Witam wszystkich użytkowników tego forum

17.03.23
Forum przeżyło dziś dużą próbę ataku hakerskiego. Atak był przeprowadzony z USA z wielu numerów IP jednocześnie. Musiałem zablokować forum na ca pół godziny, ale to niewiele dało. jedynie kilkukrotne wylogowanie wszystkich gości jednocześnie dało pożądany efekt.
Sprawdził się też nasz elastyczny hosting, który mimo 20 krotnego przekroczenia zamówionej mocy procesora nie blokował strony, tylko dawał opóźnienie w ładowaniu stron ok. 1 sekundy.
Tutaj prośba do wszystkich gości: BARDZO PROSZĘ o zamykanie naszej strony po zakończeniu przeglądania i otwieranie jej ponownie z pamięci przeglądarki, gdy ponownie nas odwiedzicie. Przy włączonych jednocześnie 200 - 300 przeglądarek gości, jest wręcz niemożliwe zidentyfikowanie i zablokowanie intruzów. Bardzo proszę o zrozumienie, bo ma to na celu umożliwienie wam przeglądania forum bez przeszkód.

25.10.22
Kolega @janusz nie jest już administratorem tego forum i jest zablokowany na czas nieokreślony.
Została uszkodzona komunikacja mailowa przez forum, więc proszę wszelkie kwestie zgłaszać administratorom na PW lub bezpośrednio na email: cheops4.pl@gmail.com. Nowi użytkownicy, którzy nie otrzymają weryfikacyjnego emala, będą aktywowani w miarę możliwości, co dzień, jeśli ktoś nie będzie mógł używać forum proszę o maila na powyższy adres.
/blueray21

Ze swojej strony proszę, aby unikać generowania i propagowania wszelkich form nienawiści, takie posty będą w najlepszym wypadku lądowały w koszu.
Wszelkie nieprawidłowości można zgłaszać administracji, w znany sposób, tak jak i prośby o interwencję w uzasadnionych przypadkach, wszystkie sposoby kontaktu - działają.

Pozdrawiam wszystkich i nieustająco życzę zdrowia, bo idą trudne czasy.

/blueray21

W związku z "wysypem" reklamodawców informujemy, że konta wszystkich nowych użytkowników, którzy popełnią jakąkolwiek formę reklamy w pierwszych 3-ch postach, poza przeznaczonym na informacje reklamowe tematem "... kryptoreklama" będą usuwane bez jakichkolwiek ostrzeżeń. Dotyczy to także użytkowników, którzy zarejestrowali się wcześniej, ale nic poza reklamami nie napisali. Posty takich użytkowników również będą usuwane, a nie przenoszone, jak do tej pory.
To forum zdecydowanie nie jest i nie będzie tablicą ogłoszeń i reklam!
Administracja Forum

To ogłoszenie można u siebie skasować po przeczytaniu, najeżdżając na tekst i klikając krzyżyk w prawym, górnym rogu pola ogłoszeń.

Uwaga! Proszę nie używać starych linków z pełnym adresem postów, bo stary folder jest nieaktualny - teraz wystarczy http://www.cheops4.org.pl/ bo jest przekierowanie.


/blueray21

Wiara - czy jest nam potrzebna?

Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » czwartek 06 mar 2014, 22:20

Ja jestem zielony. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

quetzalcoatl888
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: quetzalcoatl888 » czwartek 06 mar 2014, 23:28

0 x



quetzalcoatl888
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: quetzalcoatl888 » piątek 07 mar 2014, 00:12

to mialo byc :)

Prof. Andrzejuk rozpoczął wykład od przypomnienia kilku ważnych faktów
dotyczących osoby i życia samego św. Bernarda z naciskiem na etap pełnienia przez niego
funkcji opata. Czas ten bowiem miał znaczny wpływ na kształtowanie się reguły zakonu
cystersów. Następnie Prelegent zaprezentował literaturę dotyczącą Bernarda z Clairvaux,
podkreślając istotną książkę Rafała Tichego Mistyczna historia człowieka według Bernarda z
Clairvaux.
Homo monasticus to punkt wyjścia wszelkiego nauczania św. Bernarda. Według
niego, mnich permanentnie szuka Boga. Ujawnia się tu absolutny radykalizm Bernarda –
poszukiwanie Boga i niebieskie Jeruzalem jest tym, co jedynie interesuje mnicha. Zatem, jak
podkreślił prof. Artur Andrzejuk, bycie mnichem i bycie mistykiem jest u Bernarda tym
samym.
W nauczaniu Bernarda z Clairvaux równie ważne jest czytanie Pisma Świętego.
Chodzi tu jednak o rozważanie słów Świętych Ksiąg, nie zaś o dominującą w ówczesnym
czasie metodę scholastyczną polegająca na zadawaniu pytań i podawaniu argumentów.
Bernardowi chodziło raczej o przeżywanie Pisma Świętego. Zatem celem teologii
monastycznej jest zbawienie, nie jest więc w tym przypadku teologia nauką.Prelegent, przechodząc do koncepcji miłości u Bernarda, nawiązał do św. Augustyna,
dla którego miłość jest ciążeniem. Bernard chciał to bardziej związać z Bogiem. Twierdził
zatem, że miłość jest to Prawo Boże, czyli Lex Dei.
Najistotniejsze są dla Bernarda trzy pytania: kto umiłował, kogo umiłował i jak
umiłował. Umiłował oczywiście sam Bóg. Umiłował on nas, tych, którzy byli Mu wrogami
poprzez oddanie życia za swoich nieprzyjaciół. Według Bernarda z Clairvaux jedyną
racjonalną i rozsądną odpowiedzią na tę miłość jest rewanż. Jak zauważa prof. Andrzejuk,
ludzie nie muszą w sobie tej miłości „produkować”, ponieważ Bóg obdarza człowieka
zdolnością miłowania.
Następnie Prelegent wymienił trzy rodzaje miłości, jakie występują u Bernarda. Jest to
miłość niewolnika, która wynika ze strachu. Następnie miłość najemnika, która wynika z
pożądania, a na koniec wymienia Bernard miłość syna. Jest to najważniejszy rodzaj miłości,
ponieważ wynika ona z wdzięczności. Według interpretacji prof. Artura Andrzejuka, miłość
syna jest początkiem budowania świadomej relacji do Boga.
Istnieje kilka etapów tej miłości. Etap pierwszy odpowiada na pytanie: Dlaczego
człowiek może być wdzięczny? Otóż jest to naturalna sytuacja człowieka, że człowiek kocha
sam siebie. Jest to po prostu dobra relacja do siebie samego. Drugi etap polega na tym, że
człowiek zaczyna dostrzegać Boga. Człowiek zatem kocha Boga ze względu na siebie. Trzeci
etap polega na tym, że człowiek kocha Boga ze względu na Niego samego. Natomiast
czwarty etap polega na tym, że człowiek kocha siebie ze względu na Boga. Jednak św.
Bernard z Clairvaux podkreśla, że ten etap jest możliwy do zrealizowania dopiero w niebie.
Bernard nigdy tego etapu nie doświadczył za ziemskiego życia, stąd twierdzi, że jest to
możliwe dopiero po śmierci.
Prelegent zaznaczył, że, według Bernarda, w każdym z nas jest trochę niewolnika,
trochę najemnika i trochę syna. Mistyka polega na tym, abyśmy stawali się synami. Natomiast
nagrodą za tę miłość jest sam Bóg. Prof. Artur Andrzejuk zakończył swoje wystąpienie
cytując Bernarda na temat tego, co czeka nas po śmieci: „Taką to troistą ucztę z jednej miłości
wystawia Mądrość – karmiąc spracowanych, pojąc spoczywających, upajając królujących. A
dzieje się to podobnie jak na każdej uczcie: najpierw podaje się potrawy do jedzenia, potem
napoje. Przed śmiercią nasze ciało spożywa owoce pracy rąk swoich, trudne do przyswojenia.
Po śmierci, w życiu duchowym, pijemy z tchnącego rozkoszą kielicha miłości. Wreszcie, odzyskawszy ciała nasze w życiu wiecznym, bez miary zaspokajamy pragnienie” (O
miłowaniu Boga, 33).
Gdy nadszedł czas na dyskusję, pierwsze pytanie zadał ks. prof. Tomasz Stępień, który
zapytał o to, czy Bernard na pewno zwalcza scholastykę ponieważ używa terminów
scholastycznych. Ponadto poprosił o wyjaśnienie miłości jako prawa. Prof. Andrzejuk
rozpoczął od drugiego pytania ks. v-ce rektora. Twierdzi on, że u Bernarda miłość jest
wszystkim. Bóg sam jest swoim prawem, ponieważ Bóg jest miłością. Odpowiadając na
drugie pytanie Prelegent stwierdził, że nie jest dobre używanie przez Bernarda terminów
scholastycznych, ponieważ odwołuje się on do filozofii relacji, nie zaś do filozofii bytu.
Następne pytanie zadała pani Natalia Weremowicz: Jakie cechy nadaje Bernard
zmysłowości? W odpowiedzi profesor odrzekł, że zmysłowość jest dla człowieka naturalna,
natomiast nie jest dobrze, jeśli zmysłowość przeradza się w pożądanie. Pytanie p. Dawida
Lipskiego dotyczyło trójpodziału miłości i czy on nie jest bardziej arystotelesowski niż
augustyński. Profesor zdecydowanie nie zgodził się ze swoim doktorantem. Po kilku innych
pytaniach głos zabrał ks. prof. Jarosław Sobkowiak – prodziekan Wydziały Teologicznego
UKSW. Pytanie było ważne: Czy Bernard dopowiedziałby coś do tych czterech stopni miłości
w odniesieniu do bliźniego? Prof. Andrzejuk odpowiedział, że, według św. Bernarda z
Clairvaux, kochamy siebie i tak samo mamy kochać bliźnich. Ponieważ nasi bliźni są, jak my,
przyjaciółmi Boga, więc miłość do nich również jest ze względu na Boga.
Po wyczerpaniu licznych pytań z sali ks. prof. Tomasz Stępień podsumował spotkanie,
twierdząc, że piękne u Bernarda jest to, że miłość jest praktycznie wszystkim. Dzięki temu
wiele można przez miłość uzasadniać, a tego dzisiaj brakuje we współczesnym świecie. Po
krótkim podsumowaniu ks. prof. zaprosił wszystkich na kolejne spotkanie z cyklu Otwartych
Seminariów z Filozofii Mistyki.
Sprawozdanie:
dr Anna Kazimierczak-Kucharska
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » piątek 25 kwie 2014, 21:00

To będzie chyba najodpowiedniejszy wątek dla poniższego artykułu; oczywiście równie dobrze pasowałby do kilku innych tematów, łącznie z NWO, niemniej do przeczytania całości zachęcam :D :

Antykoraniczna Strategia Przywódców Biblijnego Projektu



Antykoraniczna strategia przywódców biblijnego projektu (anyfiles)
Antykoraniczna strategia przywódców biblijnego projektu (dailymotion)

[i]“Mów: “On jest Allaah, Jeden!
Allah wieczny;
Nie zrodził i nie został zrodzony!
Nikt Jemu nie jest równy!”

(Koran Sura 112: 1-4)

“Jezus odpowiedział: “Pierwsze jest: “Słuchaj,
Izraelu, Pan, Bóg nasz, jest Panem jedynym;
. “

(Ew.Marka 12:29)

“O, jak liczne stworzenie twoje i skryte od świata ludzi,
boże jedyny, nie ma innego, prócz ciebie!
Śwait stworzyłeś wedle serca swego – Ty Jedyny!”

(Hymn do Atona, Amenhotep IV, Echnaton 1367-1350 r. pne.)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

We wszystkich czasach kwestia Boga interesowała ludzkość. Analiza całokształtu informacji o Bogu, znanej ludzkości, wskazuje na to, że najbardziej ogólnym pojęciem jest Idea Boga, Twórcy i Wszechmocnego – jedynego dla wszystkich istot na Ziemi jako Wszechogarniającej Ponadświatowej Rzeczywistości. Bóg nie jest obojętny na to, co się dzieje na Ziemi, dlatego w krytycznych chwilach rozwoju cywilizacji pojawiali się prorocy – ludzie zdolni wyrazić i przekazać innym informację z Góry, wskazującą drogę do sprawiedliwego układu życia. Oni przekazali ludziom Ideę o zbudowaniu Królestwa Bożego na Ziemi wysiłkiem samych ludzi pod Boskim przewodnictwem.

“A odtąd głosi się dobrą nowinę o królestwie Bożym
i każdy usilnie się stara dostać do niego.”

(Ewangelia Według Łukasza 16:16)

“Zesłaliśmy wam Księgę, w której jest
napomnienie dla was. Czyż wy nie rozumiecie?”

(Koran sura 21:10)

Lecz realizacja tej Idei przeczy zamysłom małej grupy pasożytów siedzących na górze społecznej piramidy. Oni na wszelkie sposoby próbują przeszkodzić ludziom ziścić tę ideę, neutralizując skutki przyjścia proroków wprowadzeniem w przekazaną przez nich informację świadomych zniekształceń celem wykorzystania jej w swoich klanowych interesach.

Obrazek

“Ci dobrzy ludzie niczego się nie uczyli i poplątali wszystko, co mówiłem. W ogóle zaczynam się obawiać, że ta plątanina będzie trwała przez bardzo długi czas. A wszystko przez to, że on niepoprawnie zapisywał moje słowa. Chodzi, chodzi taki jeden z pergaminem i bez przerwy pisze. Pewnego razu zajrzałem do tego pergaminu i przeraziłem się. Stanowczo nic z tego, co tam było zapisane, nigdy nie mówiłem. Błagałem go: spal, na Boga, ten swój pergamin! Lecz on wyrwał go z moich rąk i uciekł.
– Kto to jest?
– Lewi Mateusz. On był poborcą podatków.”

(“Mistrz i Małgorzata” powieść Michaiła Bułhakowa)

Ci pasożyci, oznajmiwszy siebie “wybranymi przez Boga”, zaczęli narzucać swoje cele przysłaniając się imieniem Boga i tworząc różne religijne korporacje pośredników pomiędzy Bogiem a człowiekiem.

“Biada więc tym, którzy piszą Księgę swoimi rękami,
a potem mówią: To pochodzi od Allaha!” –
aby to sprzedać za niską cenę.
Biada im więc, co napisały ich ręce!
I biada im za to, co oni zyskują!”

(Koran sura 2:79)

Obrazek

Powstanie religijnych korporacji i kultów stało się możliwym jako skutek tego, że Bóg dał ludziom Wolność wyboru własnej drogi życiowej i nie robi z człowieka niewolnika, wręcz przeciwnie: Bóg daje człowiekowi możliwość samemu wykrywać i naprawiać błędy, rozmawiając z nim przez okoliczności jego życia. I każdy człowiek może nawiązać bezpośredni dialog z Bogiem bez jakichkolwiek pośredników. Dla zrealizowania tego człowiek ma zadać sobie następujące pytania:
Czy Bóg istnieje?
Czy on może się mylić w swojej Wszechmocy?
Czy ufam mu w swoim życiu?

Jeżeli człowiek uważa na wydarzenia jego życia, wtedy ma możliwość zobaczenia, jak się zmieniają okoliczności życiowe zgodnie z zadanymi pytaniami. I na podstawie tego zrobi odpowiednie wnioski.

“Zaprawdę, Allah nie zmienia tego, co jest w ludziach,
dopóki oni sami nie zmienią tego, co jest w nich!”

(Koran sura 13:11)


Królestwo Boże przyjdzie niepostrzeżenie.
Nie będą mówili: Jest tu, albo:
Jest tam, bo królestwo Boże jest w was.”

(Ewangelia Według Łukasza 17:20-21)

Teraz u pasożytów, pod których zewnętrznym kierownictwem budowano cywilizację Zachodu wedle opisanego w Biblii algorytmu, powstał bardzo poważny problem w postaci islamu koranicznego. Sprawa polega na tym, że Koran zaprzecza temu, że Żydzi są “narodem wybranym przez Boga”; i definiuje lichwiarstwo w każdej postaci jako grzech śmiertelny. Czyli właśnie te dwie tezy, które między innymi są podstawą biblijnego projektu zniewolenia wszystkich w imieniu Boga, domyślnie i bezwarunkowo są wdrażane w życie, chociaż nigdzie nie są deklarowane wprost, o tym się nie pisze i nie dyskutuje. Mimo, że poczytujący siebie za muzułmanów nie uświadamiają tego, przywódcy biblijnego projektu rozumieją, że Koran stanowi dla nich potencjalne zagrożenie. To wywołuje chęć pozostawienie Koranu w historycznej przeszłości. Jednym ze scenariuszy rozwiązania “problemu islamu” dla przywódców biblijnego projektu jest wielokrokowy scenariusz.

Obrazek

Krok 1.
Stworzenie “kalifatu”, do którego ma wejść znaczna większość narodów, dla których islam w jego historycznie uformowanej postaci jest tradycyjną religią.

Krok 2.
“Kalifat” rozpoczyna światową wojnę mającą na celu wykorzenienie bezbożnego liberalizmu Zachodu i nauk religijnych “niewiernych” oraz krzewienie obrzędowości islamu jako ogólnoświatowej “religii” całej ludzkości.

Krok 3. Następnie widełki w zależności od przebiegu i wyniku wojny.
3.1. Jeżeli zwyciężą “cywilizowane” państwa Zachodu, wtedy Koran czeka ten sam los, co “Mein Kampf”, a kraje tradycyjnego islamu zostaną poddane “deislamizacji” podobnie do tego, jak obydwa niemieckie państwa po ukończeniu II Wojny Światowej XX wieku były poddane “denazifikacji”.
3.2. Jeżeli zwycięży “kalifat”, wtedy obrzędowość islamu staje się obowiązkową normą zachowania dla wszystkich mieszkańców powstałego “ogólnoświatowego kalifatu”.

Tłum, nie znając arabskiego, samodzielnie przeczytać Koranu nie potrafi i żyje pod kierownictwem mułłów. Wszystkie kraje muzułmańskie udowadniają możliwość realizacji tego sposobu zarządzania. Nawet w krajach, gdzie większość ludności mówi po arabsku, sami “muzułmanie” czczą dywanik do modlitw, nie uwzględniając w swoim życiu Koranu. A ich układ życiowy i ideały są dość dalekie od koranicznego nakazu o zbudowaniu Królestwa Bożego na Ziemi, które ma wykorzenić tyranię jednych ludzi wobec innych.

Mułłowie są profesjonalną korporacją ideologów, która będzie tłumaczyć, jak żyć, powołując się na Koran, orientując się na interesy swoich zakulisowych mocarzy: tak samo, jak to robili talibowie w Afganistanie i jak to robiło i robi muzułmańskie duchowieństwo we wszystkich krajach. Mułłowie są skoncentrowani na obrzędowości i nie są zdolni wykrywać i rozwiązywać rzeczywistych problemów w życiu społeczeństw. Potwierdzają to ostatnie kilka stuleci historii krajów muzułmańskich, które opóźniły się w rozwoju nauki i techniki w porównaniu z Zachodem i nie wypracowały bardziej efektywnej i atrakcyjnej alternatywy do zachodniego trybu życia.

Następny etap, kiedy wszyscy znienawidzą władzę mułłów, — wybuch światowej antymuzułmańskiej rebelii i wyzwolenie spod władzy mułłów i, jak było powiedziano wyżej, – “deislamizacja” i wycofanie Koranu z ogólnego obiegu oraz umieszczenie go w specmagazynach bibliotek, aby cytować go mogli jedynie upoważnieni historycy, oświadczając, jakiego zła wyzbyła się ludzkość.

A że Koran i islam w drugiej połowie XX wieku stały się głównym obiektem celowego oszczerstwa i dyskredytacji, obywatel na Zachodzie nawet się nie domyśla: on ma “ważniejsze” sprawy aniżeli przeczytanie Koranu jako przesłania adresowanego każdemu człowiekowi osobiście i porównanie tekstu z życiem, żeby dostrzec oszczerstwo i odstępstwo większości “muzułmanów” od nakazów Koranu. Obecnie celowo realizuje się pierwszy etap tego wielokrokowego scenariusza.

W trakcie pierwszego etapu: – w świecie islamu reżimy, które są zwolennikami muzułmańskiego tradycjonalizmu i nie wykazują agresji wobec inaczej wierzących sąsiadów, są poddawane presji ze strony opozycyjnych pseudo-islamskich fundamentalistów radykalnych; – poza areałem muzułmańskiej kultury jest celowo kreowany obraz wroga, na którego role są wyznaczeni ci sami pseudo-islamscy fundamentaliści radykalni, którzy rozchwiewają reżimy muzułmanów-tradycjonalistów i wykazują agresję wobec inaczej myślących.

Do rozwiązania tych zadań służy globalny terroryzm pod wywieszką Al-Kaidy i “walka” Zachodu z nim w ten sposób, że one są postrzegane w świecie islamu jako agresja Zachodu. Agresja Zachodu w świecie islamu tworzy masówkę dla pseudo-islamskich fundamentalistów radykalnych. W tym scenariuszu zaangażowane są praktycznie wszystkie tradycyjnie muzułmańskie państwa. Od Afganistanu w tym scenariuszu jest wymagany traffic narkotyków jako środek wzbudzenia nienawiści do islamu poza areałem muzułmańskiej kultury.

Od Pakistanu jest wymagana niestabilność reżimu muzułmańskiego tradycjonalizmu i wyciek technologii jądrowych do innych krajów muzułmańskich. Od Iranu – stworzenie broni rakietowo-jądrowej. Czyli polityka Zachodu w stosunku do Pakistanu i Iranu jest ukierunkowana w ten sposób, żeby przypuszczalny “kalifat” od początku stał się rakietowo-jądrowym mocarstwem i był postrzegany na całym świecie jako realne nieuchronne niebezpieczeństwo dla wszystkich.

Chociaż potencjał jądrowy “kalifatu” nie przewiduje się rozwijać do takiego stopnia, żeby on stanowił poważne zagrożenie dla Zachodu, lecz musi być wystarczająco rozwinięty, aby dać powód do wojny koalicji państw Zachodu przeciwko “kalifatowi” w postaci jednostkowych ataków rakietowo-jądrową bronią różnych krajów, np. Izraela. “Kalifat” musi koniecznie być antysemickim państwem, żeby go można było uważać za kontynuatora dzieła Trzeciej Rzeszy. Od Arabii Saudyjskiej i księstw naftowych w Zatoce Perskiej wymaga się finansowanie “braci muzułmanów” pracujących nad stworzeniem “kalifatu”.

Od Iraku – radykalna nienawiść do Zachodu, aby po wyprowadzeniu stamtąd wojsk NATO “Babilon” mógł zostać
stolicą kalifatu, a scenariusz walki Zachodu przeciwko “kalifatowi” układał się w biblijne bajki o Armagedonie jako miejscu ostatniej walki dobra i zła. W jednym z wariantów wielokrokowego scenariusza Rosja podlega rozczłonkowaniu w procesie integracji do “kalifatu” narodów wyznających islam. Jeżeli tego nie da się zrobić, więc w drugim wariancie scenariusza Rosja ma stać się pierwszą ofiarą agresji “kalifatu” i głównym polem bitwy i przyczółkiem w wojnie cywilizowanego Zachodu przeciwko “barbarzyńskiemu kalifatowi”.

Duchowieństwo tradycyjnego islamu odgrodziło się Koranem i obrzędowością od Boga, od problemów ludzi i społeczeństw, żyje natychmiastową korzyścią i dlatego nie zajmuje się analizą polityki w skali globalnej. Jako wynik ono nie dostrzega tego scenariusza, lecz jeżeli nawet dostrzega, natychmiastowa korzyść jest ważniejsza niż bezinteresowna praca obecnie, żeby zapobiec katastrofom, których potencjał celowo jest tworzony przez innych w przeciągu kilku dziesięcioleci. Z tego względu tradycyjny islam nie jest w stanie wypracować bardziej skutecznego scenariusza alternatywnej polityki globalnej, żeby nie zostać wciągniętym w scenariusz anty-islamski. Kierownictwo innych wyznań tak samo skupione jest na obrzędowości, jak i kierownictwo muzułmańskie, dlatego co powiedziane wyżej dotyczy ich również.

Obrazek

Niezdolność do działań państw (i muzułmańskich, i zachodnich) wciągniętych w realizację opisanego scenariusza prowadzi do tego, że scenariusz ten może zostać obalony tylko dzięki inicjatywie osób prywatnych i organizacji społecznych. W konflikcie cywilizacji, do którego realizacji służy opisany scenariusz wieloplanowy, nie ma prawej strony [mającej rację]. Uniknąć konfliktu na podstawie tezy “żyjmy w zgodzie, każdy wg własnych tradycyjnych wierzeń, nie ingerując w sprawy innych kultur” – nie da się z dwóch przyczyn.

- Przyczyna pierwsza: normy etyki i organizacji społeczeństwa, właściwe kulturom tradycyjnym, nie zawsze pokrywają się, a w niektórych aspektach ludzkiego życia są obiektywnie konfliktowe.

- Przyczyna druga: w świecie istnieją ponadnarodowe siły polityczne, które osiągają swoje cele drogą tworzenia sterowalnych konfliktów na podstawie sztucznej aktualizacji różnego rodzaju sprzeczności obiektywnie właściwych kulturom tradycyjnym.

Ideową podstawą zapobiegania realizacji opisanego scenariusza wieloplanowego może być tylko uznanie tego faktu, że socjologicznym źródłem wszystkich Objawień, które były podstawą tak zwanych religii “abrahamistycznych”, jest Idea o zbudowaniu na Ziemi Królestwa Bożego wysiłkiem samych ludzi pod kierownictwem Boga. Nikt z ludzi w nim nie będzie wtedy niewolnikiem drugiego, nikt nie będzie ciemiężył i tyranizował innych i wszyscy będą żyli w wolności, oswajając własny potencjał w dialogu z Bogiem.

Obrazek

Irański prezydent Mahmud Ahmadineżad: Drodzy koledzy. Czyste myśli i wola prawego to klucze do bram cnotliwego życia pełnego nadziei, życzliwości i piękna. Bóg zapowiadał, że Ziemia będzie odziedziczona przez czystych i sprawiedliwych. I tylko pozbawieni egoizmu ludzie będą rządzić tym światem.Znikną ślady żalu, dyskryminacji, nędzy, bezbronności i agresji. Nadejdzie czas prawdziwego szczęścia i dobrobytu – prawdziwej natury ludzkości, jak zamierzał Bóg.

Tylko Idea stworzenia na Ziemi Królestwa Bożego wysiłkiem samych ludzi pod Boskim kierownictwem jest jedyną Ideą, której słuszność i której rozpowszechnienie w społeczeństwach różnych kultur jest zdolne rozwiać potencjał opisanego scenariusza wielokrokowego, prowadzącego do konfliktu w celu pozostawienia Koranu w historycznej przeszłości ludzkości.

“I niech powstanie spośród was społeczność,
która wzywa do dobra, nakazuje to,
co jest uznane, i zakazuje tego, co jest naganne.
Tacy będą szczęśliwi!”

(Koran sura 3:100(104))

Powstaje pytanie, co może i powinien zrobić każdy człowiek, żeby zerwać realizację tego scenariusza? Koniecznym jest wyjście na bezpośredni dialog z Bogiem, czyli na ponadwyznaniowy poziom. I wtedy staje się jasne, że wszystkie konfesje zostały stworzone po to, aby dzielić ludzi, a w razie potrzeby skłócać ich, realizując w ten sposób zasadę: “dziel i rządź”. Problemy Iranu, Afganistanu, Iraku i wszystkich innych krajów i diaspor oddanych historycznie uformowanemu islamowi mogą być twórczo rozwiązane wyłącznie na podstawie inicjatyw ludzi, nakierowanych na stworzenie na Ziemi Królestwa Bożego.

“Jedność – obwieściła wyrocznia naszych dni –
Może być spawana tylko żelazem i krwią

Lecz my spróbujemy spawać miłością –
I zobaczymy, co jest trwalsze
.

(“Dwie jedności”, Fiodor Tiutczew)

Film powstał na podstawie notatki analitycznej Wewnętrznego Prekursora ZSSR “Długoterminowa strategia pokonania koranicznego islamu przez przywódców biblijnego projektu”


Studio Prawo Czasu
http://treborok.wordpress.com/antykoran ... -projektu/
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: ex-east » sobota 26 kwie 2014, 14:47

Lecz realizacja tej Idei przeczy zamysłom małej grupy pasożytów siedzących na górze społecznej piramidy.

Nie tyle na górze piramidy, gdzieś niewidoczni , za mgłą, niedookreśleni, ale całkiem blisko - to pasożyty w umyśle. W moimi i Twoim umyśle.
Czemu cały czas systemy zniewolenia ewoluują i mają się dobrze ? Ponieważ każdy je powiela, każdy członek społeczeństwa nosi w sobie tego pasożyta i jego przede wszystkim słucha gdyż .. uznaje go za SIEBIE.

Uniknąć konfliktu na podstawie tezy “żyjmy w zgodzie, każdy wg własnych tradycyjnych wierzeń, nie ingerując w sprawy innych kultur” – nie da się z dwóch przyczyn.

- Przyczyna pierwsza: normy etyki i organizacji społeczeństwa, właściwe kulturom tradycyjnym, nie zawsze pokrywają się, a w niektórych aspektach ludzkiego życia są obiektywnie konfliktowe.


Czemu obiektywnie konfliktowe ? Nie ma czegoś takiego. Jest MOJE JA WAŻNIEJSZE od Twojego. I to cała przyczyna, w nas.

- Przyczyna druga: w świecie istnieją ponadnarodowe siły polityczne, które osiągają swoje cele drogą tworzenia sterowalnych konfliktów na podstawie sztucznej aktualizacji różnego rodzaju sprzeczności obiektywnie właściwych kulturom tradycyjnym.

Oni sterują ponieważ sterowani na to pozwalają, a to dlatego, że w każdym człowieku działa sztuczny implant taki sam jak u tych sterujących, to jest coś, co poddaje się kontroli a jednocześnie samo przejmuje kontrolę nad Istnieniem. Wszystko się zgadza, ale jak zwykle, należy zacząć od siebie, obserwować te mechanizmy i nie spuszczać ich z oczu. Istnienie pasożytów w umyśle jest możliwe tylko dlatego, że są anonimowe, nierozpoznane - że mylnie bierzemy je za swoja prawdziwą istotę, a nawet , że uzasadniamy jakieś światowe spiski. Bo tok myślenia człowieka jest tokiem myślenia tego pasożyta. On widzi jakiegoś tam wroga .. ale niewyraźnie. Tylko, że sam nie jest w stanie nic zrobić jako ON SAM. I dziwi się .. czemu ( a czasami nie dziwi się, lecz wymyśla sobie niestworzone rzeczy, żeby w nie uciec od prawdy ).
To nie wiara w COŚ jest potrzebna, lecz zaufanie do Życia.
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 26 kwie 2014, 15:11

east pisze:...
Oni sterują ponieważ sterowani na to pozwalają, a to dlatego, że w każdym człowieku działa sztuczny implant taki sam jak u tych sterujących, to jest coś, co poddaje się kontroli a jednocześnie samo przejmuje kontrolę nad Istnieniem.
...


Czyli mamy samokontrolujące, samoutrzymujące się więzienie, począwszy od religii poprzez kulturę, a na polityce kończąc.
Każdy każdego pilnuje i nie pozwala mu na zbytnie wychylanie się, bo jego świat może się rozpaść. :(
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: ex-east » sobota 26 kwie 2014, 16:09

Dariusz pisze:
east pisze:...
Oni sterują ponieważ sterowani na to pozwalają, a to dlatego, że w każdym człowieku działa sztuczny implant taki sam jak u tych sterujących, to jest coś, co poddaje się kontroli a jednocześnie samo przejmuje kontrolę nad Istnieniem.
...


Czyli mamy samokontrolujące, samoutrzymujące się więzienie, począwszy od religii poprzez kulturę, a na polityce kończąc.
Każdy każdego pilnuje i nie pozwala mu na zbytnie wychylanie się, bo jego świat może się rozpaść. :(


Tylko do chwili, w której zdasz sobie sprawę, że NIE MUSISZ ... ani w to wierzyć, ani tego zasilać, ani tego zwalczać.
Po prostu rozpoznanie tego jakby .. rozprasza skupienie na sobie, a skupia je na tym, co poza Tobą. Nie jest to coś, co wymaga walki.

A ten świat ( zbudowany z iluzji ) i tak się rozpada, przecież to widać. Na naszych oczach ONI próbują jeszcze coś zbudować na gruzach tego, co się rozpada, lecz to też jest widziane. Teraz jest szansa na to patrzeć.

Zobacz Dariusz, widzieliśmy rozpad "komuny" i cały mechanizm jak jedna władza przepoczwarzyła się w drugą. Przeżyliśmy denominację i każdy jeszcze pamięta z jakim zdziwieniem musiał w umyśle "obcinać" cztery zera ,aby dostosować się , a właściwie - UWIERZYĆ ,że tak ma być.
Wiara osadzała się w nas w miarę wymiany informacji z otoczeniem, ze taka teraz jest i już będzie , rzeczywistość. Potrzebowała ona Twojego zaufania.
A co byłoby , gdyby wszyscy ludzie powiedzieli zgodnie NIE !! ?
Mamy inną alternatywę, nie musimy żyć tak jak się oczekuje (przykładem była próba wprowadzeniu cenzury internetu, której wszyscy powiedzieli NIE, a Premier się wycofał na miękko rakiem do tyłu z tego ).
To wtedy świat iluzji by się rozpadł jak domek z kart, nie przetrzymałby tygodnia. I teraz jest czas zaufania tej alternatywie, której nie trzeba nawet budować, bo zgoda i chęć współpracy są i zawsze były wśród ludzi , tylko że dotąd System to wykorzystywał. System religijny i ustrój społeczny to jedno i to samo.
Samoutrzymujące się to to nie jest, bo jest oparte na bateryjkach ludzkich, które to zasilają. Wystarczy, żeby zasilały siebie nawzajem ( rozumiane jako dobro wspólne, dziedzictwo życia, takie jak współpraca, altruizm, sprawiedliwość, pomoc, dobro) , a nie System.

Podam tu drastyczny ( choć zabawnie pokazany przykład jak to działa ).
https://www.facebook.com/photo.php?v=715317671847745

Zwróćcie na zachowanie ludzi przed i po :D
0 x



Awatar użytkownika
Dariusz
Administrator
Posty: 2723
Rejestracja: środa 14 lis 2012, 22:32
x 25
Podziękował: 4983 razy
Otrzymał podziękowanie: 1646 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: Dariusz » sobota 26 kwie 2014, 16:32

east pisze:...
I teraz jest czas zaufania tej alternatywie, której nie trzeba nawet budować, bo zgoda i chęć współpracy są i zawsze były wśród ludzi , tylko że dotąd System to wykorzystywał. System religijny i ustrój społeczny to jedno i to samo.
...


Mnie nie musisz przekonywać, praktycznie mam takie samo zdanie jak Ty.
Twierdzisz, że w ludziach jest chęć współpracy. Hm, tak, jest. Jednak u zdecydowanej większości raczej w kierunku utrzymywania tego więzienia i jak słusznie zauważasz system to skrzętnie wykorzystuje, bazując choćby na takich imprezach, jak jutrzejsza.
Tych, którzy widzą coraz wyraźniej tę rzeczywistą rzeczywistość jest jeszcze wciąż "garstka" i musimy się dobrze naprodukować by dotrzeć do tych, jeszcze uśpionych.
Takie szokowe akcje, jak zaprezentowana w filmiku przez Ciebie zapodanym są dobrym, ale tylko jednym z wyjść. Czy skutecznym? Dla niektórych zapewne tak, ale wielu obróci się na pięcie i pójdzie do innego sklepu kupić to, co obrzydzili mu we wcześniejszym.
Jakie są inne? Nie wiem, na pewno jednym z nich jest nasze forum i inne temu podobne. :D
0 x


Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.

Awatar użytkownika
Przebiśnieg
Posty: 1191
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 16:41
x 2
x 24
Podziękował: 786 razy
Otrzymał podziękowanie: 1314 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: Przebiśnieg » sobota 26 kwie 2014, 16:43

Pozwolę sobie dodać do postu szacownego ex-easta, że ci którzy zasilają albo wymierają albo pod byle pretekstem emigrują.
Proszę zobaczyć na audycję z tv trwam.
Ogromna większość bohaterów kadrów audycji tej tv to z całym szacunkiem i z za przeproszeniem 60- 70 latkowie.
Fanatycy młodszego pokolenia hm no cóż o ile nie zostaną przyjęci w poczet ,,duchownych" to muszą papa z kraju, gdyż kościół nauczył się brać nie dawać a ,,nauką" głoszona z ambon nie wykarmi swoje owieczki
Będąc optymistą twierdzę że jeszcze troszkę i atmosfera na tych ziemiach będzie dużo bardziej przejrzysta :D
to może pifko
0 x



Awatar użytkownika
goratha
Posty: 1097
Rejestracja: środa 16 sty 2013, 20:03
x 21
Podziękował: 1117 razy
Otrzymał podziękowanie: 2667 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: goratha » wtorek 29 kwie 2014, 16:22

Obrazek ;)
0 x


nie bierz zycia zbyt powaznie. I tak nie wyjdziesz z niego z zyciem:-))

Awatar użytkownika
chanell
Administrator
Posty: 7741
Rejestracja: niedziela 18 lis 2012, 10:02
Lokalizacja: Kraków
x 1419
x 406
Podziękował: 14175 razy
Otrzymał podziękowanie: 13801 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: chanell » czwartek 01 maja 2014, 22:45

Ksiądz mówi o piekle jako wymyśle kościoła

"Bóg nie jest chrześcijaninem! nie jest też muzułmaninem, żydem, hindusem czy buddystą. To wszystko są ludzkie systemy wierzeń!
Ludzie stworzyli je, by pomóc sobie kroczyć w stronę tajemnicy Boga."
"Wy i ja jesteście ludźmi, którzy właśnie powstają, a nie są upadłymi.
Naszym problemem nie jest to, że urodziliśmy się grzesznikami.
Naszym problemem jest to, że jeszcze nie wiemy jak osiągnąć w pełni bycie człowiekiem.
Misją Chrystusa nie jest ratowanie grzeszników,
lecz umocnienie i wezwanie was byście się stali bardziej i w pełni człowiekiem niż kiedykolwiek zdawaliście sobie sprawę z tego, jaki potencjał macie by nim być.
Być może zbawienie musi wyrazić się w formie wzrostu waszego człowieczeństwa, zamiast ratowania was przed nim."


0 x


Lubię śpiewać, lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy...........

baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » czwartek 01 maja 2014, 23:50

NARESZCIE! :D
Dokładnie w tym kierunku i podobnie o tym myślę. 8-)
Przedziera się. :lol:
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 02 maja 2014, 08:25

no to może jeszcze raport od JP2, i wszystko jasne ;)


PS. napisy jak zwykle.
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » piątek 02 maja 2014, 11:33

No, nie wiem Songo, jakoś mało przekonania mam do opcji, że po śmierci można zmądrzeć. :D :lol:
Raczej według mnie ktoś "autorytetu używa" w tzw słusznej sprawie. Ale może się nie znam. Minusem takiej rzeczy jest to, że nie można tego nijak udowodnić.
Ja jednak najbardziej wierzę w te całkiem ludzkie przejawy mądrości, chanellingi mogą pomagać oczywiście.
Już to pisałam, moim zdaniem wiara jest nam potrzebna do przyciągania w nasz wymiar tego co jeszcze nie zostało przejawione. Ale tak po prawdzie ten 'wyższy" wymiar to też przecież my jesteśmy i są to takie troszkę schizofreniczne "rozmowy z samym sobą". Mocno niedoskonałe z uwagi na różne błędy interpretacyjne i efekt głuchego telefonu a także częsty brak połączenia. Więc może dobrze by było to jakoś uprościć i zaprosić ten wymiar do pełniejszego przejawienia się w nas samych? A może nawet ten wymiar tego połączenia chce i nie może się doczekać kiedy poczujemy się go dość godni? :D
Podnośmy wibracje własne! Radość, wdzięczność, jak najwięcej uwagi skierowanej na chwilę teraźniejszą, no i jeszcze ta tak zwana miłość. :lol: :D
Plus to nielubiane słowo - kontrola własnych myśli, czyli zauważanie ich i zmienianie z "dołujących" na optymistyczne. 8-)
To taka "moja" wypróbowana recepta drogi do radości jaką odbyłam, może się komuś przyda. 8-)
0 x



Awatar użytkownika
songo70
Administrator
Posty: 16907
Rejestracja: czwartek 15 lis 2012, 11:11
Lokalizacja: Carlton
x 1085
x 540
Podziękował: 17150 razy
Otrzymał podziękowanie: 24207 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: songo70 » piątek 02 maja 2014, 12:15

baba pisze:No, nie wiem Songo, jakoś mało przekonania mam do opcji, że po śmierci można zmądrzeć. :D :lol:
Raczej według mnie ktoś "autorytetu używa" w tzw słusznej sprawie.

po śmierci wraca pamięć, a sprawdzić się nie da, autorytet szczególnie u nas,-
a materiał po niemiecku, więc może tam też
:?: ;)
0 x


"„Wolność to prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć”. George Orwell. "
Prawdy nie da się wykasować

ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: ex-east » piątek 02 maja 2014, 12:22

baba pisze:
Już to pisałam, moim zdaniem wiara jest nam potrzebna do przyciągania w nasz wymiar tego co jeszcze nie zostało przejawione.

Wiara w cos to jeszcze nie zaproszenie. Zaufanie zas wykracza poza wiare, to nawet nie jest zaproszenie do SWOJEGO rozumienia swiata, a zgoda na wspoluczestniczenie w czyms wiekszym niz sie o sobie mysli, ze sie jest. To stawanie sie nieograniczonoscia.
"Wierze, ze wiesz o czym mowisz " - to nie jest zgoda na tresc, tylko akceptacja odmiennego zdania.
"Ufam Ci" - to juz wejscie we wspol-odczuwanie, we wspolkreacje. Dawanie i branie, zgoda na bezgraniczna milosc. To tez wspolodpowiedzialnosc . Rowniez za innych.
Ale ludzie boja sie zaufac. Nawet w zwiazkach. Zaufanie przekracza granice. Wiara w Kogos te granice podtrzymuje
0 x



baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » piątek 02 maja 2014, 19:36

I bardzo dobrze, że te granice są podtrzymywane East. Dopóki żyjemy w dualnej rzeczywistości co ma zresztą delikatnie mówiąc kilka poziomów "głębi" naprawdę lepiej jest stawiać warunki, w życiu obowiązuje tak jak na drodze, bardzo słuszna zasada ograniczonego zaufania.

I zapewniam Cię że to współodczuwanie, które tak zachwalasz jest mocno przereklamowane. Masz kiepską pamięć, już Ci to mówiłam na samym początku naszych dyskusji, że ja mam współodczuwanie na poziomie "nie odróżniam co ja a co nie ja". Tak sobie zafundowałam (pewnie zaplanowałam) traumy, że nigdy nie wykształciłam granic. Taki to ma efekt, że odczuwam to czego inni "producenci" będący kanałami opiewanej przez ciebie wspólnoty naszej więzi sami nie czują bo mają wyparte (sprawdź w słowniku). Odczuwam je jako własny przejaw indywidualizacji - osobowości (a to się niestety wiąże z różnego rodzaju "nadawaniem" zanim się zorientuję) i naprawdę wcale nie jest to przyjemne bo te wyparte kawałki po prosu są mało fajne, nie bez powodu ludzie się od ich odczuwania odcięli. Spróbuj sobie powspółodczuwać z siostrą Bernadetą może jak tak Ci zależy na więzi z ludźmi i jedności. Ja akurat potrzebuję siebie z tego chaosu wygarnąć bo już wiem, że jestem OK i ufam SOBIE. I gwarantuję Ci, że gdybyś miał kilka miesięcy takiego współodczuwania to też byś chciał. Ja tak mam od urodzenia czyli 55 lat i mam dość, jak mi się wydaje, że już ogarnęłam to się zawsze okazuje że jest kolejny poziom "do".

I niestety wiem też że ufać całkiem mogę tylko sobie a nie żadnym nauczycielom co to im się wydaje że już wszystko wiedzą bo zrozumieli jak to działa. Ja też rozumiem ale oprócz tego czuję bo się swojego JA nie pozbyłam jak Ty i to czucie mnie prowadzi. Jak dotrę do swojego poziomu wewnętrznej jedności z całą pewnością i największą radością rzucę się w objęcia bo zmęczona jestem okropnie. Pozbycie się JA faktycznie "kończy" problemy, jak Cię nie ma to i bólu nie czujesz ale wcale nie jest świadectwem żadnego rozwoju ani niczego naprawdę nie rozwiązuje. Odcinasz się w ten sposób również od swoich ludzkich uczuć co było widać, słychać i czuć. I te Twoje rady typu "syp solą rany aż przestaną boleć" to sorek są o pupę potłuc. TO właśnie sobie zrobiłeś? No to nic dziwnego że Twoje Ja uciekło i buja w obłokach. Poczytaj sobie relacje np kobiet gwałconych tam sporo jest o takim efekcie "nie ma mnie" nie czuję nic, jestem tylko obserwatorem spoza ciała.

Poza tym niestety muszę stwierdzić że dla mnie jako "nauczyciel" skompromitowałeś się totalnie udzielając całkiem konkretnych "porad" (wejdź w ten ból) obcej osobie przez internet. Sama o sobie mówię, że mam zaburzenia psychiatryczne, jestem na rencie (co by mogło świadczyć o sile zaburzeń) a Ty mi takie rzeczy doradzasz? East "wariaci" robią takie rzeczy dosłownie, nie w żadnej przenośni. Tną się, nawet w intymnych miejscach, sypią solą, polewają kwasem, zrywają sobie paznokcie, robią dziury w ciele cęgami albo papierosami itd. Jeden znany mi oblał się benzyną i podpalił. Dlaczego to robią? Bo czują tak silną potrzebę unicestwienia siebie i ból fizyczny sprawia im U L G Ę wobec bólu psychicznego, który jest nie do wytrzymania. Ja akurat nigdy nie miałam żadnych skłonności do zachowań autodestrukcyjnych, nigdy się nie kaleczyłam ani nie próbowałam się zabić. ALE TY TEGO NIE WIESZ!

Nie znasz mnie, nigdy mnie nie widziałeś, jestem literkami na ekranie do których dokładasz swoje wyobrażenie "na temat", nie masz pojęcia o tym co piszę a co przemilczam być może. I masz czelność mi doradzać? To że ja akurat się czuję zdrowa i tak się myślę również zachowuję o niczym nie świadczy bo wszyscy "wariaci" uważają się za zdrowych. Gdybyś trafił na osobę bardziej niż ja zaburzoną podatną na Twoje "nauki" to spokojnie mógłbyś człowieka na tamten świat wyprawić. TO jest Twoja współodpowiedzialność ???

1. Jeśli uważasz się za człowieka odpowiedzialnego to:
Nie masz prawa występować anonimowo i sugerować innym, że jesteś i masz kwalifikacje do tego żeby czyimś rozwojem kierować. Przewodnik musi mieć kwalifikacje, które można sprawdzić.

2. Jeśli naprawdę masz "osiągnięcia" we własnym rozwoju, które mogłyby innym pomóc to:
Z całą pewnością nie musiałbyś szukać "uczniów" i ścigać namolnie w necie bo nie mógłbyś się od nich opędzić. Chętnych i potrzebujących jest ogromna ilość.

Wybacz ale dla mnie jesteś raczej nawiedzonym oszołomem, który wykorzystuje do swoich jak najbardziej egoistycznych celów jakąś tam nabytą wiedzę niż mądrym, odpowiedzialnym człowiekiem i nie masz prawa wypowiadać się tak autorytarnie jakbyś "objawiał" prawdy jedynie słuszne i prawdziwe. Wszyscy tutaj dzielą się wiedzą, swoimi doświadczeniami, pomysłami. A Ty moim zdaniem niczego nie wnosisz bo te Twoje "prawdy" są ogólnie znane, więc chyba to nie współpraca jest Twoim prawdziwym celem.
0 x



ex-east
Posty: 1144
Rejestracja: wtorek 01 sty 2013, 20:57
x 2
x 93
Podziękował: 390 razy
Otrzymał podziękowanie: 1528 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: ex-east » wtorek 06 maja 2014, 23:20

baba pisze:I bardzo dobrze, że te granice są podtrzymywane East. Dopóki żyjemy w dualnej rzeczywistości co ma zresztą delikatnie mówiąc kilka poziomów "głębi" naprawdę lepiej jest stawiać warunki, w życiu obowiązuje tak jak na drodze, bardzo słuszna zasada ograniczonego zaufania.

Mówisz o poziomach głębi, a skupiasz się na poruszaniu się po drodze. Ale ok, weźmy ten przykład. Owszem, jest ograniczone zaufanie NA DRODZE, ale jednocześnie interakcja z innymi użytkownikami drogi. To takie przekonanie, że każdy porusza się w najbardziej bezpieczny sposób dla Całości ruchu. No nie pcha się pod koła , nie wbiega na jezdnię, nie taranuje Ciebie. Gdyby tego zaufania nie było to ruch uliczny byłby niemożliwy. Nikt by nie wyprowadził auta na drogę.
To, że myślimy niejako "za innych" na tej drodze jest właśnie wyrazem współodczuwania, bo znamy błędy które można popełnić i im zapobiegamy prewencyjnie. I nie tylko Ty tak robisz. Większość współuczestników ruchu drogowego ma podobnie w stosunku do Ciebie.

To o czym piszesz to znowu perspektywa pt " JA mam ograniczone zaufanie , więc DLA MNIE to korzyść " - ale to strasznie zawęża możliwości korzystania z ruchu .. "drogowego".

I zapewniam Cię że to współodczuwanie, które tak zachwalasz jest mocno przereklamowane. (..) ja mam współodczuwanie na poziomie "nie odróżniam co ja a co nie ja".

Bo właśnie jesteś na etapie ODDZIELANIA, odróżniania, co Ty , a co nie Ty. Tamto niedobre, tego nie chcę, inne to akceptuje, może być, sie mi podoba, sie mi nie podoba. Wszystko dla tego SIEBIE. I taka rzeczywistość się realizuje, jaka jest optyka.

We współodczuwaniu nawet nie chodzi dokładnie o TE SAME uczucia co u INNEGO. Jest to raczej fala zrozumienia, akceptacji, i .. puszczenia tego przepływu. Nie ma takiego nakazu, żeby czuć każdego i wszystkich. Bo czucie BEZ GRANIC rozerwałoby system nerwowy człowieka.
Chodzi o co innego, o powrót do ekosystemu. Tak jak w ekosystemie , są przeróżne gatunki roślin zwierząt i każda realizuje jakieś zadanie, lecz jednocześnie są to istoty wielowymiarowe, jak drzewa splątane korzeniami i glebą i grzybnią, kanałami wodnymi etc. Informacja o Całości jest dostępna dla każdej najmniejszej formy istnienia, ale to NIE OZNACZA, że ta najmniejsza trawka musi odczuwać to samo , co np .. krowa, która ją zjada. Trawa czerpie z tej infostrady informacje takie, jakie są potrzebne do zrealizowania zadania, lecz jednocześnie nie jest oddzielona od samej sieci. Kiedyś takie fajne zdanie mi wpadło w ucho : las to coś więcej niż drzewa.

Forma jest efektem niewidzialnych interakcji energii, a nie celem samym w sobie, czy dla siebie.
Człowiek jako organizm to część tego ekosystemu, ale umysł nie jest przystosowany do odczuwania wszystkiego naraz. I nie musi, bo nie służy do tego.

Tak sobie zafundowałam (pewnie zaplanowałam) traumy, że nigdy nie wykształciłam granic.

Bo takich granic nie ma. To iluzje. I sama o tym piszesz, bo odczułaś to. Ty SOBIE dopiero wykształcasz granice .. aby siebie chronić. Jakąś tam, wymyśloną siebie, pod którą podpinasz wiarę, duszę i niestworzone historie.
Owszem, nie musisz przyjmować wszystkiego naraz z Pola , ale też tego nie wypieraj, bo mało przyjemne kawałki. Kiedy to robisz, to właśnie wtedy one działają traumatycznie. Nie zatrzymywane mijają, przepływają. Jasne, że dla jakiegoś JA to coś będzie bardziej przyjemne, a coś mniej przyjemne.
Tego oceniacza-pieniacza też nie ma co wypierać. Chodzi tylko o to, aby widzieć jak to pracuje.

Taki to ma efekt, że odczuwam to czego inni "producenci" będący kanałami opiewanej przez ciebie wspólnoty naszej więzi sami nie czują bo mają wyparte

Oni też nie sa producentami , tylko właśnie - kanałami przepływu. Tak jak i Ty. Bo to co odczuwasz, to znajduje w Tobie rezonans, to się pojawia , gdyż z jakiś powodów , przepływając przez "Twój" umysł znajduje zakotwiczenie w nim. I wtedy zaczynasz odczuwać i się bronić przed Tym, co daje nieprzyjemne efekty i je nasila jednocześnie. Patrz na to jak na chmury na niebie. Czasem spadnie z takiej chmury deszcz, ale i on jest potrzebny.


nie bez powodu ludzie się od ich odczuwania odcięli

Po prostu przez nich przepływają, nie są zatrzymywane, bo niczemu nie służą. To nie tak, że oni się odcięli. Ty też nie potrafiłaś się odciąć, bo to nie jest kwestia odcięcia, ani stawiania granic, a jedynie nie odbierania tej fali. Ona nie zniknie, ale wewnętrzny potencjometr nie odbierze tego zakresu fali.

Ja akurat potrzebuję siebie z tego chaosu wygarnąć bo już wiem, że jestem OK i ufam SOBIE.

Normalnie funkcjonujący potencjometr radia odczytuje tylko jedną falę z tysięcy, które nadają. Twój potencjometr był troszkę rozregulowany i odbierał więcej fal naraz. Tworzyła się kakofonia odczuć i osobowości. Żadna z nich nie jest Tobą. Nawet ta, którą z chaosu "wygarniesz" jako tę najbardziej OK - tymczasowo. Ale możesz uwierzyć, że to właśnie TY. Bardzo łatwo jest uwierzyć, a zaufanie, to naturalna cecha Życia. Może się przykleić do byle czego, bywa.

jak mi się wydaje, że już ogarnęłam to się zawsze okazuje że jest kolejny poziom "do".
i tak będzie dalej, bez końca, bo żaden poziom nie jest ostateczny i żaden nie jest Tobą.

Ja też rozumiem ale oprócz tego czuję bo się swojego JA nie pozbyłam jak Ty i to czucie mnie prowadzi
Czucie, które przykleja się do wszystkiego. Może jakieś wyjątkowo lepkie jest :lol:
Przez negacje ,wyparcie lub przylepianie się nie naprawisz tego mechanizmu.

Pozbycie się JA faktycznie "kończy" problemy, jak Cię nie ma to i bólu nie czujesz ale wcale nie jest świadectwem żadnego rozwoju ani niczego naprawdę nie rozwiązuje.

Jeszcze raz - nie masz się czegokolwiek pozbywać, bo to bzdura jest. Musiałby istnieć jakiś pozbywający się .. siebie. Na przykład pozbywający się bólu, czy czującego JA. Rozwój to tylko i aż rozpoznanie blokad, które te bóle i odczuwanie powołują do istnienia. Patrzenie na te mechanizmy uniesień, akcji, palpitacji serca, cierpienia i bólu nie niszczy samych odczuć, ale też nie podlewa ich, nie kultywuje i nie epatuje się nimi. Po prostu .. są różne punkty odniesienia ,które chwilowo stają się Tobą. Ale Tobą nie są. I to jest rozwiązanie tzw "problemów", bo one przenikają mimo.

Odcinasz się w ten sposób również od swoich ludzkich uczuć co było widać, słychać i czuć.

Kłamiesz ponieważ nie mogłabyś usłyszeć i nie mogłabyś zobaczyć , zaś Twoja teza o odcinaniu się i dalsze Twoje wymyślanie wypływają tak naprawdę z Ciebie z Twego cierpiącego JA, które tak bardzo potrzebuje ludzkich uczuć .... a kiedy zamiast głaskania po główce otrzymuje prawdę między oczy, to zaczyna przerzucać swoje problemy na zewnątrz , na wymyślone obiekty.

Poczytaj sobie relacje np kobiet gwałconych tam sporo jest o takim efekcie "nie ma mnie" nie czuję nic, jestem tylko obserwatorem spoza ciała.

Ty nazywasz to efektem "nie ma mnie" ,ale to zrozumiałe, ponieważ TY JESTEŚ przekonana, że jakaś istniejesz i dla Ciebie to niewyobrażalna tragedia . Natomiast te kobiety , które doświadczyły skrajnego potraktowania .. rozpadły się . Zniknęło ich poczucie bólu, upokorzenia , cała osobowość nagle prysnęła jak bańka mydlana, ale nie zniknęły one same. Życie je wchłonęło. I nie umarły.

Nie są potrzebne aż tak dramatyczne doświadczenia aby stać się Życiem, a nie efektem, jak to ujmujesz. Efektem jest JA - zadufane w sobie , przekonane o swoich racjach , swoich niezbywalnych prawach i swojej niezniszczalności. Ale życie to nieraz okrutnie weryfikuje. To co nazywasz w swojej naiwności, EFEKTEM NIE MA MNIE , jest w istocie rozpoznaniem tego , co JEST. To nie tak, że system nerwowy się nagle wyłączył i nie czuje się nic. Czucie jest, ale NIE JEST MOJE. I to jest cała różnica. Gwałt był, wstręt pozostał, uraz fizyczny był, uraz psychiczny (trauma) jakiś został zapisany w umyśle, ale to nie tworzy jeszcze CIEBIE. Gwałt jest tym, co wyraża to słowo jako pojęcie. Dopiero utożsamienie się z tym zaczyna całą spiralę traum nakręcać.

Trochę z innej beczki ( bo temat gwałtu może być za ciężki dla kobiety ). Oto po latach przypomina się fakt złamanej nogi. Noga została złamana - fakt. Można dalej nad tym przejść. "O jak ja cierpiałem z powodu mojej złamanej nogi " - to już interpretacja i egzaltowanie się bólem, stawanie się nim osobiście, zatrzymywanie tego przeżycia i jeszcze przymiotnikowanie, że to ludzkie.

Ja akurat nigdy nie miałam żadnych skłonności do zachowań autodestrukcyjnych, nigdy się nie kaleczyłam ani nie próbowałam się zabić. ALE TY TEGO NIE WIESZ!
Nie jestem .. psychologiem ani żadnym nauczycielem, nie udzielam żadnych porad. Tu jest forum otwarte i otwarta dyskusja, przestań przyklejać ludziom łatki. Jesteś odpowiedzialna za siebie i swoje czyny więc tego nie zrobisz. Wariatowi może nawet żart przeczytany w internecie "zaszkodzić" i co ? też będziesz szukała winnych po sieci ?

I masz czelność mi doradzać?

Absolutnie nie doradzam i nie pomagam Tobie.

Gdybyś trafił na osobę bardziej niż ja zaburzoną podatną na Twoje "nauki" to spokojnie mógłbyś człowieka na tamten świat wyprawić. TO jest Twoja współodpowiedzialność ???

Nie, to co robisz teraz, to doszukiwanie się domniemanych win w drugim człowieku .

W tym momencie dyskusja traci sens, bo już nią przestała być. Jeśli będziesz chciała powrócić do niej, na rzeczowe argumenty, to ok. W pyskówkach nie ma sensu uczestniczyć.
Dalsze Twoje "jeśli .. " , "ja wiem" i "wydaje mi się" i oceny własne innego rodzaju już nie mają tu znaczenia , gdyż są wypływają z nieopanowanych emocji . Nakręciłaś się niepotrzebnie.
0 x



baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » środa 07 maja 2014, 06:43

Jak tak dalej pójdzie to chyba zacznę wierzyć w syntetyki Kiaro. To "coś" po prostu nieludzkie jest. :(
0 x



baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » sobota 02 sty 2016, 22:26

Obiecywałam się wypowiedzieć w tym temacie to się wypowiem co wykombinowałam na razie. Może nie powinnam bo to tylko etap rozumienia zapewne. Dość kontrowersyjnie powiem może z początku. Myślę, że wiara nie tylko jest nam potrzebna ale wręcz jest naszym głównym motorem napędowym i faktycznie może "góry przenieść". Wszystko co robimy jest wyrazem naszej wiary. Tzw przychodzenie na świat z wiarą i ufnością pomijam, zajmę się wiarą w dorosłym już życiu.

Najpierw odczuwamy dyskomfort bo wiele rzeczy nam się nie podoba. Różne rzeczy z tym robimy i wszystkie one są wyrazem naszej wiary w to, że możemy coś zmienić. Na ogół staramy się zmieniać świat zewnętrzny z dość mizernym skutkiem. Kiedy nam się to nie udaje popadamy w zniechęcenie, czyli tracimy wiarę i stopniowo gaśniemy. Wycofujemy się i odchodzimy. Czasami jednak dochodzimy do tego że największą zmianą jaką możemy wnieść do świata jest zmienianie siebie. Duże wyzwanie.

Na początku wszelkich poszukiwań zawsze jest marzenie. Tęsknota za tym czego nam najbardziej brakuje. Najpierw trzeba to znaleźć i nazwać. Kiedy pozwolimy sobie na poszukiwanie realizacji jego spełnienia (jakie by nie było) rodzi się nadzieja. To pierwszy stopień wiary, wiara w to że jak się postaramy to może nam się uda. Nadzieja często wyprowadza nas na manowce i łatwo ją stracić. Ale jeśli uda nam się ją utrzymać pomimo niepowodzeń przeradza się w coraz silniejszą wiarę bo zaczynamy spotykać się z potwierdzeniami. To normalne etapy. Zawsze na początku etapu jest opór i trudności, mnożą się niemożności. Dopiero nasza wytrwałość i nieustępliwość sprawia że możliwości się pojawiają. Czasem pomimo nieustępliwości się nie pojawiają i to może znaczyć że popełniamy jakiś błąd albo mamy chwilowo zbyt dużą przeszkodę na nasze aktualne możliwości.

W miarę pojawiania się coraz większej ilości potwierdzeń nasza wiara się umacnia i stopniowo przeradza się w pewność, że to czego pragniemy jest możliwe. Nasz kolega umieścił sobie w podpisie "Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg". Ja bym to inaczej trochę ujęła. Gdy "wiara" się kończy zaczyna się myślenie. Bo "wiara" przerodziła się w pewność i już nie musimy wierzyć tylko myślimy nad sposobami - jak to osiągnąć. Ale tak po prawdzie nasze myślenie też jest aktem wiary w to że sposób znajdziemy, prawda? Myślenie też ma swoje etapy oporu np chaos, nadmiar informacji z którego uczymy się wyławiać te istotne. Też można się zagubić i popaść w zwątpienie lub zniechęcenie.

Jeśli jednak wytrwamy przechodzimy do fazy działań. Tu też nie ma co liczyć na sukcesy od początku, opór "materii" jest najsilniejszy. Też łatwo się zapętlić w kole zwątpień. Bo działanie daje nam jednocześnie najwięcej informacji o popełnianych błędach. Działania też są wyrazem wiary bo żadnego działania nie podejmiemy albo żadnego efektu nie osiągniemy jeśli nie będziemy wierzyć że nam się uda. Początkowo nasze działania są akcjami więc odnoszą mały albo żaden skutek, dopiero z czasem zaczynamy rozumieć że jedynym właściwym działaniem jest reakcja. Z czasem dochodzimy do coraz większej wprawy, która zwiększając naszą pewność siebie dalej poprawia skuteczność. Skuteczność naszych działań jest ściśle związana z odległością pomiędzy ośrodkiem decyzyjnym a wykonawczym. Im są bliżej siebie tym lepiej. Bo nasze działania są zawsze reakcją. Każda skuteczna "akcja" jest tylko reakcją na możliwość, którą dostrzegliśmy i na nią odpowiednio zareagowaliśmy. To się ćwiczy w sztukach walki np gdzie mistrzostwo polega głównie na szybkości i precyzji w zastosowanym sposobie reakcji. Odpowiednio "mistrz" życia wykorzystuje każdą nadarzającą się szansę. Tu bym zrobiła ukłon w kierunku "nie myślenia". Medytacja wyciszenia może być pomocna jako ćwiczenie koncentracji i uwagi. Jednak prawdziwe nie myślenie wcale według mnie nie polega na tym, żeby sobie siedzieć miesiącami jak kwiatek z pustą głową tylko na tym żeby rozpoznanie/decyzję/reakcję sprowadzić do jednego punktu. Taka lepsza wersja pełnej spontaniczności. Tzw tworzenie możliwości do wykonania planowanej akcji też polega na reakcji rozpoznania tego co już jest możliwe.

Kolejny etap o którym niewiele wiem ale przeczuwam to nie-działanie. Analogicznie sądzę że dochodząc do coraz szybszych reakcji czas działań się skraca i też "zlewa" w jeden punkt w którym samo sformułowanie woli jest już całym działaniem. Nie mam pojęcia czy ten stan wymaga jeszcze jakiegoś rodzaju wiary w siebie czy już nie bo jest "pełna i zrealizowana". Już na poziomie intencji podobno tzw przestrzeń jest bardzo chętna i podatna na nasze sugestie i wręcz czeka na nie pod warunkiem że mamy tylko jedną, pozbawioną żadnych wątpliwości.

W kontekście tego wszystkiego faktycznie umieszczanie naszej wiary w jakichś tam iluzyjnych miejscach poza nami czyli wiara że jakiś tam zewnętrzny bóg/zbawiciel/lichowiecokto coś dla nas i za nas zrobi jest najlepszym sposobem pozbawiania nas naszej siły i naszych możliwości. Marchewka na kiju której nigdy nie da się zjeść i można za nią gonić bez końca. ;)
0 x



j13
Posty: 8
Rejestracja: niedziela 06 sty 2013, 10:25
x 5
Podziękował: 27 razy
Otrzymał podziękowanie: 11 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: j13 » niedziela 03 sty 2016, 00:38

...ciekawy "stopień" schodów do nieba...
...czyli uważaj czego pragniesz - bo pragnienie dużo może !!
pzdr
0 x



baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » niedziela 03 sty 2016, 05:51

Uważaj również albo przede wszystkim czego się boisz. Bo lęk jest ukrytym pragnieniem i ma dużo większą siłę przywoływania niż świadome przeciwstawne mu pozytywne pragnienie. Nasze pozytywne pragnienia zaczynają się realizować dopiero kiedy nie mamy w sobie lęku lub umiemy działać pomimo niego. 8-)

Dlatego właśnie ci wszyscy "władcy strachu" tak dbają o to by strach w nas siać. Można tego nie kupować po prostu albo jeśli już kupiliśmy to najskuteczniejszym znanym mi wyjściem jest odczuwając lęk najsilniej jak możemy - działać tak jakby go nie było. Nawet w magii jest to znana reguła, że najcenniejsze owoce są ukryte za bramą tego czego się najbardziej boimy. I trzeba przez nią przejść. Wszelkie inicjacje na "mężczyzn" czy "wojowników" też podobne bramy od wieków stosują. 8-)

Co wcale nie znaczy że je popieram czy optuję za sztucznym wytwarzaniem coraz silniejszych lęków. Wystarczy znaleźć i pokonać te, które już mamy. ;) :D
0 x



Awatar użytkownika
abcd
Posty: 5651
Rejestracja: środa 17 wrz 2014, 20:13
x 372
x 227
Podziękował: 30572 razy
Otrzymał podziękowanie: 9104 razy

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: abcd » wtorek 05 sty 2016, 03:25

baba pisze:Uważaj również albo przede wszystkim czego się boisz. Bo lęk jest ukrytym pragnieniem i ma dużo większą siłę przywoływania niż świadome przeciwstawne mu pozytywne pragnienie.

osobiście śmiem Ci się przeciwstawić i stwierdzić, że jest o 180 st. inaczej niż próbujesz imputować. ;) :lol:
0 x


Gdzie rodzi się wiara, tam umiera mózg.

baba
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: baba » wtorek 05 sty 2016, 07:52

To nie jedyna rzecz na którą mamy odmienne spojrzenie. Być może "wchodzisz" na tą "górę" z innej strony i innych rzeczy po drodze doświadczasz. Które też są prawdą. 8-)

Wyjaśnię więc (opowiem) mój "punkt widzenia". Kiedy nie ma w nas opcji "zaistnienia" jakiejś możliwości nie możemy się jej bać. Nie można czuć lęku przed czymś czego nie ma, "nie będzie", nigdy się nie stanie. Można się bać tylko tego co według nas może "nastąpić" chociaż bardzo tego nie chcemy (nawiasem mówiąc najczęściej są to nasze projekcje wynikające z wcześniejszych doświadczeń). I ta właśnie nasza nieświadomie wyrażona "zgoda" - może nastąpić nasycona silną emocją ma właśnie dużą siłę przywoływania danej sytuacji/zdarzenia. Dlatego nazywa się ją "ukrytym pragnieniem". Kiedy lęk jest uświadomiony (odczuwany) możemy z nim zrobić wiele konstruktywnych rzeczy. Ale odczuwanie lęku jest bardzo nieprzyjemne i paraliżuje nasze działania więc go w pierwszym odruchu w sobie tłumimy. I mamy przeciwstawne mu silne pragnienia. Tzw pozytywne.

Coś na zasadzie - jeśli coś odczuwamy może to powstać wyłącznie na całkiem przeciwstawnym tle, tak jak światło które jest widziane wyłącznie dzięki istnieniu i w ciemności. Tło ma zawsze silniejszą moc przywoływania zdarzeń niż to co na nim powstało bo jest głębiej czyli bliżej obszaru przekonań. Jest "założeniem" z którego coś wynika. Np kiedy komuś doradzamy wynika to z założenia, że takiej rady potrzebuje, kiedy pomagamy - że sobie nie poradzi. Dlatego nie należy na ogół wykonywać w tych dziedzinach "akcji zaczepnych". A przynajmniej zapytać - czy chcesz rady, pomocy i jakiej? Od długiego już czasu dlatego właśnie kłócę się z ludźmi, którzy mi próbują jakoś pomóc bo odczuwam że ich "założenia" działają na mnie dużo mocniej niż świadome próby udzielania "pomocy".

Mamy mnóstwo nabytych przekonań, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy, traktujemy je jako oczywistość i ich nie kwestionujemy. Dlatego pierwszym krokiem realizowania świadomych pozytywnych pragnień kiedy spotykamy się z ciągłymi niepowodzeniami jest uświadomienie sobie ich tła. Jeśli czegoś bardzo mocno chcemy ale "nie wychodzi" należy obejrzeć to czego "nie chcemy" i w jakiś sposób "spalić" tą możliwość. Np działać "pomimo". Przejść bramę lęku. Wytłumionych lęków odziedziczonych po naszych przodkach genetycznie mamy furę z okładem, czasy są takie że energia ciągle rośnie to nam się teraz aktywują.

Ci, których nazywam siewcami lęku świadomie lub nieświadomie próbują przywołać konkretną sytuację/zdarzenie strasząc czyli działają w drugą stronę. Najpierw czujemy lęk (jeśli uwierzymy, że to czego nie chcemy jest możliwe) a potem na ogół staramy się tą "możliwość" powstrzymać działając zaczepnie (wykonując akcje) przeciwko niej. Do działania potrzebne jest przekonanie że nam się uda. Więc na ogół tłumimy lęk a on niestety nie znika tylko właśnie schodzi głębiej w obszar nieuświadomiony gdzie ma większą moc wpływania na "zdarzenia". Akcje nigdy nie są skuteczne ponieważ wywołują reakcje, dopiero działając na poziomie reakcji zaczynamy odnosić pierwsze efekty.

Reasumując - kiedy nasze działania nie odnoszą pożądanego skutku należy się zatrzymać i zagłębić w siebie, poszukać tego czego o "sobie nie wiem".
To znikam się zagłębiać bo też ostatnio mam jakąś taką fazę przejściową. 8-)
0 x



quetzalcoatl888
x 129

Re: Wiara - czy jest nam potrzebna?

Nieprzeczytany post autor: quetzalcoatl888 » środa 06 sty 2016, 15:37

wszystko moze sie wydarzyc niczeego nie mozna wykluczyc...wiara to to samo co wiedza..poprostu trzeba miec odpowiedznia wiare zeby moc cos robic z rezczywistoscia i chciec cos robic..:)
0 x



ODPOWIEDZ