuje bezpieczeństwo przed złymi duchami. Jest to szczególnie przydatne dla tych, którzy przenieśli się do mieszkania po kimś innym.



Identyfikując w pomieszczeniach siły nieczyste, kot podejmuje wszelkie działania, aby wyeliminować astralne zagrożenia i wyrugować ich pole energetyczne. Stworzenie potrafi „wchłaniać” duchy i wyprowadzać je z domu. Stąd w niektórych tradycjach i wierzeniach kot jest postacią, przed którą duchy uciekają. Dlatego też, jeśli widzisz, że kot w jakimś miejscu w domu przyjmuje zawsze napiętą postawę lub patrzy w jeden punkt, oznacza to, że mogą istnieć tam siła zła. Warto w tym miejscu się pomodlić lub odbyć inny rytuał, a jeśli to nie pomaga, trzeba miejsce odkazić piołunem. Piołun to bardzo potężne narzędzie, które wypędza złe duchy. Astralne zdolności kotów są tak silne, że łatwo można pozbyć się duchów z domu zmarłego. Z tego powodu magowie często zalecają utrzymywanie kotów daleko od seansów, choć zdarza się, że ich obecność podczas takich praktyk jest bardzo mile widziana.



Obecność kotów będzie chronić także przed złym okiem i osobami z nieczystymi myślami. Wystarczy trzymać ręce na kocie, rozmawiając z człowiekiem, którego podejrzewamy o złe zamiary. Głaskać wówczas należy lewą ręką kark, a prawą ogon. W tym przypadku osiągamy pełny kontakt ze zwierzęciem i wytwarza się pole – pętla energetyczna, która ochroni przed najbardziej potężnymi czarami i urokami.



Koty są przewodnikami energii kosmicznej i mogą wnieść do domu aurę, która przyczyni się do dobrobytu i pomyślności całej rodziny. Kot lubi być w polu silnego przepływu energii, kumulując w sobie negatywne wibracje z przestrzeni domowej. W tym przypadku zwierzę „pracuje”, jako odkurzacz, skupiając w sobie toksyczne fale i czyszcząc przestrzeń domu od niekorzystnych fluktuacji. Można powiedzieć, że jeśli drzewa przekształcają szkodliwy dwutlenek węgla w tlenu dla nas, koty wykonują tę samą pracę dla człowieka, ale pod względem energetycznym. Wynika to z faktu, że własne biopole kota ma ładunek ujemny.



Nic dziwnego, że w Rosji praktykowany jest rytuał, że do nowego miejsca zamieszkania w pierwszej kolejności wpuszcza się kota. Jeśli dom jest stary, kot zbiera całą złą energię po poprzednich właścicielach. W nowej kwaterze kot zostawia potężny ładunek energii, która na długie lata będzie sprzyjać mieszkańcom.


http://innemedium.pl/wiadomosc/kot-jedn ... t-na-ziemi


Obrazek

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 15 kwie 2017, 18:20
autor: grzegorzadam
Obrazek

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: poniedziałek 17 kwie 2017, 16:03
autor: songo70

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 22 kwie 2017, 12:57
autor: songo70

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 06 maja 2017, 06:56
autor: grzegorzadam
Obrazek
To ja?
:D

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 17 cze 2017, 19:21
autor: songo70

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: niedziela 18 cze 2017, 06:14
autor: Kiszka
:lol: he dobre futrzaki

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: piątek 23 cze 2017, 20:22
autor: songo70

Re: Kocia terapia, itp. ;)

: sobota 15 lip 2017, 01:34
autor: devi
Daniel Cankow - Koty, ich energia i rola w naszym życiu

https://www.youtube.com/watch?v=QCFwwqlX_mU